Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miał być komentarz dotyczący historii Notorious_cat: http://piekielni.pl/72325#comments, jednak wyszła z tego cała…

Miał być komentarz dotyczący historii Notorious_cat: http://piekielni.pl/72325#comments, jednak wyszła z tego cała historia.

Ja po części jestem w stanie zrozumieć ojca dziecka, który nie chce przeszukiwać rzeczy swoich dzieci. Moi rodzice wręcz na odwrót: potrafili wywalić mi z plecaka wszystkie książki, zeszyty i inne materiały i w nich grzebać. Nawet schowane w małej kosmetyczce materiały higieniczne, np. tampony, lądowały na kuchennej podłodze, ku uciesze rodziców i mojego rodzeństwa. Liścik od koleżanki schowany z piórniku? Poznawali natychmiast jego treść, choćby to było tylko pytanie, czy mam pożyczyć korektor. Notatki na kartce wyrwanej z zeszytu? Od razu były pytania, dlaczego to nie jest zanotowane w zeszycie, tylko na oddzielnej kartce.

Potrafili to zrobić przy całej rodzinie, która potem głupkowato na mnie patrzyła. Potem było grzebanie w moim pokoju, gdy tylko wychodziłam z domu. Po powrocie ze szkoły zastawałam moją mamę, która "sprzątała" mój pokój. Potrafiła uderzyć mnie za wyrwany zawias w szafce (która miała o wiele więcej lat niż ja i rozpadała się ze starości). Jako nastolatka zmagałam się z suchą skórą całego ciała, a ona potrafiła wywalić drogi balsam nawilżający, który kupiłam sobie za własne oszczędności.

Kiedyś przyszłam do domu z koleżanką i przy tej koleżance zostałam zbita za uwagę w zeszycie ćwiczeń, który znalazła matka. Było tam napisane, że zadanie zostało bardzo dobrze wykonane, tylko muszę popracować nad pisaniem, bo rzeczywiście pisałam wyjątkowo brzydko. Czułam się okropnie upokarzana i przestałam praktycznie wychodzić z domu. Bałam się nawet wyjść do łazienki w obawie, że będą przeszukiwać moje rzeczy. Nie potrafię do dzisiaj wybaczyć im tego, jak byłam traktowana. Za pieniądze ze swojej pierwszej dorywczej pracy kupiłam nowe drzwi do pokoju - kolega pomógł mi je zamontować, a ja przy okazji mam do nich klucz, na który zamykam pokój, gdy wychodzę z domu na dłużej. W ten dopiero sposób nauczyłam rodziców, że mają szanować moją prywatność.

Co prawda moja matka dalej uważa, że może wejść do mojego pokoju pod moją nieobecność, jednak drzwi zamknięte na klucz skutecznie informują ją o tym, że jednak nie może. Jestem w tej chwili dorosła, jednak dokładam się (i daję im niemałe pieniądze!) do życia, jednak według nich dalej powinnam dawać im dostęp do swoich rzeczy, żeby kontrolowali, czy nie robię jakichś głupot. Niedługo planuję się wyprowadzić - nie wiem jak moi rodzice przeżyją bez gmerania w moich rzeczach.

Uprzedzając wszelkie teorie: wcale nie uczyłam się źle, nie sprawiałam żadnych problemów wychowawczych, nigdy nie zadawałam się z żadnym szemranym towarzystwem. Do dziś właściwie nie wiem dlaczego moi rodzice za wszelką cenę chcą poznać wszystkie szczegóły mojego życia.
Oczywiście nie uważam, że dziecka nie powinno się w żaden sposób kontrolować, jednak - jak każdy człowiek - ma prawo do odrobiny prywatności. I tę prywatność należałoby szanować. A takie zachowanie jak wyżej wymienione potrafią skrzywdzić człowieka na długo.

