Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dwa tygodnie temu przeprowadziliśmy się z mężem, z domku jednorodzinnego do przytulnej…

Dwa tygodnie temu przeprowadziliśmy się z mężem, z domku jednorodzinnego do przytulnej kawalerki w bloku. Sąsiadów znamy tyle co z widzenia i "dzień dobry" na korytarzu.

Klatka schodowa ma dość dziwny układ. Na dole nie ma domofonów, drzwi są ciągle otwarte. Na piętrze mamy osiem mieszkań. Jako, że oficjalnie każdy ma swoje bodajże 5m2 korytarza na własność, to niektórzy z lokatorów mieszkających na końcach danego piętra odgrodzili sobie wspólną część. Ogólnie rzecz biorąc - wchodzimy na klatkę schodową, na piętrze idziemy do końca korytarza gdzie znajdują się drzwi, wchodzimy do "wspólnej części", którą dzielimy z sąsiadem a dopiero później otwieramy drzwi do swojego mieszkania.

Wczoraj przyjechali do nas na chwilę znajomi, co ważne z dużym psem. Postaliśmy przez chwilę na "wspólnym korytarzu" rozmawiając. W pewnym momencie wydawało mi się, że ktoś stoi przed drzwiami ale nie będę chodzić i sprawdzać, bo może ktoś po prostu wrócił do domu.

Nie minęła godzina, a słyszymy dzwonek. Mąż wyszedł sprawdzić kogo to znowu do nas "przywiało", wrócił śmiejąc się jak nigdy. Okazało się, że przyszła sąsiadka, która mieszka piętro niżej pod sąsiadem z drzwi naprzeciwko. Skarżyła się, że pies wyje pół dnia, biega i hałasuje. Ona to zgłasza na Straż Miejską aby wyciągnęli z tego konsekwencje. Pani mieszkająca piętro niżej nie dała sobie nic wytłumaczyć. Ona widzi, że tu jacyś młodzi mieszkają i pewnie na imprezy chodzą, a psa zostawiają samego.

No i teraz mam dylemat. Iść i jej powiedzieć, że nad nią - mieszkanie naprzeciwko nas - mieszka mężczyzna 45+, który pracuje jako kierowca i jest tylko w weekendy w domu czy czekać na rozwój sytuacji.

Żeby sytuacja była jaśniejsza to naszym sąsiadem jest brat znajomego, niedawno kupił mieszkanie i teraz je remontuje, więc tak właściwie to jeszcze w nim nie mieszka.

w-wa

by shane
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
14 18

Nie iść. Przez dwa tygodnie jeszcze nie wiecie, jak sąsiad tak naprawdę bywa w domu a jak nie, czy jest to stałe, czy sporadyczne czy coś. Ona tam mieszka dłużej, z natury rzeczy będzie uważała że wie lepiej. Jak znów przyjdzie z pretensjami, to tylko wyjaśnijcie że nie u was, a naprzeciwko. Jak nie przyjdzie, to nie przyjdzie. W razie policji czy coś, po prostu zaproście i pokażcie, psa nie ma.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
16 16

Dźwięki w bloku nieźle się niosą i to nieraz dość dziwnymi drogami. Kiedyś byłam gotowa dzwonić na Straż Miejską w przekonaniu, że w komorze transformatora (za ścianą) ktoś przez przypadek zamknął psiaka. Na całe szczęście okazało się, że szczeniaka sprawili sobie sąsiedzi dwa piętra wyżej. Może tak samo jest i tu - gdzieś ten pies faktycznie wyje, ona to słyszy a po ujrzeniu przy was dużego psa skojarzyła te fakty i wniosek gotowy ;)

Odpowiedz
avatar Litterka
8 8

@Nietoperzyca: Też miałam podobnie. Mam tak usytuowane mieszkanie, że naprzeciwko ściany zewnętrznej bloku, tej, w której są moje i sąsiadów okna, jest budynek. Kiedyś sąsiedzi zrobili imprezę nocną. Najpierw myślałam, że to pode mną - na parterze nie ma mieszkań, więc to by było niemożliwe, potem, że obok, a potem, że piętro nad nami. Okazało się, że to chrzciny trzy piętra nade mną były. "Na szczęście" impreza skończyła się rzucaniem butelkami po piwie i wrzaskami, więc była policja oraz mandat od zarządcy. Na razie jest tam spokój.

Odpowiedz
avatar imhotep
3 3

@Litterka: Czasami wentylacją połączone są mieszkania co drugi poziom, więc nie słychać sąsiada piętro wyżej, ale tego 2 piętra wyżej już bardzo dobrze :)

Odpowiedz
avatar tomatek
8 8

Z domku jednorodzinnego do kawalerki? Niecodziennie, tak jakoś odwrotnie ;)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 7

@tomatek: chyba że ten jednorodzinny to rodziców.

Odpowiedz
avatar shane
3 3

Wynajmowaliśmy po znajomości :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Sąsiedzi zawsze lepiej wiedzą co słyszą. Kiedyś wpadli do nas koledzy dosłownie na godzinkę. Posiedzieli, pogadali i poszli. Następnego dnia zadzwonił do nas właściciel, że sąsiad z dołu się skarżył że była u nas jakaś dzika impreza, rzyganie z balkonu i na klatce schodowej, itd. Co z tego że ani pod balkonem, ani na klatce żadnych wymiocin nie było, wizyta trwała godzinę i nikt nie wypił nawet kropelki alkoholu.

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

@CzasamiPiekielna: A fakt. To norma. Wynająłem kiedyś pokój w takim budynku ni to hotel, ni akademik, ni kawalerki do wynajęcia. Pewnego poniedziałku rano telefon, że wypowiadają umowę, za tą libację alkoholową w nocy i zdemolowanie pokoju. Mnóstwo wrzasków i bezczelny. Wysłuchałem, wypytałem o szczegóły a na koniec spytałem czy zdają sobie sprawę że wyjechałem na weekend. Nie zdawali. Nigdy nie udało mi się ustalić o co im właściwie chodziło i czemu to miało służyć. A żeby było śmieszniej. Po kilku miesiącach dostałem nawet rachunek za remont "zdemolowanego" pokoju. Poszedł oczywiście do kosza, po telefonie do ich prawnika z prośbą o faktury, kopię zamówienia i protokół komisji (mieli w regulaminie że w takich sytuacjach komisja musi zrobić wizję). Prawnik powiedział że wysłał co kazali i żebym mu dał spokój bo jest outsourcingowy i go to wkurza i jak znowu mu każą wysyłać pierdoły to rozwiąże z nimi umowę. Generalnie - absurdalna sytuacja. Nawet nieobecność nie chroni przed oskarżeniami.

Odpowiedz
Udostępnij