Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od paru miesięcy szukam pracy. Jestem rozczarowana tym jak pracodawcy traktują ewentualnych…

Od paru miesięcy szukam pracy.

Jestem rozczarowana tym jak pracodawcy traktują ewentualnych pracowników. Chodzi mi konkretnie o bezsensowne zapraszanie na rozmowy kwalifikacyjne.
Mam średnie wykształcenie, ale kilkuletnie bogate doświadczenie w pewnym zawodzie. Jestem rzetelna, szybko się uczę, realizuję kursy, szkolenia. Dotychczas żaden z moich pracodawców nie miał obiekcji co do poziomu mojego wykształcenia, ponieważ wiedzę i umiejętności nabywałam w praktyce.

Od pewnego czasu chodzę i rozdaję swoje CV każdemu, kto choć w paru procentach mógłby mieć pożytek z moich umiejętności. Przyznam, że w tej chwili wzięłabym cokolwiek, byleby było związane z moim zawodem.

Wysłałam CV do pewnej międzynarodowej firmy. Za dwa dni dostałam telefon z zaproszeniem na rozmowę. Odstrzeliłam się jak szczur na otwarcie kanału i pognałam do wielkiego biurowca w centrum. Pomijam to, że zaproszono mnie na godzinę 12, a z dyrektorem stanęłam oko w oko gdzieś w granicach 14. Zależało mi i nie miałam zamiaru stroić fochów. Gadka jakoś się kleiła, pan zadawał profesjonalne pytania. Wypytywał mnie o moje doświadczenie w branży, o skończone szkoły. Nawet nie miał przed sobą mojego CV, byłam tym zdezorientowana, ale szczerze mówiąc zbagatelizowałam to.

Na koniec dowiedziałam się, że firma chce mi zaoferować sześciomiesięczne bezpłatne praktyki zawodowe (bez gwarancji zatrudnienia) na stanowisku całkowicie niezwiązanym z moim zawodem. Pan dyrektor, a raczej pan burak zasugerował, że skoro mam TYLKO średnie wykształcenie, to oznacza, że tak naprawdę jestem tępa i bycie tanią siłą roboczą jest dla mnie jedyną opcją.
Podziękowałam i wyszłam. Sekretarka dyrektora dzwoniła dwa razy, aby zapytać kiedy zamierzam się stawić do pracy. Yhym, już lecę.

Sytuacja druga: mniejsza firma, ale dość znana na rynku. Telefon otrzymałam prawie miesiąc od przesłania dokumentów. Rozmowę ze mną przeprowadzała kadrowa, a prezes dyskretnie przyglądał się z boku. Już na początku rozmowy przekonałam się, że nie przeczytano tu mojego CV, ba, wręcz pani zapytała czy nie mam jakiegoś egzemplarza przy sobie. Czytała je przy mnie. Chwaliła to co do tej pory osiągnęłam, była słodka jak miód, ja w myślach już piałam z radości, że mam pracę. Nagle kadrowa wypala:

[k]: Jest pani idealną kandydatką na to stanowisko, ale niestety nie możemy pani zatrudnić, bo nie posiada pani statutu ucznia, ani studenta. Rozumie pani, sytuacja jest taka, że firmy nie stać, aby opłacać pani pełne składki ZUS. Gdyby pani chociaż miała orzeczenie o niepełnosprawności, to być może udałoby się panią zatrudnić, ale w tej sytuacji przykro mi.
Byłam w szoku. Zapytałam wprost tej kobiety dlaczego w takim razie zaproszono mnie na rozmowę, skoro nie spełniałam wymogów firmy, co z resztą można było przeczytać w moim życiorysie. Pani odburknęła tylko, że w firmie nikt nie ma czasu na czytanie jakichś CV. Stwierdziłam, że to jednak nie do pojęcia dla mojej głowy i wyszłam stamtąd w ciężkim szoku.

Pracy szukam nadal, wciąż jestem zapraszana na rozmowy, ale jak na razie bez powodzenia.
Ludzie, traktujmy siebie poważnie.

by ~habababa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar lady0morphine
16 16

Darmowe "praktyki" to plaga. I to nie tylko w dużych firmach, gdzie może rzeczywiście student dzienny przychodząc do roboty 4 razy w tygodniu na parę godzin na takim stażu wiele się nauczy, a potem zostanie zatrudniony. Kiedy szukałam pracy, widziałam masę ofert na stanowiska naprawdę niewymagające dużego przeszkolenia (pokojowa w hotelu, kelner, kasjer), gdzie pierwsze dwa tygodnie jesteś "na próbę", oczywiście 8 godzin dziennie, oczywiście za darmo, a potem MOŻE cię zatrudnią, MOŻE się sprawdzisz... Oczywiście nie zatrudniają nikogo- no bo po co, skoro co dwa tygodnie przyjdzie nowy naiwny osiołek, który z desperacji będzie harował za darmo, z nadzieją na zatrudnienie? Zleceniówki to też już chleb powszedni. Obecnie jestem studentką, więc pracodawcy chcą mnie zatrudniać, bo jestem zwyczajnie tania i nie mam dużych wymagań. Ale co będzie, jak skończę studia? Jak bezczelnie będę marzyła o umowie o pracę, zamiast dawać się doić na zleceniu? Strach się bać.

