Grupa koleżanek ze studiów pojechała na wakacje do leśnego domku należącego do rodziców jednej z dziewczyn. W ramach opieki i nadzoru znalazł się tam też jej starszy brat.
Inna z dziewczyn była wojującą feministko-pro-wszystko. Bardzo szybko zaczęła buntować się przeciwko temu, że dziewczyny przygotowywały śniadanie, gdy "rodzynek" odpoczywał. Nie, nikt jej nie zmuszał do gotowania. Po prostu nie podobało jej się, że koleżanki z własnej woli uległy opresyjnemu patriarchatowi oraz szowinistycznej kulturze gwałtu.
Zaproponowano jej, żeby w ramach egalitarnego podziału obowiązków wzięła drugi rower, drugi plecak i następnego dnia na wzór owego chłopaka zwlekła się z łóżka o siódmej, by razem z tą opresyjną seksistowską świnią popedałować do marketu oddalonego o kilkanaście kilometrów oraz przypedałować z powrotem pod górkę z produktami, z których uciśnione kury domowe mogłyby zrobić kolejne śniadanie.
Nie skorzystała z propozycji, ale nadal wojuje.
Hipoministki
Prawidłowo. Podobno feminizm kończy się tam, gdzie trzeba wnieść szafę na trzecie piętro :D
OdpowiedzNie znam żadnego faceta, który zrobiłby to w pojedynkę. To najbardziej wujowy argument w historii. Z drugiej strony to ja wnosiłam z ojcem szafy na trzecie piętro. Przyznajesz mi prawo do bycia feministką? :)
Odpowiedz@Litterka: uważam,że każda normalna kobieta ma w sobie trochę wojującej feministki.
Odpowiedz@Monomotapa: Przyznaję Ci prawo do rozpoznania ironii... A na poważnie: kurczę, dziewucha była po prostu leniwa i głupia. Jeśli nie odróżnia feminizmu od femipropagandy i praktyki od teorii, to może niech się nie wcina między wódkę a zakąskę?
Odpowiedz@Litterka: Ja słyszałem, że feminizm kończy się tam gdzie zaczyna się uroda...
Odpowiedz@chamnieromantyk: Już za samą taką wypowiedź, bezwzględnie, należy feministką zostać.
Odpowiedz@Armagedon: Ilość minusów świadczy ile mamy pasztetów na stronie piekielni.pl.
Odpowiedz@chamnieromantyk: Dude przecież tutaj nikt nie ma zdjęć a ty chcesz się bawić w obrażanie urody? Jesteś telepato-wróżbitą czy trolem?
OdpowiedzTo nie feminizm, to feminazizm. To choroba społeczna. Na widok dzisiejszych "feministek" dzielne emancypantki z dawnych czasów przewracają się w grobach.
OdpowiedzI po cholerę ktokolwiek się z taką koleguje?
OdpowiedzTak z ciekawości zapytam. Wszystkie naraz przygotowywały to śniadanie, czy dyżury jakieś były? A co z obiadem i kolacją? Chyba jakoś to wszystko było logistycznie ch_ujowo rozwiązane. Jeśli rowery były dwa (albo więcej) - po zaopatrzenie powinny jeździć zawsze dwie (albo więcej) osoby. Mogłyby więcej przywieźć, a zatem - rzadziej jeździć. A tu wygląda na to, że brat, jako samiec - miał za zadanie zwierzynę upolować i przytargać do jaskini, a kruche kobietki - uwarzyć z niej strawę. Czyli - podział ról tradycyjny. Jeśli o mnie chodzi - chętnie zamieniłabym się obowiązkami z tym bratem. Jeden poranny wysiłek dla zdrowia - a potem cały dzień tylko słońce i wypoczynek. A inni niech się zajmą szwendaniem po kuchni trzy razy dziennie i zmywaniem garów. Ja nie lubię.
Odpowiedz@Armagedon: Chyba świat by się zawalił, gdybyś nie dorobiła swojej wizji wychodzącej poza ramy opisanej historii. One cały dzień w kuchni, on cały dzień odpoczywa bo "upolował". Bo przecież lepiej pogdybać zgodnie ze swoimi przekonaniami niż odnieść się do tego co było. Wysnuć z tego można, że nawet jeśli dane rozwiązanie pasowało wszystkim to i tak jest to tylko obłuda i samookłamywanie przez wgniecione w patriarchalny system kobiety.
Odpowiedz@sixton: "...lepiej pogdybać (...) niż odnieść się do tego co było." A co było??? "...nawet jeśli dane rozwiązanie pasowało wszystkim..." No właśnie nie wszystkim. Jedna panna się zbuntowała... A historia jest napisana tendencyjnie. I to mocno tendencyjnie, bez podawania dodatkowych okoliczności.
Odpowiedz@Armagedon: Ta, tylko panna która się zbuntowała nie zrobiła nic. Ani nie gotowała, ani nie pojechała po produkty. W dodatku zbuntowała się dlatego, że całe towarzystwo nie nagięło się do jej wizji spędzania czasu i podziału obowiązków. Stąd określenie "feminazizm" - osiągnij wolność poprzez robienie tego, co ja chcę. Bo ja wiem lepiej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 marca 2016 o 13:33
@Ara: Nie zrozumiałeś historii. Panna zbuntował się nie dlatego, że jej ktoś kazał gotować (bo nie kazał), tylko zapewne flaki jej się wywracały i na mdłości zbierało, gdy obserwowała jak koleżanki, jedna przez drugą, skakały wokół "rodzynka" podsuwając mu co lepsze kąski i dbając, żeby nic nie robił. Umiem to sobie wyobrazić. - Kotku, robię pranko, daj swoje brudy, to ci przy okazji też przepiorę... - Miśku, jaką zupkę wolisz na obiadek? Pomidorową, czy ogórkową? - Skarbie, otworzyć ci piwko? - Posmarować ci plecki olejkiem? (Albo umyć.) - Ile kanapeczek zjesz na kolację? I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej... <<"feminazizm" - osiągnij wolność poprzez robienie tego, co ja chcę. Bo ja wiem lepiej.>> Co za kretyński tekst. Mylisz feministkę z apodyktyczną samicą alfa, która cały świat chce pod pantofel wsadzić. To mniej więcej to samo, co określenie słowem "macho" psychopaty, który niemalże zatłukł na śmierć przechodnia.
