Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia, którą przytoczę ma już kilka lat, ale czytając od czasu do…

Historia, którą przytoczę ma już kilka lat, ale czytając od czasu do czasu o korepetycjach, wraca mi ten niesmak własnych doświadczeń.

Studiując (wtedy ja - 23 lata), trafił się okres gdy miałem wyraźny nadmiar wolnego czasu, który postanowiłem wykorzystać dając korepetycje z matematyki. Wiele doświadczeń miałem bardzo pozytywnych i przygotowałem solidnie trochę osób do matury z matematyki, jako że do takiego poziomu uczniów odwiedzałem. Jednak decydowałem się również na młodszych osobników - i tak pojawił się nazwijmy go Jaś [J].

Jaś był uczniem 6 klasy szkoły podstawowej i mama oczekiwała, że dzięki korepetycjom uda mu się skończyć szkołę z mocną piątką, a nie tylko 3 lub 4. Początki były trudne, jako że młody był nieco leniwy, rozpieszczony i często odrywał go od nauki komputer i zawsze chciał "coś fajnego pokazać", albo umiejętnie zmienić temat podczas naszych korepetycji (u niego w pokoju).

Podszedłem do niego w dosyć specyficzny sposób...
Jako że również dużo czasu kiedyś zajmowały mi gry, byłem swego rodzaju "weteranem" tych gier (również gier sieciowych). Tu pojawiły się pierwsze oznaki szacunku wobec nowego Pana z korepetycji (mnie), gdy obiecałem, że kiedyś pokażę mu się "w grze", albo przyjdę wcześniej o 5-10 minut żeby z nim pogadać o pierdołach. I tym sposobem udało mi się sprawnie ustalić granicę pomiędzy zabawą i nauką, stawiając warunek, że podczas korepetycji o grach ma nie być ani słowa. Na gry nie poświęcałem już praktycznie czasu, więc czasem tylko przychodziłem 5 minut przed korepetycjami żeby mógł mi coś opowiedzieć. Wszystko szło gładko i spokojnie aż do czasu gdy Jaś skończył 6 klasę i miał się wybrać do gimnazjum.

Jego mama poprosiła mnie żebym poszedł z nim na jakieś dni otwarte do pobliskiego gimnazjum, bo jestem jednym z nielicznych ludzi, których naprawdę Jaś lubi i szanuje, dlatego fajnie gdybym poszedł. Oczywiście za darmo (bo nie chciałem za to kasy), sytuacja jednorazowa, ale jako że otwartym człowiekiem jestem to się zgodziłem. Tutaj zauważyłem, że Jaś ma trochę problemów z brakiem kolegów, jako że uczęszczał do szkoły prywatnej i każde dziecko z innego miasta pochodziło.

Po pierwszej sytuacji miała miejsce jeszcze jedna, gdy Jaś chciał mnie wyciągnąć na bilard, również się zgodziłem, jako że trochę mi było żal jego "braku kolegów". Jaś pomimo lekkiego rozpieszczenia był sympatyczny i rozgadany, więc nie sprawiała mi ta sytuacja kłopotu. Wyszedłem z założenia że problemy z kolegami się rozwiążą gdy pójdzie do publicznego gimnazjum, które na dodatek znajduje się 1500m od jego domu.

Problemy (jeszcze wtedy niezauważone przeze mnie) zaczęły się pojawiać po ok. pół roku. Przez zajęciami mama Jasia czasem prosiła mnie żebym młodemu wyjaśnił jak się należy zachować w danej sytuacji, albo żebym zapytał go o jakiś problem osobisty - "bo jej nie chce powiedzieć, a Ty masz z nim dobry kontakt".

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Mama jak się okazało była wdową, a Jaś praktycznie nie szanował swojego ojczyma (czego raz miałem wątpliwą przyjemność być świadkiem). Jak łatwo się domyśleć, to Ja stałem się dla Jasia autorytetem.
Prośby mamy w pewnym momencie mocno przekroczyły moje kompetencje. Przed zajęciami praktycznie zgłaszała mi jakie ma problemy z wychowaniem Jasia i co ja mam mu "po ojcowsku" wytłumaczyć.... Oczekiwała, że będę naprawiał jej rodzinę. W pewnym momencie po prostu pękłem, poczułem się strasznie, widząc w jaką sytuację władowała mnie mama Jasia.

