Tego, co nas bezpośrednio nie dotyka, zwykle nie zauważamy. Taka już nasza ludzka natura. Ja też bardzo długo nie zwracałam uwagi na to, że przez bardzo wiele osób, zwłaszcza starszych, dzieci traktowane są jako dobro publiczne i można podejść, pomiziać, uszczypnąć w policzek, pogłaskać, złapać za rękę.
Sama mam 1,5 rocznego syna. Dość aspołecznego. Generalnie - nie przepada za obcymi, żeby pozwolić się komuś dotknąć, musi go poznać i polubić. Jego prawo. Do tej pory we wszelkiego rodzaju sytuacjach spod znaku "a puci-puci-puci", wystarczało moje stanowcze "proszę nie dotykać mojego dziecka, nie lubi tego".
Dla bardziej dociekliwych ułożyłam historię o tym, że teraz to świat taki be i fe, a dziecko nie odróżni miłej pani, dającej cukierka, od miłego pana, chcącego pokazać szczeniaczki i tragedia gotowa. To było mistrzowskie (nie chwaląc się) posunięcie, starsze panie kiwały głowami i przyznawały, że no tak, teraz to nie wiadomo, może pedofil, słusznie czynię, a one nie pomyślały. Jednak ostatnio jednej pani udało się przegiąć i obudzić we mnie zuo ;)
Stoimy z Młodym w kolejce w supermarkecie, zakupy wyładowane, Młody ogląda koła od wózka sklepowego. Pani, która była przed nami, zgodnie z moimi obawami, rzuciła się do niego z wyciągniętą ręką i okrzykami "ojej, ojoj" i jakimiś dodatkami o słodkim maleństwie. Młody już mobilny, więc wstał z kucek i zaczął się cofać przed nią. Pani nie daje za wygraną, nie zwraca uwagi na to, że dziecko ewidentnie się boi. Już otwierałam usta do nieśmiertelnego "proszę nie dotykać..", kiedy mój potomek załatwił sprawę we własnym zakresie i ...nakrzyczał na nią. Nie wiem, jak Wam to opisać, ale tułów pochylił trochę do przodu, ręce, zaciśnięte w pięści, wyrzucił do tyłu, wypiął lekko kuper, uniósł do niej głowę i wydał z siebie bardzo wysoki, ale i bardzo krótki dźwięk "ie".
Jak łatwo się domyśleć, chodziło o "nie". I tu się zaczęło. Niewychowane dziecko mam, bo na nią nakrzyczało, no co za bachor okropny (a gdzie podział się słodziak, sprzed minuty?), zero szacunku do starszych (żeby nie było, mojego dziecka bezstresowo nie wychowuję, o nie...). Początkowo usiłowałam pani tłumaczyć, że dziecko to nie jest zabawka, tylko mały człowiek, ma swoją strefę intymną i swoje małe, ale jednak, zdanie, ma prawo bać się obcych i bronić się tak, jak potrafi... Pani była jednak zbyt nakręcona informowaniem mnie o moim okropnym dziecku, więc nie wytrzymałam.
Podeszłam do pani, złapałam ją za obwisły policzek, przysunęłam z upiornym uśmiechem twarz do jej twarzy i powiedziałam "a puci puci puci, jakie śliczne polikunie". Pani oczywiście zaczęła się drzeć. Co ja robię, na co ja sobie pozwalam. Kiedy przerwała dla zaczerpnięcia tchu, powiedziałam spokojnie "czyli pani też jest niewychowana? Krzykiem reagować na takie mizianie? Przecież dokładnie to samo chciała pani zrobić przed chwilą mojemu dziecku".
Pani zapowietrzyła się, odwróciła do mnie kuprem, zapłaciła za zakupy i poszła. Dopiero, kiedy była kilka metrów dalej, pozwoliłyśmy sobie z kasjerką na wpadnięcie w potworny śmiech. A syn dostał wykład o szacunku do innych ludzi,który obowiązuje jednak tylko wtedy, kiedy oni szanują jego.
Dzieć vs starsza pani.
Boskie! Szkoda, że nie mogę dać dwóch okejek.
OdpowiedzMistrzostwo! Zapamiętam to sobie na przyszłość!
OdpowiedzSerio podoba Wam się takie zachowanie? (autorki) Przecież ta kobieta nic nie zdążyła zrobić (bo dziecko zaczęło krzyczeć), więc nie wiadomo, jak by się to skończyło (może chciała tylko podejść bliżej). Ale oczywiście autorka nie potrafiła trzymać rąk przy sobie i na słowne uwagi odpowiedziała złapaniem tej kobiety za policzek (czy to nie jest przypadkiem naruszenie nietykalności??) Chyba jestem jakaś dziwna, że mi się to wcale nie podoba. ps. i proszę nie pisać "a jakby ta kobieta pomiziała dziecko po policzku, to czy też byś miała takie zdanie", bo ta kobieta NIC NIE ZROBIŁA.
Odpowiedz@Agatorek: Obraziła autorkę, jej dziecko i próbowała naruszyć sferę intymną dziecka bez zgody jego i jego matki. Co jeszcze miała zrobić by reakcja była uzasadniona, faktycznie go dotknąć? Wówczas byłoby nieco za późno. W ten sposób może czegoś się nauczy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 kwietnia 2016 o 17:27
@Agatorek: A ja Cię popieram. Też uważam, że na wyskakiwanie z łapami było za wcześnie. To że Autorka MYŚLAŁA co chce kobieta zrobić, nie znaczy że by to zrobiła. Cała reszta jak najbardziej OK.
Odpowiedz@Agatorek: Tak, podoba mi się. Można śmiało domniemywać, że baba chciała pomacać - po cóż innego napierałaby na dziecko stojące tuż za nią, które w dodatku zaczęło się przed nią cofać? Żeby popatrzeć? A co to, małpka w zoo? Insekt jakiś ciekawy, że trzeba się przyjrzeć z 15 cm? Z resztą jej reakcja na sprzeciw małego i obronę ze strony autorki tylko to potwierdza.
