Historia mojego porodu.
Godzina 23:30. Przyjeżdżam na porodówkę, skurcze co 5 minut. Po półtorej godzinie skurcze powtarzają się co 2 minuty. Czyli już niedługo będę trzymała córkę w ramionach. Położna podaje mi zastrzyk, na moje pytania "co to jest?" nie odpowiada. Akcja porodowa zatrzymuje się, skurcze co 20 minut o sile trzech pojedynczych.
O 8 rano następuje zmiana personelu. Przybywają dwie wspaniałe położne i ordynator, patrzą w kartę i łapią się za głowę z pytaniem "jakim cudem pani jeszcze nie urodziła?!". Położna z nocy prosi koleżanki, aby te podbiły kartę JEJ pieczątką. I tutaj była awantura, położne nie zgodziły się, mi podały kroplówkę.
O 10:30 urodziłam. Zielone wody, dziecko sine, problemy z oddychaniem,podwyższone CRP i niski cukier. Zabrane od razu do inkubatora. A teraz przyczyna: poród trwał za długo, nie przebiegał właściwie. Dlaczego? Ponieważ położna w nocy zrobiła mi zastrzyk na wstrzymanie porodu, o czym dowiedziałam się od położnej, która przyjęła poród. Nie byłam jedyną kobietą, z którą tak postąpiono.
I wyjaśniając: może kobieta była zmęczona? Miała ciężki dzień? Siedziała cały poród z nogami na biurku i czytała książkę! A mały smaczek na koniec? Oprócz położnej była oczywiście lekarka. W widocznej ciąży. Po prostu nie chciało jej się.
Sprawa w prokuraturze, mam nadzieję?
Odpowiedz@Grav: Chciałabym, niestety składając skargę w szpitalu już mi powiedzieli, że nie mam wystarczających dowodów, jedynie słowa moje i innych kobiet. Położna oficjalnie nic nie powie, bo się boi. Jedyne co mogłam zrobić to oskarżyć ją o opieszałość. Wytłumaczyła się z tego twierdząc, że porodu nie można przyspieszać i ona mi nic nie podawała.. Zastrzyk pewnie mi się śnił, oksycytyna dzięki której urodziłam pewnie też. Być może walczyłabym bardziej, ale ja bardziej niż o biurokrację martwiłam się o dziecko. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło. A z racji tego, że w okolicy są tylko dwa szpitale, z czego drugi jest tylko gorszy ostrzegam tylko dziewczyny, żeby na żadne zastrzyki się nie zgadzały.
Odpowiedz@Candour: Nic się nie stało, więc jej odpuściłaś. Następnym razem może nie być już tak dobrze, ale to przecież nie będziesz ty... a nie, czekaj, jak będziesz jeszcze raz w ciąży może jednak będziesz?
Odpowiedz@Candour: współczuję przeżyć jedno pisanie przez Ciebie słów "ostrzegam tylko dziewczyny, żeby na żadne zastrzyki się nie zgadzały" skoro jak zaznaczyłaś wyżej nie miałaś nic do powiedzenia, szkoda, że nie walczyłaś teraz inną matkę spotka to samo i obawiam się, że o ile babsko zachowało się okropnie to i Ty pisząc w skrócie "przeżyłam, nikomu nie życzę, dałam spokój z walką" mniej piekielna nie będziesz
Odpowiedz@Candour: Na dowód masz "tylko" słowa swoje i innych kobiet? Przecież to byliby świadkowie! Nie rozumiem, jakby wypisali Ci kartkę A4 z dokładną terminologią i podpisami personelu z całego szpitala, to dopiero miałabyś dowód? Jak można zostawić bezkarnie to, że podali Ci coś bez Twojej wiedzy, pozwolenia i na dodatek mogące mieć ogromne znaczenie dla życia Twojego i dziecka? Nawet nie podałaś który to szpital... Więc w jaki sposób ostrzegasz? Czy tylko chcesz dostać się na główną i nazbierać plusików ?
