Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak mi się przypomniało. O studentach będzie. Studiuję na, podobno, jednej z…

Tak mi się przypomniało. O studentach będzie.

Studiuję na, podobno, jednej z najlepszej uczelni i podobno najlepszym wydziale z tego typu w kraju. Potwierdzają to rankingami wywieszonymi na każdym korytarzu i tablicy.
Czy świadczy to o poziomie inteligencji studentów? Bynajmniej!

W zeszłym semestrze jeden z Prowadzących ustalił, że za obecność dostaje się ocenę 4, a jeśli ktoś chce wyższą to ma napisać pracę na taki i taki temat, stron trzy, Times New Roman 12.

Dotarliśmy do końca zajęć wyjątkowo przyjemnie, bo przedmiot prowadzony w sposób ciekawy. Po drodze trójka dziewczyn przeprowadzała jedne z zajęć, więc Prowadzący zapowiedział, że mają piątki na koniec.
Ja zdecydowałam się napisać dodatkowo pracę, bo rezygnować z tak łatwej piątki to głupota. Jak postanowiłam tak napisałam, wysłałam, pięć do USOSa dostałam.

Kilka dni po wystawieniu ocen dostałam zapytanie od dobrej znajomej czy już mam wpisaną ocenę i odparłam, że tak, piękniutka piąteczka. I tu się zaczęło: że jak piątka, przecież pozostali mają czwórki, jak to zrobiłam i dlaczego nie powiedziałam innym, że jest możliwość dostania wyższej oceny. Przypomniałam, że Prowadzący mówił o tym na początku semestru, a i wrzucałam na naszą fejsbókową stronę temat pracy wraz z opisem jak to ma wyglądać. Znajoma zamilkła i uznałam temat za zamknięty. Do czasu, gdy kilka minut później na grupie facebookowej rozgorzała się gorąca dyskusja na temat… tego jaka jestem zła i niedobra, brzmiało to mniej więcej tak: Fajnie, że niektórzy z nas zachowują w tajemnicy iż można dostać wyższą ocenę z zajęć u Pana Prowadzącego. Ja wiem, że jesteśmy dla siebie konkurencją, ale to czyste chamstwo. I to są przyszli pedagodzy? Żenua.

W komentarzach zaczęła się dyskusja na temat braku empatii (!), egoizmie i pilnowaniu tylko własnego interesu. Moi koledzy z roku byli zdania, że powinnam była nie pisać tego eseju, żeby wszyscy dostali czwórki, bo tak byłoby sprawiedliwie.

W dyskusję nie wchodziłam, choć uśmiałam się nieźle, ale Wy drodzy Piekielni martwcie się, kto będzie wychowywał Wasze dzieci i resocjalizował tę starszą młodzież.

uniwersytet studenci

by Kuchareczkaa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Litterka
17 25

Bo najlepiej najpierw się lenić, a potem narzekać, że inni mają lepiej naszym kosztem, nie? Gratuluję poprawnego użycia słowa "bynajmniej"!

Odpowiedz
avatar Zmora
22 36

@Litterka: Jakich to my czasów dożyliśmy, że za poprawne użycie słowa nagle są przyznawane nagrody? O.o

Odpowiedz
avatar Tapionvirgo
14 18

Tak rzadko teraz ludzie korzystają z tego słowa poprawnie, że warto innym przypominać, że to nie to samo co "przynajmniej"

Odpowiedz
avatar Jango_Fett
5 5

@Litterka: zaiste mądrze prawisz

Odpowiedz
avatar margotek
2 4

@Litterka: A zauważyłaś "trójka dziewczyn"? Bo mnie oczy wyżarło... i nie tylko to. Jedno poprawne, drugie hi hi - bynajmniej...

