Do mojego Chłopaka zadzwonił były szef z propozycją pracy. Chłopak z ciekawości wysłuchał, a może trafi się coś bardziej dochodowego. Dotychczasowe interesy z tym człowiekiem były w miarę opłacalne.
Szef ma sklepy specjalistyczne. Jeden, powiedzmy, tutaj, na miejscu. Drugi oddalony od naszego miejsca zamieszkania o 50 km.
Zadzwonił do Chłopaka, bo ten wcześniej zrobił na nim dobre wrażenie, jest uczciwy, kumaty i przy okazji "specjalność" sklepu pokrywa się z jego zainteresowaniami - czyli zna się na rzeczy.
Propozycja zwaliła Chłopaka z nóg. W skrócie:
- 50 km do pracy
- praca od 9 - 17
- co druga sobota pracująca
- wynagrodzenie... tak, najniższa krajowa - sobotnie nadgodziny nieodpłatne.
Ale byłaby umowa. Bo szef wymyślił, że skorzysta z programu Urzędu Pracy. UP oferuje opłacanie pracownika przez dwa lata (pracodawca dostaje od Państwa dwa tysiące ileś tam złotych miesięcznie na zatrudnienie pracownika), pod warunkiem, że po tym okresie zatrudni człowieka na rok.
Czyli szefu miałby zaufanego i kumatego pracownika za darmo.
Chłopak powiedział, że to "trochę" daleko, godziny "trochę" nieatrakcyjne, bo uwzględniając dojazdy, to do domu będzie przyjeżdżać tylko na spanie. Zatem płaca jest "trochę" nieadekwatna i czy szefu by mógł ewentualnie dorzucić coś na paliwo.
Nie. Bo to koszty.
Chłopak powiedział mu, że bardzo dziękuje, ale niech sobie znajdzie kogoś na miejscu. I niech sam sobie spróbuje wyżyć za taką stawkę.
Czy ludziom naprawdę nie jest wstyd proponować takich warunków? Poświęcenie CAŁYCH dni na pracę za najniższą krajową, którą, swoją drogą, szefowie ściągają od Państwa, mimo że ich stać by płacić ze swojego?
Dziś żądają wolontariatu w sobotę. Czego zażądają jutro? Nerki? Pierworodnego?
Pracodawcy mają coraz mniej wstydu. Ze zniecierpliwieniem czekam na te masowe bunty. Bo nie da się urabiać ludzi w nieskończoność. Chyba już blisko...
praca
Rozmawia dwóch właścicieli firm: - Słuchaj, ty jeszcze płacisz swoim pracownikom? - Już dawno nie... - Ja też nie. A przychodzą ciągle do pracy? - No przychodzą. - Moi też. Wiesz co, to może zaczniemy pobierać opłaty za wstęp? P.S. Popraw błąd, "żądają", nie "rządają"...
Odpowiedz@Igielka: Dziękuję za kulturalne wytknięcie błędu. Poprawiłam.
OdpowiedzJuż nie przesadzaj z tym, że praca przez 8h dziennie (czyli cały etat 160h, pomijając tą nieszczęsną sobotę) to poświęcanie całego dnia na pracę. Mnóstwo osób dojeżdża do pracy i jeśli nie jest to 50km, to i tak godzina się schodzi jadąc 15km. komunikacją miejską. Widać to zwłaszcza jak tłumy wylewają się z autobusów, albo jak tłumy czekają na przystanku. A godziny 9-17 (lub 8-16) to standardowe pracy wielu biur. Znacznie wyolbrzymiasz ten aspekt.
Odpowiedz@LenaMalena: Jazda w jedną stronę zajmuje niemal godzinę. Czyli z ośmiu godzin robi się 10. Chodzi o to, że nie byłoby czasu na życie prywatne. I na prace typu "muszę naprawić samochód albo porąbać drewno".
Odpowiedz@LenaMalena: Dokładnie. Moją pierwszą pracę, zaraz po studiach dostałam dokładnie na drugim końcu Warszawy. Godziny pracy normalne od 9 do 16 i dojazd półtorej godziny w jedną stronę.
Odpowiedz@Candela: tak wlasnie wyglada realne zycie na swoim. Pracuje jako programista, w jedna strone dojezdzam 50 min. Praca trwa 9h (obowiazkowa 1h przerwa na lunch).
Odpowiedz@berlin: Ale podejrzewam, że Tobie chociaż płacą. Poza tym... jeżeli to już "tak wygląda", to znaczy, że jest dobrze?
Odpowiedz@Candela: Nadal nie rozumiesz. Na pracę łącznie z dojazdem musiałby by poświęcić 10h dziennie, a więc tak jak to robi znaczna część osób. Jakby dojeżdżał 30 minut, to w skali dnia zyskałby godzinę. I co, wtedy miałby już czas na życie prywatne, bo ma te 60 minut więcej? Jak wcześniej miał do pracy 5 minut to obecne 1h robi różnicę, ale i tak dla mnie normalne jest doliczanie czasu podróży do czasu pracy.
Odpowiedz@Candela: Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale tyle czasu na dojazdy marnuje się w większych miastach. Jeżeli nie ma jakiegoś super bezpośredniego połączenia to właściwie większość osób spędza w pracy i dojazdach 10-11 godzin dziennie.
Odpowiedz@Katka_43: Jak się pracuje w mieście, to trzeba się przebić przez korki. Jak poza miastem, to trzeba dojechać z tego swojego azylu, a czasem i jedno i drugie. O 6.30 w autobusach czasami nie ma już miejsca, a w tv pokazują zakorkowane ulice, co świadczy o tym, że dojeżdżanie do pracy naprawdę jest normalne. Nawet dyrektorzy dojeżdżają do pracy!
Odpowiedz@Draco: W mniejszych też traci się czas na dojazd, bo jak autobus kursuje co 1h i się spóźnisz, to sobie czekasz... Albo jak do przystanku masz 1km. Znam dziewczynę z uczelni, która do stacji kolejowej dojeżdża na rowerze i tam go zostawia. Potem jedzie pociągiem do miasta, tam przesiada się do tramwaju by podjechać do metra, a stamtąd znowu tramwaj lub autobus.
Odpowiedz@LenaMalena: Nie wiem czy sobie zdajesz sprawę, że takie rzeczy dzieją się też w dużych miastach. Ja np. przez dwa lata miałem ponad kilometr do przejścia na przystanek z którego jechał mój autobus do pracy, by potem zasuwać jeszcze kolejny kilometr do pracy. Jest też wiele autobusów/pociągów które jeżdżą co 30 minut (albo rzadziej) więc w razie spóźnienia, też sobie poczekasz.
Odpowiedz@Candela: W cywilizowanym świecie samochód naprawia się u mechanika, a dom ogrzewa jakimiś normalnymi technologiami. Ewentualnie, pocięcie drewna do kominka to jest jedna sobota... w roku.
Odpowiedz@Candela: Za co płacą? Za dojazd?
Odpowiedz@Draco: Wiem, że w dużych miastach jest podobnie. Niektóre nowe osiedla budowane są tak, że są kiepsko skomunikowane. Wystarczy popatrzeć na rozkłady jazdy w necie-niektóre osiedla warszawskich dzielnic mają jeden autobus kursujący co 30 minut.
Odpowiedz@JaNina: Może autorce chodziło też o to, że załatwienie sprawy w urzędzie jest praktycznie niemożliwe, bo od 8 do 18 jest się wyłączonym z możliwości odwiedzenia urzędu. Ale nawet pracując 8-16, czy 7-15 też nie zawsze mozna coś załatwić i nieraz trzeba wyjść z pracy te dwie godziny wcześniej, ale tak jest wszędzie.