Odpowiedz@CichoByc: A czy dostanie się na główną jest czymś wyjątkowym? Dostanę za to pieniądze? A może te plusiki to jakaś super fajna sprawa? Nie! Nic nie będę miała z tego, że ta historia dostanie się na główną. Przeczytaj proszę komentarze niżej. Po prostu mnie wyśmiali, innych kobiet nie było przy moim porodzie, wg. Dokumentacji nie dostałam żadnych leków, to jest słowo vs słowo.
Odpowiedz@Candour: Dokumentacja musi być w szpitalu, a jeśli jej nie ma, to zawsze możesz oskarżyć szpital również o te braki! Przez ich lenistwo mogłaś stracić dziecko. I przez to samo lenistwo, tym razem z Twojej strony- jakaś kobieta może cierpieć.
Odpowiedz@Candour: w szpitalu ktoś cię wyśmiał, kiedy składałaś skargę, i ty jak ten tępy potulny baranek stwierdziłaś "no to przepraszam, że chciałam walczyć". PROKURATURA, dziewczyno, dokumentacja musi być w szpitalu, jak już ktoś pisał, no i podobno było kilka kobiet z taką sytuacją - walczcie, bo mogło się skończyć o wiele gorzej (i w przyszłości dla kogoś może).
Odpowiedz@Candour: Mnie spotkała podobna sytuacja w lipcu 2015 kiedy rodziłam 3 dziecko. Położna w czasie porodu podała mi pyralginę żeby przyspieszyć rozwieranie szyjki. Córka urodziła się sina jednak oceniona na 10pkt. Po 6-7 godzinach wylądowała na Intensywnej terapii z nadciśnieniem płucnym. Nie wolno podawać (ani też zażywać przez ciężarne) środków przeciwzapalnych ponieważ moga spowodować przedwczesne zamykanie się prtzewodu tętniczego u dziecka i w konsekwencji podrowadzić do nadiśnienia płucnego. Córka lezala 21 dni pod tlenem, a w szpitalu 29. Calą wine zwalono na mnie zarzucając mi zażywanie leków przeciwbolowych (przeciwzapalnych). Córka miała powiększoną prawą komore serca, niedomykalność zastawki trójdzielnej, drożny otwór owalny (do dziś z resztą się nie zamknął do końca) i przerośnięte tętniczki płucne. Jak odebrałam wypis że szpitala w lekach podanych mi jest paracetamol! Ja niestety nie odpuszczę. Właśnie jestem w trakcie składania dokumentów do Komisji orzekającej o zdarzeniach medycznych. Nie wiem czy coś wskóram, ale ciecho siedziec nie będę. Dodam że przy porodzie był mój mąż który tez słyszał że połozna mowiła do mnie że poda mi "pyralginkę"
Odpowiedz@imitacja: Sączący się jad zalewa oczy. Dokumentacja jest, nie pisałam że jej nie ma. Jedynie tylko to, że nie maw niej podanego zastrzyku. Ale my Polacy tak mamy. Wszystko wiemy i jesteśmy najmądrzejsi. Dopóki to nie dotyczy nas samych.
OdpowiedzJeżeli sprawy nigdzie nie zgłosiłaś - każde kolejne dziecko któremu się stanie krzywda przez te panie będzie na twoim sumieniu.
Odpowiedz@iks: racja! każde, KAŻDE skrzywdzone dziecko to będzie wina autorki! i to, że pacjent leży w nieprzebranym pampersie! A co, dodam jeszcze - brak papieru w kiblu to też będzie jej wina.
Odpowiedz@iks: Wina będzie pracowników szpitala i ich zaniedbań. I dyrekcji. Nie zwalaj winy na "Bogu ducha winną" kobietę-pacjentkę. To jest jej słowo przeciwko słowu 10 pracowników szpitala. Jak to łatwo zwalać winy na innych, nieprawdaż? Jak złodziej komuś coś ukradnie, to winien jest złodziej, a nie obserwator, który nie zareagował. Też kiedyś chciałam krzyknąć "złodziej w autobusie!" - sęk w tym, że było ich trzech i jeden pokazał mi ręką podrzynanie gardła. Uciszył momentalnie.
