Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję jako kosmetyczka, a więc mam ciągły kontakt z ludźmi, z którymi…

Pracuję jako kosmetyczka, a więc mam ciągły kontakt z ludźmi, z którymi miałam kilka piekielnych sytuacji. Dzisiaj podzielę się z Wami moim bólem tyłka, który pojawia się prawie zawsze, gdy mam styczność z naszymi rodakami, którzy mieszkają za granicą (w szczególności Anglia, Norwegia) i przyjeżdżają sobie na urlop do Polski. Do rzeczy.

Pracuję w małym miasteczku, a więc i zarobki nie są duże. Przeciętny człowiek zarabia tu około tysiąca, czasem mniej, ponieważ przeważają u nas umowy śmieciowe. Ja jestem jedną ze szczęściar, mam normalną umowę, wypłata zawsze na czas i jak jest sezon letni, to i premia się znajdzie, więc nie mam co narzekać.

W wakacje, jak już wspomniałam, przyjeżdżają nasi rodacy, w tym moje klientki, które ciągle narzekają na brak pieniędzy. Zawsze mnie zastanawiało, jakim cudem te osoby ciągle twierdzą, że brakuje im pieniędzy, skoro zbierają na ten urlop pół roku, a jak wiadomo, wymiana euro na polskie zawsze jest opłacalna. Cóż, sprawa wyszła na jaw ostatnio.

Przychodzi klientka [k] umówić się do mnie na wizytę.

k: Dzień dobry, czy jest szansa umówić się do was na zabieg x? ( Omijam nazwy zabiegów i techniki, by Was nie zanudzać;))
ja: Ma pani szczęście, jedna pani mi zrezygnowała z czwartku, tak że zapraszam za trzy dni.
k: O jak fajnie, proszę mi tylko powiedzieć, ile będzie to mnie kosztowało.
ja: Jeżeli zrobimy to, tak i tak, to tyle. Chyba że woli pani tak i tak, to wyjdzie tyle.
k: O BOŻE, CO TAK DROGO?? W ZESZŁYM ROKU BYŁO 10 ZŁ TANIEJ!!
ja: Proszę pani, przykro mi bardzo ale wszystko poszło w górę, nie tylko zabiegi w gabinetach.
k: No ja wiem, ale w zeszłym roku było taniej o 10 zł.
ja: Rozumiem, przykro mi, ale nic nie mogę zrobić.
k: Wiem, tylko że w tamtym roku było taniej i kto inny mi robił...

Tu już trochę się denerwowałam, bo co ja na to mogę, że są ceny wyższe??

ja: Szefowa wyjechała na urlop, będzie za dwa tygodnie. Jeżeli pani nie odpowiadają ceny, to proszę spróbować gdzie indziej. Ja nic z tym nie mogę zrobić.
k: Ale ja byłam w mieście i tam mają o 20 lub 30 złotych drożej!!
ja: ????
k: Dobrze, to ja się jednak umówię, a do tego chcę jeszcze to i to. Ile to wyjdzie?
ja: x złotych. Zapisać?
k: Drogo... Zapisać.
Pani wyszła i wróciła za trzy dni. Dzień dobry, dzień dobry. Zaczynamy zabieg i wywiązuje się taka rozmowa.
k: Bo ja to z Anglii jestem, to znaczy urodziłam się w Polsce, ale 10 lat temu wyjechałam. Tam to jest życie, nie to co tu...
ja: Co pani ma na myśli?
k: Tu nic nie idzie kupić, tu jest wszystko takie drogie. Byłam w sklepie i chciałam córce słodycze kupić. Co ja jej kupię tu za 15 zł?? W Anglii za 15 funtów więcej kupię.

(Pewnie, że kupi więcej. Tylko jak 15 funtów zmieni na złoty, to u nas raptem więcej kupi, prawda? Nic nie mówiłam, tylko słuchałam dalej)

k: Wszędzie trzeba czekać, fryzjer - tydzień czasu czekałam na farbowanie i ścięcie, x mnie kosztowała ta przyjemność. Dentysta x mnie kosztował a zapisałam się już dwa tygodnie temu! Jeszcze muszę iść tu i tu. U pani zostawię x. Dziś mija dwa tygodnie jak tu jestem i już 4000 zł poszło.

(Oczy z orbit mi wyszły)

Myślałam, że ciuchy sobie jakieś kupię. A tu tak drogo. A jeszcze zakupy do domu muszę zrobić, kosmetyki, jedzenie. Nie opłaca się tu przyjeżdżać, bo tu się nie opłaca żyć, jak ja się cieszę, że tu nie mieszkam.



