Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wczoraj przyjaciółka poprosiła mnie o przysługę, konkretnie o zawiezienie prac plastycznych jej…

Wczoraj przyjaciółka poprosiła mnie o przysługę, konkretnie o zawiezienie prac plastycznych jej uczniów do innej szkoły. Termin się kończył, a ona była niemobilna. Zgodziłam się, bo dysponowałam czasem, a przyjaciółka też w niejednym mi dopomogła.

Odebrałam od niej teczkę z rysunkami i pojechałam do szkoły podstawowej na ulicy X. Przy wejściu zostałam przepytana przez pana woźnego (kto, do kogo, w jakimś celu itp.), zresztą prawidłowo, bezpieczeństwo dzieci przede wszystkim, otworzył mi automatyczne drzwi i ... znalazłam się w którymś tam kręgu piekła. Przerwa znaczy.
Cały spory hol wypełniony stadem biegających dziko maluchów, kotłujących się, wrzeszczących, szarpiących, a nawet czworakujących.

Obrałam kurs na sekretariat i zaczęłam się przebijać przez tę ciżbę. Widok bawiących się dzieci nie jest mi obcy, ale te zachowywały się, jakby je ktoś wypuścił z klatek, no po prostu obłęd.
W pewnym momencie poczułam soczystego klapsa w pośladek. Obracam się, a tam złotowłosy szkrab w okularkach z wyciągniętą jeszcze ręką. Otworzyłam usta, żeby mu zwrócić uwagę, ale pogalopował w tłum.

Zauważyłam stojącą w pobliżu kobietę, podeszłam do niej i opowiedziałam o sytuacji sprzed chwili. Dyżurująca nauczycielka stwierdziła, że właściwie nic się nie stało, że to są małe dzieci (3 klasy złożone prawie wyłącznie z sześciolatków) i że trzeba być wyrozumiałym.

Ja jednak poprosiłam o wskazanie mi wychowawcy małego "klepacza". Odszukałam w pokoju nauczycielskim miłą brunetkę, która na moją relację i opis chłopczyka pokiwała tylko głową i stwierdziła: "Aha, Konradzik. Wie pani, on ma różne zaburzenia, moim zdaniem powinien był zostać w zerówce, ale rodzice się uparli... Żeby pani wiedziała, jak mi prawie każdą lekcję rozwala...".

Wyraziłam współczucie, ale trwałam przy swoim, że fakt klepania innych ludzi po pośladkach nie powinien mieć miejsca.
Pani wychowawczyni na moje obiekcje stwierdziła, że inną nauczycielkę Konradzik strzelił w twarz, a jeszcze inną - pięścią po nerkach, więc najwyraźniej miałam szczęście, że mnie "tylko" poklepał po tyłku.

szkoła/ sześciolatki/ przerwa/ niegrzeczne dziecko

by blaueblume
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
7 13

A jakby Konradzik klepał w przedszkolu to byłoby ok?

Odpowiedz
avatar blaueblume
6 10

@helena: Nie to też nie byłoby ok, ale miałby jeszcze rok czasu, żeby przyswoić pewne rzeczy.Z tego,co jego nauczycielka powiedziała,wynika po prostu,że dziecko mimo dobrze rozwiniętego intelektu nie ma dojrzałości szkolnej, min: nie potrafi się koncentrować, nie słucha i nie wykonuje poleceń, na wszystko reaguje bardzo emocjonalnie,nie ma przyswojonych, a tym bardziej wdrożonych norm zachowań społecznych (co wolno,a co nie, co wypada, a co nie itp) i generalnie jest "niewybawiony".

Odpowiedz
avatar grupaorkow
7 7

@helena: jakby Konradzik siedział w przedszkolu aż osiągnie dojrzałość szkolną to najprawdopodobniej zachowywałby się bardziej normalnie, bo byłby w odpowiednim dla niego środowisku (czyli mógłby bez krępacji non-stop biegać, drzeć japę i bawić się). Co więcej w przedszkolu miałby większe szanse na zdobycie kindersztuby w sposób, który byłby w stanie zrozumieć - małymi krokami. Jak uczymy dzieci czystości to też zaczyna się od podstaw typu nocnik i wspólne mycie rąk, a nie od nauki olejowania włosów i prania dywanów. A teraz Konradzik został wrzucony na zbyt głęboką wodę, nie ogarnia, nie dorósł emocjonalnie i intelektualnie do szkoły. Całą podstawówkę spędzi jako klasowy odszczepieniec i co gorsza będzie rósł w przekonaniu, że jest wariatem i wszystko mu wolno. Skutki mogą być opłakane.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@grupaorkow: A jakby nie osiągnął dojrzałości w wieku 7 lat ale na przykład 10? Wiek to tylko granica umowna, nie wydaje mi się również, aby w przeszkolu kopanie bez krępacji było takie akceptowane.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
1 3