Odpowiedz@margotek: Jest współwinna. Dokonano zaniechań, które zagrażały życiu jej dziecka i narażają każde kolejne dzieci. Była świadkiem (uczestnikiem) przestępstwa i powinna to zgłosić. Zgłoszenie do prokuratury to nie jest jakaś strasznie skomplikowana procedura. Jak się sprawa potoczy dalej to już mniej istotne ale szpital przynajmniej się zastanowi nad postępowaniem tej pracownicy bo przecież wewnętrznie doskonale wiedza co odwaliła położna.
OdpowiedzTaa bo kobieta po porodzie ma sile i czas latac ze skargami. W Polsce notorycznie sa lamane prawa rodzacych (polecam przejzec strone lepszyporod) i dopoki nie zmieni sie prlowska mentalnosc poloznych nadal tak bedzie.
Odpowiedz@Agness92: a jak ma się zmienić skoro matka wycierpi swoje a potem machnie ręką bo już nie chce jej się? żeby dokonać zmian musi być coś co do tych zmian pchnie nie? Nie ma zmian bez ludzi którzy o te zmiany walczyli, proste jak budowa cepa
Odpowiedz@kijek: ależ są ludzie, którzy walczą, m.in wspomniana akcja lepszyporod. Ale nie oczekujmy od ciezarnej, ze podczas porodu bedzie sie aktywnie sprzeciwiac albo wstanie z pologu i pojdzie walczyc z betonem. Skarge zlozyla i wlasciwie nie ma za bardzo innych mozliwosci. Na prokuraturze ja wysmieja.
Odpowiedz@Agness92: Mi osobiście byłoby głupio opisywać taką historię, a potem dodać "niewiele zrobiłam w tej sprawie bo mi się odechciało". Nie opisuj też ciężarnych i młodych matek jak niepełnosprawnych bo zwyczajnie je w tej chwili obrażasz.
Odpowiedz@Agness92: @kijek: A co miałam według Ciebie zrobić? Ja powiem, że dostałam zastrzyk wstrzymujący poród, a w dokumentacji nie ma żadnych podanych leków. Na tej podstawie nie mogłam nawet złożyć skargi, bo mi powiedzieli, że nic nie dostałam!
Odpowiedz@Agness92: to jest słowo przeciwko słowu. Ja jestem pierworódką, nie znam się, tak powinno być i tyle. Próbowałam, składałam skargi i wprost mnie wyśmiali. I nie, nie miałam siły dłużej walczyć. Po prostu zwątpiłam.
Odpowiedz@Candour: wybacz, ale to brednie, opisałaś ta historię tutaj po co? z założeniem że ci uwierzymy i uwierzyliśmy więc dlaczego kto inny by nie mógł? skoro byli potem świadkowie? zeznawaliby pod przysięgą musieliby powiedzieć prawdę aby nie mieć problemów tylko, że to trzeba chcieć walczyć, a Ty opisałaś to tutaj bo widać dobrze czujesz się w roli ofiary, którą trzeba głaskać po główce i g.... Cie obchodzi czy inna matka przejdzie przez to samo. Internet to potęga, mogłaś poszukać opinii o szpitalu, napisać do fundacji zajmujących się walką o normalny poród, założyć kilka wpisów czy kogoś coś takiego spotkało, dopytać o opinię tej konkretnej lekarki, położnej i to bez ruszania się z domu, gdyby się Was zebrało choćby 2-3 osoby już by było z czym iść, ale Ty nie zrobiłaś nic, nawet nie podałaś miasta, nazwy szpitala więc przed czym niby ostrzegasz? Napisałaś to bo chciałaś pogłaskania po główce i tyle.
Odpowiedz@kijek: Nie potrzebuję żadnego głaskania po główce. Szpital sam w sobie jest bardzo dobry. Położne i ordynator były wspaniałe, jedna jedyna położna zachowała się okropnie. Szpital ZOZ Kłodzko, proszę bardzo. I pytanie, dlaczego zakładasz iż nie obsmarowałam ich? Po prostu dałam sobie spokój z prokuratorami i sądami. Bo wybacz, nie stać mnie na to, żeby się z nimi sądzić. Ani finansowo, ani psychicznie.