Odpowiedz@LenaMalena:Ja dojezdzalem czasowo po ponad 100km dziennie (w jedna strone!!!) Mozna! I to nie bylem poza domem od 6:30 do 19:30, z nieodplatna dlugasna przerwa obiadowa. Wprawdzie nie za najnizsza krajowa, ale za jej wielokrotnosc. Nikt nie zada ultymatywnie przyjecia glupich warunkow pracy, tylko je proponuje. Jest to do negocjacji. Jak komus nie pasuje, to moze cos innego zachciec, a jesli pracodawcy nie odpowiada - to nie. Tak to bywa. Tylko glupi akceptuje PIERWSZA OFERTE, jaka by nie byla dobra (to wie kazdy adwokat!). A (czasem) jest lepiej robic cos, za maly ekwiwalent, niz nic, siedzac na dupie i byczac sie, ewentualnie glodujac. Jesli NIE MUSISZ przyjmowac maloplatnej roboty, to tylko fajnie dla ciebie, SZUKAJCIE, A ZNAJDZIECIE (jak nie tu, to tam!).
Odpowiedz@LenaMalena: O tym piszę, dojazd ponad godzinę do pracy, to nic niezwykłego.
OdpowiedzWiększość z was nie rozumie tu jednej rzeczy. Nie chodzi o CZAS dojazdu, tylko o wysokość pensji. A w związku z tym, również o KOSZTY samego dojazdu. Jest jeszcze inna kwestia. Szef dostaje pracownika za darmo. Nie płaci NIC ani jemu, ani za niego. Człowiek ten tyra dwa lata dorabiając właściciela, który nie ponosi żadnych kosztów, bo nawet na paliwo nie chce dorzucić. Po tych dwóch latach szef ma obowiązek zatrudniać owego pracownika jeszcze przez rok na umowie, ale JUŻ na własny koszt. Coś mi się wydaje, że pracownik zobaczy tę umowę na kolejny rok, jak ucho od śledzia. Właściciel zrobi WSZYSTKO, żeby pozbyć się pracownika już po roku pracy, motywując to w Urzędzie jakoś tam. Że, na przykład, podkradał towar, lub notorycznie się spóźniał, albo przychodził pijany, albo był flegmatyczną cipą, albo wszystko razem. No i dostaje kolejnego pracownika, na kolejne dwa lata. I tak w kółko. Jak ktoś ma coś za darmo przez tak długi czas, NIGDY nie pogodzi się z tym, że po tym czasie, nagle, ma zacząć za to płacić. Już prędzej W OGÓLE z tego zrezygnuje. Więc, jak dla mnie, pomysł samego Urzędu jest w tej historii najbardziej piekielny. Bo wychodzi na to, że takich prywatnych przedsiębiorców dorabiamy my wszyscy z naszych podatków. A dodatkowo płacimy pensję i wszystkie składki ich pracownikom przez, przynajmniej, dwa lata. No to JAK oni są zatrudnieni? Prywatnie, czy państwowo? Kiedyś pracowałam w jednej takiej firmie po dwanaście godzin dziennie. Od poniedziałku do soboty (w soboty krócej). Do tego dochodziły delegacje co tydzień, lub dwa - też na tydzień. Mordercza robota (choć ciekawa i dająca satysfakcję), życie na walizkach, gdyż podróże wypadały zwykle w niedzielę, no i zero życia prywatnego właściwie. ALE. Pensja - to trzy, do czterech średnich krajowych, a jak dobrze poszło to i więcej. Do tego firma zwracała koszty przejazdów i zakwaterowania. Warto było się wysilić. Aha. Nie była to, bynajmniej, akwizycja, a firma rozliczała uczciwie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2016 o 14:08
@Armagedon: Wreszcie jakiś głos rozsądku :)
Odpowiedz@Armagedon: Dziękuję. Podziwiam za, rzadką w dzisiejszych czasach, umiejętność czytania ze zrozumieniem i wyciągania wniosków. Jakoś tak milej mi się zrobiło :)
Odpowiedz@Katka_43: owszem, może i nic niezwykłego, ale jeśli połowę wypłaty traciloby się na dojazd, to jest to nieopłacalne, i lepiej szukać czegoś bliżej
Odpowiedz@LenaMalena: Do pracy jest 50 km w jedną stronę, co daje nam dziennie 100 km. Jeśli chłopak autorki porusza się prywatnym samochodem to do podczas dojazdu do pracy pokona miesięcznie jakieś 2500 km. Zakładając wersję oszczędną czyli jego auto jest na LPG to koszt miesięczny paliwa to około 500 zł. W takim przypadku po zapłaceniu za sam dojazd do pracy zostanie mu na rękę około 800 zł. Przecież to nawet na opłaty nie wystarczy. Ja rozumiem, że takie czasy, ale do puki ludzie nie zrozumieją, że należy odmawiać pracy za półdarmo potencjalni pracodawcy będą na tym żerować.
Odpowiedz@LenaMalena: Dlatego najlepsza jest praca na zmiany:]
Odpowiedz@Katka_43:Wyobraź sobie, że pracowałam po dwanaście godzin, raz na dzień, raz na noc i musiałam dojeżdżać godzinę w jedną stronę. W dodatku za marne pieniądze (jak jest się samotną matką, to przyjmuje się każdą ofertę pracy, a nie czeka się na coś lepszego). Swojego dziecka prawie nie widywałam i jak teraz o tym myślę, to też bym więcej nie przyjęła takiej propozycji. Nie wiem o co ta afera? Miał chłopak rację.
OdpowiedzDojazd do pracy w tych i inszych czasach w godzinę to Standard! Ci co odjeżdżają do pracy w 15-20 min mają niesamowity fart! Aczkolwiek przy najniższej krajowej dojezdzając samochodem codziennie po te 50 km w jedną stronę dziennie to reszta z wynagrodzenia zostaje jednym wielkim absurdem. Na przykładzie jednego z aut, którymi jeżdżę to na 100 km potrzebuję 7 litrów. Czyli pracownik dziennie tyle spali jadąc do i z pracy. W lutym to 21 dni robocze plus dwie soboty, co daje 23 dni w pracy. 23 dni x 7 litrów benzyny= 161 litrów spalonego paliwa w lutym. Przyjmijmy, że benzyna kosztuje 4,6 zł (nie znam obecnych cen w Polsce). 116 litrów x 4,6 zł= 740,6 zł wydatków na dojazdy do pracy w miesiącu lutym. Więc pozostaje alternatywa dojazdów środkami publicznego transportu, co wiąże się jeszcze z dłuższym czasem na dojazdy do i z pracy.
Odpowiedz@berlin: ehhh, tylko że jako programista pewnie dobrze zarabiasz, zarabianie minimalnej i dojezdzanie to czyste burżujstwo
OdpowiedzCiągle są chętni na pracę na takich warunkach, więc po co pracodawcy mają poprawiać warunki? A druga sprawa to ten mit o olbrzymich dochodach właścicieli sklepów. Z pewnością to zależy od branży, ale w małych "ogólnych" sklepikach to bywa że właścicielowi wcale nie zostaje jakoś dużo więcej niż najniższa krajowa. O ile w ogóle uda się nie mieć start. I właściciel nie może iść na zwolnienie czy urlop tak łatwo...
Odpowiedz@bloodcarver: I właśnie dla takich ludzi byłby ten program z UP. Ale szefcio ma firmę od kilkunastu lat, ma willę i drogi samochód. Teraz już wiemy z czego.
Odpowiedz@Candela: a kto w tych czasach nie ma drogiego samochodu? Wystarczy wyjśc na ulicę i popatrzeć jakie fury śmigają :). A willa? Pojęcie względne.Dla jednego willa to 80 metrów dla innego od 300 w górę. Może być na kredyt. Wkurza mnie takie stereotypowe podejście bo wielu z moich pracowników mogłoby mieć swoje wille ale wolą wydawać pieniądze na papieroski, dobry alkohol, niekiedy panienki, markowe cholernie drogie ubrania i auta co to palą im po 20 litrów na 100km.
