Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Cierpiałam kiedyś na przewlekłe bóle kręgosłupa. Nie potrafiłam określić od kiedy, bo…

Cierpiałam kiedyś na przewlekłe bóle kręgosłupa. Nie potrafiłam określić od kiedy, bo kręgosłup pobolewał mnie odkąd pamiętam, tylko na początku nie było to takie dokuczliwe - ot, po wysiłku, albo jak dłużej postałam - wydawało mi się to raczej normalne.

Ale z czasem bóle się nasilały i zwiększała się ich częstotliwość, przestała być już zależna od tego co robię - nieważne, czy długo stałam, czy coś podnosiłam, czy nic konkretnego nie robiłam. Nawet w nocy podczas snu potrafił mnie złapać ból kręgosłupa. Mąż nie mógł już na to patrzeć, więc wysłał mnie do lekarza.

Rodzinny o nic szczególnego nie pytał - jak boli, to trzeba tabletki. Coś przepisał - nie pomagało. Poszłam więc drugi raz - seria zastrzyków. 10 zastrzyków, rzeczywiście przez 10 dni nie bolało, pierwszy dzień bez zastrzyku i znowu kręgosłup boli - z tym że po kilkudniowej przerwie ból był bardziej dokuczliwy, bo się odzwyczaiłam. Poszłam więc trzeci raz - lekarz zaproponował drugą serię zastrzyków, tylko ze zwiększeniem dawki. Zapytałam, czy nie powinniśmy poszukać przyczyny? Bo zastrzyki przeciwbólowe to taki trochę półśrodek jednak...

No i się zaczęło. Lekarz się skrzywił - to jeden z tych lekarzy "z powołania", co wszystko chcą wyleczyć sami i gdy tylko prosimy o skierowanie do specjalisty, zaczyna się bardzo krzywić, bo przecież on sam może wyleczyć. No ale wypisał.
Pojechałam do poradni jeszcze tego samego dnia.
[P]ani z rejestracji, [J]a

[J] Dzień dobry, chciałabym się zarejestrować do ortopedy, tu mam skierowanie.
[P] Ale pan doktor przyjmuje od 9 do 15.
[J] Przecież jest 11, więc w czym problem?
[P] Kolejka jest, mogę zarejestrować, ale raczej pan doktor dziś nie przyjmie, skierowanie przepadnie.
[J] Więc proszę mnie zarejestrować na jutro.
[P] Słucham?! Jak to na jutro?!
[J] Jutro doktor nie przyjmuje?
[P] Przyjmuje! Ale nie ma rejestracji na jutro. Co to za pomysł w ogóle? Narejestruje się ludzi na jutro i nikt nie przyjdzie i sztuczna kolejka się robi. Chce jutro, to przyjdzie jutro i zarejestruje.

No więc przyjechałam następnego dnia. Przyjechałam około 8.30. Zarejestrowałam się, okazało się, że jestem w kolejce czterdziesta któraś i według pani z rejestracji zostanę przyjęta około godziny 14. Od razu się zaczęłam zastanawiać, o której musieli przyjechać ludzie, którzy zostali zarejestrowani pierwsi. Z domu do miasteczka miałam spory kawałek, więc z mężem załatwiliśmy trochę spraw na mieście, zrobiliśmy większe zakupy i w miarę szybko nam zleciało, wróciłam do szpitala, trochę poczekałam na korytarzu i zostałam wezwana do gabinetu.

I w skrócie - zostałam potraktowana jak hipochondryczka, która symuluje w niewiadomym celu. Jak już napisałam wyżej - nie potrafię sprecyzować jak długo mnie boli, więc powiedziałam, że to trwa kilka ładnych lat i ból stopniowo się nasila. Nie mogłam też powiedzieć w jakich sytuacjach się ból pojawia - bo pojawiał się bez żadnego powodu, w różnych sytuacjach. Tak samo z konkretnym miejscem i rodzajem bólu - czasem promieniujący ból na całe plecy, czasem pieczenie w karku, czasem kłucie w krzyżu, czasem pieczenie w krzyżu albo kłucie w karku - można wyliczać bez końca. Lekarz czerwony ze złości, bo niewygodna pacjentka się trafiła, co przyszła, mówi, że boli, a nie wie gdzie, jak i od kiedy. Może i brzmi to idiotycznie, ale tak właśnie było i nic nie mogłam na to poradzić. Starałam się pomóc lekarzowi, ale zwyczajnie nie mogłam, bo ból naprawdę był różny i niezależny od sytuacji. Obejrzał, ostukał, pociskał, pociągał i dał skierowanie na zdjęcie. Zdjęcie z opisem, więc wyniki pewnie za 2-3 dni, ale jeszcze pani dziś zdąży zrobić, bo pracownia do 16 i jak odbierze pani wynik, to zapraszam do poradni.

