Wprowadź się do większego mieszkania z rodzicami, mówili... Będzie fajnie mówili...
Od dłuższego czasu na nasz adres zamieszkania przychodzą jakieś monity z banku/ponaglenia do spłaty kredytu/cholerawieco zaadresowane na dawną właścicielkę naszego lokum. Zaznaczanie na kopercie kratki 'adresat wyprowadził się' i wrzucanie do skrzynki z napisem ZWROT nic nie daje. Listy przychodzą nadal.
Razem z mieszkaniem, przepisano na nas numer telefonu stacjonarnego. Telefony o 1-2 w nocy i natarczywe pytanie o byłą właścicielkę mieszkania porównałabym do koszmaru. Zwłaszcza, że rozmówca nie raczył się przedstawić. Z telefonu stacjonarnego zrezygnowaliśmy, pytania o babsko się skończyły, ale został problem listów.
Bardzo bym nie chciała, żeby mi tu zaczęły się kręcić ABSy z windykacji, tzw - negocjatorzy terenowi. Jak uniknąć wysyłania tych śmieci na nasz adres? No nie wiem, chyba się zapienię i napiszę na kopercie przed wrzuceniem do skrzynki zwrotnej 'K*RWA, NIE WYSYŁAJCIE MI TYCH ŚMIECI, BO TA KOBIETA TU NIE MIESZKA!' ponieważ wszystko co mogło mi opaść, dawno już opadło.
"NIE WYSYŁAJCIE MI TYCH ŚMIECI, BO TA KOBIETA TU NIE MIESZKA!" - A skąd te firmy maja wiedzieć, że ona tu nie mieszka? Jedyne wyjście to udać się osobiście do firm, przysyłających monity i wyjaśnić na spokojnie sytuację.
Odpowiedz@tachimetryk: Stąd, że pół tony owych monitów wróciło z adnotacją "adresat się wyprowadził"? W życiu nie miałem żadnych długów i uważam, że takie trzeba spłacać, ale metoda windykacji w rodzaju dzwonienia do ludzi w nocy, nie przejmując się, czy w ogóle dotrze się do zainteresowanego... to jest stalking i za to idzie się siedzieć. Nie, nie uważam, żeby to po stronie nękanego leżał obowiązek udowodnienia i wyjaśniania czegokolwiek. Sprawę należy zgłosić do prokuratury i tyle. Ewentualnie do lokalnej gazety, bo z zapałem prokuratorów do pracy to różnie bywa :) Temat dość ciekawy i na artykuł może się nadać.
OdpowiedzZ informacji "adresat wyprowadził się" powinni się domyśleć nie sądzisz?!?
Odpowiedz@Raveneks: jeśli myślisz że poczta odsyła te listy to jesteś bardzo naiwna
Odpowiedz@Morog: Odsyła. Przed świętami wysłałam kartki do znajomych. Jedną źle zaadresowałam (zamiast ul. Piekielnej 12/1 wpisałam Piekielną 1/21). Więc kartka zatoczyła wielkie koło po Europie i po ponad miesiącu wróciła do mnie z adnotacją, że adresat nie mieszka pod danym adresem.
Odpowiedz@Morog: Naiwny* i nie, nie jestem. Raz już dostałem taki zwrot z odpowiednią adnotacją. Dalsza rodzina zmieniła adres :)
Odpowiedz@zulusisko: A nie pomyślisz o tym, że w firmie windykacyjnej mogą myśleć "sprytne babsko, wyjmuje te listy ze skrzynki i odsyła nam z powrotem zaznaczając, że już nie mieszka pod tym adresem" ? Czy sam X na kopercie obok "adresat wyprowadził się" jest jakimkolwiek OBIEKTYWNYM dowodem rzeczowym, że dłużniczka Janina Kowalska wyprowadziła się z danego mieszkania?
Odpowiedz@suchy: niech sprawdzi czy aby się nie wymeldowała spod tego adresu? No ale najłatwiej wkurzać normalnych ludzi. Ja sama od 5 lat walczę z wierzycielami gościa, który miał moje mieszkanie dwóch włascicieli przede mną! Przychodziła Policja, US. Pisałam pisma. I co? Dupcia. Ja sama go znalazłam w 5 minut w internecie!!!!!!
