Jak zacząłem tracić wiarę w kościół.
Było to trochę temu, lat jakieś 18. Miałem wtedy około 12 lat, lubiłem czytać książki bardziej od chodzenia na imprezy, ekhm, dyskoteki szkolne. Mieszkaliśmy wtedy w bloku, miałem dwóch sąsiadów, ojciec i syn, fajni ludzie, obaj bardzo związani z kościołem.
Pewnego dnia zaproponowali mi udział w przedstawieniu Męki Pańskiej, wystawianej przez przykościelną trupę teatralną do której należeli. Przez kilka miesięcy mieliśmy próby, ja grałem jednego z pięciu żołnierzy. Nawet bardzo mi się to podobało, z przedstawieniem odwiedziliśmy wiele fajnych miejsc.
Aż pewnego dnia, po przybyciu na miejsce do nowego teatru, postanowiłem sobie pójść do sklepu kupić cukierki (wiem, szaleństwo). Kiedy wracałem, zaraz po otwarciu drzwi do budynku teatru... dostałem cios w gębę.
Tak dosłownie, naciskam klamkę, otwieram drzwi, widzę pięść i nagle jestem kilka kroków dalej, a przód mojej kurtki jest czerwony. Przez łzy widzę że aktor grający główną rolę, nasz "Jezus", idzie w moją stronę z mordem w oczach. Na szczęście dorwał po drodze innego chłopaka grającego żołnierza i zaczął go nawalać, ja w tym czasie na miękkich nogach wlokłem się do kibla.
Miałem do przejścia kilka metrów, ale zrobiło się zbiegowisko i dosłownie wszyscy widzieli 12-letnie dziecko, płaczące, zalane krwią i NIKT, dosłownie NIKT z tych umodlonych, kościółkowych, katolickich dewotów nie kiwnął palcem żeby mi pomóc.
Przedstawienie spędziłem w kiblu starając się zatamować krwawienie z nosa, nie wiedząc jednak jak to się robi, trzymałem głowę do tyłu, nałykałem się krwi i rzygałem jak kot. Przez 4 godziny. I nikt się nie zainteresował.
Potem wszystko się wyjaśniło. Okazało się że nasz Jezus dostał cynk od jakiejś dewoty, że pięciu 12-letnich żołnierzy-aktorów (w tym ja) planujemy podnieść jego "nowe" auto (peugeot jakiś), które on dopiero kupił i przenieść je na trawę. Auto waży 1.1 tony, to jakieś 275kg na osobę, bułka z masłem.
Ta wiadomość tak rozsierdziła "Jezusa", że postanowił bronić swego dobytku przed pięcioma niedoszłymi strongmenami i wpadł w tryb seek & destroy. Po dokonanym pogromie, jakieś pół godziny później, ucharakteryzowany na mesjasza, z koroną cierniową na głowie jęczał i "umierał" na krzyżu.
A co mi się właściwie stało? Zawsze miałem mocne kości, więc kiedy walnął mnie w nos, zamiast mi go złamać, skrzywił mi go. Dzień później w szpitalu był on mi nastawiany przez ortopedę, bez znieczulenia (bo opuchlizna) podczas gdy pielęgniarz trzymał mnie za głowę. Mimo wszystko nadal jest krzywy. Muszę tutaj dodać że obdukcji nie było, "Jezus" był przykościółkowy, więc nawet nie zawiadamialiśmy policji.
I tak właśnie dowiedziałem się, że wiara nie robi z ciebie lepszego człowieka. Uświadomienie sobie tego faktu było pierwszym krokiem, potem było już z górki. Aktualnie jestem ateistą.
teatr
Więc jesteś ateistą bo jakiś idiota walnął Cię w nos a rola Jezuska w jasełkach uczyniła go nieuchwytnym dla policji? Cool story, bro.
