Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Lata 80. ub.w. Okres braku wszystkiego na półkach w sklepach i w…

Lata 80. ub.w. Okres braku wszystkiego na półkach w sklepach i w szpitalach. Pani Doktor (PD) dzięki osobistym kontaktom ze szpitalami „na zachodzie” załatwia dary z ichniego Caritasu dla szpitala.

Przysyłają podstawowe rzeczy typu strzykawki, nożyki itp. (jednorazówki), sterylne opatrunki itd.
Po kilku tygodniach PD słyszy rozmowę dwóch pielęgniarek w ich kantorku.

- Ale te strzykawki z darów to są do d...
- No. Po 3 gotowaniach tracą szczelność, a po piątym wyginają się tłoczki.

PRL

by Johny102
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
15 23

Sorki, ale to podkoloryzowana anegdotka, strzykawki i inne sprzęty (te wielorazowego użytku) nie były wygotowywane czy wyparzane, tylko w tzw. serylizatorze poddawane temperaturze ponad 300*C. Żadna "jednorazówka" by tego nie wytrzymała. Ale faktycznie takie było podejście - no jak to, jednorazowego użytku??? Przecież to jeszcze dobre, trzeba odkazić i użyć ponownie, bo to marnotrawstwo! Dlatego dałam plusa :)

Odpowiedz
avatar Johny102
7 9

@Igielka: Pamiętam, że PD miała elektryczny sterylizator (http://imged.pl/sterylizator-2-strzykawki-igly-jak-nowy-4170934.html) i coś podobnego, tylko większe, było też używane w szpitalach. Na pewno nie było w nim ciśnienia i temp. większej niż 100*C. Z opowieści mojego ojca wiem, że PD na początku swojej kariery (przełom lat 50/60 ub.w.) przynosiła ojcu igły do ostrzenia.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
12 14

ten kawał ma bardzo długa brodę, sięgającą lat '60 i ZSRR; Kiedy na zachodzie pojawiły się jednorazowe igły i strzykawki, taki sprzęt na próbę zamówiono też do radzieckiego szpitala. Stosowano i potraktowano je, tak jak dotychczas, stare szklane. Niestety musiano zgłosić reklamacje, że po ósmym wygotowaniu, igły rdzewieją.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

W latach '80 to i w PRL były jednorazowe strzykawki czy igły, choć faktycznie ich ciągle brakowało. Nawet jeśli tu i ówdzie używano jednorazowego sprzętu więcej niż jeden raz (a zdarzały się takie przypadki), to nie wierzę, żeby jakakolwiek pielęgniarka się dziwiła, że nie wytrzymują one wielokrotnej sterylizacji.

Odpowiedz
avatar Kunegunda95
3 3

Niestety z bliskiego otoczenia wiem, że takie działania były na porządku dziennym. Mój brat (rocznik 1989) jako trzymiesięczne dziecko został w szpitalu zarażony WZW typu B właśnie przez taką praktykę.

Odpowiedz
avatar AWOsms
2 4

Ustrojstwo, o którym mówią w komentarzach ma ładną nazwę : "autoklaw". Miałem nieszczęście poznać to urządzenie na studiach po ćwiczeniach z mikrobiologii. Mój fartuch z poliestru po wyciągnięciu z autoklawu wyglądał jak psu z gardła wyjęty - najgorsze jest to, że nie mogę go wyprasować na równo.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
4 4

@AWOsms: na metce pewnie było żelazko z jedną kropką - poliester, można prasować tylko w niskich temperaturach, do 100°C. Kto to widział, do autoklawu to wkładać? - tylko 100% bawełny.

Odpowiedz
avatar ern
0 0

@PiekielnyDiablik: generalnie jest tak, że na cwiczeniach z mikrobów się zostawia fartuch, w celach higienicznych. Na koniec wszystkie fartuchy wrzucają do autoklawów, nikt na metki nie patrzy, po czym zwracają. Ja swojego nawet nie odebrałem z zakładu po zdaniu przedmiotu...

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
0 0

Jeszcze parę lat temu widziałem reportaż o służbie zdrowia na Ukrainie. Wężyki używane przy dializie chowali na parę dni do lodówki i używali drugi raz.

Odpowiedz
Udostępnij