Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kiedy miałam 17 lat, zmarła moja mama. Mimo że chorowała od bardzo…

Kiedy miałam 17 lat, zmarła moja mama.
Mimo że chorowała od bardzo dawna, jej śmierć była dla nas szokiem, na który żadne z nas nie umiało i nie chciało się przygotować. Zostaliśmy sami - tata, troje małych dzieci i ja, najstarsza.

Ojciec załamał się kompletnie, w jednej chwili stał się cieniem samego siebie. Ja musiałam wziąć na swoje barki opiekę nad rodzeństwem, ogarnięcie całego bałaganu, jaki powstał w związku z tą tragedią. Tata zupełnie się na nas zamknął, nie jadł, nie spał, był wrakiem. W związku z tym na mnie spadła odpowiedzialność, aby to wszystko jakoś utrzymać. Siostra mamy organizowała pogrzeb, a ja miałam na głowie załamanego ojca i wystraszone dzieci, które nie rozumiały co się stało i gdzie jest mama.

Prawie nikt w tym czasie się nami nie interesował. Wszyscy tkwili w przekonaniu, że należy nas zostawić, abyśmy mogli przeżyć swoją żałobę. Poza siostrą mamy i rodzeństwem ojca nikt nie zadzwonił z kondolencjami, nie zapytał jak nam pomóc, czy coś załatwić. Siostra mamy obdzwoniła kuzynów, ciotki itp. i tylko informowała ich o śmierci mamy i dacie pogrzebu, najczęściej to kończyło się na "aha, to będziemy, dzięki za telefon", zupełnie jakby zapraszała ich na przyjęcie urodzinowe.

Pogrzeb był koszmarem, starałam się nie załamać i nie rozszlochać z całych sił, bo bałam się, że moje rodzeństwo wpadnie w histerię. Siedziałam z nimi z tyłu, ojciec mnie o to prosił, bo nie chciał, żeby dzieci widziały matkę w trumnie. Podczas pochówku ciotka zabrała je do siebie, a ja mogłam chociaż garstkę ziemi wrzucić do grobu i pozwolić sobie na parę łez. W duchu chciało mi się wyć, marzyłam, żeby to się jak najszybciej skończyło, chciałam się zakopać w swoim łóżku i płakać bezkarnie całą noc.

Na stypie siedzieliśmy wszyscy razem, rodzinnie, w naszym mieszkaniu. Była tam większość mojej rodziny, kuzynostwo, wujostwo niewidziane od dziesięciu lat, niektórych nawet nie znałam albo nie pamiętałam. Siedzimy przy obiedzie, nastroje są "takie sobie" (jeden z wujów próbował żartować, ale jakoś nikt nie miał śmiałości się roześmiać). W pewnym momencie przyszła moja przyjaciółka. Przepraszała, że nie mogła być na pogrzebie, obiecała, że zaniesie znicz później, złożyła kondolencje. Podczas rozmowy z nią starałam się trzymać, nawet uśmiechnęłam się lekko, co nie umknęło uwadze dwóch starszych ciotek i jakichś kuzynek. Kiedy wracałam do pokoju, usłyszałam jak szeptały między sobą, że "Paulina to się zachowuje, jakby się nic nie stało", "W ogóle po niej nie widać, że godzinę temu pochowała matkę", "głupie dziewuszysko nie ma za grosz szacunku do starszych" itp. Zrobiło mi się bardzo przykro, ale nic nie powiedziałam, choć spotęgowało to mój ponury nastrój. Do końca stypy się nie odezwałam słowem, a kiedy goście poszli, płakałam do końca dnia.

Piszę tę historię po to, aby wam uświadomić, że nie każdy, kto nie rozpacza ma serce z kamienia, tak samo jak nie każdy lamentujący żałobnik szczerze żałuje zmarłego. Trzeba spróbować się wczuć w sytuację rodziny zmarłego- to, że nie leją łez na każdym kroku nie znaczy, że nie cierpią.

by ~poprostu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Dark_Messiah
24 24

Wyrazy współczucia. Ponad 6 lat temu przeżyłem coś podobnego mając już sporo wiosen na karku, pochowałem swoją matule która chorowała i której naprawdę dużo zawdzięczałem. Na pogrzebie nie uroniłem żadnej łzy, bardziej byłem zmęczony i sfrustrowany wszystkimi formalnościami które musiałem załatwić. Kilka dni po pogrzebie dowiedzałem się że po mojej miejscowości chodzi plota że nie kochałem matuli bo nie płakałem na jej pogrzebie, nie rzucałem się na trumnę itp. Stare dewoty i dewoci mieli używkę. Teraz w styczniu zmarł mój ojciec pogrzeb też ja załatwiałem i też nie płakałem na cmentarzu, czekam na opinie dewotów i dewotek. Ale ogólnie mam ja w poważaniu tacy już są ludzie że musza mieć powód do obgadania i plotkowania.