Dalej Wam nie będę tego przytaczać. Czemu i o co mam ból tyłka?

Zawsze wychodzę z założenia, że jak mnie na coś nie stać, to tego nie kupuję, nie robię itp. Ciężko było mi słuchać tego monologu właściwie, ponieważ nie zarabiam dużo. Moje koleżanki też nie zarabiają dużo, więc my nie wydajemy 4000 złotych w dwa tygodnie, bo nie mamy nawet takiej wypłaty.

Zrozumcie mnie, nie jestem zazdrosna, bo ona ma pieniądze. Nie. Chodzi mi o to, że przychodzi i narzeka, że wszędzie jest tak drogo. Skoro jest tak drogo, to czemu korzystała z moich usług, usług fryzjera? Skoro tyle wydała, czemu musiała iść prywatnie do dentysty? Nie mogła skorzystać z tych usług w Anglii? Nie ma tam lekarzy, sklepów, kosmetyczek itp.? Ja po prostu tego nie rozumiem. Nie mam pieniędzy, nie korzystam, nie truję innym, że jest drogo, bo wiem, że oni też muszą z czegoś się utrzymać.

Poza tym człowiek mieszkający w Polsce musi utrzymać się za niecałe 2000 złotych miesięcznie (często zdarza się, że pensje są mniejsze) i nie słyszę takiego narzekania jak narzekanie Polaków, którzy mieszkają za granicą i w ciągu trzech tygodni wydają około 6000 złotych.

by krolaniolow
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
-4 12

Nie wiem jak w mieście bohaterki historii,ale u mnie angielskie fryzjerki i kosmetyczki mają złą opinię. Na szczęście mamy polskie specjalistki w tych zawodach,więc nie jest aż tak źle. Na wizytę u dentysty trzeba bardzo długo czekać. Mój szwagiej kupił sobie plombę w aptece. Taki proszek do wymieszania z wodą i tym sobie zakleił dziurę w zębie. Nie wiem,może w Polsce też coś takiego jest. Ja się nie spotkałam. Laska mogła poszukać sobie polskiej przychodni. W sąsiednim mieście taka istnieje i cieszy się ogromną popularnością wśród rodaków. Ale co racja to racja. Na urlopie w Polsce kasa płynie jak woda i ludzie wracają do UK totalnie spłukani.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@Day_Becomes_Night: dlaczego maja zla opinie?

Odpowiedz
avatar krolaniolow
-3 5

Z lekarzami to przesadzilam, przyznaję ale to wyszło z niewiedzy, że u Was tak jest. Wiem, że kasa leci jak woda. Dostaję wypłatę i sama czasem nie wiem, co z nią zrobić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 7

@StereotypowaBlondynka: brwi ich dzieła mogłyby nadawać się na wiochę. Z tego co mi ludzie mówią,nie ma tu takiego czegoś jak zawodowa szkoła fryzjerska,tylko półroczny kurs. Moją siostrę ostrzygły okropnie. Jeżeli chodzio fryzjerów męskich to jest zupełnie na odwrót.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
10 10

Co do polskich specjalistów w uk... Mam znajomych : budowlanca, mechanika i dentystke. Wszyscy zgodnie mówią że jak ktoś w ich branży jest dobry to nie musi nigdzie z Polski wyjeżdżać. Moje kontakty z fachowcami z naszego kraju na Wyspach potwierdzają ta obserwacje. Owszem, mój mechanik czy dentysta w Polsce są znacznie lepsi niż brytyjscy. Ale co znowu są znacznie lepsi niż Polacy na których trafiłem w uk....

Odpowiedz
avatar Locust
0 4

Musisz mieszkać w maleńkiej mieścinie, skoro tak kiepsko u was z usługami. My mieszkamy w miasteczku średniej wielkości, a w samym centrum jest kilkanaście salonów fryzjerskich i kosmetycznych (jeśli nie kilkadziesiąt, nie liczyłam ich dokładnie). Jest w czym wybierać. Do dentystów tez nie ma takich strasznych kolejek, a w razie potrzeby jest pogotowie dentystyczne. Z polski przywozimy tylko kilka specjałów (np. miód, domowe wędliny), książki, czasem jakiś ciuch albo kosmetyki. Reszta jest na miejscu :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Locust: Co z tego że jest w czym wybierać, skoro poziom umiejętności woła o pomstę do nieba. Jestem co prawda facetem, ale mam dość trudne do ogarnięcia włosy i przez kilkanaście lat w UK nie udało mi się jeszcze trafić na fryzjera który by nie spartolił kompletnie roboty, tak że wstyd było wyjść potem na ulicę. Przez lata korzystałem z usług fryzjerskich wyłącznie podczas wyjazdów do Polski, aż w końcu znalazłem w UK Polkę, która bez zająknięcia obcina mnie jak sobie życzę i za każdym razem jej to świetnie wychodzi. Niestety, istnieją profesje w których poziom umiejętności Brytyjczyków jest wręcz żenujący. Fryzjer to jedna z nich.

