Wiem, że było pisane już na ten temat, ale widać za mało, skoro takie sytuacje ciągle się powtarzają. Nie ukrywam, że się dziś zdenerwowałam, dlatego relacjonuję:
Poranny spacer z psem; ptaszki śpiewają, moja maskotka na smyczy wącha sobie trawki, ja zamulam i ziewam.
Nagle zza krzaka wypada pokraczne psisko przypominające krokodyla na 4 łapach i z charkotem rzuca się mojemu psiakowi do gardła, a właściwie do tyłka, bo zdążyłam szarpnąć smyczą.
W oddali słychać nawoływanie: "Puuszek! Puuuuszek!". Psy jazgoczą i się szarpią, mój nie ma wielkich szans - raz, że na smyczy, która krępuje mu ruchy, dwa, że to taka żywa maskotka - pyszczek mały, ząbki jak perełki, trzy - bardzo łagodny z natury. Ciosem buta odkopuję agresora.
W tym momencie nadbiega właścicielka. Młoda dziewczyna ok. 20 lat. Przeprasza za psa i pyta o stan mojego, podczas gdy ja obmacuję psiaka - Bogu dzięki, tylko ślina i wytarmoszone kudły i robię jej wymówkę, że jej pies puszczony luzem, ona stwierdza tonem wyjaśnienia: "Bo mój Puszek zawsze mnie słucha". Otóż nie zawsze...
Idziemy dalej. Minęło może jakieś 7 minut, a tu zza narożnika bloku wybiega naprawdę duży pies w typie owczarka niemieckiego. Bogu dzięki w kagańcu i na smyczy. Tylko że smycz ciągnie się za nim po ziemi! Chwyciłam mojego na ręce i wilczur tylko przerysował mi po biodrze metalowym kagańcem. Za chwilę pojawił się zasapany pan - trzydziestolatek w dresie i pies na jedną jego komendę uspokoił się i podszedł karnie do niego. Facet powiedział: "Sorry, wyrwał mi się" - spojrzałam na jego zaspaną twarz - zrozumiałam i wybaczyłam.
No i ostatni etap spaceru: wracamy już w stronę domu prawie pustym podwórkiem - tylko jakiś nastolatek stoi pod klatką i grzebie w telefonie - popuszczam więc linkę mojemu, żeby miał więcej swobody, gdy nagle spod ławki wynurza się pręgowany buldog i warcząc, na sztywnych łapach, ze zjeżoną sierścią na karku, zmierza w naszą stronę.
"Proszę zabrać tego psa" - drę się w powietrze. Nastolatek oderwał się od telefonu, łypnął w moją stronę i nie ruszając się z miejsca odkrzyknął: "Mój pies nie gryzie".
Pies coraz bliżej, warczy coraz głośniej, uzębienie pokazuje - ja spanikowana znowu krzyczę, a młody odpowiada: "Mój pies nie gryzie".
No jasne, kurde, zaraz arie będzie śpiewał. I to z koloraturą. Nie wiem, czy właściciel ślepy, głuchy czy naćpany.
Krzyczę po raz kolejny, tonem groźby i z użyciem słowa wulgarnego. Młody rusza wreszcie cztery litery. Łapie buldoga za fikuśną czerwoną obrożę i unieruchamia go między swymi łydkami, bo - uwaga - nie ma smyczy!
Kiedy pouczam go o obowiązku wyprowadzania psa na smyczy, stoi w miejscu i mamrocze pod nosem o nawiedzonych babach.
Czy to ze mną jest rzeczywiście coś nie tak, że chciałabym żyć w normalnym świecie, gdzie człowiek na spacerze z psem może czuć się bezpiecznie?
A pannie od Puszka i młodemu od buldoga życzę, żeby spotkali podobnych sobie, co to ich czworonogi "zawsze słuchają" i "nigdy nie gryzą", tylko z większymi od ich psami. Może wtedy zrozumieją jaki stres fundują innym ludziom i zwierzętom...
psy bez smyczy/ nieodpowiedzialni właściciele
"Wiem,że było pisane już na ten temat, ale widać za mało, skoro takie sytuacje ciągle się powtarzają." Myślisz, że opisywanie takich sytuacji na Piekielnych ma moc sprawczą?