Odpowiedz@Armagedon: Co było? Historia opowiada krótki wycinek - o śniadaniu. Nie ma w niej nic więcej. Tobie to jednak nie odpowiada więc fantazjujesz sobie jak to mogło wyglądać. Oczywiście wygodne to dla Ciebie, bo można dać upust swoim poglądom, a jednocześnie fantazje takie, jako jedna z bezliku alternatyw, mogły mieć miejsce. Niedowodliwe i nieobalalne. Co zabawne - sama śmiesz pisać o tendencyjności historii. Ty, która opisuje wszystko jednobarwnie, co zresztą świetnie wyraziłaś swą wyobraźnią.
Odpowiedz@Armagedon: Ty sobie po prostu dopowiadasz to, o czym w historii nie było ani słowa. Zbuntowała się, bo dziewczyny robiły śniadanie, a ty wyskakujesz z usługiwaniem chłopakowi, bo tak to sobie wyobrażasz. Ja sobie wyobrażam różowe jednorożce, ale to nie znaczy, że takie gdzieś widziałam.
Odpowiedz@Armagedon: To smutne, że masz tak niskie mniemanie o kobietach.
Odpowiedz@Deffie: jak przy niemal każdej historii -.-
Odpowiedz@lazy_lizard: Nie o wszystkich. Tylko o tych, które uprawiają kult faceta, a widząc w pobliżu parę portek wyłażą ze skóry, by na siebie uwagę zwrócić. Także o tych, które nie szanują własnej płci sądząc, że wartość kobiety ocenia się na podstawie wielkości jej cycków, długości nóg, obwodu w talii i talentów łóżkowych. A po ślubie na podstawie umiejętności kulinarnych, zdolności do rodzenia dzieci i prędkości ogarniania chałupy. A także mam niskie mniemanie o kobietach, które - dostawszy solidny łomot od ukochanego - obcierają krwawego gila i wybaczają bez końca, bo "on na pewno kocha i się zmieni". Wybaczają gwałty, przemoc psychiczną, upokorzenia, i "służą wiernie". Nigdzie z tym nie pójdą, bo "to przecież mój MĄŻ i ojciec moich dzieci, jemu przysięgałam w kościele". Szanuję za to te, które wiedzą czego chcą, realizują swoje cele, a ich główną ambicją życiową nie jest doskonalenie sposobów na "zdobycie i UTRZYMANIE przy sobie chłopa".
Odpowiedz@Armagedon: ok, ale w historii nic na ten temat nie było, więc może bez tak daleko idących nadinterpretacji?
Odpowiedz@Armagedon: Chyba jednak masz, skoro automatycznie zakładasz, że dziewczyny rozpieszczały chłopaka a w historii nie ma o tym ani słowa. Do pań od krwawego gila też szacunku nie mam bo same go dla siebie nie mają. Ale już rodzinę i małźeństwo uważam za tak samo dobry priorytet w życiu jak każdy inny. Nie każdy musi chcieć realizować się zawodowo.
Odpowiedz@Armagedon: Czyli krótko mówiąc - czepiasz się niewinnych ludzi i wywalasz swoje żale tam, gdzie "tych złych" kobiet nie ma. Naprawdę jeśli mój facet będzie chodził rano po bułki, bo ja lubię dłużej pospać, a potem ja mu zrobię śniadanie przed pracą/obiad po pracy/budyń na deser, to będzie znaczyło, że go wielbię i próbuję za wszelką cenę zatrzymać? Masz dziwny tok rozumowania. :)
Odpowiedz@Armagedon: A jeśli tak chciały, to co cię boli, kochanie? Że nie skaczą przed twoją wizją świata, mała faszystko?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 marca 2016 o 0:20
@Armagedon: Byłoby zbyt pięknie gdybyś się nie przypieprzyła do czegoś...
Odpowiedz@Armagedon: pokazujesz tu tylko swoje kompleksy.
OdpowiedzJa uwielbiam gotować mojemu Mężczyźnie i żadna szajbnięta feministka mi tego nie zabroni!
Odpowiedz@Candela: Super! Jak to jest mieć mężczyznę o imieniu Mężczyzna?
Odpowiedz@chamnieromantyk: Dużo fajniej niż o imieniu Luby.
Odpowiedz@Candela: Luby ps. Dla Ludźi z Moim Wykształceniem To Roboty Ni Ma
OdpowiedzNo nie mogę, znowu xD Założę sobie chyba album z takimi wpisami :D
OdpowiedzWidzisz Candela nic do ciebie nie mam, ale za głupotę w necie się płaci. Internet nie zapomina.
Odpowiedz@chamnieromantyk: Dzięki za info, idę popełnić harakiri łyżeczką do herbaty ^^
Odpowiedz@chamnieromantyk: Chyba jestem nie w temacie, a kilka razy widziałam ciśnięcie o pracy (lub niepracy) Candeli. Ktoś mi wytłumaczy? :D
Odpowiedz@Candela: Żarty marnych lotów to chyba jedyne co ci zostało na tej stronie.
Odpowiedz@Rammsteinowa: Candeli chłopak ma wyższe, zna kilka języków i roboty ni ma, bo jakiś cham zaproponował mu pracę aż 8 h dziennie i dojazd ok 10 km to łacznie prawie aż 9h, a jej chłopka musi mieć czas dla siebie, na jazdę rowerem. Więc roboty nie ma biedak. Plus oczywiście setki debilnych wypowiedzi.