Odpowiedz@polaquita: Idź do UM, zapytaj czy na Twoim adresie w dalszym ciągu jest zameldowana była lokatorka. Jeśli tak to można ją wymeldować bez jej udziału/wiedzy. Później takie potwierdzenie z UM wyślij do komorników. Trochę to potrwa ale będzie spokój.
OdpowiedzNa poczcie możesz złożyć zastrzeżenie na listy, aby je od razu zwracano do nadawcy. Ewentualnie - zbierz te listy, albo dane o tym kto je wysyła i złóż na komendzie zawiadomienie o stalkingu.
OdpowiedzMam identyczny problem. Tylko do mnie przychodzi jeszcze policja i straż miejska w poszukiwaniu poprzedniego właściciela. Ich ulubione pory na odwiedziny to 21_22:-)
OdpowiedzW Niemczech nie wrzuca sie listow wysylanych na identyczny adres, ale na INNE NAZWISKO do cudzej skrzynki pocztowej i wystarczy poinformowac listonosza o tym, ze adresat tam nie mieszka, zeby nie przychodzily nowe. Dziwie sie bardzo, ze w Polsce jest ponoc inaczej i wwalaja wszystko do skrzynki, byle adres sie zgadzal, a nazwisko im zwisa. Przeciez na skrzynce figuruje (chyba) tylko nowe nazwisko mieszkanca, a stare - bylej "wlascicielki waszego lokum" dawno zniklo. Problem chyba ZEROWY, nie nadajacy sie niewatpliwie na PIEKIELENYCH.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Na skrzynce nie ma żadnych nazwisk jest tylko numer mieszkania
Odpowiedz@maat_: Ale jaja, to juz widac za dlugo jestem poza krajem. Jak nie ma nazwiska na skrzynce, to niech skrzynke sobie zaskarzaja. W kazdym kraju, w ktorym przebywalem, jest naturalnie nazwisko na skrzynce, a jakis niekonieczny numer mieszkania jest absolutnie nieistotny, bo nie numer dostaje przesylke, tylko czlowiek.
Odpowiedz@Massai: Powtarzam, m.in. dlatego tez jest napisanie wszystkich nazwisk mieszkajacych tam ludzi na skrzynce, zeby listonosz wiedzial, czy ma wrzucac cos, czy ewentualnie adresat tam sie wcale nie znajduje. Wlasciciel mieszkania powinien otrzymywac listy do miejsca SWOJEGO zamieszkania.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Jak mnie wku%*$ia to twoje "w Niemczech". To jest inne państwo i wiele rzeczy mają inaczej (inny system opieki zdrowotnej, prawny, edukacyjny, telekomunikacyjny etc.). Znajdź sobie u siebie podobny portal, bo tutaj czasami zwyczajnie zawracasz głowę.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Jakoś tak się składa, że w Polsce istnieje coś takiego jak ustawa o ochronie danych osobowych, czym najwyraźniej w innych krajach się nie przejmują. Czy to takie dobre, niech każdy rozważy sam ;)
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: W Anglii tez nie ma nazwisk na skrzynkach i tez dostaje miliony listow do poprzednich mieszkancow.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Za to w tych cudownych Niemczech macie ciapatych. To ja już wole śmieci w skrzynce.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: no chyba ze mieszkasz w Irlandii tutaj liczy sie numer domu. Moje corki maja znajomych na całym świecie ,często dostają kartki z pozdrowieniami. Ale nigdy nie podają prawdziwych imion i nazwisk ,zawsze pseudonimy. I kartki dochodzą bez problemu,dzisiaj przyszła z Bostonu. Za kazdym razem gdy zmienialiśmy dom trzeba było podawać nowy adres bo inaczej nasza korespondencja przychodziła do nowych lokatorów.
Odpowiedz@wiolczyk: nigdy nie podają prawdziwych imion i nazwisk? to jakieś zaburzenia?
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Całe szczęście że nie mieszkamy w Niemczech. Bo to wyjątkowo kretyński pomysł. Do domu rodziców przychodzi też czasem korespondencja mojego partnera. Nazwisko inne, adres ten sam. I co w takiej sytuacji?
