Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jadę właśnie autobusem. Koło mnie siedzi żywy przykład na to, że kultura…

Jadę właśnie autobusem. Koło mnie siedzi żywy przykład na to, że kultura zachowania w komunikacji mocno kuleje. Otóż pani koło 50 usadowiła się na siedzeniu obok jakieś 20 minut temu. Najpierw radośnie zaczęła konsumować śmierdzący pasztecik z kapustą, którego fetorek wbił mnie w szybę.

W międzyczasie odebrała telefon i międląc ten pasztecik w dłoni zaczęła rozmawiać. O tym, że musi koronkę na zębie wymienić, dziąsło jej spuchło i pluje krwią jak szczotkuje zęby. Że wizyta jutro u dentysty na Milionowej i nie wie w którym pokoju. I że jej kapusta w zęby weszła. I tak od dobrych 10 minut... podgryzając pasztecik.
No ludzie....

by Evergrey
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pinslip
16 24

Co tu się dziwić, skoro nawet w reklamach pokazują, że autobus to najlepsze miejsce, żeby poinformować telefonicznie swoją matkę o problemach z pęcherzem. :/

Odpowiedz
avatar qulqa
3 35

No ludzie ... A czym to się różni od pogryzania najmodniejszego burgera (też śmierdzi) i dyskusji o uczyciach Mietka do Franka w wykonaniu hipstera w rurkach? Żyj i daj żyć innym. I poczytaj książkę :)

Odpowiedz
avatar Evergrey
11 35

@qulqa: Niczym się nie różni. Gdyby koło mnie siadło dwóch hipsterów i rozmawiali głośno o uczuciach Mietka do Franka podgryzając przy tym burgery to napisałabym o tym historię. Ponieważ jest to równie niekulturalne. Ale jechała pani i jadła pasztecik. I czemu ja mam tej pani dać żyć a ona może jeść coś śmierdzącego (bardzo niekulturalne w miejscu publicznym) i przeszkadzać mi w czytaniu książki głośną rozmową i poszturchowaniem pod żebra?

Odpowiedz
avatar Armagedon
24 46

@qulqa: @Evergrey: Się zastanawiam, dlaczego panuje pogląd, że jedzenie spożywane w autobusie, jakie by nie było, ŚMIERDZI? Wszyscy wpierniczają kapuśniak, gołąbki, bigos, żarcie fast food, chińszczyznę - i jakoś w domu, albo w żarłodajni, NIE śmierdzi. Ale w komunikacji - ZAWSZE! W ogóle świat stanął na głowie. Bo publiczne jedzenie czegokolwiek stało się czynnością krępującą, wręcz intymną i żenującą, ale karmienie cycem i zmienianie zasranej pieluchy - już nie.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
16 22

@Armagedon: mnie też to zastanawia. Nie wiem co wy ludzie jecie, ale normalne, świeże jedzenie ma przyjemny zapach...

Odpowiedz
avatar Allice
7 13

@Armagedon: szczerze mówiąc mam jakoś tak że zapachy w komunikacji bardziej mi przeszkadzają. Ogólnie mam wrażliwy węch, a jak jeszcze odezwą się objawy starej choroby lokomocyjnej to czuję frytki z drugiego końca autobusu ;) Ale rozumiem osoby chcące coś zjeść w autobusie, szczególnie jadącym np godzinę. Kobieta biegiem z pracy leci na autobus, cokolwiek kupuje do jedzenia i nie zdąży zjeść przed. Bywa

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 21

@Armagedon: Czasami wracając ze sklepu zjadam po drodze jakąś bułkę, zwłaszcza jak jest świeżutka to mnie skusi, żeby zjeść ją teraz, zaraz, natychmiast, nie zliczę ile razy usłyszałam mocno ironiczne "smacznego" od mijających mnie ludzi, publiczne jedzenie jest traktowane jak coś w rodzaju ekshibicjonizmu...

Odpowiedz
avatar upziom
-3 9

@grupaorkow: Oczywiście, że tak. Ale normalne, świeże jedzenie plus kilkadziesiąt innych, mniej lub bardziej przyjemnych zapachów razem nie jest fajne.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
11 11

@Armagedon: Może dlatego, że w autobusach w ogóle śmierdzi - spaliny, guma, siedzenia, nieprane ciuchy, mieszanka rozmaitych perfum i ten taki ogólny zapach ludzkiego zbiorowiska, i kiedy jeszcze do tego dojdzie zapach fastfuda (skądinąd w innych okolicznościach całkiem apetyczny), to już kompletnie chce się rzygać. Pamiętam, że kiedyś usiadła koło mnie pani z bukietem bzu. No piękny zapach, uwielbiam go, ale tutaj po piętnastu minutach miałam chęć wyrzucić te śmierdzące badyle za okno. O, to jest nawet ciekawy temat na jakąś pracę naukową: "Wpływ zbiorkomu na percepcję węchową". :D

