Drobna piekieność z czasów, gdy parałem się uczeniem ludzi.
Uczyłem pewną licealistkę mieszkającą w blokowisku z parkingiem oddzielonym od ulicy szlabanem. Jako, że jej rodzina posiadała samochód, który częściej był z jej ojcem za granicą, niż w kraju, dostałem kod do szlabanu, żeby sobie wygodnie parkować. Starałem się zajmować dalsze miejsca, niedaleko ulicy, żeby mieszkańcom nie przeszkadzać.
Pewnego dnia wyjeżdżając zostałem zatrzymany przez stojącego na drodze starszego pana. Wywiązała się krótka rozmowa:
- Czy pan tu mieszka?
- Nie.
- To jakim prawem pan tu wjeżdża?
- Bo mieszkaniec, który samochodu nie ma, a któremu miejsce na parkingu przysługuje, pozwolił mi ze swojego miejsca skorzystać.
- Ale tak nie można! Tylko mieszkańcy mogą tu parkować! Proszę mi powiedzieć kto pana wpuścił.
- Yyy... nie?
- To poproszę pańskie nazwisko. Ja to zgłoszę!~
- Yyy... też nie?
- To ja zgłoszę pańskie tablice!
W tym miejscu zaczął robić autku zdjęcia, na szczęście usuwając się nieco na bok przy okazji, więc po prostu wsiadłem i odjechałem. Przez długie lata, które od tamtego czasu minęły, jakoś policja nie zapukała do mych drzwi, żeby w kajdanach odprowadzić mnie przed oblicze sprawiedliwości, więc, jak mniemam, zgłoszenie sprawy, gdzie trzeba, niewiele dało...
parking sąsiad
Starszy pan miał rację. Za to Ty zachowałeś się jak zwykły burak. Właściciele lokali PŁACĄ za miejsca do parkowania, oraz za utrzymanie ich i garażu w czystości. Plagą są sytuacje, w których samochody "obce" parkują na czyichś miejscach. Z tym się walczy jak się tylko da. Ale masa "cwaniaków" parkuje sobie gdzie chce i jak chce. Zdarza się, że do kogoś przyjechali goście to kazał im zaparkować na miejscach sąsiadów? A sąsiedzi? A co to kogo obchodzi? Naprawdę tak ciężko było podać nawet numer lokalu do właścicieli którego przyjechałeś? To co mówiłeś to standardowa wymówka cwaniaków, chcących parkować na czyimś terenie bez pozwolenia.
Odpowiedz@Draco: Autor historii wyraźnie zaznaczył, że korzystał z miejsca, które było przynależne do lokalu, w którym był gościem. Co do podawania danych. Dziadek raczej nie machnął legitymacją upoważniającą go do zbierania danych.
Odpowiedz@Draco: Kłopot w tym, że tym cwaniakiem nie był. Mieszkańcy płacą, dlatego samochód gościa MOŻE stanąć na ich miejscu. Nie miał obowiązku legitymować się jakiemuś dziadowi.
Odpowiedz@Draco: Miejsca nie były numerowane, garażu też tam nigdzie nie znalazłem. Ot, alejki z kostki oddzielone od ulicy szlabanem. Nigdy się w osiedle nie zagłębiałem, właśnie po to, żeby mieszkańcom miejsc nie blokować i życia nie utrudniać. Mieszkańcy lokalu byli uprawnieni do postawienia na terenie spółdzielni jednego samochodu. Jako, że ich samochód tam nie stał, to zupełnie legalnie stawiałem swój, będąc ich gościem. To nie było "jak chce i gdzie chce" - to było za przyzwoleniem właściciela miejsca. I nie widzę żadnego powodu, żeby jakiś przypadkowy mieszkaniec nachodził ze swoimi urojeniami ludzi, z których uprzejmości skorzystałem świadcząc im usługę.
Odpowiedz@Grav: Ale co Cię bolało powiedzieć facetowi do jakiego lokalu przyjechałeś? A tak byłeś jak każdy inny cwaniak który parkuje na krzywy ryj, a na pytania MIESZKAŃCA odpowiada opryskliwie. I pamiętaj o tym, że nawet utrzymanie takich miejsc parkingowych kosztuje. Jako gość masz prawo do parkowania, jeżeli miejsce gospodarzy jest puste. Ale musisz w razie czego pokazać, że Jesteś gościem, a nie np. akwizytorem.