Odpowiedz@imhotep: Pieprzysz trzy po trzy, nie majac zielonego. W Niemczech ustawa o ochronie danych osobistych jest chyba co najmniej tak samo ostra, jak w Polsce, o czym najwidoczniej nie wiesz, ale to wlasnie MIESZKANIEC sam w Niemczech (zaraz po wprowadzeniu sie) nakleja WLASNE nazwisko na WLASNEJ skrzynce, zeby jego korespondencja znalazla go, oraz zeby CUDZA nie przychodzila. Ale nikt go nie zmusza do tego, jak nie chce - jego sprawa, ale mozliwie, ze wazne listy go wtedy nie znajda. Niektore firmy maja przepisy, ze NIE WOLNO im dostarczyc nic do skrzynki BEZ NAZWISKA pasujacego do wypisanego na przesylce. Normalnie wystarcza tu poinformowac listonosza, ze ktos tam (juz?) nie mieszka, zeby miec natychmiastowo spokoj przed jego niechciana korespondencja. Co kraj, to obyczaj, ale w Polsce moze zawsze zegarki musza dalej chodzic w odwrotnym kierunku.
Odpowiedz@archeoziele: Ciesz sie strasznie dalej, ze widocznie mieszkasz w Polsce. Korespondencja twojego partnera przychodzi czasem na adres twoich rodzicow, bo niewatpliwie podal komus ten adres, gdyz znikad indziej chybaby go nie mieli. W Niemczech po prostu list wrocilby do nadawcy z adnotacja, ze nie znaleziono pod podanym adresem takiego nazwiska na skrzynce pocztowej, ot co. Po prostu inne przepisy, czy lepsze, kazdy moze sobie sam ocenic, ale ani ty ani ja ich nie zmienimy, chocbysmi staneli na glowie.
Odpowiedz@Grejfrutowa: A ty moze naucz sie moze, jak sie pisze grapefruit. Jak ciebie moje komentarze nie interesuja, to nie musisz ich wcale czytac, twoje tez mi zwisaja, a smakuja - "nomen est omen". A mnie ciekawi, jak to teraz jest w Polsce, czy jak inni komentatorzy/narratorzy pisza, w innych krajach, gdzie przebywaja n.p. Wielkiej Brytanii, czy Irlandii. Jak ty nienawidzisz obecnych Niemiec, to tylko twoja prywatna sprawa, ale niektorzy PIEKIELNI tu mieszkaja z roznych powodow, jak widac i maja swoje przezycia, ktorymi moga chciec sie podzielic. Poza tym, nie ty decydujesz, kto moze brac udzial w tym portalu, na szczescie!
Odpowiedz@Edwin: Szajba tobie odbija - porownywac ludzi do smieci i obrazac ich. To podle i przypomina mi czasy hitlerowskie, gdzie wymyslono rasy nad- i podludzi. NIEKTORZY z nich musieli uciekac przed wojna i smiercia. Mozna na ten temat roznie myslec, a nawet nie wyciagac pomocnej reki, ale nie trzeba wyrazac sie tak pogardliwlie, myslac, ze jest sie lepszym, bo mieszka sie w kraju PRAWIE nic nie robiacego w tym kierunku humanitarnym, a niech sobie uchodzcy zdychaja, bo to przeciez przewaznie nie sa chrzescijanie! Tfu, tfu! Niezaleznie od wszystkiego, twoja dygresja jest tutaj bezsensowna, bo nie ma nic wspolnego z tematem.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Nie mieszkam w Polsce. Ale nie odczuwam powodu aby afiszować się tym w niemal każdym komentarzu.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: wow, ależ ty jesteś bucem
OdpowiedzSerio przeszkadza Ci korespondencja? Do mnie od roku przychodzą listy, ponaglenia. Jak chce podpisać umowę np. z operatorem TV, to się dowiaduję, że na tym adresie jest usługa wyłączona przez windykację. I co? Nadal żyję. Po co się ludzie przejmują takimi rzeczami?
OdpowiedzPrecyzując: listy na poprzednich lokatorów :)
Odpowiedz@kalinka: a wiesz bo jeśli sprawa pójdzie do komornika to oni czasem sąsiada ciągnik potrafią zlicytowac ... bo ktoś czegoś nie przeczyta dokładnie. A odpowiedzialność za błędy to oni mają zerowa.
