Pracuje w państwowej jednostce.
Nie przychodzimy do pracy na konkretną godzinę - mamy 30 minutowy przedział czasu, od którego liczy się 8 godzin, przykładowo przychodzisz na 8:03 to kończysz o 16:03.
Staram się przychodzić jak najwcześniej do pracy ze względu na zobowiązania po pracy. Czasami jednak muszę przed pracą podejść do sklepu po coś do jedzenia. Zajmuje mi to ok 5-10 minut. Wtedy jestem te 5-10 minut później w pracy - inaczej się nie da, bo tak mi autobus przyjeżdża. Ponadto każde wyjście z pracy, nawet na chwilę, wymaga wypisania się.
Co robi jedna z pracownic, którą spacerującą powoli po sklepie, tym samym w którym ja robię zakupu na szybko, widziałam?
Przychodzi do pracy i tylko zakoduje się kartą, że jest w pracy, a potem idzie do sklepu na zakupy i nigdzie się nie musi spieszyć. 20-25 minut w godzinach pracy to dla niej żaden problem.
praca
Ja bym się bardziej doczepił pracodawcy, który nie jest w stanie zauważyć, że pracownika nie ma przez tyle czasu.
Odpowiedz@SaszaRozbieraCiagnik: to czep się państwa, bo to państwo ją zatrudnia. Swoją drogą w niektórych urzędach mają miejsce gorsze przekręty - w jednym z urzędów jest zwyczaj, że wszyscy wychodzą wcześniej, a jedna osoba odbija karty na zakończenie, ta sama osoba "odbija" karty rano, a popołudniu robi to już inna osoba. System wymyślony przez leniwych urzędników działa tak sprawnie, że pracują średnio pół godziny mniej dziennie...
Odpowiedz@kalulumpa: Ciekawe :P U nas większość ludzi naprawdę ciężko pracuje, ale jak widać są równi i równiejsi.
Odpowiedz@SaszaRozbieraCiagnik: Ale czego tu się czepiać... posłowie "odbijają" obecność na posiedzeniach, po czym wychodzą (patrz europoseł, nomen omen, Zwiefka), to czemu urzędnicy mają się bardziej wysilać? Przykład idzie z góry, a ryba psuje się od głowy, jak to powiadają.
Odpowiedz@kalulumpa: Już sobie wyobrażam jak osoba mająca odbić karty rano zachorowała/zaspała/był korek/wypadek po drodze etc. Wszyscy wtedy mają problem.
Odpowiedz@kalulumpa: Państwo zatrudnia ją tylko pośrednio - ona pewnie podpisała papiery u szefa placówki albo nawet u jakiegoś kierownika, który jest jej bezpośrednim przełożonym. To ich wina, że pracownik może lecieć tak w kulki.
Odpowiedz@Rudaa: we wspomnianym urzędzie wygląda to tak, że część ciężko pracuje i ma np. 11 spraw na raz, a te lesery mają po 1-2 sprawy i nie robią nic...
OdpowiedzTo co Wy tam uskuteczniacie w tej jednostce państwowej? Synchroniczne podlewanie paprotek? Jak można nie zauważyć zniknięcia pracownika na półgodziny w trakcie dnia pracy? Zwłaszcza, że macie obowiązek odbijania karty na wejściu i wyjściu...? Ktoś tam cokolwiek ogarnia?
Odpowiedz@SecuritySoldier: "Synchroniczne podlewanie paprotek", dobre! Przy okazji przypomniało mi to, jak zostałam potraktowana w pewnej państwowej instytucji - przyszłam poza godzinami przyjmowania interesantów (chociaż w ich godzinach pracy), ale umówiona z konkretnym urzędnikiem, ze własnie tego dnia o takiej godzinie przyjdę, jakiś papierek miałam donieść. Niestety kontakt z urzędnikiem tylko przez rejestrację, a pani rezydująca tamże na mój widok spojrzała ostentacyjnie na zegar, po czym... poszła podlewać kwiatki. Wróciła po jakiś 15 minutach i dopiero wtedy mogłam pokornie zgłosić do kogo, z jaką sprawą i dlaczego poza wyznaczonymi godzinami przyszłam.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2016 o 19:47
@Igielka: Haha, miałam podobnie, tylko babka nie poszła podlewać kwiatków, ale próbowała mnie wygonić, ledwo udało mi się dojść do słowa... Wpuściła... :D (Do zamknięcia urzędu godzina, na przyjmowanie petentów jeszcze pół godziny)
OdpowiedzPRL pozdrawia i anachroniczna mentalnosc, czy sie stoi, czy sie lezy...