Odpowiedz
avatar Armagedon
8 16

@MieszkamNaCzwartym: Publiczne karmienie cyckiem ma W OGÓLE sporo wspólnego z publicznym spożywaniem posiłków. Nie wydaje ci się? Publiczne przewijanie również. Bo nie dość, że kupa to końcowym produkt procesu trawienia, to jeszcze ewidentnie śmierdzi. W przeciwieństwie do publicznie spożywanych dań. Co ma do tego wymachiwanie prawie gołą dupą?

Odpowiedz
avatar Evergrey
-2 12

@Armagedon: Po pierwsze, jeśli jem coś u siebie w domu to nie zmuszam wszystkich w koło do wąchania tego co akurat gotuję czy spożywam. Po drugie nie uważam że jedzenie publiczne jest czynnością intymną ALE są jakieś normy współżycia. I osobiście uważam, że wcinanie produktów o charakterystycznych zapachach (z czosnkoem, cebulą, kapustą i tym podobnych) w miejscach takich jak autobus, kino, pociąg, narusza te normy. Nie każdy lubi zapach tego jedzenia więc nie zmuszajmy innych do wąchania go na zamkniętej i małej przestrzeni. To tak jak z dymem papierosowym; abstrahując od tego, że jest trujący, ma też nieprzyjemny zapach, który drażni wiele osób. Dlatego sarkamy na ludzi którzy palą na przystankach czy w miejscach gdzie jest dużo ludzi. Lubisz jak ktoś Ci dmucha kłębem dymu w twarz? Ja nie. Nie przepadam również za tym że ktoś tuż pod moim nosem, na zamkniętej przestrzeni wcina kebab lub kapuśniaka. zresztą w wielu autobusach jest regulamin który jasno zabrania jedzenia czy paplania przez telefon. Obrazków się nie da przegapić. Nie rozumiem zatem czemu na łamanie jednych punktów regulaminu (palenie w autobusie, stawianie toreb na siedzeniach) nie ma przyzwolenia, a na łamanie innych (wspominane jedzenie czy gadanie przez telefon) jest. Taka trochę hipokryzja.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 marca 2016 o 23:21

avatar qulqa
1 9

@Evergrey: >zresztą w wielu autobusach jest regulamin który jasno zabrania jedzenia czy paplania przez telefon..... Nie rozumiem zatem czemu na łamanie jednych punktów regulaminu (palenie w autobusie, stawianie toreb na siedzeniach) nie ma przyzwolenia, a na łamanie innych (wspominane jedzenie czy gadanie przez telefon) jest. Może dlatego, że palenie czy stawianie toreb na siedzeniach jest zakazane we WSZYSTKICH autobusach, a jedzenie czy paplanie przez telefon tylko w niektórych?

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 7

@Evergrey: "...nie zmuszam wszystkich w koło do wąchania tego co akurat gotuję czy spożywam." No, tu bym polemizowała. Jak sąsiadka gotuje kapuchę, albo smaży rybę - zapaszki snują się po całym piętrze, a korytarz zamykany jest z obu stron. Czasem jak wchodzę - bez pudła mogę zgadywać, co kto dziś ma na obiad. Rosół, mielone, schabowe, bigos, gulasz, placki ziemniaczane - większość gotowanych potraw wydziela intensywny zapach. A jeszcze przed świętami? Gotowane jaja, pieczone mięsa (z czosnkiem), sałatki (cebula, majonez)... No nie każdy ma wyciąg, a jak ma, to go z reguły "wpuszcza" w wentylację kuchenną i "smrody" wylatują dwa pietra wyżej. Co do tych norm współżycia i dymu z papierosów. Palenie jest szkodliwe, także dla biernych palaczy, więc nie chodzi tu głównie o zapach. Wcinający frytki obywatel - może, co najwyżej, zaszkodzić sam sobie. Ponadto ludzie jednak nie jedzą w autobusach nagminnie, spotykam się z tym bardzo rzadko. Więc wychodzę z założenia, że jeśli ktoś to robi - to widocznie musi. Może jedzie z uczelni wprost do pracy, nie ma czasu na obiad domowy. Może jest bardzo głodny i mu słabo, może ma cukrzycę, może się śpieszy i łyka coś w przelocie? Jedzenie w komunikacji - to przede wszystkim dyskomfort dla jedzącego. A zakaz spożywania posiłków w autobusach i tramwajach (również lodów, czy ciastek, które NIE śmierdzą) podyktowany został troską przewoźnika o czystość ubrań pasażerów. Łatwo jest, szczególnie w tłoku, ubrudzić kogoś sosem, pochlapać cieknącym lodem, oblać gorącą kawą, albo umazać drążek uświnioną ręką. Zaś co do gadania przez telefon - tego zakazu zupełnie nie rozumiem (o ile taki w ogóle istnieje). Bo, po pierwsze, komórki wymyślono po to, żeby można się było kontaktować w każdej chwili, a po drugie - oznaczało by to, że w komunikacji W OGÓLE rozmawiać nie wolno, albo mówić tylko szeptem, na ucho. No, to już lekką paranoją zalatuje...