@helena: no to by poszedł do szkoły w wieku 10 lat. A jakby nawet na to nie rokował to są szkoły specjalne, są ośrodki psychiatryczne dla dzieci, są ośrodki socjoterapeutyczne, jest edukacja domowa. Życie. A co do kopania - przeczytaj raz jeszcze pierwsze zdanie z mojej wypowiedzi. A potem drugie.

Odpowiedz
avatar mitzeh
14 14

Najgorsze jest to, że z takimi zachowaniami da się w większości przypadków pracować, dzieciak powinien trafić od początku do placówki, która zapewniłaby mu pracę z odpowiednimi specjalistami - ale rodzice pewnie udają, że problemu nie ma (bo jak to, ich dziecko ma być "nienormalne"?), nauczyciele (być może uciszani przez dyrekcję) nie naciskają, a problem będzie eskalował, za dziesięć lat z sześcioletniego Konradzika zrobi się szesnastoletni Konrad, który być może nadal będzie obłapiał i/lub walił "po mordzie" każdego, kto się nawinie - a działania terapeutyczne podjęte po x latach zamiatania sprawy pod dywan po pierwsze zajmą dłużej, po drugie nie dadzą tak dobrych efektów. No ale przecież to tylko dziecko, przejdzie mu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 25

@mitzeh: Jak ja czytam o tych placówkach, procedurach, terapiach, leczeniu... Nosz kurfa, pasem po dupie za molestowanie, kwiatek dla pani z przeprosinami i basta! A nie lata jakiejś bezsensownej kosztownej terapii w niby odpowiedniej placówce z niby odpowiednimi specjalistami. Zachował się jak mały gnojek i jeszcze mu się wmówi, że to nie jego wina, tylko jest chory, ale musi próbować nad sobą panować. I najlepiej Konradzikowi siśko wysieplenić, bo Konradzik to jeście plawie dzidziuś. Konradzik, serio!? "Konradzik, przestań tak robić" - taa, już przestał.

Odpowiedz
avatar Katka_43
7 19

@Candela: Głos rozsądku, kiedyś ojciec dupę przetrzepał, matka wysłała spać bez kolacji i bajki i wiedział co zrobił źle. Teraz armia "specjalistów" musi naprawiać to, co schrzanili niewydolni wychowawczo rodzice.

Odpowiedz
avatar Bryanka
11 11

@Katka_43: Najbardziej wychowawcze było "przetrzepanie" tyłka na podwórku, przy kolegach :D Teraz się z tego śmieję, ale te 20 lat temu to był wstyd, że hej. I zawsze działało :D

Odpowiedz
avatar Katka_43
9 9

@Bryanka: Tak było. A jak widzę tutaj komentarze, że "nie wychowuj mojego dziecka", jak coś gówniarz broi, to mi się nóż w kieszeni otwiera. Mnie za dzieciaka, sąsiad za fraki przywlókł do domu, bo z gównarzerią łazilismy do niego na jabłka. Jabłka na przetwory, kwaśne jak nie wiem co, ale liczyła się adrenalina. Ale jak mnie przywlókł, matka nie zachowała się jak te poj....ne teraz, tylko dobitnie wytłumaczyła, że nie. W szkole to samo, podskakujesz? Sankcje z wydaleniem włącznie. Teraz się trzęsą nad gnojami, nie wiem z jakiej racji.

Odpowiedz
avatar Meliana
19 25

Jest takie stare, chińskie przekleństwo - "obyś cudze dzieci uczył". W dzisiejszych czasach bardzo, ale to bardzo aktualne. Zastanawia mnie tylko czemu, mimo całej tej nagonki na straszliwe skutki kar cielesnych, 50 lat temu (kiedy klęczenie na grochu i manto linijką po łapach, czy tyłku było w szkołach na porządku dziennym) żaden taki Konradzik nawet nie pomyślałby o klepaniu kogokolwiek w tyłek. I to niekoniecznie ze strachu przed karą, po prostu nie wypadało w ten sposób myśleć.