Odpowiedz
avatar CatGirl
7 9

U mnie na roku to nikt się nawet nie dziwi. Zero przepływu informacji. Studiuję filologię polską, często teksty do przeczytania są trudno dostępne. Ludzie potrafią wypożyczyć jedyny egzemplarz czegoś z biblioteki, a gdy ktoś pyta o tekst, to nikt go oczywiście nie posiada. Dobrze, że to już ostatni rok.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
0 0

@CatGirl: Ten sam kierunek i niestety znam to. Walczą z konkurencją niczym sławni studenci prawa o.O

Odpowiedz
avatar anekk
7 9

Bardzo dobrze to znam, z tym, że u nas nie można było dostać wyższej oceny z niczego - czy to egzamin, czy zaliczenie. Inaczej zostawało się zbluzganym i wyklętym.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 22

Niedziwię się grupie, gdybyś napisała tych 20?, 50? prac - to wszyscy dostali by 5.0 i nie było by problemu!

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-3 3

@thebill: Matko, córko... Po "jakiemu" to?!

Odpowiedz
avatar mahisna
17 21

Wydział jak wydział..., ale kierunki humanistyczne takie jak pedagogika, socjologia czy np. europeistyka - nie oszukujmy się - są jednak dość przyjemne do studiowania i nigdy nie ściągają "elity". Mówię o tym bez złośliwości, bo sama skończyłam jeden z nich i doskonale wiem jakie osoby na nich studiują.

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
5 5

@mahisna: To całkowita prawda, studiuję resocjalizację, czyli według mnie kierunek, który - jeśli chcesz pracować w tym zawodzie - musisz mieć wiedzę, którą ci przekazują zarówno w teorii, jak i w praktyce. Większość osób poszła na pedagogikę, bo nie dostała się na psychologię (to też swego rodzaju ciekawa zależność), albo dlatego, że tam się dostała. Kierunek ciekawy, przyjemny, choć nie ukrywam, że są takie przedmioty, które ilością materiału potrafią mnie przybić na cały semestr (czytanie 11 pozycji z literatury każdego tygodnia na jedne zajęcia). Są jednak takie, z których można dostać ładną ocenę z małym zaangażowaniem - czemu więc nie skorzystać? Z tego, co jednak rozmawiałam ze znajomymi z innych kierunków to podobne sytuacje dzieją się wszędzie niezależnie czy to studia humanistyczne, czy ścisłe.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
0 0

@mahisna: No wątpię. Studiuję filologie polską, pisanie prac na sryliard stron i czytanie trudno dostępnych tekstów robi skuteczny odsiew. Na pierwszym roku ponad 200 osób, na ostatnim 70? Licencjatu...

Odpowiedz
avatar Bryanka
23 25

Taa, kiedyś podpadłam grupie w podobny sposób. Przyszłam na zajęcia, a tam pod salą trwa zażarta dyskusja. Moi szanowni koledzy i koleżanki zmawiają się zawzięcie, że w ramach protestu nikt nie odda pracy domowej! Tylko wyszedł jeden problemik - ja i jeszcze jeden kolega swoje prace już wysłaliśmy. Niezły wrzask się podniósł, że jesteśmy wstrętnymi kujonami. Do tej pory pamiętam co to była za praca. Przeczytać nowy rozdział z podręcznika i go streścić własnymi słowami. Robota na mniej niż godzinę i to nawet przyjemna, bo przedmiot oparty na ekologii.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
2 2

@Bryanka: Mi się też zdarzało "protestować" w kwestii prac domowych, ale ja nikogo do tego nie nakłaniałem i byłem w pełni świadomy konsekwencji, mój wybór. Aż mi się nie chce wierzyć, że Ci leniwi ludzie skończą studia (ja sobie po kilku semestrach dałem spokój).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 20

Dla mnie piekielne jest dostawanie oceny za samą obecność, a teraz mnie rozszarpcie, taki wykładowca się leni, dla mnie to nie poważne by nie weryfikować swojego sposobu przekazywania wiedzy