No więc poszłam, lekko poirytowana całą wizytą. Pracownia była piętro wyżej, więc od razu się tam udałam, muszę tu dodać, że byłam już piekielnie głodna, bo z domu wyszłam bez śniadania, na mieście też jakoś nie po drodze było coś zjeść, a jakby nie było już godzina 15, no ale jeszcze tylko zdjęcie i można iść coś zjeść. I tu się pomyliłam.

[J]a, [P]ani - tym razem z rejestracji rtg.
[J] Dzień dobry, dostałam skierowanie na prześwietlenie kręgosłupa.
[P] Ale to prześwietlenie całego kręgosłupa...
[J] No tak, właśnie pan doktor mi zlecił, jest jakiś problem?
[P] No przecież to trzeba się przygotować! Wszyscy myślą, że to można tak sobie wejść i zrobić zdjęcie.
(WTF? To mam do psychologa na rozmowę iść, żeby się przygotować, czy jak?)
[J] Ale co znaczy przygotować? Jak mam się przygotować?
[P] Na czczo trzeba być.
(Uff, czyli jednak nie wszystko stracone)
[J] No tak się składa, że jestem dziś na czczo, bo od rana w rejestracji, potem w mieście kilka spraw i tak wyszło, że dziś nie miałam czasu żeby zjeść.
[P] Na czczo i po wypróżnieniu.
[J] No więc jestem przygotowana.
[P] A espumisan łykała?

Espumisan? Kojarzę, że to jakiś lek z reklamy, ale co to ma do zdjęcia? Pierwsze co mi przyszło do głowy, to że to coś przeciwbólowego (tak, teraz wiem na co to, ale nigdy nie potrzebowałam, poza tym prawie w ogóle nie biorę żadnych leków, więc ich nazwy niewiele mi mówią), pomyślałam, że brałam coś przeciwbólowego, co może zakłócić obraz.

[J] Nie, nie biorę żadnych leków.
[P] Ale to na wzdęcia, trzeba 3 dni przed prześwietleniem łykać i wtedy przyjść.
[J] Ale ja nie mam żadnych wzdęć, wiedziałabym przecież.
[P] Takie procedury. To nie ja wymyślałam.

No więc pojechałam do apteki, kupiłam ten espumisan, brałam przez weekend i w poniedziałek pojechałam na zdjęcie.
Do dziś nie rozumiem, dlaczego musiałam się rozebrać do samych majtek i dlaczego podczas zdjęcia przez pracownię przewinęło się kilkanaście osób - tak czy inaczej było to dość krępujące. No ale tłumaczę sobie, że w końcu lekarz czy pielęgniarka niejedne piersi widziały, więc nie ma się czego wstydzić - no może tego, że piersi nie mam.

Odebrałam wyniki po 3 dniach, wyszło boczne skrzywienie. Wróciłam do ortopedy, ale pacjenci są wywoływani nazwiskami, więc znowu do rejestracji, powiedziałam, że mam wyniki i chcę do ortopedy (z tego, co powiedział dając mi skierowanie na zdjęcie, to po odebraniu wyników mam do niego przyjść i wchodzę bez żadnej kolejki, ale głupio się tak po prostu wepchnąć przed kogoś wywołanego) - dowiedziałam się, że muszę znowu iść do rodzinnego, po skierowanie, bo samo zdjęcie nie jest podstawą zarejestrowania mnie do ortopedy. Gdybym była bardziej przebojowa, bezczelna i umiała bić się o swoje, to pewnie po prostu wepchnęłabym się bez kolejki do gabinetu i z głowy, ale moja nieśmiałość i lekka fobia społeczna mi to dostatecznie utrudniały, więc wróciłam do rodzinnego.

