Historia
http://piekielni.pl/64834#comments przypomniała mi jedną z największych traum w moim życiu. Było to dawno temu, we wczesnych latach 70, miałam może 6-7 lat, ale do tej pory świetnie wszystko pamiętam i czasem zdarza się, że śni mi się w charakterze koszmaru.
Wychowałam się na wsi. Moi rodzice mieli małe gospodarstwo, w zasadzie na potrzeby własne i rodziny (oboje pracowali). Mieliśmy psa - przepięknego, dużego wilczura. Był wspaniały, bardzo mądry, łagodny, cierpliwy...
Uczył mnie chodzić - pierwsze kroki stawiałam trzymając się jego futra, całe lato jako maluch spędzałam na podwórku pod jego opieką, a razem ze mną kilkoro dzieci z sąsiedztwa. Potrafił złapać dziecko za ubranko i delikatnie odciągnąć np. od brzegu stawu, żeby do niego nie wpadło, odpędzić od bawiących się dzieci stado agresywnych gęsi, potrafił też np. całkiem samodzielnie przyprowadzić krowy z pastwiska, wystarczyło tylko otworzyć bramę.
Wszyscy w okolicy go znali i lubili, zresztą do tej pory w moich rodzinnych stronach krążą o nim opowieści, z których zapewne nawet spora część jest prawdziwa.
Było w niedalekim miasteczku koło łowieckie, do którego należała cała okoliczna "śmietanka" - policjanci, sędziowie, lokalna wierchuszka partyjna itp. Najczęściej ich "polowania" wyglądały tak, że kompletnie pijani jeździli po okolicy i strzelali w powietrze, ale większych szkód nie powodowali. Niestety, na nasze nieszczęście, zapraszali na te popijawy gości.
Kiedyś wracałyśmy z mamą z pola i akurat się na nich natknęłyśmy. Siedzieli w kilku samochodach, urżnięci kompletnie, palili ognisko na polu sąsiada i piekli jego ziemniaki, wywrzaskując jakieś śpiewy. Zaczęli zaczepiać moją mamę, wołać, żeby się z nimi napiła, bo mają za mało kobiecego towarzystwa. Mama była osobą dowcipną i wygadaną, bardzo umiejętnie się broniła, i mało brakowało, a wszystko skończyłoby się dobrze. Niestety był z nami też nasz pies.
Biegał w zasięgu wzroku, jak to miał w zwyczaju, i kiedy zobaczył obcych ludzi, przyszedł sprawdzić, czy coś nam nie zagraża. Usiadł obok mnie i siedział spokojnie. Jeden z gości "polowania", jakiś kacyk z pobliskiej miejscowości, natychmiast się nim zachwycił.
Zaczęło się gadanie - jaki piękny pies, jaki grzeczny, on by chciał takiego psa i mama ma mu tego psa sprzedać. Mama protestowała, mówiła, że to jest przyjaciel rodziny i opiekun dziecka, nie jest na sprzedaż, facet coraz bardziej się nakręcał, był coraz bardziej wkurzony, koledzy zaczęli go uspokajać, ale nic to nie dawało, w pewnym momencie wrzasnął, że jak on nie będzie miał tego psa, to nikt go nie będzie miał, i go zastrzelił. Tak po prostu, zupełnie znienacka.
Siedziałam na ziemi obok psa, trzymałam rękę na jego grzbiecie, a to bydlę do niego po prostu strzeliło! Siła strzału wyrwała psa spod mojej ręki, opryskała mnie krew, zaczęłam wrzeszczeć, mama rzuciła się do mnie, bo myślała, że to mnie trafił, zrobiła się straszna awantura, koledzy (dopiero wtedy!) zabrali mu broń...
To wszystko wiem tylko z opowiadań. Jedyne, co pamiętam, to mojego ukochanego przyjaciela, który umierał tuż obok mnie, z głową na rękach mojej płaczącej mamy. Dobrze, że nie było wtedy z nami ojca, bo nie wiem, jak by się to wszystko skończyło...
Oczywiście o żadnym dochodzeniu jakiejkolwiek sprawiedliwości nie mogło być mowy, ten bydlak był jakąś partyjną szychą i nikt by mu nic nie zrobił. Więc żadnego zakończenia historii nie będzie.
Dla takich sp*rdolin powinien istnieć specjalny krąg w piekle.