Ja do dzisiaj mam obsesję na punkcie pilnowania swoich rzeczy i sprawdzania po 10 razy, czy na pewno wszystko pochowałam i nie zostawiłam na widoku czegokolwiek, co mogłoby skłonić rodzicielkę do dalszych „poszukiwań”.
Na koniec dodam tylko, że to bardzo przykre, że niektórzy rodzice w najmniejszym nawet stopniu nie potrafią zaufać własnym dzieciom. Zwłaszcza gdy te nie dają nawet najmniejszego powodu, by tak je traktować.

rodzina

by InnaIna90
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Monomotapa
24 36

Doskonale rozumiem grzebanie w biurku, szafie, bo babcia "lubi zobaczyć, co tam mam". A ja nie lubię, gdy ktoś patrzy. Ciesz się, że miałaś chociaż własny pokój - ja miałam dzielony z siostrą, przechodni do sypialni rodziców, mów mi jeszcze o braku prywatności.

Odpowiedz
avatar Nikorandil
27 33

@Monomotapa: To przykre, że miałaś pod tym względem beznadziejną sytuację w dzieciństwie. Uważam jednak, że robisz sobie do tej pory dużą krzywdę, traktując to jako normę. Poza tym zwróć uwagę, że autorka nie doświadczała tylko braku prywatności, ale również była (jest?) przez rodziców poniżana i kontrolowana, opisuje również przemoc fizyczną. Moim zdaniem to nie jest coś, na co można machnąć ręką z filozoficznym stwierdzeniem "oj tam, oj tam, nie dramatyzuj".

Odpowiedz
avatar Monomotapa
20 22

@Nikorandil: za dużo wyczytałeś/łaś z mojego komentarza. Żadnych zarzutów nie stawiam, piszę, że rozumiem sytuację, utożsamiam się z nią, bo miałam podobnie. Musiałam wyrazić się nie dość jasno.

Odpowiedz
avatar Nikorandil
10 12

@Monomotapa: Wybacz w takim razie, faktycznie źle się zrozumieliśmy :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@Monomotapa: @Nikorandil: Wzruszyłem się! Piękny i rzadko spotykany w Internacie kulturalny dialog prowadzący do zgody!Aż się łezka w oku kręci ;).

Odpowiedz
avatar hitman57
20 32

Skrajności są złe. Ale kontrolowanie czy dziecko odrabia pracę domowe to nie Auschwitz czy bóg wie jaka ingerencja w prywatność. :/

Odpowiedz
avatar InnaIna90
21 21

@hitman57: Z tym się zgodzę, i tak jak napisałam- nie uważam, że rodzic w ogóle nie może kontrolować dziecka. Jednak mam wrażenie, że niektórzy (tak jak wyżej opisałam) tej możliwości kontroli mocno nadużywają.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 kwietnia 2016 o 18:35

avatar blaueblume
12 14

@InnaIna90: A czy wobec Twojego rodzeństwa tez zachowywali sie w ten sposób, czy tylko wobec Ciebie? Pytam, bo chciałabym jakoś zrozumieć,czy był to po prostu ich model wychowania - "zaufanie to dobra rzecz, ale kontrola jeszcze lepsza!", czy tez Ciebie tylko traktowali w ten sposób z jakiegoś powodu?

Odpowiedz
avatar InnaIna90
18 18

@blaueblume: Najdziwniejsze jest to, że nie. Mam starszego brata i siostrę. Brat przynosił do domu same jedynki i dwóje, oprócz takich przedmiotów jak matematyka i fizyka. Wystarczyło, że raz powiedział im że właśnie z tego zamierza zdać maturę, żeby dostać się na wybrane studia, żeby odpuścili mu naukę z innych przedmiotów. Ode mnie natomiast wymagali samych piątek, a każda trója kończyła się awanturą. Siostra z kolei miała kontrolę w dużo mniejszym stopniu- ot, po prostu, gdy wychodziła, chcieli wiedzieć z kim i kiedy wróci. Myślę, że wynikało to tylko i wyłącznie z faktu, że byłam dość "żywym" dzieckiem. Siostra z bratem byli spokojni, leniwi, nie chcieli się zbytnio bawić, najchętniej w ogóle nie wychodziliby z rówieśnikami. A ja uwielbiałam jeździć na rowerze z koleżankami, bawić się z innymi dziećmi, uwielbiałam skakać, tańczyć, wszędzie było mnie pełno. Podejrzewam, że po prostu mieli jakiś nieusprawiedliwiony lęk przed tym, że zrobię coś złego.