Odpowiedz
avatar Bryanka
-4 32

Jak przyjeżdżamy z mężem do Polski to też obydwoje idziemy na przeglądy do dentystów, ja jeszcze obskoczę ginekologa i jeśli trzeba to innych specjalistów. Mamy specjalnie odkładane oszczędności na takie rzeczy do załatwienia w Polsce. W Anglii dentyści są drodzy i osobiście nie mam do nich zaufania. O dobrego lekarza też ciężko. Tak, również narzekamy, ale po cichu między sobą. Baba piekielna, bo narzekała na głos, ale Ty też mierzysz wszystkich Polaków z zza granicy jedną miarą, że przecież ich stać to niech nie marudzą.

Odpowiedz
avatar krolaniolow
12 20

A czy ja pisałam, że wszystkich nie stać? Uwierz mi, że mam również bardzo porządne kobiety, które nie komentują mi tego typu spraw. Zrobiło mi się przykro, bo czasem muszę pracować po 10 godzin dziennie i nie narzekam, że muszę Ty żyć. Nie idę do fryzjera i nie krzyczę mu do ucha, że ceny podrożały. Nie stać mnie, to nie idę. Lekarze- ok, teraz rozumiem, w Polsce są lepsi. Jednak kosmetyczka czy fryzjer to nie jest usługa ratujaca życie. Od sierpnia miałam inne wydatki, niż chodzenie do fryzjera. Czy coś mi się stało? Nie. Czy zamierzam iść i oskarżać fryzjerów, że podnieśli ceny bo i zus poszedł w górę? NIE!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 25

@krolaniolow: sorry,ale chyba podświadomie żal ci dupę ściska. "ja zapierdzielam po 10h dziennie,wypłata ujowa a przyjedzie taka siksa z zagranicy,wydaje tysiące w ciągu paru tygodni i jeszcze narzeka,że drogo". Kobieta nie była kulturalna,ale co poradzisz? Na zamożne panie,pracujące w Polsce i narzekające na cenę też trafisz. Wszyscy narzekają. Emigracja bardxo ciężko pracuje,nawet nie wiesz w jakich spartańskich warunkach przyszło większości żyć na początku. Zaczynając praktycznie od zera. Też uważam,że w Polsce jest curevsko drogo i nie będę nic kupować,bo tutaj mam lepsze rzeczy i dla mnie wychodzi taniej. Jeżeli klientka ci wkurza to po prostu jej nie obsługuj.

Odpowiedz
avatar krolaniolow
7 11

@Bryanka: Trafia mi się sporo, niestety. Jednak nie oznacza to, że wszystkie kobiety z zagranicy takie są. Zazwyczaj osoby, ktore mieszkają w Niemczech tak się nie zachowują. Mam klientki bardzo kochane, często dużo biedniejsze, więc nie wiem czemu ta Pani narzekała..

Odpowiedz
avatar Jorn
4 8

@Bryanka: "A w Polsce jest bardzo drogo i jeszcze lepiej to widać jak się przyjeżdża właśnie zza granicy" kontra " jak wiadomo, wymiana euro na polskie zawsze jest opłacalna". Zdania (jedno z historyjki, drugie z komentarza) niby całkowicie ze sobą sprzeczne, a jednak oba kandydują do tytułu bzdury tygodnia.

Odpowiedz
avatar krolaniolow
5 5

@Bryanka: Przecież pisałam, że nie wszystkie panie czy panowie tacy są. Można rzec, że jest to 50% na 50%. Zastanawia mnie czemu 50% tych osób potrafi przyjść i krzyczeć na mnie, tak krzyczeć, że w Polsce jest tak czy inaczej. Czy ja jestem temu winna? Uwierzcie mi, ja też bym chciała, żeby u nas było taniej. Wyobraź sobie, że te drugie 50% pań przychodzi i powie, że wydałam tyle a tyle, że jest drogo. Jednak jest to kulturalna rozmowa. Chodziło mi o ten konkretny przypadek. Przeczytaj raz jeszcze, jak zachowała się na początku. Ba, prosiłam nawet uprzejmie, że jeśli u nas jest drogo, to może iść do konkurencji. Mój post nie miał na celu obrazę wszystkich Polaków na wyspach, tylko te przypadki. Jeśli kogoś urodziłam, to przepraszam. ;)

