Pamiętam sytuację z podstawówki, kiedy do mojej klasy chodził bardzo biedny chłopak. Każdy miał przynieść do szkoły blok, farbki itd. Oczywiście każde dziecko próbowało się ścigać w tym, kto przyniesie lepsze, większe, ładniejsze.
Kolega, który nie miał dobrej sytuacji materialnej, przyniósł blok używany. Trochę zniszczona okładka i brak paru kartek. Kiedy położył go na inne bloki, zauważyła to wychowawczyni i w tempie ekspresowym złapała papier i porwała go, drąc ryja (inaczej tego nie można nazwać) na 7-8 letnie dziecko, że jest zniszczony, stary, a nie nowy.
A skąd miał niby ten blok sobie wziąć, z tyłka?!
szkoła
Bez przesady, Zwykły blok rysunkowy to koszt jakiś 3 zł. Aż tak biednym nie można być.
Odpowiedz@Vitas: Ale po co kupować nowy jeśli miał blok tylko że używany. Przecież tak zrobiłby każdy normalny człowiek. Też jak coś piszesz za każdym razem kupujesz nowy długopis bo stary był UŻYWANY?
Odpowiedz@Vitas: Jak to nie mozna? Jest jakis zakaz na bycie biednym? Ludzie nie maja co jesc, moga tez nie miec 3zl na blok.
Odpowiedz@Vitas: Ja jako osoba zarabiająca ponad średnią krajową również nie kupiłabym dziecku nowego bloku rysunkowego jeśli poprzedni posiadałby jeszcze jakieś zdatne do malowania kartki. Zwyczajnie strata pieniędzy. Co do wyglądu takiego bloku. Raczej nie kupiłabym bloku rysunkowego dla siebie, więc za zniszczenia okładki odpowiadałoby samo dziecko. Trzeba było swoje rzeczy szanować, a nie później płakać o nowe. Zakładam, że każde dziecko dostanie swój oddzielny komplet. Jeśli zaś chodzi o koszta. Swoich dzieci jeszcze nie mam ale sam blok na plastykę nie wystarczy. Kredki, farbki, pędzle, mazaki, plastelina itp. To wszystko kosztuje i takie 3 PLN razy ileś tam rzeczy potrafi wygenerować całkiem konkretną kwotę na którą niestety może być kogoś nie stać.
Odpowiedz@Vitas: Po co nowy, jak jest używany. Za 3 złote lepiej kupić coś do jedzenia np. dziecku na drugie śniadanie do szkoły.
Odpowiedz@MyCha: Na pierwszy rzut oka widać, że blok jest stary lub zupełnie nowy. Niekoniecznie musi być bardzo zniszczony, po prostu widać było, że używany.
Odpowiedz@ Vitas : Musiałeś kiedyś wybierać : albo 2 pampersy kupowane na sztuki, albo coś do jedzenia dla dziecka? Nie? To milcz, bo nie wiesz co to bieda.
OdpowiedzJako osoba bogata, też nie kupię siostrze nowego bloku na plastykę, jeśli będè miała stary w domu. Tyle w temacie.
OdpowiedzOwszem, można. Bo za tyle to można zjeść coś a ludzie nierzadko mają tyle pieniędzy,że zastanawiają się,czy zrobić opłaty i zdechnac z głodu, czy ewentualnie zasłużyć się w spółdzielni a mieć co do gara włożyć. Ja też tak miałam w pewnym okresie mojego dzieciństwa kiedy chleb z cebula to był przysmak a smażone same ziemniaki to ciepły obiad.
Odpowiedz@Vitas: Owszem, można. Porozmawiamy o tym, jak będziesz w sytuacji, gdy mając 3 zł będziesz się zastanawiać czy kupić dziecku chleb, czy mleko.
Odpowiedz@Vitas: ale czasami tych trzech złotych do czegoś brakuje,a skoro ma się dobry blok w domu to po co wydawać? żeby zadowolić jakąś babe w szkole?
