Plotka - straszna rzecz. Przekonałam się na własnej skórze.
Na wstępie powiem, że pochodzę z rodziny wielodzietnej, ale nie biednej, ani patologicznej. Jasne, piątka dzieciaków kosztuje, więc rzadko mogliśmy sobie pozwolić na luksusy w postaci w markowych ciuchów czy zagranicznych wakacji, ale rodzice zapewnili nam dobry start w życiu.
Od kiedy skończyłam 18 lat zarabiałam własne pieniądze, na studiach jedyne wsparcie jakie dostawałam od rodziców, to możliwość mieszkania u nich za darmo. Nie dlatego, że musiałam, tylko dlatego, że tak chciałam - uznałam, że skoro mam swoje pieniądze i zarabiam na swoje potrzeby, to wstydem byłoby jeszcze wyciąganie ręki do rodziców. Pod koniec studiów wyjechałam do Niemiec. Mam narzeczonego, którego poznałam mieszkając jeszcze w Polsce, zarabia on trochę więcej niż ja, ale ciężko mówić u nas o jakiejś przepaści zarobkowej. Pracuje on, co prawda, na kierowniczym stanowisku, ale nie wiadomo jakich kokosów też nie zarabia. Mój standard życia niewiele polepszył się od kiedy wyjechałam do Niemiec, bo w Polsce też zarabiałam dobre pieniądze.
Przy okazji Wielkanocnej wizyty w Polsce, spotkałam koleżankę z gimnazjum. Kiedyś byłyśmy dobrymi przyjaciółkami, w liceum kontakt się rozluźnił, a jakieś 8 lat temu praktycznie umarł. Przy okazji ostatniego spotkania, wiadomo, buzi buzi, co u Ciebie, co tam porabiasz itd. Koleżanka skończyła, co prawda, studia, ale pracy jakoś nie mogła znaleźć, byłaby to zresztą jej pierwsza praca w życiu. Zawsze była oczkiem w głowie rodziców, którzy zapewniali jej wszystko, ale jednak życie na utrzymaniu rodziców 2 lata po skończeniu studiów trochę jej ciążyło i generalnie bardzo żaliła się na życie w Polsce. Wypytywała mnie o życie zagranicą. Nie wdawałam się w szczegóły, ale zgodnie z prawdą powiedziałam, że mam tam dobre życie, choć różnica między standardem życia jaki znam z Polski nie jest jakaś drastyczna. W ramach wesołej ciekawostki powiedziałam też, że pracowałam m.in. jako barmanka z klubie ze striptizem. Wypytywała też o mojego chłopaka i niestety nierozważnie chlapnęłam m.in. na jakim stanowisku pracuje. Już podczas rozmowy koleżanka zdenerwowała mnie komentarzem:
- A widzisz, tobie się udało, poznałaś faceta z zagranicy, to się wyrwałaś z tej swojej biednej rodziny, żebym ja też miała tyle szczęścia.
Skrzywiłam się na ten bezsensowny komentarz, zauważyłam, że koleżanka chyba kompletnie nie słuchała, co mówiłam, tylko dorobiła sobie własną teorię, więc szybko się pożegnałam i wkrótce zapomniałam o tym kuriozalnym spotkaniu.
Przez lata zapomniałam jednak, że koleżanka zawsze była straszą paplą i plotkarą. I tak...
W ciągu tygodnia dostałam 3 wiadomości od znajomych, których nie widziałam co najmniej 6-7 lat z pytaniem, czy mój narzeczony mógłby im załatwić pracę w swojej firmie. Od innej znajomej z gimnazjum pytanie, czy mój narzeczony ma może jakiegoś kolegę, ALE TAKIEGO NA SWOIM POZIOMIE, który szuka dziewczyny z Polski.
Dobra przyjaciółka, która zresztą też chodziła ze mną do gimnazjum, zapytała mnie czy wiem może skąd wzięły się wśród naszych znajomych plotki, że pracowałam w Niemczech jako prostytutka i wśród klientów wyrwałam sobie faceta, dyrektora międzynarodowej korporacji i żyję jak księżniczka. No tak, wiem skąd. Postanowiłam się nie denerwować i olać sprawę. Kilka dni po moim powrocie do Niemiec sprawczyni całego zamieszania także napisała do mnie:
- Hej, tak się zastanawiałam, jest może opcja, żebyś rozejrzała się tam u siebie za jakąś pracą i mieszkaniem dla mnie? Wiesz, tutaj do lipa, a tobie się tak udało, też bym chciała spróbować.
