Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o skarbówce w mieście wojewódzkim, w zachodniopomorskim. Ładnych kilka lat temu…

Historia o skarbówce w mieście wojewódzkim, w zachodniopomorskim.

Ładnych kilka lat temu wzięliśmy kredyt na mieszkanie. Dokumenty w banku podpisane w styczniu. W marcu postanowiłem uporządkować sprawę księgi wieczystej. Papiery złożone w sądzie, a teraz, jako sumienny obywatel, do skarbówki złożyć PIT-y. Pani przyjęła, podatek opłacony, wszystko gitara.

Po pewnym czasie przychodzi wezwanie ze skarbówki do stawienia się jako "podejrzany o unikanie podatków". Okazało się, że zmieniły się przepisy i PIT-y powinienem złożyć, ale w styczniu. Do 2 tygodni po podpisaniu dokumentów w banku. A nie do 2 tygodni od złożenia dokumentów do sądu, jak było wcześniej.

Na nic nie pomogły tłumaczenia, że to coś nowego. Że rozliczałem się uczciwie, zgodnie z najlepszą wiedzą. Na nic przydał się wydruk z serwisu online skarbówki w innym mieście, który podawał przepisy, wg których się rozliczyłem, jako aktualne. Cytując z pamięci "nas to nie interesuje, my już znamy nowe przepisy". Za 16 zł odsetek, których nie zapłaciłem, miałem dostać ~600zł kary. PIT-y były 3, za każdy z osobna po 200 zł. Jakoś tak. Ostatecznie dostałem 400 zł kary. Taka promocja.

Załatwiając coś w tej sprawie w skarbówce, krótko po 30 kwietnia, uczestniczyłem w takim oto zdarzeniu. Do pomieszczenia wpada facet i do pani (PwO) w okienku mówi, że zapomniał złożyć PIT roczny i chciałby go oddać. PwO przyjmuje bez słowa. Patrzę na gościa, patrzę na panią, znowu na gościa. Sorry - petenta (P).

J: Musi pan złożyć czynny żal, bo dowalą panu karę.
P: (oczy jak 5 zł) Ale o co chodzi?
PwO: (oczy jak 5 zł na mnie)...
J: Musi pan złożyć czynny żal, bo dowalą panu karę. Bo składa pan po terminie.
PwO: (pilnie obserwuje)
P: Ale co to?

Już się szykuję tłumaczyć co i jak, gdy z łaską odzywa się... tak, tak:
PwO: Proszę kartkę i niech pan napisze, dlaczego oddaje pan po terminie.

Tak, to była ta sama PwO, która przyjmowała moje wcześniejsze PIT-y. Urocze.

A już najbardziej urocze jest, że w naszym państwie nie wystarczy przyjść do urzędu, żeby się sumiennie rozliczyć. Trzeba się jeszcze pokajać, jeśli zrobiło się błąd. A nie zrobiłoby się błędu, gdyby się o nim wiedziało. Tym samym należy pokajać się za coś, o czym się nie wie. Inaczej dostanie się karę.

Na koniec smaczek. Pani (B) w banku takim z żubrem, który dał mi te papiery do podpisania, na wieść o nałożonej karze:

B: Ale po co pan to składał? Przecież my nic nie wysyłamy i nie dowiedzieliby się..

I bądź tu człowieku uczciwy w państwie, w którym nawet rządzący kradną i wyciągają naszą kasę.

by WolverineX
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar gr4b4
8 18

@qulqa: Proszę bardzo! Wyprzedaż majątku narodowego, na przykładzie kopalni. Skarb państwa sprzedaje nierentowną kopalnię, która po przejściu w łapy obcego kapitału nagle staje się rentowna, i to jak! Co ze stoczniami? Hutami? Kto za to bierze pieniądze? Poza tym mogę rzucić paroma przykładami z wojska jeśli cię to interesuje. Choć co prawda nie dotyczy to rządzących krajem, to rządzący w armii też łapią się w te widełki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2016 o 8:28

avatar Jorn
-3 13

@gr4b4: Sam fakt istnienia "majątku narodowego" jest w 99% przypadków patologią. Prywatyzacja, przez bolszewików i ignorantów zwana "wyprzedażą", jest działaniem korzystnym dla państwa, a przede wszystkim dla jego mieszkańców. Nawet, jeśli prywatyzowana firma jest rentowna.

Odpowiedz
avatar sla
5 7

@gr4b4: Może dlatego, że prywatny inwestor ma jaja zrobić z kopalnią porządek i chociażby powywalać panoszące się wszędzie koszty? Chyba wszędzie na świecie są ludzie (czy firmy) odkupujące nierentowne zakłady po to, by zainwestować w nie, posprzątać w nich, rozruszać i sprzedać kilka razy drożej. To normalna praktyka, nie oznacza, że ktoś kradnie.