Odpowiedz
avatar Grav
6 10

Jeśli znasz język angielski, a najlepiej jeszcze jakiś inny język, rozejrzyj się za firmami IT z Service Deskiem lub jakimiś callcenter usługowymi (byle nie telemarketing). W znakomitej większości dają umowę o pracę, jakieś pakiety socjalne, często nawet da się awansować. Wiem, że korpo nie jest szczytem marzeń, ale kurcze... pracuję w jednym, w ciągu 3 lat siedzenia awansowałem z podstawowego stanowiska 2x, zwiększyłem swoją wypłatę niemal dwukrotnie, i to bez wyścigu szczurów, ot po prostu uczę się tego, co firmie się przydaje. No i trzymaj się na tym niegościnnym rynku pracy! :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2016 o 13:47

avatar lan
1 1

A jak umiesz "klikać" to polecam testera manualnego oprogramowania :)

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
20 20

Ciekawe jakiej odpowiedzi oczekują pracodawcy zadając pytanie: - Czy ma Pan/Pani orzeczenie o niepełnosprawności? czyżby: - Nie, ale mam znajomego doktora i najdalej za tydzień załatwię!

Odpowiedz
avatar katzschen
17 17

Po ostatniej rozmowie to mam wrażenie, że firmy w dziwny sposób szukają oszczędności... ostatnio mnie zaproszono, więc raczej moje CV do tej firmy dotarło, a jednak musiałam i donieść papierowe, i wysłać później wersję elektroniczną mailem. Babka z drugiej sytuacji świetna: na czytanie CV nikt nie ma czasu, a na półgodzinne spotkania z kandydatami to już czas jest :D

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
1 5

@katzschen: bo jak ktoś siedzi cały dzień przed kompem i czyta CV, patrzy czy istnieją takie uczelnie i firmy i co robią, aby zweryfikować cokolwiek, to jego pracy nie widać. Równie dobrze demoty/piekielnych mógłby czytać ;-p A jak w czasie dnia przeprowadzi 16 rozmów po 30min. to zapracowany i wydajny. No i podczas rozmów szef nie wzywa na dywanik - bo jakby to wyglądało wizerunkowo. - ja tak tylko zgaduje, nigdy nie miałem przyjemności opieprzać się jako HR-owiec

Odpowiedz
avatar Eko
4 6

Chyba chodziło Ci o status ucznia/studenta, a nie statut.

Odpowiedz
avatar didja
8 8

Ech, marzy mi się, żeby PIP i PFRON wreszcie zaczęli porządnie trzepać zatrudniających osoby niepełnosprawne. Bo w świetle przepisów osoba całkowicie niezdolna do pracy (a takich najczęściej szukają pracodawcy, bo za częściową niewiele mają) to osoba, która nie jest zdolna do żadnej pracy w jej normalnych warunkach, bez dostosowania do warunków pracy specjalnej. Czyli warunki pracy - czas, stanowisko, sposób świadczenia pracy, itd. - muszą być dostosowane do niepełnosprawności pracownika.

Odpowiedz
avatar Shineoff
4 10

Potencjalni pracodawcy z Twojej historii to faktycznie niepoważni ludzie. Sama na takich trafiałam wiele razy. Rozumiem, że pracodawców może być nie stać na zatrudnianie ludzi na cały etat - niestety koszty pracy w Polsce są horrendalne (w porównaniu do tego co przeciętna firma może zarobić odliczając podatki). Jeszcze żeby chociaż taki pracownik coś z tego miał, a nie jak chce iść na wizytę do lekarza specjalisty to musi z własnej kieszeni wyłożyć kasę. Nie wszyscy wiedzą, że jak się w firmie opłaca pracownikom abonament w prywatnych przychodniach - żeby nie czekali od 5 rano w kolejce do lekarza, a na byle zabieg przez rok albo dłużej i mieli pełen pakiet usług medycznych od ręki - to nawet nie można wrzucić tego w koszty! To jest CHORE.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Shineoff: W mojej pracy codziennie mam do czynienia z pracownikami firm wykupujących dla swoich ludzi prywatne abonamenty medyczne. Ostatnio ze znajomymi z pracy zastanawialiśmy się, ile procentowo osób zatrudnia się w tych firmach tylko dla tego pakietu. Przykładowo: pan Nowak zaczyna pracę od 1.02, a od 20.01 ma aktywny abonament. W ciągu niepełnych dwóch ostatnich tygodni stycznia pan Nowak umawia się do ortopedy, chirurga naczyniowego, dermatologa, endokrynologa, proktologa, urologa, na wycięcie zmiany skórnej, badanie dna oka, GDX, USG układu moczowego i na dokładkę ze 4 razy do internisty. Nie przesadzam, przykład z życia wzięty...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@elfia_luczniczka to niezły hipochondryk albo schorowany człowiek. Że też mu się chciało...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@crocoduck: chce porobić badania, żeby się nie obudzić, jak będzie już za późno.

