Przez rok wynajmowaliśmy z mężem i szwagrem dom. Umowę co prawda mieliśmy na papierze, ale wiadomo jak to jest "po znajomości" i "no my nie będziemy tego nigdzie zgłaszać bo to koszty". Można więc przyjąć, że umowa spisana była, ale żadna ze stron nigdy jej nie podpisała.
Po wyprowadzce, która była dość spontaniczną decyzją - ot, trafiła się okazja - ustaliliśmy z właścicielami, że rozliczymy się za rachunki w następujący sposób:
- zostawiamy w piwnicy tonę opału (ok. 400zł)
- gdy przyjdą rachunki, to właściciele się z nami skontaktują żebyśmy zapłacili im "resztę" czyli to co ewentualnie wyszło ponad koszty opału.
Po wyprowadzce relacje z wynajmującymi się pogorszyły. Nie pozwolili nam odebrać zaległej korespondencji, zaczęły się dziwne plotki, że zostawiliśmy dom w opłakanym stanie (wyremontowaliśmy 2 pokoje, które średnio nadawały się do użytku - pozrywana tapeta, uszkodzona wykładzina). Ostatecznie, po kilku próbach odzyskania listów właścicielka stwierdziła, że nie możemy jej udowodnić, że tam mieszkaliśmy, bo nie mamy nawet umowy i mamy przestać ją nachodzić.
No niezbyt miło z ich strony, ale co mi tam. Stwierdziliśmy, że sprawa zamknięta i skupiliśmy się na urządzaniu nowego mieszkania.
Pod koniec stycznia dzwoni telefon, jakaś baba drze się do mnie, że mam jej oddać pieniądze za rachunki (350zł). Dopiero po chwili zastanowienia dotarło do mnie, że to właścicielka naszego byłego lokum. Przypomniałam jej o tym jak umawialiśmy się z rozliczeniem i dodałam, że tak właściwie to ona "wisi" mi jeszcze 50zł. Baba w krzyk, że ona się z nikim na nic nie umawiała i jesteśmy złodziejami.
Moja odpowiedź może nie była zbyt miła, aczkolwiek powtórzyłam jej wcześniejsze słowa:
- Ależ proszę pani, my podobno tam nigdy nie mieszkaliśmy!
Do tej pory cisza...
w-wa
"Proszę pani". "Prosić panią" można do tańca ;)
OdpowiedzTu akurta właścicielka nie wykazała się piekielności tylko czystą głupotą. ALe jedno mnie zastanawia. Zainwestowaliście w lokal na który nie mieliście żadnych papierów, że tam mieszkacie. Dodatkowo wychodzi z historii, że nawet nie dostaliście żadnych zwrotów kosztów ani zwolnienia z opłat za to.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Właściciele dali nam wolną rękę, dom i tak jest aktualnie remontowany od dołu do góry. Płaciliśmy na tyle mało, że koszt wytapetowania i nowej wykładziny nie zrobił nam bardzo dużej różnicy.
Odpowiedz@shane: Czyli jednak koszt remontu był wkalkulowany po prostu w niski czynsz.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Jakby ktoś się uparł to dałoby się mieszkać :) My akurat mieliśmy dostęp do dość tanich materiałów i całość remontu zamknęliśmy w kwocie 500zł. Jak na ponad rok mieszkania to nie było zbyt dużo.
Odpowiedz@shane: Za 500 zł to mozna najwyżej odświeżyć jeden pokój. Remontem, i do tego dwóch pokoi, to ja bym tego nie nazwał. Wiesz, to tak, jakby ktoś kupił nowy dywan do pokoju i powiedział, że zrobił remont.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2016 o 11:30
@GuideOfLondon: Wytapetowaliśmy dwa pokoje, w jednym była wymieniana wykładzina. Owszem, da się za taką kwotę.
Odpowiedz@shane: Ale wiesz, GuideOfLondon pewnie nie potrafi sobie wyobrazić, że można samemu to zrobić. No jak to tak - SAMEMU? Toć wiadomo, że koszty są bo ekipę trzeba ściągnąć i to najdroższą, żeby najlepsza była. Innej opcji tego, że nie wierzy w tapetowanie lub malowanie kilku pokoi za 500 zł nie widzę. Materiały to kwestia znajomości lub dobrego szukania. Trzeba tylko chcieć.