Odpowiedz@mietekforce: Kłania się czytanie ze zrozumieniem. "Jak zacząłem(!) tracić wiarę w kościół." "...zrobiło się zbiegowisko i dosłownie wszyscy widzieli 12-letnie dziecko, płaczące, zalane krwią i NIKT, dosłownie NIKT z tych ... nie kiwnął palcem żeby mi pomóc."
Odpowiedz@Eko: Nie widziałam wcześniej nic o umodlonych katolickich dewotach, więc pewnie to się pojawiło później. I wydaje mi się to teraz ratowaniem twarzy - już widzę, że całe stado babć, matek i sióstr stoi i odwraca wzrok od zakrwawionego dziecka. No ja cię proszę... Szanujmy się trochę... Chyba że autor sugeruje, że wiara powoduje opętanie przez demona i radość z krwawiących dzieci.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2016 o 12:00
@RudaMaupa: "...wiara powoduje opętanie przez demona..." Wiara w KOŚCIÓŁ - jak najbardziej. Wiara w BOGA - nie!
Odpowiedz@RudaMaupa: Ponieważ między postem mietekforce'a a moim upłynęło 15 minut nie mogę wykluczyć zmian tekstu. Choć jeśli chodzi o czytanie to jakieś 10 min., bo coś tam porobiłam przed napisaniem. A jeśli chodzi o brak reakcji - jestem sobie w stanie wyobrazić. Niestety. Kiedyś na stacji metra byłam jedną z kilkudziesięciu osób, które wysiadły z 2 pociągów. I jedyną, która zainteresowała się dlaczego dwóch chłopaczków w wieku ok. 11-12 lat szarpie trzeciego. Dopiero po mojej reakcji dołączyło 2 straszych panów.. A przecież w tej grupie ludzi, statystycznie rzecz biorąc, powinno być kilkadziesiąt procent katolików i blisko 100% ludzi wychowanych w kulturze chrześcijańskiej ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2016 o 12:53
@mietekforce: ,,Uświadomienie sobie tego faktu było pierwszym krokiem, potem było już z górki. Aktualnie jestem ateistą." no chyba, że w międzyczasie doszła jakaś zmiana tekstu.
Odpowiedz@Eko: Nie mieszaj w to chrześcijaństwa. Tak samo będą zachowywać się muzułmanie, hindusi, buddyści czy ateiści. To po prostu znane w psychologii zjawisko rozproszenia odpowiedzialności (efekt widza).
Odpowiedz@RudaMaupa: Informacja o dewotach była w historii od początku, nie było ratowania twarzy. Historia nie jest zmyślona (oczywiście wiem że każdy tak mówi), co przeżyłem i co widziałem opisałem tak jak to pamiętam. Zwłaszcza że wszyscy wiedzieli co się stało a całe przedstawienie spędziłem w kiblu i nikt się nie zainteresował. Zaczęli mnie szukać dopiero po zakończeniu przedstawienia i po spakowaniu sprzętu.
Odpowiedz@7sins: Tak, znam to zjawisko. Nie będę pisać w jednym poście wszystkiego wiem. Zauważyłaś na końcu zadania przymrużone oko? Nie bez powodu tam się znalazło.
OdpowiedzHistoria piekielna, ale mam wrażenie, że idąc Twoim tokiem myślenia skończylibyśmy marnie, bo: -dyplom medyczny nie robi z nikogo dobrego lekarza, -słuch muzyczny nie robi z nikogo dobrego muzyka, -ateizm nie robi z nikogo demona, -poczęcie nie robi z nikogo rodzica, -studia wyższe nie uczynią nikogo człowiekiem wykształconym. Przykro mi, że straciłeś wiarę w Kościół przez barana, który wierzącym jest jedynie na pokaz; ten sam element mógłby się też trafić wśród niewierzących. Polecam Ci - nie tylko w kontekście wiary - skupienie się na myśli, że to ludzie dokonują wyboru i czasem ten wybór polega na okazywaniu papierka, który z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Lepszym może zrobić człowieka tylko on sam. P.S. A gdzie w tym czasie byli Twoi rodzice? Przestałeś w nich wierzyć po tym wydarzeniu? Dlaczego nie zawiadomiliście policji? Rozumiem, że dlatego, że każda osoba, która pojawia się w kościele, ma immuniunium od ateistów, a w szczególności od rodziców ateistów? Może się i czepiam, ale bardzo nie lubię usprawiedliwiania ideologii opierając się na nieco chwiejnych założeniach.