Na pożegnanie usłyszałem tylko od Jasia że "Jednak jestem taki jak wszyscy i go zostawiam".
Bolało, ale trzeba było to zakończyć.

korepetycje

by Revain
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Iceman1973
0 6

@Shaiennee: W tym kontekście jak najbardziej uzasadnione.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
24 26

Dzieciaka trochę szkoda, widać że ojczyma nie akceptuje bo nikt mu nie zastąpi ojca, a autor był dla niego i kumplem i dojrzałym kompanem do rozmów. Matka ma coś z głową, skoro zwala odpowiedzialność za wychowanie syna na obcą osobę...Summa summarum może i lepiej, że autor się wycofał z tego chorego układu, oby chłopak się tylko ogarnął i zmienił nastawienie wobec rodzicielki...

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
6 8

A skoro jas ogarnietym chlopcem byl to nie dało się mu wytłumaczyć tej sytuacji?

Odpowiedz
avatar Grav
1 3

Uczyłem kiedyś podobnego dzieciaka, też z rozbitej rodziny, też mieszkającego z matką i ojczymem i też w sumie wychowywanego przez tablet i laptopa. Też szczeniak próbował pół lekcji przegadać o Angry Birdsach. Ale ja się w takie bagno zaciągnąć nie dałem, na szczęście. Współczuję przykrej sytuacji.

Odpowiedz
avatar szafa
8 10

Rzeczywiście trzeba było się całkiem wycofać, zamiast postawić konkretne granice? Jeśli zaprzyjaźniłeś się z chłopakiem i zostawiłeś go całkiem na lodzie, to oczywiście miałeś do tego prawo, ale ujowo postąpiłeś moim zdaniem.

Odpowiedz
avatar Ozymandis
2 2

@szafa: Jest w tym część prawdy co mówisz, to prawda że matka wykorzystywała za bardzo dobroć autora, ale ja osobiście bym Jasiowi wytłumaczył, że spoko ciesze się że jestem dla niego takim autorytetom ale zapytałbym prosto z mostu czemu nie szanuje ojczyma, zrobił małą konfrontacje rodzice vs Jasio i powiedziałbym że od tego czasu będę miał mniej czasu na przebywanie w tym towarzystwie. A skoro Jasio był już w Gimnazjum to raczej nieświadomy nie był i co nieco kumał.

Odpowiedz
avatar samezrp
1 1

@szafa: Moim zdaniem należało. Rozumiem gdyby @Revain był członkiem tej rodziny, ale de facto był - i nie boję się tego napisać - podstępnie wykorzystany do innej roli niż zakładał. Niby z jakiej racji ma ponosić odpowiedzialność za cudzego dzieciaka? Ja rozumiem, że na pewno fajnie się poczuć autorytetem, ale co by było, gdyby dzieciak nagle zaczął np. poruszać kompletnie niezależne od korepetycji tematy? Czarno zakładam Jaś zgwałcił koleżankę i się zwierzył @Revainowi. I co on miałby zrobić? Wszelkie emocjonalne zależności zostawiajmy rodzinie i bliskim, nie można zostać autorytetem za pieniądze a taka była rola @R stworzona przez mamusię Jasia.

Odpowiedz
avatar Sadystka
0 2

Kurczę, faktycznie piekielna historia. Z jednej strony absolutnie nie powinno być tak, że obca kobieta zwala na Ciebie wychowanie jej syna, ale z drugiej takie całkowite odcięcie? Nie jestem w Twojej skórze, nie wiem, jak dokładnie przebiegało "rozstanie", ale może jednak warto było co jakiś czas pogadać z tym młodym, zachęcić go do nawiązania przyjaźni, aż sam by uznał, że woli przebywać z kumplami w swoim wieku, a nie ze starszym korepetytorem? Nie wiem, tak czy siak nie oceniam Cię negatywnie, bo widać, że i dla Ciebie było to przykre doświadczenie.

Odpowiedz
Udostępnij