OdpowiedzPodejście idealistyczne: jak można, gdzie przyzwoitość, czy ta kobieta nie ma wstydu? Podejście obywatelskie: jak ona tak może, przecież pracuje za pieniądze podatników! Podejście solidarnościowe: skoro wszyscy inni pracują, ona też powinna się poczuwać i pracować na równi z innymi. Podejście realistyczne: okazja czyni złodzieja - skoro szef nie ogarnia, to oczywiste, że pracownicy to wykorzystają. Jedyne, co można zrobić, to jakoś szefowi uświadomić, że zawala...
OdpowiedzW niejscach w ktorych pracowalam to przyjscie o 10-15 min pozniej to spiznienie nie wazne czy odbebnisz ten czas. Kovhana to jeszcze nic znam laski, które robily zakupy na markecie przez godzine czy 1,5h. Mnie osobiscie irtytowala taka jedna co wlasnie znikala na ponad godzine, a jak chcialam wyjsc na papierosa(10min) i tak zostawalam dluzej bo prawie nigdy nie udalo mi sie wyjsc i czasie zawsze cos. Babsztyl mnie podkablowal, ze wyszlam, a sama zniknela na ponad godzine bez odrobienia. Coz za hipokryzja.
Odpowiedz@krystalweedon: no to u ciebie. Są firmy, gdzie masz przyjść między 8 a 10 na przykład i pracować 8 godzin
Odpowiedz@kissedbyfire: w tekscie jest, ze panstwowa posada. Wiekszosci firm tak funkcionuje.
OdpowiedzTylko ty masz płatne premie, 13 i 14, a ona zapierdziela na śmiecówce.
OdpowiedzWiększość ludzi by tak robiła jakby mogła. Ja również :D
Odpowiedz@martxi: To pogratulować uczciwości...
OdpowiedzEj, ja bardzo często sobie wychodzę nawet na 15-20 minut poza obowiązkowymi przerwami. Jak jestem głodna, to idę do sklepu, jak poziom stresu przekroczy normę, to idę się przespacerować, a jak mam ochotę, to idę pooglądać tv do pokoju socjalnego. Tylko robię to z pełną świadomością, że po prostu będę musiała potem trochę bardziej przyspieszyć z pracą, żeby się wyrobić na czas. Kurczę nie jesteśmy robotami, potrafimy sobie sami zorganizowac pracę. Ok, szacunek do pracy, pracodawcy itp jest ważny, ale według mnie ta osoba nie jest szczególnie piekielna, o ile jej praca nie polega na przyjmowaniu petentów i nie robi tego w godzinach przyjęć, albo nie zawala jakiejś roboty.
Odpowiedz@recaptcha: A pani w urzędzie, pani na poczcie czy lekarz w poradni to muszą być robotami, prawda? Bo jeśli zechcą zrobić sobie choćby 3 minuty przerwy, żeby coś zjeść albo rozprostować kości, natychmiast jest wrzask w kolejce albo wrzask na Piekielnych.
Odpowiedz@qulqa: No proszę cię, u jakiego lekarza bym nie był, każdemu zdarzało się znikać w trakcie przyjmowania pacjentów. W zależności od lekarza były to wyjścia na 15 minut,30, czasem nawet na godzinę. Pań z Poczty Polskiej nie skomentuje.