Odpowiedz@chamnieromantyk: Człowieku, weź się ogarnij! Historia fajna, dyskusja też, a ty z tego wszystkiego wyłapałeś tylko jedną wypowiedź Candeli, żeby jej podogryzać na temat jej chłopaka.
Odpowiedz@Igielka: Przepraszam, że się wyłamałem z twojego kółka wzajemnej adoracji. Candela zasłuzyła sobie swoją głupotą. Chciałbym ją poznać osobiście i zrobić pojedynek intelektualny. candela vs. krzesło candela vs. ołówek Emocje by były jak przy zbieraniu porzeczek. A właśnie. Dałem wszystkim hejtującym mnie plusy, żeby was jeszcze bardziej bolało.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 marca 2016 o 10:58
Co by nie mówić o moim Chłopaku, to ma ciekawsze zajęcia od oczerniania ludzi w Internecie. @Rammsteinowa: Daję Ci możliwość zweryfikowania rzetelnych informacji zapodanych przez pana o nicku chamnieromantyk: http://piekielni.pl/71157#comments A więcej tłumaczyć mi się po prostu nie chce, bo to i tak do większości to nie dociera, co se będę paluchy strzępić :)
Odpowiedz@Candela: "Co by nie mówić o moim Chłopaku, to ma ciekawsze zajęcia od oczerniania ludzi w Internecie." no np jeżdżenie na rowerze może nie napisałem prawdy? może nie chwaliłaś się, że chłopak ma wyższe, kilka języków i 3 lata szuka pracy? może nie toczyłaś piany jak ludzie pisali o 10 h dniu pracy? może nie pisałaś, że musi twój chłopak mieć czas na cięcie drewna i jeżdzenie na rowerze? Jak dla mnie tacy ludzie jak ty to margines społeczny i czysty przykład niezaradności życiowej i głupoty.
Odpowiedz@chamnieromantyk: Nie każda wypowiedź, z którą się nie zgadzasz to hejt. Ale za plusa dziękuję, oprawię sobie w ramki i powieszę nad biurkiem. Z dalszą dyskusją z tobą dam sobie spokój do czasu, aż poziomem umysłowym prześcigniesz krzesło i ołówek.
Odpowiedz@Igielka: Nie chcesz dyskutować, bo po prostu wiesz, że polegniesz.
Odpowiedz@Candela: "...uwielbiam gotować mojemu Mężczyźnie..." A co on uwielbia robić tobie? Bo wiesz, jest różnica pomiędzy stwierdzeniem "uwielbiam gotować (w ogóle)", a stwierdzeniem "uwielbiam gotować dla mojego chłopa". Bo to oznacza, że radość czerpiesz nie z samego faktu gotowania, a z możliwości dogodzenia ukochanemu. Ciekawe, czy również uwielbiasz dla niego prać, przyszywać mu urwane guziki, oraz pucować jego samochód?
Odpowiedz@Armagedon: Gotować uwielbiam i uwielbiam być komplementowana z tego powodu. Co On uwielbia robić mi? Ile chcesz przykładów, bo nie wiem jak bardzo mam się rozpisywać?
Odpowiedz@Armagedon: Robi się coraz ciekawiej. :) W tym odcinku "Trudnych spraw" @Armagedon dowiadujemy się, że jeśli lubimy gotować dla swojego ukochanego/ukochanej to jesteśmy zniewoleni przez znienawidzony patriarchalny system, tylko o tym nie wiemy. Bo miłość to przecież nie może być radość z dogadzania drugiej osobie. Miłość to dogadzanie sobie. (Jak widać w domyśle, że to płeć piękna dogadza, stając się pewnie niewolnikiem "ukochanego" oraz systemu).
Odpowiedz@Armagedon: Ja uwielbiam gotować konkretnie mojemu mężowi i nie wiem co w tym złego.
Odpowiedzno widzisz @Armagedon, lubię cię. Ale jak zaburzysz świętoje*liwe kółko to zostaje tylko ostarcyzm. Jestem mężczyzną. Potrafie zrobić chleb, pasztet, każdą zupę. Upiec wszystko. No i feminazi? Jak się wpasowuje w wasz profil?
Odpowiedz@Candela: Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Co do przykładów, wystarczy jeden, ale konkretny. Z tym, że przykłady typu: kupuje mi kwiaty, drapie po pleckach, czy rąbie drewno, mnie nie satysfakcjonują. Chodzi o coś, co robi CODZIENNIE, wyłącznie po to, byś go mogła pochwalić. By z kolei on mógł poczuć się szczęśliwy i dowartościowany. I nie mam tu na myśli Kamasutry, bynajmniej
Odpowiedz@chamnieromantyk: No, na męża się nadajesz. Pod warunkiem, oczywiście, że weźmiesz obowiązki gotowania na siebie, a nie uznasz, że i tak gotować ma żona, z tej racji, że jest kobietą, więc to jej działka. A ty, od czasu do czasu, możesz ją wyręczyć, jak będziesz miał akurat kaprys, żeby zabłysnąć i udowodnić jej, że ujowo gotuje.
Odpowiedz@Armagedon: Gotuję lepiej niż większość kobiet. Jakby ujowo gotowała to bym delikatnie przejął pałeczkę w kuchni i robił po swojemu.