Odpowiedz@Vitas: co ty masz w głowie to ja nie wiem. Są ludzie, którzy w sklepie biorą zakupy na tzw. kreskę, bo pieniędzy nie mają.
Odpowiedz@Shaiennee: i nie omieszkam sie pochawalic swoim statusem materialnym :)
OdpowiedzJedną z rzeczy, które denerwowały mnie za dzieciaka i niezmiennie denerwują nadal mimo upływu lat i znalezienia się po drugiej stronie biurka podczas praktyk w szkole, jest takie przypierdzielanie się do dziecka o sytuację finansową rodziców. Od podstawówki aż po liceum, uczeń wysłuchuje pretensji o to, że rodzice nie mieli na coś pieniędzy bo są biedni/nie chciało się iść do bankomatu/był inny wydatek jakby to jego wina była...
Odpowiedz@chiacchierona: No, nareszcie ktoś popiera mój punkt widzenia! Aczkolwiek w moich terenach (Żuławy) nowobogackie dzieciątka burzą się bo psuję ich idealny świat pełen forsy i alkoholu... Tfu...
Odpowiedz@chiacchierona: Dokładnie, też mnie to denerwowało w szkole. Szczególnie, że na pierwszy rzut oka widać, czy dzieciak nie przyniósł np. farbek, bo zapomniał, czy nie przyniósł, bo nie ma i go nie stać. Najbardziej miałam dość nauczycielek, które z uporem maniaka awanturowały się na każdych zajęciach, bo jeden chłopak miał ćwiczenia po starszej o rok siostrze, która miała takie same książki jak my. Poprzednia właścicielka pisała ołówkiem, a mama chłopaka bardzo dokładnie WSZYSTKO wymazała (wiem, bo sprawdzałam z nadzieją, że może uda się coś podejrzeć i odpisać), ale dzieciak i tak dostawał po głowie, bo najwidoczniej powinien wyrzucić stare, dobre ćwiczenia i bulić 30 zł na nowe, IDENTYCZNE ot tak, dla zasady.
OdpowiedzTak było, jest i będzie. W liceum, gdzie ludzie niby ogarnięci są, wywołałam skandal, odmawiając udziału w klasowych Mikołajkach, gdy ludzie zgodnie stwierdzili, że prezenty mają być za minimum 30zł. Ale coś mgliście mi się przypomina, że w podstawówce nie było inaczej. Tylko że tam zostałam zmuszona brać udział w tej farsie (ale nie za trzy dyszki, JEDYNIE za dwie), bo "przecież tak się robi i musisz". Aha...
Odpowiedz@Drzewo: MINIMUM??? Przez 12 lat mojej edukacji zawsze określało się tylko maksimum, na poziomie 20-40 zł...
Odpowiedz@VAGINEER: Argumentacją było to, że jedna osoba się wykosztuje te 20-30zł, a inna kupi bubel za 5zł i to niesprawiedliwe, bo jedna osoba wyjdzie z tego pokrzywdzona. (Też mi się wydawało, że w kupowaniu/robieniu prezentów nie chodzi o ich wartość pieniężną, ale co ja tam wiem :))
OdpowiedzTakie sytuacje nie powinny mieć miejsca-podobna zdarzyła się, gdy chodziłam do gimnazjum. Na lekcje techniki co tydzień (!) trzeba było przynosić różne, niezbędne rzeczy. Tak więc w jednym tygodniu trzeba było kupić modelinę (min. 12 kolorów), bo taki był nakaz nauczycielki, w następnym kłębek muliny/ wełny i szydełka, plastelinę itd. Generalnie rzeczy, których koszt niby nie był zbyt wielki, ale tydzień w tydzień generował spore koszty. Chodził z nami chłopak z biednej rodziny, któremu zawsze ktoś z nas oddawał coś na zajęciach, bo wiedzieliśmy, że u niego w domu te 20 zł to duża kwota. Za tą solidarność dostaliśmy klasową uwagę do dziennika, a kolega osobistą za "nieprzynoszenie własnych materiałów"...
