Piekielność dnia codziennego.
Pracuję w sporej firmie. Na tyle dużej, że ma własny budynek, razem 3 piętra, spora powierzchnia. Całość zaplanowana na tyle dobrze, że na każdym piętrze są po 3 toalety damskie i męskie, w każdej po 3 kabiny. "Moje" piętro jest niedostępne dla osób z zewnątrz - sama księgowość, informatycy itp., generalnie pracownicy wewnętrzni (strzelam, że jakieś 150 osób, może troszkę więcej), więc w łazienkach jest tym bardziej czysto. Do tego serwis sprzątający zagląda tam dość często. Generalnie higiena aż miło.
Jeśli jednak komuś nadal to nie odpowiada, zawsze może przynosić jednorazowe nakładki podróżne czy "wić" je sobie z papieru. Proste? Niby tak.
A jednak jest jedna, jedyna lasencja - niezidentyfikowana jeszcze - która tego nie ogarnia. I zawsze wchodzi z butami na deskę, zostawiając po sobie brudne odciski podeszew i/lub mokre ślady zbrodni. Właśnie znalazłam kolejne. Dziewczyna nawet po sobie nie sprząta. Zostawia mokro-brudny syf. Nie jest to może wielki problem - kobiet na piętrze może 60, kabin łącznie 9, dajemy radę między jednym a drugim sprzątaniem - ale no kuźwa mać, ile można prosić i pisać kartki do spółki z paniami sprzątającymi...?
Jeśli to czytasz - zacznij po sobie sprzątać, dziewczyno.
Jedno rozwiązanie http://www.instsani.pl/images/montmu23.jpg i zdrowiej i czyściej :)
Odpowiedz@Rak77: I niewygodniej.
Odpowiedz@imhotep: Ale kucając na muszli robi dokładnie to samo. Korzystałem z takich toalet w Rosji i w Azji wschodniej i ma to swoje zalety. Jedna taka kabina dla odmiennych kulturowo i po sprawie. A swoją drogą to nie wiadomo czy ten typ nie będzie sukcesywnie wprowadzany w Europie poczynając od miast arabskich takich jak Paryż czy Berlin.
Odpowiedz@Rak77: To nie kible powinno się zmienić, tylko wywalić z roboty tępą srakę, która nie potrafi korzystać z normalnej toalety, czytać oraz sprzątać po sobie.
Odpowiedz@Rak77: sprobuj do tego zrobic kupe "na malysza"
Odpowiedz@bazienka: ... I nie obsrać sobie pięt.
Odpowiedz@Rak77: Nie rozumiem minusów dla Raka. Fakt, że babka z historii wkurzająco- piekielna, ale faktem jest, że załatwia się w najzdrowszy możliwy sposób. W wielu krajach azjatyckich muszle klozetowe to tak naprawdę dziury w ziemi i ma to wielki sens. :)
Odpowiedz@SciurusVulgaris: W zakładzie gdzie miałem praktyki, była taka toaleta. Coś ohydnego. Ale Ty jak chcesz, sraj do dziury w ziemi.
OdpowiedzTylko niektórzy dostają zatwardzenia na sam widok takiego kibelka.
OdpowiedzWszyscy mają się za wychowanych i kulturalnych, ale jak wchodzisz do łazienki publicznej to myślisz tylko, by jedzenie zostało na miejscu.
OdpowiedzTo nie prościej po prostu w powietrzu? Albo poradzić zakup jakiś antybakteryjnych chusteczek.
OdpowiedzNa praktyce było nas dwie. Współlokatorka właziła z kopytami na deskę, zostawiając wybłoconą i obszczaną. Zwracanie uwagi, prośby, groźby itp. zero reakcji. W końcu pociśnięta wydusiła, że UWAGA: "ona się brzydzi po mnie siadać i boi się, że jakiegoś syfa złapie." Dałam spokój, taką hmmm...kulturę z domu wyniosła. No cóż ja pucowałam kibel na błysk, bo brzydziłam się wejść po niej. A za chłopami to bynajmniej nie ja latałam :)
OdpowiedzNa Małysza, rozumiem, sama tak robię. Ale sikając sposobem tej dziewczyny, to bym miała nogawki oblane na bank.
Odpowiedz