Jechałam z psem do weterynarza - około 100 km w jedną stronę, głównie przez pola.
Jadę sobie ulicą przez pola, gdzieś między Kupskiem Wielkim i Psy Szczekają Tyłem, toczę się, 80 na liczniku, przez całą trasę ani jednego samochodu. Widzę, że z naprzeciwka coś jedzie (potem się okazało, że to TIR) i mnie oślepia długimi, po chwili zauważam, że moim pasem jedzie drugi TIR i mimo trąbienia ma mnie głęboko i nie chce zjechać z powrotem na swój pas.
W panice odbijam kierownicą, taranuję drewniany płotek i wpadam na jakiś wybieg dla koni. Pies szczeka, włazi mi na głowę, konie biegają i stają dęba, TIR-y spitoliły, a ja siedzę jak kamień przez paręnaście minut i próbuję się uspokoić... Miło, że właściciel miał ciągnik i pomógł mi za niewielką opłatą wyjechać z tego błocka i nie chciał ode mnie żadnej rekompensaty za zniszczony płotek.
Przez jakiś czas będę wszędzie jeździła pociągami, wielkie dzięki za takie coś.
"Toczę się - 80 na liczniku" - zastanawiam się, jeśli 80 to "toczenie się", to ile uważasz za "normalną jazdę", a ile za szybką?
OdpowiedzJakim cudem "pies włazi Ci na głowę"? Nie słyszałaś o pasach/szelkach /transporterach /klatkach? Jak ja widzę takiego zwierza raźnie skaczącego sobie po siedzeniu w samochodzie to we mnie złość wzbiera... Jak można być tak nieodpowiedzialnymn
Odpowiedz@kalinka: Tez bym doradzała zakup szelek. Mam takie i to się bardzo dobrze sprawdza. W razie ostrego hamowania zwierzak jest zabezpieczony
Odpowiedz@kalinka: Mam szelki, ale pies był opuchnięty w każdym miejscu gdzie się da, więc go nie przypięłam. Dotyk sprawiał mu ogromny ból, a nie spodziewałam się takiej sytuacji...
Odpowiedz@Hancia: A ty miałaś zapięte pasy? Jeśli tak, to po co? Spodziewałaś się wypadku?
Odpowiedz@imhotep: Po ocenach widzę, że ludzie nie załapali sarkazmu pokazującego głupotę argumentowania przez Hancię.
Odpowiedz@imhotep: Po prostu był słaby.
OdpowiedzKobita za kolkiem, he, he. Oslepia ktos, czy cos z przeciwka dlugimi swiatlami (co przytrafia sie prawie kazdemu normalnie, codziennie wielokrotnie), a ta zamiast zwolnic, albo przyhamowac, albo zrobic jakis inny rozsadny manewr drogowy, "w panice odbija kierownicą, taranuje drewniany płotek i wpada na cos". Moze jednak narratorka powinna jezdzic tylko jako pasazerka, bo nie nadaje sie na samodzielne prowadzenie?
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: W sytuacji gdy na dwupasmowej drodze jadą w moją stronę dwa TIRy obok siebie to ja również spierdo**łabym do rowu, w czyjś płot ect. To czy któryś świeciłby długimi światłami nie miałoby żadnego znaczenia.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Chyba nie doczytałeś. Oślepiał mnie długimi, więc w pierwszym momencie nie zauważyłam, że na moim pasie jedzie pod prąd drugi TIR. Trąbiłam i migałam mu światłami, a jak był na tyle blisko, że miałam pewność, że nie chce zjechać na drugi pas, trochę spanikowałam, wiesz. Miałam do wyboru czołowie z TIRem albo przebicie się przez płot komuś do koni :/
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: ja wiem, że masz problemy z logiką i oceną sytuacji i dlatego zawsze odwracasz kota ogonem, więc Ci wyjaśnię. To nie autorka jest choojowym kierowcą tylko baran z tira, który urządza sobie wyścigi i zagraża bezpieczeństwu. Tiry na tory.