Odpowiedz
avatar Shineoff
3 3

@elfia_luczniczka: Państwowo na te wszystkie wizyty facet czekałby pewnie z 15 lat. NFZ jest po prostu beznadziejny i nigdy w życiu się nie poprawi, dlatego uważam, że dla pracodawców którzy chcą swoim pracownikom wykupić pakiety medyczne powinno państwo pomagać (np. chociażby móc sobie to wliczyć w koszty, albo dostać jakąś ulgę podatkową). W końcu to państwo na tym zarabia, że NFZ jest mniej oblegany.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Drago: Serio uważasz, że chodzenie na siedemnaście wizyt i robienie piętnastu badań tygodniowo jest czymś normalnym? Gratuluję hobby.

Odpowiedz
avatar Viridian
9 9

Chore relacje pracodawca-pracownik to wręcz specjalność naszego rynku. Zasada przedziwna co nie przeszkadza jej działać obie strony. Nie wierzyłem w opowieści rekruterów dopóki nie doświadczyłem tego sam... Od niespełna roku odpowiadam za krajowy oddział pewnej międzynarodowej firmy. Pierwszym moim dużym 'projektem' było uzdrowienie systemu rekrutacji i szeroko pojętych 'relacji z pracownikami'. Wprowadziłem zakaz bezpłatnych praktyk, umowy o pracę dla wszystkich pracowników (3M + nieokreślony), jawność wynagrodzeenia na poszczególnych stanowiskach i jawną wycenę wszystkich stanowisk na które rekrutujemy. Spowodowało to wysyp wszelkiej maści cwaniaczków myślących, że trafili na frajerów i że będzie sie łatwo 'wkręcić': kłamstwa w CV, tupeciarstwo i nadrabianie miną braku umiejętości stały sie znacznie częstsze niż gdy bylismy bliżej rynkowego standardu. Sensowny kandydat jest równie rzadkim zwierzęciem co sensowny pracodawca tylko punkt widzenia zaburza proporcje :)

Odpowiedz
avatar pawel78
1 1

@Viridian: sorry. Ale rekruterzy i tak sa winni. Nawet przy jasno okreslonych wymaganiach. A b.wielu wyksztalciuchow nawet nie potrafi rzetelnie sprawdzic i wyeliminowac bledow!

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Fistaszka
7 7

W zeszłym roku byłam na rozmowie kwalifikacyjnej do pewnej firmy. Zapytałam się Pani czy po umowie zlecenie (bo tylko o niej była mowa) dostaje się umowę o pracę. Odpowiedź Pani rekrutującej zwaliła mnie z nóg. Brzmiała: "Kto pani da umowę o pracę w tych czasach?". Moje pytanie (do wszystkich) brzmi: "czemu pozwalamy siebie zatrudniać na umowy śmieciowe, gdzie pracujemy na cały etat?"

Odpowiedz
avatar lady0morphine
7 7

@Zlodziej_Fistaszka: Chyba dlatego, że jednostka nie może wiele zmienić tak naprawdę. Ty się nie zgodzisz na beznadziejne warunki, ale przyjdzie pięciu innych, którzy się zgodzą. Można mówić, że małymi kroczkami, namawiając ludzi do szacunku do siebie, nie zwracając uwagi na kiepskie oferty można wreszcie nauczyć pracodawców, że pracownika trzeba szanować, ale i tak zawsze znajdzie się jednostka (może głupia, może zdesperowana), która z pocałowaniem ręki rzuci się na pracę za 6 zł na godzinę na śmieciówce. No a ty będziesz dalej siedział na bezrobociu. Dochodzi jeszcze stosunek społeczeństwa (w tym również pracodawców) do osób, które są świadome swoich atutów i się szanują. Gdy osoba bezrobotna rezygnuje z oferty, która jest zwyczajnie śmieszna, mówi się, że "wydziwia i ma brać co dają". Kiedy student chce zdobyć doświadczenie ORAZ pieniądze, jest wyśmiany, bo przecież zasługuje tylko na półroczne bezpłatne praktyki, bo nie ma doświadczenia a jego praca (często tak samo ciężka jak pracownika na etacie) jest nic nie ważna. Ja, jako osoba która dopiero zdobywa doświadczenie zostałam wyśmiana przez byłego pracodawcę w mojej pierwszej pracy, kiedy poprosiłam o podwyżkę (dostawałam właśnie to nieszczęsne 6zł/h, zmiany często trwały i 16 godzin, obowiązków była masa, nie szło się wyrobić w czasie, a za niezrobienie czegoś były kary pieniężne), bo nic nie umiem, jestem nic nie warta i nie dostanę nigdzie więcej. Ja zwiałam od tego pracodawcy, ale masa osób dalej chodzi tam pracować (nie na długo, ludzie wytrzymują maksymalnie kilka miesięcy) i się kręci.