Odpowiedz
avatar geranium
17 19

skrajności są złe w dwie strony. kontrola co dziecko robi, czy odrabia zadane prace, jak je odrabia, kontrola z kim młodzież się widzi i o której wraca nie jest ok. grzebanie w rzeczach osobistych jest przekroczeniem granicy.

Odpowiedz
avatar jerzynka78
3 19

Wydaje mi się, że tutaj mamy historię o nadopiekuńczości, a w historii, do której się odnosisz o braku zainteresowania dzieckiem przez ojca. To są dwie różne historie o skrajnościach, które nie są dobre dla wychowania dziecka. Skoro się wyprowadzasz, to pamiętaj nie dawać rodzicom zapasowych kluczy do mieszkania.

Odpowiedz
avatar Hancia
18 22

@jerzynka78: >bicie i poniżanie >nadopiekuńczość Chyba mamy inne definicje tego słowa...

Odpowiedz
avatar glan
13 19

@Hancia: Tak, to się nazywa toksyczny rodzic. Jest książka o tym tytule, polecam.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
9 11

masz racje, piekielność i to skrajna. w sumie rodziców znasz najlepiej i nigdy nie wyczułaś jaka motywacja za tym stała? Tego trochę w historii brakuje. Niby łatwo można sobie wyobrazić, że ludzie mogą być szurnięci, ale często mają jakieś wytłumaczenie, choćby najbardziej dziwne, że przed czymś chronią albo czegoś się boją. Swoja droga, to jest jeden przypadek przy którym, uznałbym takie przeszukiwanie za normalne i potrzebne - tak, to dragi! Jak by mi dzieciak przywlókł choć raz dragi i nadal trzymał się w jakimś złym towarzystwie, to nie ma przebacz. Mój dom, moje zasady.

Odpowiedz
avatar InnaIna90
14 14

@PiekielnyDiablik: Nigdy nie zrobiłam nic, co mogłoby usprawiedliwiać takie zachowanie. Żadnych narkotyków, papierosów, ba! w wieku 17 lat bałam się spróbować piwa. Wypiłam jedno dopiero kilka tygodni po 18 urodzinach, podczas gdy mojego brata przywozili pijanego do domu już jak miał jakieś 14-15 lat. Nie szlajałam się z nikim podejrzanym, miałam koleżanki, które rodzice znali. Po prostu, tak jak już napisałam- byłam żywsza od mojego rodzeństwa. Oni mogli się w ogóle nie ruszać sprzed telewizora, a ja lubiłam spędzać czas z rówieśnikami na podwórku. Może dlatego rodzice bali się, że wpadnę w złe towarzystwo? Nie wiem. Gdy próbowałam z nimi rozmawiać na ten temat, słyszałam tylko że zrozumiem jak będę miała własne dzieci.

Odpowiedz
avatar KyloRen
7 7

Mam tylko jedno pytanko, jak zapobiegać 'grzebaniu'? Wszystkie rzeczy schowałam do pudełek, to niestety nie działa na lepkie rączki rodziny, często po powrocie ze szkoły zauważam braki różnych rzeczy, np tamponów czy innych tego typu rzeczy (???). Nie wpuszczam zwykle innych do swojego pokoju, mam inne pojęcie prywatności, nie lubię zaglądania wszędzie, jednak na drzwi mnie nie stać. ://

Odpowiedz
avatar InnaIna90
11 11

@KyloRen: Biżuterię i najbardziej niezbędne rzeczy chowałam do szkatułki na kod. Zawsze pilnowałam, żeby otwierać ją tylko wtedy, kiedy nikogo nie było w pobliżu. Zdarzało mi się też chować rzeczy do łóżka lub do segregatorów (stoją tak, że nie widać że coś tam jest, więc małe rzeczy np. skarbonka stoją między klapami segregatora).