Odpowiedz
avatar krolaniolow
4 6

@Day_Becomes_Night: Oczywiście, że mi ściska, gdybyś jednak przeczytał uważnie zobaczyłbys, że ściska mnie nie dlatego, że mało zarabiam. Zarabiam przyzwoicie, jednak nie stać mnie na wszystko ale nie idę i nie komentuję tego. Masz rację, że i w Polsce takie osoby są, niestety.

Odpowiedz
avatar Erica_Cartmanez
16 24

To nie chodzi o to, że jej brak tych pieniędzy. Niektórzy po prostu ciągle myślą, że wyemigrowali do raju, a przeciętnymi polaczkami zarabiającymi minimalną krajową mogą sobie pomiatać jak chcą. Za komuny polecieć na przykład do Stanów, to był prestiż. I dolary, hoho. Niektórzy ciągle czują się lepsi od innych, bo zapomnieli, że od upadku komunizmu minęło już prawie 30 lat i tak na dobrą sprawę dziś każdy może sobie latać gdzie chce.

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
23 23

@Erica_Cartmanez: Raczej chodzi o to że myślą że czas się zatrzymał i oczekują że można w Polsce za 10 funtów / dolarów / euronów być królem. A tu czasy inne, ceny niektóre jak na Zachodzie (jak człowiek chce kupić dokładnie te same produkty, to są czasem nawet droższe). Ceny usług są dużo niższe, ale też kosztują prawdziwe pieniądze.

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
2 10

@Erica_Cartmanez: Myślę, że nie chodzi o pomiatanie, bo raczej większość ludzi tego nie robi. Dla mnie problem wynika z czego innego. Po pierwsze z pewnego odrealnienia - jeśli na co dzień mieszkasz za granicą to powoli tracisz orientacje w polskich realiach, nawet jeśli masz tu rodzinę i przyjeżdżasz na urlop raz czy dwa w roku. Po prostu przestajesz pamiętać jak się funkcjonuje nad Wisłą. Po drugie mając możliwości korzystasz z usług, bo jest lepiej lub taniej. Jeśli w ciągu roku odkładasz ileś tam rzeczy na załatwienie w Polsce to wtedy faktycznie kasy ubywa w zastraszającym tempie. Sama wiem po sobie - kursuje między Polską, a Węgrami. Jak jestem tam to zdarza mi się w ciągu weekendu wydać ponad 100 tysięcy forintów: fryzjer, szewc, krawcowa, zapasy spożywcze do Polski. I się uzbiera. Ponieważ jeżdżę regularnie i znam tamtejsze realia do głowy mi by nie przyszło jojczeć fryzjerce, że tyle wydałam w dwa dni, bo to większość jej miesięcznej pensji. Ktoś kogo rok w Polsce nie było, może po prostu nie pomyśleć, że takie zachowanie jest po prostu nietaktowne. Niekoniecznie wynika to z jego złej woli.

Odpowiedz
avatar gatto31
23 29

Mieszkam w Holandii. Do Polski jeżdżę tylko,żeby spotkać się z rodziną. Nie robię żadnych zakupów, nie kupuję ciuchów, kosmetyków itd. Fakt,w Polsce jest drogo- chodzi mi tu o stosunek cen do zarobków. Jednak takie narzekanie i targowanie się o 10-20 zł uważam za wyjątkowo nietaktowne i niegrzeczne. Jeśli uważam,że coś jest za drogie, po prostu tego nie kupuję.

Odpowiedz
avatar celica
2 10

@gatto31: do dentysty chodze w Holandii, wykupilam ubezpieczenie na ta okolicznosc gdyz jezdzic z bolem zeba tyle km to nie dla mnie. Prawie rok temu dowiedzialam sie od dentystki w nl ze moj zeba ( okropny bol) byl spowodowany tym ze dentysta w polsce nie wyleczyl mi zeba lecz wsadzil jakis lek rakotworczy zakazany od kilku lat w UE. Zeba robilam 2lata temu w pl i dentysta powiedzial ze zeby mam zdrowe juz. Skasowal spora sumke. Malo brakowalo a musieliby mi operacyjnie usuwac fragment kosci. Dziaslo odratowane ale zab stracony. Niektore produkty sa tansze i o wiele lepsze jakosciowo ( co potwierdza moj partner) wiec jak jest mozliwosc to zamawiamy u kogos z rodziny taka paczuszke jak jada do nas na pare dni. Co do narzekania tej pani: to wrecz zenujace takie gadanie. Wielka pANI co jej sloma z butow wystaje i tyle...