Odpowiedz@Draco: Komu musi pokazać, że jest gościem a nie np. akwizytorem? I niby z jakiej racji musi to robić? Bo Ty mu każesz?
Odpowiedz@pati9366: Nie ja, a ktoś kto tam mieszka i za za to płaci. Nikt nie mówi o legitymowaniu się i prezentacji drzewa genealogicznego. Ja piszę o zwykłej ludzkiej rozmowie. Grav wjeżdżał na cudzy teren, więc wypada być miłym wobec gospodarzy. To się kultura nazywa. Naprawdę mógł to załatwić kulturalnie informując do którego mieszkania jako gość przyjechał i na ile czasu. Pati wyobraź sobie, że masz dom z ogrodem i ktoś Ci się wpierdziela do grodu z kocem i robi piknik. Automatycznie ciśnie się pytanie "kto ty do choroby jesteś?"
Odpowiedz@Draco: Pier_dolisz.
Odpowiedz@Draco: Przeoczyłeś jeden drobiazg. Żaden cwaniak na ten parking nie wiedzie. Na wjeździe na parking jest szlaban. Szlaban otwiera się na kod. Auto autora wjechało z pełnym błogosławieństwem dysponentów miejsca parkingowego i nic sąsiadom do tego.
Odpowiedz@korbalodz: nie nie przegapiłem. Wiesz ile kosztuje taki kod? Tak samo ile kosztuje kod wejściowy do bloku/ na teren Osiedla? Zależnie od miejsca, ale jest to zazwyczaj browar za 3 zł dla miejscowego gimbo-ziomka. To jest częsty problem na zamkniętych osiedlach. Nastolatki za kasę na pizze potrafią wyśpiewać wszystkie kody. Na kilku wspólnotach mieliśmy najazd jakiejś sekty - nie byli to Świadkowie Jehowy. Na innych bez problemu na teren wchodzili złomiarze. A na innych złodzieje też wchodzili/wjeżdżali korzystając z kodu. No a teraz wyobraź sobie, że ten kod zna kilka osób np. z pobliskiego biurowca i sobie parkują za darmochę na czyichś miejscach. Dla mnie to byłby problem, bo ja nie miałbym np. gdzie zaparkować.
Odpowiedz@Draco: Czemu napisales drugi raz to samo, chociaż w odpowiedziach padły jasne argumenty?
Odpowiedz@Draco: Tylko, że ja mu wprost powiedziałem, że mieszkaniec mnie zaprosił. I pozwolił mi zaparkować na swoim miejscu. To, że panu się zwidziało, że mieszkaniec nie ma prawa mnie wpuszczać, to już jego problem, a ja mu nie zamierzałem ułatwiać nachodzenia ludzi, których bywałem, bo i po co?
Odpowiedz@Grav: To może inaczej. Wyobraź sobie, że wbijam się do Twojego mieszkania i siadam sobie na dywanie. Pytasz mnie kim jestem i kto mnie tu wpuścił? A ja na to, że "jeden z domowników". I idę opróżnić Ci barek. Facet w jakiś sposób był współwłaścicielem tego osiedla i naprawdę maił prawo zapytać kim Ty do diabła jesteś. Takie prawo ma każdy współwłaściciel nieruchomości.
Odpowiedz@Draco: Nie do domu, tylko co najwyżej na klatkę schodową. A na klatce schodowej może sobie przebywać ktoś zaproszony przez innych lokatorów i dopóki nie łamie zasad spółdzielni i prawa, to raczej nie musi się nikomu z niczego tłumaczyć.
OdpowiedzLudzie co z wami jest nie tak? Na teren zamkniętego osiedla wjechał obcy samochód i jeden z mieszkańców zapytał kierowcy kim jest. Za co doczekał się olewczych odpowiedzi i opowieści na Piekielnych. Rozumiem, że lubicie jak sąsiedzi olewają, że ktoś obcy jest na zamkniętym osiedlu. Bo tak najlepiej co? Nie interesować się. A jak sąsiadów ci "obcy" okradną to też luz bo nas nie okradli? Starszy facet cały czas był grzeczny i dociekał kto dał Grav możliwość wjazdu. Bo bez przesady, ale bajeczkę typu "Bo mieszkaniec mi pozwolił" może zmyślić każdy. Ważny jest też ten fragment historii: "- Ale tak nie można! Tylko mieszkańcy mogą tu parkować! Proszę mi powiedzieć kto pana wpuścił." Być może rzeczywiście w regulaminie Spółdzielni/Wspólnoty Mieszkaniowej był taki zapis i... Administracja miała prawo wezwać Policję, albo nawet odholować samochód.
