Gdy chodziłam do liceum, nie było rozpowszechnionego zdrowego trybu życia (diety, ćwiczenia, siłownie), więc normalne było, że większość dziewczyn na WF-ie ćwiczyć nie chciała. W tym momencie uważam, że głównie ze względu na konieczność wykonywania wszystkich ćwiczeń, bo każda zawsze chętnie grała w siatkówkę, w unihokej, same chętnie robiłyśmy układy na aerobik. Jednak najgorsza rzeczą, dla każdej z nas było bieganie.
Szkoła moja nie posiadała własnego boiska, więc wszystkie biegi wykonywaliśmy w miejskim parku. Dobrze było, gdy pogoda sprzyjała, jednak często zdarzało się (zwłaszcza na początku każdej klasy, gdzie szybko robi się zimno na jesień), że musieliśmy biegać w chłodne dni. Zwykle nauczycielka nas uprzedzała. Jednak raz, w listopadzie, przyszła do naszej szatni i powiedziała, że dziś idziemy biegać. Było około 5 stopni. Wszystkie zdziwione, jak to? Większość z nas nosiła krótkie spodenki, ze względu na ciepło panujące w sali. Chciałyśmy przełożyć na następny dzień, aby chociaż wziąć ze sobą dresy albo legginsy. Nauczycielka stwierdziła, że nie, mamy iść dzisiaj biegać, bo inaczej nie zaliczy nam tego, co będzie skutkowało 1 na semestr. Była to klasa maturalna, więc średnio byłoby nie zdać z WF-u. Musiałyśmy biegać, gdy nauczycielka była ubrana w grube dresy i zimową kurtkę. Na następnym WF-ie połowa z nas przyniosła zwolnienia lekarskie z powodu choroby, a wuefistka dziwiła się, czemu wszystkie tak nagle zachorowałyśmy.
Czemu mi się to teraz przypomniało? Wyglądając dzisiaj przez okno, zauważyłam klasę z pobliskiego gimnazjum, grającą w piłkę nożną. Wszystko byłoby OK, gdyby nie to, że gdy przed chwilą wróciłam do mieszkania, miałam całe mokre włosy od deszczu, a nauczyciel stał pod parasolką.
szkoła
Wf w szkole to w większości kiszka. Zamiast wprowadzać jakąś różnorodność,aby każdy znalazł coś dla siebie,to,albo non toper są gry zespołowe,albo cały czas biegi lub to co sobie nauczyciel wymyślił.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: zgadza się, na studiach zawsze można sobie wybrać, co nas interesuje. Nikt nie jest dobry w każdym sporcie, ja przykładowo dobrze serwowałam w siatkę, ale zawsze byłam ostatnia w biegach
Odpowiedz@misguided: W moim ogólniaku to było całkiem nieźle zorganizowane. 1 godzina WF-u to tzw. ogólnorozwojówka, czyli to co wszędzie robi się na WFach. Natomiast 2 godziny poświęcano na wybrany blok. Do wyboru było kilka - piłka nożna, siatkówka, jakieś inne gry zespołowe, lekkoatletyka, taniec towarzyski, taniec ludowy, siłownia itd. Każdy coś sobie dobrał.
OdpowiedzSzkoda, że nie zrobiłaś zdjęcia i nie wrzuciłaś na jakąś stronę szkoły, albo nie poszłaś do dyrekcji. @Day_Becomes_Night - chyba zazwyczaj w większości przypadków tak było, jest i będzie, że WF będzie się ograniczał albo do rzuconej piłki (bawcie się, ja sobie odpocznę), bezsensownych ćwiczeń na zaliczenie, często nie dostosowanych do uczniów, albo biegania na dworze w niepogodę. Z WF przez 12 lat edukacji pamiętam może parę fajnych lekcji (uni-hoca uwielbiałam, pamięta ktoś to?), za to na studiach WF lubiłam, bo robiłam to, co sama sobie wybrałam.