Odpowiedz@Agatorek: Jak facet mnie napastuje, to też mam czekać aż mnie zgwałci zanim mogę zareagować? No bo przecież nie wiem na pewno, co on chce zrobić...
Odpowiedz@Agatorek: Kurde, no rzeczywiście..Z wyciągniętą ręką leciała, ale może tylko psiego chrupka chciała mu dać, nigdy nie wiadomo. Cóż, na psiego chrupka też się nie zgadzam. Nie policzę już nawet, ile razy kobiety 60+ biegły do mojego syna z wyciągniętą ręką. I ZAWSZE chodziło o dotknięcie. Dwie zagalopowały się do tego stopnia, że chciały go pomacać tuż po wyjściu z kabiny w toalecie. O tym, że może najpierw należałoby umyć ręce jakoś nie pomyślały. A tej pani usiłowałam tłumaczyć, dlaczego mój syn na nią nakrzyczał. Dla tej pani istotna była JEJ przestrzeń. Przestrzeń mojego dziecka miała w d...
Odpowiedz@PaniFilifionka: A już w ogóle mistrzowskie jest, że Twój dzieć stanowczo powiedział "nie". :D PROSZĘ GO UCAŁOWAĆ! :d
Odpowiedz@NotableQ: Kurde, dumna z niego jestem niesamowicie, ale głupio mi się było przyznać. Dzięki. Dostanie wielkieeego buziola. Oczywiście z informacją od kogo i dlaczego ;)
Odpowiedz@PaniFilifionka: Po prostu Mały nie daje sobie w kaszę dmuchać. :D Co go będzie obcy babsztyl próbował macać ! Jak sobie wyobraziłam jego postawę ( dupka do tyłu, zaciśnięte piąstki i główka wysoko) przyszło mi do głowy wyraźne "A ODWALŻE SIĘ!" w wersji dziecinnej. :D
Odpowiedz@PaniFilifionka: a dotknęła go? Nie.
Odpowiedz@Igielka: Ale co to znaczy napastuje? Tamta kobieta nie dotknęła dziecka, tylko później powiedziała co myśli. Jak do Ciebie jakiś facet coś powie, to będziesz go dotykać, czy raczej ignorować? Czy może od razu zadzwonisz po policję, bo może będzie gwałcił?
Odpowiedz@NotableQ: Owszem. Ale to był jego "pierwszy raz" do obcej osoby. A widziałam, że bał się potwornie. Jednocześnie, uznałam za słuszne, coby nie wbijać go w dumę przesadną, wytłumaczyć mu, że zrobił dobrze, ale bez potrzeby tak nie wolno. Kurcze, staram się wypośrodkować jego wychowanie pomiędzy rodzicielstwem bliskości, a starą szkołą. Jak na razie - na dobre mu wychodzi ;)
Odpowiedz@sla: masz rację, otóż ta kobieta "próbowała", ale nic nie zrobiła. A WEDŁUG MNIE autorka zareagowała z przesadą.
Odpowiedz@Agatorek: Nie. A wiesz dlaczego? Bo na nią nawrzeszczał. Na takie dictum powinna zamknąć buzię, obrócić się, albo powiedzieć "wie pani, bo ja nie chciałam go dotknąć, tylko....". Zamiast tego zaczęła obrażać moje dziecko. Moje dziecko, które poinformowało ją, że nie życzy sobie ingerowania w jego przestrzeń osobistą. Nazwała go okropnym bachorem. Za to, że powiedział "nie" na jej chęć dotknięcia go. Jak dla mnie - wystarczy.
Odpowiedz@Agatorek: Jakby na to nie patrzeć, to na wyskakiwanie z łapami był to czas idealny, gdyż kobieta wyskoczyła z łapami pierwsza. Jak ktoś się na mnie odwinie, to nie będę czekał aż cios mnie dosięgnie, tylko będę się bronił.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 kwietnia 2016 o 19:35
@Agatorek: To wywalmy ze wszystkich kodeksów i w ogóle wszelkich list rzeczy karalnych "próbowanie", zwane również "usiłowaniem". Na przykład usiłowanie morderstwa - ale zabił? Nie. Chciał zabić? Ojtamojtam, ale nie zabił przecież. Usiłowanie kradzieży - ukradł? Nie, co tam, że chciał, że próbował. Usiłowanie gwałtu? Pff, dopóki nie zgwałci to nic się nie stało. Oni tylko próbowali popełnić przestępstwo, ale nie popełnili. W ogóle kto to wymyślił, mieć coś przeciwko temu, że ktoś chciał kogoś zabić! To jest dopiero karygodne!
