Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem nauczycielką. Pracuję w małej szkole, która mieści się w małej wiosce.…

Jestem nauczycielką. Pracuję w małej szkole, która mieści się w małej wiosce.

Małe szkoły mają więcej zalet niż wad, ale niestety i te się znajdą – m.in. utrudniony dostęp do osiągnięć kultury. Najbliższy teatr jest prawie 50 km od nas, o operze czy filharmonii możecie zapomnieć (prawie 120 km). W związku z tym szkoła organizuje wszystko tak, aby artyści przyjeżdżali do nas – mamy koncerty muzyki klasycznej na sali gimnastycznej, spotkania ze znanymi ludźmi itp.

Jako polonistka staram się też zadbać o edukację teatralną (zresztą nawet jakbym nie chciała, to muszę, bo wymaga tego ode mnie podstawa programowa). Jestem w kontakcie z kilkoma teatrami, które organizują spektakle wyjazdowe – przyjeżdżają do pobliskiego miasteczka, gdzie grają dla kilku szkół. Z reguły nauczyciel odpowiedzialny za takie wyjście podpisuje umowę z teatrem ok. pół roku wcześniej, aby zarezerwować miejsca. Bilety też są wtedy dość tanie, bo 16-17 zł od osoby. Zawsze byłam zadowolona – było niedrogo, porządnie, ciekawie, a dla dzieci z wioski na końcu świata często jest to jedyna możliwość zobaczenia widowiska teatralnego na żywo.

W tym roku szkolnym zaklepałam uczniom trzy przedstawienia – w listopadzie, w grudniu i w lutym. Tytuły, daty i koszt został przedstawiony rodzicom i dzieciom na początku września z zastrzeżeniem, że są to wycieczki obowiązkowe. Bardzo dobrze, nikt nie protestował. No, może znalazła się dwójka niezadowolonych dzieci, że oni nie chcą do teatru, wolą do kina albo na kręgle.

Jednak po dwóch pierwszych spektaklach dotarły do mnie niezadowolone głosy kilkorga rodziców – że czemu tak drogo, że szkoła powinna zapłacić, że przedstawienia są dla dzieci niezrozumiałe, a tak w ogóle to szkoła powinna organizować ciekawsze wycieczki, oni chętniej zapłacą za wyjazd do... centrum handlowego. Bo to się dzieciom bardziej spodoba.

Na szczęście są to tylko pojedyncze osoby, ale krew się we mnie burzy, kiedy widzę, jakie wartości są przekazywane młodemu pokoleniu. Bardzo trudno jest zachęcić dzieci do czytania książek w wolnym czasie czy interesowania się kulturą, kiedy w domu słyszą, że książki są dla frajerów, a najlepsza rozrywka to zakupy. Drodzy Rodzice, nie wińcie wtedy nauczyciela, że słabo uczy, a Wasze dziecko nie jest w stanie zrozumieć fabuły "Sposobu na Alcybiadesa"...

szkoła rodzice

by fursik
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kudlata111
22 52

Chciałam zapytać kto dał minusa ale to prawdopodobnie właśnie ty. Dzięki takiemu podejściu do nauczania jak twoje, młodzież nie ma zielonego pojęcia kto to był Puszkin ale za to zna aktualne ceny promocji na żel do włosów lub tipsy. Pytasz czemu przymusowe? Jeśli szkoła nie wskaże prawidłowej drogi do kultury ,to rodzice wyślą do centrum handlowego.

Odpowiedz
avatar paski
22 40

@rennard: Bo jakby nie byly obowiazkowe to prawdopodobnie 99% uczniow nie siegneloby po rozrywke w takiej postaci. A tak, maja obowiazek zapoznac sie z dana sztuka i .. jest duza szansa na to, ze im sie spodoba i beda bardzo zadowoleni z ´´obowiazkowego´´ wyjscia ;)

Odpowiedz
avatar fursik
14 28

@paski: To powód nr 1. Powód nr 2 jest taki, że w małej szkole jest mało nauczycieli, więc jeśli z klas 4-6 nie pójdzie choćby jedno dziecko, trzeba mu zorganizować opiekę, a często po prostu nie ma kto z nim zostać, bo wszyscy dostępni pedagodzy wyszli jako opiekunowie wycieczki.