Odpowiedz@Candour: Ahh... i szpital jest dobry jeśli chodzi o położnictwo. Bo na inne oddziały jest wiele skarg i różne instytucje się tym zajmują. Swoją drogą, tam też pisałam o swojej sytuacji. Nie wiem jak z tym teraz jest, bo poród odbył się już dawno temu.
Odpowiedz@Candour: "Szpital ZOZ Kłodzko, proszę bardzo" nie ma to jak "otrzegać" a potem podać nazwę szpitala z łaską. Nie dojdziemy do porozumienia więc dam sobie spokój
Odpowiedz@kijek: Odnoszę wrażenie, że coś jest z Tobą nie tak...Na pewno autorka opisała tutaj swoją historię żeby szukać poklasku itp. Taaa....
Odpowiedz@Candour: Ale są Twoje zeznania, jest zapis o skurczach i nagły zanik porodu. To wskazuje na ingerencję poprzez zastrzyk na wstrzymanie. Dziecko także trafiło do inkubatora w wyniku zatrzymania porodu. Są poszlaki. I prokuratura nikogo nie wyśmieje. Sprawy zgłaszane bezpośrednio prokuraturze są bardziej dokładnie rozpatrywane niż doniesienie złożone na komendzie. Nawet jak sprawa zostanie umorzona to ubędzie Ci na honorze? Stracisz coś ze swej dumy? Boisz się o zemstę tego szpitala przy następnym porodzie? Zostaniesz zawieszona w gablocie "tych pacjentów nie obsługujemy"? Tłumaczenie, że matka ma co innego na głowie niż latanie po prokuraturze to zwykłe lenistwo. Tak jak ktoś napisał wyżej, każde skrzywdzone w ten sposób dziecko w tej placówce będzie na Twoim sumieniu. Co miałaś zrobić? Zgłosić. A co miał powiedzieć szpital? Próbują zatuszować sprawę i mają Cię jeszcze zachęcać do zgłoszenia na policję? Może w dokumentacji nie ma śladu ale gdzieś coś przeoczyli. Może inni rodzice także składali już kiedyś doniesienie i wtedy sprawa po Twoim doniesieniu będzie bardziej skrupulatnie sprawdzana. Ale jedno jest pewne - jak Ty nic nie zrobisz to na pewno sprawa nie ma szans na dalszy rozwój.
OdpowiedzDopiero jak ktoś narobi szumu jest szansa na zmianę. Po aferze w Opolskim szpitalu zaszły zmiany i tylko dzięki temu ja 3 tygodnie temu rodziłam w doskonałych warunkach. I dlatego wiecznie jest za dużo pacjentek. Ale ja szpital od siebie i tak polecam.
OdpowiedzZastanawiałam się kiedyś czy nie opisać swojej historii. Tego co wtedy przeszłam, podczas kiedy rodził się mój syn nie życzyłabym nawet najgorszemu wrogowi - o ile taki by istniał. Urodziłam jedno dziecko ale trauma, która mi pozostała nie pozwoliła zdecydować się na kolejne. Na początku myśleliśmy o tym aby pozwać lekarza, jednakże byłam tym wszystkim tak wyczerpana ( leżałam z dzieckiem miesiąc w szpitalu po porodzie ) że w końcu odpuściłam.
Odpowiedz@monikama: I dobrze Cię rozumiem, kobieta po takich przeżyciach nie ma siły użerać się z sądami i lekarzami. Oni zawsze znajdą wytłumaczenie dlaczego postąpili tak a nie inaczej.. A krzyk na kobiety, że nie poszły z tym do prokuratury jest ciosem poniżej pasa. Sami by pewnie nic z tym nie zrobili.
Odpowiedz@Candour: Dokładnie. Wiesz co dla mnie wtedy było najważniejsze? To, że z dzieckiem było już wszystko w porządku.
Odpowiedz@monikama: Wiem o czym mówisz,bo myślalam tak samo. Ale lepiej nie mówić o tym głośno, bo Cię zlinczują.
Odpowiedz@Candour: Myślę, że trzeba znaleźć się w konkretnej sytuacji i dopiero później oceniać. To niektórym przychodzi zbyt łatwo.