Odpowiedz
avatar ewunian
19 19

3 lata temu zmarła moja babcia, tuż przed świętami. Mama w rozsypce, czasu niewiele, bo dni wolne, również w urzędach. Na smutki brakło czasu. Oczywiście wyszłam na wyrodną wnuczkę, która za babcią co śpiki mi za goowniarza wycierała, nie płacze. Cóż, priorytetem dla mnie było wtedy nie dopuścić do załamania nerwowego rodzica, a nie opinia dalszych krewnych i znajomych, co widziałam pierwszy raz w życiu...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 18

Bardzo Ci współczuję, niestety głupich ludzi jest wielu i nic na to nie poradzimy, pamiętaj, ze stanęłaś na najwyższym poziomie i byłaś w tak strasznej chwili całym światem dla swej rodziny. To wielka rzecz, jesteś wyjątkową osobą i szczerze Cię podziwiam

Odpowiedz
avatar itdoesntmatter
10 10

Będąc w podstawówce chowałam dziadka, pomijając zdziwienie koleżanek, które nie wiedziały czemu nie przełożę imprezy urodzinowej (pogrzeb był w dniu moich urodzin), wszytko było takie, jak można byłoby się spodziewać po pogrzebie, oprócz jednego. Nie widziałam, żeby babcia płakała. Byłam zaskoczona. Różne powody nasuwały mi się na myśl, ale w żadnym nie znalazłam w nich satysfakcjonującej odpowiedzi. Po pewnym czasie, kiedy większość gapiów (nie znałam/em zbyt dobrze zmarłego, ale pokomentuję) już wyszła, przez przypadek znalazłam babcię samą. Ten jeden, jedyny raz, w całym moim życiu widziałam ją płaczącą. To najsilniejsza zarówno fizycznie, jak i psychicznie kobieta, jaką dane było mi kiedykolwiek znać. Snując swoje dziecięce domysły nie wzięłam pod uwagę, ani jej siły, ani tego, że wszystko co kiedykolwiek robiła, było skierowane na dobro ludzi wokół niej. Tak oto kobieta, której rana w sercu była ogromna, pocieszała innych, choć to ona potrzebowała pocieszenia. Na jej pogrzebie nie płakałam. Robiłam to wcześniej i później, sama, wspominając wszystkie nasze wspólne chwile w spokoju.

Odpowiedz
avatar myscha
5 5

Ja przeżyłam pogrzeb mamy niecały miesiąc temu. Co prawda 17 lat nie mam już od bardzo dawna, to mój syn zbliża się do tego wieku, jednak strata matki jest ciosem w każdym momencie życia. Zawsze wyobrażałam sobie, że się rozkleję,jednak jak trzeba było, to wstąpiła we mnie taka siła, że praktycznie wszystko związane z pogrzebem wzięłam na siebie. I nie miałam czasu na rozpacz. Na pogrzebie też nie płakałam, każdej z osób składających kondolencje potrafiłam coś miłego powiedzieć. Zdobyłam się na uśmiech, tak trochę, jakby rzeczywiście nic się nie stało. Na łzy przyszedł czas później, kiedy napięcie opadło, żałobnicy wyjechali i minęło jeszcze kilka dni. Mój syn, a wnuk zmarłej też reagował podobnie, tydzień po pogrzebie dopiero do niego dotarło. Nikogo i nigdy nie można oceniać po łzach, jak bardzo cierpi. Każdy reaguje inaczej, ale też się nasłuchałam, ze zdziwieniem komentujących, że się nieźle trzymałam.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
2 8