Odpowiedz
avatar Erica_Cartmanez
10 10

Co wy się tak uparliście na te historie autobusowe?

Odpowiedz
avatar Avenile
-2 18

Też niestety widzę to jako strasznie niekulturalne. Sytuacja zdarzająca się średnio dwa razy w tygodniu: siadam w pociągu, obok mnie lokuje się osoba. Osoba natychmiast po zajęciu miejsca wyciąga telefon i zaczyna klepać o dupie maryni, niejednokrotnie rzucając przy tym mięsem. Gdy rozmowa się skonczy, a ja oddycham z ulgą, osoba po chwili wybiera kolejną ze swojej długiej listy kontaktów i zaczynają się nowe ploty. Ja rozumiem - ktoś dzwoni, odbierasz i cicho prowadzisz jakąś rzeczową rozmowę w ważnej sprawie. Ale celowo traktować komunikację miejską jako najlepsze miejsce do gadania? Uprzedzając pytania - nie da się zająć sobą i poczytać czegoś. Nawet ze słuchawkami na uszach słychać coś o dźwięku podobnym do odgłosów indora. Tak, wiem że rozmowa dwóch osób nie jest wcale o wiele bardziej uciążliwa, ale po prostu ta telefoniczna irytuje iks razy bardziej i zazwyczaj jest iks razy bardziej głośna.

Odpowiedz
avatar Malibu
7 9

Ja wczoraj miałam pecha w tramwaju. Usiadł za mną facet, który strasznie mlaskał, w sumie chyba nawet nic nie jadł tylko mlaskał i cmokał. Na takie odgłosy jestem strasznie wrażliwa i sprawiają mi one niemal fizyczny dyskomfort. Skorzystałam, że pasażer przede mną wysiadł i przesiadłam się miejsce dalej- nadal cmoka. Założyłam czapkę (zakrywając uszy), nadal słyszę. Dopiero założenie dwóch kapturów uchroniło mnie od dalszego słuchania "koncertu" mężczyzny. Zastanawiam się tylko co myśleli sobie ludzi widząca mnie w czapce i dwóch kapturach podróżująca tramwajem.

Odpowiedz
avatar katzschen
3 5

Doskonale cię rozumiem, też mam alergię na takie odgłosy...

Odpowiedz
avatar grupaorkow
5 7

@Malibu: ja kiedyś wysiadłam z tramwaju, bo jakaś baba żarła (nie jadła - właśnie żarła, jak świniak) karmelki i wydawała przy tym dźwięki jakby tonęła w bagnie. Nigdy wcześniej nie sądziłam, że można wydać takie spektrum obleśnych odgłosów przy pomocy niewinnego cukierka. A ludzi, którzy mlaszczą i cmokają mimo, że niczego nie jedzą wieszałabym na latarniach, serio.

Odpowiedz
avatar Malibu
-1 5

@grupaorkow: Ja do dziś z niesmakiem wspominam moja pierwszą wyprawę do Krakowa, przyjechałam dostarczyć dokumenty na uczelnię więc trochę się spieszyłam żeby ze wszystkim zdążyć, dlatego dokończyłam podróż. Lipiec, 40 stopni w cieniu, stary śmierdzący tramwaj, otulająca woń niemytych pach i wsiada ON. On znaczy jakiś robotnik wraz ze swoją kanapką cuchnącą w tym wszystkim gorzej niż cokolwiek innego. Do kompozycji zapachowej doszła jeszcze jego kanapka wypełniona jakąś podrzędna kiełbasą, cebulą i czosnkiem. Usadowił się za mną i memłał tę kanapkę cmokając :(