Odpowiedz
avatar paski
19 43

@kissedbyfire: Jesli kogos nie stac, zeby 3 razy do roku dac dzieciakowi 20 zl na teatr to dla mnie tylko dodatkowy argument za tym, zeby nieodpowiedzialni ludzie bez w miare stabilnej sytuacji finansowej nie brali sie za robienie dzieci.

Odpowiedz
avatar kissedbyfire
7 25

@paski: z tym się zgadzam, ale dziecko już jest, więc czasu się nie cofnie. Poza tym, życie się różnie układa. Jednego dnia możesz być właścicielem świetnie prosperującej firmy, a następnego dnia bankrutujesz i masz wierzycieli do spłacenia

Odpowiedz
avatar rennard
2 30

@kudlata111: Żelazna logika - napisał komentarz nie będący biciem pokłonów w stronę autorki to na pewno dał minusa. Akurat nie, ale ty już wydałaś osąd tego jakim jestem człowiek na podstawie jednego komentarza, prawda? Moje zdanie jest takie, że tego typu imprezy nie powinny być obowiązkowe bo: 1. Zniechęcają, szczególnie kiedy z takiego wypadu jest robiona kartkówka (nie wiem czy tak jest w tym przypadku, wiem że tak było w mojej szkole) 2. Niby pieniądz mały, ale jednak często są dzieci, których rodziców po prostu nie stać na żaden wydatek bo ledwo wiążą koniec z końcem. Co zrobić w takim przypadku? Oczywiście podzielam opinię, że mamusie które wolą aby ich dzieciaki poszły do centrum handlowego są nie tyle piekielne co głupie, ale wrażliwości na sztukę obowiązkowymi wyjściami się nie wyrobi.

Odpowiedz
avatar fursik
21 33

@kissedbyfire: Mała szkoła= mało nauczycieli. Pani od przyrody jest też panią od wychowania fizycznego, pani od matematyki uczy też techniki i informatyki, nauczycielki muzyki, plastyki, pani pedagog są wychowawczyniami w klasach 1-3, bibliotekarka to ja. Wierz mi, znam warunki swojej szkoły, organizacyjnie jest to bardzo trudne, by ktoś z tymi dziećmi został, dlatego ustaliłam, że idą wszyscy albo nikt.

Odpowiedz
avatar micbea
25 35

@rennard: Te wyjścia do teatru są częścia realizacji podstawy programowej, która jest obowiązkowa – dlatego też, całkiem słusznie, są one obowiązkowe. A rozmowa o kosztach (że może kogoś nie stać) jest tu całkiem nietrafiona – z tekstu wynika, że rodzice nie martwili się tym, że muszą płacic, tylko tym na co płacą.

Odpowiedz
avatar rennard
0 14

@micbea: O podstawie programowej dot. wyjść do teatrów nie wiedziałem :) Wiem, że w historii nie ma nic o tym, że ktoś mógł nie mieć funduszy, wyrażam tylko swoją opinię na ten temat.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
23 27

Podręczniki też są obowiązkowe a jednak trzeba je kupić.

Odpowiedz
avatar rahell
19 23

@rennard: ja tylko co do jednego, że obowiązkowe wyjścia zniechęcają. Jak dla mnie bzdura. Pewnie wszyscy tutaj jesteście starsi ode mnie, bo ja szkołę skończyłam niedawno, więc może dawniej było inaczej. Ale ja pamiętam wyjścia szkolne jako coś wyczekiwanego. Wszyscy woleli pójść do teatru czy do kina (a chodziliśmy też na filmy historyczne, np. o wojnie, a nie tylko na Kubusie Puchatki), niż siedzieć w ławkach kolejny dzień z rzędu. Fajne okazje żeby się ubrać w ładne sukienki do teatru, poczuć się jak dorośli, poważni ludzie. Po powrocie do szkoły nie miałam kartkówek z przedstawienia, tylko przeważnie dyskusje, co sądzimy o problemie przedstawionym w spektaklu. Kartkówki były tylko z wyjść do muzeów (czego akurat nikt nie lubił z wielu względów, już się nie będę rozpisywać).

