Poproszono, bym opisała historię true love z poprzedniej opowieści. Piszę zatem, ku rozwadze.
Pana Belzebuba poznałam przez Internet - przypadkiem, żadne tam miłosne czaty i sympatie, a (nie)kulturalny portal społecznościowy.
Zdjęcia w porządku, zainteresowania w porządku (żaden like na entomofilię), podłączone realne konta rodzinne - idę na żywioł.
Spotkaliśmy się, raz, drugi, trzydziesty, najpierw w miejscu publicznym, potem u mnie, babcia Belzebuba pokochała, bo wysoki, smagły, biodra węższe niż moje, a oczy niebieskie jak Bajkał.
Ja od zakochiwania od zawsze daleka, ale podobał mi się, szatan jeden, nie powiem.
Zakochał się. Prawił komplementy. No kwiatów to może nie kupował, ale breloczek raz dał.
Traf chciał, że w poprzednim mieszkaniu umowa się skończyła, pora się wyprowadzać, nieciekawie rynek wyglądał, Belzebub zaproponował - w mieszkaniu pusty pokój stoi, mały, ale ładny, mieszka obok on i studentka, której nigdy nie ma.
Zaryzykowałam.
I wyszło szydło z worka, a raczej bies spod łóżka.
U siebie w domu każdy więcej luzu wrzuca, może też się zszokował, że po domu noszę legginsy, choć na dupę bym ich nie wciągnęła poza domem, może przyuważył, że loki kręcę, a nie posiadam z natury.
Ale on się nie mył.
Wcześniej zdarzyło się, wszak kilka miesięcy się spotykaliśmy, że do kontaktu cielesnego doszło, ale może przed seksem tylko się mył?
I tego chciał najwyraźniej zaprzestać, tłumacząc, że po 12h w pracy pada na twarz i mu się nie chce. Ja się zraziłam, zaczęło to powodować konflikty.
Ano konflikty. Przy byle próbie odmowy - na temat jakikolwiek - był niezadowolony. Zły nawet. W zależności od potrzeb, czasem wkur*iony.
Jak moje przewinienie lekkie było, jak to, że wróciłam późno i nie chcę oglądać telewizji, nagradzał mnie grymasem na skądinąd przystojnej twarzy.
Jak seksu nie chciałam, bom zastrzegła, że tylko po prysznicu - pokrzykiwanie, że wolność ograniczam.
A jak zdarzyło się, że zaplanowałam sobie weekend niezależnie od niego - dostawał szału.
Już mi się nie podobało, ale dopiero się przeniosłam, muszę przecierpieć, nim coś znajdę nowego, szkoda mi też zapłaconego czynszu i kaucji, której nie odzyskam.
W tak zwanym "międzyczasie" Belzebub był milusi. Mówił o miłości wiecznej, poeta z niego marny był, ale zdobył się na komplement.
Łapał mnie czasem za rękę, ze wzrokiem marzyciela mówił, że chciałby mieć ze mną dziecko.
Zaczęłam szukać czegoś intensywniej.
W złości, w którą zaczął wpadać bez powodu, wykrzykiwał brzydkie słowa. Zdarzyło się, że mnie szarpnął za rękę. Złapał tak, że następnego dnia nadgarstek był opuchnięty. Rzucił we mnie telefonem. Wszystko potoczyło się szybko. Zagroził, że mnie zabije, wyrzuci przez okno, kopnął mojego kota.
Zwiałam.
Sama, z kotem pod pachą i spakowana w jedną torbę.
Zaczęło się piekło.
Telefony do mnie, do rodziny, znajomych. Telefony od właścicieli, bo Belzebub wezwał ich, że zdewastowałam dom i uciekłam. Właściciele chcieli mnie obarczyć kosztami za połamane krzesło, zbite lustro w szafie w przedpokoju, rozlane "coś" (nie widziałam co) na łóżko i kilka pomniejszych szkód, których kaucja nie pokrywa.
Przyjeżdżał do mojej rodziny, dzwonił do drzwi w środku nocy, nasyłał policję, za zakłócanie ciszy nocnej najczęściej, o znęcanie nad zwierzętami. Szukał mnie, przejeżdżał obok miejsca mojej pracy kilkukrotnie w ciągu dnia - wiem od znajomej, sama wzięłam wolne.
Zaczęłam dostawać mejle z różnych kont, pogroziłam, że doniosę jedynej osobie, której się bał - jego matce.
Ustało.
I tak, jak pisałam wcześniej - po dwóch latach odezwał się, prosił, bym wróciła. Po to, by załatwić mu pracę magazyniera w firemce.
Poważnie myślę nad kupnem gazu, póki co, mój nowy partner przyjeżdża po mnie, gdy kończę później.
czy imie jegomoscia przypadkiem nie brzmi Piotrek :D? tak mi sie skojarzylo - osobiscie wreczalem wypowiedzenie najmu pokoju baaaaaaaaardzo podobnemu gosciowi (z zachowania oczywiscie :D)
Odpowiedz@nick: Przykro mi, ale nie ;) widać, Belzebub niejedno ma imię
OdpowiedzBardzo dobrze zrobiłaś, a wszelki wypadek pokaż współpracownikom jego facjatę by wiedzieli na kogo uważać
OdpowiedzMądra kobieta jest głupia tylko raz
Odpowiedz@SunnyBaby: Dokładnie! Za pierwszym razem jesteś ofiarą potem ochotnikiem!
Odpowiedz@SunnyBaby: Niemal na pewno ma w otoczeniu gościa, który może nie dysponuje facjatą Adonisa ale jest mocno przywiązany i gotowy do poświęceń. Tyle, że kobieta stwierdzi "zostańmy przyjaciółmi" a potem płacze, że trafiła na drania (ale przystojnego!)... Ile ja takich historii znam to głowa mała - i mówię tylko o tych z pierwszej ręki.