Odpowiedz
avatar gatto31
4 4

@celica: Też mam opiekę dentystyczną w ubezpieczeniu. Na lekarzy nie narzekam. Świetna polska fryzjerka i kosmetyczka jest u mnie w mieście, dodatkowo polski sklep super zaopatrzony. Mam bardzo blisko do Belgii więc czasem kupuję tam niektóre kosmetyki,tak przy okazji wypadu na wycieczkę krajoznawczą :). Jak pisałam w poprzednim komentarzu: wizyta w Polsce tylko po to, żeby zobaczyć najbliższą rodzinę.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 4

@gatto31: Tak, stosunek cen do zarobków jest w Polsce wyraźnie gorszy niż w Holandii. Ale, kiedy jedziesz do rodziny, to chyba nie podejmujesz na ten tydzień czy dwa pracy, zakupy możesz zrobić za pieniądze zarobione w Holandii. Wtedy interesuje cię porównanie cen nominalnych, a jednak w Polsce jest wyraźnie taniej. Tak mniej więcej o połowę, choć na jednych towarach różnicy nie ma żadnej (a bywają i takie, które w Polsce są droższe), ale na innych przebicie jest kilkukrotne. Zwłaszcza na artykułach pierwszej potrzeby i usługach, w przypadku których można spokojnie przeliczać 1:1, bo usługa, za którą w Polsce zapłacisz 100 zł w Holandii będzie cię kosztować 100 € lub nawet więcej. To samo dotyczy kosztów mieszkaniowych. W związku z tym narzekania ludzi mieszkających w drogich krajach na drożyznę w Polsce są po prostu śmieszne, choć zdaję sobie sprawę z tego, że różnica w poziomie cen się powoli zmniejsza. Z drugiej strony płace rosną szybciej niż ceny.

Odpowiedz
avatar celica
0 0

@gatto31: tez chodze do kolezanki ktora jest fryzjerka i kosmetyczka. Fakt polskie uslugi tego typu sa o wiele lepsze niz w nl. Natomiast jesli chodzi o mechanikow to przejechalam sie na naszych rodakach za granica. Pojechalam wymienic klocki hamulcowe a wracalam z rozladowanym NOWYM akumulatorem, wrocilam wymienic akumulator, wyjechalam z odlaczonymi swiatlami stopu, wrocilam by to zrobili, okazalo sie ze bezpiecznik mi wyciagneli itd itd... Mechanik wpadl na swietny pomysl by po naprawie jednej rzeczy szykowac cos innego do naprawy. Pojechalam raz do holendra a on mi na to ze widzi jeszcze kilka innych usterek ktore z czasem by wyszly i ze nie daje gwarancji ze mogloby sie to dobrze skonczyc dla mnie gdybym w pore nie pojechala do innego mechanika. Mialam sportowe zawieszenie z regulacja zawieszenia. Nasz rodak rozregulowal mi je do tego stopnia ze auto tracilo przyczepnosc na rondach! Kilka razy na mokrej drodze ( nie oblodzonej ) wpadlam w poslizg. Na szczescie nic sie nie stalo. Po ustawieniu odpowiednio zawieszenia nigdy wiecej w poslizg nie wpadlam

Odpowiedz
avatar ijabuba
2 8

@Jorn: Sorry, ale Pl jet okropnie drogie, a siła nabywcza pieniadza po prostu smieszna ! Nie bierz pod uwage stosnunku walut , tylko wyobraz sobie , ze i w np. Uk i w Pl wyplate dostajesz w.. guzikach :) Ile guzików musisz wydac w Pl zeby kupic np. litr benzyny ? A ile w UK ? Ile zapłacisz za kg pomidorów ? Za chleb ? Mleko ? itp. ? Na takim porównaniu naprawde widac jak niewielkie sa wypłaty w P i jak wszystko jest drogie ! Ja rozumiem zdziwienie pani z opowiadania nad iloscia zakupionych słodyczy za 15 PLN i 15 GBP.. Róznica jest kolosalna !

Odpowiedz
avatar krolaniolow
4 6

@ijabuba: A powiedz mi, czy jeśli zamieniłaby te 15 GBP na PLN, to wtedy nie wychodzi, że za te pieniądze kupi tu więcej? Bo właśnie o to mi chodziło.