Odpowiedz@hola: Tak! Wierzę w Piekielnych i w to ,że uda nam się coś zmienić
Odpowiedz@blaueblume: tak trudno opierdzielić właściciela? Co Ty nie masz języka? Jak opierdziel nie skutkuje to kopiesz psa w cztery litery.
OdpowiedzNa posiadanie dzieci i zwierząt powinny być pozwolenia i okresowe badania psychologiczne. Bez kitu,co innego szczur typu york czy latlerek,którego unieszkodliwić można za pomocą kopa a co innego pit bull,owczarek niemiecki czy kaukazki. Małe dziecko praktycznie nie ma z takim potworem szans. Nie mówiąc o staruszkach czy dorosłych. A tu taki debil wyskoczy ci tekstem,że jego piesek nie gryzie,jak zwierz jawnie nastawia się na atak.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: wszystko co ma zęby, to gryzie :D
Odpowiedz@tick: a spotkałaś kiedyś chomika spacerującego po ulicy bez smyczy,który chce zagryźć twojego psa a jego właścicielka twierdzi,że kuleczka nie gryzie?
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: spotkałem bobra, który zabił faceta.
OdpowiedzHm... jeden spacer i trzy psy atakujące twojego? Może być, że to twój swoją postawą, zachowaniem prowokuje inne?
Odpowiedz@tick: chyba tym,że idzie na smyczy:-) Ten duży nie warczał, po prostu podbiegł z impetem, może chciał mojego tylko powąchać...ale sam fakt,że był o tyle większy i silniejszy,a do tego uzbrojony w cięzki kaganiec wystarczył, bym wolała mojego zabrać z jego zasięgu. Pierwszy raz mi się cos takiego zdarzyło w ciągu jednego spaceru,może dlatego tak przezywam.
Odpowiedz@blaueblume: na co dzień zajmuję się psami i ich problemami. Wiele razy widzę, że to właśnie reakcja i postawa opiekuna psa (szczególnie na smyczy) wręcz wymusza postawę psa, która prowokuje inne psy do zachowania agresywnego.
Odpowiedz@tick: Nie chcę tutaj bawić w behawiorystę zwierzęcego i analizować przyczyn takich czy innych zachowań psów, tylko ich piekielnych właścicieli, którzy puszczają swoje czworonogi bez smyczy i tyle. Nie oczekuj,żepoczuję się winna,że ja robię inaczej tj. w zgodzie z obowiązującymi normjami. Do samych zwierząt nic nie mam.
Odpowiedz@blaueblume: jakbyś nie zauważyła, to przecież odniosłem się właśnie do postawy i zachowania opiekuna zwierzaka, a nie samego psa.
OdpowiedzZainwestuj w gaz pieprzowy, najlepiej taki duży, jak gaśnica samochodowa, świetny a psy i psiarzy.
OdpowiedzCo do faceta, któremu pies się wyrwał, to ciężko go o coś winić. Widać, że smycz była. Pies był ułożony, posłuszny. I na dodatek w kagańcu. Facet zrobił co mógł, żeby uniknąć wypadku, a w razie wypadku żeby nie było za dużych problemów.
Odpowiedz@bloodcarver: Dokładnie, dlatego nie mam do niego żadnego żalu, bo jego pies był zabezpieczony, a że się wyrwał z ręki, to każdemu może się zdarzyć.
OdpowiedzMasz odruch brania psa na ręce
OdpowiedzNajlepsze jak ktoś opisuje jakieś zdarzenia a tak na prawdę gdyby zobaczyć to na żywo to pewnie inaczej to wyglądało. Np z tym wilczurem. Tu jest tylko opisane to że się pojawił. I tyle. Gdyby ten pies nie miał kagańca a właściciela by nie było to wzięcie psa na ręce dopiero wtedy mogłoby w nim wywołać agresje.