Odpowiedz@MyCha: Z historyjki tylko wynika ze "zauważam, że moim pasem jedzie drugi TIR", czyli nigdzie nie napisane wyraznie, ze ta druga ciezarowka tez jechala z przeciwka, tylko, ze jechala po jej pasie. Ale moze bylo inaczej, w takim wypadku "zwracam honor". Ale zawsze jest najlepiej patrzec daleko wprzod, oraz na czas zahamowac i nie panikowac skrecajac gwaltownie kierownica, to nie laduje sie w zielonym terenie, albo plocie.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: "(...)moim pasem jedzie drugi TIR i mimo trąbienia ma mnie głęboko i nie chce zjechać z powrotem na swój pas."- skoro nie chciał zjechać na SWÓJ pas, to chyba oczywiste, że nie jechał SWOIM pasem. Celowo pomijasz fakty, żeby przeforsować swoją wersję rzeczywistości.
Odpowiedz@mietekforce: Dokładnie. Jakieś 2 miesiące temu jechałam drogą ze Szczytna do Olsztyna. Są tam ściśle określone miejsca, gdzie można bezpiecznie wyprzedzić. Niestety, nie są one do końca zgodne z oznaczeniem poziomym (linia ciągła lub przerywana) i na takim odcinku z naprzeciwka, na czołowe zderzenie wjechał mi TIR (tam jest tylko po jednym pasie ruchu dla każdego kierunku i droga z wąskim poboczem na nasypie). Ledwie zmieściłam się na poboczu, cudem nie wpadając do rowu a śmierć zajrzała mi w oczy.
Odpowiedz@Hancia: Zderzenie z międzynarodową konwencją celną?
OdpowiedzWybacz ale 100km do weterynarza?
Odpowiedz@Bunny: A ty do kardiologa czy innego specjalisty to 5 metrów od domu idziesz?
Odpowiedz@Hancia: 5 metrów nie ale 5 kilometrów, nie 100.
Odpowiedz@Bunny: Dojeżdżam do Szpitala weterynaryjnego w Trójmiescie 40km. Mimo, że w moim mieście jest pełno gabinetów, ale właśnie to są tylko gabinety. A w szpitalu w razie potrzeby można zostawić zwierzaka na noc pod 24godzinna opieka lekarską, mają super sprzęt i nie naciągają
OdpowiedzAutorka o mało co nie zginęła, zmieciona z drogi przez tirowca-psychopatę, a to się jakichś pierdół czepia. 100 km do weta... czy to jest cholera jakiś grzech? Przestępstwo? Może w okolicy są sami rzeźnicy. Ja w tym nic dziwnego nie widzę.
Odpowiedz@Bunny: Jechałam do weta 515km pociągiem. Dwukrotnie. Bo zwierzę chore i u mnie w mieście skończyły się możliwości (oczywiście co innego, gdy występuje stan zagrożenia życia i zwierzę już, teraz umiera). Jak się kocha zwierza, to się różne rzeczy robi.
Odpowiedz@Bunny: Wybór autorki, gdzie jeździ. I ktoś trafnie zauważył, czepiać się o to, kiedy ledwo uszła z życiem.
OdpowiedzDobrze że nie chciał rekompensaty. Z twojego opowiadania wynika, że nie byłaś winna zniszczenia płotka.
Odpowiedz@wilfrid: Ale właściciel płotka też nie, a jednak to on zostaje z popsutym ogrodzeniem.
Odpowiedz@imhotep: Coś czuje, że to drewniane ogrodzenie było skleconą z jakiś desek z odzysku na szybko konstrukcją jakich na wsiach wiele. Właściciel posesji nic nie stracił, musiał tylko te parę desek przybić na nowo. Szkoda tylko, że autorka nie miała videorejestratora aby móc pociągnąć nieodpowiedzialnego kierowcę do odpowiedzialności.
Odpowiedz@MyCha: Stawiam, że na videorejestratorze byłoby długo widać tylko cztery światła (które przez umieszczenie wyżej bardziej biją po oczach), a gdyby było już widać tablicę rejestracyjną, to dla autorki byłby to ostatni widok w życiu.
Odpowiedz@wilfrid: za opłatą wyciągnął auto z błocka, więc może bilans wyszedł na 0? ;)
Odpowiedz@MyCha: Weź jakiś słownik i poszukaj odmiany zwrotu "jakieś deski".
Odpowiedz