Rodzinny popatrzył na zdjęcie, powiedział, że żadnego skrzywienia on nie widzi, no ale niech mi będzie, skierowanie wypisze. Następnego dnia o 7 rano do szpitala - ortopeda od 9, ale od 7 rejestracja, więc wolałam wcześniej, żeby nie stracić znowu całego dnia. Kolejka do rejestracji przez cały korytarz, mimo że sama rejestracja jeszcze zamknięta. Miejsce w kolejce do ortopedy dawało mi wejście na godzinę 11.30 - i tu znów pytanie, o której przychodzą ludzie, którzy stoją na początku kolejki?

Dobiłam się w końcu do lekarza. Trafiłam na innego, popatrzył na zdjęcie, przeprowadził dialog wyglądający identycznie jak przy poprzedniej wizycie. Zdenerwowany wypisał skierowanie na rehabilitację.
No więc poszłam do rejestracji, okazało się, że do rehabilitanta można się rejestrować w innym dniu, więc zarejestrowałam się w możliwie najkrótszym terminie - czyli za tydzień.

Przychodzę na umówioną godzinę, okazało się, że pani rehabilitantka spóźniła się do pracy o 2 godziny, ja jestem tego dnia ostatnia i nawet nie wiem, czy mnie w ogóle przyjmie, bo 15 minut po mojej wizycie pani teoretycznie kończy pracę. Ale przyjmowała pacjentów po godzinach, za każdym razem wychodząc do poczekalni i rzucając tekst "przecież ja już nie przyjmuję, jest godzina Z, a ja przyjmuję do X! No ale niech będzie, następny".

Cóż. Wystarczyło się nie spóźniać... W każdym razie udało się, po 3 godzinach czekania pani mnie przyjęła.
Popatrzyła na zdjęcie, obejrzała moje plecy, zapytała co się dzieje, po czym powiedziała, że to wcale związku nie ma z bocznym skrzywieniem, bo ono jest niewielkie i mało istotne, ale mam znaczną kifozę, która została przeoczona. Kifoza sprawiała, że się garbię, garbienie spowodowało zwiotczenie mięśni, te spowodowały ból. Ból spowodował to, że garbiłam się jeszcze bardziej, to też potęgowało ból i tak w kółko. Napisała mi plan rehabilitacji i kazała iść do sąsiedniego gabinetu zapisać się na zabiegi. Oczywiście z racji tego, że pani przyjmowała po godzinach, to sąsiedni gabinet był już dawno zamknięty.

Przyjechałam następnego dnia. Całe szczęście do tajemniczego gabinetu nie trzeba było się rejestrować, więc poczekałam tylko w kolejce i weszłam. Wizyta trwała mniej niż minutę. Pani zapisała mnie na zabiegi, które miały się zacząć za 3 miesiące - standard. Lampy, prądy i pilates. Dała mi kartkę co mam ze sobą zabrać, kiedy przyjść i gdzie się zgłosić.

I tu największe zaskoczenie - po 10 dniach rehabilitacji ból kręgosłupa ustał. Gdyby to nie pomogło, to moja przygoda z tym szpitalem chyba nie miałaby końca.

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bastet
15 15

Koszmar, ale przynajmniej sukces - bólu się pozbyłaś.

Odpowiedz
avatar PrawdopodobnieSzczesliwa
6 8

Jestem stałą bywalczynią tego typu przybytków z powodu także kręgosłupa. Opowiadając znajomym co muszę przeżyć i wywalczyć w kolejkach do lekarza i rejestracji zarzucają mi sciemnianie... bo to przecież niemożliwe... :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

@PrawdopodobnieSzczesliwa: w polskich szpitalach nic nie jest niemożliwe :) Chociaż paradoksalnie w rejestracjach niemal wszystko jest niemożliwe :D