Odpowiedz@Draco: Skąd pewność, że starszy facet był mieszkańcem osiedla? Skoro nie wierzył autorowi na słowo to równie dobrze autor mógł nie wierzyć mu na słowo. Przecież taki tekst może zmyślić każdy. Starszy pan nie ma uprawień do legitymowania osób przebywających na terenie osiedla. Nie mam obowiązku przedstawiać się każdej osobie która sobie tego życzy, nie wspominając już o dowodzie. Nie wiem jak ty, lecz ja nie chciałabym, by obca mi osoba wypytywała moich gości skąd są, co tu robią, jak się nazywają, do kogo przyjechali. Nie jego sprawa. Obecność obcej osoby na zamkniętym osiedlu nie jest automatycznie włamaniem czy porwaniem by interwencja była uzasadniona. Jakby zareagowała ochrona - ok. Lecz nie starszy facet, który wcale nie musi być mieszkańcem osiedla.
Odpowiedz@sla: A co jak ochrony nie ma? Nie no facet lubi sobie widocznie połazić po obcych zamkniętych osiedlach. Taka rozrywka dla emerytów. ;) Starszy pan nikogo nie legitymował, chciał tylko wiedzieć kto wpuścił "obcego". Wystarczyło podać numer mieszkania. Zdajesz sobie sprawę, że na wielu osiedlach ochrony nie ma i sami mieszkańcy muszą zadbać o swoje bezpieczeństwo. Gdybym ja przyjechał do kogoś i parkował na jego miejscu parkingowym, to w takiej sytuacji bym grzecznie odpowiedział starszemu panu kto mnie wpuścił i pochwalił jego czujność. Naprawdę to taki problem powiedzieć coś w stylu: - Jestem gościem państwa z mieszkania nr 6. Ich miejsce stoi puste, więc jak przyjeżdżam to parkuje tu samochód. Tylko tyle i aż tyle. A numery rejestracyjne pewnie zostały przekazane do Administracji. Z informacją, że samochód na takich numerach, takiej marki i koloru wjechał na teren osiedla o takiej godzinie. W razie jakby było jakaś nieciekawa sytuacja typu włamanie, jest podstawa by podać dane policji.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 kwietnia 2016 o 15:35
@Draco: Emeryci mają rożne, czasem dziwne rozrywki. W Warszawie pewien pan nagrywa pijących nad Wisłą. Inni chodzą i nawracają. Czemu więc nie może wkurzać mieszkańców zamkniętych osiedli? Nie lubię się tłumaczyć ludziom, których nie znam. Nie stoję na jego miejscu parkingowym więc proszę się ode mnie odczepić. Tablice może sobie spisać, jak okaże się, że jestem złodziejem to poda je policji. Lecz nie jestem. Pomiędzy dbaniem o bezpieczeństwo a byciem upierdliwym i irytowaniem mieszkańców jest cienka granica. Niektórzy cenią sobie sąsiedzki monitoring, innych (jak mnie) irytują jego efekty uboczne.
Odpowiedz@Draco: Akurat tak się składa, że facet pytał mnie w sposób bardzo agresywny :) Dodatkowo mogłem równie dobrze być nowym sublokatorem jednego z mieszkańców i parkować sobie samochód z tego tytułu - panu starszemu nadal nic do tego. Nie on rozporządza listą osób uprawnionych do mieszkania, parkowania i poruszania się po okolicy. Nie jego rolą jest sprawdzać kto na co ma umowę i upoważnienie. Tym bardziej, że obiekt zawierał spokojnie 4 bloki jak nie więcej, i nie uwierzę, że facet był w stanie wszystkich sąsiadów spamiętać.
Odpowiedz@Grav: Zdajesz sobie sprawę, że facet mógł być np. jakimś ważniejszym "członkiem spółdzielni", albo jeżeli tam była jednak Wspólnota Mieszkaniowa to np. członkiem Zarządu? @sla jak jakieś świry się czepiają kogoś na terenie "publicznym" i robią za szeryfów to to jest zupełnie inna sytuacja. Grav wjechał na czyjś teren i dodatkowo nie chciał powiedzieć z jakiej racji on tu parkuje. Jeżeli chcesz wiedzieć to starsze osoby potrafią bardzo często znakomicie rozpoznawać sąsiadów (choćby tylko znali ich z widzenia) i rozpoznać kogoś "obcego". Administracje posiadają często spisy numerów rejestracyjnych samochodów mieszkańców.