Odpowiedz
avatar paski
14 18

@kissedbyfire: Pewnie, masz rację z tym, że w życiu różnie bywa. Rozumiem, że są osoby, które nie z własnego wyboru ledwo wiążą koniec z końcem - ale mam jakoś nieodparte wrażenie, że wielu z tych rodziców, którzy najgłośniej krzyczą o za drogich biletach na przedstawienie, nie szczędzi sobie zapewne na papierosach i innych "przyjemnościach"..

Odpowiedz
avatar grruby80
-3 19

@rennard: jeśli jest coś obowiązkowe, tnie nie powinno być PŁATNE

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
7 11

@kudlata111: Taaaa. Jasne. W ramach wskazywania prawidłowej drogi, szkoła zaprowadziła mnie dwa razy w ciągu roku na "Sen nocy letniej" do teatru i trzy razy na "Potop" do kina. Serio, w wieku czternastu lat nie miałam jeszcze sklerozy, raz by wystarczył.

Odpowiedz
avatar Estupida
3 3

@misiafaraona: podręczniki ? Nie są. Nauczyciel nie ma prawa postawić oceny za brak podręcznika. No chyba, że trafi się taki co nie respektuje zasad i musi postawić na swoim. W szkole się masz nauczyć a nikogo to nie ma interesować z czego .

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 5

@rennard: dlatego, ignorancie, że taki wyjazd/spektakl będzie prawdopodobnie jedynym kontaktem ze sztuką szeroko pojętą w Twoim życiu. Potem zostaną Ci jedynie mecze, piwo i przesiadywanie w czapce wpi..dolce z kumplami na osiedlowym kwadracie oraz zapiernicz przy rakietowej robocie (łopata-ziemia-ziemia) do końca Twych dni. Teraz jasne?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 30

@CatGirl: To może szkołę też dobrowolną zrobimy już od podstawówki, nie ma obowiązku edukacji, kto chce to się uczy? Ech ludzie...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 20

@kissedbyfire: No jasne, że nie "poważnie", to była ironia... Jeszcze raz - ech ludzie... Faktycznie edukacja kuleje.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
18 26

Ja przez całą podstawowke miałam obowiązkowe wyjścia do Filharmonii. Płatne owszem. Ale zabierano nas na przedstawienia dla dzieci np. Wystep Majki Jezowskiej czy pt. Raz na ludowo raz na bombowo. Wszyscy się świetnie bawili bo można było pospiewac potańczyć. Podejrzewam że tutaj też nie organizują wyjść na Moralność p. Dulskiej. Ludzie, to może ostatni raz kiedy dzieci zobacza taki twor jak teatr, inaczej będą wklejeni w ekrany komputerów. Prawidłowo że jest to obowiazkowe. Za czasów mojej mamy, szkoła zabierala dzieci do kina na ekranizacje lektur szkolnych tj. Potop czy Ogniem i mieczem. Nikt nie biadolil że obowiazkowe. Teraz sie w dupach poprzewracalo

Odpowiedz
avatar CatGirl
-2 10

Moi drodzy, nie twierdzę, ze szkolne wyjścia do teatru są złe! Co więcej, bardzo je popieram i sama lubię. W gimnazjum polonistka organizowała wieczorne wyjazdy do teatru, było drogo, nie przepadały lekcje, a chętnych było więcej niż miejsc. Po prostu uważam, że można byłoby zrobić te wyjścia nieobowiązkowe, ale tak ciekawie o nich opowiedzieć, żeby każdy uczeń czul się wyróżniony, że był na danej sztuce. Poza tym przede mną pewnie podobne problemy, ponieważ po skończeniu studiów polonistką będę. :)

Odpowiedz
avatar rennard
-1 15

@CatGirl: O! i to jest rozwiązanie idealne wg. mnie. Kultury nie powinno się wciskać na siłę.

Odpowiedz
avatar katem
4 12

ACatGirl,@rennard: zauważcie, że dzieci niektórych rodziców w takiej sytuacji do teatru nie poszłyby. I dziecko nie miałoby możliwości zobaczenia żadnego spektaklu. Kultury nie powąchałoby nawet, bo i tak widać, że w domu jej nie ma.