Odpowiedz@ampH: Z zawodu jestem inżynierem budownictwa, zrobiłem w życiu mnóstwo kosztorysów, lata spędziłem na budowach więc daruj sobie teksty o wycenach, materiałach lub wyborze ekipy. Trafił swój na swego;)
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2016 o 19:48
@GuideOfLondon: z zawodu to jesteś dyplomowanym chamem... niestety :( Idź się czepiaj gdzie indziej, tu na Piekielnych nie popieramy buractwa internetowego.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Też zrobiłem w życiu mnóstwo kosztorysów (tylko z branży elektrycznej), nie jestem inżynierem, a znam inżynierów i magistrów inżynierów, którzy nie wiedzą dlaczego między fazami występuje napięcie 400 V (mówiąc prosto). :) Więc tytuł nie znaczy, że znasz rzeczywistość. Zwłaszcza, że powinieneś w takim razie wiedzieć, iż kosztorys ma się nijak do rzeczywistej wartości wykonanych prac, jeśli weźmie się za to ktoś z głową. :) Jeszcze zależy dla kogo ma być ten kosztorys - czy dla wykonawcy do postępowania przetargowego, czy inwestorski dla danej inwestycji czy może jakiś dla firmy ubezpieczeniowej. Chyba nie robiłeś nigdy tego ostatniego - wtedy byś zobaczył, że można cały dom o powierzchni netto 100 metrów kwadratowych od fundamentów po jego wykończenie w środku postawić za 100 tysięcy złotych. :) No ale to już tak na marginesie. W każdym razie jak człowiek sam zacznie sobie w domu dłubać to zrobi to pięć razy taniej niż jakby miał ekipę zatrudniać. :)
Odpowiedz@cassis: Bo piszę to co myślę i nikomu nie nadskakuję? Straszne. Wracaj do swojego wyidealizowanego świata. Tak rzekł cham. Z dyplomem. @ampH: Takich frazesów i banałów (niekoniecznie błędnych, ale nie mających nic wspólnego z tematem, temat o kładzeniu tapet, a ty rzucasz wszystkimi przypadkowymi pojęciami technicznymi, które znasz), które wypisujesz to nawet nie warto komentować. Jednak nie trafił swój na swego.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Cóż, czyżby brak argumentów? Frazesy i banały, które bezpośrednio wiążą się z tematem? Ciekawa definicja. :) Dobrze również wiedzieć, że rodzaje kosztorysów to pojęcia stricte techniczne i są kompletnie przypadkowe. Być może i nie trafił swój na swego - skoro nie widzisz związku, to cóż... Być może po prostu tych pojęć nie znasz. Inaczej nie można wyjaśnić tego, że są one przypadkowe. :) Czyli nie są ze sobą w ogóle powiązane merytorycznie. :) No, chyba że te wszystkie "przypadkowe pojęcia techniczne" to wspomnienie podstawowej podstawy w zabawie w elektryka, która pokazuje, że rzucanie tytułami nie oznacza, że dana osoba się zna na swojej pracy. :) W każdym razie to naprawdę tak dużo "przypadkowych pojęć technicznych" - aż cały jeden przykład!
Odpowiedz@ampH: Zajmuję się tym od prawie 10 lat. Masz rację, tak sobie tylko gadam, na onecie wyczytałem. Ehhh...