OdpowiedzDraco ma racje, każdy kto się z nim nie zgadza to taki którego ten problem nie dotyczy i pluje w ryj każdemu biedniejszemu od siebie a zazdrości każdemu bogatszemu. Typowe dla polakuw; jak ktoś ma gorzej to nieudacznik i leń, bo można? Można tylko trzeba wpieprzać styropian i tyrać za 6zł/h przez pierwsze dwa lata psując tym samym rynek pracy, a jak ktoś ma lepiej to jest złodziejem cwaniakiem i ma jakieś układy. W tym kraju wszystko musi być do każdego przypisane, każda działka musi być ogrodzona bo nikt niczego nie potrafi uszanować - nie moje znaczy można zniszczyć. Nie podpisane znaczy można korzystać. Powiem wam tak: mądry jest każdy kogo przez nieletniość przeprowadzili kochający rodzice a kto w życiu pokonywał tylko małe przeszkody a teraz sobie wyobraża, że jest oświecony bo skończył studia, przyfarcił, ma stałą pracę i zaruchał bo nigdy tak naprawdę nie musiał przeżyć piekła albo zmierzyć się z czymś okropnym. Życie to jest inwestycja i to co dostałeś w dzieciństwie procentuje już na maturze czy na studiach, jedni dostają miłość i komputery, a inni gówno, wpi*rdol i jeszcze muszą się zamieniać rolami z rodzicami że to dziecko jest opiekunem rodzica debila. Pretensje do jakiegoś starego dziada, że pilnował swojego interesu, tej jednej z niewielu rzeczy co ma, to jest tak jakby napluć mu w ryj, bo ty masz w życiu lepiej o co mu w ogóle chodzi, tobie się spieszy na korepetycje do gówniary a gdyby chciała to byś ją wziął do łóżka prymitywie.
Odpowiedz@Herbata: Ojej, chyba trochę za poważnie potraktowałeś tę sprawę, co?
OdpowiedzWidzę, że większość osób chyba jednak nie odczuła problemu osób parkujących na "krzywy ryj" na czyimś prywatnym terenie. Podobnie jak problemu cwaniakujących sąsiadów którzy potrafią wprowadzać na teren osiedla dodatkowe samochody (szwagier kolegi itp.) i parkować na miejscach sąsiadów powiedzmy przez pół dnia. To jest istna plaga z którą się walczy. Bo ktoś parkuje na czyimś terenie. Autor i tak miał duże szczęście, że spotkał takiego dziadka, a nie wkurzonego pakera. Wtedy takie wymijające odpowiedzi skończyłyby się nieco inaczej. Może jeszcze raz wytłumaczę o co chodziło temu dziadkowi. Facet chciał uzyskać informację, kim jest ten "obcy". Informacja, że "mieszkaniec pozwolił" jest nic nie warta bo nie można tego zweryfikować. Podanie numeru mieszkania załatwiło by sprawę, bo dziadek mógłby tam się przejść, albo zadzwonić, jeżeli posiadał numer telefonu i uzyskać informację, że Grav rzeczywiście jest ich gościem. Taka procedura jest NORMALNA na bardzo wielu osiedlach. Zazwyczaj robi to portier, albo ochrona, ale jak ich nie ma to sami mieszkańcy to weryfikują. Mają do tego prawo, bo to jest ich prywatny teren. Ich WSPÓLNA WŁASNOŚĆ.
Odpowiedz@Draco: Weź już zluzuj majciory i nie produkuj się, bo nikt nie przyzna Ci racji. Papa, idź spać.
Odpowiedz@mietekforce: Spać o tej porze? Chyba żart. Wygląda na to, że tylko ja szanuje czyjąś własność i rozumiem sytuację, że ktoś może dociekać co to za obca osoba po jego terenie łazi.
Odpowiedz@Draco: w naszej spółdzielni problem rozwiązano następująco - opró kodu/pilota do szlabanu trzeba mieć jeszcze identyfikator wydawany przez spółdzielnię/wspólnotę za szybą... i wtedy nie wątpliwości czy ktoś może na parkingu stać czy nie.
Odpowiedz