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 18

@maata_: a ja Ci powiem, że często więcej wynosiłam z przedmiotów, gdzie zaliczenie było "na obecność" niż na takich, gdzie było koło lub egzamin. Oczywiście wszystko zależy od prowadzącego zajęcia i nastawienia studenta, ale załóżmy, że się starają... Brak tu czynnika stresowego, że trzeba to wszystko potem wkuć i zdać, więc idziesz z przyjemnością, słuchasz i bierzesz aktywny udział w zajęciach, bo wiesz, że już masz zaliczony przedmiot. Uwaga, uogólniam teraz! Studenci to najbardziej rozleniwiona i roszczeniowa grupa - z roku na rok coraz bardziej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@maat_: Ja z takim podejście się spotkałam tylko dwukrotnie (kilka lat temu, podczas moich poprzednich studiów). Raz prowadzący powiedział, że jeśli będzie dobra frekwencja na jego zajęciach (ćwiczenia) i duża aktywność całej grupy, to MOŻE wpisze 3 wszystkim tym, którym to wystarczy, na lepszą ocenę już trzeba było zdawać (ustnie). Drugi raz był to przedmiot, który trwał dwa semestry, więc po pierwszym było tylko zaliczenie, dopiero po drugim egzamin, na zaliczenie powpisywał nam czwórki i piątki w zależności od obecności na zajęciach, egzamin już zrobił rzetelny.

Odpowiedz
avatar sicca
2 6

@maat_: Ja rozumie takie zaliczanie tylko w przypadku głupotek, które nie wiadomo co robią na studiach. Niestety zwykle uczący tych najbardziej bzdurnych i nawet nie leżących koło naszego kierunku przedmiotu mają największe wymagania, a ci od kierunkowych mają wyczochrane.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
1 1

@maat_: Nie ukrywam, że pod tym kątem wybieram zajęcia fakultatywne... Jeśli w każdym tygodniu muszę się przygotować na ćwiczenia z pięciu ważnych przedmiotów, zaś co drugi weekend mam zawalony kołem naukowym, to ostatnią rzeczą, na którą mam ochotę jest uczenie się na zaliczenie jadów węży czy miodów leczniczych. Natomiast posłuchanie o ww. przez półtorej godzinki w tygodniu jest całkiem przyjemne i nawet coś tam w głowie zostaje :P

Odpowiedz
avatar Zeus_Gromowladny
7 17

@saska: Może najwyższa pora zacząć się leczyć? Bo to normalne nie jest...

Odpowiedz
avatar saska
1 7

@Zeus_Gromowladny: wezmę sobie Twoją poradę do serca. W końcu jesteś przypadkową osobą z internetu. Musisz mieć rację :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2016 o 9:12

avatar Hachimaro
2 2

@Zeus_Gromowladny: Dlaczego leczyć? Ja bym to wykorzystał praktycznie, poprosił partnera, by w kluczowym momencie zaczął się popisywać umiejętnościami lingwistycznymi. Świetny sposób na udane pożycie.

Odpowiedz
avatar paski
20 20

"W komentarzach zaczęła się dyskusja na temat braku empatii (!), egoizmie i pilnowaniu tylko własnego interesu." Wybacz, ale studiujesz z kompletnymi debilami. Współczuję tym osobom wejścia w dorosłe życie, bo to właśnie na rynku pracy przekonają się, co to znaczy brak empatii i pilnowanie tylko własnego interesu. "Moi koledzy z roku byli zdania, że powinnam była nie pisać tego eseju, żeby wszyscy dostali czwórki, bo tak byłoby sprawiedliwie." Życie ogólnie nie jest sprawiedliwe i już widzę oczyma wyobraźni, jak w pracy żądają od starszych stażem pracowników, aby zrzekli się lepszej pensji/premii etc. żeby każdy miał po równo, żeby było sprawiedliwie ;) Jeśli tępe krowy jakimś cudem na prawdę nie wiedziały o możliwości napisania dodatkowej pracy a bardzo chciały mieć piątkę, to mogły ruszyć głową, przejść się do wykładowcy i zapytać, co można zrobić by dostać lepszą ocenę. Ale przecież myślenie boli. Boli szukanie lepszych możliwości i okazji dla siebie samego. Nie wiem skąd wśród tak wielu studentów przekonanie, że to inni mają za nich myśleć, inni mają za nich pamiętać, inni mają się wszystkiego dowiadywać a potem dzielić się cennymi informacjami z leniwą gawiedzią.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

@paski: dzieci w podstawówce są lepiej zorganizowane

Odpowiedz
avatar Jorn
7 9

O rety! Sam przeżyłem raz podobną sytuację, ale to było w czwartej klasie szkoły podstawowej.