Odpowiedz@ampH: Hmmm, z kodeksem wyskakujesz? Może przypomnij jak prawo patrzy na samosądy? Bo tu nie ma mowy o obronie - była już tylko pyskówka - i w reakcji na pyskówkę rękoczyny.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 kwietnia 2016 o 22:00
@Bastet: A tu się mylisz - kobieta wyciągnęła ręce celem chwycenia dziecka. To, czy jej się to udało, czy nie, nie ma żadnego znaczenia. To ona dążyła do nawiązania fizycznego kontaktu, na który nie masz obowiązku się godzić i masz prawo się przed nim bronić. Poza tym, co ma tutaj z czymkolwiek wspólnego samosąd, jeżeli sytuacja zbliżona jest bardziej do obrony koniecznej, która jest już całkiem legalna?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2016 o 7:40
@Bastet: Ogólnie wszystko fajnie, tylko, że samo takie 'dotknięcie' karalne nie jest. Jest po prostu w złym guście i społecznie jest nieakceptowane. Problem w tym, że 'kultura' pozwala macać dziecko, a nie pozwala macać dorosłych. Żadnego samosądu nie było, tylko autorka tę kulturę zignorowała aby pokazać, że ona się z tym nie zgadza. Jeśli nic nie będziemy robić to takie głupie zasady nigdy się nie zmienią. A dziecku takie 'macanie' zdecydowanie może zaszkodzić dużo bardziej (emocjonalnie to na pewno) niż dorosłej kobiecie. Jeżeli twierdzisz, że 'wymacanie za policzek' to 'rękoczyn' czy w takim wypadku, autorka powinna zadzwonić na policję za usiłowanie 'rękoczynu'(jak to brzmi!) i za każdym razem kiedy jakaś kobieta dotknie/będziepróbowała dotknąć jej dziecko ma w takim razie na policję dzwonić? Bo jeśli takie coś w stosunku do osoby dorosłej, jest dla Ciebie przekroczeniem granicy to dlaczego w stosunku dziecka jest to w porządku? I to właśnie o to chodzi w tej historii - autorka i ta starsza pani mają inne definicje, inaczej rozumieją 'co wolno a czego nie'. A więc autorka wykorzystała definicję tej pani i jej pokazała na tym co ona robi. Więc według definicji tej pani, autorka niczego nie przekroczyła. Nie był to samosąd - w końcu pani nie chciała nic złego. W takim razie autorka także nie - w końcu tylko zrobiła dokładnie to samo. COś z czym ta kobieta się zgadza. Oczywiście było to przeciw zasadom autorki, ale to nie ma znaczenia. Bo wtedy musielibyśmy pozwalać innym na wszystko, tylko dlatego, że ich zasady życia w społeczeńśtwie są inne niż nasze. I to niestety prowadzi do wielu problemów, bo społeczeństwo potem to wykorzystuje przeciwko nam 'a dlaczego mnie wyzywasz/źle się odzywasz/nie szanujesz mnie? Przecież tego nie uznajesz, mówisz że jesteś kulturalnym człowiekiem'. Albo jeszcze to samo o przemocy w szkole. - A więc w skrócie, ja Cię mogę oczerniać, uderzyć, zrobić co chcę - bo według moich zasad to jest w porządku. Za to Ty nie możesz mi oddać/powiedzieć czegoś negatywnego czy wulgarnego bo przecież Ty twierdzisz, że to jest złe podejście, więc nie powinieneś go stosować. Nawet w odwecie.
Odpowiedz@Bastet: Jeżeli w samolocie zobaczysz kolesia z bombą, to mu jej nie zabieraj, być może nic złego nie chce zrobić! no dopiero jak ją zdetonuje to co innego, TAAAAK teraz możesz zareagować!
Odpowiedz@Agatorek: specjalnie założyłam konto, by skomentować historie. Mam 8 tygodniowego synka. Jak każda mama pewnie wie, przychodzi niedługo po porodzie do domu położna środowiskowa. Nasz odwiedzala nas 4 razy. Miła kobieta, wesoła i zarazem rzeczowa. Ale miała jednen nawyk, który mi się nie bardzo podobał. Za każdym razem, jak oglądała synka, wiadomo był goly, calowala, tak calowala go w stopy i dłonie. Rozumiem, że lubi dzieci itd. Ale całowanie, obcego dziecka, które ma ledwie tydzień, lub dwa jest moim zdaniem nie dopuszczalne. Mały sam nie zaprotestuje, a ja co miałam ja odepchnac? Powiedziałam, grzecznie, że synek nie lubi jak się go po stopach całuję i dotyka (co jest prawda-chyba ma laskotki). Ale na następnej wizycie to samo...
Odpowiedz@Agatorek: spłodzisz sobie własne dziecko, wymaca je setka kobiet z ulicy i zobaczymy, czy będziesz taka chętna, żeby czekać, aż coś się stanie, zanim przewidzieć i zareagować wcześniej.
Odpowiedz@Bastet: Czyli jak jakiś dres na ulicy spróbuje dać ci w mordę to nie możesz się zasłonić i oddać do czasu aż trafi? W końcu on nic nie zrobił - tylko próbował... @Ovieczka: O tym, że ludzie nie rozumieją "inności" dziecka można całe tomy pisać. Ja podobno uwielbiałem w wózku spać na brzuchu... co się moja mama natłumaczyła ludziom, że tak lubię to jej. Ponoć zawsze było "ale przecież się udusi" i takie tam a w max 5 minut po odwróceniu mnie na plecy "żeby było prawidłowo" znowu leżałem na brzuchu... :)
Odpowiedz@jedendwatrzy: wyobraź sobie że mam dziecko i potrafię normalnie zareagować, wystarczy (jak ktoś się "rzuca na dziecko"): "nie życzę sobie, żeby pani dotykała moje dziecko". Po prostu. To, że ktoś nie jest kulturalny i nie potrafi się zachować, nie znaczy, że ty też musisz zachowywać się jak jakiś (za przeproszeniem oczywiście) burak.
Odpowiedz@Agatorek: A ja myślę, że zrobiła dobrze a dzieciak to jeszcze lepiej. Po co się baba pchała do dziecka skoro widziała, że on ucieka?
Odpowiedz@Agatorek: Ale tu nie było czasu zareagować. Dziecko obroniło się jak umiało przed napastliwą staruszką a ona zaczęła się drzeć jak opętana.
Odpowiedz@Moby04: My cały czas mówimy o sprawie po fakcie. Kobieta zaprzestała prób macania dziecka i wdała się w pyskówkę. I dopiero wtedy autorka wyskoczyła z rękami. Więc nie ma mowy o samoobronie.
OdpowiedzKyrie elejson! Śmiałam się jak nienormalna czytając Twoją historię.Rzadko mi się zdarza pochwalać czyjeś zachowanie. Dobrze zrobiłaś,wuj wie czy ta baba wczesniej nie drapała się tam i ówdzie.Sama bym sobie nie życzyła,żeby jakieś obce babsko dotykało mojego potomka.
OdpowiedzTak w ogóle nie ogarniam. Jestem niesamowitym dzieciolubem, chętnie zajmuję się dziećmi znajomych, gdy ci muszą coś załatwić i zazwyczaj szczerzę się do mijanych dzieci... No ale właśnie, szczerzę, nie gadam do nich, nie pcham się z łapami, chyba, że to dziecko jest towarzyskie i zaczyna do mnie gadać, podaje mi rękę etc. A już szczypanie w policzki jest w ogóle idiotyczne. Pojęcia nie mam czemu ma to służyć.