Odpowiedz@Litterka: poszliśmy do wychowawczyni, powiedziała, że kiedyś jakaś grupa miała to samo, poszła do dyrektora, nic nie wskórała, tylko mieli przerąbane u nauczycielki do końca roku
Odpowiedz"... Nauczycielka stwierdziła, że nie, mamy iść dzisiaj biegać, bo inaczej nie zaliczy nam tego, co będzie skutkowało 1 na semestr. Była to klasa maturalna, więc średnio byłoby nie zdać z wfu." ??? Nie zaliczenie JEDNYCH zajęć spowodowałoby jedynkę na semestr a w rezultacie NIE ZDANIE??? Dramatyzujesz Autorko i to mocno.
Odpowiedz@hotchilli: z tego co już wcześniej widziałyśmy, mogłaby postawić 1 z wf za to (koleżankom, które miały zwolnienie z wfu na cały rok sprawdzała obecność, bo tak, pozostali wuefiści nie mieli nic przeciwko, aby na zajęciach nie być), dodatkowo nie chciałyśmy, sprawdzać czy wdroży swoje postanowienia
Odpowiedz@misguided: Nauczyciel odpowiada za uczniów w czasie lekcji, nawet jeśli nie ćwiczą z powodu zwolnienia. Dziwi mnie więc, że pozwalali nie przychodzić, bo gdyby coś się w tym czasie stało to nauczyciel ma przechlapane.
Odpowiedz@sweetsecrets: nawet pełnoletni? Z tego co wiem, to osoba pełnoletnia nie musi być az tak ograniczana w szkole
Odpowiedz@sweetsecrets: Zależy. Jeżeli uczeń jest niepełnoletni, to wystarczy pismo od rodzica, który wyraża zgodę na to, żeby dzieciak mógł nie przebywać na lekcjach wf i rodzic bierze odpowiedzialność, gdyby w tym czasie coś się stało. W klasie maturalnej można takie oświadczenie napisać sobie już samemu.
Odpowiedz@hotchilli: w programie może być tak, że przykładowo muszą zaliczyć siatkę, skok w dal i biegi na ileś tam metrów - i wtedy niezaliczenie któregokolwiek z tych 3 skutkowałoby niezaliczeniem semestru. Z tym, że u normalnych nauczycieli po prostu zostajesz po lekcjach i poprawiasz to, czego nie udało ci się zaliczyć...
OdpowiedzSkandal! Nauczycielka wychowania fizycznego wymaga od uczniów, żeby pobiegali. A biedactwa się pochorowały, bo był trzaskający mróz - całe kilka stopni powyżej zera (chyba, że bezwzględnego). Chyba pozostaje tylko zapłakać nad kondycją dzisiejszej młodzieży. A może nad jej postawą roszczeniową?
Odpowiedz@Fomalhaut: nie chodzi mi o to, że kazała biegać, tylko o to, aby powiedziała nam wcześniej, abyśmy przygotowali się do tego, średnio mi się podobało wyjście w krótkich spodenkach, jeżeli uważasz, że to nic takiego, i że nie da rady się po takim czymś rozchorować, to gratuluję zdrowia
Odpowiedz@Fomalhaut: Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Uczennice nie odmówiły biegania, bo im się nie chciało ćwiczyć tylko z powodu nieadekwatnej pogody. Uważam, że temperatura 5 stopni to trochę mało jak na krótki rękawek i spodenki.
Odpowiedz@misguided: Przez całe gimnazjum, w pierwszym trymestrze na sporcie zawsze było bieganie. Moja szkoła akurat dysponowała pełnowymiarowym boiskiem do rugby, zajęcia z biegania to było bieganie po nim w kółko przez ponad godzinę. Najnudniejsze zajęcia ever. A w październiku / listopadzie potrafiło już być zimno i deszczowo. Wisienką na torcie były coroczne biegi przełajowe na "zwieńczenie sezonu biegającego" (a pisze to osoba, która z biegania zawsze była beznadziejna i prawie wypluwała płuca po paru minutach). Aha, i żeby było zabawniej, nikt się ze sportu nigdy nie zwalniał. W tym jakże cudownym "zachodnim" kraju, jest to wirtualnie niemożliwe, chyba że ma się naprawdę poważny problem ze zdrowiem. Albo znajomego lekarza, który lewe zwolnienie wypisze. A nawet jeśli, to i tak trzeba przyjść, przebrać się w dres i mierzyć innym czas, albo sędziować.
