Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Silny katar, gorączka, duszący kaszel, ból gardła, osłabienie. Jakoś w listopadzie rozchorowałam…

Silny katar, gorączka, duszący kaszel, ból gardła, osłabienie. Jakoś w listopadzie rozchorowałam się, dosyć poważnie. Zdarza się nawet najlepszym.

Z początku bagatelizowałam objawy, ubierałam się cieplej, piłam herbatę z miodem i miałam nadzieję, że to zwykłe przeziębienie, które samo przejdzie. Nie przeszło, pogorszyło się do tego stopnia, że jadąc do lekarza ledwo widziałam przez załzawione oczy, płuca piekły mnie od ciągłego kaszlu, a dla urozmaicenia od czasu do czasu dostawałam dreszczy. To była sobota, więc zamiast do swojego lekarza, pojechałam na dyżur do przyszpitalnej przychodni. Lekarz, który mnie przyjął, przeprowadził pobieżny wywiad, zmierzył temperaturę, zajrzał do gardła i stwierdził, że nic mi nie dolega, powinnam tylko brać witaminy, a zwolnienia mi nie da, bo nie ma podstaw. A jak się nie podoba, mogę iść do lekarza rodzinnego... Nie jestem typem osoby, która idzie na zwolnienie z katarem, przez pierwszy rok pracy w obecnym miejscu nie byłam na L4 ani razu, nawet, gdy porządnie przeziębiona łykałam antybiotyk ani gdy wybity palec miałam wzbogacony o szynę. Ale tym razem czułam się naprawdę fatalnie i do pracy się zwyczajnie nie nadawałam.

Pojechałam do innej dyżurującej przychodni, ale nie zostałam przyjęta ze względu na rejonizację. Zaczęłam rozważać udanie się do lekarz prywatnie, postanowiłam jednak poczekać do wieczora i pojechać jeszcze raz do pierwszej przychodni, z nadzieją na dostanie się do innego lekarza.

W przychodni na schodach przepuściłam grupkę znoszącą osobę na wózku - jak się okazało później, była tam recepcjonistka i aktualnie dyżurujący lekarz. A w samej rejestracji siedział lekarz, który przyjął mnie rano. Z początku chyba mnie nie poznał, chociaż trochę się obruszył, gdy upewniałam się, że to na pewno nie on mnie przyjmie. Dał mi kartę i kazał iść pod gabinet. Usiadłam więc w korytarzu i z ciekawości zajrzałam, co wpisał po mojej pierwszej wizycie - okazało się, że zostałam gruntownie zbadana, włącznie z osłuchaniem (zazdroszczę doktorowi słuchu, skoro zrobił to bez stetoskopu i zza biurka...), przepisano mi też całą listę leków (z których nazwę tylko jednego lekarz faktycznie wcześniej wymienił).

Po chwili lekarz wyszedł z recepcji, zdaje się, że przypomniał sobie, że już się tego dnia widzieliśmy. I bardzo mu się ta świadomość nie spodobała, bo stwierdził, że nie mogę zostać w takiej sytuacji przyjęta. Na moje pytanie, czy jest jakiś przepis, który tak zarządza, odpowiedział, że system nie przyjmie drugiej wizyty i, stara śpiewka, powinnam iść do lekarza rodzinnego (czyli czekać do poniedziałku)...

Lekarz dyżurujący, który przyszedł niedługo potem nie robił żadnych problemów. Zbadał mnie rzetelnie, przepisał całą listę leków i dał zwolnienie na ponad tydzień, choć chciałam tylko na trzy dni przyjmowania antybiotyku. Jak się później okazało - w pracy panował jakiś paskudny wirus, choroba ciągnęła się jeszcze przez trzy tygodnie, lekarze, u których byłam na kontroli chcieli przedłużyć zwolnienie, jeszcze dwa razy musiałam dokupywać leki, duszący kaszel minął dopiero pod koniec roku.