Odpowiedz
avatar voodoochild
14 14

Rozumiem, znam z autopsji i szczerze współczuję. Nie wiem skąd to się brało mojej mamie, nigdy nie dawałam powodów, nie było ze mną większych problemów, ogólnie raczej miałam luz, już jako nastolatka mogłam sobie wyjeżdżać na wakacje ze znajomymi itp., ale stosunek do własności prywatnej i ogólnie prywatności moja mama miała dość luźny. Traktowanie wszystkich moich szafek (w pokoju umeblowanym za własne pieniądze, przy stałym współdzieleniu opłat za czynsz i rachunki) i zgromadzonych w nich rzeczy jak swoich własnych było na porządku dziennym. Próba założenia zamka w drzwiach - traktowana jako obraza majestatu, bo przecież "w tym domu nie ma złodziei". No złodziei owszem nie, ale ile moich własnych, prywatntch rzeczy kupionych za własne pieniądze, często też takich, które miały dużą wartość emocjonalną, wylądowało w koszu na śmieci przy okazji "porządków", nie jestem w stanie zliczyć. Stosunki z mamą mocno się poprawiły, kiedy w wieku 27 lat ostatecznie wyprowadziłam się z domu (wcześniej pomieszkiwałam trochę z rodzicami, trochę z chłopakiem). Natomiast planowana wyprowadzka poprzedzona była wielką zrobioną przeze mnie awanturą, kiedy to mama, jak byłam już w trakcie pakowania swojego dobytku w kartony, pod moją nieobecność postanowiła mi w tym "pomóc" i zabrała się za pakowanie zawartości jednej z szafek, połowę rzeczy, mającą olbrzymią wartość sentymentalną, z niej wyrzucając. Drugą połowę trzymanych tam dobroci stanowiły zabawki erotyczne, jakie dostałam w prezencie od chłopaka. Do dziś nie wiem, czy choć trochę wprawiły ją w zakłopotanie, czy zrobiło jej się choć minimalnie głupio, dla mnie natomiast było to apogeum piekielności.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2016 o 0:23

avatar nuclear82
9 9

Ja miałem dość podobnie, choć nie aż tak ekstremalnie. Ale często była pucówa po szafach pod nieobecność i pretensje o wszystko co tam znalazła. W zeszycie ćwiczeń połowa jest niewypełniona? OPR i lanie, kij z tym że nauczycielka zadawała tylko wybrane zadania a nie całość z góry na dół. No to działa zasada akcji-reakcji. Wyrobiłem sobie nawyki noszenia wszystkich zeszytów naraz ze sobą a poza szkołą chowałem je w bardzo dziwne miejsca. Mimo że mam już ponad 30 lat, nadal nieswojo się czuję jak wyjdę z domu do pracy na 8-10 godzin i może zostawiłem jakieś pismo czy rachunek na widoku. Mimo że mieszkam tylko z narzeczoną. Ta choroba to się chyba przenosi z pokolenia na pokolenie bo babcia od strony ojca do dzisiaj potrafi wparować do mieszkania bez żadnej zapowiedzi, choćby głupiego SMS-a. Ot, otworzy sobie z klucza jak swoje (klucze ma po to, żeby z psem wyjść jak oni w pracy)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2016 o 15:57

avatar InnaIna90
9 11

@Morog: Ja natomiast uważam, że nieporozumieniem jest, że matka, która nigdy nie rozmawiała ze mną na temat typu dojrzewanie, seks itd. potrafi wparować do mojego pokoju, wyrzucać wszystko z szuflad i zaczynać ze mną "rozmowy wychowawcze". Po co ci te stringi? Ty współżyjesz? Na cholerę ci tampony? A depilator to po co? Niestety, zawsze interesował ją tylko temat szkoły i nie mam ochoty, żeby grzebała w moich rzeczach i komentowała to, co kupuję za SWOJE pieniądze. Klucz do pokoju im oddam, ale w momencie wyprowadzki. Na razie mam prawo chronić swoją prywatność.