Odpowiedz
avatar CatGirl
4 4

@katem: w jakiej sytuacji? Organizujemy wyjazd do teatru, będzie wspaniale, zobaczycie jaka to świetna zabawa, aktorzy będą tam grali specjalnie dla was. Ani słowa o tym, że to obowiązkowe, a można uczniów przekonać do poznania innej formy rozrywki, niż oglądanie "Ukrytej prawdy". U mnie nigdy nie było problemu z tym, że ktoś nie chciał jechać, ale nigdy nie byliśmy przymuszani do jakichkolwiek wyjazdów. Pomysł z wieczornymi wyjściami jest tylko przykładem, w mojej szkole były także spektakle, na które jeździliśmy w trakcie lekcji, ale one też nie były obowiązkowe.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 5

@CatGirl: masz słuszność. Moim zdaniem obowiązkowa powinna być jedynie nauka czytania, pisania i liczenia do tysiąca. Wszelakie "wyższe" nauki powinny być elitarne. Reszcie i tak wystarczy do życia Biblia Pauperum bo i tak nie rozumieją, co czytają a jeśli czasem coś napiszą to nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać po takiej lekturze.

Odpowiedz
avatar Carima
1 1

@fursik: @CatGirl: Uczniów się zachęci, przyjdą do domu i powiedzą, że jest wycieczka, co na to rodzice? "-Obowiązkowa? -nie -To nigdzie nie idziesz, pieniędzy nie ma". Wiem, jak to w wioskach wygląda, bliska znajoma w podstawówce często płakała, że nie może jechać do kina, bo 30zł jej nie dadzą. A biedni nie byli, tylko straszne sknery.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
7 9

@Jorn: O muj borze! Nie przesadzasz trochę, co?

Odpowiedz
avatar fursik
6 12

@Jorn: http://sjp.pwn.pl/slowniki/na-sali.html Na szczęście słowniki języka polskiego są też w Internecie i za darmo:-) Ale na serio - tu akurat obie formy są poprawne, ale doceniam, że dbasz o staranność językową i dziękuję za to. Każdemu zdarzają się błędy i pomyłki, więc należy je poprawiać.

Odpowiedz
avatar kudlata111
3 5

Nie "pisze" , a "napisała" Taki drobiazg :)

Odpowiedz
avatar Visenna
0 0

@Jorn: Jak już się chciałeś czepić polonistki, to trzeba było tego: "(...)znalazła się dwójka niezadowolonych dzieci, że oni nie chcą do teatru (...), bo jeśli dzieci (te dzieci), to "one nie chcą" a nie "oni":) Ale zakładam że może chodziło o chłopców i to był skrót myślowy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 16

@Fadeless: Żartujesz prawda? Moje dziecko ma 2 i pół roczku odkąd skończyło dwa latka chodzimy na 25 minutowe spektakle dla dzieci raz w miesiącu. Dzieciaki są zachwycone

Odpowiedz
avatar Estupida
0 2

@maat_: bo zabierasz je na przedstawienia odpowiednie dla nich. Ze szkoły chyba nie widziałam żadnej dobrej sztuki.

Odpowiedz
avatar mijanou
2 2

@Fadeless: No właśnie dlatego, że rodzice nie dbają o ich rozwój intelektualny. Jeśli rodzic nie jest mądry to nie spodziewajmy się, że jego dziecko będzie geniuszem. Logiczne.

Odpowiedz
avatar Izura
8 38

Obowiazkowa wycieczka- coś co było u mnie w gimnazjum i służyło jako opcja darmowego biletu do teatru dla polonistek i dyrektorki. Odbierane przez uczniów jako kara i olewane uryna z góry i rodziców których krew zalewala na teksty "przecież to tylko 120zl"(dojazd, bilety a do tego trzeba przecież coś dac na jedzenie). Za to jak chcieliśmy do Kwadratu jechać to nie bo w Narodowym jest arcyciekawa(dla tych prukiew) sztuka, bilet TYLKO 80 zł. Centrum Kopernik czy Muzeum Powstania Warszawskiego jakoś były nieedukacyjne dla nich. Filharmonia w szkole też była- nawet najdroższe skrzypce czy flety na hali sportowej brzmiały jak pierdzacy słoń.

Odpowiedz
avatar kudlata111
2 30

No sama widzisz Dla ciebie to były "Stare Prukwy" a one chciały ci tylko pokazać kawałek sztuki i kultury . Fakt, Sądząc po stylu wypowiedzi niewiele to dało.