Wiem, rozumiem, nie byłam umierająca, pewnie jakoś przetrwałabym ten dzień w pracy. Ale, po pierwsze, jeżeli trzech niezależnych lekarzy proponowało mi zwolnienie, musiało to być jednak coś więcej niż zwykłe przeziębienie. Po drugie, w pracy mam kontakt z wieloma osobami i z jedzeniem, świetne warunki do zarażania kolejnych biedaków. Po trzecie, pierwszy lekarz zwyczajnie skłamał, wpisując bzdury do karty. Po czwarte, skłamał też, gdy próbował zniechęcić mnie do wizyty u kolejnego lekarza, zapewne wiedząc, że jego niekompetencja wyjdzie na jaw. Wiem jedno - jeśli jeszcze kiedyś trafię tam na dyżur, sprawdzę przed wizytą, czy to nie jego nazwisko widnieje na tabliczce na drzwiach.

przychodnia przyszpitalna Warszawa

by popielica
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
16 20

"W pracy panował paskudny wirus" - i właśnie dlatego wkurzają mnie w pracy ludzie, którzy przychodzą zasmarkani, bo są takimi wielkimi twardzielami, albo szkoda im tych 20%

Odpowiedz
avatar popielica
4 8

@recaptcha: A widzisz,akurat moja wypłata, nawet okrojona o te 20%, mi wystarcza. Problem w tym, że mniejsza kwota na koncie nie jest u nas jedyną konsekwencją wzięcia zwolnienia.

Odpowiedz
avatar margotek
0 0

@popielica: Jest jeszcze Polska B i C, w której to połowa pensji płacona jest pod stołem, a oficjalnie - najniższa. I nagle dostajesz 80% połowy pensji, a reszta przepada... Niestety tu, gdzie mieszkam, tak jest w większości prywatnych firm. A to moja siódma praca.

Odpowiedz
avatar Werchiel
1 1

@popielica: To pogratulować szefa który woli żeby mu całe biuro padło zamiast odżałować jedną osobę na tydzień. Tyle czytam, tyle słucham o takich sytuacjach i nie wiem ja to chyba w czepku urodzony jestem bo już w sumie w 5 firmach pracowałem i wszędzie jak ktoś był chory to szef wręcz nakazywał nie pojawianie się w pracy.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
11 17

Na wirusy antybiotyki nie dzialaja. Dziwne (choc mozliwe, ze prawdziwe) jest branie antybiotyku TYLKO PRZEZ TRZY DNI! Jaki byl wynik tego mierzenia temperatury ciala przy pierwszej wizycie? Czyzby normalny, bo nic przeciwnego nie wynika z tekstu? Naturalnie pierwszy lekarz MUSIAL KONIECZNIE (PRZY OPISANYCH SYMPTOMACH CHOROBY) conajmniej gruntownie zbadac, obsluchujac i obstukujac klatke piersiowa! Dopiero potem moglby ocenic sytuacje i wyciagnac wnioski. Inaczej nie postepowalby "lege artis". Witaminy g**no pomagaja na infekcje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@ZaglobaOnufry: teraz są popularne te 3-dniowe antybiotyki, w ciągu ostatnich kilku lat parę razy mi je przepisano

Odpowiedz
avatar ern
2 4

@ZaglobaOnufry: Azytromycyna, 1x1 500mg przez 3 dni. Popularne ostatnio, Sumamed dają na wszystko, tylko czekać aż wszystko będzie oporne na makrolidy. ;)

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Fistaszka
-1 1

@ern: Mi lekarka przepisała Azycynę. Nie pomogła na to co miała.