OdpowiedzTaka mała uwaga na przyszłość w pierwszym przypadku powinnaś puścić smycz, bo jak sama napisałaś pies nie ma żadnego pola manewru, nawet nie może się ratować ucieczką. W drugim wypadku najgorsze co można zrobić, to wziąć psa na ręce, w ten sposób przyciągasz jeszcze bardziej uwagę tego drugiego, może wyglądać to groźnie jak podbiega obcy pies ale takim zachowaniem stymulujesz tylko instynkt do złapania tego co się rusza, wiem że to jest odruch ale tego się nie powinno robić. Nie krytykuję absolutnie twojego zachowania, bo psy powinny by trzymane na smyczy ale w takich sytuacjach powinno się wiedzieć co robić, bo można własnym zachowaniem pogorszyć sytuację.
Odpowiedz@lelebr: Dodatkowo, jak opiekun napina smycz, to pies przyjmuje inną postawę niż chce przyjąć - głowa do góry, napięte mięśnie - to jest dla innego psa wyzwanie: "zobacz, jestem silny, nie boję się, podskoczysz mi?" Przy luźnej smyczy pies od razu przyjmuje postawę neutralną lub uległą, odwraca głowę, rozluźnia się, daje komunikat, że nie stanowi zagrożenia. Jeżeli nie ma ochoty na kontakt, boi się, to bez problemu to pokaże i drugi pies to zobaczy i odpowiednio postąpi. Niestety, większość "właścicieli" szczególnie małych psów nie chce przyjąć tego do wiadomości i właśnie bierze swojego psa na ręce. To zaś wzmaga ciekawość drugiego psa, a w swoim psie kumuluje negatywne emocje i stres (pies nie ma gdzie uciec, nie ma jak pokazać co czuje).
Odpowiedz@lelebr: Dziękuję, postaram się pamietać nastepnym razem, choc nie ukrywam,że trudno będzie ze względu na emocje- strach o moje maleństwo,ale postaram się podejśc rozumowo ;-)
OdpowiedzWidziałem różne sytuacje z małymi psami. Branie na ręce i ucieczka, podciąganie na smyczy do góry. Ucieczka ciągnąc psa za sobą. I to nie dlatego że inny pies ma złe zamiary. W głowie człowieka jak zobaczy innego psa rodzi się jedna myśl że psy się pogryzą. Najbardziej mnie boli i nie rozumiem sytuacji kiedy ktoś ma młodego psa i zamiast go przyzwyczajać do różnych sytuacji to tylko smycz i unikanie innych psów.
OdpowiedzZabieraj ze sobą pałkę teleskopową, porządne obuwie i gaz pieprzowy.
OdpowiedzNo i ? Ma walić we wszystkie psy bez smyczy ? Prędzej czy później ona dostanie po głowie
Odpowiedz@Lukasus: Bronić siebie i jej psa? Czy może ma puścić swojego i od razu swe kroki do najbliższej hodowli po nowego?
OdpowiedzZ takim nastawieniem przepowiednia sama spełniać się będzie. I psy będą atakować.
Odpowiedz@Lukasus: Nie zapomnij dzisiaj nie przechodzić pod drabiną i wybrać inną drogę, jak przebiegnie przed tobą czarny kot, skoro wierzysz w samospełniające się przepowiednie.
OdpowiedzKażdy przyzna mi rację że tak to właśnie działa
OdpowiedzTu są dwie grupy ludzi. Idiotów co chowają się za przemocą typu gazy. Żądający od wszystkich żeby więzili psy na smyczach. I ludzi normalnych który chcą zwrócić uwagę na postawę właścicielki żeby ona zmieniła coś w swoim postępowaniu i prowadzeniu swojego psa
OdpowiedzCzas poznać imiona tych psów. Sam po dziś dzień nazwisk, ba imion psiarzy nie pamiętam, ale po psie poznam.
OdpowiedzW dzisiejszych czasach zalecam gaz pieprzowy na wyposażeniu. Standardowy działa zarówno na zwierzęta jak i ludzi w razie agresji następczej. Oczywiście raczej użyłbym na buldoga niż na szczura w fikuśnym futrze bo dla tego drugiego może być za ostro... Choć drugiej strony ja mam trochę inne podejście... Ciężko stwierdzić czy jestem aż tak brzydki czy po prostu nie okazuje strachu ale do tej pory kila "łagodnych" psów szarżujących bez smyczy na moje psy, szybko zawinęło się na drugą stronę kiedy ja zacząłem szarżować na nie... A były to czasy kiedy było mnie trochę mniej...
Odpowiedz