Odpowiedz
avatar ta_zla
1 1

@kudlata111 - czytanie ze zrozumieniem się kłania. Tamta klasa wykazała się inicjatywą i chcieli pójść do teatru "Kwadrat" na sztukę, która ich zainteresowała. Niestety nauczycielki postanowiły, że do teatru, owszem, pójdą

Odpowiedz
avatar ta_zla
0 0

Przepraszam za poprzedni komentarz, ale strona mi skoczyła. Cd. Niestety nauczycielki postanowiły, że do teatru, owszem, pójdą, ale na sztukę, którą nie są zainteresowani.

Odpowiedz
avatar kaede
10 22

Ja jako dziecko bardzo się cieszyłam jak przepadały nam godziny na jakieś apele, czy wyjazdy ;) no chyba, że po tym teatrze były jakieś kartkówki - wtedy nie skupiałam się na przesłaniu sztuki tylko zapamiętaniu tych wszystkich imion i koligacji rodzinnych (no bzdura, ale takie rzeczy własnie nauczyciele sprawdzali na testach). Wydatek ~20zł to zarówno dużo i mało. Dzieci objętych obowiązkiem szkolnym w rodzinie na daną chwile może być więcej niż jedno. Tych przedstawień jest kilka w ciągu roku, no to dla mniej majetnej rodziny jest to obciążenie. Nie, nie powinno być to obowiązkowe, a jakiś pedagog powinien zostać na swietlicy z dziecmi które nie chcą/nie mogą pójść. Tak samo nie można zmuszać rodziców na zrzutke na papier do ksera, wystrój sali i innych bzdet.

Odpowiedz
avatar miramakota
21 25

Znam ten ból. Pojechałam swego czasu z uczniami na wycieczkę do Bratysławy i Wiednia. Wtedy (kilkanaście lat temu) nawet dla mnie to była duża atrakcja. Jedyne pytanie o program wycieczki, jakie słyszałyśmy w jej trakcie brzmiało: "Kiedy pójdziemy do McDonalda"?

Odpowiedz
avatar weronikarb
3 3

@miramakota: tu się nie dziwie, wtedy u nas ich nie było tyle co teraz i była to dla dzieciaków na prawdę wielka atrakcja - a zwiedzanie to oni traktują trochę inaczej niż my dorośli :D Co nie znaczy że trzeba rezygnować :D

Odpowiedz
avatar Allice
3 19

Zgodzę się z minusowanymi komentarzami- to nie powinno być obowiązkowe. Sama chodziłam do małej wiejskiej podstawówki, były rodziny dla których 20zł na wycieczkę było dużym problemem, szczególnie jeśli do szkoły chodzi nie jedno a dwoje czy troje dzieci. Listopad, grudzień, luty- czas kupowania zimowych ubrań, organizacji świąt, opał, wyższe rachunki- wszystko może wpływać dodatkowo. Niektóre wytłumaczenia rodziców mogą być spowodowane tym że nie chcą przyznać że nie mogą sobie pozwolić. Chętni na wycieczki u mnie w szkole były zbierane wśród wszystkich/kilku klas. Reszta miała łączone zajęcia zastępcze. Da się? Da się. A, jak lubię czytać tak "Sposób na Alcybiadesa" w ogóle mi się nie podobał

Odpowiedz
avatar ern
3 15

@Allice: z całym szacunkiem, ale jeżeli kogoś nie stać na opał czy wycieczkę za 20zł, to nie powinien się brać za robienie dwójki czy trójki dzieci.

Odpowiedz
avatar Allice
4 12

@ern: z całym szacunkiem ale czy komuś nie może się chociażby posypać sytuacja życiowa? Nie może mieć jakiegoś nagłego wydatku który sprawił że do wypłaty jest na styk a nie na jakieś niby obowiązkowe przedstawienia? Życie nie zawsze jest kolorowe i przewidywalne

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 stycznia 2016 o 22:43

avatar ern
0 6

@Allice: Naturalnie, może. Ale jaki jest procent rodzin, które radziły sobie dobrze, ale coś się posypało i już sobie nie radzą w porównaniu do rodzin, które w ogóle sobie nie radzą i nie radziły a dzieci mimo to produkują?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Allice: Byl taki okres, ze zaklad pracy mojej mamy zamkneli i po 10 latach zostala bez pracy przez dwa lata. W domu nigdy sie nie przelewalo, ale ten czas byl okresem, kiedy naprawde nie bylo nas stac na nic, chocby glupie wyjscie za 20 zlotych. Gdyby swiat byl sprawiedliwy to bogacze powinni miec po 10 dzieci a biedota w ogole, ale jak widac, to tak nie dziala...

