Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pisałam w którymś komentarzu, że przez pewną lekarkę mogłabym czytać Wasze historie…

Pisałam w którymś komentarzu, że przez pewną lekarkę mogłabym czytać Wasze historie z innej strony. Dziś opiszę, jak to mniej więcej było.

Byłam dzieckiem, miałam gdzieś dziewięć czy dziesięć lat. Zachorowałam, pamiętam, że głównie bolał mnie brzuch i wymiotowałam.
Na wizycie u Pani Doktor Piekielnej moi rodzice dowiedzieli się, że ja symuluję, żeby do szkoły nie chodzić i jedynie może mi przepisać jakieś ziółka.
Na szczęście moi kochani rodzice nie poddali się i trafiłam do innego lekarza, od którego natychmiast zostałam skierowana do szpitala. Moje symulowanie prawie mnie uśmierciło. Nazywało się potworniak.

by LupoMannaro
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Canarinios
17 21

Chłopak ode mnie z liceum też symulował ból brzucha jak stwierdziła higienistka, ale gdy go karetka zabierała na wyrostek już opinii nie miała.

Odpowiedz
avatar nasturcja
9 9

@Canarinios: u mnie wezwana karetka stwierdziła, że na wyrostek wystarczy zastrzyk przeciwbólowy i pojechała. Dobrze, że moi rodzice stwierdzili, że wymagam drugiej opinii bo byłoby naprawdę słabo.

Odpowiedz
avatar Iras
-2 6

Uzupełnij historię o rodzaj potworniaka (dojrzały/niedojrzały) bo różnica jest znaczna...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2016 o 8:46

avatar Zuu
8 10

Taak... Ja lata temu wskutek lekarskiego "symulujesz, bo nie chcesz iść do szkoły, masz tu syropek" chodziłam przez ponad pół roku z zapaleniem zatok.

Odpowiedz
avatar Meliana
3 7

@Zuu: Niezmiennie "podziwiam" ludzi, którzy czując, że coś z nimi jest nie tak, biorą za dobrą monetę pierwszą lepszą diagnozę, choćby brzmiała ona "wydaje się pani/panu". Po czym żalą się, że "pół roku/rok/pięć lat męczyli się z..." Rodziców, którzy tak podchodzą do własnych dzieci, podziwiam jeszcze bardziej.

Odpowiedz
avatar didja
4 4

@Meliana: To nie do końca tak. Jak nie bierzesz za dobrą monetę bzdurnej diagnozy i chodzisz po lekarzach, to lądujesz w psychiatryku lub w najlepszym wypadku z konsultacją w papierach "zaburzenia urojeniowo-hipochondryczne". A już nie daj Boże, jak masz mniej niż 40 lat. Przecież młody nie ma prawa chorować. I dopiero po latach okazuje się, że - ups - rak, stwardnienie rozsiane, pęknięty tętniak mózgu i insze przyjemności. Polecam lekturę: http://www.psychiatriapolska.pl/uploads/images/PP_3_2012/483Pawelczyk_PsychiatrPol_3_2012.pdf A to przykład jeden z wielu...

Odpowiedz
avatar Meliana
0 0

@didja: Bez przesady. Jeśli chodzisz po 20 różnych lekarzach, bo "coś się ze mną dzieje, nie umiem tego określić, ale chyba umrę" to tak - jesteś na najlepszej drodze do psychiatryka. Ale w przypadku zatok, bólów uszu, notorycznego kaszlu, itp. wystarczy zrobić sobie, choćby prywatnie, morfologię + OB i już jest podkładka, że coś rzeczywiście się dzieje. W przypadku bólów stawowych, mięśniowych i innych - RTG/USG na własną rękę i już jest z czego wnioskować, że jednak mi się nie wydaje. Dla mnie zdrowie jest ostatnią rzeczą, nad którą się zastanawiam, czy warto wydać pieniądze, czy nie. Rzadko się zdarza, że coś pobolewa, ale nie daje się wykryć w badaniach - jeśli wszystko wychodzi ok, jeden, drugi czy trzeci lekarz mówi, że nic nie widzi niepokojącego, to ok, odpuszczam. Widać taka moja uroda, podokucza i przestanie. Ale jak pierwszy dochtórek, który się nawinął, bez jakichkolwiek badań mówi "eee, wszytko w porządku, nie dramatyzować, tu proszę syropek homeopatyczny popijać", to jednak podchodzę do tego z rezerwą. A jeśli po tygodniu nie ma poprawy, to nie filozofuję, czy to już urojenia, czy jeszcze nie, tylko szukam innego lekarza i idę diagnozę skonsultować. Internet to nie tylko piekielni.pl, opinii o lekarzach również można tu szukać.

Odpowiedz
avatar Zuu
0 0

@Meliana: Teraz to ja się umiem sobą zająć. Ale wtedy miałam jakieś 13-15 lat. Idealny wiek na wykładanie kasy na badania i wizyty prywatne, kiedy pediatra powie, ze syropek wystarczy, nie?

Odpowiedz
avatar egow
0 0

@Zuu: jestem dporosły i tez walczę z zapaleniem zatok. Już 2 lekarzy orzekło, że mi przejdzie, że nie ma co antybiotykami czy na zwolnienie wysyłać :)

Odpowiedz
avatar Maudus
4 4

U mojego brata i u mnie wystąpiło, jako powikłanie po śwince, zapalenie trzustki. Rodzicom wmawiano kilka dni(w przypadku brata, ja chorowałem 2 tyg później), że to zatrucie pokarmowe, aż się to wydało podejrzane i pojechali na izbę przyjęć. Jak to stwierdził lekarz - za kilka godzin przywieźlibyście trupa...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Co ci lekarze mają z tym symulowaniem? Ja też swoje przeżyłem jako dziecko i pamiętam że każdy nowy lekarz próbował mnie spławić, a gdy mama nie ustępowała, to zawsze padało pytanie jak się uczę. Co ciekawe odpowiedź "najlepiej w szkole" powodowała że lekarz zaczynał wreszcie poważnie podchodzić do tematu. Nigdy tego nie pojmę - przecież to słabo uczące się dzieci najmniej się szkołą przejmują, dlatego mają słabe oceny. Najgorszą gehennę ze szkołą mają właśnie najlepsi uczniowie, a szczególnie tacy którzy mają nadopiekuńczych chorobliwie ambitnych rodziców.

Odpowiedz
avatar LupoMannaro
1 1

@mooz: U mojej wychowawczyni też symulowałam, ale dlaczego tak myślała, to ja nie wiem. Nie robiłam czegoś takiego.

Odpowiedz
Udostępnij