Sprawa świeża, bo z ostatniego piątku.
1 kwietnia dla wielu z nas kojarzy się z dniem robienia sobie kawałów, dowcipów, itp.
Ale w mojej pracy doszło do ciężkiego nadużycia.
Ofiarą stała się koleżanka Ewa, która pracuje z nami od 2 miesięcy. Pomimo, że jest na okresie próbnym i tak naprawdę wciąż nabiera doświadczenia, nikt nigdy nie miał wobec niej żadnych zastrzeżeń. Dlatego też bardzo nas wszystkich zdziwiło, że pod koniec pracy została wezwana do biura kierownika. Wybiegła stamtąd z płaczem, chwyciła po drodze tylko swoje rzeczy i pobiegła do wyjścia. Wszyscy staliśmy osłupiali, bo nikt z nas nie wiedział o co chodzi. Nikt nam też nic nie powiedział słowem wyjaśnienia.
Dopiero dzisiaj wieczorem zadzwoniła do mnie inna znajoma z pracy, która powiedziała, że przyczyną płaczu Ewy było zwolnienie dyscyplinarne. Taki żarcik sobie zrobił kierownik.
Idiota obrał sobie za cel dziewczynę, która samotnie wychowuje dwoje dzieci i która ze wszystkich sił stara się jak może, aby otrzymać stałą posadę.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zaraz po pracy próbowali się do niej dodzwonić, aby to wszystko odkręcić, ale Ewa nie odbierała telefonów. Od piątku nie ma z nią żadnego kontaktu. Nie wiem, co strzeliło do głowy naszemu kierownikowi, żeby takie rzeczy odstawiać.
Informacje o sprawie bardzo szybko dotarły do szefa, który z miejsca zwolnił naszego kierownika dając mu dyscyplinarkę (to już nie był żarcik). Sam pojechał do domu Ewy, aby jej to wszystko wyjaśnić i przeprosić.
Pytanie, czy Ewa to wybaczy i przyjdzie do pracy oraz czy nie będzie chciała z tego tytułu założyć sprawy o odszkodowanie?
Tak się kończą nieprzemyślane, głupie żarty czyimś kosztem.
prima aprilis praca głupi żart
Brawa za reakcje szefa, ale nerwow to kobiecie nie zwroci... Jesli wroci bez zadnych odszkodowan to powinna na start dostac chociaz umowe na stale. Tak czy siak pozdrow ''Ewe''.
OdpowiedzO odszkodowanie powinna walczyć zarówno Ewa, jak i firma. Tyle, że oboje powinni domagać się go od kierownika- żartownisia.
Odpowiedz@rodzynek2: zgodnie z art 120 prawa pracy to firma odpowiada za działania pracownika. Więc pozwać żartownisia ona nie może. Za to firma jak najbardziej może wystąpić z cesją roszczeń.
Odpowiedz@krogulec: Jakieś paragrafy np. za działanie na szkodę firmy (np. zwolnienie dobrego/ważnego/koniecznego pracownika, robienie złego PR, bo kto chciałby się zatrudnić (no chyba, że ktoś musi) w firmie, gdzie dla żartu zwalnia się ludzi? a plotki szybko się rozchodzą). Może dobry prawnik znajdzie jakiś sposób.
Odpowiedz@rodzynek2: Kobieta nie może, firma już tak.
Odpowiedz@krogulec: może zawsze spróbować z pozwem cywilnym
Odpowiedz@rodzynek2: Na miejscu szefa wystąpiłbym dodatkowo ze sprawą o działanie na szkodę firmy i całą wygraną kwotę (bo wygrana niemal pewna) dał jako premię p. Ewie... Nie tylko by gnoja nauczył rozsądku lepiej niż samą dyscyplinarką ale też wynagrodził w jakimś stopniu nerwy poszkodowanej. No a że plotki szybko się rozchodzą to firma by jeszcze na wizerunku dzięki temu zyskała.
OdpowiedzBardzo dobra reakcja szefa. Wyobrażam sobie jak bym się czuł po usłyszeniu takiej informacji. Żarty, żartami ale z głową...
OdpowiedzI jaki finał? Ewa wróci?
OdpowiedzEwy nie było dzisiaj w pracy. Zakład aż huczy od plotek. Jedni mówią, że Ewa ma zamiar złożyć skargę do sądu i że nie wraca do nas. Drudzy natomiast twierdzą, że Ewa dostała korzystne warunki ugody (stała praca i zadośćuczynienie finansowe od firmy), ale potrzebuje chwili na przemyślenie oferty. Jak jest naprawdę i jak będzie- tego niestety nie wiem.