Odpowiedz@Sway: bo de facto na tym ateizm polega. Natomiast do tego odkrycia różni ludzie dochodzą różnymi drogami. Może się to zacząć od takiej sytuacji, jak opisana - budzą się wątpliwości, człowiek szuka odpowiedzi na swoje pytania, zaczyna dużo czytać, coraz więcej wie i przestaje wierzyć. @RudaMaupa:
Odpowiedz@RudaMaupa: Meritum mojej historii nie było to że każdy religijny człowiek jest zły, chodziło mi o to że przez obserwację zachowania ludzi religijnych będących światkami pobicia dziecka przez "swojego" człowieka, straciłem różowe okulary przez które patrzyłem na kościół i ludzi związanych z kościołem. Innymi słowy pojawiło się w mojej głowie pytanie: skoro ludzie religijni zachowują się tak samo lub gorzej od ludzi niereligijnych to jaki jest cel bycia chrześcijaninem? To było pierwsze takie zdarzenie w moim życiu, zapoczątkowało ono proces po ukończeniu którego stałem się ateistą. W tym czasie moi rodzice byli w domu, ja byłem pod opieką trupy teatralnej. Nie rozumiem o co chodzi z tym że przestałem w nich wierzyć. "Immuniunium" za to jest zajebistym słowem, jeszcze takiego nie słyszałem :P
Odpowiedz@Betelgeuse: Jesteś tak bardzo ateistą, że w celu dobitniejszego przekazania permanentnie zamiast "Kościół" piszesz "kościół". Jakie dojrzałe. Chyba że faktycznie stałeś przed tym kościołem w swoich różowych okularach.
Odpowiedz@sixton: To nie dlatego, po prostu jest tyle kosciołów że nie ma sensu wyróżniać katolickiego przez pisanie go z dużej litery. A poza tym nie wiedziałem że to takie dla Ciebie ważne ("Ciebie", nie ciebie :P)
Odpowiedz@Betelgeuse: Ty serio? A wiesz co to są zasady pisowni w języku polskim? Gdy piszesz o rzekach to również nie chcesz przesadnie honorować Wisły i piszesz per "wisła"? I uważasz się za dojrzałego człowieka zachowując się jak jakiś wojujący gimbus?
Odpowiedz@sixton: Przepraszam. Popełniłem błąd, dawno nie pisałem po polsku. Bo na wyspach siedze. Zmywam
Odpowiedz@Betelgeuse: To się zmywaj :P
Odpowiedz@Betelgeuse: jakoś dziwnie tak się życie składa że katofoby abo na zmywaku albo w McDolalds.....
OdpowiedzTy na pewno te 12 lat skończyłeś?
Odpowiedz@Igielka: może skończył, ze dwa dni temu...
Odpowiedz@grupaorkow: Chciałbym...niestety już 30 lat na karku...ehh, czas leci (i zdaję sobie sprawę że ten komentarz w założeniu miałbyć obraźliwy :P)
Odpowiedz@Betelgeuse: na szczęście mimo wieku nadal zachowujesz umysł dziecka. Chociaż w sumie, to nie wiem czy na pewno to takie szczęście.