Odpowiedz
avatar yannika
-3 5

@ZaglobaOnufry: Ja kiedyś na stan zapalny skóry miałam JEDNODAWKOWY antybiotyk. Straszne, nie? Jakiś konował musiał przepisać...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@ZaglobaOnufry: no właśnie, nie działają, a widzę, że autorka brała je w ten sposób dwa razy - pisze przecież o porządnym przeziębieniu w przeszłości i o obecnej sytuacji. Nie winię autorki za taki stan rzeczy, nie winię też lekarza, bo jeśli infekcja trwała długo i badanie przedmiotowe oraz podmiotowe wskazywało na możliwość zakażenia/nadkażenia bakteryjnego, to antybiotyk wypadało pacjentowi dać (bo gdyby miało samo przejść, to już dawno by było przeszło), natomiast najbardziej zastanawia i niepokoi mnie moda na leczenie wszystkich pacjentów makrolidami (bo z powszechnie stosowanych antybiotyków do głowy przychodzi mi tylko azytromycyna, którą stosuje się zwykle właśnie przez 3 dni). To nie jest lek pierwszego wyboru, chyba, że pacjent ma alergię na penicyliny. Jeszcze chwilę, a nie będzie czym leczyć pacjentów uczulonych na penicyliny, bo wyselekcjonuje się szczepy oporne na makrolidy. Ale to tak na marginesie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@yannika: po prostu nie jest to powszechna praktyka. Większość antybiotyków stosuje się jednak dłużej - zazwyczaj minimum to 7-10 dni. Ale np. w zakażeniach układu moczowego bywa stosowany antybiotyk (fosfomycyna) w pojedynczej dawce... Więc nie ma reguły.

Odpowiedz
avatar 12345
4 4

Jednodniowo to się leczy układ moczowy i pochwę. ;)

Odpowiedz
avatar yannika
-1 1

@12345: Nie tylko. Azytromycyna jest wskazana też w zapaleniu skóry spowodowanym gronkowcami. Oczywiście miałam też wtedy inne leki (m.in. maść ichtiolową) nie 100% tylko antybiotyk, ale pojedyncza dawka wystarczyła, żeby zdziałać co trzeba.

Odpowiedz
avatar 12345
1 1

@yannika: Tak 'lege artis', wg CHPLu zakażenia skóry azytromycyną leczy się 3 dni.

Odpowiedz
avatar yannika
-2 2

@12345: Cóż, lekarzem nie jestem więc nie wiem jak jest "lege artis", wiem że dostałam jedną dawkę + maść i pomogło, więc widać lekarz wiedział co robi.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 19

Wymyślając historyjki trzeba zwracać uwagę na szczegóły, bo inaczej się sypią. U ciebie takim szczegółem było "nieprzyjęcie ze względu na rejonizację". Otóż rejonizacji w polskich przychodniach nie ma od lat.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

@Jorn: Rejonizacji nie ma, ale składasz deklarację do konkretnej przychodni, która ci odpowiada, nie musi to być ta najbliżej miejsca zamieszkania, równie dobrze można wybrać sobie jakąś na drugim końcu miasta. Może to miała autorka na myśli pisząc o rejonizacji, po prostu nieprecyzyjnie to ujęła.

Odpowiedz
avatar qulqa
5 5

@Igielka: Sprawa dotyczyła weekendu i autorka leczyła się w przychodniach dyżurujących (czyli NiŚPL), nie w rejonowej. W NiŚPL nie ma rejonizacji. Można pójść do dowolnej w Polsce. System rzeczywiście nie przjmie drugiej wizyty w tym samym dniu, ale nie jest to żadnym wytłumaczeniem. Pacjent ma prawo poczuć się źle i przyjść nawet 5 razy w ciągu doby.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@Igielka: - no tak, ale autorka pisze, że to była sobota, a zatem szukała pomocy w przychodni świadczącej nocną i świąteczną opiekę zdrowotną. Tu się nie składa żadnej deklaracji, po prostu idzie się do wybranej przychodni. "Każdy świadczeniobiorca, w sytuacji pogorszenia stanu zdrowia może korzystać z opieki zdrowotnej w dowolnym miejscu udzielania ww. świadczeń. Brak jest przepisów, które określają lub ograniczają świadczeniobiorcom miejsca udzielania świadczeń, stąd stosowanie rejonizacji jest działaniem pozbawionym podstaw prawnych." Źródło: https://www.bpp.gov.pl/gfx/bpp/userfiles/_public/aktualnosci/aktualnosci_pliki/mb-420.39.2014.1_odp._prezesa_nfz.pdf