OdpowiedzAch myśliwi... wszelkie niecenzuralne wyrazy jakie istnieja, nie opiszą mojego stosunku do nich....
Odpowiedz@Iras: Nie każdy, kto ma dubeltówkę jest myśliwym, tak jak nie każdy posiadacz roweru jest kolarzem.
Odpowiedz@Fomalhaut: Nie każdy kto ma dubeltówkę jest myśliwym - owszem. Ale każdy, absolutnie każdy (myśliwy, rzeźnik, chłop, weterynarz itp.itd. - chodzi tu o wszystkich, którzy mają coś wspólnego z zabijaniem), kto odczuwa chociaż cień przyjemności przy zabijaniu zasługuje na przetestowanie na nim "metod przesłuchiwań" ze średniowiecza. Chcąc nie chcąc - tyczy się to każdego myśliwego. I taki tez mam stosunek do tej grupy. A bajki o "regulacji", "szkodnikach" czy wściekliźnie niech sobie w rzyć wsadzą. Tylko jeden gatunek jest szkodnikiem - nasz własny. Co do zabijania - usprawiedliwione jest tylko w trzech przypadkach - śmiertelna choroba, która sprawia cierpienie i nie rokuje szans na poprawę czy wyleczenie; zaspokojenie głodu (przy tonach mięsa w sklepach itp. myślistwo nie jest tym usprawiedliwione, tym bardziej, że "dziczyznę" się również hoduje) i obrona konieczna (w momencie ataku - wszystkie gatunki i ewentualne zapobieganie - pod postacią likwidacji psychopatów, nie dotyczy sytuacji gdy dzikie zwierze typu niedźwiedź kogoś zabije - niedźwiedź zachował się jak niedźwiedź - koniec tematu, nic tego nie zmieni. a argumenty typu "bo mógł mu człowiek zasmakowac" czy też "poznał jak łatwo upolować człowieka" - on nie musiał się dowiadywać, on o tym wiedział.)
OdpowiedzChoć to niezgodne z prawem itp. znalazłabym dziada po tylu latach o ile by żył i z pomocą jakichś kolegów odpłaciła obiciem pyska. Ech, czytając tę historię tak się zagotowałam, jak nigdy wcześniej.
OdpowiedzA skooorwiel! Przepraszam. W Borach Tucholskich też ostatnio pan myśliwy zastrzelił psiaka na oczach rodziny, bo latał luzem koło właścicieli
Odpowiedz@maat_: To jednak zupełnie inny przypadek. Ci z historii byli u siebie, a kundle biegające luzem po lasach właśnie tak powinny być uspokajane.
Odpowiedz@Fomalhaut: Jork przy rodzinie, na oczach dzieci?
Odpowiedz@maat_: Skąd mam wiedzieć jakiej rasy był ten pies, to po pierwsze. Po drugie las to nie jest wybieg dla psów, a prawo zezwala myśliwym na ostrzał sztuk bez opiekuna puszczonych luzem.
OdpowiedzPrawo zmieniło się 4 lata temu. Doinformuj się ;)
Odpowiedz@Fomalhaut: żeby ciebie ktoś tak kiedyś nie "uspokoił".
OdpowiedzNo i teraz mam zajęcie... Mianowicie wymyślam, co by tu zrobić takiemu ... (wstaw co chcesz, mnie każde słowo wydaje się za słabe), żeby pożałował do końca życia. Ja na szczęście nic takiego nie przeżyłam, ale miałam sytuację kiedy moja ukochana suczka - bokserka PRAWIE rzuciła się na milicjanta, mój ojciec przytrzymał ją w ostatniej chwili. Mimo że byłam dzieckiem (ok. 12 lat), to doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, co by się z nią stało, gdyby zrobiła mu jakąkolwiek krzywdę.W jednej sekundzie zwizualizowały mi się wszystkie możliwe konsekwencje, dlatego doskonale cię rozumiem - to co dla mnie było tylko potencjalną możliwością, dla ciebie stało się ponurą rzeczywistością.
OdpowiedzPrawdziwie piekielna historia.
OdpowiedzMam nadzieję, że zdechł/ zdechnie w jakimś rowie, jak śmieć nikt mu nie (będzie) chciał pomóc.