Odpowiedz@Betelgeuse: Wyłożę "łopatologicznie": "Jak zacząłem tracić wiarę w kościół." Aha, czyli nie wierzysz, że jakiś konkretny budynek stoi w danym miejscu? kościół = budynek Kościół = instytucja Używanie wielkiej czy małej litery nie ma nic wspólnego z wiarą, szacunkiem dla tej instytucji itp. Piszesz kościół - masz na myśli budynek. Nie wierzysz również w ortografię, że używasz jej w zależności od swoich przekonań? Ręka by ci odpadła, gdybyś ten Shift wcisnął? Jak dla mnie, takie podejście dowodzi mentalności 12-latka: "Dla mnie Kościół jest be, będę go pisał z małej litery".
Odpowiedz@grupaorkow: Dziękuję, Twoje słowa są bardzo głębokie, twój komentarz zupełnie zmienił moje życie, wydoroślałem od 19:00
Odpowiedz@grupaorkow: swoją drogą, osoba mająca nick "grupaorkow" i zarzucająca mi brak dojrzałości i dziecięcy umysł...precious:P @grupaorkow:
OdpowiedzEch, teraz, co rusz ktoś gada, że jest ateistą, bo jakaś osoba związana z kościołem zrobiła mu krzywdę. Trochę nie o to chodzi w wierze. Ja już nawet nie mam siły tłumaczyć, że taki argument jest bez sensu. Dla mnie jedynym sensowym argumentem, że jest się ateistą jest: "Nie wierzę, że Bóg istnieje."
Odpowiedz@Sway: Oczywiście, masz rację. Tylko, że u nas wiarę w Kościół utożsamia się z wiarą w Boga. Dla przeciętnego katolika - to jedno i to samo. Więc jeśli, nagle, z różnych powodów traci on wiarę w KOŚCIÓŁ - automatycznie zaczyna również powątpiewać w istnienie Stwórcy. Taka prosta zależność. I nikomu do głowy nie przyjdzie, że w Boga można wierzyć niezależnie od Kościoła. No bo, jakżeż tak? Kontaktować się z BOGIEM bez pośredników? A gdzież się modlić, jak nie w kościele? A kto ma ochrzcić, ślub dać, wyspowiadać? No i, jak taki katolik, szczególnie dziecko, przekonuje się, że gorliwa "wiara" w kościelne nauki nie czyni innych dobrymi ludźmi, ba, nie czyni dobrym nawet samego księdza, A PRZECIEŻ POWINNO TAK BYĆ (zważywszy 10 przykazań) - to automatycznie traci zaufanie DO WSZYSTKIEGO, co związane jest z Kościołem, czyli, według niego, do Boga również. A brak zaufania skutkuje brakiem wiary. I - ponieważ NIE POTRAFI rozdzielić Boga z Kościołem - szukać PRAWDY o Bogu już mu się nie chce, albo już nie umie.
Odpowiedz@maat_: @Armagedon: Wszystko co wiecie o Bogu z Biblii wiecie tylko i wyłącznie ze źródeł kościelnych. Gdyby kościół nie istniał, nie wierzyłbyś w boga Abrahama tylko w jakiegoś innego boga. Według mnie nie ma czegoś takiego jak "Ja nie wierzę w kościół, ja wierze w boga". Kościół stworzył boga. I tyle.
OdpowiedzArmagedon, przeczytaj sobie wyznanie wiary. "Wierze w jeden święty, powszechny i apostolski (?) Kościół" czy jakoś tak to było. Jednym z dogmatów wiary jest wiara w Kościół.
Odpowiedz@Betelgeuse: Niekoniecznie. Bóg, czy kto tam, jak najbardziej może istnieć, bez względu na to, jakie bajki opowiadali Abrahamy czy inne Mojżesze.
Odpowiedz@Candela: No to super, czyli to co jest w Biblii jest stekiem bzdur, ("bajki") ale bóg opisany i zdefiniowany w tych "bajkach" może jak najbardziej istnieć. Żelazna logika.
Odpowiedz@Betelgeuse: Nie ironizuj, bo słowo bóg ma szersze znaczenie niż Jahwe.