Odpowiedz
avatar anekk
10 10

@Meliana: Dokładnie o tym samym pomyślałam. Nikt nie mówi tutaj o katowaniu czy biciu dzieci. Niestety, w dzisiejszych czasach nauczyciel naprawdę niewiele może, bo zawsze można go o coś oskarżyć. Ale dawniej dyscyplina była większa, co widać (z niewielkimi wyjątkami) w życiu codziennym.

Odpowiedz
avatar Taczer
12 12

Welcome to hell. :) 120 stwierdzonych doświadczalnie decybeli, które w każdej innej pracy oznaczają obowiązkowe noszenie nauszników chroniących słuch. Zasada 'rodzic decyduje' oznaczająca, że Konradzik będzie chodził do tej szkoły tak długo, jak długo życzą sobie tego jego rodzice i furda prawa innych dzieci do spokojnej nauki oraz do diabła z nietykalnością cielesną, w tym nauczycielską.

Odpowiedz
avatar anekk
11 13

Bo dziecko najważniejsze. Zgadzam się, najważniejsze. Ale takich dzieci jest w klasie kilkanaście, do trzydziestu. I nieważne, że dwadzieścioro dziewięcioro maluchów nie korzysta z lekcji, przez co potem ma problemy z wiedzą. "Konradzik" jest ponad wszystkimi, bo ma się integrować. A ile tracą pozostałe dzieci, to już nikogo nie obchodzi. A rodzicie, tak, jak mówicie - nie widzą problemu, nie zostawią dziecka na kolejny rok w zerówce, bo "dziecko koleżanki już poszło do szkoły, zatem moje ma być gorsze"? Osobiście znam dwie mamy, które poczekały z posłaniem dziecka do pierwszej klasy. Maluchom wyszło to tylko na dobre, bo miały czas wybawić się w przedszkolu i poważniej traktować obowiązki szkolne. I nie, zachowanie dzieciaka nie było w tym przypadku winą czy też skutkiem pobłażania nauczyciela. Z tekstu nie wynika, ale możliwe przecież, że nauczycielka zwróciła później dzieciakowi uwagę. Szkoła jest ważna i ma ogromny wpływ na wychowanie młodych ludzi, ale i tak decydujący jest tutaj stosunek rodziców. Jeśli mama czy tata podważa autorytet nauczyciela, a dzieciakowi pozwala wchodzić sobie na głowę, to całe szkolne wychowanie bierze w łeb. Jak zwykle - nie generalizuję. Ale często tak się zdarza.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Chodziłam do klasy podstawowej z chłopcem ADHDowcem. ADHDowcem totalnym,nie rozpieszczanym gówniarzem. Pewnego razu wpadł w szał i zwyzywał nasz wychowawczynię od k###ew,dziwek,szmat p##€€ych,życzył jej aby zdechła,że jej nienawidzi etc. To chyba było w II klasie. Nauczycielka łzy w oczach,czerwona jak burak,też go jechała. Reszta klasy, bliska płaczu z przerażenia. Wpadła do nas dyrektorka,bo wrzaski było słychać chyba w całej gminie. Zgarneła wychowawczynię i chłopaka do gabinetu. Wezwano matkę. Kobieta już nie miała siły,ojciec też. W domu odbyła się najpopularniejsza metoda wychowawcza,czyli swojski wp###ol pasem po dupie. Generalnie z dzieciakiem były różne akcje,wlazł do pustej wirówki(?) i upaplał się w jakiś resztkach betonu. Potem wyjechali do Niemiec( ojciec był Niemcem lub pół Niemcem,jakoś tak,mieli tam rodzinę i łatwiejsze życie) może zagranicą jakoś go wyleczyli...

Odpowiedz
avatar dodolinka
-4 4

Adhd istnieje. W sumie, też kiedyś myślałam, że te dzieci są niegrzeczne. Nie są. Najłatwiej jest oceniać.

Odpowiedz
avatar jerzynka78
1 1

Nie ma to jak niezdolność rodziców do zapanowania nad własnym dzieckiem tłumaczyć przeróżnymi zaburzeniami... Generalnie, jeśli dziecko wykazuje jakieś nienormalne zwyczaje, jak ten opisany w historii, to rodzice powinni z nim zacząć pracować. Np. mój syn zwyczajnie olewa co się do niego mówi (dobrze słyszy- sprawdzone, brak autyzmu- potwierdzona diagnoza) ale pracujemy z psychologiem nad tym i powoli coś rusza. Lenistwo rodziców coraz popularniejsze...

Odpowiedz
Udostępnij