Odpowiedz
avatar matias_lok
18 18

jestem ostatnio w temacie klimatów studiów humanistycznych i muszę przyznać, że poziom lenistwa oraz rozszczepieniowy istot tam uczęszczających - przerasta moje najśmielsze oczekiwania. Mam znajomą na asp, mieli przedmiot na którym zaliczenie polegało na zrobieniu grupowej pracy. Znajoma została wydzielona do zadania z 3ką innych dziewczyn, podzieliły sobie pracę na części - kazdy był odpowiedzialny za swoje, ale ocena jakby z całej grupy. Znajoma latała za pannami pół roku, w końcu przebolała i wszystko zrobiła sama i zajęło jej to sporo czasu. Gdy doszło do oceniania pracy i jej prezentacji - jasno powiedziała prowadzącej, że nie zgadza się na podpisanie tamtych dziewczyn do pracy, bo nie mogła wyegzekwować od reszty nic i zrobiła całość sama by dostać dobrą ocenę, ma pełnię praw autorskich do całej serii i nie życzy sobie innych nazwisk przy swoim. Laski w ryk na fejsie, że bez zaliczenia i jaka to moja znajoma chamska że zostawiła je biedne na lodzie i musza teraz warunki płacić...

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
3 5

@matias_lok: believe me, to się nie tyczy tylko humanistów :D po prostu na technicznych trzeba bardziej kombinować. Mam kolegę na mechatronice, podczas gdy ja w sesji zarywam dnie i noce, żeby się nauczyć materiału (a potrafią mnie pytać o przysłowiowy kolor bluzki Ani z Zielonego Wzgórza na stronie 65.) tak ten czasem od niechcenia palcem kiwnie, żeby coś zaliczyć, bo podobnoż ten prowadzący jest spoko, do tego nie trzeba chodzić, a u tego zrobić pracę pisemną lub wykonać projekt.

Odpowiedz
avatar matias_lok
2 2

@Kuchareczkaa: Ale ja nie twierdzę, że jest inaczej. Po prostu swoje studia skończyłam dawno (informatyka) a mam póki co kontakt tylko z humanistami, którzy obecnie studiują.. u mnie takie osoby bardzo szybko kończyły swoją przygodę z uczelnią i słuch o nich ginął i jakoś nikt specjalnie się nie przejmował lamentem na fejsie (bo nie był popularny u nas).

Odpowiedz
avatar rodzynek2
9 9

Moja droga autorko, nie martw się i nie przejmuj, miej to w przysłowiowej d..ie. Jak nie słuchają wykładowcy to ich problem, a nie Twój. To po pierwsze. A po drugie, na studiach mieliśmy grupowego maila. Po to by dzielić się materiałami, notatkami, czy innymi ważnymi informacjami. Po drugim semestrze już nikt nie dzielił się informacjami, materiałami itp. Powód? Na prawie 40 osób udzielało się coś koło siedmiu, reszta żerowała na tej grupce. Po zakończeniu wysyłania materiałów na grupowego maila (dzieliliśmy się wysyłając na prywatne), reszta grupy strzeliła fochem.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
8 8

Ja w liceum miałam podobną sytuację. W pierwszej klasie na koniec roku szkolnego polonistka wystawiła mi 6 na koniec roku. Klasa oburzenie, że jak to, oni ledwo 3 a ja 6?! Tylko nauczycielka zaznaczyła, że ja oprócz realizowania materiału bieżącego, prowadziłam dwie lekcje, chodziłam gorliwie na kółko dziennikarskie, startowałam w konkursach, pisałam opowiadania na konkursy międzyszkolne, pisałam artykuły do lokalnej gazety, co kosztowało mój prywatny czas. Nie, ja jestem lizodupem i, dlatego dostałam celujący na świadectwie.

