Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Drobna piekieność z czasów, gdy parałem się uczeniem ludzi. Uczyłem pewną licealistkę…

Drobna piekieność z czasów, gdy parałem się uczeniem ludzi.

Uczyłem pewną licealistkę mieszkającą w blokowisku z parkingiem oddzielonym od ulicy szlabanem. Jako, że jej rodzina posiadała samochód, który częściej był z jej ojcem za granicą, niż w kraju, dostałem kod do szlabanu, żeby sobie wygodnie parkować. Starałem się zajmować dalsze miejsca, niedaleko ulicy, żeby mieszkańcom nie przeszkadzać.

Pewnego dnia wyjeżdżając zostałem zatrzymany przez stojącego na drodze starszego pana. Wywiązała się krótka rozmowa:
- Czy pan tu mieszka?
- Nie.
- To jakim prawem pan tu wjeżdża?
- Bo mieszkaniec, który samochodu nie ma, a któremu miejsce na parkingu przysługuje, pozwolił mi ze swojego miejsca skorzystać.
- Ale tak nie można! Tylko mieszkańcy mogą tu parkować! Proszę mi powiedzieć kto pana wpuścił.
- Yyy... nie?
- To poproszę pańskie nazwisko. Ja to zgłoszę!~
- Yyy... też nie?
- To ja zgłoszę pańskie tablice!

W tym miejscu zaczął robić autku zdjęcia, na szczęście usuwając się nieco na bok przy okazji, więc po prostu wsiadłem i odjechałem. Przez długie lata, które od tamtego czasu minęły, jakoś policja nie zapukała do mych drzwi, żeby w kajdanach odprowadzić mnie przed oblicze sprawiedliwości, więc, jak mniemam, zgłoszenie sprawy, gdzie trzeba, niewiele dało...

parking sąsiad

by Grav
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mesing
18 22

@Draco: Autor historii wyraźnie zaznaczył, że korzystał z miejsca, które było przynależne do lokalu, w którym był gościem. Co do podawania danych. Dziadek raczej nie machnął legitymacją upoważniającą go do zbierania danych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 17

@Draco: Kłopot w tym, że tym cwaniakiem nie był. Mieszkańcy płacą, dlatego samochód gościa MOŻE stanąć na ich miejscu. Nie miał obowiązku legitymować się jakiemuś dziadowi.

Odpowiedz
avatar Grav
13 19

@Draco: Miejsca nie były numerowane, garażu też tam nigdzie nie znalazłem. Ot, alejki z kostki oddzielone od ulicy szlabanem. Nigdy się w osiedle nie zagłębiałem, właśnie po to, żeby mieszkańcom miejsc nie blokować i życia nie utrudniać. Mieszkańcy lokalu byli uprawnieni do postawienia na terenie spółdzielni jednego samochodu. Jako, że ich samochód tam nie stał, to zupełnie legalnie stawiałem swój, będąc ich gościem. To nie było "jak chce i gdzie chce" - to było za przyzwoleniem właściciela miejsca. I nie widzę żadnego powodu, żeby jakiś przypadkowy mieszkaniec nachodził ze swoimi urojeniami ludzi, z których uprzejmości skorzystałem świadcząc im usługę.

Odpowiedz
avatar pati9366
12 14

@Draco: Komu musi pokazać, że jest gościem a nie np. akwizytorem? I niby z jakiej racji musi to robić? Bo Ty mu każesz?

Odpowiedz
avatar korbalodz
8 10

@Draco: Przeoczyłeś jeden drobiazg. Żaden cwaniak na ten parking nie wiedzie. Na wjeździe na parking jest szlaban. Szlaban otwiera się na kod. Auto autora wjechało z pełnym błogosławieństwem dysponentów miejsca parkingowego i nic sąsiadom do tego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Draco: Czemu napisales drugi raz to samo, chociaż w odpowiedziach padły jasne argumenty?

