Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam hiperaktywnego golden retrievera, który jak się nie wybiega, to roznosi mi…

Mam hiperaktywnego golden retrievera, który jak się nie wybiega, to roznosi mi chałupę na kawałki. Ponieważ w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie ma żadnego miejsca, gdzie można psa puścić luzem bez ryzyka, że natknie się na jakieś szkło lub inne badziewie, wychodzę z nim kilka razy w tygodniu na kilkudziesięciominutowe przebieżki. Przypinam go szelkami do swojego pasa i truchtam, a on przebiera łapami koło mnie. Nasza trasa biegnie na ogół mniej uczęszczanymi chodnikami, koło których są trawniki. Zanim pójdziemy pobiegać, pies się wyszczególnia, w dodatku nie zwraca uwagi na inne psy, samochody i ludzi. Po prostu biegnie, nie utrudniam ruchu bardziej niż przeciętny biegacz.

Czasem zdarzy się, że przypałęta się do nas jakiś Burek zza płota albo bezdomny pchlarz uzna, że takie bieganie to fajna zabawa i dotrzymuje nam towarzystwa. Na ogół udaje mi się je odgonić, ale była jedna sytuacja, w której do tego nie doszło.

Tupałam, podnosiłam głos, przybłęda miał mnie gdzieś. Nie był agresywny, to stwierdziłam, że wracam do domu, ale kontynuuję bieganie (bo co innego mam zrobić), a on po drodze się odczepi.

Biegnę przez jakiś park, podchodzi do mnie strażnik miejski (SM) i zagaja rozmowę:

SM: Dzień dobry, czy pani wie, że psy powinno się prowadzić na smyczy, a rasy agresywne dodatkowo w kagańcu?
Ja: Wiem, jest ze mną tylko jeden pies i to ten, który jest przypięty smyczą do mnie. Ten drugi jest przybłędą.
SM: Proszę nie dyskutować i podać dane osobowe.
Ja: Odmawiam, to nie mój pies.
SM: W takim razie wezwiemy policję, żeby ustalili pani dane osobowe.

Dyskusja ciągnęła się jeszcze przez chwilę, gdybym miała telefon, to już dawno sama zadzwoniłabym po policję, żeby zabrali ode mnie tego przeszkadzacza. Po około dwudziestu minutach przepychanek słownych straciłam cierpliwość i postanowiłam po prostu odejść, chyba że zostanie wezwana policja (pies przybłęda oczywiście siedział koło mojej nogi...). Włączył się we mnie pieklik, gdy strażnik złapał mnie za ramię i zaczął grozić, że pójdę za to do więzienia...

No cóż, wtedy ja zaczęłam wrzeszczeć.
Wrzaskiem oznajmiłam mu, że jest niekompetentny, nie zna przepisów, marnuje mój czas, pies nie jest mój, może go sobie zabrać (a nawet powinien! niech zadzwoni do schroniska) i ogólnie to ma się od(#$%*, bo mam go serdecznie dosyć. Jak wcześniej przechodnie mieli nas w dupie, tak teraz przyglądali się widowisku cyrkowemu ;)

Dalej wrzaskiem poprosiłam o dane osobowe, ponieważ bezprawnie naruszył moją nietykalność osobistą i chciałabym pójść do sądu... Nawet nie skończył słuchać jak krzyczę i po prostu uciekł wręczać mandat jakiejś kobiecie - "Proszę pani, tu nie można palić!".
A przybłęda się wystraszył i uciekł.

Kto tu jest piekielny? Ja, bo wyszłam z psem na smyczy i nie łamiąc prawa postanowiłam pobiegać? Ktoś, kto wypuścił amstaffa, żeby pobiegał sobie luzem? Czy może strażnik miejski, który mimo moich kulturalnych prób nawiązania dialogu był głuchy i "odgłuchł" dopiero, jak pokazałam, że się nie dam i nie przyjmę mandatu za niewinność?