Odpowiedz@tysenna: To jest jakaś zaszłość. Kiedy ja byłam mała, musiałam dawać się obcałowywać wszystkim obrzydliwym ciotkom, które widziałam raz na rok i nie pamiętałam, która jest która. Dzieci i ryby głosu kiedyś nie miały. Biegną mi z łapami do syna głównie panie 60-70+. I dla nich jest oczywiste, że mogą pomacać, a Młody ma siedzieć cicho i pozwalać na te zabiegi. Osoby młodsze zdają już sobie sprawę z tego, że dziecko to mały, bo mały, ale człowiek. Z własnym charakterkiem i upodobaniami.
Odpowiedz@tysenna: Niektóre babcie zaczynają się wpieprzać, że dzieć za cienko ubrany -.- i dawajże obcyndalać matkę. A nie daj Boziu, że matka im każe się oddalić i nie wtrącać - wtedy następuje foch, obraza, i trzesienie ziemi.
Odpowiedz@NotableQ: W tym akurat jestem przodowniczką. Młody zimnolubny jest. Co ja się nasłuchałam, kiedy latem, przy 32 stopniach, woziłam go w wózku w samej pieluszce....+ 15...A gdzie czapeczka? "w dupie" chciałoby się rzec, ale zaciskamy zęby i udajemy, że nie słyszymy. Raz mi się babka podłożyła, ja już miałam dość, bo to był 8my raz z serii "a gdzie czapeczka" tego samego dnia i na hasło "wie pani, ja to bym jednak założyła czapeczkę", odpowiedziałam "jeśli pani zimno, to proszę się nie krępować". Nie skumała. Poszła trawić wypowiedź, a nam w tym czasie tramwaj nadjechał. Ciężko niektórym ludziom zrozumieć, że moje dziecko najlepiej znam ja. Wiem, co lubi, czego nie... Paradoksalnie, jeśli czegoś nie wiem - to pytam. Ale od rad mam zaufanych ludzi, nie baby na przystanku, czy w sklepie, które swoje dzieci odchowały 30 lat temu.
Odpowiedz@PaniFilifionka: Bo według babć,przy 32 stopniach najlepiej odziać dziecię w pancerny kombinezon.A to,że przez przegrzanie nabawi się potówek to pikuś...bzdura,i ogólne terefere.
Odpowiedz@NotableQ: Ja się najczęściej spotykam z lamentem starych i bab i dziadów: "Oj bo się ubrudzi" Zawsze zimno odpowiadam: "Mam w domu pralkę i proszek, więc może"
Odpowiedz@misiafaraona: Ja to znam z innej perspektywy - mojej własnej.Matka kreowała mnie na taką nieskazitelną czyścioszkę :/.
Odpowiedz@misiafaraona: Ha! Nawet wannę. Mam gdzie uprać, mam gdzie umyć. Zasłyszane ostatnio na placu zabaw: "Mateuszku, nie skacz na trampolinie, bo spodenki ubrudzisz." To po cholerę zabiera dziecko na plac zabaw? Młodego wstawiam do wanny po takiej zabawie, spłukuję najgorszy syf, Młody do kąpieli, a ciuchy do pralki.XXI wiek.
Odpowiedz@PaniFilifionka: Wiesz co? Przeczytałam wszystkie twoje komentarze z wielką uwagą (oraz, oczywiście, historię) i z pełnym przekonaniem stwierdzam, że musisz być hyźnięta. Ty nie masz aspołecznego syna, który "nie przepada za obcymi". Ty go na takiego wychowałaś i takiego chcesz go mieć. On już teraz boi się i nienawidzi nieznajomych. Ciekawe, co będzie później? Hodujesz dzikusa i odludka. W dodatku w pogardzie dla osób starszych. Ty nie "pośrodkujesz" między stara szkołą, a rodzicielstwem bliskości. Ty to rodzicielstwo pojmujesz opacznie. Twoje dziecko jest "najtwojsze" i wara wszystkim innym od niego. Jakiekolwiek bliższe relacje twój syn może nawiązywać wyłącznie z tobą. I nikt oprócz ciebie nie ma prawa nawet się zbliżyć do niego, o dotyku nie wspominając. Jak dla mnie, to jest CHORE. Jak również chora była twoja reakcja w sklepie. Aż się dziwię, że pani starsza nie strzeliła cię w japę. Pewnie uznała, że z wariatami lepiej nie zaczynać, dlatego poniechała wszelkich dyskusji i zmyła się w szybkim tempie. Powiem wprost. Nie wierzę, żeby wszystkie "stare baby" leciały zaraz z łapami do twojego dziecka. Chodzę po świecie już 30 lat ze sporym okładem, problemów ze wzrokiem nie mam. I z moich obserwacji wynika, że MIŁE starsze panie, owszem, zagadują do małych dzieci, czasem (rzadko) nawet głaszczą po główce, ale jeszcze nie widziałam, żeby szczypały i szarpały za policzki. Te niemiłe - obce bachory zazwyczaj w dupie mają. Może i kiedyś jakaś ciotka (ciekawe, że o wujkach nie wspominasz) miała w zwyczaju szczypać cię w policzek na dzień dobry. Pewnie dlatego jakakolwiek ręka wędrująca w stronę twojego potomka jest dla ciebie jak płonąca pochodnia. Więc WĄTPIĘ, żeby jakakolwiek starsza pani miała okazję choćby macnąć Młodemu włosy. W życiu byś do tego nie dopuściła. Zaryzykuję twierdzenie, że dziecko wychowujesz samotnie. Wszystko wiesz najlepiej, wszystko umiesz najlepiej, dobre rady ignorujesz, bo radzisz sobie doskonale bez nich. Samowystarczalna Zosia-samosia, nieufna z natury, która "od rad" (jeśli ich potrzebuje) ma ludzi zaufanych. A od obcych najlepiej trzymać się z daleka. I robisz półtorarocznemu maluchowi, który ledwo chodzi i ledwo artykułuje kilka słów, WYKŁAD na temat "szacunku do innych ludzi, który obowiązuje jednak tylko wtedy, kiedy oni szanują jego."? NA PEWNO wszystko zrozumiał, bo jest geniuszem. Szczególnie zaś to, że okazywanie sympatii przez innych jest wyrazem braku szacunku. Jak myślisz? Pojął również lekcję, że samemu nie wolno dać się dotknąć nikomu, natomiast można kogoś wyszarpać za policzek, jeśli akurat ma się na to ochotę?