Odpowiedz
avatar sixton
3 5

@helena: "Gdyby swiat byl sprawiedliwy to bogacze powinni miec po 10 dzieci a biedota w ogole, ale jak widac, to tak nie dziala..." Choć działało kiedyś. Do rewolucji przemysłowej liczebność rodzin zgodna była z modelem maltuzjańskim - tzn. liczba dzieci była proporcjonalna do możliwości zapewnienia im wyżywienia. I tak bogatsza szlachta miała w Polsce średnio 2,8 dziecka, a na wsiach nawet 30% gospodarstw było jednoosobowych. Ale to stare i dawno odeszło do lamusa. Natomiast głęboko bym się zastanowił nad domniemaną "sprawiedliwością" takiego systemu.

Odpowiedz
avatar Estupida
0 2

@Allice: zgodzę się. Niekiedy w szkole jest tyle opłat, że place ze swoich własnych pieniędzy, bo ile można od rodziców wyciągać. Robię to mimo, że sytuacje finansową mamy dobrą i nie mamy problemu z pieniędzmi.

Odpowiedz
avatar dorota64
7 7

Jestem okropnie niekulturalna, od maleńkości. Już w podstawówce po obejrzeniu kilku przedstawień dla dzieci miałam dość. Dla mnie było okropnie i wolałabym siedzieć na lekcji. Podobnie było z "ukulturnianiem" jak poszliśmy do opery. Z Halki znałam tylko Arię z kurantem. Babcia miała płytę z ariami z oper i operetek i bardzo lubiłam słuchać. Pamiętam moje głębokie rozczarowanie. Nie rozumiałam co śpiewają, nie znałam libretta(czyli nie wiedziałam co się dzieje). Daleko siedziałam i niewiele widziałam. Nie , nie było to obowiązkowe bo bilet był drogi, ale tak bardzo chciałam i mama wysupłała zaskórniaki.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 5

@dorota64: "Aria z kurantem" nie pochodzi z opery "Halka". To "Straszny Dwór".

Odpowiedz
avatar babubabu89
3 11

Z ogólnym przesłaniem historii się zgadzam. ALE skoro wyjazdy na spektakle są obowiązkowe bo tego wymaga podstawa programowa w szkole to czemu rodzice mają za te wyjazdy płacić skoro podobno w Polsce edukacja jest darmowa?

Odpowiedz
avatar yannika
-2 14

Sposób na Alcybiadesa był mocno przestarzały już w momencie jak ja byłam w szkole, obecnie to dla dzieci kompletna abstrakcja, więc nie dziwię się w sumie, że nie rozumieją. Niestety, świat już dawno wyprzedził Niziurskiego...

Odpowiedz
avatar Estupida
6 6

@yannika: w szkołach jest dziwna moda, na omawiania wszystkiego co stare. Tak jakby wszystkie nowe dzieła kultury były złe.

Odpowiedz
avatar yannika
1 3

@Estupida: Jest różnica między "dziełem kultury" z jego kontekstem historycznym a książką wprowadzoną do kanonu lektur 40 lat temu z założeniem, że uczniowie chętnie przeczytają coś o uczniach. Aktualnie ni w ząb nie spełnia tego założenia.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
4 6