- A może od razu znaleźć ci sponsora, takiego jak mój?
- A mogłabyś?
...
znajomi
Niech zgadnę,jesteś z wioski czy małego miasteczka?
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Nie, z Wrocławia ;)
Odpowiedz@digi51: to dziwne. Lecz cóź,znajomi pewnie mentalnie w pegierze siedzą.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Myślę, że plotkowanie leży jednak w ludzkiej naturze, niezależnie od pochodzenia, w małych miejscowościach jest to bardziej nasilone, bo każdy zna każdego. Wielkomiastowi plotkują równie chętnie, z tym, że nie jest to, aż tak zauważalne, bo jednak w kilkusettysięcznym mieście dla większości ludzi jest się anonimowym.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Dziwne jest raczej Twoje szufladkowanie. Zachowujesz się dokładnie tak jak ci znajomi opisani w historii.
Odpowiedz@sixton: bardziej plotkuje się na wiochach i małych miasteczkach. Ludzie z takich miejsc,odwalają też częściej różne krzywe akcje zagranicą. Szczególnie ci młodzi
Odpowiedz@sixton: Niech zgadnę - jest z wioski czy małego miasteczka? :D
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Aż mi się żal Ciebie zrobiło. Wychowałem się na wsi ale mieszkam we Wrocławiu. I stwierdzam, że ludność z mniejszych miejscowości jest bardziej obyta niż rodowici "mieszczanie" - czego jesteś znakomitym przykładem. Nie pozdrawiam.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Sądzisz po sobie?
OdpowiedzZakończenie mnie rozwaliło... Powinno być pozwolenie zastrzelenia na miejscu kogoś, kto nie łapie ironii.
OdpowiedzMusiałabyś, przy optymistycznym założeniu, wystrzelać połowę populacji ;)
Odpowiedz@kayetanna: Świat byłby wdzięczny. :)
Odpowiedz@Igielka: sheldon Cooper (TBBT) też nie łapie ironi: P
OdpowiedzLudzie z Zespołem Aspergera też nie :P
Odpowiedz@Drzewo: A tu się nie zgodzę. Zależy od osoby, sytuacji, kontekstu, samej ironii itp.
Odpowiedz@Zmora: Masz rację. To dotyczy nie tylko osób z ZA, ale i tych bez. I Sheldona Coopera :).
OdpowiedzTak dla polepszenia humoru, powiem ci jak to wygląda z drugiej strony... Jak masz "ładną wizytówkę" i dziewczynę, to co by nie robiła i jak by realnie nie wyglądał was związek to każdy "wie swoje" czyli, że to na pewno kupiona etc... A jak jeszcze jest różnica kilkunastu lat ... poezja..
OdpowiedzPolki to urwy. Dobrze, że autorka wyrzekła się tej choroby jaką jest polactwo. Autorka już nie jest polką, gratulacje! Śmierć pseudopolskiemu ścierwu.
Odpowiedz@Herbata: Psychiatra zapomniał dziś podać leki?
OdpowiedzSkąd pomysł, żeby dalekiej znajomej przyznawać się do klubu gogo? Przecież wiadomo, że każda, która tam pracuje to nierządnica itd. Sama pracowałam jako kelnerka w takim przybytku, więc wiem jak prawda daleka jest od powszechnej opinii, ale świata nie zmienisz :/ Więc o przytyk z damą do towarzystwa prosiłaś się sama. Ale trzymam kciuki, by cos sie zmieniło :/
OdpowiedzNie rozumiem, czemu miałaby się nie przyznawać. Może właśnie dlatego, że każdy się tego wstydzi i robi temat tabu ludzie myślą, że w takich klubach nie wiadomo co się wyprawia.
Odpowiedz@digi51: Czemu miałabyś się nie przyznawać? No nie wiem... Może dlatego, połowa rodzinnej miejscowości ma Cię za córę Koryntu? I teraz nie wiem. Z historii wynika, że Ci to przeszkadza, z komentarzy, że jednak odwrotnie ;)
Odpowiedz@SzatanWeMnieMocny: Po polsku żart nie będzie tak dobry jak po angielsku: It's called sense of humour. Get some.
OdpowiedzPowiedz koleżance, ze po znalezieniu sponsora musi odpalać 10% kasiory :D
Odpowiedz