Odpowiedz@Armagedon: Mam męża. Aktywnego. Spędza z nami sporo czasu i bierze udział w wychowaniu Młodzieńca. Młody nie lubi obcych od zawsze. Na placu zabaw bardziej interesuje się rzeczami, niż ludźmi. Ludzie mali są do zniesienia. Ludzie dorośli, kiedy zbliżają się do niego - wywołują chęć oddalenia się. Obserwuję z odległości 2-3 metrów i widzę, co się dzieję. Twoja analiza kuleje. Bardzo. Kiedy jedziemy do rodziny męża, której nie lubi, ale są tam dzieci w jego wieku, znajduje sobie kącik blisko mnie lub męża i tam się bawi. Proponuję poduczyć się do egzaminów na psychologii. I zorientować się, że są dzieci, które nie lubią obcych. Ja, w jego wieku, też nie lubiłam.
Odpowiedz@Armagedon: Wrócił mój mąż i chciał sobie czytnąć. Bardzo przepraszam, ale Twój komentarz skwitował krótko.." Co to za sfrustrowany pi*dzielec?" Prosił również, żebym przypomniała, że nie WSZYSTKIE starsze panie lecą do mojego syna z łapami, tylko tych właśnie jest najwięcej. Jakieś 10% starszych pań biegnie i chce macać. Przekręcasz historię, wkładasz mi w...klawiaturę nie moje słowa, starasz się wmówić mi, że jestem okropną, zaborczą, sadystyczną wręcz, matką..Masz dzieci? 1,5 roczny maluch nie "ledwo chodzi", tylko całkiem sprawnie śmiga. Skąd wiesz, kiedy jest za wcześnie na dany wykład? I co robisz, kiedy okazuje się, że jest na niego za późno? Twoim zdaniem powinnam zbesztać syna mego za niechęć do obcej osoby, a potem zmusić go do dania buziaka tej pani? Przepraszam, ale czy wszystko z Tobą ok? Twoje pytanie o wujków było bardzo znamienne. Rozumiem, że jako dziecko, mogłeś mieć takie problemy, ale ja - nie. Nie przekładaj, proszę, swoich negatywnych doświadczeń, na innych. Zapewne jest Ci z tym ciężko, ale nie zakładaj, proszę, że wszyscy coś takiego przeżyli. Współczuję. Co nie zmienia faktu, że powinieneś się zastanowić, zanim coś napiszesz. Ściskam gorąco.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2016 o 1:56
@PaniFilifionka: Spokojnie, Armageddon, to taka nasza lokalna atrakcja i ona (bo to baba jest) już tak ma. Zawsze wyczyta za dużo, ale i z drugiej strony jej komentarze są też bardzo rzeczowe i konkretne. W sumie to lubię ją czytać.
OdpowiedzAle ma dużo racji. Moim dzieckiem tez się wszyscy zachwycali ale do macania rzucał się znikomy procent. Poza tym psychika dziecka jest taka, że do 3 lat w niewielkim stopniu interesują się one innymi dziećmi, o dorosłych nie wspominając. Nie jest to żadna aspolecznosc a normalny etap rozwoju.
Odpowiedz@misiafaraona: Przepraszam. Na hasło "Ty go na takiego wychowałaś i takiego chcesz go mieć. On już teraz boi się i nienawidzi nieznajomych. Ciekawe, co będzie później? Hodujesz dzikusa i odludka. W dodatku w pogardzie dla osób starszych", krew mi oczy zalała. Uniosłam się nieco, ale wynikało to z tego, że Armageddon usiłowała mnie przekonać, że matka ze mnie okropna i wtłoczyć moje poczucie własnej wartości w ziemię. Przesadziłam. Przepraszam.
Odpowiedz@misiafaraona, @NotableQ: Dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe :)
Odpowiedz@freezerx: Cóż, jeśli jest to normalny etap rozwoju - nie hoduję jednak odludka. Nie sądzę, żeby obrażanie mnie w internecie, miało w tym przypadku sens. W pogardzie do osób starszych? Mam pozwalać ludziom na WSZYSTKO, co chcą zrobić z moim dzieckiem, bo inaczej to niekulturalne? Znikomy procent rzuca się do macania - owszem. Ale to Armageddonis napisała, że wszystkie. Ja, w historii, zaznaczyłam, że są to GŁÓWNIE starsze panie. Jeśli jesteśmy w ruchu -0 nie zaczepia nas ani jedna. Jeśli zatrzymamy się w kolejce, na przystanku, w urzędzie - 5-10% do niego leci. Tak, prawie zawsze z wyciągniętą ręką. Kiedy ktoś do niego zagaduje - nie mam nic przeciwko. Jeśli się uśmiecha - też nie. Ale, na litość, skąd ja mam wiedzieć, co robiła przed chwilą ręka, która wyciąga się do pomacania mojego syna i kiedy była ostatnio myta?
Odpowiedz@PaniFilifionka: Pienię, się podobnie gdy ktoś się czepia mnie jako matki albo mojego dziecka. A nawę już bardziej, babce z twojej historii nie próbowałabym niczego tłumaczyć, tylko od razu sama opiepszyła, w razie potrzeby używając wyrazów omijanych przez wszystkie słowniki świata. Mój też jest ładniutki i też często próbują go macać, całować itp, niektórym pozwala, przed innymi chowa się za mamą.
