Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Odnośnie "prześladowania" w szkole. Kiedyś, dawno, dawno temu, jeszcze w podstawówce, chodziłam…

Odnośnie "prześladowania" w szkole.

Kiedyś, dawno, dawno temu, jeszcze w podstawówce, chodziłam do klasy z Karolinką. Karolinka była w szkole "ustawiona" - mama uczyła nas ZPT, potem w zastępstwie WF-u, babcia była władczynią szatni i korytarzy - czyli woźną.

Karolinka w sumie dobrze się uczyła zazwyczaj, ale problemy z rozumieniem treści miała.
Kiedyś pisaliśmy sprawdzian, nawet nie pamiętam z czego. Była to może 6, może 7 klasa podstawówki. I Karolinka co chwila mnie szturchała. Pomogłam raz, pomogłam drugi, piąty. Po ostrzeżeniu nauczycielki, że jeszcze raz, a zabierze mi kartkę, zajęłam się jednak sobą, nie reagując na coraz bardziej nachalne szturchanie.
W końcu wkurzona powiedziałam głośno coś w stylu "Dziecko głupie, trzeba się było nauczyć, nie zaczepiaj mnie więcej".

Dnia następnego wychowawczyni na dużej przerwie wezwała mnie do klasy, gdzie czekała już mama Karolinki. I przez 20 minut obrażała mnie, wyzywała, każdą moją próbę wytłumaczenia sytuacji zbywając stwierdzeniem "jesteś bezczelna, zamknij się, gówniaro!".
Przy wychowawczyni.

Teraz po pierwszym wyzwisku poprosiłabym o możliwość przyjścia z mamą, by konwersacja odbywała się na równym poziomie, ale wtedy, mając 13-14 lat, zwyczajnie mnie wmurowało.

Efekt był łatwy do przewidzenia - z przedmiotów, których uczyła nas mama Karolinki, miałam oczywiście gorsze oceny (twierdziła, że wcześniejsze dobre stawiała mi "z litości"), zaś babcia K. za każdym razem, jak mnie zobaczyła, czy to w szatni, czy na korytarzu, nie omieszkała przypomnieć, że "Karolinka to najlepsze dziecko na świecie, a ja jestem gównem".

Gratuluję też jednej z nauczycielek, która mnie na szczęście nie uczyła. Jako że przeprowadziłam się z miasta na wieś, na pierwszej przerwie zostałam uraczona tekstem "Nie wyobrażaj sobie, że jak jesteś >>panienką z miasta<<, to jesteś lepsza niż inne dzieci!", miałam wtedy lat 10.

Jako że powiedziała to oczywiście przy większości mojej klasy, dzieciaki podchwyciły chęć udowodnienia mi, że nie jestem panienką z miasta. I fakt bycia najlepszą uczennicą w klasie (oprócz WF-u), chętnie dzielącą się wiedzą czy pracami domowymi, raczej mi nie pomógł.

Niemal "zamieszkałam" w bibliotece, wypożyczając 15-20 książek miesięcznie, bo co robić po szkole bez internetu i z 3 kanałami w tv...
Jakiekolwiek życie towarzyskie zaczęłam mieć ok. 2 klasy LO.

Drogim paniom "pedagog" serdecznie "dziękuję".
"Szkoła życia" wyszła pierwszorzędnie.

nauczyciele szkoła prześladowanie

by bazienka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar SirCastic
26 30

Karolinka się ustawiła, ma już pewnie tatuaż z imieniem ukochanego faceta, który już lada moment wyjdzie z więzienia, babcie zaopiekują się jej dziećmi, MOPS da kasę na hybrydowe tipsy, a ty dalej tylko te książki i książki, a ZPT i WF leżą....