Odpowiedznajpierw "do tej pory świetnie wszystko pamiętam" a na koniec: "To wszystko wiem TYLKO Z OPOWIADAŃ. JEDYNE, co pamiętam..." 100% plusów, a historia zmyślona jak ze Śląska na Kaszuby. Oczywiście pisała to kobieta, kolejna, która testuje swoje umiejętności pisarskie w internecie. Nie dość, że kłamiecie na co dzień, to jeszcze zmyślacie takie pierdoły w internecie. I co to miało na celu? Sprawdzenie ilu naiwniaków uwierzy ci w super inteligentnego pieska który nawet dzieci od stawów odciągał? No to dobra robota, bo w historii jest zawarte wszystko co ma na celu wzbudzenie emocji, żeby nawet przez moment nikt się nie zastanowił nad wiarygodnością: śmierć biednego pieska z ręki przebrzydłych wykonawców znienawidzonej PRL. PRZEDNIE zaplanowanie, byle chwytało za sercę ("mojego ukochanego przyjaciela, który umierał tuż obok mnie, z głową na rękach mojej płaczącej mamy") W tym samym stylu jest z resztą pisana każda historia tej użytkowniczki, zawsze się powtarzają dwa motywy: ktoś lub coś, komu każdy będzie współczuł, (biedny piesek wywieziony do schroniska, chore świnki morskie, biedna kobieta która postanowiła coś zrobić z nadwagą i biegać) oraz osoba która w jakiś sposób tego kogoś lub coś atakuje, żeby w czytającym obudzić nienawiść (motywy oczywiście powszechnie nielubiane, łobuzy z gimnazjum albo stara baba z siatami w autobusie) Facet tego nie pisał, bo nie chciałoby się żadnemu facetowi marnować czasu na takie pierdoły, a nawet jakby zmyślał, to zupełnie inne historie, takie dzięki którym mógłby się pośmiać z komentarzy, a nie celowałby w jak najwyższą ocenę. Autorka jest niedojrzała i musi przechodzić jakiś kryzys, skoro podnieca ją zbieranie "mocnych" i uwaga jaką dostaje od innych użytkowników. Kłamczucha jest z niej jednak wybitna, współczuje jej przyszłemu mężowi i dzieciom. Wy bani debile, którzy jej dawaliście plusy, mam nadzieję, że jesteście z siebie dumni. Pewnie żebrzącym cyganom też dajecie pieniądze?
Odpowiedz@Herbata: Autorka bardzo dobrze pamięta rozwój sytuacji. Później następuje sytuacja stresogenna po której Autorka zawiesiła się na konającym ukochanym psie. W stresie przestała rejestrować co się wokół niej działo. Zna to tylko z opowiadań. Jeśli ta Historia to pisarska wprawka, to gratuluję. Jest wiarygodna. Choć niewiarygodnym się zdaje sytuacja że ktoś strzela do celu obok dziecka. Jeśli to prawda, to bezdenny debilizm strzelca był powalający. I zapewne koledzy już nie tak chętnie chcieli z nim brać udział w polowaniach. No bo co kolejnego mu strzeli do łba?
Odpowiedz@Herbata: Wielkie dzięki za poprawienie mi humoru. Trochę żałowałam napisania o tym zdarzeniu, bo wspominanie go potężnie mnie zdołowało, a jednak udało Ci się mnie rozbawić. Pozdrowienia przekażę mojemu (byłemu) mężowi i moim (dorosłym) dzieciom, na pewno się ucieszą. Przyszłych dzieci nie planuję (mam 49 lat, byłoby ciężko). A świnki są już zupełnie zdrowe, dzięki za troskę :)
Odpowiedz@vonKlauS: Podejrzewam, że gdyby ten buc nie był kompletnie pijany, to może by się wszystko potoczyło inaczej...
Odpowiedz@Herbata: a co dziwnego w psie które odciąga dzieci od stawu? Pies z którym wychowały się dzieci mojego wujka robił dokładnie to samo.