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

@Zlodziej_Fistaszka: Ja ostatnio na przykład temu, bo wiedziałem że firmy po prostu nie stać. Oczywiście mogli dać o pracę, ale przy tych samych wydatkach na stanowisko. No i wychodziła kwota netto nieakceptowalna. Oczywiście mogłem po prostu nie brać tej pracy, ale potrzebowałem trochę spokojnego zajęcia a pozostałe warunki były idealne.

Odpowiedz
avatar Sathill
4 4

Pamietam jedna sytuacje jak szukalem roboty jako kierowca ce. Dzien wczesniej dzwonilem do firmy umowilem sie na rozmowe kwalifikacyjna, wstepnie wszystko ok. To jade 200km w jedna strone (w tym zawodzie odleglosc do biur nie ma duzego znaczenia). Rozmowa trwala 4 minuty. Na pan ADRy (licencja na przewozenie materialow niebezpiecznych)? Nie? To dziekuje. Jakby nie mozna bylo sie przez telefon zapytac.

Odpowiedz
avatar bazienka
5 5

ja kiedys zostalam zaproszona na rozmowe na 7.30 na stanowisko trenera umiejetnosci interpersobalnych w call center pani dyrektor musiala kawke wypic wiec zaprosila mnie do gabinetu o 8 jako ze wczesniej pracowalam na infolinii ( polaczenia przychodzace), stwierdzili, zebym popracowala jako akwizytor w cc najpierw nosz kurde nie na takie ogloszenie odpowiadalam i zrywalam sie bladym switem by tam dojechac! czesto tez stosuja metode, ze stanowisko, na kt aplikujesz, jest juz niedostepne, ale za to maja dla ciebie propozycje na stanowisko x kiedys zlozylam jeszcze na studiach cv na stanowisko sekretarki,a zaproponowano mi wlasnie akwizycje telefoniczna nosz kurde

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Mój brat po studiach miał iść na płatne (500zł/mc) praktyki z marketingu. Na rozmowie okazało się, że te praktyki miały być z pakowania ulotek... Po cholerę praktyki z czegoś takiego? Oczywiście ogłoszenie wiecznie aktualizowane bo gdzie takiego jelenia znajdą... To jest przerazające jak młodzi ludzie są traktowani na rynku pracy. Ty nie masz wykształcenia i Ci to wytkną, ktoś inny ma wykształcenie i nie ma doświadczenia i będzie to samo. I bądź tu mądry.

Odpowiedz
avatar didja
0 0

@crocoduck: Po co? Bo na pewno w zgłoszeniu do UP albo do dotacji była praktyka z marketingu - i w ten sposób cwany pracodawca uzyskał dofinansowanie na pracownika, gdy potrzebował kogoś do pakowania ulotek.

Odpowiedz
avatar conrad_owl
2 2

Ja tak wytrzymalem 7 miesięcy. Nie byłem studentem, nie byłem uczniem, nie jestem nieuczciwym losiem by załatwiać lewe orzeczenie. Potem wyjechalem do Szkocji. Ilez można płacić za mieszkanie, jeść, oszczędności zużywać i szukać pracy?

Odpowiedz
avatar errna
1 1

Półtora miesiąca temu wysłałem maila z podaniem o pracę, firma wtedy słowem nie odpowiedziała, a wczoraj dostałem od nich zaproszenie na płatne szkolenie. 200zł za cztery godziny, szkolenie dot. rzeczy, które znam (co w CV widać). Mail zaczynał się od Szanowni Państwo (czyli kopiuj-wklej wysłany do większej liczby ludzi) i tak mi się wydaje, że "Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych dla potrzeb niezbędnych do realizacji procesu rekrutacji" sobie zignorowali.

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
5 5

Słyszałem historię dziewczyny, która poszła na rozmowę kwalifikacyjną gdzie "pracodawca" z rozbrajającą szczerością przyznał, że tak na prawdę nie ma dla niej pracy, tylko bardzo chciał zobaczyć kobietę - elektrotechnika.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

I ludzie się dziwią dlaczego kilka milionów Polaków wyjechało za granicę... Pozdrawiam z Anglii. Tutaj poważnie traktuje się kandydatów.

Odpowiedz
Udostępnij