A może piekielny jest sam fakt, że z wieloma osobami nie da się sprawy załatwić pokojowo i trzeba zachowywać się jak furiat, żeby cokolwiek do nich dotarło?...

by Hancia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar rodzynek2
10 10

Głupotą jest puszczać psa na samopas i to wcale nie musi być amstaff. Strażnik nie ma racji, amstaff nie jest rasą uznawaną za agresywną, przynajmniej na razie. Tu podesłać strażnikowi listę w celu doszkolenia się http://www.pies.pl/rasy-uznane-za-niebezpieczne/ . Skoro przez całą drogę pies- przybłęda nikomu nic nie zrobił, mimo, że przy rozmiwie ze strażnikiem przeszło sporo osób, jak również gapią, ktorzy się przyglądali, to chyba świadczy co nieco na korzyść rasy.

Odpowiedz
avatar tick
9 9

Na tej liście jest amerykański pit bull terier (Amerykański pitbulterier). Niestety... ale wg FCI nie ma takiej rasy. Dodatkowo - każde miasto określa swoje własne wymogi odnośnie prowadzenia psa. Np. w Warszawie na smyczy i w kagańcu muszą być prowadzone psy agresywne (bez względu na rasę). Wymogi odnośnie posiadania/hodowli psów z listy dotyczą TYLKO psów rasowych, a nie mieszańców czy w typie rasy. Czyli, jeżeli posiadam psa, który nie ma metryki (i rodowodu), to nie mam psa rasowego, czyli nie muszę posiadać zezwolenia. Idąc dalej - skoro FCI nie uznaje rasy (pitbull), to nie mam jak wystąpić o zezwolenie, bo nie mam rodowodu. Zaś amstaffy nie są na liście :D

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-2 2

@tick: Właśnie tu jest paradoks/bezcelowość tego prawa i, chyba, największa głupota. Przez długi czas obowiązek chodzenia z psem rasy uznawanej za niebezpieczną dotyczył tylko i wyłącznie psów rasowych z rodowodem wykazanych na liście. Sprawę zaostrzały jeszcze wewnętrzne przepisy polskiego związku kynologicznego, który przyznawał prawo do rodowodu pierwszym czterem psom/suką z każdego miotu, a strażnikom miejskim, czy policjantom musiało wystarczyć oświadczenie właściciela. Dopiero potem (chyba kilka lat później) dodano przepisy dotyczących tzw. "mieszańców" ras agresywnych z dowolną rasą i psów ras niebezpiecznych bez rodowodu, związek dopuścił do rodowodu każdego psa urodzonego z psów rasowych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 marca 2016 o 13:33

avatar tick
0 0

@rodzynek2: co?!

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
0 6

Ty jesteś piekielna, bo zaczęłaś zadawać pytania na koniec, kto był w tej sytuacji piekielny. Ale historia fajna, dałam plusa :)

Odpowiedz
avatar Hancia
6 8

@arabika1234: Jeśli to jakaś aluzja do mojego goldenka to go nie kupiłam. Wcale go nie chciałam, ale mieszkał w strasznych warunkach (nie miał jedzenia, wody, żywił się śmieciami i mieszkał w piwnicy. Katowany, niedożywiony, chory i brudny), i udało mi się go wymienić na butelkę wódki, bo pan właściciel wytrzeźwiał, a skończyły mu się pieniądze. Pies nie jest rodowodowy i nie mam pojęcia, jakich ras byli jego rodzice, ale weterynarz orzekł, że ma wszystkie cechy rasy i prawdopodobnie to goldenek. Poza tym mam suczkę-kundla i kilka kotów, wszystko przybłędy. Uderzasz pod zły adres. Chętnie bym przygarnęła każdego psiaka z ulicy, ale każdy portfel ma określony limit...

Odpowiedz
avatar Morog
-5 9

Strażnik miejski nie musi wzywać Policji, sam ma prawo cię wylegitymować, ty możesz najwyżej nie przyjąć mandatu, dlatego to nie jest wiarygodna historia.