Odpowiedz@vonKlauS: "tej pory świetnie WSZYSTKO pamiętam" Poza tym, normalny człowiek poddaje w wątpliwość wszystko co przeczyta w internecie przez jakieś nieweryfikowalne źródła. Większość oczywiście mnie zminusuje, trochę będzie miało wątpliwości a jedynie garstka przejrzy na oczy. To normalne, bo lepiej się wyprzeć albo pozostawić sobie wątpliwości bo to nie tak bolesne jak przyznać się, że dało się nabrać. Przypomnę tylko, że jesteśmy na tym samym portalu, gdzie niedawno ktoś zmyślał, jak ksiądz usiłował przeprowadzać na jej bracie egzorcyzmy bo czuł się dziewczyną i nosił damskie łaszki. @Golondrina: A tutaj właśnie mamy typową zagrywkę zawodowego kłamcy. Obrócenie wszystkiego w paranoję, wzbudzenie współczucia "ojojoj jak mnie to bolało, otworzyłam się a ty na mnie naskakujesz. Jaki żal, jak mnie boli, patrzcie jaki on zły, współczujcie mi, boże jaki żal" No i oczywiście klasyka "ale mi humor poprawiłeś" (albo coś w ten deseń) No i ta emotka na koniec, żeby nie było, że się dała sprowokować... Pewnie chichotała sobie pod nosem jak to pisała, bo kłamliwe babsztyle zawsze głupio chichoczą jak się je zdemaskuje, ale poza samym zdemaskowaniem nic nie tracą. Dopiero jak pojawiają się konsekwencje to zaczynają ryczeć.
Odpowiedz@Herbata: Oczywiście, wszystkie kobiety kłamią, a faceci to prawdomówni zawsze. Tak samo mogę napisać, że każdy facet to tylko o seksie myśli.
OdpowiedzLudzie, nie karmcie trola!
Odpowiedz@Herbata: " ilu naiwniaków uwierzy ci w super inteligentnego pieska który nawet dzieci od stawów odciągał?" Tak się składa, że inteligencja jest cechą osobniczą również u psów. Jeśli miałaś kontakt tylko z przeciętniakami to cóż... Sama miałam kiedyś sytuację, że u mnie na podwórku był wykopany dół o głębokości około 1,5 metra - do tego dołu wpadł pół roczny szczeniak. Zauważyliśmy, że coś jest nie tak, gdy owczarek niemiecki, którego wtedy mieliśmy zaczął się dziwnie zachowywać - przez dobrą godzinę wskakiwał do dołu i wyskakiwał, w pewnej chwili usłyszeliśmy wrzask szczeniaka (nie piszczenie, skamlenie, tylko po prostu wrzask) - owczarek próbował go wyciągnąć - stojąc na brzegu dołu, jakoś do młodego sięgnął, chwycił go za skórę na karku i próbował wytargać gnojka z dołu. Z miernym skutkiem, bo szczenior ważył wtedy już więcej od ONka. Inny mój pies z kolei był tchórzem, ale był na tyle inteligentny, że zdawał sobie z tego sprawę - dowartościowywała się strasząc koty. potrafiła zaczaic się za jakimś rogiem, czekać aż kot będzie blisko i wyskakiwać na niego z wściekłym warkotem - jak uciekał - widać było jej totalną radość. Ze straszenia najstarszego z kotów (tylko i wyłącznie - dwa pozostałe nadal straszyła) zrezygnowała po tym, jak zamiast uciec, kot spuścił jej łomot (przepiekny widok - kot ważacy niecale 3 kg goniący sp8erdalajace az sie kurzy 70 kg psa...) Co do samej historii - jest jak najbardziej wiarygodna. Dni, gdy dochodzi w czyimś życiu do sytuacji traumatycznych potrafi się pamiętać doskonale - z wyjątkiem samego zdarzenia i tego co było wkrótce potem - sama niedawno opisywałam jak zostałam pogryziona przez psa 20 lat temu. I wiesz co? mogę ci nawet powiedzieć co z siostrą na kolacje wsuwałyśmy Potem było pogryzienie - z którego pamiętam zaledwie to, że lezałam zwinięta w kłębek, mój wrzask i warczenie psa - tego jak został odciągnięty, drogi do szpitala itp. już w mojej pamięci nie ma. Sytuacje, że ścierwa zwące się myśliwymi zabijają domowe zwierzęta zdarzają się bardzo często. A to, że strzelił do psa obok dziecka - to też nie jest odosobniony przypadek, bo zdarzało się, że potrafią zabić psa na podwórku przy dzieciach. dodatkowo pijany, srajacy wyzej niz mial dupe z powodu posady, wsciekly z powodu odmowy... cóż...