Odpowiedz
avatar 12345
3 19

"Lekarz, który mnie przyjął, przeprowadził pobieżny wywiad, zmierzył temperaturę, zajrzał do gardła i stwierdził, że nic mi nie dolega" "okazało się, że zostałam gruntownie zbadana, włącznie z osłuchaniem (zazdroszczę doktorowi słuchu, skoro zrobił to bez stetoskopu i zza biurka...)" Cała historia nie trzyma się kupy. Pomijając fakt, że rejonizacji już nie ma. I ci dobrzy panowie doktorzy przepisujący całą litanię leków! Prawdziwe dobrodziejstwo! Ale w końcu trzeba trochę ponazmyślać i ponadawać na lekarzy, niech mają, konowały jedne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 stycznia 2016 o 8:30

avatar tosia777
-1 9

@12345: A co Ci nie pasuje w tych cytatach? Autorka tekstu pisze, że zbadana została jedynie pobieżnie, w drugim cytacie informuje, że lekarz nakłamał w dokumentach i napisał, że zrobił jej badania, których nie robił. Ja tu nie widzę nic, co "nie trzyma się kupy"

Odpowiedz
avatar grupaorkow
5 11

"Pojechałam do innej dyżurującej przychodni, ale nie zostałam przyjęta ze względu na rejonizację" - rejonizacji nie ma już od paru ładnych lat. Ciężko mi uwierzyć, że odmówiono ci przyjęcia z tego powodu. I dziwi mnie też, że w rejestracji siedział lekarz i wydawał karty, bo raz, że lekarze nie angażują się w rejestrację pacjentów, a dwa, że już od dawna nie spotkałam się z dawaniem karty pacjentowi, a zwłaszcza w większych placówkach, gdzie są systemy elektroniczne, a dane o stanie pacjenta uzupełnia się z poziomu komputera.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@grupaorkow: U mnie w przychodni czasem dają kartę pacjentowi do ręki, rzadko, ale się zdarza, zazwyczaj w sytuacji kiedy lekarz ma już "komplet" pacjentów na dany dzień, a ktoś bardzo prosi, bo pilna sprawa - wtedy rejestratorki dają kartę i pacjent idzie zapytać lekarza czy go przyjmie. Jeśli tak, zostawia już u niego kartę (wiadomo, że zostanie przyjęty jako ostatni ), jeśli nie, zwraca ją rejestratorce. Co do rejonizacji, pisałam wyżej - nie przyjmą w innej przychodni niż ta, w której składało się deklarację. Natomiast ten lekarz siedzący w rejestracji i wydający karty - no to już mocno nieprawdopodobne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@grupaorkow: było w komentarzach wyżej. Prawdopodobnie autorka miała na myśli to, że skoro złożyła deklarację w jednej przychodni, to nie przyjmą ją w innej. Nie dotyczy to tylko NiŚPL.

Odpowiedz
avatar qulqa
-2 6

@Fadeless: Nie śmiej się. Przy zapaleniu tchawicy jest dokładnie takie uczucie. Masz wrażenie, że każdy haust powietrza po prostu parzy płuca.

Odpowiedz
avatar lazy_lizard
3 7

@qulqa: Płuca nie mają unerwienia czuciowego, więc nie bolą.

Odpowiedz
avatar qulqa
-3 5

@lazy_lizard: Kto tu mówił o bólu? Mowa jest o wrażeniu pieczenia, do czego nie potrzeba receptorów bólowych. Wystarczy unerwienie oskrzeli.

Odpowiedz
avatar popielica
0 2

@Fadeless: to bolała klatka piersiowa czy co tam mam w tym miejscu w środku. Serio wymagasz ode mnie medycznej, specjalistycznej nomenklatury? Każdy, kto kiedyś musiał się męczyć z ostrym kaszlem, wie, o co chodzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@qulqa: Oskrzeli, a pani mówiła o płucach. Może z biologii jakaś lotna nie byłam ale z tego co wiem to oskrzela to nie płuca D:

Odpowiedz
avatar qulqa
0 2

@Fadeless: Gdzie są umiejscowione oskrzela i oskrzeliki? Oprócz fragmentu obu oskrzeli głównych umiejscowione są wewnątrz tkanki płucnej. Czyli mówiąc obrazowo 'w płucach'. W ich wnętrzu. Tego na biologii już nie uczono? Konia z rzędem tamu, który potrafi precyzyjnie przestrzennie określić miejsce występowanie bólu w jakimś narządzie, jeżeli są różne struktury w jego wnętrzu (niekoniecznie w płucach). Jeżeli masz kamień nerkowy, boli cię miedniczka nerkowa, górna część moczowodu czy nerka?