Odpowiedz@PaniFilifionka: Uuuu, kochana. Krytyki to ty przyjąć nie umiesz. Przyznaję, mogłam się mylić co do samotnego macierzyństwa (choć nie jestem do końca przekonana, coś ten twój aktywny i spędzający wiele czasu z rodziną mąż zbyt późno do domu wraca), ale całą resztę podtrzymuję. Zresztą twój komentarz powyżej sporo mi wyjaśnił. Może nawet więcej, niż sądzisz. Ale nie zamierzam drążyć tego tematu, bo to są twoje prywatne sprawy. Niemniej, niezależnie od powodów, dla których nie znosisz, gdy ktoś dotyka twoje dziecko - nie miałaś prawa zachować się w ten sposób wobec życzliwej (na początku) osoby. Poza tym, OBIEKTYWNIE rzecz biorąc, nie ma NICZEGO NIESTOSOWNEGO w okazywaniu sympatii małym dzieciom przez ludzi starszych. A ich dotyk - to raczej nie jest ten "zły dotyk". I nikt mi nie wmówi, że dziecko rodzi się już z wdrukowaną w świadomość awersją do obcych, tym bardziej, że przez pierwszy okres życia zupełnie nie odróżnia, kto jest obcy, a kto "swój". Potem za "swoje" zaczyna uważać osoby, z którymi ma częsty kontakt. A trochę później uczy się obserwując - i naśladuje "swoich". Wszystkie zachowania dzieci są wynikiem czegoś. Nie biorą się same z siebie. Dlatego (podobno) najważniejszy okres w życiu dzieci, w którym najwięcej się uczą i najłatwiej poddają WYCHOWANIU to okres od urodzenia do trzeciego roku życia. Twój syn nie lubi obcych - bo ty ich nie lubisz. Nie pozwala się dotykać, bo CZUJE I ROZUMIE, że ty tego nie cierpisz. I - w sumie - nikomu nic do tego. Jednak nie widzę powodu, dla którego miałabyś wpadać w entuzjazm i chwalić się światu, jacy to asertywni jesteście OBOJE. Ale doskonale rozumiem czemu to jednak zrobiłaś. Ponieważ Młody zareagował tak SAM pierwszy raz w życiu (czyli dokładnie jak oczekiwałaś). Napełniło cię to taką ilością dumy i euforii, że musiało ci się gdzieś ulać. Aha. Staram się swoich adwersarzy nie obrażać grubym słowem. W końcu nie nazwałam cię głupią cipą, ani nawet idiotką. No to może też się powstrzymaj.
Odpowiedz@Armagedon: Nie wiem, czy się zorientowałaś, ale kilka komentarzy wcześniej - przyznałam się, że przesadziłam i przeprosiłam. Co nie zmienia faktu, że: 1) Staram się umożliwiać i ułatwiać mu kontakt z innymi. Jego decyzją jest to, że nie chce. Idąc za radą znajomej, która swoją 4kę już odchowała (prawie), daję mu czas i pozwalam działać we własnym tempie. 2)Moje dziecko JEST najmojsze, co nie zmienia faktu, że coraz bardziej integruję go z ojcem, czy babcią, bo marzę o tym, żeby móc w spokoju umyć włosy lub pomalować paznokcie. Najmojsze dziecko to nie jest frajda, uwierz. To straszny zapiernicz i brak chwili dla mnie. I to też nie jest moja, tylko jego decyzja. Kiedy na placu zabaw złapał ojca za rękę i poprowadził do karuzeli, olewając mnie, odetchnęłam z ulgą i wyciągnęłam książkę. 3) Z wariatami lepiej nie zaczynać. Przywdziałam na twarz taki sam, upiorny uśmiech, jaki miała ona, lecąc do mojego dziecka. Czyli obie najwyraźniej jesteśmy szajbnięte. Może dogadałybyśmy się przy kawce, wziąwszy pod uwagę nasze braki umysłowe 4) NIGDZIE nie napisałam, że lecą do niego wszystkie stare baby. Twoja nadinterpretacja nie jest moim problemem. 5) Wujkowie czekali, aż sama do nich podejdę. To starsze panie, nie panowie, mają szał na małe dzieci. Tak, każda taka ręka jest dla mnie, jak płonąca pochodnia. Wiesz dlaczego? Bo nie wiem, kiedy ostatnio była myta i co ta pani wcześniej ręką swą robiła. 6) Tak, mam zaufanych ludzi od rad. Wiedz czemu? Bo nie mam pojęcia, jak radzą sobie teraz dzieci pań z przystanków i sklepów. Jak radzą sobie dzieci koleżanek - widzę doskonale. Są grzeczne i, jednocześnie, nie dają sobie w kaszę dmuchać. Jak rozumiem, kiedy masz gorączkę, nie idziesz do lekarza, tylko czekasz, aż pani z przystanku udzieli Ci rady, co Ci jest? 7) Męża mam - już pisałam. Nieźle sobie radzi z Młodym 8) Tak, robię mu WYKŁAD. Na miarę jego możliwości. Wykład nie musi trwać 90 minut i składać się z trudnych słów. Serio. 9) Dzieci rozumieją bardzo dużo. Sama twierdzisz, że Młody nie lubi ludzi, bo ja ich nie lubię. 10) Widział, że stara baba, przed którą chwilę wcześniej uciekał, drze się na jego mamę. Widział, ze mama usiłuje spokojnie tłumaczyć. Dopiero, kiedy spokojne tłumaczenie nie dało efektu, mama zrobiła jej to, przed czym on się bronił. Ludzie mają emocje. Nie są robotami. A ja chcę go wychować na człowieka, a nie kukiełkę. 11) Okazywać sympatię dziecku można poprzez uśmiech, zagadanie do niego, robienie min. Lecenie z łapami, kiedy dziecko się cofa, nie jest okazaniem sympatii. Jest olewaniem prawa dziecka do posiadania własnego zdania i nie zwracaniem uwagi na jego strach. Jest to tylko i wyłącznie chęć zaspokojenia swoich pragnień pomacania takiego słodziaka. Niech se kurczaka maca. Nie, nie nazwałaś mnie głupią cipą bezpośrednio. Powiedziałaś mi za to, że chowam syna na odludka, wpajam mu brak szacunku do starszych i jestem chora (stwierdzenie "to, co robisz jest chore" jest dla mnie tożsame ze stwierdzeniem "jesteś chora"). Aaa, "kochana" to może do mnie mówić mąż, a nie sfrustrowana bohaterka cyberświata. Amen
Odpowiedz@PaniFilifionka: Odpowiem ci ostatni raz, bo już właściwie wyczerpałam temat. Problem jest w tym, że nazwałaś mnie (niby to pośrednio, ale zawsze) sfrustrowanym piź_dzielcem, gwoli przypomnienia. A tak na marginesie, zachodzę w głowę, gdzie dostrzegłaś tę moją rzekomą frustrację? Przecież to nie moje dziecko obmacują stare baby, tylko twoje. MNIE to, akurat, o żadną frustrację nie przyprawia. Ani to, ani żadne inne twoje dylematy. Zastanawiam się również SKĄD wiesz, co zamierza robić wyciągniętą łapą namolna baba i dlaczego z góry zakładasz, że będzie to "puci, puci"? Ale nie oczekuję odpowiedzi. Mówiąc "wszystkie stare baby" - nie miałam na myśli wszystkich znajdujących się w okolicy, tylko wszystkie, które zainteresowały się twoim dzieckiem. Czyli, jeśli już zainteresowanie - to od razu wyciągnięta łapa. Przynajmniej tak to przedstawiłaś. Aha. Nie widziałam wszystkich powyższych wpisów (nawet dotąd ich nie przeczytałam), ponieważ odpowiedź, którą widzisz powyżej zaczęłam pisać dużo wcześniej, niż ją wysłałam. Po prostu, musiałam odejść od komputera na kilka godzin. Amen.