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
8 12

Genialnie powiedziane :)

Odpowiedz
avatar PaniWrzos
6 10

Ja wiem, że to takie gadanie poniewczasie i bez sensu, bo w końcu sprawę dawno masz za sobą, ale: dlaczego nic nie zrobiłaś? Nie pogadałaś z rodzicami, lub nawet z samą zainteresowaną Karolinką. Zamknęłaś się w bibliotece, zacisnęłaś zęby i jakoś przeżyłaś. Ale mogło przecież być inaczej... Ja w swoim życiu miałam dwie sytuacje gdzie stałam się ofiarą. Z każdej znalazło się wyjście (chociaż czasem dość niespodziewane), wystarczyło tylko się przeciwstawić. Za pierwszym razem sprawa miała miejsce w szkole podstawowej, gdzie jedna z uczennic obrała mnie sobie za cel. Nie ma co się wdawać w szczegóły, wiadomo jak dzieci w tym wieku mogą okazywać sobie niechęć. Ignorowanie jej nie przynosiło skutku, w przepychanki słowne się nie wdawałam. Do czasu gdy Ewelina (tak miała na imię) obraziła mnie jakoś wyjątkowo paskudnie (słowo daje, nie pamiętam jak :D) Po czym teatralnie zasłoniła uszy, żeby zademonstrować jak bardzo nie słyszy mojej odpowiedzi :)Tak mnie zdenerwowało to jej lekceważenie, że podeszłam i strzeliłam jej "sierpowego" w nos. Chyba mocno, bo leżąc na ziemi przestała zasłaniać uszy dłońmi. I zaznaczam w tym miejscu, że absolutnie nie byłam z siebie dumna! szybko się zreflektowałam, że mnie poniosło i nawet chciałam pannę przeprosić, ale ta szybko ulotniła się z płaczem. Następnego dnia koleżanka do szkoły zawitała wraz z mamą. Byłam pewna, że czeka mnie niezła zadyma, więc naprawdę byłam zdziwiona gdy obydwie podeszły do mnie i wręczyły mi czekoladę ze słowami z których wynikało, że "Ewelinka nauczyła się wczoraj czym kończą się złośliwości i dokuczanie innym, bardzo przeprasza, za uderzenie się nie gniewa, ma nadzieje, że i ja się nie gniewam, z jej strony nic podobnego się więcej nie powtórzy". I nie powtórzyło, a dzisiaj po prawie 15 latach wspominamy to z uśmiechem gdy się spotkamy:) Nie uważam, że pranie koleżanki po twarzy jest dobrym rozwiązaniem, albo było by dobrym pomysłem w Twoim wypadku. Prawdopodobnie wyszło by jeszcze gorzej, w końcu tutaj największą winę ponoszą dorośli. Chodzi mi tylko o to, że do ludzi często trafiają dość niecodzienne argumenty, czasami wystarczy podnieść głowę i sprzeciwić się takim zachowaniom, a efekt może zaskoczyć. Co do drugiej sytuacji- tam sprawa była bardzo poważna (miała miejsce w gimnazjum i w pewnym momencie pojawiło się realne zagrożenie dla mojego bezpieczeństwa i zdrowia) i sprawę w swoje ręce musieli wziąć dorośli. Szkoda tekstu by to opisywać, ale i wtedy przy odpowiednim uporze sprawę udało się wyjaśnić i rozwiązać. Tego samego życzę wszystkim prześladowanym.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2016 o 11:43

avatar Grav
12 12

@PaniWrzos: Obawiam się, że bardzo wielu rodziców broniłoby swojej latorośli do upadłego, również na drodze sądowej - czasy się zmieniły, i dziś już ludzie jakoś nie chcą pozwalać dzieciom załatwiać swoich porachunków.

Odpowiedz
avatar PaniWrzos
4 4

@Grav: Dlatego zaznaczyłam, że przywalenie komukolwiek nie jest rozwiązaniem. Rozwiązaniem jest reakcja.