Odpowiedz
avatar WolverineX
2 6

@qulqa: Żeby za daleko nie szukać to tylko kilka z tych bardziej nagłośnionych spraw. Kolacja Sikorskiego, która nagle z prywatnej staje się służbową, gdy wychodzi na jaw, że zapłaciło za nią Państwo. Albo kilometrówka za wyjazd zagraniczny. Albo rozliczenie kart, gdy PO doszło do władzy. I gość w żywe oczy mówi, że co z tego, że kupił sobie karpia za 9zł? Niech każdy zapłaci za wszystkie swoje zakupy proporcjonalnie tak, jak mi dowalili. Wydał 2,000zł? Niech zapłaci 50,000zł kary. Albo podpisywanie listy obecności i wyjazd. Wyobrażasz sobie, że uciekasz z pracy, gdy wszyscy myślą, że jesteś? To praktycznie od razu dyscyplinarka. A o ilu rzeczach nie wiemy?

Odpowiedz
avatar qulqa
-2 4

@WolverineX: i inni przedpiścy. Najpierw sprawdźcie w słowniku definicję słowa 'kradzież'. Potem podajcie wyroki sądu w sprawach, o których piszecie. Czy takie istnieją? Jakoś nie zauważyłam. Nawet procesy, które wytaczano byłemu ministrowi prywatyzacji Januszowi Lewandowskiemu, skończyły się jego uniewinieniem.

Odpowiedz
avatar WolverineX
4 4

@qulqa: Jest taki demot pokazujący urzędników państwowych w Chinach złapanych na kradzieży - w więzieniu. W Polsce, przejaskrawiając, przedstawiałby leżak na plaży i drink z parasolką. To, że nikomu nie postawiono zarzutów nie oznacza, że nie należy nazywać rzeczy po imieniu.

Odpowiedz
avatar imhotep
-2 8

"A już najbardziej urocze jest, że w naszym Państwie nie wystarczy przyjść do urzędu, żeby się sumiennie rozliczyć. Trzeba się jeszcze pokajać, jeśli zrobiło się błąd. A nie zrobiłoby się błędu, gdyby się o nim wiedziało. Tym samym należy pokajać się za coś, o czym się nie wie. Inaczej dostanie się karę." - o, to prawie tak jak z wszystkim zabronionym przez prawo. Dla ciebie przekleję Wikipedię: "Ignorantia iuris nocet (łac. nieznajomość prawa szkodzi) – paremia prawnicza wyrażająca jedną z podstawowych zasad prawa, wywodząca się z prawa rzymskiego, pokrewna do Ignorantia legis non excusat. Zgodnie z nią nie można zasłaniać się nieznajomością normy prawnej. W praktyce wyraża się ona tym, że nikt nie może podnosić, iż zachował się niezgodnie z normą dlatego, że nie wiedział o jej istnieniu. Dla poprawnego stosowania tej zasady konieczne jest, aby wszystkie akty prawne były publikowane w sposób umożliwiający każdemu zapoznanie się z nimi (w Polsce jest to realizowane poprzez obowiązek publikacji powszechnie obowiązujących źródeł prawa w Dzienniku Ustaw, a pozostałych aktów w Monitorze Polskim). Uzupełnieniem tej zasady jest Ignorantia facti non nocet. Oba zdania następują po sobie w Digesta Iustiniani (D.22.6.9 pr.) i w tej właśnie formie zostały umieszczone na jednym z filarów gmachu Sądu Najwyższego."

Odpowiedz
avatar Painkiler
8 10

@imhotep: Jasne, tylko że ta zasada powstała w czasach kiedy aktów prawnych do zaznajomienia było 1/1 000 000 co obecnie. W państwie urzędniczym, jakim jest Polska, to jest po prostu hak do wyciągania kasy od obywateli - do rozliczania jednoosobowej działalności gospodarczej potrzebujesz księgowej i prawnika - inaczej cię rozjadą jak psa w imieniu prawa.