Odpowiedz@kalinka: To lepiej te sprawy szybko powyjaśniaj. Wystarczy wysłać pisma, że tamte osoby już tu nie mieszkają i nie masz z nimi nic wspólnego. Windykacja ma kilka etapów. Jej pierwsza część to najczęściej informacje o zadłużeniu, druga to wezwania do zapłaty, trzecia to przedsądowe wezwania do zapłaty - i na jednym z tych poziomów zapewne są procesy windykacyjne byłych lokatorów Twojego mieszkania. Kolejne etapy windykacji to już koniec żartów, bo jeżeli firmy znają odpowiednie przepisy i sposoby postępowania... to od złożenia sprawy do sądu, do odzyskania pieniędzy przez komornika może minąć mniej niż dwa miesiące. Wystarczy oddać sprawę tego typu do e-sądu, tam nikt nie wnika w prawdziwość długu. Faktura jest, zapłaty nie ma, wysłane wezwania do zapłaty - sądowy nakaz zapłaty. Sąd nie wnika w prawdziwość dokumentów. Od sądu idzie do dłużnika list polecony... a zanim dojdzie to firmy przekazują już sprawę do komornika. A gdy sprawa do komornika oddana, to już może być bardzo ciężko. Prawo i przepisy mamy takie, a nie inne, więc komornik w Twoim przypadku bez większego ale będzie mógł wejść do TWOJEGO mieszkania i zabrać TWOJE rzeczy na poczet długu poprzednich lokatorów. Bo formalnie TWÓJ adres nadal wszędzie jest podany jako ich adres. Oczywiście możesz protestować, składać skargi i zażalenia. Pewnie zostaną rozpatrzone i komornik Cię przeprosi... ale wcześniej sprzeda TWOJE rzeczy.
Odpowiedz@Draco: Nie, to tak nie działa. Adres był wskazany jako zamieszkanie, lokator stracił uprawnienia lokatorskie dużo wczesniej. Adresy z DO i wskazanie miejsca pobytu byłych lokatorów to inna sprawa. Ja mogę wykazać moją własność odpowiednimi fakturami. W takim przypadku TYLKO to, co nie jest moje może zostać zajęte. Byłam już w takich sytuacjach, a moje graty stoją gdzie były. To są usługi osobiste, adresy do których dłużnik nie ma prawa są bez znaczenia.
Odpowiedz@Draco: Na szczęście w e-sądach już się trochę ucywilizowało. Obecnie we wniosku do e-sądu wszystkie dane dłużnika muszą być aktualne pod rygorem nieważności wniosku. Jeśli cokolwiek we wniosku się nie zgadza ze stanem faktycznym to taki wniosek z automatu jest odrzucany, a wnioskodawcy grozi odpowiedzialność karna za próbę wprowadzenia w błąd sądu.
Odpowiedz@kalinka: To niestety tak nie działa. Może trafiałaś na normalnych komorników. Interpretacja przepisów stosowana w praktyce jest nieco inna. Komornik uznaje, że adres który posiada to adres dłużnika. Zajmuje znajdujące się tam wszystkie przedmioty, które zechce. Ty musisz mu pokazać dowody zakupu na Ciebie... czyli faktury, bo paragony "się nie liczą" (brak wskazania nabywcy). A on to uzna, lub nie. Na ostrzejsze protesty odpowiedzią będzie policyjna pała. Kalinka komornicy robią takie rzeczy bardzo często. Liczy się kasa i nic poza tym. Potrafią wchodzić do innych domów na tej samej posesji. Wchodzić do mieszkań z których dłużnik został już dawno wymeldowany. Normą są akcje typu zajmowania rzeczy osób mieszkających pod tym samym adresem który wskazał dłużnik. Oczywiście wszystko można wyjaśnić i składać skargi. Komornik je rozpatrzy... ale do tej pory Twoje rzeczy będą sprzedane. Przykładowo laptop. Albo sławny ciągnik sąsiada. A tak w sumie... skoro byłaś już w takich sytuacjach... to czemu nie napisałaś pism wyjaśniających do wierzycieli byłych lokatorów?
Odpowiedz@mesing: Wiem o tym, tylko jak Twoim zdaniem Sąd sprawdzi ADRES ZAMIESZKANIA??? Adres zameldowania sprawdzą, ale adresu zamieszkania już nie.