Odpowiedz@GuideOfLondon: Po prostu schodzę do Twojego poziomu, ot co. :) Skoro Ty możesz tak z kosmosu coś takiego sugerować, to i ja mogę, a co! Skoro przestałeś rozmawiać rzeczowo i przeszedłeś na przepychanki śmiechanki to się spróbuję dostosować. Być może mi średnio to wyjdzie, bo jednak wolę normalną rozmowę, ale warto próbować. :)
Odpowiedz@ampH: Nie rób z siebie takiego pseudo eksperta i na siłę śmiesznego. Jak mogę z tobą normalnie rozmawiać jak sam zacząłeś z prześmiewczym tekstem do mnie? Wyskakujesz z jakąś "śmiechanką", a tu się okazało, że kiepsko trafiłeś jeżeli chodzi o budownictwo i teraz próbujesz wszystko w jakiś kiepski żart obrócić. Dumę twoją tak uraziłem, że nagle tak się obruszyłeś? Mogę z tobą porozmawiać o budownictwie. Ale po co? Po pierwsze to nie o tym jest stricte temat, a po drugie ja się zajmuję tym zawodowo tyle lat i nie widzę, żeby jakiemuś anonimowemu użytkownikowi w internecie coś udowadniać i się tłumaczyć. Chciałeś po prostu zabłysnąć komentarzem z 03.20. 19:26, ale się okazało, że jednak trochę na ten temat wiem. To mi zacząłeś wyliczać jakie są kosztorysy. Po co? Żeby mi pokazać, że coś tam wiesz? Chcesz normalnej rozmowy to pisz normalnie, a nie na siłę jakieś głupie teksty do mnie strzelasz o schodzeniu do mojego poziomu. Chyba z podstawówki już wyrosłeś. Chcesz prowadzić dyskusję to ok, ale zachowajmy jakieś standardy. Poleciałeś głupawym tekstem to ci głupio odpowiedziałem. Ale kontynuowanie tego zaczyna być dziecinne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 lutego 2016 o 20:22
@GuideOfLondon: Wystarczy, że odniosę się do tego: "To mi zacząłeś wyliczać jakie są kosztorysy. Po co? Żeby mi pokazać, że coś tam wiesz?" Bardzo mi się na usta cisną różne rzeczy o czytaniu ze zrozumieniem oraz logicznym myśleniu, które jest w cenie, ale oszczędzę ich i wyjaśnię jak krowie na rowie. Skoro jesteś kosztorysantem, to tym bardziej mnie zdziwiło/rozśmieszyło to, że nie wierzysz w położenie tapet w dwóch pomieszczeniach za pięć stów. Przytoczyłem więc różnicę - sam powinieneś doskonale wiedzieć, że między rzeczywistością a kosztorysem jest ogromna przepaść, a nawet między kosztorysami dla tego samego zakresu, ale dla różnych osób i w różnych celach potrafi być wielka przepaść. Więc owszem, chciałem pokazać, że wiem, iż różnica jest ogromna i liczyłem na to, że Ty również wiesz i taki przykład najlepiej trafi - bo w końcu masz z tym do czynienia na co dzień. :) Ja wyskoczyłem z prześmiewczym tekstem, Ty mnie przygasiłeś. Wtedy ja już normalnie zacząłem rozmawiać, ale to Ty znowu zacząłeś prześmiewki, nie odnosząc się do rzeczowych argumentów i zbijając je jak gołąb figury do szachów i podobnie jak on napaskudziłeś na szachownicę. :) Skoro tak, to ja się wysilał nie będę. Zdanie "Chcesz prowadzić dyskusję to ok, ale zachowajmy jakieś standardy. Poleciałeś głupawym tekstem to ci głupio odpowiedziałem." w tym momencie mogę skierować w Twoją stronę jako kontynuatora tej farsy, którą ja zacząłem i z której chciałem wyjść, skoro nie trafiłem. Niestety późniejszymi tekstami wskazujesz, że jednak się nie pomyliłem, skoro dla Ciebie różnica pomiędzy rzeczywistością a kosztorysem to frazem i banał. :)
Odpowiedz@ampH: Dwie rzeczy wyjaśniające: 1. "Niestety późniejszymi tekstami wskazujesz, że jednak się nie pomyliłem, skoro dla Ciebie różnica pomiędzy rzeczywistością a kosztorysem to frazem i banał. :)" odpowiedziałem cytuję: "niekoniecznie błędnych, ale nie mających nic wspólnego z tematem, temat o kładzeniu tapet, a ty rzucasz wszystkimi przypadkowymi pojęciami technicznymi, które znasz" Jak widzisz napisłem "niekoniecznie błędnych" czyli takich z którymi się zgadzam, ale nie wnoszących zbyt wiele do historii. Zarzucasz mi coś czego nie stwierdziłem. 