Odpowiedz@Armagedon: EDIT: No i nie powiedziałam, że jesteś złą matką, ani tym bardziej jakimś potworem, tylko, że jesteś hyźnięta. W domyśle - na punkcie swojego syna.
Odpowiedz@Armagedon: Jeśli skończyłaś - alleluja. Czy pojęłaś - mam gdzieś. Racjonalne argumenty przedstawiłam. Jeśli nie zrozumiałaś - nie moja wina, choć język starałam się uprościć.
Odpowiedz@Armagedon: idź ty się zajmij swoim życiem, poucz się na sprawdzian z przyrody, nie wiem, co się teraz robi w podstawówce. wciskasz autorce takie rzeczy, że na jej miejscu już bym cię dawno nazwała kompletną idiotką i kazała spadać na drzewo :)
Odpowiedz@PaniFilifionka: To raczej jakieś dziwne przekonanie o tym, że niektórzy są w jakimś sensie "gorsi". Sam za dziećmi nie przepadam (choć bez wzajemności bo mnie raczej lubią) ale dokładnie taką samą logikę widać w podejściu do zwierząt (absolutnie nie odbieraj tego jakbym porównywał Twoje dziecko do zwierzęcia!!!). Kocham psy (koty trochę mniej ale też) i mógłbym z nimi spędzać cały czas ale nigdy nie zdarzyło mi się nawet próbować pogłaskać obcego psa - nie ze strachu tylko z szacunku: może zwierzę nie lubi, może właściciel ma coś przeciwko, etc. Jak dostaję zgodę to zupełnie co innego.
Odpowiedz@PaniFilifionka: Spokojnie, to tylko Armagedon. Szkoda Twojego czasu i nerwów, już dawno przyzwyczaiłam się do omijania jej wzrokiem. : >
Odpowiedz@Armagedon: Ne wiem co złego może być, w nielubiniu dotyku obcych ludzi. Ja tego nie lubię i nie uważam się za osobę aspołeczna. Mam stosunkowo dużą przestrzeń osobistą i nie lubię jak ktoś j przekracza. Jeśli jakieś dziecko ma tak samo to nie wiem gdzie problem. Zwykła rozmowa nie wymaga podchodzenia na odległość 5cm.
Odpowiedz@freezerx: no nie wiem, właśnie w wieku 2-3 dzieci biegają za dziećmi
Odpowiedz@PaniFilifionka: Myślę że należy wziąć po uwagę to że jeśli chodzi o czapeczkę, to wszak nie musi być mowa o wełnianej czapeczce jak na zimę, ale o czapce z daszkiem chroniącej oczy przed silnym słońcem. PS. Mi silne słońce przeszkadza. Czekam na minusy.
OdpowiedzJak ja Cie rozumiem doskonale- sama mam 1,5 roczną córkę. Tylko że u mnie problem jest wręcz odwrotny, córka jest aż nadto towarzyska i pójdzie z każdym kto się do niej uśmiechnie, zwłaszcza lubi właśnie takie starsze panie. Więc muszę pilnować podwójnie, raz że łatwo ktoś mógłby mi ją porwać, dwa- bo tłumaczenie czemu wolałabym aby taka "babcia" nie zaprzyjaźniała się z dzieckiem, to jest męczące. Bo przecież dziecko samo się pcha (coraz częściej chodzimy bez wózka, a w paru np puszczam ją bez trzymania za rekę). OK, samo się pcha- ale to ja muszę małej potem tłumaczyć że nie należy iść do każdego albo wysłuchiwać jej histerii po tym jak taka osoba pójdzie w swoją stronę a ja z dzieckiem muszę iść w swoją... A ile się nasłuchałam o czapeczce to swoją drogą. Obcy ludzie o chrzest tez zagadywali, mimo że wolałabym z obcymi o tak prywatnych sprawach nie dyskutować :-/
Odpowiedz@Pierzasta: sprawdź opcję, o której pisałam na początku ze światem złym i be. Działa. Zwłaszcza, gdy starsze panie są dwie lub więcej. Wtedy one przechodzą do "olaboga, bo za naszych czasów", albo do "to wszystko wina Tuska". Zależy od rodzaju pań. Ważne jest to, że mnie i Dziecia zostawiają w spokoju, a same mają rozrywkę i temat do rozmowy.