Odpowiedz@monikama: fajnie, że znalazłaś w autorce wsparcie, fajnie, że się rozumiecie tylko wiesz co? w końcu zebrałyście obydwie siły więc dlaczego nic z tym nie zrobiłyście? Ty masz żal do lekarza, a co z matkami, które dzięki takim historiom mogły omijać te szpitale z daleka? czy tylko wasze dzieci są tymi szczęśliwcami, które wyszły z tych opresji cało? nie szkoda wam innych matek które przechodzą przez takie szpitale traumy? Candour niżej pisze "Wiem o czym mówisz,bo myślalam tak samo. Ale lepiej nie mówić o tym głośno, bo Cię zlinczują." a jak mamy nie krytykować skoro to Wy, matki które przeszły piekło powinny czuć w obowiązku aby przestrzegac przed takimi placówkami inne matki? czy Wy idąc do konkretnych szpitali rodzić nie szukałyście o nich opinii i czy gdybyście przeczytały historię matek nie byłybyście im wdzięczne że dzięki nim uniknełybyście tego wszystkiego? jesteście matkami, to Wy je będziecie uczyć odwagi, odpowiedzialności poszanowania drugiego człowieka tylko jak Wy to będziecie robić skoro dla Was ważne jesteście Wy same? Sama rodziłam dwa razy, czytałam opinie o każdym szpitalu i jestem wdzięczna wszystkim matkom które były na tyle odważne że nagłaśniały wszystkie nieprawidłowości i dzięki którym nie bałam się iśc do szpitala rodzić. Ale macie rację, siedźcie cicho bo Was zlinczują, nie miałyście odwagi podjąć tej rękawicy to teraz też się nie odzywajcie. Przykre jest, że żyjemy w kraju w którym potrzebne są akcje "rodzić po ludzku" aby coś w tych szpitalach zmienić, a takie jak Wy myślicie tylko o sobie.... Więc siedźcie po prostu cicho a nie odzywajcie bo zasługujecie na takie komentarze jakie dostajecie.
Odpowiedz@monikama,@Candour nie mierzcie wszystkich swoją miarą bo wyjdzie na to, że żyjecie wśród bardzo tchórzliwych istot....
Odpowiedz@kijek: Jak to się wszystko łatwo pisze...Ech..."Na sucho" to się fajnie gada. Co ja bym nie zrobił/zrobiła/ Ta...Nie masz pojęcia ile czasu upłynęło zanim doszłam do siebie. Bo nie tylko z moim dzieckiem było źle podczas porodu. Ale co tam. Jestem zapewne tchórzem.
Odpowiedz@kijek: Nie szukam tutaj wsparcia. Te miałam. To było dawno temu.
Odpowiedz@monikama: Nie warto się produkować. Nie byłam w prokuraturze, ale za to zgłaszałam do fundacji rodzić po ludzku,dodawałam opinie na stronach. Ale najważniejsze jest to, że jestem najgorszym człowiekiem, bo nie poszłam do sądu. Bo nie stać mnie na to choćby psychicznie. 3 dziewczyny z którymi rozmawiałam też nie chciały się w to mieszać. I nikogo nie winie.
Odpowiedz@monikama: Po prostu jesteśmy bardzo złe kobiety, bo brakuje nam woli walki.
Odpowiedz@monikama: Wiesz, sama będąc w "podobnej" sytuacji [poronienie, a nie poród] byłam jednak w stanie coś zrobić. Może nie dużo, bo tylko naganę w papierach i o*ierdol od ordynatora... ale z 2 strony u mnie mowa była o chamstwie, a nie niedopełnieniu obowiązków. Gdybym jednak miała chociaż cień podejrzenia, że kobieta może być winna poronieniu [a u kobiety z ciążą zagrożoną nawet stres wywołany chamstwem może być niebezpieczny] to bym zgłaszała sprawę wszędzie gdzie się da! I uwierzcie mi - czułam się gorzej niż po porodzie zarówno psychicznie jak i fizycznie [miałam duże komplikacje po poronieniu].
Odpowiedz@Candour: Brak słów odnośnie niektórych wypowiadających się. Żeby coś zrozumieć to trzeba najpierw przez to przejść!