Odpowiedz@sweetsecrets: o kurczę! masz rację - sprawdziłam na jakiejś stronie kościelnej i rzeczywiście jest "...Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny.". jak byk jest "wierzę ... w święty Kościół...". A byłam gotowa się założyć, że katolicy wierzą w Boga, a nie w kościół. A tu masz babo placek...
Odpowiedz@Candela: Jahwe to "Jestem, który jestem" czy cos takiego. Nie obraź się ale trochę mi przypomina Twój komentarz wypowiedz mojego kolegi Mohammeda: żeby zrozumieć Koran, musisz go czytać w oryginale. Oczywiście uważam to za stek bzdur ,ale koleś uparty jest i mu nie przetłumaczysz.
Odpowiedz@Betelgeuse: z każdą wypowiedzią pokazujesz kim naprawdę jesteś.
Odpowiedz@Sway: Otóż to. A dochodzi się do niego nie przez zauważenie, że jakiś ksiądz czy katolik jest niedobrym hipokrytą, a przez dojście do wniosku, że te wszystkie bajki z mchu i paproci zwyczajnie nie trzymają się kupy.
Odpowiedz@Crook: Wierzę w (...) Kościół. Nie w instytucję, ale w związek duchowy wszystkich wiernych wyznawców tego Credo. Nie w "nieomylność kleru", czy "kurii rzymskiej". Z drugiej mańki - niewiara w Kościół Rzyskokatolicki jako organizację trochę byłaby absurdalna. Wszelkie dowody wskazują, że istnieje.
Odpowiedz@Armagedon: No chyba niezbyt można oddzielić wiarę od Kościoła, który został założony przez Jezusa (nie pamiętam w tej chwili rozdziału, ale chodzi mniej więcej o słowa "Ty jesteś Piotr, to znaczy Skała. Na tej skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą")
OdpowiedzDo autora: Eeee serio? Ty tak na poważnie że wiara nie czyni z nikogo dobrego człowieka? Ale tak serio, że serio?
Odpowiedz@edyta85: Podejrzewam zmyśloną trollhistoryjkę...
Odpowiedz@edyta85: Rozumiem, że to ironia gryząca jest?
Odpowiedz@edyta85: Tak, serio. Gdybyś postępowała zgodnie z nakazami biblii to już dawno miałabyś dożywocie. Dużo wiem o religiach. Lubię debatować na tematy religijne. Ja definiuję dobro w ten sposób: Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe. Tak po prostu. Żyjąc według tej zasady, będąc na łożu śmierci będziesz miała więcej przyjaciół niż wrogów. W religii ważne są zupełnie inne wartości.
Odpowiedz@Betelgeuse: Nie. Według Twojej definicji dobro to nie czynienie zła. Czyli nie czyniąc zła czynisz dobro... Niezły łamaniec.
Odpowiedz@sixton: No nie jest to dokładnie to co powiedziałem ale mniej więcej się zgadza. Co w tym jest skomplikowanego? Jesli nie jestes dupkiem dla ludzi, ludzie generalnie nie są dupkami dla Ciebie. Prosta zasada, nawet się w życiu sprawdza.
Odpowiedz@Betelgeuse: To najbardziej minimalistyczne podejście do dobra z jakim się spotkałem. I uważam za błędne, bo to że kogoś nie zdzieliłem po twarzy nie znaczy jeszcze, że uczyniłem mu dobro. To jest zachowanie neutralne.
Odpowiedz@sixton: Nie chcę brzmieć jak dupek ale w jakim sensie brak lima pod okiem i posiadanie wszyskich zębów jest złem dla kogoś kto miał być zdzielony w pysk? Prawdopodobnie nawiązujesz do sztywnych zasad jak np 10 przykazan albo coś w tym stylu. Wiesz że sztywne zasady (np. Nie zabijaj) nie mogą być zastosowane w każdej okazji, np masz gnata i możesz zabić terrorystę który ma się wlasnie wysadzić w powietrze w klasie pełnej dzieci - co wybierasz? Przykazanie "nie zabijaj" czy ocalenie życia dzieci? Po prostu uważam że im prostsze zasady moralne tym łatwiej je dopasować do sytuacji życiowych a "nie czyń drugiemu co tobie nie miłe" jest bardzo, bardzo przydatne.