Odpowiedz@pracujacamama29: Doprawdy nie wiem, co ma do rzeczy to, na co pieniądze wydają Twoi pracownicy.
Odpowiedz@Candela: A co? Zazdrościsz? To załóż taką firmę jaką ma szefcio i kup sobie willę i drogi samochód.
Odpowiedz@Katka_43: no dokładnie. A jak ktoś jojczy że inni potrafią zarobić, odłożyć a on nie to już jego problem.
Odpowiedz@Candela: Tak samo, jak nic nie ma do rzeczy na co wydaje pieniądze ten biznesmen, który próbuje zatrudnić Twojego chłopaka.
Odpowiedz@rodzynek2: Może chodzić o taki sposób myślenia szefa, że dla siebie robi pensję 10 000zł i żeby taką mieć, rąbie pracownika na wszystkim. Prawo szefa-jemu nikt nie zabroni.
Odpowiedz@LenaMalena: Mamy przepisy bardzo wspierające związki zawodowe, mamy prawo które pozwala pracownikom złożyć zbiorowo wymówienie jeśli się im warunki nie podobają (a pracodawca zbiorowo zwalniać ot tak nie może), a nadal jest myślenie "jemu nikt nie zabroni". Nie zabroni bo ludzie nie chcą zabronić, ot co. Wolą warunku ch*jowe, ale stabilne, i to jest ich wolny, nieprzymuszony wybór.
Odpowiedz@LenaMalena: Prawo szefa ustalać ile z firmy wyciągnąć. A pracownik ma prawo zostać swoim szefem i sam założyć mniejszy lub większy biznes i ustalać swoją, a może i nie tylko swoją pensję. Jak również każdy ma prawo, żeby obcy nie zaglądał im do portfela, ani kto ile i na co wydaje pieniądze. Wyjątek to chyba tylko narkotyki i inna kontrabanda..
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2016 o 10:59
@pracujacamama29: "wielu z moich pracowników mogłoby mieć swoje wille ale wolą wydawać pieniądze na papieroski, dobry alkohol, niekiedy panienki, markowe cholernie drogie ubrania i auta co to palą im po 20 litrów na 100km. " I stać ich na to przy pensji minimalnej którą im płacisz? Muszą mieć więc dodatkowy dochód a pracę u Ciebie traktują jako rozrywkę. No chyba że zdecydowanie więcej im płacisz, czyli zupełnie odwrotnie niż jest to opisane w Historii.
Odpowiedz@rodzynek2: No właśnie wiem. Dlatego albo pracujemy za grosze u bogatego szefa i nie narzekamy, albo nie pracujemy.
Odpowiedz@vonKlauS: Ja swój interes założyłem od zera, z 10 zł w ręku - obecnie, nie narzekam. Z poziomu "nic" dotarłem do "jest nieźle, z perspektywami na dobrze".
Odpowiedz@SecuritySoldier: PYTANIE. ILE płacisz za godzinę swoim pracownikom, ile godzin dziennie tyrają i jaki maja socjal, oraz umowę? Chyba, że firmę masz jednoosobową, lub rodzinną. Ale wtedy dla nikogo szefem nie jesteś.
Odpowiedz@Armagedon: Ja, zanim odpowiem, też zapytam: Czy to normalne z marszu pytać tak agresywnie w sprawach pracy? Skąd pomysł, ze ktokolwiek "tyra"? O_O Każdy kto nie robi dla kogoś jest z marszu pokrzywdzony? Działam sam, czasem łącząc siły z innymi. Za jakiś czas zamierzam jednak interes rozwinąć... ale jak rozumiem jeśli wezmę kogoś na etat to już będzie przymuszanie do "tyrania"...?
Odpowiedz@Katka_43: Nie zrobię czegoś takiego, jak szefcio, bo nie pozwala mi na to sumienie. A swoją działalność, owszem, mam zamiar założyć, ale nie mam zamiaru doić ludzi. Wstyd by mi było zaproponować takie warunki. Wolałabym, w ramach oszczędności nie zatrudniać nikogo, niż się kompromitować stawką 6 zł/godz.
Odpowiedz@vonKlauS: ocho kolejny prorok wiedzący ile płacę kierowcom :D
Odpowiedz@pracujacamama29: żadne prorokowanie, tylko zwykłe rachowanie. Już tłumaczę, bo chyba nie zrozumiałaś tamtego komentarza. Pracodawca z Historii oferuje absolutne mini minimum, z którego nie sposób byłoby się utrzymać, co wyliczył poniżej @sutsirhc. Więc chłopak tę ofertę odrzucił NIE zostając tam pracownikiem. Ty zaś piszesz jak to Twoi pracownicy mają kasy mnóstwo kasy którą zwyczajnie przepuszczają. Skąd ją mają? No chyba logiczne, że od Ciebie. Konkretna kwota zupełnie nieistotna. Najważniejsze jest to, że podejmując tamtą pracę chłopak nie tylko nie mógłby sobie pozwolić na to co Twoi pracownicy, ale nawet na coś więcej niż wegetowanie od wypłaty do wypłaty. Cieszyć się pozostaje że Twoi pracownicy dostają od Ciebie tyle kasy, a że nie mają pobudowanych domów? Ich WYBÓR a nie konieczność. Jak u wielu innych którzy tyle nie zarabiają. Bo wpis Twój odebrałem tak, jakbyś myślała że dowolny pracownik zarabia tyle ile Twoi i jeśli nie ma własnego domu, to znaczy że kasę zwyczajnie przepuszcza. ps. Oferta tamtej pracy w sumie była dobra. Dobra dla kogoś kto nie mając żadnej pracy nie miałby absolutnie żadnego źródła utrzymania. Popracować i znaleźć lepszą ofertę. A w UPie pewnie jakoś by się dało wytłumaczyć zakończenie programu przed czasem.
Odpowiedz@SecuritySoldier: Jakie "agresywnie"? Co najwyżej dociekliwie. Słowo "tyrać" zwyczajowo się przyjęło jako określenie pracy. Przynajmniej w takim znaczeniu ja je użyłam. Wszyscy dziś twierdzą, że ciężko pracują na kawałek chleba, czyli - tyrają. Podejrzewam, że ty sam, pokonując drogę z poziomu "nic" na poziom "jest nieźle", nie robiłeś tego w lektyce, tylko musiałeś trochę potyrać? W końcu nie użyłam określenia "harować". Jeśli weźmiesz kogoś NA ETAT, zapłacisz uczciwą pensję i odprowadzisz wszystkie konieczne składki - będziesz mógł oczekiwać nawet harowania. Ale tylko wtedy.
Odpowiedz@Armagedon: Jest jednak jakaś taka agresja w Twoim tonie. Może to tylko moje odczucie, ale mam wrażenie, że to trochę tak, jakby każdy mający swój interes był z marszu podejrzany o bycie świnią i wyzyskiwaczem i dopiero musiał udowodnić, że tak nie jest...
Odpowiedz@SecuritySoldier: Ktoś Wam na taką opinię zapracował. Fakt, że sprawiedliwe to to nie jest.
Odpowiedz@Candela: Jeśli sprawiedliwe to nie jest, to nie usprawiedliwiaj tego. Przecież ja nie sugeruję, że Ty czy Twój chłopak jesteście roszczeniowymi cwaniakami, migającymi się od pracy - a ktoś na taki obraz pracowników też gdzieś pracuje.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2016 o 19:54
@SecuritySoldier: Jestem Ci bardzo wdzięczna, że jako jeden z nielicznych tutaj ludzi, nie sugerujesz czegoś takiego. Bo użytkownicy piekielnych już zdążyli napisać biografię, zarówno moją, jak i mojego Chłopaka. W dzisiejszych czasach szybkie i pochopne oceny są na porządku dziennym. I to jest smutne.