Odpowiedz
avatar tick
2 4

@imhotep: problem nie jest w "nieznajomości przepisów", ale w ich jakości. Jeżeli masz stabilne przepisy, jasne i jednoznaczne, to nie ma problemu z ich poznaniem. Tak jest z Kodeksem Drogowym, tak jest z przepisami prawa karnego. Przepisy podatkowe zmieniają się zaś jak w kalejdoskopie, nawet co pół roku wchodzi jakiś debilizm, który każdy urząd skarbowy interpretuje po swojemu. Znajoma kupowała mieszkanie na kredyt - pytanie, jaki podatek zapłacić? Jeden US mówi, że wartość mieszkania jest określona (wartość w przedziale od - do), drugi, że nie jest określona, bo wartość mieszkania jest od - do... a od tego zależy wysokość podatku. Wchodził VAT unijny, proszę znajomą o wytłumaczenie mi jakiegoś przepisu (do zaimplementowania w programie do fakturowania). Znajoma jest doradcą podatkowym... tłumaczy, tłumaczy, tłumaczy, niby rozumiem, ale na końcu dodaje "CHYBA". Ja zdziwiony, a ona dodaje, że rozmawiała z Modzelewskim, i nawet on nie wie, jak skarbówki będą to interpretować :D Od tamtego czasu, z roku na rok jest coraz gorzej. Skoro główni księgowi mają problem z ogarnięciem różnych przepisów, to jak ma sobie z tym poradzić zwykły Kowalski?

Odpowiedz
avatar WolverineX
0 0

@imhotep: Kolega mieszkający sporo czasu w Niemczech twierdził, że tam prawo mówi, że jeśli urzędnik Cię o czymś nie poinformował, to nie możesz ponieść za to kary. Na moim przykładzie. Gdy przyniosłem PIT, tam czarno na białym były daty. Opłacałem od tego podatek. Powinienem wówczas zostać poinformowany, że robię to po terminie i dochodzą odsetki tyle i tyle. Zwyczajnie system powinien to pokazać. Ale twierdzę, że przy tak częstej zmianie przepisów, takim skomplikowaniu prawa i tak wielu różnych warunków do każdego, że opracowanie takiego systemu graniczy z cudem. W efekcie urzędnik nie ma narzędzi, żeby Ci pomóc, więc odpowiedzialność za błąd spoczywa na podatniku. Chociaż sytuacja trochę się tu zmienia, od kiedy istnieje biuro informacji podatkowej.

Odpowiedz
avatar killah
-3 9

"Ignorantia legis non excusat". To, że nie znasz prawa nie oznacza, że nie musisz go przestrzegać.

Odpowiedz
avatar FioletowyKolnierzyk
6 10

Kiedyś przeczytałam, że każdy obywatel by nadążyć za zmianami prawnymi musiałby co najmniej 3 godziny dziennie poświęcić na śledzenie aktualnych dzienników ustaw i to tylko w dziecinie, która może go dotyczyć. Zasada nieznajomości prawa jest co do zasady potrzebna, no ale są jakieś granice. Tym bardziej irytują mnie podwójne standardy stosowane wobec obywateli - widoczne w opowiadaniu oraz chory upór takiego urzędnika. WolverineX - założę się, że babka miała do rozliczenia jakieś statystyki, albo kontrolę więc bawiła się w złego glinę. Tak naprawdę tylko trochę dobrej woli ze strony tego urzędnika i żadnej kary by nie było, ale beton jest beton i zawsze uzasadnienie się znajdzie.

Odpowiedz
avatar Painkiler
1 3

@FioletowyKolnierzyk: W naszym kraju to nie urząd/urzędnik jest dla obywatela, aby mu pomóc czy ułatwić życie. W naszym kraju wszelkie urzędy działają jako straszak i wyciągacz kasy od obywatela, a petent jest nikim. Na dostarczenie dokumentów do urzędu masz nieprzekraczalny termin X dni, natomiast urząd ma często tych dni dużo więcej, a za ewentualne pomyłki nikt nie ponosi odpowiedzialności - natomiast TY, petencie jak się pomylisz to dowalą ci taką karę, że 3 razy obrócisz się dookoła własnej osi i popukasz się w głowę.

Odpowiedz
avatar WolverineX
2 2

@FioletowyKolnierzyk: Całkowicie się zgadzam. Była w tym samym urzędzie, w innym dziale, złota kobieta. Sama znajdowała błędy w naszych rozliczeniach i dzwoniła, że jak coś tam poprawimy, to dostaniemy zwrot. Nawet wszystko przygotowywała tak, że było tylko do podpisu.

Odpowiedz
avatar samezrp
0 0

A ja napiszę jedno, i od razu dodam, ze nie jestem urzędnikiem. Cały ten cyrk mamy nie przez urzędników (choć oni swoje też potrafią) a przez tych debili na wiejskiej, którzy nasze prawo uchwalają. Wszystkich, bez znaczenia kiedy rządzili lub rządzić będą.

Odpowiedz
Udostępnij