"Sposób na Alcybiadesa" super książka

Odpowiedz
avatar Estupida
1 9

Ale kto Ci dał prawo mówienia czy to wyjście będzie obowiązkowe lub też nieobowiązkowe? Rozumiem, że trudno o personel(chociaż sądzę, że dla chcącego nic trudnego), który mógłby zająć się dziećmi w czasie wyjścia ale błagam o nie nadawanie sobie dodatkowych praw. Że szkoła powinna płacić z tym się zgodzę w końcu na coś jest wpłata na Radę Rodziców. I gdy trzeba dorzucić się do filharmonii bądź na jakieś inne ,,obowiązkowe''wyjście to pieniędzy nie ma. Ale gdy trzeba jednostkom dać pieniądze na zawody, czy na nagrody typu telefon komórkowy dla najwyższych średnich. I tym o to sposobem każdy płaci nie małe pieniądze na Radę, a finansowane są rzeczy dla może 10% uczniów. Inną sprawą jest to, że jeżeli dzieci rodzice nie nauczą kultury i sami nie będę ich zabierać na teatr lub jakieś poważne filmy to szkoła tym bardziej tego nie nauczy. Mówię to bo wiem jak wyglądają szkolne wyjścia i nikt nie myśli sobie ,, Ojej jak fajnie, że zobaczymy III część Dziadów w teatrze" Tylko myślą sobie ,,O będę mógł(a) zdrzemnąć się w czasie lekcji'', ,,o minie ta i ta lekcja !'' Tym sposobem to wyglądało tak, że dużo traciliśmy na chodzeniu na takie wyjścia bo po powrocie nikt już na lekcjach się nie skupiał. A przez filharmonie notorycznie przepadała nam godzina wychowawcza i musieliśmy na sprawy organizacyjne przeznaczać normalne lekcje. Dawno nie spotkałam się w szkole, żebym nauczyciel próbował nas czymkolwiek zachęcić, łatwiej jest skłamać uczniom, że coś jest obowiązkowe lub po prostu kazać nam na coś pójść bo jak nie to możemy mieć przesrane. Taki nauczyciel myśli, że cokolwiek wtedy osiągnął a tak na prawdę schodzi na dno.

Odpowiedz
avatar Yksisarvinen
0 4

Nie rozumiem stwierdzenia autorki, że "bardzo trudno zachęcić dzieci do czytania książek". Czemu tu się dziwić? Młodemu człowiekowi koduje się, że trzeba czytać z przymusu i że książki są nieciekawe (bo takie dominują na liście lektur). Wychodząc ze szkoły zna tylko niedające się czytać "dzieła" pokroju "Pana Tadeusza" (który nie wiedzieć czemu jest nazywany epopeją narodową), kompletnie aktualne w dzisiejszych czasach. Dlaczego miałby sięgnąć po książkę, skoro kojarzy mu się to tylko i wyłącznie z męką? Wciskanie ludziom na siłę swoich rozrywek wcale nie jest dobrym sposobem, żeby ich do tego przekonać.

Odpowiedz
avatar mijanou
2 6

@Yksisarvinen: Masz czytać "Pana Tadeusza" bo to JEST epopeja narodowa. Dlaczego jest to epopeja to sobie sprawdź u Cioci Wiki. Holender, ignorancja jest jednak zjawiskiem miedzynarodowym. W Anglii, gdzie przebywam, większość dzieciaków tez nie wie, kim był Chaucer i cierpi, gdy ma czytać lub choć obejrzeć adaptację dzieła Szekspira. A przecież to ich narodowa literatura i historia.

Odpowiedz
avatar Sathill
-2 4

@Yksisarvinen: w 100% sie zgadzam, lektury napisane przed 60 laty, które dorosłemu człowiekowi ciężko się czyta a co dopiero młodzieży. Czemu co roku czy co trzy nie wybiera się aktualnych lektur, z aktualnych wydarzeń i aktualnych problemów. Dlaczego? Bo środowisko nauczycieli to w większości lenistwo śmierdzące i korzystają z materiałów sprzed 60 lat do lektur sprzed 60 lat. Za ciężko opracować coś nowego i w ogóle po co? Ja wiem, że 1 nauczyciel niczego nie zmieni, bo ma w programie zapisane, ale nie spotkałem sie z takim co by miał parcie na forsowanie nowości. Tyle jest świeżych, zabawnych nowych książek, co najważniejsze sprawiających przyjemność w czytaniu. Nawet polskich autorów. Ale nieee, lepiej męczyć i zniechęcać przestarzałymi słowami i konstrukcjami zdań, których się nawet dzisiaj nie używa dla zabawy. To tak jakby kazać za młodu pić starą, zjełczała i zarośnietą wode, a potem sie dziwić, że jak taki człowiek wejdzie w dorosłość to ma awersje do wody ;] Ps. nie mówie, że wszystkie obecne lektury sa nieciekawe, ale jakoś nauczyciele najchetniej wybieraja do przerobienia te najbardziej toporne. PO CO?