Odpowiedz@SecuritySoldier: Akurat wcześniejsze historie Candeli świadczą o tym, ze prawdopodobnie są roszczeniowi, choć nie dość cwani, żeby te swoje roszczenia zaspokoić.
OdpowiedzNie dziwię się że odrzucił oferte. 50km x 2 /doba to statystycznie 2100km miesięcznie. Licząc spalanie 8l/100 (cykl mieszany średniego auta) = 168l miesięcznie (nie licząc sobót) x 4pln/litr benzyny =672pln za paliwo. Czyli pracowałby za około 700pln.
Odpowiedz@sutsirhc: Szczerze to nie wierzę w tę historię. Standardowe wypociny- super duper potencjalny pracownik co to cuda na kiju umie robić i pracodawca wyzyskiwacz.A jak przychodzi co do czego to pracownik kwiatek co to czuje się urażony że w pracy każą mu pracować.
Odpowiedz@pracujacamama29: Co ty pierniczysz? Przeczytałaś ty dokładnie, o czym jest ta historia? Chłopak autorki dostał propozycje pracy, której nie przyjął. A co? MUSIAŁ?
Odpowiedz@pracujacamama29: Co do tego "super duper". W historii jest wyraźnie zaznaczone, że Chłopak już u tego pana pracował. Gdyby Jego pracowanie mu się nie spodobało, to by nie chciał Go zatrudnić ponownie.
Odpowiedz@sutsirhc: 672 zł za paliwo i do tego dodaj koszt serwisowania samochodu, którym pracownik będzie jeździł dużo więcej niż dla swoich prywatnych celów. Całkowity koszt eksploatacji samochodu to prawie dwukrotność ceny paliwa zużytego na przejechanie danego dystansu.
OdpowiedzTrochę rozdarty jestem. Z jednej strony opisujesz warunki pracy pewnie ok 40% Polaków, ale nie oszukujmy się, jakieś niewolnicze warunki to nie są. Miliony osób dojeżdża codziennie do pracy. Z drugiej strony tak trochę taki straszny ból pewnej części ciała wychodzi. Ktoś zaryzykował, założył firmę, szuka optymalnych rozwiązań w swojej firmie, chce po prostu zarobić. Normalne zasady funkcjonowania firmy.
Odpowiedz@GuideOfLondon: W samo sedno.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Mylisz się. Najniższa krajowa, minus koszty paliwa, plus 10 godzin (lub więcej) poza domem - to SĄ niewolnicze warunki. Ale cóż? Podobno byt kształtuje świadomość. A że u nas, często, gęsto byt ujowy, to i świadomość mało ukształtowana.
Odpowiedz@Armagedon: Kolejna dla której przebywanie poza domem 10h to niezwykle ciężka rzecz. Zwątpiłem jak przeczytałem, że dla @candeli 10h poza domem (8h praca + 2h dojazdy) oznacza brak życia prywatnego. Ludzie w samej tylko pracy potrafią przebywać po 10-14 h albo potrafią codziennie dojeżdżać do pracy po 100 km i jakoś potrafią załatwiać osobiste sprawy, mieć rodzinę, spotykać się ze znajomymi. Kwestia organizacji czasu. To co mają powiedzieć ludzie pracujący w delegacji? Mają murzyna sobie wynająć do codziennych obowiązków? Ja rozumiem, że nie wszysycy są pracowici i te 8 h przy biurku to jak tydzień w kopalni albo muszą codziennie obejrzeć wszystkie seriale w tv i praca im w tym przeszkadza, ale trochę zdrowego rozsądku nie zaszkodzi.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Jeżeli Twoje życie prywatne ogranicza się do "załatwiania spraw", to współczuję. Telewizji nie mam, seriali nie oglądam.
Odpowiedz@Candela: Nie łap mnie za słówka. Wyraźnie napisałem "i jakoś potrafią załatwiać osobiste sprawy, mieć rodzinę, spotykać się ze znajomymi" Rodzina i znajomi to nie życie prywatne? Zresztą przytocze co sama napisałaś: "I na prace typu "muszę naprawić samochód albo porąbać drewno". Może faktycznie rodzina i przyjaciele to błahostki dla ciebie w porównaniu do rąbania drzewa. Masz rozdwojenie jaźni czy po prostu jesteś z natury hipokrytką?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2016 o 16:40
@GuideOfLondon: Następny, który nie potrafi czytać. Była tu gdzieś mowa o pracy przy biurku? Może najpierw sam się zatrudnij w sklepie specjalistycznym za najniższą krajową (niecałe 1300 zeteł), pokonuj codziennie trasę stu kilometrów samochodem, opłać paliwo i spróbuj przeżyć. NA PEWNO się jakoś da. Tyle, że czasy "ciesz się, że masz osiemset i po rękach całuj" powoli mijają. I łaska boska. Można zachrzaniać i po 16 godzin. Tylko trzeba wiedzieć za co!
Odpowiedz@GuideOfLondon: Ty jesteś z natury bezinteresownym chamem. Co do tego nie mam wątpliwości. Na życie prywatne składa się wielke czynników. Obowiązki, rodzina, pasje, zakupy... Gdzie ty to chcesz upchnąć, mając obowiązek przebywania 10 godzin dziennie, sześć dni w tygodniu poza domem? W niedzielę? A kiedy znajdziesz dzień na to, żeby się najzwyczajniej w świecie "pobyczyć", albo pójść na rower? W jednym, jedynym dniu chcesz skompresować całe życie osobiste? Droga wolna, tylko nie zmuszaj do tego innych.
Odpowiedz@Armagedon: No tak, bo klucze słowa w mojej wypowiedzi to te nieszczęsne biurko. Chyba już naprawdę zaczyna ci brakować argumentów. "Tyle, że czasy "ciesz się, że masz osiemset i po rękach całuj" powoli mijają. I łaska boska." Dla ludzi ogarniętych to te czasy nigdy nie istniały, ale widzę, że to raczej ciebie nie dotyczy. Czekasz widocznie na jakieś pospolite ruszenie, skoro sama tego załatwić nie potrafiłaś. No cóż, nie wszysycy muszą dobrze zarabiać. @Candela: 10h poza domem! Toż to skandal! A kto będzie się za mnie byczył i jeździł na rowerze! Wiesz, podobno jest taki zawód gdzie pracuje się tylko w weekendy i zarabia po 200 zł za godzinę. Droga wolna. Ale mnie do tego nie zmuszaj. "Ty jesteś z natury bezinteresownym chamem. Co do tego nie mam wątpliwości." oj, zabolała chyba ciebie moja wypowiedź może i cham, ale na ciebie to wystarczy
Odpowiedz@GuideOfLondon: Czyli masz zamiar zadawać ból, nie rozmawiać. Ok. Właśnie wyobraziłam sobie ciebie jako chorego oblecha, ocierającego się kroczem o blat biurka, bo jara go sprawianie przykrości przypadkowym ludziom w Internecie.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Twoja odpowiedź jest "ni przypiął ni wypiął". I chyba tylko po to, żeby w ogóle coś napisać. Gratuluję, że jesteś taki ogarnięty i zawsze zarabiałeś krocie. Mam nadzieję, że nie cudzym kosztem. A o mojej pracy i płacy nie wiesz nic zgoła.