2. "Skoro jesteś kosztorysantem, to tym bardziej mnie zdziwiło/rozśmieszyło to, że nie wierzysz w położenie tapet w dwóch pomieszczeniach za pięć stów. " Znowu zarzucasz mi coś czego nie wypowiedziałem. Stwierdziłem cytuję: "Za 500 zł to mozna najwyżej odświeżyć jeden pokój. Remontem, i do tego dwóch pokoi, to ja bym tego nie nazwał." Gdzie ja napisałem, że nie wierzę, że za 500 zł nie da się położyć tapety. Można to zrobić w jednym, można i w 4. Zależy od metrażu. Metraż nie był podany więc może trochę mylnie napisałem "najwyżej jeden pokój". Chodziło mi o to, że dla mnie remont to jednak trochę większa inwestycja Takie rzeczy nazwywam po prostu odświeżeniem. Oczywiście można się z tym nie zgadzać, ale wasza reakcja była jakbym co najmniej podważał teorię ewolucji.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2016 o 12:19
@GuideOfLondon: 1. "Takich frazesów i banałów" czyli jednak frazesów i banałów. :) Nie jest istotne czy z czymś się zgadzasz czy nie, tylko skoro twierdzę, że nazwałeś coś frazesem i banałem to zarzucałbym Ci coś czego nie powiedziałeś, gdybyś nie stwierdził, że dana rzecz to frazes i banał. Więc zarzuciłem Ci coś, co powiedziałeś. 2. A i owszem, stwierdziłeś to w pierwszym komentarzu, zanim się w ogóle odezwałem. Owszem, Ty możesz nazwać tapetowanie ścian wraz z pracami towarzyszącymi (zakładam, że jest to naprawdę tapetowanie, a nie tylko przyklejenie tu i ówdzie kawałka tapety) odświeżaniem, podczas gdy zwyczajni ludzie nazwą to remontem, choćby częściowym. I nie byłoby tematu, gdyby nie Twoje porównanie z położeniem dywanu. Uwaga, z rozwinięciem tego na podłodze, które być może nawet nie będzie wymagało przestawiania mebli. Tapetowanie. Rozłożenie dywanu. To tak jakby przyrównać cały proces siania zboża do położenia paru nasionek rzeżuchy na mokrej wacie. Kompletne oderwanie od rzeczywistości.
Odpowiedz@ampH: Ja o dupie, ty o cyckach. Szkoda klawiatury na dalszą rozmowę.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Zdecydowanie się z Tobą w tym przypadku zgadzam. Można będzie ją dokończyć, jeśli nauczysz się czytać ze zrozumieniem. :)
Odpowiedz@ampH: Definicja słownikowa: "Remont budowlany jest to wykonywanie w istniejącym obiekcie budowlanym, robót polegających na odtworzeniu stanu pierwotnego (art. 3 pkt 8 prawa budowlanego. ... Bieżąca konserwacja nie jest remontem w rozumieniu prawa budowlanego". Jeśli ktoś słowa rozumie po swojemu, to jego problem.
OdpowiedzMożesz powiedzieć, że albo oddają korespondencję albo skarbówka dowie się o lewym najmie mieszkania.
Odpowiedz@yannika: Ta cała korespondencja to nic super-ważnego. Zdaję sobie sprawę, że moglibyśmy im rozpętać małe piekło (prowadzą swój sklep) zgłaszając to do US, ale po co? Nie chce się nam z nikim tłuc o kilka przesyłek reklamowych.
Odpowiedz@shane: Napisałaś, że było kilka prób odzyskania listów, więc jednak chyba Ci zależało na tych "przesyłkach reklamowych" @yannika: dobry pomysł, tym bardziej, że wynajmujacy zachowali się nie fair pierwsi - rozpowiadali jakieś plotki i nie chcieli oddać krespondencji. Nawet jeśli umowa nie była podpisana to na takim dokumencie widnieją dane zarówno wynajmującego jak i najemców, więc nie byłoby trudne udowodnić, że najem miał miejsce. To samo można było powiedzieć właścicielce, gdy nie chciała oddać listów
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2016 o 6:12
@saperka: Wiesz, umowa ustna TEŻ jest wiążąca a to problem wynajmującego, żeby zgłosić najem i opłacić odpowiednie podatki...
OdpowiedzTeraz już po ptakach, ale na przyszłość przy wyprowadzce warto zrobić na poczcie przekierowanie korespondencji pod nowy adres - kosztuje to 5zł z groszami, a jednorazowo jest ważne maksymalnie przez rok. I nie musisz mieć meldunku, podajesz nazwisko i oba adresy (możliwe że jeszcze pesel albo numer dowodu, nie pamiętam, w każdym razie pani w okienku weryfikuje wpisane dane z Twoim dowodem).
Odpowiedz