Odpowiedz
avatar xpert17
18 18

Miałem dokładnie to samo. Poszedłem do prywatnego gabinetu, w którym przyjmują ortopedzi oraz od razu są też rehabilitanci. Nie czekałem ani chwili (telefonicznie umówiono mnie na konkretną godzinę). Zapłaciłem 80 zł za wizytę. Pod koniec wizyty pani doktor zadzwoniła po rehabilitantkę, która przyszła i razem z panią doktor ustaliły plan rehabilitacji. Od razu umówiono mnie na wygodny dla mnie termin ćwiczeń. Zapłaciłem 300 zł za serię 10 wizyt. Po 2 tygodniach bóle w plecach zniknęły. Całość kosztowała mnie 380 zł. Porównując to z Twoją historią, widzę, że było to jedno z lepiej wydanych 380 zł w moim życiu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 marca 2016 o 16:29

avatar konto usunięte
1 5

Współczuję i cieszę się, że pomogło. Mnie 8 lat bolało w okolicach łopatki, myślałam, że to skutek wybitego ze stawu barku i się z tym pogodziłam, że przy wykonywaniu specyficznego ruchu zaliczam rozżarzoną do czerwoności, metrową szpilę od barku do połowy pleców pod łopatką. Dowiedziałam się, że znajoma rodziców robi doktorat z metod rehabilitacji, ze szczególnym uwzględnieniem metody McKenzie'go. Owa znajoma potrzebowała różnych osób w różnym wieku, które zgodzą się na obfotografowanie w trakcie ćwiczeń, będą sumiennie wypełniać "zadania domowe" itd. Okazuje się, że to wielki problem, większość ludzi nie chciała ćwiczyć ani w domu, ani przychodzić w wyznaczone dni a ważnym było by przychodzić minimum 10 dni dzień w dzień tak w sobotę i niedzielę również, poproszono mnie o obcisły strój. Poszłam po czwartych zajęciach - ćwiczenia i masaż - ból minął i od ponad 10 lat nie wrócił. Każdemu polecam, oczywiście pod warunkiem dobrej diagnostyki. PS Dlaczego kobiety na piersi mówią cycki? Nie wulgaryzujmy własnego ciała

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 marca 2016 o 16:30

avatar InnaIna90
11 11

Na Twoje pytanie o której przychodzą ludzie, którzy są pierwsi, odpowiadam: grubo przed 6, czasem parę minut po piątej. Sama ostatnio woziłam moją mamę na 5:30. Była czwarta w kolejce...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@InnaIna90: przeraża mnie to. Serio. Rozumiem, że ktoś przyjedzie wcześniej aby nie czekać całego dnia w kolejce, bo sama w sumie tak robiłam, ale przy rejestracji przed 9, dostałam się do lekarza koło 14 - 5 godzin. Kolejnym razem byłam kilka minut przed 7, zarejestrowałam się na 11.30 - 4,5 godziny. Więc zakładając, że pierwsza osoba stała w koleje o 5.30, czekała do 7 w rejestracji, udało się dostać pierwszy numerek, ale i tak trzeba jeszcze czekać, bo lekarz przyjmuje od 9 - co daje w sumie 3,5 godziny - jest sens?

Odpowiedz
avatar qulqa
1 1

@omon: Dlaczego nie złożycie skargi do NFZ? Wg zaleceń NFZ pacjent ma prawo zapisać się na dowolny dzień i godzinę z wyprzedzeniem - o ile są wolne miejsca do lekarza. Nie raz i nie dwa pokazywano w telewizji takie sytuacje i efekty skargi do NFZ, czyli wprowadzenie zapisów z wyprzedzeniem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@qulqa: nigdy o tym nie słyszałam, zapamiętam na przyszłość. Minął już ponad rok od tej historii, więc może się coś zmieniło, bo w tym szpitalu było tak, że do jednego lekarza można się było umówić na dowolny termin (np. do rehabilitanta, neurologa) a np. do ortopedy, okulisty itd. tylko w dniu wizyty - ale tak jak pisałam - być może już się to zmieniło.

Odpowiedz
avatar elefun
4 4

Wiesz co, właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że najbardziej w Twojej historii zaskoczył mnie jej wynik. W sensie, to że ból w końcu ustał.