Odpowiedz@Pandorra30: Poczekaj. Jesli rozumiem dziewczyna ma dwoje dzieci i starala sie jak mogla zeby posade dostac. Byla na okresie probnym wiec tyrala zapewne najlepiej jak potrafila. Teraz jest siara i sytuacja podbramkowa bo kierownik narobil balaganu. Kierownik - ktory poniosl konsekwencje bo wylecial, czyli teoretycznie sprawa wyjasniona, winny ukarany. Teoretycznie. Bo praktycznie firma musi nadstawic "glowe" za wybryk kierownika jako ze sa na to paragrafy. Co robi nasza Ewunia? Czyzbym dobrze zrozumiala ze chce zaskarzyc firme? Heh... Cwana bestia korzystajaca z dobroci tychze paragrafow :) Sorry ale takich pracownikow firma nie potrzebuje... Majac taka kolezanke okreslilabym to krotko: "ch.. jej w d.. i kamieni kupe" :)) Lojalnosc wzgledem firmy wyglada inaczej.
Odpowiedz@maulwurf: Zrozumiałaś jedynie to, co "jedni mówią", nie to, co Ewa faktycznie zamierza.
OdpowiedzMało wiarygodna historia, nie ma tak głupich kierowników.
Odpowiedz@Morog: uwierz mi, są...
Odpowiedz@Morog: są i o wiele głupsi, zawsze mnie zastanawia jak to się dzieje, że tak głupia osoba może stać się kierownikiem, chyba że odwala im dopiero z powodu tego stanowiska.
Odpowiedz@PanBydzia: To się, niestety, bardzo często zdarza w krajach postkomunistycznych, gdzie na studiach dostawano punkty za pochodzenie (chłopskie lub robotnicze w domyśle). Następnie tacy pociągnęli za sobą potomstwo, a wśród nich nierzadko spotyka się buraków, którym słoma z butów wystaje, popisują się kilkoma słówkami angielskimi i wydaje im się, że pozjadali wszystkie rozumy.
Odpowiedz@PanBydzia: To jest Zasada Dilberta - "na wyższe stanowisko awansuje ten pracownik, który w danej komórce jest najmniej przydatny. Dzieje się tak, ponieważ inni pracownicy są zdaniem przełożonych zbyt wartościowi, aby się ich w ten sposób pozbywać"
Odpowiedz@obserwator: To jest kwestia mentalności. Chodzi mi mentalność chłopa pańszczyźnianego, który całe życie był poganiany przez pana i karbowego. Mógł odreagować tylko na swoim psie (bo kot po pierwszym kopniaku uciekłby). Jedyna forma relacji pionowych jaka zna to: ten nade mną mnie kopie, ja kopie tych pode mną. I potem taki buc zostaje kierownikiem i dostaje ludzi "pod siebie". I flekuje, flekuje ...
OdpowiedzMoim zdaniem, jednak ta EWA jest glupia jak but, bo chyba przy dyscyplinarnym zwolnieniu, tez nawet w POLSCE, musi byc podany sensowny powod wywalenia z roboty, a najdalej wtedy musialaby sie zorientowac, ze calosc jest szyta bardzo grubymi nicmi. Waznych spraw prawnych NIGDY nie powinno sie natychmiast bezmyslnie zaakceptowywac, tylko ZAWSZE przemyslec swoje racje, poradzic sie fachowca, n.p. rady zakladowej, czy zwiazkow zawodowych, czy chocby adwokata. Na naiwniakow wlasnie jest PRIMA APRILIS. Mogla tez sobie z rozpaczy strzelic w leb, czy wyskoczyc z okna, co tez byloby rodzajem reakcji na utrate pracy (choc odrobine przesadzonym). Walczyc o swoje, a nie skulic pod siebie ogon!!! Pracownik, to (w dzisiejszych czasach) NIE NIEWOLNIK, ale czasem tak sobie niepotrzebnie mysli. Ten posiada rozne mniej, albo wiecej sensowne prawa, a pracodawca (czasem) wydaje sie sobie byc wszechwladnym krolem (a nie jest nim!!!). WSZEDZIE jest konieczne i wazne, wiedziec conieco o wlasnych (i cudzych) uprawnieniach i nie dawac sie nabijac w butelke. Placz - nic tu nie pomaga, ani nie rozwiazuje problemu, tylko wykazuje domniemana bezsilnosc wedlug losu. Jesli ktos nie chce sie bronic, to coz, jest ofiara!
