Bywały tu już historie o kandydatce na Matkę Roku, jednak historii o kandydacie na Dziadka Roku ani jednej.
Przystanek autobusowy w centrum miasta. Na ławce siedzi około ośmioletni chłopczyk, przy nim stoi pokrzykujący na niego dziadek - zażywny, gruby facet około 60 roku życia, wyglądający na niezłego furiata.
'Kochany dziadzio' miał pretensje do wnuka o.. rozbity talerzyk. Wyzywał go od kalek, debili umysłowych i nieudałot z dwiema lewymi rękoma oraz poszarpywał.
Na zwróconą przeze mnie uwagę, żeby nie znęcał się nad dzieckiem, roześmiał się ironicznie i stwierdził, iż 'gówniarzowi masażyk się przyda'.
Oddaliłam się poza wiatę przystankową i zadzwoniłam na Policję, zgłaszając przemoc nad dzieckiem. Niestety, krewki dziadek wraz z pochlipującym wnuczkiem zdążyli odjechać busem przed przyjazdem panów niebieskich.
Ciarki przechodzą po plecach, jak pomyślę, że jak kiedyś krzyknę na dziecko publicznie to jakiś społeczniak ściągnie mi policję na kark
Odpowiedz@digi51: Przemoc psychiczna to również przemoc.
OdpowiedzJak będziesz szarpał i wyzywał od debili to mam nadzieję, że znajdzie się taki co zadzwoni.
Odpowiedz@digi51: Błagam, nie ośmieszaj się. Wyzywanie dziecka od kalek, debili umysłowych i nieudałot z dwiema lewymi rękoma plus publiczne szarpanie nie świadczą najlepiej o kondycji psychicznej pana dziadka. Mając 5 lat rozbiłam kubek, moją osobistą babcię interesowało wyłącznie to czy się nie pokaleczyłam.
Odpowiedz@Nikorandil: Jak również ekonomiczna. @digi51: Czytam nieraz Twoje komentarze, w wielu przyznaję Ci rację, ale tu moim zdaniem popełniłaś błąd. Nieraz da się odróżnić prawdziwą przemoc od takiej, co tylko na nią wygląda. Ktoś pokrzyczy na dziecko, że źle zrobiło, jeszcze można przeżyć. Ale wyzywanie dziecka od najgorszych? Nie sądzę.
Odpowiedz@digi51: @digi51: Nie powiem, abym popierała wyzywanie dzieci, czy w ogóle kogokolwiek, ale nerwy to nerwy. Jak byłam dzieckiem to i mnie i moim kolegom zdarzyło się od rodziców usłyszeć jakąś obelgę. Nie, nie było miłe, dla mnie osobiście chyba gorsze niż klaps. I wiecie, nawet szarpaną zdarzało mi się być. Śmiem twierdzić, że jak i większość mojego pokolenia. Nie są to idealne metody wychowawcze, ale jak pomyślę, że z powodu jakiegoś wyzwiska ktoś zadzwoniłby po policję, w konsekwencji czego wmieszałaby się opieka społeczna i być może odebrano by mnie rodzicom (wszędzie można dopatrzyć się nieprawidłowości, jak się chce), to doprawdy była bym serdecznie "wdzięczna" takiego "bohaterowi" dzwoniącemu po policję. Dla mnie takie akcje mają sens, gdy rodzinę znasz lub przynajmniej masz z nimi częściej styczność, wiesz, że takie traktowanie zdarza się często i z byle powodu. Autorko, wybacz, czy ty jesteś ciężko myśląca, że nie domyśliłaś się, że skoro dziadek z wnuczkiem siedzą na przystanku, to najprawdopodobniej zaraz odjadą autobusem? Serio, jaki sens ma wzywanie policji, skoro na 99% odjadą z kwitkiem? Rozumiem, chęć pomocy itd, ale pomagać trzeba z głową.
Odpowiedz@digi51: opieka nie odbiera dzieci od razu. Może po takiej kontroli rodzicom przyszłoby do głowy, że postępują niewłaściwie? Nie wiadomo było na jaki autobus czeka para, ani jak szybko może pojawić się policja.
Odpowiedz