Odpowiedz
avatar Draco
8 8

"Studiuję na, podobno, jednej z najlepszej uczelni i podobno najlepszym wydziale z tego typu w kraju. Potwierdzają to rankingami wywieszonymi na każdym korytarzu i tablicy." Przykra sprawa, ale w naszych czasach nie ma już dobrych i złych uczelni skupiających się na kierunkach nie technicznych. Wszystko zależy od chęci i pracy własnej studentów. Bo uczelnia może być i numerem pierwszym na wszechświatowych rankingach, ale jak można tam się "prześlizgnąć" przez cały okres studiów zaliczając na 3, to coś jest nie tak. To przykre, ale obserwowałem to na własne oczy. Jestem absolwentem historii, z nic nie znaczącym obecnie tytułem magistra. Studiowałem zaocznie, co jest ważne dla dalszej opowieści. Przez okres 3 lat licencjatu było nas wszystkich na roku około 30 osób. Z tych osób może 10 było zainteresowanych studiowanym kierunkiem. Potem kontynuacja nauki na studiach magisterskich. 15-20 osób z czego aktywnych około 5. Większość osób z roku jechała na trójach od zaliczenia do zaliczenia idąc na całkowitą łatwiznę w każdym aspekcie studiów. Przypominam, że to były płatne studia zaoczne. Nikt z wykładowców nie ukrywał tego, że po Historii szansa na pracę jest minimalna. Dzięki temu wielu z nich traktowało nas - studentów, jako ludzi naprawdę chcących zdobyć wiedzę. Obecnie, z tego co wiem, dwie koleżanki są nauczycielkami (z czego jedna już była nauczycielką w czasie studiów i robiła sobie drugą specjalizację), ja i 2 kolegów prowadzimy jakieś działania naukowe, a 2-3 innych osób nadal aktywnie interesuje się historią. Czyli łącznie mamy 8 osób. A pozostali? Pozostali mają skończone studia, nie wszyscy nawet zrobili magistra. Tak samo wygląda to na innych uczelniach i w przypadku innych kierunków. A wszystko przez to, że ktoś kiedyś w kółko powtarzał dzieciom "idź na studia, to będziesz ważny i bogaty".

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
4 4

@Draco: To nie jest wielkie odkrycie, że to tak wygląda. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale każdy i tak się pcha na te studia jakby Pana Boga za nogi złapali. Moją specjalizację (specjalizację, nie kierunek!) zaczynało prawie 200 osób, podobno teraz jest nas około 120. Co z tego, skoro gdy pytają nas kto chce pracować w zawodzie rękę podnosi może z pięć osób?

Odpowiedz
avatar Draco
4 4

@Kuchareczkaa: Wiem, że to nie odkrycie. Chciałem tylko pokazać bezsens robienia wszelkich rankingów dla uczelni nie technicznych. Bo w przypadku uczelni technicznych wszystko można policzyć i sprawdzić, więc poziom jest jako tako utrzymany. To co piszesz jest zrozumiałe w przypadku studiów dziennych za które nic nie płacisz jako studentka. Nie zrozumiałe dla mnie jest natomiast studiowanie i płacenie za to ciężkich pieniędzy, byle tylko zdobyć papier magistra. W poprzedniej pracy miałem dwójkę takich współpracowników. Oboje poszli do jakichś dziwacznych uczelni pod Warszawą. Uczelnie typu "Wyższa Europejska Szkoła Obierania Bananów", oczywiście płatne i to sporo. Za kierunki z tyłka płacili zazwyczaj po 3000-4000 zł na semestr. Oczywiście na uczelni pojawiali się tylko pod koniec semestrów na zaliczenie i pseudo egzaminy. I tak 5 lat. W między czasie jeszcze kupowali pracę licencjacką za niecałe 1800 zł i magisterską za ponad 2000 zł. Czytałem te prace dyplomowe i ich poziom był tragiczny. Zaznaczałem im miejsca (często całe strony) w których opłacany autor po prostu zrobił "lanie wody" nie na temat. Tylko to nikogo nie obchodziło. Oni mieli te prace oddać, a uczelnia miała je przyjąć. Nikt nawet nie miał zamiaru ich czytać. Obrony to byłą farsa. Dostali dokładnie te pytania które miały być na kilka tygodni wcześniej. Podliczyłem to i wyszło, że wydali minimum ponad 34000 zł. Zapytałem czy im się chciało tyle kasy inwestować w nic nie znaczący papier. Cóż ich odpowiedź byłą taka, że oni potrzebowali mieć "mgr" to sobie go kupili. Ich kasa ich sprawa, ale dla mnie to całkowity bezsens. ------------------------------ A wracając do tematu samych studiów to ja jestem przerażony tym co się dzieje w "mojej działce". Ci którzy są typowymi "rzemieślnikami" przetwarzającymi tylko poprzednie publikacje bez nowych badań i swoich tez, idą "dalej". Najczęściej ich na to stać i zaczynają doktoryzację. Ich prace i badania pod względem formalnym są poprawne, ale poziom jest naprawdę słaby. Najgorsze jest to, że te typy zostaną w końcu profesorami i będą uczyć nowe pokolenia. A goście potrafią robić naprawdę durne błędy.