Odpowiedz@qulqa: nie do końca rozumiem, co mi zarzucasz. Oczywiście, ze na 3 minuty albo 5 każdy ma prawo wyjść, zeby rozprostowac kości. Panie na poczcie mają przerwy, lekarze w przychodniach chyba rzadko pracują 8 godzin (przynajmniej ja nie widziałam nigdy napisu "przyjmuje 8-16"), a jeśli pracują, to też powinni miec wydzielony czas na przerwy. Ja jeśli mogę, chodzę sobie na 10 przerw w ciągu dnia, ale jeśli danego dnia mam za dużo obowiązków, to pracuję nawet podczas mojej obowiązkowej przerwy (bardzo rzadko, ale zdarza się). Natomiast są w moim biurze tacy, którzy pracują szybciej lub wolniej ode mnie i każdy z nich musi sobie organizować pracę tak, zeby się wyrobić. Na szczęście nie mam żadnych klientów czy interesantów, ale jeśli pracowałabym nad projektem, od którego wykonania zalezy praca innych ludzi, i poszłabym sobie na obiad akurat w trakcie a nie po skończeniu pracy, to też byłby "krzyk" wśród moich współpracowników
Odpowiedz@recaptcha: Nie zarzucam Ci złego stosunku do Twojej pracy. Twoja praca, Twoja sprawa. Natomiast zarzucam ludziom (ogólnie ludziom, nie Tobie) stosowanie podwójnych standardów. Bo JA nie jestem robotem, mogę sobie zrobić przerwę. Ale pani na poczcie nie może (na mojej poczcie obsługa jest jednoosobowa na każdej zmianie). Lekarz w poradni nie może - i niech nikt mi nie opowiada farmazonów, za dużo czasu spędziłam w przychodniach lekarskich, żeby nie widzieć, co też wyprawiają pacjenci, jeżeli lekarz chce wyjść choćby do toalety. Przerwa na posiłek? zapomnij, bo ja tylko po receptę, czy pani doktor mnie przyjmie itp. Ostatnio ktoś z moich bliskich leżał w szpitalu, przechodziłam obok dyżurki, drzwi otwarte, lekarka je obiad. Ładuje się rodzina zapytać o czyjś stan zdrowia. Lekarka - może państwo poczekacie, aż zjem. Odpowiedź? PANI MÓWI, SE POTEM PANI ODGRZEJE. No na miejscu tej lekarki chyba walnęłabym w kły. A mało to opowieści na Piekielnych, jak to pielęgniarka śmiała wyjść z gabinetu coś zjeść albo urzędniczka wyszła do pokoju obok?
OdpowiedzNa pewno państwowej czy może jednak samorządowej? Jeśli jest w samorządowej, to pewnie koleżanka jest związana z PSL. W rozmaitych urzędach i agencjach członkowie PSL często mogą więcej.
OdpowiedzW niektórych urzędach mają przerost zatrudnienia, a dodatkowo przyjmują jeszcze stażystów. Podobno urzędy maja pierwszeństwo w zatrudnianiu stażystów na koszt UP i w dodatku nie muszą deklarować ich zatrudnienia po stażu. Tyle, że w niektórych wydziałach urzędów tych ludzi jest za mało i ludzie muszą czekać na załatwienie spraw długo. Znajoma była na stażu w urzędzie miasta i nie miała dużo pracy - panie, w których dziale była też się zdecydowanie nie przemęczały. Tyle, że siedziały równo po te 8 godzin.
OdpowiedzI jak rozumiem nie można z nią porozmawiać, ani w ostateczności głosić tego do przełożonego? Nie rozumiem ludzi, którzy mają z czymś problem i żółć ich zalewa, ale nie zrobią nic, żeby zmienić istniejącą sytuację...
OdpowiedzUrzędniczki przychodzą do szpitala, aby odwiedzić chorą koleżankę. - Jak dajecie sobie radę beze mnie? - pyta chora. - Podzieliłyśmy się twoimi obowiązkami i jakoś leci. Krysia układa pasjansa. Zosia robi na drutach, ja parzę kawę, a Grażynka zabawia szefa.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 stycznia 2016 o 15:52