Odpowiedz@GuideOfLondon: "Najniższa krajowa, minus koszty paliwa". Nie skupiaj się tylko na wypowiedzi: "10 godzin (lub więcej) poza domem". Większość ludzi zdecydowana te 10 godzin poza domem spędza do pracy ten czas zaliczając. Ja także czasem, bo zazwyczaj w 9 godz się mieszczę. Lecz gdybym miał za najniższą krajową POLSKĄ (bo ty chyba po za Polską żyjesz) z dojazdami tak jak teraz pracować, to szybko bym innej roboty szukał. Czym innym za to jest już za najniższą płacę pracować tuż przy miejscu zamieszkania. Takich zapewne jest wielu.
Odpowiedz@Candela: Im więcej czytam Twoich komentarzy, tym mniej Cię lubię. Jakaś taka agresja i niezadowolenie bije z Twoich wypowiedzi, oraz nieuzasadnione poczucia wyższości nad innymi.
Odpowiedz@Candela: A ja,im więcej czytam twoich komentarzy, tym bardziej cie lubię. Miło poczytać wypowiedzi osoby, która się ceni, nie ma niewolniczej natury, umie pisać po polsku i kieruje się bardziej rozsądkiem, niż emocjami.
Odpowiedz@LenaMalena: Nie dziw się, że wychodzi ze mnie agresorka, gdy ktoś atakuje personalnie mnie, lub bliską mi Osobę. @Armagedon: Dziękuję za miłe słowo. Twoje komentarze bardzo pozytywnie nastrajają, choć żeby je przeczytać, trzeba się najpierw przepić przez całą masę nienawistnego chłamu. Kiedyś to się na piekielnych komentowało historię, nie autora.
OdpowiedzI właśnie dlatego UP powinny zostać zlikwidowane. Te projekty są coraz bardziej idiotyczne. Bo tylko kompletny idiota wprowadziłby takie coś. Oczywistym jest chyba jak to się skończy. Dla uczciwych pracodawców takie coś będzie średnio korzystne, bo przez dwa lata każde pierdnięcie związane z takim pracownikiem będzie pod lupą UP, a potem rok taki pracownik musi być zatrudniony, choćby się waliła cała firma. Układy z UP zazwyczaj są mało korzystne przez różne chore zapisy w umowach współpracy. Na udziale w takich projektach zarabiają pracodawcy cwaniacy. Dla nich to jest super sprawa, a wszelkie niedogodności "się załatwi". Mieć niewolnika na dwa lata, a w sumie mieć go na 3 lata a płacić za rok, to jest super promocja. Normalnie 3 za 1. Niestety miałem kontakt z takimi osobnikami. Swoją firmę traktowali jak dojną krowę, a pracowników jak niewolników. Inwestycje tylko w kwestiach absolutnie niezbędnych. Pensje pracowników na poziomie skrajnego minimum. Cały wypracowany zysk wyciągany z firmy i ładowany w rzeczy które mało mają wspólnego z inwestycjami i lokatami. Potem taki pracodawca ma w domu złote klamki (naprawdę), jakieś mega drogie "elitarne hobby", kilka wypasionych aut... ogólnie przejada całą kasę. Firma natomiast ledwo zipie. Czemu tak się dzieje? Bo ludzie pozwalają się tak wykorzystywać. Gdyby pracownicy nie zgadzali się na takie warunki to firma by padła. A tacy super cwani przedsiębiorcy próbują też kombinować przy współpracy z innymi firmami. Opóźnienia w płatnościach, towar niezgodny z zamówieniem itd to norma. Zaraz pewnie podniesie się krzyk, że UP są niezbędne bo ubezpieczenie itd. To jest bardzo łatwo załatwić. Wystarczy dać każdemu obywatelowi polskiemu prawo do opieki medycznej. Bez tej chorej biurokracji. Bo ona jest całkowicie niepotrzebna. Tak jest prawda. Bo kto nie jest objęty ubezpieczeniem? Kilkaset osób? Może kilka tysięcy? Czy dla nich opłaca się utrzymywać całą tą biurokrację? Kto jest uprawniony do korzystania z opieki medycznej na NFZ? 1. Dzieci do 18 roku życia 2. Studenci dzienni 3. Osoby pracujące na umowę (jakąkolwiek) 4. Osoby podpięte pod pracującego członka rodziny 5. Zarejestrowani bezrobotni 6. Emeryci i renciści Więc kto NIE JEST uprawniony do korzystania z opieki medycznej na NFZ? Niepracujące i nieuczące się osoby powyżej 18 roku życia, niezarejestrowane w UP i nie podpięte pod nikogo z rodziny. Czyli kto? Żule i bezdomni? Naprawdę stać nas jako kraj na to, żeby zafundować im opiekę medyczną, bo i tak z niej korzystają, gdy występuje zagrożenie życia. A przy likwidacji tej całej biurokracji jakie to by były oszczędności.
Odpowiedz@Draco: 7. Kobiety w ciąży i w okresie połogu także są objęte ubezpieczeniem, nawet jeśli są bezrobotne i niezarejestrowane w urzędzie pracy.
Odpowiedz@Azriael: Tak, zgadza się, zapomniałem i o nich. Dzięki za dopisanie.
Odpowiedz@Draco: Co za herezje piszesz! Państwo opiekuńcze miało by nie kontrolować swojego stada w jakiejś dziedzinie? I co zrobić z tysiącami urzędników w takim PIPie czy innym zagonie twardego elektoratu?
Odpowiedz@Rak77: Teoretycznie to dopiero by wtedy było "Państwo Opiekuńcze". Wszyscy obywatele bez wyjątku mieliby zagwarantowaną opiekę medyczną, normalny mokry sen komunisty ;) Jak na razie to co opisałem jest super argumentem pokazującym debilizm obecnego systemu. Dodatkowo nie powoduje paniki jaką wywołują propozycje prywatyzacji i prywatnych ubezpieczeń. Mamy takie a nie inne warunki i tak a nie inaczej ukształtowane społeczeństwo... więc żeby było taniej w obsłudze, trzeba dać wszystkim to samo i po równo. Zlikwidować NFZ i zwolnić biurokratów. Za same zaoszczędzone w ten sposób pieniądze ile szpitali by można było wyremontować, a ile operacji sfinansować. Likwidując ZUS i wprowadzając opcję emerytur obywatelskich wypłacanych bezpośrednio z budżetu, też byśmy mieli olbrzymie oszczędności. Każdy obywatel dostałby kwotę pozwalająca na przeżycie, a to co nad to już jego osobista sprawa. Jakie to by było sprawiedliwe społecznie. ;) Ale tego nikt nie zrobi. Bo urzędnicy głosują na swoich pracodawców. Rodziny urzędników też tak najczęściej głosują. To jest stara metoda znana od starożytności - chcesz się utrzymać przy władzy? Utrzymuj jak najwięcej zależnych od ciebie osób. Oni będą cię bronić.
Odpowiedz@Draco: Do tych ubezpieczonych zdrowotnie dorzucę jeszcze beneficjentów OPS.
OdpowiedzBuntu nie będzie. Gdyby miał być byłby już dawno.
OdpowiedzPraca od 9 do 17 to normalne, dobre godziny pracy. Albo 9-18 bo godzinna przerwa obiadowa. To w Polsce Ludowej utarło się że trzeba wstawać bladym świtem, lecieć do roboty na 6.30 albo 7, żeby po fajrancie chłoporobotnik zdążył jeszcze krowę wydoić i pole obrobić.
Odpowiedz@JaNina: Może nie musimy doić krów, ale coś w tym stylu. Jak się ma duży dom i podwórze, to codziennie znajdzie się jakieś czasochłonne zajęcie. Na wsi żyje się trochę inaczej. Dlatego takie godziny pracy nie były atrakcyjne dla mojego Chłopaka. Zaznaczam. Dla Niego.
Odpowiedz"sobotnie nadgodziny nieodpłatne" Za darmo? Całkowicie za darmo? Super oferta!