Odpowiedz
avatar Grav
3 5

@Draco: Tylko, że ja mu wprost powiedziałem, że mieszkaniec mnie zaprosił. I pozwolił mi zaparkować na swoim miejscu. To, że panu się zwidziało, że mieszkaniec nie ma prawa mnie wpuszczać, to już jego problem, a ja mu nie zamierzałem ułatwiać nachodzenia ludzi, których bywałem, bo i po co?

Odpowiedz
avatar Draco
-3 3

@Grav: To może inaczej. Wyobraź sobie, że wbijam się do Twojego mieszkania i siadam sobie na dywanie. Pytasz mnie kim jestem i kto mnie tu wpuścił? A ja na to, że "jeden z domowników". I idę opróżnić Ci barek. Facet w jakiś sposób był współwłaścicielem tego osiedla i naprawdę maił prawo zapytać kim Ty do diabła jesteś. Takie prawo ma każdy współwłaściciel nieruchomości.

Odpowiedz
avatar Grav
2 2

@Draco: Nie do domu, tylko co najwyżej na klatkę schodową. A na klatce schodowej może sobie przebywać ktoś zaproszony przez innych lokatorów i dopóki nie łamie zasad spółdzielni i prawa, to raczej nie musi się nikomu z niczego tłumaczyć.

Odpowiedz
avatar Draco
-1 13

Ludzie co z wami jest nie tak? Na teren zamkniętego osiedla wjechał obcy samochód i jeden z mieszkańców zapytał kierowcy kim jest. Za co doczekał się olewczych odpowiedzi i opowieści na Piekielnych. Rozumiem, że lubicie jak sąsiedzi olewają, że ktoś obcy jest na zamkniętym osiedlu. Bo tak najlepiej co? Nie interesować się. A jak sąsiadów ci "obcy" okradną to też luz bo nas nie okradli? Starszy facet cały czas był grzeczny i dociekał kto dał Grav możliwość wjazdu. Bo bez przesady, ale bajeczkę typu "Bo mieszkaniec mi pozwolił" może zmyślić każdy. Ważny jest też ten fragment historii: "- Ale tak nie można! Tylko mieszkańcy mogą tu parkować! Proszę mi powiedzieć kto pana wpuścił." Być może rzeczywiście w regulaminie Spółdzielni/Wspólnoty Mieszkaniowej był taki zapis i... Administracja miała prawo wezwać Policję, albo nawet odholować samochód.

Odpowiedz
avatar sla
2 10

@Draco: Skąd pewność, że starszy facet był mieszkańcem osiedla? Skoro nie wierzył autorowi na słowo to równie dobrze autor mógł nie wierzyć mu na słowo. Przecież taki tekst może zmyślić każdy. Starszy pan nie ma uprawień do legitymowania osób przebywających na terenie osiedla. Nie mam obowiązku przedstawiać się każdej osobie która sobie tego życzy, nie wspominając już o dowodzie. Nie wiem jak ty, lecz ja nie chciałabym, by obca mi osoba wypytywała moich gości skąd są, co tu robią, jak się nazywają, do kogo przyjechali. Nie jego sprawa. Obecność obcej osoby na zamkniętym osiedlu nie jest automatycznie włamaniem czy porwaniem by interwencja była uzasadniona. Jakby zareagowała ochrona - ok. Lecz nie starszy facet, który wcale nie musi być mieszkańcem osiedla.

Odpowiedz
avatar sla
3 5

@Draco: Emeryci mają rożne, czasem dziwne rozrywki. W Warszawie pewien pan nagrywa pijących nad Wisłą. Inni chodzą i nawracają. Czemu więc nie może wkurzać mieszkańców zamkniętych osiedli? Nie lubię się tłumaczyć ludziom, których nie znam. Nie stoję na jego miejscu parkingowym więc proszę się ode mnie odczepić. Tablice może sobie spisać, jak okaże się, że jestem złodziejem to poda je policji. Lecz nie jestem. Pomiędzy dbaniem o bezpieczeństwo a byciem upierdliwym i irytowaniem mieszkańców jest cienka granica. Niektórzy cenią sobie sąsiedzki monitoring, innych (jak mnie) irytują jego efekty uboczne.

