Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z okazji zbliżających się wielkimi krokami wakacji, przypomniała mi się historia z…

Z okazji zbliżających się wielkimi krokami wakacji, przypomniała mi się historia z zeszłego roku.

Mam/Miałam (sama do tej pory nie wiem) przyjaciółkę, od 4 klasy podstawówki. Teraz obie jesteśmy na drugim roku studiów. Z racji, że pochodzimy z niewielkiej miejscowości z centrum Polski, na studia musiałyśmy wyjechać. I tak ona znalazła się w Warszawie, a ja w Gdyni.

Wiadomo, jak jest. Na pierwszym roku studiów raczej nie było okazji, żeby się spotkać, wiec często do siebie pisałyśmy, i tak wpadłam na pomysł, żeby do mnie przyjechała, zwłaszcza, że mam blisko do morza i innych atrakcji miasta, wiec trochę lepiej, niż jakbym ja miała jechać do niej ;) Jej pomysł się spodobał i, co ważne dla historii powiedziała, że się odezwie do mnie w tej sprawie. I na tym się skończyło (a był kwiecień).

Kontakt na chwilę się urwał, bo obie zajęłyśmy się swoimi studiami. I tak nastał czerwiec. Kontaktu brak, ale na wakacje trzeba się ogarnąć, więc ja też nie dzwoniłam. W lipcu postanowiłam pojechać do dawno niewidzianych rodziców. Od niej nadal żadnego telefonu, ani wiadomości. Numeru nie zmieniłam, maila też. Po kilku dniach pobytu w domu rodzinnym dostaję telefon. Tak! Od przyjaciółki. Powiedziała, że czeka na mnie na dworcu w Gdyni, bo przyjechała mnie odwiedzić tak jak rozmawiałyśmy. Zdążyłam tylko jej powiedzieć, że nie mam mnie w mieście, bo pojechałam do rodziców. Zaczęła się na mnie wydzierać, że jak tak można kogoś zapraszać, a potem sobie wyjeżdżać.

Po pytaniu dlaczego nie zadzwoniła do mnie wcześniej, powiedziała, że to ja ją zaprosiłam, więc powinnam siedzieć w domu i na nią czekać. Na końcu jeszcze dodała, że powinnam oddać jej pieniądze za bilety.

Sami oceńcie...

by Bonia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kojot_pedziwiatr
6 6

Co za idiotka z tej Twojej koleżanki...

Odpowiedz
avatar natalia
4 4

Też miałam taką koleżankę. Zawsze jej powtarzałam, że jak tylko będzie miała zamiar przyjechać do miasta rodzinnego, to niech da znać kilka dni przed. I tak oto nigdy nie dzwoniła i zawsze miała pretensje, że nie mam jak się z nią spotkać "za godzinkę". Znałyśmy się długo, więc raczej wiedziała, że gdy są wolne dni to jeśli nie mam żadnych planów (a z reguły nie miałam, bo wolne dni to zazwyczaj święta, których ja nie świętuję, a większość ludzi jest wtedy zajęta), to wolę jechać na działkę z rodziną niż siedzieć kilka dni sama w domu i że wtedy telefon, że chciałaby się spotkać za godzinkę na nic się nie zdaje. Wystarczyłoby gdyby zadzwoniła, że przyjedzie na święta do domu (a nie zawsze przyjeżdżała, więc nie było to takie oczywiste) i zostałabym specjalnie dla niej, ale cóż...

Odpowiedz
avatar matt44
9 9

moja ocena tego jest taka: rzeczone dziewczę zrobiło k*rwę z logiki. mariusz max kolonko, masaczusets.

Odpowiedz
Udostępnij