Odpowiedz@vonKlauS: Jeśli to prawda, bo coś nie wierzę, że ktoś mocno korzystający z dofinansowania narażałby się dla oszczędzenia sobotniej dniówki.
OdpowiedzLudzie, wy tak serio? Jesteście jak kraby w wiaderku, wiaderka nie trzeba nawet przykrywać, jak tylko któryś wpadnie na pomysł że można uciec to inne mu na to nie pozwolą. Co ty sobie wyobrażasz? Masz niewolniczą prace za nędzną pensję i masz harować cały dzień. Nie masz prawa myśleć że można mieć lepiej, my nie mieliśmy, nie mamy i nam było dobrze! I dobrze wam tak. Jak się zgadzacie to macie. Pracujecie za psie pieniądze i bez perspektyw i już nawet mało że się nie buntujecie to i innym nawet nie pozwalacie o tym myśleć. Nawet mi was nie żal.
Odpowiedz@Rak77: Mój Chłopak nie musi podejmować tej pracy. Ma wybór. Jednakże za chwilę "sprawiedliwi" z piekielnych zakwalifikują Go jako użalającego się nad sobą obiboka. Bo oni harowali, to i On ma harować, bo tak. Wszyscy mają j*bać etat za minimalną i jeden dzień charytatywnie, bo to jest git. Zawiodę Was. Są tacy ludzie, którzy godzinę swojego życia wyceniają na więcej niż 6 zł/godz. Życia, które mają tylko jedno. Jeżeli Wy uważacie, że tak jest w porządku, to naprawdę, naprawdę współczuję Wam klapek na oczach.
Odpowiedz@Candela: Tak, są ludzie, którzy drożej wyceniają swoją pracę. Jednak oni po otrzymaniu propozycji niespełniającej warunków po prostu odmawiają, nie skarżą się z tego powodu w necie. Jeszcze rozumiem historie z naprawdę kiepskimi warunkami jak pensja znacznie poniżej minimalnej, na czaro.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2016 o 12:17
@sla: Portal nazywa się piekielni.pl. Nie zrobiłam nic innego, jak opisanie piekielnego człowieka. Pana pracodawcy.
Odpowiedz@Candela: Na czym powiedz polegała piekielność? Bo zadzwonił i zaproponował takie warunki pracy, które twojemu chłopakowi nie odpowiadają? Jest pracodawcą, może proponować każde warunki w granicach prawa i nie będzie to piekielnością. A twój chłopak może przyjąć robotę albo odmówić. Normalna sprawa. Dla mnie piekielne jest wypłakiwanie się w necie z tak błahego powodu.
Odpowiedz@Candela: Ciągle mówisz o kasie, a ani razu nie wspominasz o tym, że kwalifikacje Twojego chłopaka są za wysokie na pracę za takie pieniądze. Może jest tak, że on chce więcej zarabiać i już. I tyle. Szef wycenił jego pracę na minimalną krajową może z własnej pazerności, może z braku innych możliwości, a może dlatego, że jego umiejętności sa tyle warte? Jakiś czas temu było w tv o sportowcach, którzy za zdobyte medale otrzymują naprawdę niewielkie pieniądze w porównaniu do innych sportowców i do czasu włożonego w pracę. Oni też wg Ciebie nisko wyceniają swoje życie???
Odpowiedz@qulqa: Czemu opisujemy ba tym portalu brak kultury, chamstwo, idiotyczne zachowania ? Przecież one są zgodne z prawem a wypłakiwanie się w necie z tak błahych powodów ?
Odpowiedz@Candela: Facet tak wycenił pracę Twojego chłopaka i tyle. On nie musi się na to godzić. Na ile swoje życie, jak piszesz, wycenia Twój chłopak? Co takiego robi, co umie, jakie ma doświadczenie? Twój sposób wypowiadania się brzmi trochę jak tych osób z kolorowych programów, które dosłownie za żadne umiejętności dostają kasę i tak się do tego przyzwyczajają, że potem gardzą kimś, kto zarabia mniej. Bo za bardzo się cenią, żeby rano wstawać do roboty! Bo życie jest tylko jedno! I spędzają je na pierdzeniu i rzyganiu na wizji. Ktoś stwierdził, że na ich głupocie i prostactwie można zarobić, a oni myślą, że są pępkiem świata.
Odpowiedz@Candela: Tylko pracodawca nie zrobił nic piekielnego. Zaproponował twojemu chłopakowi ofertę pracy zgodną z prawem, na umowie. Dla twojego chłopaka była nieakceptowalna, jednak nie stała się automatycznie dzięki temu piekielna.
Odpowiedz@Rak77: Nie było w opisywanej sytuacji braku kultury, chamstwa ani idiotycznego zachowania, dlatego o tym nie wspominałam nawet. Piekielność byłaby też, gdyby padła propozycja niezgodna z prawem - dlatego o tym wspomniałam. Tego też nie było.
Odpowiedz@qulqa: Minął czas na EDIT, więc tutaj: Zostałam niżej upomniana, że nadgodziny są dodatkowo płatne. Nie znam na tyle Kodeksu Pracy (nie podlegam mu), więc moja pomyłka. Czyli była piekielność dotycząca nadgodzin :)
Odpowiedz@qulqa: dla autorki piekielne były warunki pracy, nie rozumiem po co się tego czepiać? Dla jednego będzie piekielna nieuprzejma kasjerka, po drugim spłynie to jak po kaczce. Każdy opisuje to co chce.
Odpowiedz@Candela: Nawet początkujący lekarze nie zarabiają kokosów, biorą całodobowe dyżury, czasem pracują w kilku miejscach i ponad swoje siły by każdego zbadać. Ciekawe czy podczas badania Ciebie lub Twojego chłopaka miałabyś odwagę powiedzieć im, że mają klapki na oczach...
Odpowiedz@sla: Jeżeli uważasz niepłacenie pracownikowi za sobotnie nadgodziny za legalne, to nie pozostaje mi nic innego, jak nazwać Cię... jeszcze jestem cierpliwa i grzeczna, więc nazywam Cię "niedoinformowaną".
Odpowiedz@Candela: Czy ty masz jakieś problemy emocjonalne? Bo jak narazie to wykrzyczałaś wszystkim jaki to masz duży dom, ogród, jaki to twój chłopak jest och i ach oraz rozchwytywany (jednoczesnie biega na rozmowy o pracę za najniższą). Nie wspominając o tym, że według ciebie praca więcej niż 8h dziennie jest dla plebsu. Arystokracja przecież musi mieć czas dla siebie.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Biegł na rozmowę. Tak. Odebrał telefon z ciekawości i zaraz "biegł na rozmowę o pracę za najniższą". To ty masz jakieś problemy, a konkretnie urojednia.
Odpowiedz@Candela: Wszyscy nieudacznicy tak się tłumaczą. "Bo dla ludzi z moim wykształceniem nie ma roboty" Podobno w zarządzie Orlenu zwolniło się kilka miejsc. Spytaj się chłopaka czy takie warunki mu pasują czy nie będzie mu to przeszkadzało w jeżdżeniu na rowerze. Co za ludzie...
Odpowiedz@GuideOfLondon: Wal się chamie.
Odpowiedz@Candela: hahhaaha poczytaj: http://piekielni.pl/71155#comment_850317 moja teoria właśnie się potwierdziła hahhahaha ale trafiłem z komentarzem jesteś taka przewidywalna
Odpowiedz@GuideOfLondon: O widzę, że kolega się podniecił.