Odpowiedz@monikama: Kobieto ogarnij się. Jeśli ktoś oszuka Cię przy zakupach internetowych to też odpuścisz? Jeśli mechanik skasuje Cię za naprawę auta a auto dalej nie działa to także odpuszczasz? Śmiem wątpić. Tu jakaś leniwa baba niemal zabiła dziecko @Candour a w Twoim przypadku zryła Ci psychę do tego stopnia, że nie chcesz przez to mieć kolejnego dziecka i obie odpuszczacie bo zakładacie z góry, że to nic nie da?! Czy zdrowie czy nawet życie dziecka (nieważne czy Waszego czy obcego) jest na tyle mało istotne, że byle wymówki usprawiedliwiają Waszą ignorancję i lenistwo? O nierzetelną naprawę/zakupy zawalczysz a o życie/zdrowie bezbronnego dziecka już nie?
OdpowiedzBoże jak czytam takie rzeczy to aż boję się sytuacji ze zeszła bym w ciążę i trafiła na takich"specjalistów" pomimo ze najbliższy szpital jest podobno najlepszym w obszarze 150km(uroki Podlasia)...
OdpowiedzZadna polozna, ani pielegniarka nie powinny decydowac o terapii, tylko I WYLACZNIE - LEKARZ! Jesli z lekarzem jakies zastrzyki nie byly przedyskutowane i wyjasnione i nie wyrazono na nie jasnej zgody, to trzeba bylo KONIECZNIE ostro i dokladnie zaprotestowac przeciwko nieomowionemu zastosowaniu zastrzyku, tym bardziej, ze nie bylo ani slowem klarowane (miomo pytania!), w jakim celu on mial byc!
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: jakby kobieta, która jest w trakcie porodu miała siłę skutecznie protestować... prawo i teoria swoje, a rzeczywistość swoje.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Nie da rady. Ostro i dokładnie zaprotestować, kiedy od 10 godzin myślisz tylko o tym, żeby już przestało boleć jest niemożliwością. Dlatego kobiety rodzące są "łatwym celem" dla osób łamiących procedury i prawo. Rodząca weźmie cokolwiek, co daje lekarz lub położna, jeśli dodadzą, że to złagodzi ból. Myślenie się wyłącza i nie jest to naszą winą. Na porodówce nie lądują same idiotki. Ból sprawia, że przestajemy myśleć racjonalnie.
Odpowiedz@PaniFilifionka:Dokładnie tak to wygląda. U mnie bóle zaczęły się w piątek po południu a syna urodziłam w nocy, z niedzieli na poniedziałek. Byłam już tym wszystkim tak zmęczona, że jedynie co to chciałam już po prostu urodzić. Po porodzie leżałam 31 dni w szpitalu. Razem z dzieckiem. I miałam mieć siły żeby biegać po sądach.
Odpowiedz@monikama: Nieudolne usprawiedliwienia. Zwyczajnie odpuściłaś. Ciekawe czy becikowego też nie miałaś siły wybiegać.
Odpowiedz@123tomek: Wiesz co...To jest problem z facetami, którzy komentują historie położnicze. Ja łaziłam ze skurczami cały dzień i było spoko. A potem przyszły te poważne skurcze. Rzygałam, pociłam się, rzygałam, usiłowałam kucać, mdlałam, rzygałam, usiłowałam wstawać, mdlałam, a kolejny skurcz i tak mnie cucił. Błagałam mojego męża, żeby mnie dobił. A potem rzygałam. Nie miałam siły już nawet ruszyć nogą, jak po 42 godzinach takiej imprezy, rodził się mój syn. Aaa, wspominałam już, że rzygałam? Próbowałeś kiedyś przeć i wymiotować z bólu jednocześnie? Kackupa się nie liczy. Nawet po ostrym kebsie. Nie? Nie miałeś takiej przyjemności? To może nie oceniaj @monikama, że jej się nie chciało biegać po sądach. Widzimy nasze zdrowe dziecko, po czymś, czego nie da się opisać. Odpalają hormony i nie liczy się już nic, tylko ta mała istota, tak nieporadna, tak zależna od nas, tak...jedyna. I chociaż na oddziale jest 50 takich samych, to jednak wiemy, która jest nasza i kiedy płacze. Bo nasza jest jedyna i liczy się TYLKO ona. Tak działa natura. Polecam "samolubny gen" Dawkinsa.