Odpowiedz@Draco: Adres zamieszkania w ogóle nie powinien być brany pod uwagę. Bo co za problem podać adres sąsiada czy znajomego? Dopóki istnieje obowiązek meldunkowy warto z niego korzystać. Adres zamieszkania powinien być tylko do celów korespondencyjnych.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2016 o 16:28
@sla: W normalnym państwie i społeczeństwie deklaracja obywatela o miejscu jego zamieszkania jest wiążąca. W razie, gdy obywatel podaje fałszywe danie potem odpowiada za to.
Odpowiedz"Bardzo bym nie chciała,żeby mi tu zaczęły się kręcić ABSy z windykacji, tzw - negocjatorzy terenowi. Jak uniknąć wysyłania tych śmieci na nasz adres?" Ładnie to tak ciężko pracujących ludzi nazywać śmieciami? ;)
Odpowiedz@Mementomoris: Windykatorzy terenowi to ludzie, którzy poza pracą też niewiele sobą przedstawiają. Przykład? Nielubiana przeze mnie laska z gimnazjum (panna w moim wieku) związała się z 40letnim windykatorem terenowym. Facet świata nie widzi poza siłownią i wszystkich traktuje z wyższością.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2016 o 10:57
@Mementomoris: Śmieci odnosi się do listów.
Odpowiedz@NotableQ: To tak jak pasjonat filatelistyki. Świata poza znaczkami nie widzi, a tych którzy się tym nie interesują traktuje z wyższością ;)
OdpowiedzTy chyba czytać nie umiesz ze zrozumieniem. Autorka śmieciami nazywa listy a nie ludzi
Odpowiedz@NotableQ: Ty po prostu jesteś zazdrosny, czy po prostu chcesz pokazać swoją wyższość?
Odpowiedz@Mementomoris: następnym razem pisz IRONIA, bo ludzie nie łapią... nawet emotka ;) nie pomaga
Odpowiedz@Agness92: Ewentualnie "wężykiem, wężykiem!" ale to już nie wszystkie roczniki załapią... ja sama znam ten skecz prawie że przypadkiem :)
OdpowiedzTeż mi się wydaje, że poinformowanie osobiście czy poprzez odpowiednie pismo instytucji, które wysyłają ponaglenia jest dobrym pomysłem. Ja osobiście jakoś nie wierzę w skrzynkę "zwroty", mam poczucie że to co tam się znajduje zwyczajnie ląduje w koszu :P Może przez to, że u mnie jest ona zwykle wypchana reklamami...
Odpowiedz@Pani_i_Wladczyni: zapewne masz racje, listonosze zabierają zawartość, jak im się chce albo jak mają czas. już lepiej odnieść na pocztę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2016 o 12:06
@PiekielnyDiablik: Ja zwroty wrzucam do skrzynek. Tylko na kopercie przekreślam adres i piszę adnotację.
Odpowiedz@Pani_i_Wladczyni: To nic nie da. Osoba poszukiwana sama może takie coś dostarczyć. Należy się zwrócić do UM o dokument potwierdzający wymeldowanie i takie coś wysłać. Jeśli poprzedni lokator się nie wymeldował to można go wymeldować bez jego udziału.
OdpowiedzPoleciłabym iść do urzędu miasta i spróbować się dowiedzieć, czy czasami była lokatorka nie jest wciąż zameldowana pod Twoim adresem. U mnie w domu tak było, ale mama załatwiła sprawę w urzędzie i mamy spokój już parę lat (sprawa osiągnęła apogeum, kiedy ok 5 nad ranem przyjechała do nas policja pytając o niemieszkającą u nas osobę).
Odpowiedz@letmefly: Listy mogą przychodzić nawet jeśli lokatorka nie była w mieszkaniu nigdy zameldowana. Spotkałam się z takim przypadkiem.
OdpowiedzMiałam podobny problem, odnośnie poprzedniego i jeszcze poprzedniego właściciela mojego mieszkania. Raz na miesiąc zbierałam listy, długopisem pisałam na nich "adresat nieznany" i odnosiłam na pocztę. Upierdliwe, ale po jakimś czasie listy przestały przychodzić, więc chyba działa.
Odpowiedz@Betoniarka: Mi już nerwy puszczają. Jeszcze mi tu brakuje do kompletu łysych ABSów pod drzwiami.