Odpowiedz@Armagedon: Twoje pytanie sugeruje, jakoby "kupuje kwiaty, drapie po pleckach, rąbie drewno" było Jego psim obowiązkiem, więc się nie liczy. To trochę nie fair. I pytanie, dlaczego uwzięłaś się na to "codziennie"? Ja Mu codziennie nie gotuję. Nie preferujemy mieć każdego dnia ciepłego obiadu i świeżego ciasta. Poza tym, ja też przecież jem to, co przygotuję. Odpowiadam na pytania: 1. Piorę zazwyczaj ja (70% prań) i piorę wszystko, zarówno Jego, jak i swoje. Ciuchy robocze sam sobie wrzuca do prania, od razu gdy z nich wyskoczy. 2. Guziki przyszywa Chłopak, ponieważ robi to dużo bardziej estetycznie niż ja. 3. Samochód jest nasz wspólny, On zazwyczaj pucuje karoserię, ja zajmuję się wnętrzem. Ale On w 100% przypadków go naprawia. Pytanie o to, co robi dla mnie CODZIENNIE. Otóż codziennie wstaje pierwszy, by zaparzyć mi gorący wywar na moje słabe włosy (muszę pić to na czczo) i rozpala w piecu, bym miała gorącą wodę, ponieważ uwielbiam zacząć dzień od prysznica. Co robi dla mnie NIEKONIECZNIE CODZIENNIE: - tylko w tym roku sam wyremontował nasz pokój i wykafelkował łazienkę, - ogółem zrobił mi już mnóstwo pięknych rzeczy z drewna, ma do tego niesamowity dryg. Tak. Jestem mega szczęściarą. A co tam, pochwalę się.
Odpowiedz@Candela: Po co rano palić? Ja po 2 dniach mam wodę gorącą, że muszę zimnej dolewać. "Co robi dla mnie NIEKONIECZNIE CODZIENNIE:" Pracuje. "Tak. Jestem mega szczęściarą. A co tam, pochwalę się." No ja cię proszę..:D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 marca 2016 o 20:02
@chamnieromantyk: He, he, złośliwiec z ciebie, kolego. Ale poza tym na szowinistycznego męskiego, że tak powiem, tucznika nie wyglądasz. No i pewnie dlatego zminusowali cię koledzy-userzy. Naraziłeś się. Jak to? Chłop - i gotowałby żonie? Zgroza! Ale też możliwe, że minusy dostałeś od ambitnych kur domowych, które prędzej jak Rejtan zległyby w drzwiach kuchni rozdzierając szaty, niż cię do niej wpuściły. (Mam na myśli komentarz z 19:10)
Odpowiedz@Candela: "Twoje pytanie sugeruje, jakoby "kupuje kwiaty, drapie po pleckach, rąbie drewno" było Jego psim obowiązkiem..." Ależ wręcz przeciwnie. Właśnie sugeruje, że nie jest to jego żadnym obowiązkiem. A mnie chodzi o coś, co w zasadzie JEST obowiązkiem, ale ten obowiązek jest UWIELBIANY. A posiłki, akurat, przygotowywać trzeba, więc się zastanawiam, czy gotowanie uwielbiałaś od zawsze, czy dopiero odkąd gotujesz dla faceta? Jedynym przykładem, który do mnie przemawia jest to, że wstaje pierwszy, żeby rozpalić w piecu i zaparzyć ci ten wywar. Ciekawe tylko, czy te czynności UWIELBIA robić? A ponieważ stały się już, niejako, jego obowiązkiem to ciekawa jestem również twojej reakcji, gdyby nagle, któregoś dnia przestał się z nich wywiązywać, bo mu się znudziło.
Odpowiedz@Armagedon: Wstyd się przyznać, ale... to właśnie On nauczył mnie podstaw gotowania, sprawił że to bardzo bardzo polubiłam i zmobilizowało mnie to do dalszych kuchennych wyzwań. Aha, zapomniałam o naszej tradycyjnej, niedzielnej jajecznicy, którą zawsze przygotowuje On. Nie raz się zdarza, że zaskakuje mnie jakimś super śniadankiem, typu chleb w jajku, albo cały talerz wiosennych kanapek. Nie wiem, czy to zrozumiesz, Armagedon, ale w udanym związku partnerzy uwielbiają po prostu o siebie dbać. I ten uśmiech zadowolenia na twarzy ukochanej osoby, jest czymś, co sprawia niesamowitą przyjemność.
Odpowiedzuważam, że ruch feministyczny to jakaś banda oszołomów. żyjemy w czasach, gdzie nikt nie dyskryminuje kobiet w pracy, płacąc im mniej (nie mówię o przypadkach szefów buców) a różnice w zarobkach są konsekwencją wyborów życiowych kobiet i mężczyzn (i o tym feministki nie mówią, że statystycznie kobieta częściej wybiera studia/kierunki humanistyczne, a facet - techniczne i dlatego statystycznie facet zarabia więcej). A ich wojowanie dotyczy głównie możliwości legalnej aborcji najlepiej do 9tego miesiąca ciąży (te grupy zapominają, ze dziecko jest wynikiem działania dwóch ludzi i jednak mężczyzna nieco jej pomógł w tym by do ciąży doszło więc powinien również mieć coś do powiedzenia) i ignorowania tego, jak traktowane są kobiety w kulturze muzułmańskiej. Nie widziałam pikiety feministek we francji, która dotyczyłaby zakazu obrzezania kobiet (w zachodnich krajach takie zabiegi dotyczą rocznie około miliona kobiet!) czy zakazu noszenia burek, za to bardzo chętnie wypowiadają się właśnie o aborcji i o mitycznej dyskryminacji w pracy...