OdpowiedzJakiś czas temu, losując piekielności, trafiłam na tę historię http://piekielni.pl/69629 . Przeczytawszy Twoją, pokopałam i odnalazłam. Dla porównania. Wychodzi na to, że zastrzyki rozkurczowe, wstrzymujące akcję porodową, są standardem w naszych szpitalach, kiedy położna nie ma ochoty odebrać porodu. Cholera, nie mieć ochoty to można na śledzia, seks albo czekoladę, a nie na odbieranie porodu! Sama też rodziłam i też mnie w tyłek kłuli, bez informacji, co to za koktajl w strzykawce. Akcja po tym zastrzyku mocno zwolniła. Tak, baba po kilkunastu godzinach skurczy nie ma już siły pytać, co to takiego. Cokolwiek, byle to się skończyło. Tylko z punktu widzenia etyki lekarskiej i położniczej (jeśli taka jest), to chyba trochę nie tędy droga.
Odpowiedz@PaniFilifionka: Zastrzyk rozkurczowy podawany jest często wyedy, jeżeli szyjka macicy nie rozwiera się równomiernie. Czyli np. na 3/4 obwodu puściła, a na 1/4 jest bardzo napięta i nie holernie bolesne i mało efektywne. Po podaniu leków rozkurczowych czasem spowalnia się czynność porodowa, choć nie jest to regułą. Może popytasz fachowców, zamiast opierać swoją wiedzę położniczą wyłącznie na Piekielnych?
Odpowiedz@qulqa: Przepraszam, coś mi zjadło kawałek wypowiedzi. Powtórzę zatem jeszcze raz: @PaniFilifionka: Zastrzyk rozkurczowy podawany jest często wyedy, jeżeli szyjka macicy nie rozwiera się równomiernie. Czyli np. na 3/4 obwodu puściła, a na 1/4 jest bardzo napięta i nie chce puścić. Skurcze w takiej sytuacji mogą być cholernie bolesne i mało efektywne. Po podaniu leków rozkurczowych czasem spowalnia się czynność porodowa, choć nie jest to regułą. Może popytasz fachowców, zamiast opierać swoją wiedzę położniczą wyłącznie na Piekielnych?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 marca 2016 o 22:16
@qulqa: Kurde, ale nie do końca o to chodzi. Mnie, przed podaniem koktajlu dopośladkowo - nikt nie badał. Badanie miałam jedno - 8 godzin wcześniej, a zastrzyk dowalili mi o 21. To co mam o tym myśleć?
OdpowiedzWiecie co? NIE WIERZĘ WE WSTRZYMANIE PORODU TYLKO DLATEGO, ŻE KOMUŚ SIĘ NIE CHCIAŁO. Tak samo jak nie wierzę w lekarkę w widocznej ciąży na dyżurze. Prawo zabrania pracy nocnej (czyli dyżurów) od 4 miesiąca ciąży. Nie prościej porozmawiać z ordynatorem o przebiegu porodu i podawanych lekach? Może wcale nie było tak jak myślisz, a położna chlapnęła coś i tyle. Wstrzymywanie zaawansowanego porodu metodami farmakologicznymi jest i bardzo trudne (choć możliwe), i zagraża matce i dziecku. Sądzisz że ktoś świadomie na coś takiego się porywał? Są natomiast leki, które np. ułatwiają rozwieranie, ale niekiedy mogą spowodować spowolnienie porodu. Tak samo jak znieczulenie przewodowe (czyli zewnątrzoponówka) może spowodować nawet zatrzymanie czynności porodowej. Dlatego zamiast wypisywać na Piekielnych, lepiej porozmawiać. I te cudowne rady typu 'nie zgadzajcie się na żadne zastrzyki'. Co powiesz, jeżeli w wyniku twojej rady jakaś dziewczyna straci dziecko?
OdpowiedzZgadzam się. W błąd w sztuce uwierzę, w lenistwo lekarki nie. Ginekolodzy aktualnie są pozywani notorycznie, każdy zbyt się boi, żeby olać poród.
Odpowiedz