Odpowiedz@Betoniarka: Ja zostawiałam na skrzynce bo poczta pracuje niestety w takich godzinach, że musiałabym się co dwa tygodnie zwalniać z pracy, żeby oddać nie swój list ...
OdpowiedzNiech właściciel mieszkania (czy jesteście to wy?) sprawdzi w urzędzie miejskim w wydziale ewidencji ludności, czy ta osoba jest zameldowana pod waszym adresem. Bo komornik adres weźmie właśnie z adresu zameldowania. Tak powiedział mi komornik który mnie odwiedził szukając poprzednich właścicieli.
OdpowiedzNotableQ co Ty masz z tymi ABSami? Kompleksy jakieś? Jakaś dziwaczna fascynacja? Tak się załatwiało sprawy długów w latach 90 XX wieku, potem jeszcze kilka lat z nowego dziesięciolecia. Teraz nikt normalny się w to nie bawi. Skuteczność żadna, a kamer i urządzeń do nagrywania pełno. Można sobie tylko takimi metodami kłopotów narobić. Współcześnie panowie z firmy windykacyjnych są bardzo mili i bezkonfliktowi. Czasem tylko stosują akcje typu stanie pod domem dłużnika. Dużo skuteczniejsze od zastraszania i pobić jest przekazanie sprawy długu w ręce komorników. Odkąd istnieje E-sąd sprawy o długi to "szybka piłka" i sądowy nakaz zapłaty można uzyskać bardzo łatwo. Powiedziałbym nawet, że za łatwo (wystarczy mieć wystawioną fakturę, twierdzić, że zapłaty nie było i przedstawić kwity z poczty potwierdzające wysłanie wezwań do zapłaty). Na podstawie tego nakazu wchodzą do akcji komornicy. A komornicy się nie bawią. Nie zdziw się, jak pan w garniturze z teczką w ręku zapuka kiedyś do Twoich drzwi w asyście policji. Poinformuje, że wszędzie podane jest to miejsce jako adres zamieszkania dłużnika i on je tak traktuje. Zależnie od wysokości długu zabierze Ci TWOJE rzeczy na poczet zapłaty CZYJEGOŚ długu. I ma do tego prawo! Wtedy składa się skargę, rozpoczyna odkręcanie całej sprawy... ale do czasu udowodnienia Twoich racji TWOJE rzeczy zostaną już sprzedane, a pieniądze za nie pokryją dług obcych osób. Tak więc przestań się żalić w internecie i zrób to co powinnaś zrobić dawno temu. Odpiszcie na te listy! Napiszcie, że te osoby już tu nie mieszkają i ich nie znacie. Możesz też dodać, że kolejne listy będą uznane za nękanie i zgłoszone gdzie trzeba. Bo wrzucanie listów do przegródki "ZWROTY" to debilizm. Te listy nie zawsze wyciąga listonosz, a często robi to ktoś z administracji bo ludzie zapychają tę skrzynkę ulotkami i innym spamem. W każdym razie zwrot listu to żaden dowód, ani powód by nadawca uznał, że taka osoba tam nie mieszka. Dłużnik też mógł tak zrobić.
Odpowiedz@Draco: od ilu lat trwa ta sądowo-komornicza patologia z dochodzeniem wierzytelności? i jak długo jeszcze nic się nie zmieni? Wiem że niby to pytania retoryczne. Temat co jakiś czas wypływa od kilkunastu lat np. "u Jaworowicz" czy innych piekielnych po necie. A ustawy jak nie było, tak nie ma.