Odpowiedz@matias_lok: No to mało widziałaś. Najwidoczniej mało interesujesz się tematem, wybaczam Ci ;) Uwierz, bardzo, bardzo często mówi się właśnie o FGM (nie wiem jak we Francji ale w UK jest głośno) tak samo o zaaranżowanych oraz wymuszanych ślubach (różnica spora), a także o dzirewczynkach wywożonych z UK na wakacje do kraju rodziców albo na zabieg albo ślub. Z tym, że o tych rzeczach nie mówi się głośno z wielu powodów (często aby ofiary nie zostały zidentyfikowane lub aby akcje nie zostały zdemaskowane). Emma Watson często się w tych tematach wypowiada ;)
Odpowiedz@anonimek94: emma watson wyraźnie powiedziała również, że nie chce być utożsamiata z "feministycznym" środowiskiem. bardzo dużo widziałam i zgłębiam temat. Prawda jest taka, że wymienione przez ciebie ruchy to margines w porównaniu z pikietami i marszami na rzecz wolnej aborcji - i właśnie z tego względu takie brednie wychodzą głównie na światło dzienne. Poza tym, żadna z feministek (ruch feministyczny w swym początkowym założeniu miał dotyczyć równości dla kobiet i mężczyzn) nie dąży w polsce do zniesienia dyskryminacji ojców w prawie do widywania się z własnymi dziećmi po rozwodzie czy innym przejawom dyskryminacji panów w dzisiejszym świecie. Ot uczepiły się tylko seksistowskiego stereotypizowania i możliwości wyskrobania ciąży kiedy im się będzie to podobać. Do tego robią to w tak groteskowy sposób, że potwierdzają swym zachowaniem jedynie stereotyp o tym, że kobiety nie potrafią prowadzić rzeczowych argumentów i działają głównie pod wpływem emocji.
OdpowiedzKiedyś feminizm rzeczywiście był potrzebny i osiagnął bardzo wiele. Nie ma co do tego wątpliwości. Natomiast współczesna fala feminizmu to już zrzeszenie ogłupiałych oportunistek, które bardziej przypomina kult, lub sektę, niż ruch społeczny. Mało tego, często służy też jako fasada dla faszystowskich zapędów członkiń.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 marca 2016 o 13:30
@Ara: Problem z oceną feminizmu jest taki, że kiedy był potrzebny i osiągał bardzo wiele to też mówiono, że bardziej przypomina kult, lub sektę, niż ruch społeczny i służy jako fasada dla faszystowskich zapędów członkiń. Trudno jest oceniać skutki zmian dopóki do nich nie dojdzie.
OdpowiedzI teraz laska może bezkarnie obijać się całe dnie i udawać, że to feminizm. Przebiegłe, nie powiem, że nie. Miałam kiedyś kolegę, który na podobnych wyjazdach migał się od każdej pracy twierdząc, że jest strasznie niezdarny i nie może używać noża czy siekiery, bo sobie zrobi krzywdę - to też było całkiem sprytne, ale feminizm sprytniejszy.
Odpowiedz@grupaorkow: Kumpela kiedyś "wymigała się" od przypadającego jej dyżuru z gotowania, mówiąc bardzo poważnie "no wiecie, ja mogę ugotować ten obiad, ale weźcie pod uwagę, że wy go będziecie musieli jeść..."
Odpowiedz@grupaorkow: "...laska może bezkarnie obijać się całe dnie i udawać, że to feminizm." Masz rację. UDAWAĆ. Bo to ma tyle wspólnego z feminizmem co jajko z kapustą. Nie umie gotować - feministka. Nie lubi prać - feministka. Nie chce pielić ogródka - feministka. Nie potrafi sprzątać - feministka. A może po prostu mamusia nie nauczyła?
Odpowiedz@Igielka: Jesteś beznadziejna! Uważasz, że każda, nawet młoda kobieta MA UMIEĆ gotować, gdyż z tą umiejętnością, z racji płci, już się po prostu rodzi? A jej główną ambicją życiową powinno być doskonalenie tej umiejętności niemalże od pieluch? "...wy go będziecie musieli jeść..." Aaa, musieLI! Czyli w grupie byli również faceci? Oni też mieli obowiązkowe dyżury w kuchni?
Odpowiedz@Armagedon: ja tam uważam, że każdy człowiek powinien umieć gotować chociażby w stopniu podstawowym. Jak ktoś nie umie zrobić obiadu, który byłby przynajmniej jadalny to sorry, ale to jest jakaś forma upośledzenia życiowego. Co ma młodość do tego? Młode kobiety mogą być niesamodzielne życiowo i zdechnąć z głodu obok pełnej lodówki, bo gotować nie umieją?
Odpowiedz@Armagedon: Uwielbiam nadinterpretację moich słów... Gdzie ja napisałam, że każda kobieta ma umieć gotować? Uważam (tak jak @grupaorków i pewnie wiele ludzi), że każdy człowiek, który aspiruje do miana dorosłej (czytaj - samodzielnej) osoby, powinien umieć gotować. Postawa mężczyzn "ja nie będę uczyć się gotować, od tego są kobiety" i postawa kobiet "ja nie będę uczyć się gotować, nie jestem kurą domową" jest dla mnie tak samo głupia. Różne umiejętności życiowe nabywamy przede wszystkim DLA SIEBIE, w dalszej kolejności możemy nimi "uszczęśliwić" innych (lub nie, jak kto woli). Co do twoich pytań odnośnie składu grupy i podziału obowiązków - tak, w grupie byli też faceci. Ale nie wiem, czy gotowali, czy sprzątali (to był wyjazd na parę dni do "zaprzyjaźnionego" domku nad jeziorem), nie przeprowadzałam śledztwa w tej sprawie bo guano mnie to interesowało. Pytałam raczej, czy było fajnie, co ciekawego robili i ogólnie czy wypad był udany, nie analizowałam listy dyżurów w kuchni, czy aby przypadkiem któraś z koleżanek nie dostała gotowania tylko dlatego, że jest kobietą.
Odpowiedz@Igielka: Ale to, że któraś z dziewczyn gotować nie chciała jednak wiesz? Znaczy, temat był na tyle bulwersujący, że aż omawiany "na forum"? A czy przypadkiem nikomu do głowy nie przyszło, że panienka FAKTYCZNIE nie potrafi gotować? Pewnie nie, skoro wszyscy uznali, że "się wykręciła", bo NA PEWNO umie, tylko nie ma chęci. "...nie wiem, czy gotowali, czy sprzątali..." Podejrzewam, że nie robili nic, prócz dostarczania ze sklepu odpowiedniej ilości odpowiednich napojów. Na zbyt wielu takich wyjazdach bywałam, żeby tego nie wiedzieć. Ale już nie bywam.