Odpowiedz
avatar katzschen
5 5

Mnie też! I to jest straszne, bo widać bardziej jesteśmy przyzwyczajeni do nieudolności (niektórych) lekarzy i piekielności całego systemu niz do tego, że coś może się czasami udać. (wiem wiem, captain obvious :P)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@elefun: ja też byłam zaskoczona! W ogóle to był moment w którym chciałam zrezygnować, ale mąż mnie przekonywał, żebym poszła na tą rehabilitację. To samo było po pierwszym dniu zabiegów - największe nadzieje wiązałam z pilatesem, bo poczytałam w internecie itd. A tymczasem zderzenie z NFZ - sala ćwiczeń rewelacyjnie wyposażona ale nie ma komu ćwiczyć z pacjentami. Na recepcji 10 pielęgniarek pije kawkę a jedna stażystka musi biegać po całym oddziale, żeby na czas podłączyć, włączyć, wyłączyć i odłączyć urządzenia i jeszcze odprowadzać pacjentów do sali ćwiczeń i pokazywać co mają robić - oczywiście nic skomplikowanego, bo nie ma czasu stać i asekurować czy pilnować żeby nic się nie stało, więc sadza na krzesełko i każe ciągać sznurki - to samo ćwiczenie dla każdego - nieważne czy to rehabilitacja na ból kręgosłupa, czy leczenie kontuzji barku. Ale to jedyne ćwiczenie, przy którym nie trzeba opieki personelu. W każdym razie u mnie widocznie lampy albo prądy pomogły - i całe szczęście, bo mogę znowu trzymać się od tej placówki z daleka :D

Odpowiedz
avatar grupaorkow
9 9

Od razu mogę rozwiać jedną wątpliwość - przy RGT kręgosłupa rozbieramy się do majtek po to, żeby żadne elementy ubrania (druty ze stanika, guzik od spodni, suwak itp) nie zakłócały obrazu. Dlaczego po gabinecie w trakcie robienia prześwietlenia łazili jacyś ludzie - nie wiem, może wychowali się w komunie hipisowskiej i żyją w przekonaniu, że nagość nie jest krępująca, a promieniowanie to taki tam pic na wodę. Do pracowni RTG nikt nie powinien włazić bez uprzedniego zaproszenia, jakaś dzicz jest w tym szpitalu. Ja kilka razy spotkałam się z tym, że radiolog zamykał drzwi na klucz na czas badania.

Odpowiedz
avatar ewel123456
2 2

Jeżeli raz dostałaś skierowanie do ortopedy na daną jednostkę chorobową, to po wykonaniu badania zleconego przez tegoż ortopedę nie musisz brać kolejnego do niego skierowania. Chyba, że z wynikiem badań chcesz udać się do innej przychodni. Jeżeli u jednego I drugiego ortopedy byłaś w tym samych miejscu to z info że drugi raz musiałaś mieć skierowanie, jest coś nie tak. Druga sprawa-chyba nie było tak całkiem źle z tym twoim kregosłupem I garbieniem się, skoro zostało to wyleczone raptem dziesięciodniową terapią.....Jaja Jakieś sobe robisz????

Odpowiedz
avatar Locust
0 0

@ewel123456: Autorka nie miała bólu kręgosłupa, tylko mięśni. Można to łatwo skorygować własnie przez rehabilitację. Ja miałam podobny problem- bole w odcinku krzyżowym spowodowane zwiotczeniem mięśni brzucha i miednicy (ciąża). Kilka masaży i zestaw ćwiczeń do wykonywania w domu i byłam nie ta sama.

Odpowiedz
avatar marra
0 0

Czytając historię ucieszyłam się, że ma dobre zakończenie. Warto było przetrwać :)

Odpowiedz
avatar Rudaa
0 0

Przy kontynuacji leczenia nie potrzeba nowego skierowania więc w rejestracji cię oklamano. A co do terminów wizyt to gratuluję ze tego samego dnia można zarejestrować się do do specjalisty typu ortopeda. Norma to tygodnie czekania. Trochę mało realistyczna ta historia jak na polski nfz

Odpowiedz
avatar 123tomek
1 1

Morał taki, że w Twoim przypadku wystarczyłaby wizyta u porządnego chiropraktyka (nie mylić z kręgarzem). Sam miałem przesunięcie dysku, bóle które trwały kilka lat, podobne przejścia z NFZ czyli wizyty u ortopedy, prześwietlenia, rehabilitacja (jakieś prądy ale zero masażu). Wreszcie znajomy polecił sprawdzonego chiropraktyka, człowieka niemal całkowicie niewidomego, który postawił prawidłową diagnozę po manualnym przebadaniu pleców i pomógł po jednym zabiegu (pół godziny masażu + lampy nagrzewające + kilka rozciągnięć). Najlepiej wydane 50 zł.

Odpowiedz
Udostępnij