Odpowiedz@Candela: Raczej zasmuciłem, że niektórych ludzi mozna tak prosto rozszyfrować. Sądziłem, że tak jeszcze ze 3 bzdurne komentarze napiszesz i dopiero polegniesz. Przeceniłem cię. Ale głowa do góry. Mogę ci obiecać, że już nie bedę kontrargumentował żadnej twojej wypowiedzi. To już żadna frajda nie będzie, żadne dla mnie wyzwanie.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Rozmowa z tobą jest jak granie z gołebiem w szachy. Obojętnie jak bym się nie starała, to ty i tak w końcu powywracasz wszystkie figury, nasrasz na szachownicę i stwierdzisz, że wygrałeś.
Odpowiedz@Candela: Łał! Ale mnie pokonałaś! Serio myslisz, że wklejając dowcip z internetu załatwisz sprawę? Nie pogrążaj się. BTW Właśnie się zorientowałem, że twój chłopak to ten sam bohater co ma wyższe, dwa języki obce i 3 lata mieszka w UP szukając pracy. Wtedy też tak śmiesznie się oburzałaś na stwierdzane fakty. Wychodzi na to, że z tym nieudacznikiem to wiele się nie pomyliłem.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Oho. A jednak się odezwał.
Odpowiedz@GuideOfLondon: To przeczytaj sobie komentarz Candeli z 17.53: "Ty jesteś z natury bezinteresownym chamem. Co do tego nie mam wątpliwości..."
OdpowiedzNie bardzo rozumiem. Szef przedstawił ofertę pracy. Oferta nie spodobała się i została odrzucona. Gdzie tkwi problem? Potencjalny pracodawca może przedstawiać dowolne oferty pracy, nawet konieczność chodzenia tyłem i tańczenia kankana. To wolny kraj. Potencjalny pracobiorca godzi się albo nie godzi na te warunki. Albo przedstawia swoje, które mogą być przyjęte lub nie. Dopóki pracodawca działa w granicach prawa (czyli nie proponuje pracy poniżej minimum albo na czarno), ma do tego prawo. Najwyżej narazi się na śmieszność i brak pracowników.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2016 o 12:50
@qulqa: O, o, o, właśnie. Dobrze, że nawiązałaś do łamania prawa. Weź sobie, proszę, Kodeks Pracy i przeczytaj, jakie wynagrodzenie przysługuje za nadgodziny.
Odpowiedz@Candela: Nie znam Kodeksu Pracy (nie podlegam mu, więc się nigdy głębiej nie interesowałam), ale jeżeli w ramach propozycji od razu były nadgodziny, to rzeczywiście propozycja nie była zgodna z prawem. Ale w takim razie wystarczyło napisać o tych nadgdzinach :)
Odpowiedz@Candela: I to jest jedna, jedyna piekielność w tym poście.
Odpowiedz@qulqa: Nie znasz KP...dlatego się wypowiadasz? Świetnie!
Odpowiedz@hitman57: Nie. Nie wiedziałam, że praca sobotnia w danym przypadku jest nadgodzinami, bo nie znam etatowego wymiaru pracy wg KP. Resztę wypowiedzi podtrzymuję. Ktoś przedstawia ofertę pracy, komuś nie pasuje ona i dziękuje. Normalna sprawa, a nie powód do rozpisywania się na Piekielnych.
Odpowiedz@qulqa: Piekielna jest mentalność takich pracodawców, przykre ze tego nie rozumiesz.
OdpowiedzTo może niech portal piekielni.pl się zamknie i wtedy nikt już nie będzie "jojczył" w internecie?
OdpowiedzW pierwszej pracy zarabiałam 1500 złotych netto na dość specjalistycznym stanowisku (tyle, że byłam świeżo po studiach). Dojeżdżałam codziennie jakieś 40 kilometrów a też siedziałam trochu dłużej niż 8 godzin, bo autobusy tam jeździły co godzinę (z czasem wynegocjowałam, że dwa dni siedzę 7 godzin a 3 dni po 9). Kiedyś nawet pytałam czy szef mógłby opłacić mięsięczny (całe 180 złotych) to stwierdził, że przecież mieszkam blisko :) Fakt, wszyscy inni dojeżdżali ponad 50 kilometrów.
OdpowiedzMałe sprostowanie - ten porgram u rzędu to ,,Praca dla młodych". Pracowadca MOŻE dostać do 2100 zł ale przy wyższej stawce. Jest to refundacja CZĘŚCI kosztów zatrudnienia na rok i utrzymanie stanowiska przez dwa lata z pracownikiem (nie można go zwolnić,chyba ze dyscyplinarnie). Nawet nie wiecie jak cholernie są wyśrubowane wymogi do tego programu. Już wcześniej padł zarzut że jest to kolejny ,,chory" projekt UP. Nie moi drodzy, ten projekt został pośpiesznie uchwalony i podpisany przez jaśnie już nam niepanującego prezydenta ;)
Odpowiedz@lomuri: Czyli, o ile dobrze zrozumiałam, ten pracodawca NIE MIAŁ PRAWA proponować najniższej krajowej, gdyż kwota 2100 - to refundacja tylko CZĘŚCI kosztów związanych z zatrudnieniem pracownika, a nie ZWROT tych kosztów niemalże w całości?
Odpowiedz@Armagedon: MUSI zatrudnic na najniższą krajową, ale wtedy Kwota refundacji się zmienia. Pracowawcy pytający się o ten program zwykle zaczynają od kwoty i tylko to widzą. Potem wielkie oburzenie, że refundacja nie ozanaczania opłacania wszystystkiego w całości. A jaki krzyk, jak usłyszą że za niewywiązanie się z zatrudnienia na dwa lata jest zwrot całości kosztów z odsetkami! Jak to jeden pracowadca kiedys powiedział ,,dupy nie urywa" ;)
Odpowiedz@Armagedon: Aha no i jedna naczelna sprawa - tu ten fantastyczny pracodawca nie wie, że nie dostanie refundacji na osobę którą kiedyś zatrudniał na jakąkolwiek z umów. Chyba też nie zdaje sobie sprawy, że to wszystko jest prześwietlane baaardzo dokładnie. ;) Czyli kolejny Janusz biznesu. ZObaczył pieniążki i już się ślini ;D
OdpowiedzA o tym, że stanowisko opłaca PUP (WUP) - szef wspomniał sam z siebie? Jak na takiego sprytnego pracodawcę nie wykazałby się w tym przypadku zbytnim rozgarnięciem. :)
OdpowiedzPoprawcie mnie jeśli się mylę, ale jeśli rozważacie tu czy warunki pracy zaproponowane chłopakowi przez szefa są takie czy siakie to chyba gubicie sens wypowiedzi autorki. Jeśli ktoś tu mówi o tym, że szef działa w granicach prawa to niech sobie przypomni ile afer politycznych/finansowych ciężkiego kalibru dzieje się w ramach tzw. prawa. Według mnie to miał być tylko przykład ilustrujący panujące obecnie na rynku pracy zależności. To że szef chce zarobić i się dorobić usprawiedliwia fakt, że chce jednocześnie wykorzystać czyjeś umiejętności i czas, nie płacąc za to przyzwoicie pracownikowi? Kojarzycie hasło: za dużo żeby umrzeć, za mało żeby żyć? Kto tak chce, ręka do góry. W Polsce pokutuje przekonanie, że żeby się dorobić trzeba porządnie wydoić innych. Coś o tym wiem, bo też pracuję w małej prywatnej firmie na etacie. Mam nadzieję, że kiedyś też będę sama sobie szefem. Jednak nie każdy ma do tego predyspozycje i wystarczająco dużo "ogarnięcia" życiowego. To tak jak ze studiami, nie każdy musi być magistrem, robotników drogowych też potrzeba. Niestety zawsze znajdzie się jakiś zdesperowany, który zgodzi się na takie warunki, jakie proponuje szef tego chłopaka. Gdyby tak nie było może zastanowiłby się nad swoją filozofią prowadzenia firmy.