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: To co napisałeś, to niestety tylko TEORIA. PRAKTYKA w Polsce jest taka, że w ogromnej liczbie firm panuje mentalność FOLWARKU i pracowników właśnie traktuje się jak niewolników. "Bo jak ci sie cos nie podoba, to na twoje miejsce jest dziesięciu innych" - to ciągle jest jeszcze stała odzywka takich "pracodawców". I ludzie niestety są do tego już przyzwyczajeni. Do kulenia uszu po sobie i grzecznego przyjmowania wszystkiego, co im pracodawca powie.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: nie wiem jak czytałeś historię, ale dziewczyna była na okresie próbnym; co ma do tego rada zakładowa? W ogóle była tam jakaś? Jakoś nie kojarzę, aby w sklepie, prywatnym zakładzie była jakaś rada. Powód zwolnienia dyscyplinarnego dziewczyna na pewno usłyszała. Nie wierzę, że wybiegła po usłyszeniu samego hasła. Człowiek w największym szoku, musi zapytać przynajmniej dlaczego. Dziewczyna młoda, na okresie próbnym, w trudnej sytuacji rodzinnej, bardzo pragnąca otrzymać stałą umowę, spokojnie mogła w rozpaczy i z żalu uwierzyć w słowa (przecież kierownika) i nie zastanawiając się, po prostu uciec, nawet nie próbując szukać pomocy u kogokolwiek.
Odpowiedz@luska: Nie jest też powiedziane, że po ochłonięciu nie zaczęłaby jednak dochodzić swoich praw - czym innym jest pierwszy szok, a czym innym późniejsze działanie, ale Ty @ZagłobaOnufry jak widać bardzo łatwo ferujesz wyroki
Odpowiedz@luska: Wprawdzie masz racje, ze byla na okresie probnym, ale po co wtedy DYSCYPLINARNE zwolnienie (jak tu WYRAZNIE zapodano)? Przeciez na okresie probnym zupelnie nie trzeba podawac powodu zwolnienia, po to on jest PROBNY. Ale tu jednak bylo DYSCYPLINARNE, czyli COS zarzucano, tylko CO, do diabla? Trzeba bylo wyjasnic przeciez, co jest nie tak, a nie plakac, bo wody w Wisle i tak wystarczy!
OdpowiedzJeżeli dostała propozycję ugody i gwarancję stałego zatrudnienia to powinna przyjąć i nie pakować się w sądy. Taka sprawa może się odbyć wyłącznie na drodze cywilnej co jest długotrwałe i kosztowne. Po pierwsze musiałaby wynająć prawnika i to dobrego bo kierownika na pewno stać na takiego a po drugie w procesie o odszkodowanie należy wpłacić 10% żądanej sumy a wątpię czy samotną matkę na to stać.
Odpowiedz@Sharp_one: Po pierwsze w sprawach, w których pobierana jest opłata stosunkowa wynosi ona 5% wartości przedmiotu sporu a nie 10. Po drugie w sprawach pracowniczych z powództwa pracownika na podstawie art. 96 ust. 1 pkt 4 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych pracownik zwolniony jest z konieczności ponoszenia opłat.
Odpowiedz@Sharp_one, @Perzyn: Dodam Po trzecie: kierownik wyleciał dyscyplinarnie (nie zdziwiłbym się jakby wskutek plotek poszedł też tzw. "wilczy bilet" w okolicy), więc nie jest taki pewny, czy go stać na dobrego prawnika teraz. Po czwarte: Kobieta może w takiej sytuacji zaskarżyć jedynie pracodawcę a nie pracownika. To firma może żądać zwrotu kosztów od tego debila. A w tej sytuacji wątpię, żeby kobieta zdecydowała się na pozwanie firmy, do której jednak może wrócić na lepszych warunkach...
Odpowiedz@Moby04: Po szóste, ze względu na to jak uregulowane są roszczenia pracownicze to najprawdopodobniej mogłaby uzyskać równowartość swojego wynagrodzenia za 3 miesiące, przez co tym bardziej jej się nie opłaca bawić w pozew. :)
OdpowiedzEwa była w piątek w pracy, ale już na innym dziale. Sprawa ucichła, mamy nowego kierownika naszego działu i w zasadzie można napisać, że historia zakończyła się happy endem. Niestety nikt nic nie mówił, co usłyszała Ewa- ona sama milczy i nie rozmawia z ludźmi w ogóle na ten temat.
OdpowiedzDopiero teraz przeczytałam tę historię. Ale siur z tego kierownika. A że chciała się zwalniać i sądzić mimo swojej sytuacji to się nie dziwię, jak w człowieku kipi od emocji to różne dziwne pomysły przychodzą do głowy i dopiero jak człowiek ostygnie i się wyciszy przychodzi rozsądek i myśl "po co mi to?".
Odpowiedz