Odpowiedz
avatar ampH
3 7

@Morog: Polecam się douczyć. Straż Miejska może wylegitymować jedynie w przypadku podejrzenia popełnienia wykroczenia lub przestępstwa, bądź w przypadku złapania na gorącym uczynku. Tylko policja może człowieka wylegitymować ot tak sobie. Autorka uważa, że nie popełniła żadnego wykroczenia, odmawia więc prośbie wylegitymowania. Ma do tego pełne prawo i w tym przypadku wylegitymować ją może jedynie policja i to ona już ustali czy miała rzeczywiste prawo odmówić wylegitymowania Straży Miejskiej czy też jednak Straż Miejska miała podstawy do wylegitymowania. Art. 12. ust. 1. pkt. 2. Ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o strażach gminnych. Resztę musisz już sam doszukać między innymi w Rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 18 grudnia 2009 roku w sprawie zakresu i sposobu wykonywania przez strażników gminnych (miejskich) niektórych czynności. :) Polecam serdecznie lekturę tej ustawy, rozporządzenia oraz kodeksu wykroczeń, żeby nie siać dalej takich bzdur.

Odpowiedz
avatar Hancia
5 5

@Morog: Może i ma prawo mnie wylegitymować, jeśli chce mi wręczyć mandat, ale dokumenty zostawiłam w domu (wyszłam pobiegać!), więc nawet gdybym chciała, to nie mogłabym mu ich pokazać... Stąd prośba o wezwanie policji, której on nie chciał wezwać, a tylko mi groził i się ze mną kłócił, marnując czas.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 marca 2016 o 18:54

avatar Morog
-2 4

@ampH: to twoja interpretacja czy może dokonały ją bardzie oficjalne instytucje?

Odpowiedz
avatar ampH
3 3

@Morog: Ja nie wiem co masz na myśli pod pojęciem "moja interpretacja", jeśli podaję Ci akty, w których czarno na białym jest napisane, że SM może legitymować tylko w określonych przypadkach i są one dokładnie rozpisane. :) Na to pytanie ciężko mi znaleźć odpowiedź, jeśli dla Ciebie obowiązujące akty prawne, w których nic nie trzeba interpretować, bo są jasne i klarowne, wymagają jeszcze interpretacji. A jak zinterpretujesz słowa "stal jest twarda"? Potrzebujesz potwierdzeń jakichś instytucji? :) Czy stwierdzenie, że stal jest twarda będzie tylko moją interpretacją? :) Niech Ci jednak będzie - czy Rada Ministrów jako autor rozporządzenia oraz Sejm jako zaklepujący ustawę to wystarczająca oficjalne instytucje dla Ciebie? Czy potrzeba Ci jakichś laboratoriów na ten przykład? Niestety nic oprócz Rady Ministrów i Sejmu podać Ci nie mogę, mam nadzieję, że wystarczy. :)

Odpowiedz
avatar bazienka
18 20

- Przepraszam, dlaczego ten pies nie jest na smyczy? - To nie mój pies. - Jak to nie pański? - Nie mój. - Przecież widzę, że to pański pies! - Nie. - Nie? To niech pan przejdzie na drugą stronę ulicy! (facet przechodzi) - I co?! Poszedł za panem! To pański pies! - To nie jest mój pies. - To niech pan przejdzie jeszcze raz! (facet przechodzi) - Ten pies za panem chodzi, nie oszuka mnie pan, to pański pies! - Panie, on się do mnie tak samo przypiertolił, jak i pan!

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 5

@Tq QutasWielgus: Tak! To początek mody na nowy temat pt. "To nie mój pies".

Odpowiedz
avatar gbdlin
1 1

Z doświadczenia - na takich upartych strażników miejskich, wiejskich i innych, którzy grożą wezwaniem policji ale tego nie robią jest bardzo dobra metoda. Gdy się zniecierpliwimy, między każde słowo wypowiedziane przez niego należy wepchnąć pytanie "Wzywa pan tą policję?" i powtarzać to dopóki się nie odczepi lub tej policji nie wezwie. Gdy już wezwie, pozostaje tylko czekać. Skuteczność potwierdzona przeze mnie aż 6krotnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Straż Miejska - a komu to potrzebne.

Odpowiedz
Udostępnij