Odpowiedz
avatar patersan
2 2

Niektórzy wierzą, że "kontrola to najwyższa forma zaufania".

Odpowiedz
avatar Blurryface
1 1

Moi rodzice też lubią sprawdzać. Raczej tylko mama. Teraz też wszystko chowam, telefon biorę ze sobą do łazienki, albo blokuję go kodem, zeszyty, książki pochowane, no nie jest łatwo żyć w ten sposób :P ale widzę, że ty miałaś "trochę" gorzej, nie mówię, że nie.

Odpowiedz
avatar Monisia
0 0

wyobraż sobie, że ja jak jestem u siebie w domu to też zabieram wszędzie telefon i też mamusia ciągle pyta kto pisze albo dzwoni a ja mam 26 lat :/ staram się tam nie jeździć

Odpowiedz
avatar kwadrylion
2 2

Ja nie rozumiem Twojego nawiązania do historii o sprawdzaniu dziecka. Twoja historia to coś zupełnie innego. W poprzedniej chodziło o zwykły obowiązek rodzica, dotyczący sprawdzania dziecka w szkole podstawowej (przypuszczam, że nie te najmłodsze roczniki). Z tego co piszesz jak było u Ciebie, to nawet jak byłaś nastolatką nikt nie szanował Twojej prywatności. Nie chodziło o sprawdzanie Ciebie (czy notujesz na lekcjach, czy poprawnie odrabiasz pracę domową) czy o zainteresowanie Twoją osobą, tylko o taką chamską kontrolę. Przypuszczam, że nic z tej kontroli nie wynikało. Była sobie bo była.

Odpowiedz
avatar Rudaa
2 2

Przeczytaj książkę toksyczni rodzice Susan Forward. A potem matki które nie potrafią kochać tej samej autorki. Wiele ci wyjaśni i pomoże lektura obu. Powodzenia ;)

Odpowiedz
avatar voytek
1 1

zdarzaja sie tacy ludzie.. tacy ludzie nie chca chodzic na terapie - pozostaje ci tylko wyprowadzic sie a matke odwiedzac od czasu do czasu na kawe... P.S zapewne wychowywalas sie bez ojca?

Odpowiedz
avatar obserwator
2 2

Gorzka to prawda: Nie pomogą doktoraty, kiedy człowiek chamowaty!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Takie dzieciństwo potrafi skrzywić psychikę na całą resztę życia. Przeżyłem to samo co autorka historii i całkowicie rozumiem jej sytuację. Czasami rodzice potrafią także skutecznie utrudniać życie dorosłego już dziecka. Jedyne wyjście - zwiać jak najdalej (najlepiej za granicę) paląc za sobą wszystkie mosty, tak żeby nikt nie wiedział gdzie się znajdujemy. Ludzie się dziwią dlaczego za żadne skarby nie chciałbym wrócić do dzieciństwa...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2016 o 18:56

avatar Monisia
1 1

doskonale Cie rozumiem... ja też miałam podobnie i do dzisiaj matka mnie kontroluje mimo iż mam 26 lat mieszkam w innym mieście i pracuje. Codzienne telefony nawet kilka a gdy zajade do domu grzebanie w torbie i ciągłe pytania kto do mnie pisze. Ja też nigdy nie miałam prywatności. To bardzo krzywdzące

Odpowiedz
Udostępnij