Odpowiedz@grupaorkow: W "stopniu podstawowym" to się zamawia pizzę, albo kupuje gotowe danie w słoiku. Są też do wyboru placki, kopytka, pierogi, naleśniki, pyzy, knedle, hamburgery... no, jest tego. Wystarczy podgrzać.
Odpowiedz@Armagedon: No ej, ale samodzielne gotowanie jest o wiele zdrowsze. Raz, że nie wrzucasz do swojej zupy syfu wzmacniającego smak, do chleba nie dodasz spulchniacza, a mięsa nie wymieszasz z trocinami... Czy to nie Ty przypadkiem ostatnio robiłaś nam wykład na temat świadomego jedzenia i zwracania uwagi na pochłanianą żywność? Nosz kurde, moja niezależność ma się sprowadzać do wpieprzania konserwy na przemian z hamburgerami? Pal licho bezwartościowego i szowinistycznego trutnia, ale czemu ja mam wpierdzielać syf!? A "stopień podstawowy" to rosół z kury, nie z kostki. Pizza i pulpety ze słoika to stopień zerowy.
Odpowiedz@Candela: I każdy ma prawo wybrać sobie, który stopień mu wystarcza. Jeden facet oczekuje od swojej kobiety perfekcyjnej kuchni, inny nauczy ją gotować, a jeszcze inny zje pulpety ze słoika i jeszcze podziękuje. A ja mówię tylko, że nikt, kto nie potrafi gotować, w dzisiejszych czasach, nie umrze z głodu.
Odpowiedz@Armagedon: To prawda, ale nie nazywajmy chęci do gotowania zniewoleniem, bo to jakiś idiotyzm jest -.-"
Odpowiedz@Armagedon: umrzyjmy na miażdżycę i dostańmy chorób niedoborowych w ramach walki z patriarchatem, świetny plan.
Odpowiedz@Armagedon: A może po prostu przeciw temu sprzeciwiają się feministki? Ludzie uważają was za idiotki, bo tak się zachowujecie.
Odpowiedz@Armagedon: Ty naprawdę nienawidzisz facetów, prawda? Jakiś cię zranił? Żal mi ciebie.
Odpowiedz@Ara: A wręcz przeciwnie, uwielbiam ich. Mam więcej kumpli, niż koleżanek. Miałam też wielu, jak to się mówi, kochanków. A nawet kilku partnerów na dłużej. Rozczarowali mnie jako partnerzy. A problem polega na tym, że jestem równie egoistyczna jak większość facetów, czyli - sama dla siebie jestem najważniejsza. No i tu się zaczynają schody, bo nie jestem skłonna do poświęceń. Mam swoje zasady i swoje terytorium, którego nie pozwalam naruszać. I nigdy nie dam się zmanipulować, by robić to, na co kompletnie nie mam ochoty. A zasady są proste. Jesteś głodny? To idź do kuchni i przygotuj sobie posiłek, bo ja teraz czytam książkę, ciekawa jest./ Swoje brudne gacie i skarpety z podłogi zbierasz sam. Kosz na brudy stoi w łazience./Nie obszczywasz brzegu muszli klozetowej, ściany wokół niej, ani podłogi obok. A jak to robisz - bierzesz ściereczkę i wycierasz od ręki. Brzydzisz się własnych sików? To do szczania siadaj na kibel./Wannę po każdej kąpieli szorujesz sam./Używasz tylko swojego ręcznika./Nie podejmujesz jednoosobowo żadnych istotnych decyzji./Nie kłamiesz./Nie uchliwasz się na imprezach./Nie uwodzisz moich koleżanek./Liczysz się z moim zdaniem./Nie deprecjonujesz moich uczuć./Nie mówisz mi, co mam robić - chyba że sama poproszę o radę./Nie robisz mi durnych niespodzianek typu "kochanie, kupiłem ci samochód (regał, kanapę, lodówkę, psa, wycieczkę)", chyba, że wcześniej wybadałeś jaki dokładnie model mi odpowiada... No, długo by jeszcze pisać. I jak ci się to podoba? Na początku, kochaniutki, wszystko wydaje się cudowne. A potem życie pod jednym dachem szybko weryfikuje pierwsze zachwyty i obnaża prawdziwe charaktery. Na obecnym etapie żywota nie tęsknię za chłopem w domu. Bo, jak to wy mówicie, żeby się napić piwa - nie muszę kupować od razu całego browaru. A jedno z moich "małżeństw" rozpadło się, gdyż mój wybranek stwierdził, iż w dobrym związku powinien być samiec i samica, a w naszym są dwa samce. Przemyśl to.
Odpowiedz@Armagedon: Najwyraźniej nie trafiłaś jeszcze na tego właściwego, ale z pewnością kiedyś trafisz. Jak tak czytam o tych obszczanych kiblach, gaciach na środku pokoju i żądaniu żarcia, gdy Ty jesteś zajęta czytaniem... jeśli trafił Ci się taki facet, to się nie dziwię, że masz o nich taką opinię. Też bym się, delikatnie mówiąc, poirytowała takim zachowaniem i wystawiłabym trutnia za drzwi. Ale nie każdy facet jest takim ... jakich Ty spotykałaś. Niektórym serio chce się dogadzać, tacy są kochani. Jak codziennie słyszę "gotujesz najlepiej na świecie"/"tańczysz najlepiej ze wszystkich"/"masz najpiękniejsze ciało" - to uwierz mi, ja wtedy autentycznie CHCĘ gotować, CHCĘ dla niego tańczyć i CHCĘ ćwiczyć i modelować ciało. On nie jest roszczeniowym macho. Jedną z naszych ulubionych rozrywek jest wspólne gotowanie. Jeśli On akurat nie ma jakiegoś pilnego zadania, to przychodzi mi pomóc pokroić warzywa, lub rozwałkować ciasto na pierogi. Ale nie zawsze ma na to czas, co chwilę jest coś do zrobienia, a to naprawić samochód, a to zmontować drabinę, a to powrzucać drewno do piwnicy, a to pojechać na próbę, a to wykonać zlecenie... Mnóstwo, mnóstwo różnych zadań. Co chwilę coś. Gdyby on się rozłożył na kanapie z kapciami na stole i czytałby gazetę, podczas gdy ja dwoję się i troję w kuchni, to bym mu w końcu wałkiem przyłożyła. Ale to nie jest ten typ!