Odpowiedz
avatar LupoMannaro
5 5

@PaniWrzos: W gimnazjum kilka dziewczyn obrało mnie sobie za cel. Dostawałam liściki, były plotki i naśmiewanie się. Miałam dość. Powiedziałam o tym mamie, porozmawiała z wychowawcą, nastał spokój.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 3

@PaniWrzos: "Zamieszkanie" w bibliotece też jest reakcją, w moim odczuciu wcale nie gorszą od prób wpraszania się w łaski debili. Być może strzał w pysk też byłby dobrym rozwiązaniem, ale – jak sama napisałaś – niekoniecznie. W moim przypadku taka "wojna klasowa" skończyła się "rozmowami pokojowymi", początkowo przez pośrednika, później bezpośrednio. Ale to było w ósmej klasie, kiedy po prostu dojrzeliśmy do tego.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@PaniWrzos: sprawa miala miejsce ponad 15 lat temu, kiedy nauczyciel mial jeszcze jakas "wladze", moja mama oczywiscie sie wkurzyla i przyszla do szkoly ale nic to nie dalo- to nie bylo tak, ze nagle z tych przedmiotow nie zdalam czy cos, tylko np. zamiast zwyklych 5 i 6 zaczelam dostawac 3 i 4. To byl tez cios w moja ambicje, bo nagle z najlepszej uczennicy stalam sie bardzo dobra ( byl konkurs na Ucznia Roku i koledzy dobrzy z tych przedmiotow go wygrywali); babsko nas uczylo tylko jeden rok, wiec przecierpialam a co miala zrobic moja mama? kazac nauczycielce stawiac mi lepsze stopnie? kazac dzieciom mnie lubic? jak poszla do szkoly, dostalo sie nauczycielkom i wychowawczyni, co nie przysporzylo mi bynajmniej ich sympatii mogli teoretycznie przeniesc mnie do innej szkoly, problem polega na tym, ze innej w promieniu 20 kilometrow nie bylo, autobusy jezdzily moze 5 rzy dziennie... jak powiedzialam historia miala miejsce ponad 15 lat temu, ine bylo rozpowszechnionego internetu, tylko ja i jedna kolezanka na wsi mialysmy w ogole komputer, inaczej tez wygladala relacja uczen-nauczyciel i nie bylo "bezstresowego wychowania", a przynajm iej ja go nie zaobserwowalam zamknelam sie w bibliotece bo zrozumialam ze pozwalam sie wykorzytywac nic w zamian nie dostajac, nawet glupiego "dziekuje"- poczatkowo pomyslalam sobie, ze jesli bede pomagac itp., to w koncu mnie zaakceptuja. nie.

Odpowiedz
avatar Aard
8 8

Jest mało rzeczy bardziej żałosnych niż gdy dorośli ludzie wciągają dzieci w prywatne wojny o własne ego...

Odpowiedz
avatar acccid
6 6

Ja w podstawówce miałem w klasie same dzieciaki z "plecami" wszędzie. Wysoko postawieni rodzice lub po prostu bogaci. Do tego stopnia rozpieszczali swoje pociechy, że żaden nie zrobił jeszcze kariery. Mamy po 25 lat a większość moich prześladowców z dobrych domów mieszka z matkami i stoi pod sklepem z piwem w łapie.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@acccid: w liceum mialam taka dziewczyne mama Magdusi uczyla chemii i, przyznaje, z tej chemii ja pilowala, wysylala na olimpiady, bo M chciala isc na medycyne z innych przedmiotow uczyla sie dobrze, ale raczej "czworkowo", miala tez dysortografie i jakiez bylo nasze zdziwienie, kiedy na swiadectwie maturalnym M miala same piatki i szostki ( przy czym np. do dzis nie moge zrozumiec jak z fizyki z 2 na czerwono-sprawdzian, 4 i 5 na niebiesko- odpytka czy kartkowki, mogla jej "wyjsc" 5 na koniec roku...)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Oj, bo zamiast tekstu do Karolinki "Dziecko głupie...", trzeba było grzecznie zwrócić uwagę nauczycielce, że swoim strofowaniem uniemożliwia koleżeńską pomoc i współpracę. Oraz że jeśli nie przestanie, to naskarżysz pani od WF-u ;)

Odpowiedz
avatar pola20
3 3

Oj rodzina bardzo skrzywdziła Karolinke, biedne dziecko.

Odpowiedz
Udostępnij