OdpowiedzPrzeczytałam wszystkie Twoje komentarze i niestety potwierdziło się to co pisałam wcześniej, że gardzisz ludźmi. Raz smucisz się tym, że ktoś Cię pochopnie ocenił, raz wyzywasz (autentycznie!) innego użytkownika, czasem jesteś nawet niesmaczna. Jaki masz zawód, że zamierzasz pracować po kilka godzin dziennie? Twoje wpisy brzmią trochę jak słowa nastolatka z gimnazjum, mocno niedojrzałego nastolatka. Nie osoby ze świadomością własnej wartości. Jak Ty chcesz żyć z takim podejściem? Nie potrafisz jak zwykli ludzie organizować sobie po pracy życia? Nagle zrobiłaś sobie, że tylko jeden dzień w tygodniu masz wolne i wyskakujesz z jakąś głupią jazdą na rowerze, lub z rąbaniem drewna...
Odpowiedz@kwadrylion: Najwyraźniej niezbyt uważnie czytałaś. Moje wpisy można przeczytać na różne sposoby, w zależności od tego, jakie okulary się założy. Sporo osób założyło okulary nienawiści i zawiści. Cham, tak cham, którego wyzwałam, raczył nazwać mojego Chłopaka nieudacznikiem. Na jakiej podstawie? Ano na takiej, że do tej pory nie zdradziłam społeczności piekielnych czym się oboje zajmujemy, co jest głównym źródłem naszego dochodu. Tak, oboje możemy odrzucać takie cudowne ofery, jak w historii. I chyba to wam się najbardziej nie podoba. Stąd u was tyle jadu. Wyższość? Ja się nie wywyższam, to wy się poniżacie, sugerując, że każdy człowiek ma za*ierdalać po 10 godzin dziennie za marne grosze, że tak jest fajnie, normalnie. Czas wolny? Po co? Skoro wam się tak podoba - ok. Tylko nie nazywajcie nieudacznikami kogoś, kto znalazł inny sposób na życie. Żeby nie było, że nie wiem o czym mówię. Pracowałam kiedyś po 10 - 12 godzin, z jednym wolnym dniem w tygodniu. Praca była sezonowa, dlatego się skusiłam. Wstawałam o 7:00, do pracy miałam na dziewiątą, pół godziny zajmował sam dojazd. Z rana jadłam śniadanie, kąpałam się, robiłam kanapki do pracy, karmiłam zwierzaki itd. W domu byłam najwcześniej o 19:30. Kolacja i toaleta po pracy zajmowały mi godzinę. Robiła się 20:30. Potem, zmęczona jak czort po pracy padałam na pysk z książką i na tym kończyło się moje życie osobiste. Czas na prace domowe, ciepły obiadek, chwilę relaksu na tym nieszczęsnym rowerze miałam tylko w dzień wolny. Tak że przestańcie pieprzyć, ludzie.
OdpowiedzA gdzieś ty to wszystko wyczytała? Autorka pisze o swoim chłopaku, nie o sobie. To po pierwsze. A po drugie, to właśnie ona jest osobą ze świadomością własnej wartości, a nie robotem z niewolniczą duszą. Jeśli nawet zamierza pracować tylko kilka godzin dziennie - to jej sprawa. Może zapieprz za najniższą krajową u "pana" własciciela-krwiopijcy nie jest szczytem jej marzeń? A co do wyzwisk i obelg... Zdaje mi się, że to JEJ jeden z użytkowników sugerował zatrudnienie się w burdelu, za co został nazwany chamem. I SŁUSZNIE! Więc może trochę więcej obiektywizmu?
Odpowiedz@Armagedon: A autorka, niejako gospodyni tego konkretnego forum, pisała o jego ... kroczu.
Odpowiedz@LenaMalena: Jego krocze, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, było istotnym elementem konwersacji, skoro jest taki obeznany w tym, ile zarabiają prostytutki, jednocześnie sugerując, żebym nią została. Mentalność typowego barowego chamidła. Nazwałam rzeczy po imieniu. I tak niezbyt dosadnie. W realnym świecie dostałby w twarz. I to nie tylko ode mnie, od Chłopaka również.
Odpowiedz@Candela: teraz nagle chodziło o sugestię dotyczącą pracy jako prostytutka? Podchwycilaś to, co napisała Armagedon, ale tak naprawdę cham był odpowiedzią na stwierdzenie, że wymagania co do godzin pracy są oderwane od rzeczywistości.
OdpowiedzJak na kogoś, kto od kilku lat nie potrafi znaleźć żadnej sensownej pracy, twój chłopak jest bardzo wybredny.
Odpowiedz@Jorn: Ma prawo. Widocznie nie ma noża na gardle, żeby brać, co się nawinie.
OdpowiedzJa pierdzielę, ludzie... Po przeczytaniu komentarzy pod tą historią po prostu musiałem założyć tu konto. Czego się tak czepiacie tego, że chłopak nie przystał na te "cudowne" warunki? Bądźmy szczerzy, godziny pracy 9-17 nie każdemu muszą odpowiadać. Dla wielu jest to już godzina w plecy w porównaniu z pracą 8-16. Osobiście wolę wstać godzinę wcześniej i wrócić do domu godzinę wcześniej. Kwestia długiego dojazdu... czy jest dla was przyjemnością tracić czas na dojazd do pracy, za który nikt wam nie zapłaci? Ba, nie zwróci nawet za jego koszta. I te wszystkie przyjemności za oszałamiającą kwotę 1350 zł na rękę. Nie chcecie nic zmienić w swoim życiu i odpowiada wam taka sytuacja? Ok, nie ma sprawy, możecie żyć w świecie skrojonym na wasz wymiar. Ale nie wyżywajcie się na osobach, którym taki stan rzeczy nie odpowiada. Wiele osób zarzuca autorce wylewanie żalu na Piekielnych. Ja tu żadnego żalu nie widzę. Ot, opisała historię, która jak najbardziej pasuje do tematyki portalu. Aha i jeszcze jedno. Nie dla każdego celem nadrzędnym życia jest pracować i oddawać się tej pracy bez reszty. Praca powinna być tylko obok życia osobistego. Nigdy na odwrót.
Odpowiedz@kijek23: W ostatnim akapicie przeczysz sobie. To w końcu praca powinna być obok życia osobistego, czy nie?
Odpowiedzjak dla mnie to chyba nie działa tak jak sklep za Gierka- bierz co dają i z wdzięcznością że coś w ogóle jest. jeśli chłopak nie ma na utrzymaniu rodziny, sam też głodny nie chodzi, to dlaczego miałby brać byle co? żeby pozbyć się piętna bezrobotnego? jeśli sytuacja mu na to pozwala, to niech szuka do bólu. szczególnie jeśli jest pewien posiadanych kwalifikacji. osobiście znam przypadki, kiedy ludzie, którzy niewiele sobą reprezentowali, a wybili się na pewności siebie i cwaniactwie. jeden taki z rodziny, uważał, że skoro skończył uniwersytet gdański, to pensja 3000 to dla niego obelga. cała rodzina na zmianę wyśmiewała chłopaka albo wieszała na nim psy. a koleś dopiął swego. tak długo chodził po rozmowach kwalifikacyjnych i opowiadał o swojej wspaniałości, że ktoś mu w końcu uwierzył. dziś, kilka lat później, chłopak dyrektoruje w korpo i jest na etapie wykańczania domu, bez kredytu. Jeśli chłopak autorki czuje, że może więcej, to kto mu broni próbować.
OdpowiedzWyraźnie widać, że jeszcze za mało ludzi wyemigrowało z Polski, skoro pracodawcy proponują zarobki nie wystarczające nawet na przeżycie. Mamy wolny rynek, pracownicy zaczynają głosować nogami. Pozdrawiam z Anglii.
Odpowiedz