Odpowiedz@Candela: Na litość boską! Nie ubolewaj nade mną i nie traktuj mnie protekcjonalnie. Niczego mi w życiu nie brakuje, a już najmniej faceta. Tak ciężko to pojąć, że nie wszystkie kobiety trą kolanami na myśl o małżeństwie? Że wolą być niezależne, decydować o wszystkim same? Nie pisałam, jacy faceci mi się trafiali, a jakie są moje zasady. Ogólnie. Trudno, bym wymieniała wszystko, jak w regulaminie. I szkoda, że odniosłaś się tylko do swoich wyobrażeń na temat moich byłych facetów, współczując mi między wierszami strasznie i pocieszając obłudnie "jeszcze sobie, bidulo, kogoś znajdziesz" - dając mi za przykład swojego super-mena. A słowem się nie zająknęłaś na temat całej reszty mojej wypowiedzi.
Odpowiedz@Armagedon: Wiesz co, Ty jakaś nienormalna jesteś. Jak nie potrzebujesz faceta, jesteś aseksualną singielko-kociaro-feminazistką, to odchędoż się od normalnych dziewczyn, które chcą tworzyć empatyczne, partnerskie, trwałe relacje z mężczyznami. Mam nadzieję, że w końcu znajdziesz ten swój ideał, który będzie dylać do roboty, będzie naprawiać Ci krany, sprzątać łazienkę, lizać buty, nosić graty, gotować obiady, a Ty od siebie nie będziesz wymagać nic, bo jesteś lepszą rasą, superniezależną samicą. Powodzenia. Z mojej strony obłudy nie było. I się zdecyduj czy ci Twoi faceci byli źli i zostawiali brudne gacie na środku pokoju, czy nie. Bo się gubisz w zeznaniach.
OdpowiedzA, i moje ulubione: "Nie potrzebuję faceta, ale ma być taki, siaki i owaki. I nie będę k*tasowi gotować!" xD
Odpowiedz@Candela: Nie myślałam, że ślepe uwielbienie dla jakiegoś faceta może kobiecie tak rozmiękczyć mózg. Zamknęłaś się w kolorowej bańce i nie dostrzegasz, co się wokół ciebie dzieje? Czy cię to po prostu gówno obchodzi? Wyobrażasz sobie, że populacja składa się z cuuudoooooownych facetów, normalnych kobiet, oraz feminazistek - pasztetów i maszkaronów, których żaden "misiek" nie chciał dotknąć nawet kijem? To może sprawdź sobie, koleżanko, ile kobiet traci rocznie życie z powodu mężowskiego mordobicia. Ile jest molestowanych w pracy, ile maltretowanych psychicznie przez partnerów-psychopatów, ile zmuszanych do prostytucji, ile brutalnie gwałconych w najbardziej poniżający sposób. Ile porywanych i sprzedawanych do burdeli, gdzie harują na dobrobyt swoich oprawców. Otwórz może szerzej oczka, byś mogła dostrzec seksistowskie reklamy, w których kobieta - to tylko dupa i cycki. Albo takie, gdzie promuje się jedynie słuszny, katolicki model rodziny. On w pracy, ona uśmiechnięta, z gromadką dzieci wokół kolan czeka radośnie z przepysznym obiadkiem typu "pomysł na..." - jakże sielski obrazek. A jej jedyny problem życiowy - to jak mu doprać gacie do czysta i jaki frykas podsunąć, by go ODERWAĆ OD LAPTOPA. Na szczęście już coraz mniej tych durnych reklam. Zgadnij, dzięki komu? Ale nie wykluczam, że wcale ci one (reklamy) nie przeszkadzają, skoro sama na pierwszym miejscu - jako walory za które warto cię kochać - stawiasz gotowanie, aerobik i wymodelowane ciało. A co, jeśli przytyjesz z 5 kilo, albo po dziecku dostaniesz rozstępów? Zostawi cię? Niemniej jednak, może odchędoż się od feministek, emancypantek i sufrażystek, bo to właśnie dzięki nim masz prawa wyborcze, prawo do nauki, pracy, wyboru stroju oraz fryzury. A także SWOBODĘ obyczajową. Bo jeszcze nie tak dawno temu, gdybyś mieszkała z facetem bez ślubu - zyskałabyś opinię panny LEKKIEGO obyczaju (głównie u kobiet), a ten facet NA PEWNO w życiu by się z tobą nie ożenił. Sto lat temu TEŻ wiele kobiet opluwało i wyśmiewało ruchy feministyczne. Ale DZIŚ ty masz im za co dziękować. A obecne "feminazistki" chcą zadbać o to, by cię żaden pryncypał nie mógł bezkarnie w pracy podmacywać, dzięki nim znasz słowa "dyskryminacja", "mobbing", "równouprawnienie" i "parytet", walczą o twoje równe szanse zarówno w pracy jak i w płacy i ogólnie tępią poniżanie własnej płci w każdej możliwej dziedzinie życia. Tobie, rozumiem, to przeszkadza, bo nigdy i nigdzie nie czułaś się przez facetów poniżana. Nawet, gdy słyszałaś pogardliwe "baba za kierownicą", hasełka typu "jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije", czy też kawały w stylu "CO to jet kobieta? - Złośliwa narośl wokół pi_zdy." Bo to takie przezabawne powiedzonka, CIEBIE nie dotyczą, a w ogóle przecież TWÓJ narzeczony tak do ciebie nie mówi. A wracając do moich facetów i twojego super-samca. IDEAŁÓW NIE MA, moja droga. Związek - to sztuka kompromisów, a problem tkwi w tym, że ZAWSZE ktoś musi ustępować bardziej... i bardziej... i