Wczoraj, duży sklep spożywczy z czerwonym logo. Długa kolejka do kasy, ale coś nie idzie... Co się okazało? Pan szanowny klient nie zważył cytryny (sztuk jeden), zniknął na dobre 10 minut zanim wrócił ze zważoną cytryną. Pan kasjer wycofał skasowane wcześniej szanownego pana zakupy, aby nie wstrzymywać kolejki, gość wraca, oburzenie tłumu ma gdzieś i przepycha się na sam początek.
Nie wiem, czy każdy wie jak wyglądają kasy w większości sklepów tej sieci - są to takie "tunele barierek" i nie ma szans się wycofać jeśli już weszliśmy tam z dużym wózkiem. Zmiana kasy w momencie kiedy otwiera się inna jest raczej niemożliwa, więc w razie takich problemów klient jest zmuszony czekać, a jego zdenerwowanie... no cóż.
Wszyscy zadowoleni, bo kolejka w końcu ruszyła (oprócz tych, którzy zauważyli nowo otwartą kasę bez kolejki i mieli pretensje do kasjerki, że nie otworzyła kasy obok do której prowadzi ten sam tunel). Kolejny klient obsługiwany, w trakcie pakowania stłukła mu się butelka wina - już skasowana, zapłacona, w trakcie pakowania do kartonu w wózku. Pan oburzony: że jak to? To nie jego wina, karton był za mały i kasjer ma mu to wino odjąć od rachunku! Nie lubię takiej bezczelności więc skomentowałam tylko, że przecież sam sobie ten karton wybierał. Kasjer, z podniesionym przez poprzedniego klienta ciśnieniem dosyć stanowczo powiedział Panu, że jego pakowanie zakupów do wózka to nie wina sklepu i żadnego zwrotu nie będzie. Klient odgrażał się skargą do kierownika i oczywiście przez swoją niezdarność i głupotę wstrzymał kolejkę.
Co ludzie mają w głowach? Jestem nienormalna, że w takiej sytuacji jeszcze przepraszałabym za narobienie bałaganu?
Czasem słyszy się stwierdzenia, że nie ma nic gorszego niż wychowywanie cudzych dzieci... Obsługiwanie niewychowanych dorosłych jest chyba jednak gorsze :)
kaufland sklep kolejka
Od jakiegos czasu pracuję w kinie na barze. Lubię te prace, ale dopiero tam dostrzegalm pewien fakt, ktory mnie przeraża. Niektore dzieci umieją sie lepiej zachowac niz wiekszość doroslych.
OdpowiedzNie wiem co ludzie mają z tymi kolejkami. Koncepcja jest prosta: Pierwszy wszedł, pierwszy wyszedł (FIFO). Zdarzyła mi się ostatnio stojąc w kolejce do kasy taka sytuacja, że podbiegła jakaś staruszka i ze słowami "Ja tu stałam, za tym panem, tylko zapomniałam X" pcha się przede mnie. Odpowiedziałem tylko "Ja tu Pani nie widziałem" i zrobiłem krok do przodu, żeby było mniej miejsca między mną, a jegomościem przede mną. Pani co prawda poszła na koniec kolejki, ale narzekała jeszcze przez chwilę. W innej sytuacji zapomniałem karty i zorientowałem się dopiero przy kasie (po skasowaniu) poprosiłem kasjerkę, żeby przytrzymała mi zakupy, a ja zaraz wrócę. Pobiegłem do domu, zabrałem kartę, odczekałem swoje (Kasjerka oczywiście wycofała produkty i kasowała innych klientów) i spokojnie dokończyłem zakupy. Jednak można.
OdpowiedzWydaje mi się, że ludzie po prostu nie myślą. Zapomniałem/am, pomyliłem/am się, trudno, zdarza się, moja wina, ale co tam, niech inni czekają! Wkurza mnie takie bezmózgowie.
Odpowiedz@Litterka: Jedni piekielni nie myślą, drudzy zaś myślą, że są panami i władcami świata. Coraz bardziej irytują mnie ludzie w sklepach, szczególnie w tych wielkich, bo tych małych ich negatywne cechy są w uśpieniu. -Ludzie chodzą po alejkach sklepowych niczym święte krowy w Indiach i gdzieś mają innych - notorycznie zostawiają swoje wózki na środku przejścia, co przyczynia się do blokady. Albo idzie sobie taki żywy mur złożony z kilku osób (zwykle rodzinki). Ktoś idący za nimi może sobie mówić i mówić "przepraszam, chciałbym/abym przejść" - mają to w pupach. - Przepychanki przy produktach, bo przecież nagle ktoś wpadnie i weźmie 20 kg mandarynek czy wykupi wszystkie kartony mleka. - Robienie ze sklepu placu zabaw - Wpychanie się w kolejkę "bo ja muszę być pierwszy/a, choćbym mial/a wszystkich porozjeżdżać wózkiem sklepowym". "Masz 1-2 produkty, a ja cały wózek i tak się wepchnę. - Ludzie nie widzą, czego chcą i nie potrafią wyrażać myśli: kobieta w ross... spytał się na ile starczy jej odżywki do paznokci. Na opakowaniu nie było takiej informacji, panie też nie widziały, próbowały więc wytłumaczyć jej, że to indywidualna sprawa. Pani robila się coraz bardziej zdenerwowana i w kółko powtarzała swoje pytanie, argumentując "bo przecież na każdym produkcje jest taka informacja!". Na koniec okazało się, że chodziło jej o ... datę ważności (która jest dobrze widoczna na opakowaniu), a nie na jak długo starczy jej tego kosmetyku.