Odpowiedz
avatar gatto31
-1 1

@Jorn: Chodziło mi o zakup rzeczy po to, żeby zabrać je ze sobą do Holandii. np: zapas kosmetyków, jedzenia, jakiejś chemii i czy pół szafy ciuchów. Tego nie robię.Raczej w drugą stronę, przywożę mamie płyny do prania,środki czystości, mnóstwo fajnych słodyczy, ciuszki. Zwykłe codzienne zakupy spożywcze w Polsce, oczywiście,że tak.

Odpowiedz
avatar hotchilli
5 5

@gatto31: Mieszkasz w Holandii, mieszkasz. Tak jak ja i wielu wielu innych. Tu mam swój dom, tu wracam. Podzielmy więc ludzi na mieszkających w Holandii (UK, Norwegii, Francji, gdziekolwiek)i na tych, którzy przyjeżdżają ZAROBIĆ a pieniądze wywieźć do Polski.Sam na pewno znasz rodaków, którzy oszczędzają NA WSZYSTKIM, wręcz dziadują a pojadą do Polski to wielki wiracha jeden z drugim. Stąd legendy o kokosach "na zachodzie". Nie wiem jak w innych krajach bo nie mam porównania ale w Holandii życie jest drogie, podatki, opłaty...sam wiesz. Ja płacę nawet podatek od "suchych nóg" - życie w kraju tulipanów na pewno jest lżejsze, w sensie stabilizacji: masz pracę - dasz radę ale d*py nie urywa. Przypuszczam, że klientka z opowieści jest przedstawicielką pracowników sezonowych. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@ijabuba: Właśnie o tym piszę. Za benzynę zapłacisz w obu krajach mniej więcej tyle samo guzików, ale za chleb czy mleko w Polsce jeden guzik, a w Belgii cztery lub pięć (być może w Anglii trochę mniej). Za pracę hydraulika w Polsce 50 guzików, w którymś z bogatych krajów 300 do 400. Za to np. za niektóre perfumy w Anglii 20, a w Polsce 23. Problem z porównaniem polega głównie na tym, że nie tylko ceny są różne, ale też i ich struktura. Jednak przeciętnie ceny w zachodniej części Europy są ok. dwukrotnie wyższe od polskich. Wiem, że w zarobkach ta relacja jest gorsza niż 2:1, więc siła nabywcza Polaka ciągle jest mniejsza niż Niemca czy Francuza, ale nie o tym tu było, lecz o tym, że misiek z Holandii płacze, jak to mu w Polsce jest drogo. A to jest po prostu śmieszne. Zresztą ta różnica w sile nabywczej tez się dość szybko zmienia. Teraz jest to ponad 40% średniej UE, 30 lat temu było to zaledwie kilka procent.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
8 14

jeśli cie to pocieszy to ci sami za granicą narzekając na ceny mówią "w Polsce bym miał(a) takiej" i oczekują, że siedzisz w dół do polskich cen, bo i ty, i oni jesteście Polakami. Dyskusja jest bez sensu, ja się po prostu przestałem oglaszac w polskim getcie i mam spokój...

Odpowiedz
avatar kociamber
12 12

Kurde, co roku latam do Polski, ale jeszcze w życiu nie przyszło mi narzekać na ceny. Po to odkladam pieniądze, żeby iść do fryzjera/kosmetyczki i zaszalec, bo fakt faktem jest to u mnie drogie i paskudnie wykonane, więc tez na rozumiem baby, że narzeka. Lecisz na wakacje, liczysz się z wydatkami. Ja co roku staram się ogarnąć ceny poszczególnych usług, co by wiedzieć ile funciakow na lekarzy, a ile na latanie za szmatkami. Może chciała sie popisać, wielka pani z zagranycy, a pewnie mówić w "ichniejszym" języku nie "umi". Znam tez Polakow, którzy bajki opowiadają w Polsce, jakie to oni kokosy zarabiają, robiąc za minimalną stawkę, ale spokojnie! 100tys rocznie mogą odkładać!.. ;)

Odpowiedz
avatar krolaniolow
4 6

@kociamber: Jedna z osób, która mnie rozumie. ;) Jeżeli jadę na wakacje nad morze, to liczę się z tym, że będzie drogo, mam odłożone pieniądze by zaszaleć i nie narzekam, że drogo. Skoro się na to zgodziłam to płacę i płacze ewentualnie w domu, nie do kogoś innego. ;) Też odebrałam to tak, jakby pani chciała z siebie zrobić wielką osobę.;)

Odpowiedz
avatar gontier
3 3

Moja rodzina mieszka w Anglii, raz do roku przyjeżdżają na jakiś czas. Nikt nie narzeka, że u nas jest drogo. Ceny po przeliczeniu są przecież mniej więcej takie same, tam po prostu większe zarobki. A co do dentysty w UK to wręcz słyszałam, że jest szatańsko drogi, dlatego moja rodzinka w przypadkach kiedy nie muszą na biegu lecieć do dentysty, to po prostu przylatują/przyjeżdżają na kilka dni i idą do polskich dentystów, bo bardziej się opłaca i już.