Odpowiedz
avatar margotek
0 0

@lazy_lizard: A ja miałam niestety zator płucny, bolą jak diabli.

Odpowiedz
avatar popielica
8 12

Lol, nie wiedziałam, że za najmocniejsze historie na piekielnych rozdają samochody, bo dodałbym trochę więcej dramatyzmu, jakiś gwałt, kilka trupów... Nie rozdają? To po kij tracić czas na wrzucanie tu zmyślonych historii? Wiem, że nie ma rejonizacji w przypadku zwykłych przychodni, ale tu chodziło o przychodnię dyżurującą. Nie przyjęli mnie na Lesznie, bo nie jestem z Woli. Jeśli nie mieli takiego prawa, będzie to istotna informacja na przyszłość. Pierwszy lekarz siedział w rejestracji, bo rejestratorka z lekarzem dyżurującym przenosili gdzieś pacjenta na wózku. Dlaczego nie robił tego pierwszy lekarz? Nie wiem, może dlatego, że był już po pracy i nie mógł, a może po prostu jest burakiem. Gdy wróciłam tam po wizycie po pieczątki, siedzieli w rejestracji we dwójkę. Ej, istnienia antybiotyków trzydniowych nie będę wam udowadniać, skoro o nich nie wiecie, to chyba nie jesteście aż takimi ekspertami, za jakich chcielibyście uchodzić :p Ja za to ekspertem w dziedzinie medycyny nie jestem, może to była bakteria, a nie wirus, fakt faktem, że mnóstwo osób chodziło chorych i nie był to zwykły katarek.

Odpowiedz
avatar yannika
5 7

A dlaczego właściwie nie złożyłaś skargi na pierwszego lekarza, o fałszowanie dokumentacji?

Odpowiedz
avatar popielica
2 2

@yannika: bo naprawdę czułam się wtedy fatalnie i ostatnim, o czym myślałam, było pisanie skarg. Te półtora tygodnia zwolnienia głównie przespałam. Chociaż mam sama do siebie o to żal. Nie mam w zwyczaju składania skarg, a to był pierwszy raz, gdy o tym myślałam, właśnie ze względu na te kłamstwa w karcie i wprowadzanie w błąd (wmawianie mi przy drugiej wizycie, że nie zostanę przyjęta).

Odpowiedz
avatar madziula89
6 6

Wkurzają mnie ludzie, którzy przychodzą do pracy z przeziębieniem. I tacy, którzy przez kilka dni czekają na rozwinięcie choroby, a potem w weekend wybierają się do lekarza.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
6 6

,przez pierwszy rok pracy w obecnym miejscu nie byłam na L4 ani razu, nawet, gdy porządnie przeziębiona " ,. Po drugie, w pracy mam kontakt z wieloma osobami i z jedzeniem, świetne warunki do zarażania kolejnych biedaków." To wczesniej zarazalas?

Odpowiedz
avatar meanraax
0 4

"rozchorowałam się, dosyć poważnie. Zdarza się nawet najlepszym." ohoho jaka skromnosc

Odpowiedz
avatar Miriadel
-1 1

@meanraax: To samo pomyślałam.

Odpowiedz
avatar SaszaRozbieraCiagnik
-1 1

Niektórzy lekarze tak mają. Mi ostatnio w przychodni powiedzieli, że jestem tylko przeziębiony, po czym po 3 dniach u innego lekarza dowiedziałem się, że mam zapalenie zatok, do którego dołożyło się w gratisie zapalenie spojówek :P Umrzeć nie umarłem, ale w sumie wolałbym mieć antybiotyki te 3 dni wcześniej...

Odpowiedz
avatar qulqa
0 0

@SaszaRozbieraCiagnik: A nie bierzesz pod uwagę, że każda choroba ma swoją dynamikę i 3 dni wcześniej żadnych objawów z zatok jeszcze nie było? Abstrahując od tego, że diagnozę 'zapalenie zatok' stawia się na podstawie zdjęcia rtg ....

Odpowiedz
Udostępnij