OdpowiedzCo do zabitego wina, dobry sklep by dał drugą butelkę. W UK to normalne.
Odpowiedz@grruby80: cóż, byłby to miły gest, ale pytanie brzmi - z jakiej racji? Jak wychodząc ze sklepu przez przypadek wypuszczę siatkę z rąk i coś mi się rozbije, to też mam zawracać i domagać się, żeby mi za darmo dali nowy produkt?
Odpowiedz@mitzeh: Dokładnie. Gdyby taka była polityka sklepu i sami by to zaproponowali to ok, ale żeby bezczelnie żądać zwrotu gotówki?
Odpowiedz@grruby80: U nas w Holandii była sytuacja w Lidlu, że po zapłaceniu za zakupy i krok po odejściu od kasy kobiecie wypadły truskawki z reklamówki - kasjer od razu zawołał kogoś, żeby je wymienił. W Albert H. można nawet uraczyć kawy czy herbaty robiąc zakupy, siadasz pijesz, podjadasz ciasteczko i yolo. W Polsce tego nie uraczysz :P
OdpowiedzPrzed Świętami kupowałam szklane bombki na choinkę, synek wyciągał z koszyka i stlukl jedna. Pani jej nie policzyla, mimo, ze ewidentnie nasza wina. Fakt, ze bombka po przecenie 2 zł, ale i tak fajny gest
Odpowiedz@grruby80: @Kuchareczkaa: Jak cudownie na tej emigracji, najlepiej zostańcie tam na zawsze!
Odpowiedz@mitzeh: No nie wiem czy tak powinno być (raczej nie) ale miałam sytuację, że kobiecie po wyjściu ze sklepu reklamówka się zerwała. W siatce były gazety które wpadły do kałuży i się zamoczyły. Kobieta wpadła z powrotem do sklepu i chciała je zamienić (za darmo). Zrobiłam to raczej bez dłuższego zastanawiania się, po czym skonsultowałam z manager (na koniec zmiany, dawno po fakcie). Manager także sięzgodziła, że było to dobre, nie miała pretensji że nie zapytałam wcześniej. Powodów kilka - była to sobota, chyba przed świętami, ruch masakryczny, kolejki po kilkanaście osób (a sklep nieduży), całe kłócenie się, zastanawianie, latanie po manager itd nie było warte tych kilku funtów (dla sklepu to mała strata w porównaniu do niezadowolonych klietów przedłużanej kolejki, dodatkowego stresu dla pracowników, innych klientów oraz potencjalna skarga). Więc cóż, co sklep to obyczaj. I tak to działo się w UK.
Odpowiedz"nienormalna"
Odpowiedz@alijana: Dziękuję, nie zauważyłam tego błędu. Nie mogę poprawić, bo dodałam historię bez wcześniejszego zakładania konta :(
OdpowiedzCebula mode ON z tym winem
OdpowiedzNie ma nic gorszego jak zakupy w markecie :-)
OdpowiedzJa kiedyś jak stałem na kasie i właśnie kończyła się moja zmiana, a kierowniczka kazała mi się rozliczać, jakaś kobieta kładzie mi na taśmę kilka produktów. Mówię uprzejmie, że już zamknięte, ale kobieta zrobiła dość smutną minę na widok kolejki do kasy obok więc zgodziłem się szybko przeskanować jej te pare rzeczy. W ten, z kolejki obok, zaczęli przechodzić inni klienci. Szybko zareagowałem i powiedziałem, że ta Pani jest ostatnia, a ja już zamykam. No i się zaczęło. Facet, co się wtarabanił zaraz po wpuszczonej przeze mnie babce, powiedział, że on jest z tą Panią. no to ok niech wejdzie. A on... że już nie chce i strzelił focha. Myślę spoko jak chcesz. I nagle kobita, którą uprzejmie wpuściłem, zaczęła awanturę. Jak ja tak mogę ją wpuścić, a innych już nie. Ja tłumaczę, grzecznie, że jest już po 18, a ja pracuje do 18. A ona "to co, jak są klienci to masz siedzieć i nabijać..blablavla", na nic zdały się tłumaczenia, że za zostanie po godzinach nikt mi nie zapłaci. i tak stała nade mną, gdzie dawno policzyłem jej szajs i wylogowywałem się z kasy. Odgrażała się, że napisze skargę i takie tam. Nie wiem, co ludzie mają w głowach w tych marketach...
Odpowiedz