Odpowiedz@Habiel: Jakieś dziwne te szkoły, a raczej nauczyciele, jak można karać kogoś za pomaganie innym (nieważne bogatym, czy biednym). Kuzynka pracuje w szkole (jako pedagog) i podobne zachowanie zn. pożyczanie/ dzielenie się różnymi rzeczami potrzebnymi na zajęcia tym biedniejszym jest nagradzane. Czy to pochwałą, czy lepszym zachowaniem na świadectwie.
Odpowiedz@rodzynek2: Cóż, szkoła była specyficzna, a większość nauczycieli chyba przychodziła tam za karę. Odbębnili co swoje i zamykali biurka- zero przejęcia losami wychowanków, ich pytaniami. Zaangażowanych nauczycieli było z 10 max.
OdpowiedzPomijając fakt sytuacji finansowej dziecka z historii : Moja siostra wysłała w tym roku syna do pierwszej klasy. Juz na rozpoczęciu roku, rodzice dostali spis rzeczy, których dziecko będzie potrzebować na zajecia. Oprócz zeszytów i niektórych przyborów, lista była identyczna, jak w przedszkolu. Siostrzeniec zabrał ze sobą kredki, pisaki, papier kolorowy itp których używał wcześniej, pomimo, że moja siostra mogla mu kupić nową wyprawkę. Tylko po co , skoro wszystko było dobre? Pudełka były lekko podniszczone, więc ja sprezentowałam mu ładny piórnik i wszystko zostało wrzucone do środka. Cytując siostrę : "Jeszcze na łeb nie upadłam, żeby wydawać po kilkadziesiąt złotych na coś, co leży w domu". Trzeba myśleć, jak gospodarować pieniędzmi, oraz uczyć dzieci, ze mają dbać o swoje rzeczy, przybory, sprzęty, a nie lecieć od razu po nowe, wyznając zasadę "co ludzie powiedzą?".
Odpowiedz@CichoByc: Dobrze gadasz w ostatnim zdaniu, polać ci coś bezalkoholowego.
Odpowiedznie rozumiem pojecia bardzo biedny. oczywiscie nie rozumiem tez dlaczego blok bez paru kartek mialby byc gorszy od nowego w koncu przeznaczenie jest to samo. ale takie bloki zwykle to nawet 2zl nie kosztuja. a jak ktos jest biedny to nie musi zebrac jak nie da sie pracowac to zawsze mozna o jakas pomoc finansowa prosic. u mnie tez sie nie przelewa wiekosc drozszych rzeczy jakie posiadam sa albo dzieki komus z rodziny albo kupione za to co zarobilem w wakacje. ale 2 zl na blok nie miec to dziwne... alejakbym mial niewykorzystany blok w domu bez paru kartek to po kiego grzyba kupowac nowy? co taka baba robi wsrod dzieciakow?
Odpowiedz@meanraax: Nie rozumiesz pojęcia "bardzo biedny"? Naprawdę? No to może uświadom sobie, że życie różnie się układa. Nie każdy może liczyć na pomoc państwa. Są rodziny, w których się naprawdę nie przelewa, a które nie mogą liczyć na zasiłki, bo ich żałośnie niskie dochody i tak PRZEKRACZAJĄ próg. Albo są rodziny, w których jest ciężko chora osoba i koszt leków znacznie przekracza kwotę, którą rodzina dostaje z pomocy społecznej. Nie mówiąc już o tym, że zasiłki są często tak niskie, że praktycznie nie odczuwa się tej pomocy. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie- chyba każdy miał kiedyś styczność z osobami skrajnie biednymi. Jeśli nigdy takiej osoby nie spotkałeś, to gratuluję, rodzice wychowali cię w bąblu ochronnym, z dala od rzeczywistości.
Odpowiedza to sz... a nie nauczycielka
OdpowiedzNie wierzę w tę historię
Odpowiedz