Odpowiedz
avatar katem
4 4

@gontier: Byłam parę lat w USA i wiem, jak to tam wyglądało. Mimo drastycznego wzrostu cen usług dentystycznych w Polsce, to i tak tam, w czasie mojego pobytu, opłacało się przylecieć do Polski i iść do dentysty. Mimo kosztu biletu lotniczego. Takie leczenie kanałowe zęba kosztowało 1200@, a bilet w obie strony ok 550$. W Polsce w tym czasie kanałowe leczenie zęba kosztowało ok 300 zł (w tym czasie ok. 100$).

Odpowiedz
avatar archeoziele
2 2

@katem: W UK najbanalniejszy zabieg (np. jedna plomba) kosztuje 49 funtów. Za leczenie kanałowe trzeba wyłożyć już 250 funtów. Oczywiście to ceny z przychodni państwowych, więc jakość usług też bywa nienajlepsza. Prywatne leczenie kosztuje jeszcze więcej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Roznica przede wszystkim jest taka, ze w Anglii jak zarobisz 800 funtow to mozesz kupic duzo wiecej za 14 funtow niz tutaj za 14 zlotych. Niektore rzeczy sa tansze, inne drozsze, ale ogolny poziom zycia w stosunku do zarobkow jest jednak wyzszy w Europie zachodniej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

A czemu jej tego nie powiedziałaś?

Odpowiedz
avatar krolaniolow
2 2

@mietekforce: Używam, że czasem należy przemilczeć niektóre rzeczy. A co też miałabym jej powiedzieć? 'Proszę Pani, jest Pani na wakacjach i jeszcze Pani marudzi, że tak Pani źle tu w Polsce na wakacjach'?

Odpowiedz
avatar Owieczka
2 2

Kurcze- jak jej się nie podobają ceny w PL, to niech chodzi do fryzjera, czy innej kosmetyczki w UK. Mieszkam w malutkim miasteczku, ale mam tu i polską fryzjerkę i kosmetyczkę i polskie sklepy. Nie sądzę więc, że w jej miejscu zamieszkania takich usług nie ma.

Odpowiedz
avatar rzeszowianka98
1 1

Może Pani nie powinna o tym gadać, ale ma rację. Tu nie chodzi o to że drogo i jej na to nie stać, tylko, że drogo w porównaniu do zarobków. Za fryzjera w Anglii zapłaciłam 30 funtów, a w Polsce za taką samą usługę płacę 50 zł. Tylko że mi dużo łatwiej wydać 30 funtów (czyli notabene 150 zł) zarabiając tutaj niż komuś w Polsce 50 zł i na tej zasadzie jest drogo. Co do słodyczy za 15 zł i Ł15 - myślę że porównanie na tej samej zasadzie. Wydanie 15 funtów na słodycze dla kobiety w anglii jest porównywalne do wydania 15 zł przez kobietę w Polsce, mimo że jest to tak naprawdę 5 razy więcej. Ciężko zrozumieć to mieszkając w Polsce bo te realia są naprawdę inne. Nie bronię Pani, która chciała najwyraźniej tylko ponażekać czy sprobować obniżyć cenę, ale naprawdę rozumiem co miała na myśli. My jak jesteśmy w Polsce też wydajemy majątek w 1 czy 2 tygodnie, bo się na to wcześniej odkłada, to nie jest tak że każdy mieszkający za granicą 4 tys zł wydaje co dwa tygodnie. Po prostu przy okazji wizyty w kraju się chodzi do fryzjera, kosmetyczki, lekarzy - dokładnie jak ta Pani. Wiadomo, da się to załatwić w Anglii, ale u nas jakość jest dużo wyższa :) Do fryzjera - anglika bym nie poszła. Co ciekawe, męscy fryzjerzy są świetni, tak jak ktoś juz wyzej wspomniał.

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 0

@rzeszowianka98: No i dokładnie o to chodzi. Zgadzam się.