OdpowiedzNie masz pewności czy wiara nie czyni go lepszym. Skąd wiesz może gdyby nie strach przed piekłem, nocami napadałby na staruszki
Odpowiedz@maat_: Wielu jest takich, co to nocami okradają staruszki, gwałcą dzieci lub obżerają się do porzygania, a za dnia odmawiają poranną modlitwę, idą do spowiedzi i uważają, że są z Bogiem na czysto.
Odpowiedz@Candela: Za każdym razem w takich dyskusjach słyszę ten argument, tyle że on jest bez sensu. Równie dobrze mogę powiedzieć, że wielu jest takich co mówią, że ateista może być dobry, a w domu maltretują żonę i dzieci, a nocami napadają staruszki.
OdpowiedzHistoria piekielna, tylko z Kościołem niezbyt wiele wspólnego ma ;)
Odpowiedz@elefun: Dlaczego? Znaczy się że w kościele takie sytuacje się nie zdarzają? Serio? To co mi się przytrafiło jest naprawdę nie tak straszne np w porównaniu do ofiar molestowania seksualnego zastraszanych przez kościół lub ludzi z afryki umierających na AIDS bo kondomy są przecierz dziełem szatana.
Odpowiedzżałosny człowieczek.....
Odpowiedz@Morog: O kim mówisz?
OdpowiedzJesteś idiotą, i to podwójnym. 1) Było zgłosić na policję - co z tego, że jezus był "przykościółkowy"? 2) Co ma fakt, że jeden kretyn okazał się kretynem do pytania o istnienie inteligentnego celowo działającego niematerialnego Absolutu? To tak, jakbyś stwierdził, że wierzyłeś w istnienie Supermana, ale już nie wierzysz, bo jego fan na konwencie Cię uderzył/obraził.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: Dziękuję za nazwanie mnie kretynem. Miałem 12 lat. W Polsce jest jak jest. Moja matka nie chciała zrażać do siebie ludzi, w końcu koleś był prawie księdzem (co jest dziwne, przed tym zdarzeniem uważałem go za całkiem fajnego gościa!) a tacy byli nie do ruszenia. To było 18 lat temu, to były jednak inne czasy. Poza tym, nie straciłem wiary od razu, zaraz po dostaniu w pysk. Zacząłem analizować sytuację i widziąc zachowanie ludzi zacząłęm mnieć wątpliwości. Potem zacząłęm czytać o wierze. I tak straciłem wiarę.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: Pohamuj się trochę z tym obrażaniem ludzi.
Odpowiedz@Betelgeuse: Nie nazwała cię kretynem tylko idiotą. Kretynem nazwała "Jezusa". Tak tylko chciałam sprostować. :)
Odpowiedz@Betelgeuse: Moooże byłabym jeszcze w stanie uwierzyć, że "prawie księża" są nie do ruszenia teraz, ale 18 lat temu?
Odpowiedz@Zmora: Dzieki, użyłem synonimu, nie powinienem ;P
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: 18 lat temu ludzie nie mieli internetu. Teraz ciężko im ukryć pedofila na innej parafii, bo ludzie mają smartfony. Wraz z erą internetu religie zaczęły tracić wyznawców. Powód dla którego nie poszliśmy na policję został mi przekazany dokładnie jak to opisałem: on jest kościółkowy, nie do ruszenia. Tyle wiem. Czy tak było naprawdę to nie wiem, było to 18 lat temu.