Odpowiedz
avatar qulqa
-4 8

@grupaorkow: Wszystko się zgadza, tylko błagam, nie baba. Jest tyle pięknych określeń - kobieta, pani, niewiasta, matrona, dziewczyna. Szanujmy się wzajemnie, nawet jeśli mlaskamy. Podział świata na 'my' i 'oni', na Tootsi i Hutu, zaczyna się od słów.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
2 2

@Malibu: O matko, przypomniało mi się, jak dwadzieścia lat temu umówiłam się na randkę z facetem poznanym przez biuro matrymonialne.:D Nie dość, że poszliśmy do jakiegoś baru, gdzie potwornie ciągnęło od okna i śmierdziało starym olejem, to jeszcze amant chuchał na mnie czosnkową kiełbasą. Do tej pory nie mam pojęcia jak on wyglądał, ani co mówił, za to ten olej i kiełbasa utkwiły mi w pamięci na wieki wieków. Traumatyczne przeżycie. :D

Odpowiedz
avatar grupaorkow
-2 2

@qulqa: niewiastą to mogę nazwać hrabinę Potocką. A to była ordynarna BABA, chamski babsztyl ze słomą w butach. Nie nazywajmy szamba perfumerią.

Odpowiedz
avatar qulqa
2 2

@grupaorkow: Pozwolisz, że zacytuję moją odpowiedź z innego wątku (bo w dwóch wątkach walczę ze słowem 'baba'). Jeszcze raz tłumaczę - nie chodzi mi o postępowanie kobiety. Zrobiła jak zrobiła. Interesuje mnie to, co dzieje się w głowach nas - czytelników Piekielnych. Każdy człowiek zasługuje na szacunek i poszanowanie gosności. A pojedynczy drobny życiowy błąd nie może człowieka z tej godności odzierać. Krytykujmy sytuację, nie osobę. Czym innym jest określenie 'babsko', a czym innym 'postąpiła jak babsko'. Istotne rozróżnienie. Nie twórzmy w swoich głowach pogardy do innych. I dopisek tutaj - może opisana przez ciebie kobieta była hrabiną Potocką, która akurat jechała odebrać nową protezę zębową i nie potfaroła inaczej jeść karmelka? A może lekarka po nieprzespanej na dyżurze nocy i uratowaniu 10 osób, która nie miała już siły na estetyczne ssanie landsynka? A może po prostu dozorczyni z kamiennicy, której nikt w dzieciństwie nie nauczył zasad savoir vivre`u przy jedzeniu? Skąd wiesz? Dlaczego tak łatwo szufladkujesz innych i pogardzasz nimi? Ja też nie lubię odgłosów, wydawanych przez niektórych przy jedzeniu, ale w życiu nie nazwałabym ich za to pogardliwie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 marca 2016 o 16:25

avatar qulqa
0 0

@qulqa: I przepraszam za literówki, minął czas edycji. Powinno być; POTRAFIŁA.

Odpowiedz
avatar KasiaPelasia
0 2

Ostatnio moja współpasażerka przez 20 minut krzyczała przez telefon o swoich problemach życiowych (wszyscy wokoło komentowali jakie to niekulturalne, ale ona przez swoje krzyki nic nie słyszała), m.in. o tym, że przestała brać antydepresanty, które przepisał jej psychiatra i teraz ma przez to depresję, i zmieniła tego psychiatrę, bo to młody jakiś i jej nie rozumie, a na koniec stwierdziła "Kończę już, bo wysiadam. Jak się spotkamy, to jeszcze ci opowiem o jednej sprawie, bo w autobusie, to nie będę o tym mówić". Co to musiała być za sprawa, że w autobusie nie można o niej mówić, skoro można mówić o tak intymnych sprawach jak chodzenie do psychiatry?

Odpowiedz
avatar iskierka88
-3 3

Serio macie takie problemy? Przenieście się na wieś ale taką prawdziwą, sztachnijcie się raz czy drugi obornikiem to jedzenie nigdy już dla was śmierdzieć nie będzie. Zamieszkajcie z 90letnią babcią która cały czas coś memla chwaszczy tupie głośniej od telewizora i spróbujcie się zdrzemnąć albo uśpić niemowlę. Naprawdę te dziesięć czy dwadzieścia minut wpłynie drastycznie na wasze życie... Co do przewijania i karmienia niemowląt publicznie: sama posiadam małego ssaka. I tak karmię publicznie - można się poprostu nie gapić w czyjeś cycki, co do przewijania to omijam publikę. Ale nie zaspokojenie jednego i drugiego może się wiązać z donośnym płaczem dziecia co by wam przeszkadzało jeszcze bardziej... Boże widzisz i nie grzmisz...

Odpowiedz
Udostępnij