OdpowiedzNie dalej jak wczoraj przysięgłam mojej siostrze, że zrobię dokładnie tak samo jak w Twojej historii jak jeszcze raz ktoś tak podejdzie do mojej córki. Młoda chętna do zabawy ale po jakimś czasie (do dzieci od razu, ale do dorosłych jest nieufna), a ludzie niestety nie potrafią utrzymać rąk przy sobie. Jasne, to trochę jest problem no bo wychodzi na niewychowaną, ale ja też nie chcę wcale jej uczyć żeby dała się każdemu dotknąć i każdemu rękę dała...
Odpowiedz- O jaki słodziak! - A jaką słodką kupkę w pieluche nawalił prosze na pamiątkę!
OdpowiedzGdzieś tak koło "sfery intymnej" zaczęłam w myślach głośno skandować: "z rób jej puci-puci!!" ;-) Brawo
OdpowiedzKarteczka: "Puci - puci" 100zł "a ti ti bobasku" 150zł "głaskanie zwykłe" 50zł itd.
OdpowiedzMy też to bardzo dobrze rozumiemy i popieramy Twoje zachowanie (pisząc "my" miałam na myśli siebie i moją bratową. Z racji tego że bratowa musiała dość szybko po porodzie wrócić do pracy, razem z mamą bardzo pomagamy jej w opiece nad Młodym - opiece nie wychowaniu). Młody ma niecałe 11 miesięcy i na widok obcych lub brzydkich (sic!) ludzi wpada w szał i płacze jakby ktoś zabrał mu najulubieńszą zabawkę. Wiadomo, nie na widok wszystkich ludzi, ale tych którzy zbliżają się do niego, chcą zagadać, pogłaskać albo pomacać. A najbardziej denerwuje to jak Młody zacznie wrzeszczeć na czyjś widok a ta osoba jeszcze na siłę go pociesza i mówi żeby nie płakało. No normalnie krew zalewa człowieka.
OdpowiedzJa też się wtrącę w dyskusję. Jestem pedagogiem z powołania i z wykształcenia i jako pedagog w pełni popieram zachowanie matki; PaniFilifionka zachowałaś się fantastycznie! Z kilku powodów: Po pierwsze rozumiesz pojęcie, że dziecko to też człowiek i ma prawo do nietykalności, do niechęci, do złości czy do swoich problemów. Dorośli ludzie uważają zazwyczaj, że dziecko nie ma żadnych praw, można bagatelizować wszystko co robi, ignorować wszystko do czego ma prawo, bo jest małe i samo nie umie się bronić. Dla mnie to niedopuszczalne. To, że ta mała kilkuletnia istota (mówię tu ogólnie o dzieciach) nie zawsze umie się bronić to nie znaczy, że nie ma do tego prawa. Synowi należy się ogromny całus i mocne przytulenie, bo nawet dalsza lekcja także jest bardzo dobra; szanuj osoby, które szanują ciebie. Nie bardzo rozumiem oburzenie osób, które uważają, że matka przesadziła. Przepraszam, ale czy wy też robicie tak jak bohaterka historii albo nie widzicie w tym nic złego? Za to chętnie popadajecie w skrajności (naruszanie nietykalności cielesnej, samosąd, bo przecież NIC NIE ZROBIŁA. Ktoś słusznie przytoczył, że w polskim prawie jest zapis o USIŁOWANIU) Pewnie część "hejterów" także jest rodzicami i radzę się zastanowić czy nadajecie się do tej roli; Skoro tak łatwo popadacie w skrajności, oburza was zachowanie matki, która stanęła w obronie strefy intymnej,strefy nietykalności dziecka i stanęła w obronie jego praw, to kogo wy wychowacie? Chamskich, bezczelnych i egocentrycznych du...ków, z mottem: MNIE SIEM NALERZY (błędy celowo) a głupota będzie się z oczu i z twarzy wyzierać? Otóż nie. Nie należy i wy także nie powinniście na to przyzwalać. Zacznijcie szanować swoje i cudze dzieci. Zacznijcie szanować prawo do wolności i bezpieczeństwa drugiego człowieka! Dziecko ma te same prawa co dorosły! Wzrost czy wiek nie daje wam prawa do nieprzestrzegania tego co dziecku się należy! To człowiek, a nie zabawka. Jeśli wiele osób uważa, że uszczypnięcie w policzek przez autorke jest naganne, to radzę się zastanowić nad sobą samym. Nikt wam nie odbiera prawa do nadstawienia drugiego policzka jak ktoś was bije albo twierdzenia, że deszcz pada jak się na was pluje. Rozumiałabym oburzenie, jakby kobieta SPOJRZAŁA na dziecko, a matka zareagowała: "NA PEWNO zraz go uszczypnie" i sama zrobiła to pierwsza. Babsztyl leciał z łapami do jej dziecka, równie dobrze mogła chcieć je uderzyć (skąd macie pewnośc, że była zrównoważona?). Na stanowczy protest dziecka zaczęła obrażać i chłopca i matkę. A matka zamiast zniżać się do takiego poziomu, uzmysłowiła kobiecie, że dziecko ma to samo prawo i NALEŻY GO PRZESTRZEGAĆ jak w przypadku dorosłego. Lekcja na całe życie. Oby tylko się przyjęła i została zapamiętana.
OdpowiedzDołożę swoje 3 grosze. W niektórych miastach ludzie dorośli urządzają na ulicy imprezę pod tytułem "przytul przechodnia". Kiedy ktoś się broni to go wyzywają od różnych takich. Zatem, ten temat dotyczy wszystkich, nie tylko dzieci vs starsza pani.
Odpowiedz@zenoewa: Mam nadzieję, że na mnie to nie trafi, brr i fuj. Nie znoszę obściskiwania się z obcymi ludźmi...
OdpowiedzE tam aspołeczny - po prostu introwertyk. Polecam zainteresować się tematem, warto :)
Odpowiedz@PantherPL: Po mamie :) Określenie "aspołeczny" jest łatwiej przyjmowane, niż "introwertyk". A mamusia z ChAD, więc ma prawo ogarniać się społecznie nieco później.
Odpowiedz