Odpowiedz
avatar Patrycja0
3 3

Ja znam 9 historyków. 2 się na historii faktycznie zna. 7 ma tylko mgr.

Odpowiedz
avatar Draco
4 4

@Patrycja0: To dobrze, że nie poznałaś jeszcze trzeciej grupy. Czyli ci z tytułami naukowymi, ale bez wiedzy. Bardzo łatwo ich poznać, bo co chwila powołują się na prace naukowe innych osób i rzucają nazwiskami jak z karabinu. Ich wypowiedzi to posklejane opinie innych osób. Prace naukowe wyglądają podobnie. Goście potrafią mieć tytuły profesorskie, a nie są w stanie powiedzieć czegoś od siebie. Najgorzej czyta się ich publikacje. Tak jakby wrzucić 20 wcześniejszych publikacji innych osób do miksera. Nic nowego i nic ciekawego. Najgorsze jest to, że potrafią niszczyć prawdziwych historyków... bo jak oni tak śmią... sami tezę postawić... bez 50 przypisów na stronie pracy. Na studiach uwielbiałem kilku wykładowców w tym jednego profesora. Przychodził na zajęcia całkowicie na luzie, bez żadnych notatek i książek. Pytał nas na czym skończyliśmy ostatnio i jakby nigdy nic opowiadał dalej. Wszystko na luzie i całkowicie z pamięci. Co ważne nie musiał przywoływać innych autorytetów dla poparcia swojej wypowiedzi... bo sam takim autorytetem był.

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
1 1

@Draco: Z tymi rankingami uczelni technicznych nie byłabym tego taka pewna. Słyszałam niejedną historię z tutejszej polibudy, że robią projekt, a pytania mają wybrane już wcześniej i na nie odpowiadają. I opowiadali to świeżo upieczeni mgr inż. Podobny system panuje na mojej uczelni, ale to też zależy na kogo trafisz na obronie ;)

Odpowiedz
avatar Draco
1 1

@Kuchareczkaa: Kluczowe jest to "robią projekt". Robią coś materialnego co ma działać i być przygotowane wedle wszelkich norm. W przypadku kierunków humanistycznych masz papierowe prace, których najczęściej nikt nie czyta, bo to lanie wody i przemiał książek z bibliografii. Papier wiele przyjmie i można pisać kompletne debilizmy. A ocena tego jest całkowicie niesprawdzalna. Bo powstaje ona w głowie promotora i recenzenta. A gdy masz jakiś projekt materialny i np. jakaś maszyna nie działa, albo jest w inny sposób spartolona to to nie przejdzie. Tak samo nie przejdzie poważny błąd w wyliczeniach w pracy pisemnej.