bardziej ze swojego terytorium. I tym kimś nie chciałam być ja. Ponieważ, jako się rzekło parę wpisów wyżej... "...jestem równie egoistyczna jak większość facetów, czyli - sama dla siebie jestem najważniejsza. (...) nie jestem skłonna do poświęceń. Mam swoje zasady i swoje terytorium, którego nie pozwalam naruszać." I jeszcze... "A jedno z moich "małżeństw" rozpadło się, gdyż mój wybranek stwierdził, iż w dobrym związku powinien być samiec i samica, a w naszym są dwa samce." No i zaspokoję twoją ciekawość. Z facetem, który to powiedział rozstałam się, bo nie mógł przeżyć, że zostałam w firmie jego szefową. Sadził, że awans należał się jemu. Drugi związek zakończyłam, gdy partner nagle, ni z tego ni z owego, zaczął przeraźliwie chrapać. Chodziłam wiecznie niewyspana i nie mogłam tego znieść. Trzecie, najdłuższe "małżeństwo" skończyło się też z prozaicznych powodów. Ja wolałam trzymać okno otwarte - on wiecznie je zamykał. "Walczyliśmy" tak 7 lat, bo on nie lubił marznąć, a ja - spływać potem. Wreszcie uzn
Odpowiedz@Armagedon: CDN ...aliśmy, że musimy się rozstać. Ze wszystkimi swoimi "byłymi" nadal utrzymuję kontakt, nie rozstawaliśmy się w gniewie. Nikt do nikogo nie ma żalu, panowie się nawet poznali i polubili.
Odpowiedz@Armagedon: To może weźcie się zajmujcie tym mobbingien, zmuszaniem do prostytucji, mordobiciem etc., a dziewczynom lubiącym gotować dajcie święty spokój. Na temat facetów też są kawały, grunt to umieć się odgryźć, a nie usiąść i płakać. Co do reklam, hmm. To ten sam problem co z porno. Kobiety, które to zagrały, dostały za to kupę kasy. Też mi się to nie podoba, ale wdzięczna bym była, jakbyście jednak zrezygnowały z bezsensowsnego pieprzenia, na rzecz prawdziwych problemów. Feminazizm to taka choroba, która zakazuje mi gotować, nosić sukienki i się zakochać w mężczyźnie, a nie ruch przeciwko zmuszaniu do prostytucji. Jak mam super Mężczyznę, to po cholerę mam szukać dziury w całym? Przez swoje niespełnione, feministycznie, dzikie fantazje? Cholera, nikt mnie nie bije, nie obraża, do niczego nie zmusza. Wiesz czemu piorę, gotuję, sprzątam? Z czystego egoizmu! Bo te prace domowe są najłatwiejsze. Przy podziale obowiązków wykorzystałam to, że jestem kobietą, powiedziałam że drewna rąbać nie będę. Ani wbijać gwoździ, ani szlifować, ciąć, wiercić, tynkować, kafelkować, nie mam zamiaru tego robić. A na dupie siedzieć nie lubię, chcę się przyczyniać do tego, żeby w naszym domu było ładnie i miło. Niestety, wokół naszego perfekcyjnego układu pojawia się ławica piranii w postaci feministek, każących mojemu facetowi jeszcze gotować, a mnie najlepiej posadzić na kanapie. Wzorowa misja! Nie sądzę, żeby mnie rzucił z powodu przytycia, nie należymy do grona ludzi, którzy rozstają się przez byle pierdołę, jak np. niedogadanie w kwestii czy okno ma być otwarte, czy zamknięte. Gdybym była sama, to też bym o siebie dbała. A mój Mężczyzna to tylko dodatkowa motywacja.
Odpowiedz@Candela: Ktoś ci zabrania gotować, nosić sukienki i się zakochać w mężczyźnie? Naprawdę? Idź na policję bo to ograniczanie twojej wolności. Zgłoś to! Serio mówię jeżeli ktoś cię męczy musisz zareagować. I jeszcze chodzą za twoim mężczyzną? Stalking już jest nielegalny więc macie jak się bronić.
Odpowiedz@Candela: Słabiutka riposta, baaardzo słabiutka. Kończę polemikę, bo i tak nic do ciebie nie dociera. I już nie dotrze. Chyba, że za jakieś kilka(naście) lat.
Odpowiedz@Armagedon: A tak się miło gadało o życiu...
Odpowiedz@Armagedon: Tak jak ci już napisali inni, jeśli traciłaś czas na takich, to się nie dziwię, ale lekarstwo jest jedno: przestań się zadawać z marginesem. To, co robisz, to dokładnie to samo jakbym mówił, że kobiety są złe, bo żadna prostytutka mi nigdy nie dała zniżki. Reasumując, jeśli masz takie doświadczenia, to problem jest w tobie - zacznij się zadawać z ludźmi na poziome.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 marca 2016 o 0:42
@Ara: Masz doświadczenie z prostytutkami? No to raczej ty zadajesz się z marginesem. Żaden z moich facetów nie był alfonsem. I żadna ci nigdy nie dała zniżki? No, to powody mogą być dwa. Albo jesteś "w te klocki" kompletnie do niczego, albo "opiekun" pani prostytutki w życiu by jej na to nie pozwolił. Bo pan opiekun swoje zarobić musi. Na jej dupie - z której TY korzystasz. A feministkom, rzecz jasna, nic do tego!
Odpowiedz@Armagedon: jesteś książkowym wręcz przykładem poziomu przeciętnej feministki.
OdpowiedzŹle trafiła do domku, powinna była zamieszkać w zagrodzie.
Odpowiedz