OdpowiedzBelzebubów (i, hmm - Belzebubin?) jest pełen świat. Szczęśliwie, moja Belzebubina obrała kurs na Kanadę, a Skarb, w postaci Córychy ostał się ze starym ojcem ;) Belzebubów i Belzebubiny zapraszam do siebie do firmy.
Odpowiedz@Bestatter: bardziej takie Lilith ;)
OdpowiedzGaz kupuj - ja sprawiłem lubej jak musiała wracać po nockach z pracy. 15 złotych a jak twierdzi już raz ktoś się zraził i poniechał zamiarów, widząc gaz w dłoni. Wydatek niewielki - poczucie bezpieczeństwa znaczące.
Odpowiedz@Armageddonis: Do gazu dorobiłam sobie a'la smyczę - taką na sam nadgarstek z zaciskiem, jeśli nawet ktoś uderzy mnie w dłoń to gaz nie potoczy się po bruku tylko zostanie na tasiemce
Odpowiedz@maat_: Pomysł doskonały, wystarczy jakiś grubszy kawałek plastiku zgrzać wokół pojemniczka z gazem i przy dnie umieścić koniec smyczy odpowiednio uformowany. A tak jak mówiłem - kup ten gaz, można go dostać za śmieszne pieniądze w każdym sklepie internetowym czy militarnym w twoim mieście.
Odpowiedz@Armageddonis: Do tego gazu pasuje jeszcze maczeta, kij baseballowy, karabinek szturmowy i co ty tam jeszcze ze sobą nosisz ;-)
Odpowiedz@Armageddonis: Gaz za 15 zł? Coś podejrzanie tanio. A jaka data ważności? Bo gazy mają coś takiego i po jej przekroczeniu pojawia się szansa, że gaz nie zadziała jak powinien. A z tym poczuciem bezpieczeństwa to trzeba uważać. Bo niektóre osoby mając przy sobie gaz zaczynają zachowywać się tak, jakby miały "pole siłowe". A gaz potrafi być gdzieś wrzucony do plecaka, albo torebki.
Odpowiedz@Fomalhaut: Do puli dorzucam od siebie gratis jeszcze paczkę Achtungów. To gdzie umawiamy się na ustawkę? :P
Odpowiedz@Candela: Ha ha! Mam racę! Mogę też przyjść?
Odpowiedz@maat_: Wymagana łysa głowa, względnie łysa peruka (z ogniem nie ma żartów, BHP i te sprawy) i minimum dwupaskowy uniform, żółtodziobów nie przyjmujemy. A poza tym wstęp wolny :P Myślę, że jakoś Cię wkręcimy :D
Odpowiedz@Candela: OK! Łysa peruka!!!!! Od tylu lat miałam jakieś wewnętrzne poczucie braku, już wiem czym było! Łysa peruka! Jestem spełnioną kobieta!
Odpowiedz@Draco: Dostałem kiedyś takim gazem za 15 zł i to jeszcze nie po terminie. Tyle co powiem, to że to w ogóle nie działa, jeśli miałbym zamiar pobicia kogoś, to taki gaz by mi w tym nie przeszkodził. Owszem, troszkę zacząłem kaszleć, ale mimo wszystko nie spowodowało to mojego unieruchomienia. Mimo niewielkiego dyskomfortu dalej mógłbym kogoś atakować. A dlaczego to dostałem gazem w twarz? Pijany i durny kolega zakupił gaz i chciał się pochwalić nową zabawką i psiknął nieopatrznie prosto we mnie. :D
Odpowiedz@xyRon: A sprawdzaliście termin ważności? Bo na bazarach i innych "odpustach" potrafią w "promocyjnej cenie" sprzedawać przeterminowane gazy. Zależy też jaki to był gaz, bo sporo tych najtańszych "gazów obezwładniających" przeznaczonych dla cywili wywoła tylko właśnie taki "dyskomfort". Ja polecam zwykły gaz pieprzowy, najlepiej w żelu. Tu nie ma żadnej skomplikowanej mieszanki chemikaliów. Jest tylko kapsaicyna (substancja odpowiedzialna za to, że papryka, pieprz itd są "ostre"), która działa łzawiąco na oczy, a drażniąco na skórę i układ oddechowy. Czyli krótko mówiąc, napastnik czuje ból, oczy łzawią tak, że nie można ich otworzyć, do tego kaszel i trudności z oddychaniem. Widziałem działanie gazu pieprzowego i wdychałem kilka razy ;)
OdpowiedzDiabeł tkwi w szczegółach. Cieszę się, że jesteś już w jakiś sposób od niego wolna, mam nadzieję że Ci osioł już życia nie zatruje.
Odpowiedz"MATKA" - jedyna, której Sam-Wiesz-Kto zawsze się bał... Wkrótce w kinach. Sorry, jeden z rozdziałów u Rowling został podobnie nazwany i mi się skojarzyło :D (Chyba w "Zakonie Feniksa") A propos, Autorko, nie zniszczyłaś wszystkich horkruksów, więc powrócił ;>
OdpowiedzWytłumacz mi, po co zamieszczasz jedną historię aż dwa razy jedynie nieco zmienioną?
OdpowiedzAż wstyd przyznać, ale też kiedyś nie lubiłem się myć xD' Ale to było w liceum. Potem spotkałem dziewczynę (teraz już ex) ale tyle z niej dobrego, że teraz brak prysznica jest rzadkością... Tylko, że mi było wstyd jak diabli jak mi zwróciła uwagę i poleciałem się myć i tak już zostało, a nie... wykłócać się... Choć po późniejszym zachowaniu to przestaje dziwić. Musiał być nie taki od początku
Odpowiedz