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: Niestety nie wiem. :/ Natomiast wiem jak to wygląda w praktyce ze strony dłużnika. Patologia do kwadratu. Firma w której pracuje zamówiła rok temu usługę w innej firmie. Jest dość rozciągnięty łańcuch przekazywania pism, bo mamy biuro wirtualne, biuro realne i prezesa zatwierdzającego przelewy w innym kraju. Z winy dwóch byłych pracowników ich olewactwa i niedbalstwa faktury na kwotę 1500 zł nie zostały opłacone. Ogólnie wina naszej firmy, ale gdy to wszystko wyszło na jaw chcieliśmy sprawę załatwić, zapłacić zaległą należność wraz z odsetkami itd. jednak nie zdążyliśmy. Nasz wierzyciel wysłał nam przedsądowe wezwanie do zapłaty i zaczęła się jazda bez trzymanki. Kolejne listy przychodziły jeden po drugim. Daty kolejnych pism się czasem pokrywały. I było: - Sądowy nakaz zapłaty - płacimy - ale tam doszły jakieś odsetki (o których nas nie poinformowano) i sprawa przekazana do komornika - List od komornika - a tam cały plika nakazów i pism. Niestety dostarczony 24 grudnia i terminy biegły sobie radośnie w święta. Odbieram, rozkminiamy o co chodzi. Zajmuje nam to dzień i i widzimy, że tam poszło o jakieś kilkuzłotowe odsetki. Doszły do tego duże koszty komornicze. Wyszło coś koło 700 zł. No to przesyłamy to do prezesa, on robi przelew... i niby wszystko ok. Nagle telefon z banku. Komornik wszedł nam na konto. U komornika nikt nie sprawdził przelewów chyba bo zaraz po tej informacji zajęli nam należna sumę na koncie. Ale dowiedzieliśmy się o tym po fakcie. Po tygodniu komornik nas poinformował, że była nadpłata i nam oddadzą najszybciej jak się da. Odesłali po dwóch tygodniach. Na dokumenty o zakończeniu postępowania czekaliśmy miesiąc, pomimo deklaracji, że zostały wysłane zaraz po zaksięgowaniu przelewu. Cała akacja od listu z sądu do zajęcia pieniędzy z konta trwała niecałe dwa miesiące. Komornik przesłał wszystkie dokumenty razem. Była tam np. prośba o ustosunkowanie się do sprawy i prośba dobrowolnej zapłaty zaległej kwoty. Ale obok niej z tą samą datą była kopia pisma do banku o zajęcie konta. Co tu dużo mówić, firma została wzięta za ryj i wytarzana w błocie przez Sąd i Komornika. I to za co? Za kilkuzłotowe odsetki o których po prostu nie wiedzieliśmy. A komornik nawet nie miał zamiaru czekać na nasze wyjaśnienia tylko od razu walnął z armaty. A teraz wyobraźcie sobie drodzy piekielni, że E-sąd nie weryfikuje dokumentów które dostaje. Czyli każdy kto może wystawić fakturę, może wystawić ją na każdego z nas. Nikt nie sprawdzi jej wiarygodności. Może iść na pocztę i wysłać nam puste koperty... otrzymując za nie kwitki za list polecony. Takie kwity załączyć do "kopii" wezwań do zapłaty które zostały do nas wysłane. O sprawie dowiadujemy się dopiero dostając sądowy nakaz zapłaty, a nieuczciwy wystawca fałszywej faktury sprawę oddaje już do komornika. My się odwołujemy do sądu, listy wędrują w obie strony, a... do naszych drzwi puka komornik. Albo zajmuje nam konto.
OdpowiedzTo nie są negocjatorzy terenowi, tylko inspektorzy, bądź windykatorzy terenowi.
OdpowiedzWątpię, żeby pisanie, nawet elaboratów, do instytucji, które wysyłają te listy, czy nawet osobiste stawiennictwo wiele pomoże. Każdy dłużnik może sobie napisać, podszywając się pod kogoś innego, że pod danym adresem już nie mieszka.
OdpowiedzMam podobną sytuację z tym, że poprzedni lokatorzy też dostawali listy za pewnego pana. Wyjaśniali to gdzie mogli, żeby nikt im nie złożył wizyty ale jedyne co usłyszeli to, ze gdzieś to musi być przesyłane i mają odkładać na skrzynkę z dopiskiem "adresat nieznany" ....
OdpowiedzSpróbuj napisać oficjalne pismo do windykacji. Możesz dorzucić zaświadczenie o zameldowaniu, umowę najmu z zakreśloną datą. Może coś pomoże.
OdpowiedzPrzyjdzie komornik i zabierze telewizor, to może do rodzinki coś trafi.....
OdpowiedzMam podobną sytuację. Kupiłem mieszkanie z zasobów ZGM (na własność) Wcześniej mieszkała pani, która zmarła. Ale, żeby było lepiej. Przychodzą listy na zupełnie trzecią osobę. Pierwszy zignorowałem, na drugi oddzwoniłem i przemiłej Pani z infolinii przekazałem informację, ale listy przychodzą nadal. Na razie ignoruję.
Odpowiedz