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: u mojej siory w liceum,na wf też było tylko bieganie. W lecie na dworze,na jesieni i w zimie w budynku. W sali,na korytarzach gdzie się dało. Około 60% uczniów w klasach,które miały z tą nauczycielką lekcje,załatwiło sobie zwolnienia lekarskie( niektórzy nawet fałszywe)
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Dres to słowo klucz. W dresie w listopadzie biega się o niebo lepiej (i zdrowiej) niż w krótkich spodenkach i podkoszulku.
OdpowiedzU nas nauczycielka kazała biegać w parku przy 35 stopniach w cieniu. Jedna dziewczyna zasłabła, potem druga i dopiero wtedy wróciliśmy na klimatyzowaną salę gimnastyczną. Podobnie kiedyś na podwójnym wfie poszliśmy na spacer do lasu po ulewach. Błoto było takie, że zasysało buty, ale dzielnie musieliśmy maszerować 4km w jedną stronę. Chyba jednak wolę, jak rzuci nam piłkę i mówi, żebyśmy sami się sobą zajęli.
OdpowiedzU mnie w liceum panowie grali w piłkę nożną w śniegu do kostek. Połowa w krótkich spodenkach. Ale oni sami chcieli.
Odpowiedz@Zmora: A u mnie sport był koedukacyjny. I też było zabawnie!
OdpowiedzW mojej klasie to była norma. A że szkoła brała udział w jakimś programie o dofinansowanie do zdrowego żywienia uczniów (typy sklepiki z zdrowym jedzeniem itd itd) to skargi rodziców szły pod dywan.
OdpowiedzMm, u mnie na sekcji piłkarskiej w szkole *gimnazjum* gralismy zima w 10cm sniegu i -10*C, nie raz i nie dwa w krotkich spodenkach i t-shirtach. Nigdy sie nie przeziebil nikt z nas w takiej sytuacji, co najwyzej 2-3h kataru i kaszel tuz po ze wzgledu na chlod. Zazwyczaj przeziebialismy sie wlasnie na 10-15*C wiosna. I nie, nie jestem super zajarany pilka nozna (nawet bardzo przeciwnie, ale ze wzgledu na kolegow wybralem taka sekcje), ale jakies poswiecenie mozna dac od siebie :) I nie, nie bylo to patologiczne gimnazjum, a top1 w kraju (aktualnie) i stale top1 wojewodztwa/top3 Polski.
Odpowiedz@Rollem: Mhm, dodatkowo na murawie wyłożonej harpunami. Inna sytuacja gdy Wy byliście zahartowani, a inna u autorki, gdy normalnie siedziały na sali, a dzień później polecenie biegania w niskiej temperaturze, w lekkich ciuchach. Sama coś takiego przerabiałam i sama nie raz, nie dwa przez kolejnych kilka następnych dni smarkałam i kaszlałam. Pomijając już fakt, że WFy w naszych szkołach są zwyczajnie kiepskie i nawet teraz mało kto chce ćwiczyć, gdy nie jest to konieczne, to nauczyciele też czasami nie pomyślą jak w w/w przypadku i konsekwencje jakieś tam są.
OdpowiedzNa 90% ci uczniowie z gimnazjum mieli opcje: pograć w piłke w deszczu, albo cwiczyć jakieś durne ćwiczenia na sali. My zawsze wybieraliśmy piłkę, nawet na śniegu.
OdpowiedzJa trochę z innej beczki. WF (w gimnazjum parę lat do tyłu już), była zima (ze śniegiem co ważne) i nauczyciel na 2h WF-ie ugiął się by puścić męską część na boisko, naturalnie ci którzy nie chcieli zostawali w szatni, poza nią nie wychodzili. Ale przed wyjściem dał grupie też około 5-10 minut by poszli do szatni i się ubrali normalnie jak na zimę (nie musieli ubierać stroju do WF-u). I naturalnie MOUNDRA część męskiej społeczności z naszej grupy poszła sobie na mróz ubrana na pół gwizdka (dresik, bluzeczka, trampki itd. a śniegu prawie po kostki było) a ja z jednym kumplem zostaliśmy w owej szatni. To co przyszło po tych 2h z pola wyglądało przecudnie. Do końca życia żałuje że nie miałem w telefonie aparatu by móc uchwycić ten skrajny debilizm większej części naszej grupy.