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
1 1

@Draco: Chciałabym, żeby to było tylko lanie wody i przemiał książek z bibliografii, ale moja praca (jeszcze nie ukończona) czy też prace znajomych z psychologii, socjologii i podobnych kierunków to prace badawcze: trzeba znaleźć grupę osób, która zostanie przebadana pod kątem tematu (i to też nie byle kto, lecz na przykład matki w wieku 18-25 mające dziecko z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym, takich nie ma na pęczki) i na podstawie tego piszemy pracę, wysnuwamy hipotezy, opracowujemy wyniki. Jeśli trafiasz do promotora, który jeszcze nie ma habilitacji, albo się o nią ubiega to bardzo możliwe, że dostaniesz temat, którego w książkach nie ma i rób pan wszystko od zera :)

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
2 2

@Rollem: Eeee? Słowo bynajmniej jest dobrze użyte. Zanim zaczniesz mnie pouczać lepiej sam się dokształć :)

Odpowiedz
avatar sapphire101
4 4

@Kuchareczkaa: Chętnie dowiedziałabym się od Rollem jakie jest poprawne użycie słowa "bynajmniej" skoro od LAT nie widział takowego w sieci :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Rollem: Słowo jest użyte prawidłowo.

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
2 2

Idąc Twoim tokiem myślenia użycie jakiegokolwiek znaku interpunkcyjnego po słowie "bynajmniej" byłoby błędem, bo przecież nie stawiamy kropki czy przecinka po wykrzykniku. Brzmi logicznie, co nie? Postawienie wykrzyknika po słowie "bynajmniej" jest prawidłowe i potwierdza to Mirosław Bańko, polski językoznawca, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, swego czasu zatrudniony w PWN. W jednej z odpowiedzi do pytań zadawanych przez czytelników napisał on bowiem: "Wystarczy odpowiedzieć jednym słowem: „Bynajmniej!”, aby pokazać, że słowo to nie jest synonimem dwóch innych wymienionych w pytaniu." Dalej także widzimy użycie tego sformułowania: "Bynajmniej! Znaczenia tych słów są różne, toteż zamieniać ich nie wolno. " Załączam źródło: http://sjp.pwn.pl/slowniki/bynajmniej.html

Odpowiedz
avatar Scorpion
2 6

Typowe polskie myślenie: Jak wszyscy siedzą w gnoju to wszyscy, a każdy kto wyjdzie to oszust, kłamca, cwaniak i "złodzij".

Odpowiedz
avatar student_prawa
2 2

Wąglik się w kieszeni otwiera na taką bandę debili, dla których "sprawiedliwie" = "po równo".

Odpowiedz
avatar GlaNiK
1 1

@student_prawa: Już kiedyś tego próbowano na większą skalę, ale jakoś chyba nie do końca wyszło.

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
0 0

Czytając takie artykuły zdaję sobie sprawę jak na moich studiach (kognitywistyka: ≈80 osób na roku) wszyscy się wspieramy. Jak ktoś nie był na zajęciach i prosi o pomoc na grupie fejsbukowej, po paru minutach ktoś wysyła mu swoje notatki. Wiem, że nie jest to jakiś bardzo popularny i oblegany kierunek, ale myślę, że taka atmosfera jest dużo zdrowsza (i przyjemniejsza, człowiek ma ochotę chodzić na zajęcia i się uczyć) niż wzajemne "wygryzanie konjurencji". Większość z nas planuje pracę naukową w przyszłości (taki kierunek studiów...), przynajmiej będziemy mieli małą sieć kontaktów profesjonalnych Emotikon smile.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
0 0

To dodam hicior ode mnie. Na studiach jedną specjalność trzeba zaliczyć pojedyńcze wykłady, tak się złożyło, że jeden wykład pokrywał się z zajęciami z innej specjalności. Co robią niby dorośli ludzie w tej sytuacji? A)piszą maila do koordynatora. B) Piszą meila do wykladowcy, czy mogą jakoś odrobić zajęcia. C,) Jojczą na FB i kłócą się, kto ma coś z tym zrobić! Odpowiedzcie sobie sami ;)

Odpowiedz
Udostępnij