Ojciec tutaj niestety w moich oczach NAJPIEKIELNIEJSZY, bo (mimo ciosu losu i utraty najblizszej chyba osoby) koniecznie powinien sie chyba na tyle wziac w garsc, aby minimalnie wystarczajaco zadbac o wszystko, a nie zwalac calosc wysilku i odpowiedzialnosci na niepelnoletnia dziewczyne. Jak juz wyprodukowal az cala czworke dzieci, to powinien byl potrafic przejac nad nimi opieke i zadbac. A jak nie potrafi, bo go to wszystko wykoleilo, co mozna jeszcze ewentualnie pojac, to powinien byl wiedziec, ze mozna WYCIAGNAC REKE O POMOC. Sa rozne MOPSY, czy urzedy do spraw mlodziezy i inne, czasem pomocne organizacje. Ale mozna tez schowac glowe w piasek, jak tu, bo od czego ma sie siedemnastoletnia corke, niech ta sie przejmuje i zajmuje! DALSZA rodzina powinna chyba pomoc, ale nie ma moze prawnego obowiazku, albo im to wszystko zwisa z nieznanych nam powodow.

Odpowiedz
avatar chalina
5 5

Mój tato odszedł nagle, miał 54 lata, stałam osłupiała na podwórku, miał wylew, nagła śmierć i usłyszałam rozmowę dwóch sąsiadek: ta młoda to się dopiero urządziła, chatę ma i samochód! Nienawidzę ludzi

Odpowiedz
avatar skinny_09
0 0

Na szczęście nie pochowałam jeszcze nikogo z najbliższej rodziny, ale doskonale wiem o czym mówisz. Na pogrzebie mojej babci teściowa jednej z jej córek zanosiła się szlochem, wyła dosłownie na całą kaplicę. Co ciekawe za życia miała moją babcię gdzieś i nie chciała zająć się swoją wnuczką nawet jak u babci było krucho ze zdrowiem. Nigdy nie pomogła i nie chciała mieć nic wspólnego z naszą rodziną. Jedyna rada to starać się nie zwracać uwagi na takie osoby, chociaż potrafią sprawić ogromną przykrość.

Odpowiedz
avatar conrad_owl
0 0

Wiesz... To takie osobiste. Matka zmarła jak miałem 6 lat, pierwszy raz płakałem gdy miałem 16. Pomogło. Stałem się bardziej otwarty. Ale dom dziecka, rodzina zastępcza i wiele lat myśli pozostały w głowie. I pozostaną. Nie bądź silna na siłę.

Odpowiedz
avatar Budyniowa
0 0

Wiem co czujesz i bardzo dobrze Cię rozumiem. Z tym, że ja nie umiem rozpaczać publicznie, wszystko tłamsze w sobie, a uzewnętrzniam dopiero jak jestem sama. Szczerze olewam to co powiedzą inni. Kilka lat temu pochowaliśmy moja babcie, nie płakałam, przytulałam moje siostry, które wręcz się załamały i trzymałam za rękę ojca, który (jak widziałam) też ledwo się trzymał. Do trumny podeszliśmy razem, trzymałam siostry, którym uginały się nogi. Po ceremonii pogrzebowej słyszałam teksty takie jak ty, ale podszedł mój tata i mi podziękował, za to że pocieszałam siostry i jego. A ja? Sama przepłakałam całą noc

Odpowiedz
avatar Daeyoon
0 0

Cieszę się, że jest tu taka historia! W wieku 12 lat straciłam mamę, rok później dziadka, w wieku 17 tatę. Na ani jednym pogrzebie nie płakałam... I nikt mi tego nie wypominał, ale ja sama byłam na siebie zła. Czemu nie potrafię płakać? Dla mnie obecność tych wszystkich ludzi, w ogóle wszystko to, było takie... Trudne. To uczucie, że jesteś w tłumie i musisz zachować twarz. Dopiero później wszystko uchodzi i uchodzi tak jeszcze długo. Dzisiaj mam 20 lat i wciąż borykam się z czymś... Z wyrzutami, w jaki sposób nieraz myślę o tym wszystkim. Sytuacja wtedy była naprawdę skomplikowana i o niektórych rzeczach nie da się przestać myśleć. Ale... przeżywajmy smutek na swój sposób i nie dajmy sobie narzucić cudzych masek.

Odpowiedz
Udostępnij