Odpowiedz
avatar mijanou
1 3

@Sathill: Piszesz takie bzdury, że aż się płakać chce nad poziomem umysłowym DOROSŁEGO (jak twierdzisz) człowieka. Te "podstarzałe" (sic!) słowa i konstrukcje zdań nazywają się poprawną polszczyzną i gdyby nie one to aktualnie społeczeństwo nie umiałoby się ani poprawnie wysłowić ani sklecić logicznego zdania. Poczytaj sobie kiedyś wypracowania gimbusów a złapiesz się za głowę. Lektury z kanonu szkolnych lektur obowiązują właśnie dlatego, że stanowią odzwierciedlenie literackie wydarzeń historycznych. Poruszają też zagadnienia ponadczasowe, jak miłość, patriotyzm, problemy moralne itp. Lista lektur nie jest bynajmniej wynikiem lenistwa nauczycieli. Zawiera w sobie tzw. zagadnienia ponadczasowe, które się nie dezaktualizują ( o ile rozumiesz znaczenie tego słowa, bo przecież trudne). Świeże, zabawne książki, powiadasz? A jak dobierzesz kanon, skoro każdego bawi co innego? Zdradzę Ci też tajemnicę: czytamy nie tylko dla zabawy. Najbardziej wartościowe pozycje literackie zwykle zmuszają człowieka do zastanowienia się nad światem. Wzbogacają też nasze słownictwo, uczą poprawnej składni itp. To może nie jest zabawne ale bardzo potrzebne. Ech.... tak jak pisałam kilka postów wyżej: obowiązkowo uczyć czytać, pisać i liczyć do tysiąca. Nie ma sensu rzucać biblijnych pereł przed wieprze i wymagać, by krowa latała, skoro całe życie spędza z pyskiem przy ziemi żując trawę i jest najzupełniej szczęśliwa. Zreformować szkolnictwo zawodowe i to bez przedmiotów akademickich. Nie uszczęśliwiać kogoś na siłę "wyższą" nauką, która wymaga pewnego intelektu i wysiłku umysłowego.

Odpowiedz
avatar Sathill
-2 2

@mijanou: dopiero co byla przepychanka w komentarzach do jakiejs historii nad slowem "owy", ze to blad, nie ma takiego slowa. Powinno sie stosowac "ów". A bylo to slowo i wiele innych przestarzalych w lektorach szkolnych. Po co to pisze? Bo napisalas:"Te "podstarzałe" (sic!) słowa i konstrukcje zdań nazywają się poprawną polszczyzną i gdyby nie one to aktualnie społeczeństwo nie umiałoby się ani poprawnie wysłowić ani sklecić logicznego zdania". Nie sorry, to nie jest poprawna polszczyzna. To jest dawna mowa obecnie bledna. Ale polonistki dalej wala do glow, jakie to tam wszystko wspaniale jest. Nie jest. Naprawde nie ma nowych pozycji napisanych poprawna polszczyzna, ktore idzie czytac bez zgrzytow? Ja rozumiem zagadnienia ponadczasowe i ble ble ble, chodzi mi o forme. Skoro sa ponadczasowe to w nowych dzielach tez znajdziesz milosc etc a ile przyjemniej sie czyta i idzie sie nauczyc z nowych tekstow poprawnej konstrukcji zdan i poprawnych wyrazow. Dobrze napisalem, ze wiele tych przestarzalych tekstow jest na obecne czasy po prostu blednie napisane i te bledy mlode umysly absorbuja. A co do historycznosci... ok, ale zeby prawie wszystkie? To jezyk polski czy historia jezyka polskiego? Co do "zabawnych ksiazek" moze zlego slowa uzylem. Chodzilo mi po prostu o dobre ksiazki ale nie ma to jak czepiac sie 1 slowka nie? Zreszta szkoda sie produkowac, nauczyciele maja takie mniemanie o sobie ze nie idzie podyskutowac. Wszystko wedlug klucza musi byc, nawet od samych autorow wiedza lepiej co dany tekst przekazuje. Heh.

Odpowiedz
Udostępnij