OdpowiedzU mnie również zaczęło się od stwierdzenia, że najgorsi ludzie najgłośniej śpiewają na mszy. Potem, gdy byłam starsza, dowiedziałam się co nieco o życiu prywatnym naszego proboszcza. Potem chciałam wziąć ślub kościelny, ale niestety, "co łaska" była za droga. Cały proces odejścia od Kościoła został przypieczętowany przeczytaniem Biblii. W oryginale. Nie te bajeczki, które słyszy się w kościele. Po tym wszystkim stwierdziłam, że żaden Bóg nie może mieć nic wspólnego z takim bajzlem. Co nie zmienia faktu, że głęboko wierzę w jakąś Siłę Wyższą.
Odpowiedz@Candela: Naprawdę ciężko mi Cię krytykować, ludzie niejednokrotnie nie zdają sobie sprawy jak silni potrafią być i kiedy są w biedzie, lubią czuć żę ktoś nad nimi czuwa.
Odpowiedz@Candela: Gratuluję znajomości hebrajskiego, aramejskiego i greckiego. W dzisiejszych czasach ciężko spotkać tak wykształconych ludzi.
Odpowiedz@sixton: Fakt, źle dobrałam słowa, kajam się. Biblię czytałam po polsku, mimo że aramejski mam w jednym palcu.
Odpowiedz@Candela: Spoko, ja też kiedyś stwierdziłam, że czytam Senekę w oryginale... Chodziło mi o to, że czytam całe teksty, a nie książeczki typu: Seneka - najlepsze cytaty. Łacinę mam opanowaną tylko kuchenną ;)
Odpowiedz@Candela: jest jedna siła wyższa która też w ciebie bardzo wierzy, to Szatan.
Odpowiedz@Morog: Pocieszne z ciebie stworzonko. Znasz jakieś sztuczki?
OdpowiedzKościół, msza na godzinę 12 więc przybytek pełen ludzi. Jakiś mężczyzna, dość zaniedbany ,upada na posadzkę, okazało się że zawał. Wszyscy, nawet ksiądz, olali faceta bo pewnie pijany.. Zawał, mężczyzna zmarł.
OdpowiedzPierwsza historia a już jesteś bardzo Nowoczesny (pl), zmyślaj dalej a już niedługo staniesz się prawdziwym ateistą (i prawdziwym katofobem)
OdpowiedzCzytam komentarze i nie rozumiem Was. Czy istnieje coś takiego jak niewłaściwa przyczyna dla rozważenia swego stosunku do religii? Właściwie to czemu napaść ze strony osoby wierzącej miałaby być w jakiś sposób gorsza od zwykłego uświadomienia sobie, że tak naprawdę wcale nie wierzę? Pamiętajcie też, że reakcje wiernych również dały do myślenia. Po co komu wiara, skoro traktuje się ją instrumentalnie? Modlić się, bo trzeba, ale już udzielić bliźniemu pomocy nie, bo a co ja się będę wtrącał? Sama zaczęłabym się zastanawiać nad istotą wiary, kto wie do jakich wniosków bym dotarła? Czemu krytykujecie autora i Jego motywację (nie ma w niej absolutnie nic złego), a na wieść o znieczulicy osób religijnych reagujecie lekceważąco? Ja z tej historii wyczytałam tyle, że był to moment, który popchnął go do głębszych rozważań o istocie i sensie wiary (słusznie, Betelgeuse?). Czy gdyby Betelgeuse usunął z historii informacje, że przedstawieniem były jasełka, i nie poinformował, że obojętnym na krwawiącego dzieciaka był tłum wiernych (a zostawił zwykły tłum) tak samo byście reagowali? Wiecie co? Skoro wiara ludziom służy tylko do tego by modlić się w kościele i wieszać w domu krzyże i święte obrazki a w obliczu wyrządzania komuś krzywdy pozwala na odwracanie wzroku... Albo szydzenie z ofiary (jak Mietekforce), to ja tu widzę tylko bezrozumne kołtuństwo pełną rzycią rozparte na himalajach hipokryzji.
OdpowiedzI od razu stać sie ateistą i przestać wierzyć w naszego Pana... ech
Odpowiedz