Odpowiedz
avatar Locust
-1 3

Mnie to zawsze śmieszy- fryzjer, kosmetyczka, manicure, lekarze, przychodnie... I urlopu nie ma. Już mniejsza o to, czy to kosztuje taniej czy drożej, czy tyle samo, co na wyspach, bo jak słusznie autorka zauważa- nie stać cie, szkoda ci pieniędzy, to nie idź. Ale marnowanie urlopu, często jedynego w roku, na latanie i odwiedzanie lekarzy (często bez potrzeby), umawianie się na dziesiątki wizyt, to strata cennego czasu, który mogę spędzić z rodzina i przyjaciółmi, bawiąc się lub odpoczywając. Wykłócanie się o 10 zł pozostawię bez komentarza. To jest mniej niż £2, czyli prawie nic.

Odpowiedz
avatar archeoziele
0 4

@Locust: W UK opieka medyczna jest po prostu kiepska. Dostać się do specjalisty to wyczyn- tu wszystko leczy się paracetamolem. Ja też jak jestem w Polsce staram się zaliczyć wizytę u dentysty (dużo taniej i dużo lepiej niż na Wyspach) a gdy trzeba odwiedzić lekarza. I nie jest to strata czasu tylko dbałość o zdrowie, niestety.

Odpowiedz
avatar Locust
1 3

@archeoziele: Jak się chodzi z byle kaszlem do lekarza, to dostaje się paracetamol. Jakoś nigdy nie miałam problemow z otrzymaniem odpowiednich leków, antybiotyków jeśli były potrzebne, dostałam skierowania na badania lub terapie, gdy było to wskazane. Nie wiem, dlaczego to taki wyczyn wg ciebie.

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 3

@Locust: Nie zwykłam chodzić do lekarza z byle kaszlem. Należę raczej do osób które do lekarza idą dopiero w stanie zwanym "trzy ćwierci do śmierci". Z leczeniem bardziej zaawansowanym też jest zabawnie. Mój partner miał kiedyś drobny wypadek. Upadł i uderzył kolanem w jakiś krawężnik czy coś. Kolano spuchło, bolało, no ale luz- zdarza się, zwłaszcza jemu. W końcu przeszło. Po jakimś roku znowu zaczęło boleć, puchnąć, staw kiepsko się zginał. Poszedł do lekarza. Wyjaśnił mu problem. Lekarz nawet nie kazał mu spodni zdjąć. Stwierdził, że samo przejdzie i może mu przepisać paracetamol. Całe szczęście zblżał się urlop, więc zagnałam go do ortopedy w Polsce. Okazało się, że miał zanik głowy mięśnia jakiegośtam i zapalenie mięśnia jakiegośtam innego. Jeszcze kilka tygodni leczenia paracetamolem i skończyłby na stole operacyjnym. Teraz jesteśmy w trakcie "diagnozowania" bóli głowy jakie ma od dwóch miesięcy. Bo tutejsi lekarze nie są w stanie ogarnąć, że problem nie leży w tym, że boli, a w tym, że nie wiadomo czemu boli.

Odpowiedz
avatar Locust
0 2

@archeoziele: Jedyne, co mogę zasugerować, to zmiana lekarza. Bywałam u rożnych i żaden mnie w ten sposób nie zbywał. A choroby były rożne, od typowego "nie wiem, czy to jeszcze przeziębienie, czy już coś poważniejszego", poprzez anginę u dzieci, uraz głowy u partnera, po przewlekle bóle pleców u mnie.

Odpowiedz
avatar archeoziele
1 1

@Locust: Zaliczyliśmy już większość przychodni w okolicy. Prezentują podobny poziom świadczenia usług.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@archeoziele Nie wiem jak w przypadku Twojego faceta, ale zauważyłem, że brytyjscy lekarze (hm... żeby byli oni brytyjscy, większość urodziła się w Azji) spławiają osoby słabo mówiące po angielsku. W ciągu kilkunastu lat odwiedziłem w kilkoro lekarzy i oprócz jednego Hindusa, który mnie kompletnie olał (następnego dnia poszedłem do normalnego lekarza), każdy potraktował mnie bardzo poważnie i przepisał odpowiednie leki, niektóre nawet z grubszej kategorii, takie rzadko w ogóle przepisywane. Wielu moich znajomych słabo mówiących po angielsku niestety miało w tych samych przychodniach straszne przejścia z lekarzami jawnie i bezczelnie ich ignorującymi, w jednym przypadku spławiona paracetamolem została dziewczyna w zaawansowanym stopniu poważnej choroby, ledwo udało się ją odratować w Polsce.

Odpowiedz
Udostępnij