Odpowiedz
avatar Grav
4 4

@Draco: Akurat tak się składa, że facet pytał mnie w sposób bardzo agresywny :) Dodatkowo mogłem równie dobrze być nowym sublokatorem jednego z mieszkańców i parkować sobie samochód z tego tytułu - panu starszemu nadal nic do tego. Nie on rozporządza listą osób uprawnionych do mieszkania, parkowania i poruszania się po okolicy. Nie jego rolą jest sprawdzać kto na co ma umowę i upoważnienie. Tym bardziej, że obiekt zawierał spokojnie 4 bloki jak nie więcej, i nie uwierzę, że facet był w stanie wszystkich sąsiadów spamiętać.

Odpowiedz
avatar Draco
-3 3

@Grav: Zdajesz sobie sprawę, że facet mógł być np. jakimś ważniejszym "członkiem spółdzielni", albo jeżeli tam była jednak Wspólnota Mieszkaniowa to np. członkiem Zarządu? @sla jak jakieś świry się czepiają kogoś na terenie "publicznym" i robią za szeryfów to to jest zupełnie inna sytuacja. Grav wjechał na czyjś teren i dodatkowo nie chciał powiedzieć z jakiej racji on tu parkuje. Jeżeli chcesz wiedzieć to starsze osoby potrafią bardzo często znakomicie rozpoznawać sąsiadów (choćby tylko znali ich z widzenia) i rozpoznać kogoś "obcego". Administracje posiadają często spisy numerów rejestracyjnych samochodów mieszkańców.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Herbata: Ojej, chyba trochę za poważnie potraktowałeś tę sprawę, co?

Odpowiedz
avatar Draco
1 7

Widzę, że większość osób chyba jednak nie odczuła problemu osób parkujących na "krzywy ryj" na czyimś prywatnym terenie. Podobnie jak problemu cwaniakujących sąsiadów którzy potrafią wprowadzać na teren osiedla dodatkowe samochody (szwagier kolegi itp.) i parkować na miejscach sąsiadów powiedzmy przez pół dnia. To jest istna plaga z którą się walczy. Bo ktoś parkuje na czyimś terenie. Autor i tak miał duże szczęście, że spotkał takiego dziadka, a nie wkurzonego pakera. Wtedy takie wymijające odpowiedzi skończyłyby się nieco inaczej. Może jeszcze raz wytłumaczę o co chodziło temu dziadkowi. Facet chciał uzyskać informację, kim jest ten "obcy". Informacja, że "mieszkaniec pozwolił" jest nic nie warta bo nie można tego zweryfikować. Podanie numeru mieszkania załatwiło by sprawę, bo dziadek mógłby tam się przejść, albo zadzwonić, jeżeli posiadał numer telefonu i uzyskać informację, że Grav rzeczywiście jest ich gościem. Taka procedura jest NORMALNA na bardzo wielu osiedlach. Zazwyczaj robi to portier, albo ochrona, ale jak ich nie ma to sami mieszkańcy to weryfikują. Mają do tego prawo, bo to jest ich prywatny teren. Ich WSPÓLNA WŁASNOŚĆ.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@Draco: Weź już zluzuj majciory i nie produkuj się, bo nikt nie przyzna Ci racji. Papa, idź spać.

Odpowiedz
avatar Draco
-3 5

@mietekforce: Spać o tej porze? Chyba żart. Wygląda na to, że tylko ja szanuje czyjąś własność i rozumiem sytuację, że ktoś może dociekać co to za obca osoba po jego terenie łazi.

Odpowiedz
avatar pasia251
2 2

@Draco: w naszej spółdzielni problem rozwiązano następująco - opró kodu/pilota do szlabanu trzeba mieć jeszcze identyfikator wydawany przez spółdzielnię/wspólnotę za szybą... i wtedy nie wątpliwości czy ktoś może na parkingu stać czy nie.

Odpowiedz
Udostępnij