Odpowiedz@Herbata: Nie czytałem poprzednich historii ale w gruncie rzeczy mam jedno "ale" do historii. Mianowicie Broń. Zakładając, że autorka, jako dziecko nie potrafiła określić co to za broń, mamy dwie możliwości: Karabin i broń gładkolufowa. Karabin strzela pociskami, które rozerwałyby łeb psa. gładkolufowa strzela więc strzał z odległości w cel, koło którego stoi człowiek powinien raczej skończyć się mało ciekawie także i dla autorki. Dodać należy także informacje o upojeniu. I tu mamy kolejne "ale" jeśli gość nie był pijany i tak się zachował, to po prostu kompletny psychol i dziwie się, ze nie odstrzelił "świadków", Jeśli był "upojony" to miał wyjątkowy fart, że bez przyłożenia trafił akurat w psa i nie postrzelił nikogo innego, zwłaszcza siebie. Dla nie pijących. Nie bez przyczyny pijanym kierowcom nie pozwala się jeździć. wyobraźcie sobie gościa, który nie potrafi jechać w linii prostej, a jednak jakimś cudem trafia w cel... To nie jest jak na filmach, ze widzi się podwójnie. Po prostu ciężko skoordynować ruchy kiedy obraz jest "opóźniony" względem rzeczywistego. Poza tym podstawowa prawda: zasada zachowania pędu. Zakładając, że gość, nie przybrał pozycji strzeleckiej (wszak siedział w aucie) to gdyby psa "wyrwało" z rąk autorki, to gość powinien mieć wbitą w twarz kolbę swojej broni. Pozycja strzelecka jest właśnie po to aby broń nie "uciekła" z rąk i żeby strzelec nie wyrąbał się na glebę albo nie rozwalił sobie czegoś od odrzutu" poza tym nie mam zastrzeżeń i szczerze współczuję autorce takiej traumy.
OdpowiedzZazwyczaj nie przeklinam na forum publicznym, ale jak to przeczytałem, to zrobiło mi się gorąco i muszę to z siebie wyrzucić: no żesz kur*a jego w du*ę zaj*bana mać, rozerwałbym skur*iela gołymi rękami!
OdpowiedzStarzy parrtyjniacy teraz w KOD-zie o "demokrację" walczą.
Odpowiedz@misiak1983: starzy partyjniacy teraz dostają stanowiska od "antykomunistycznego" rządu ;)
Odpowiedz@zyxxx: A poprzedni prezydent kłamał w żywe oczy twierdząc, że przestał mordować zwierzęta...
Odpowiedz@Iras: wniosek z tego taki, że jedni i drudzy są do dupy
OdpowiedzWpieprzyłabym mu lufę tej strzelby prosto w dupsko!
OdpowiedzJako dziecko nie mogłaś nic zrobić. Sam też na pewno bym nic nie zrobił będąc brzdącem ale na dzień dzisiejszy zajeb**bym bydlaka
OdpowiedzDorwałbym teraz tego s********a to bym go zatłukł krzesłem na miejscu.
OdpowiedzSkur***l innego słowa nie ma. Strasznie przykra sprawa, a najbardziej to, ze nikt nie mógł chu.ja ukarać. Gdy byłam mała mieliśmy psa Bosa. Boss był owczarkiem niemieckim. Kochanym psem, zadbanym i co najważniejsze mądrym i wyszkolonym. Podobnie jak ten wilczur pilnował mnie przy piaskownicy, uczył chodzić itd. Był tak mądry i posłuszny, ze zainteresowała sie nim policja. Bardzo chcieli wziąć go na służbę jako psa policyjnego, jednak mama sie nie zgodziła, bo to przyjaciel rodziny, pomaga przy dziecku. Funkcjonariusze zrozumieli. Ale było tez kilku ludzi zainteresowanych psem. I komuś chyba z zazdrości palma odbiła, bo nam psa otruł... Mama domyślała sie kto ale dowodów nie miała :(
OdpowiedzJak psów nienawidzę (a myśliwych niekoniecznie), tak facetowi moim zdaniem należałoby się kilka lat ciężkiego mamra z comiesięczną chłostą. Plus, oczywiście, bardzo wysokie zadośćuczynienie na Waszą rzecz.
Odpowiedz