OdpowiedzJakbym czytała o swojej szkole, tyle że u mnie jest tylko jedna taka nienormalna wuefistka. Ledwo 3 stopnie na dworze, zimno, słońce nawet nie wyszło, był ranek a ławki na dworze mokre - co ona na to? Idziemy zaliczać pchnięcie kulą i przygotowanie do biegów bo tak było zaplanowane. Jako niećwicząca z powodu kontuzji (przy okazji byłam świeżo po grypie) zaproponowałam aby niećwiczące zostały na sali gimnastycznej pod okiem innych wuefistów, co usłyszałam? "Nie idziemy wszyscy bo ja muszę was widzieć!" Żadna z nas niećwiczących nie wyszła na dwór, wszystkie po grypie na antybiotykach były, to kto będzie w takie zimno ryzykował 45 minut marznięcia czy to na stojąco czy na zimnej ławce? Zakończyło się jedną wielką N (nieobecnością) z miejsca w dzienniku, to nie pierwsza taka akcja. p.s U innych nauczycieli pozostanie niećwiczących na sali gimnastycznej to nie problem, jak widać nauczyciel to nie człowiek to stan umysłu
OdpowiedzWF zawsze źle mi się kojarzył, chociaż lubię sport. Po prostu te zajęcia często nie były należycie prowadzone.
OdpowiedzJa może trochę o czymś innym, ale... Bieganie lubię, ćwiczenia wszystkie areobikowe itp. bardzo lubię. W unihokeja w podstawówce byłam nawet niezła. Pływanie ubóstwiam, w wodzie jestem jak ryba w wodzie :D. Na siłownię chodziłabym regularnie, ale nie stać mnie chwilowo na karnet. Ze sportów niespotykanych w ogóle na lekcjach wf-u to często jeżdżę na rowerze i na rolkach. Nienawidzę gier w piłkę odkąd kilkakrotnie dostałam tym okrągłym badziewiem w podstawówce z takiej mocy, że raz przewróciłam się felernie na ławkę (mała salka gimnastyczna) i miałam nadpęknięty mostek, oraz innym razem w tył głowy - zemdlałam. Poza tym, zawsze byłam słaba w takie gry i padałam ofiarą wyśmiewania przez rówieśników. Gimnazjum przeżyłam jakoś, prowadząc jedynie wojnę z nauczycielem o piłkę nożną (najbardziej boję się piłki kopniętej). Na szczęście w końcu zaczął pozwalać mi wtedy np. pobiegać w wolnej części sali, albo porobić jakiś zestaw ćwiczeń. Reszta ćwiczeń jakoś uszła. Przekonałam się nawet trochę do koszykówki. W liceum niektóre klasy chodziły na basen, oczywiście nie moja (liceum profilowane, zmiana klasy nie wchodziła w grę), mieliśmy własną siłownię - poszliśmy tam jeden raz przez cały pierwszy semestr. Oprócz tego maksymalnie 10min rozgrzewki i... Siatkówka/piłka nożna/piłka ręczna. Koszykówki zero, unihokeja zero, urozmaicenia zero. Wtedy po pierwszym semestrze załatwiłam sobie zwolnienie, bo już miałam dosyć psychicznie. Brak zajęć rekompensowałam sobie basenem co sobotę i dopiero zaczęłam się czuć dobrze, zdrowo, mniej chorowałam, przestał boleć mnie kręgosłup i nabrałam kondycji. Do tego moje samopoczucie psychiczne się poprawiło. Ale wuefista w liceum i tak twierdził, że "jesteś leniwa, będziesz gruba od siedzenia na dupie" i inne tego typu komentarze.
OdpowiedzJuż nie przesadzaj, z cukru chłopaki nie są, nie roztopią się. Na niekorzystne warunki są na pewno odporniejsi od was - jeśli dobrze pamiętam, to my w liceum nie wydziwiliaśmy - zdarzało nam się i na śniegu grać.
Odpowiedzja bym od nauczyciela zazadala zobowiazania na pismie ze pokryje ewentualne koszty leczenia
Odpowiedz