Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W tym roku Święta spędzaliśmy z rodziną żony. W innej miejscowości, oddalonej…

W tym roku Święta spędzaliśmy z rodziną żony. W innej miejscowości, oddalonej od naszej o ponad 50km.
W Wigilię młody zaczął mieć gorączkę. Ale że w przypadku takich dzieciaków (mniej niż rok życia) może to być wynikiem kilkudziesięciu potencjalnych przyczyn, zatem tylko podaliśmy leki na zbicie gorączki i czekamy. Nie miał innych objawów, więc nie jechaliśmy do lekarza.
Dodatkowo, w święta działają tylko tzw. Nocne Pomoce Lekarskie, więc nie chcieliśmy z nim czekać w kolejce. No i Wigilia, chcieliśmy spędzić ją rodzinnie, a nie w poczekalni.

Noc z Wigilii na pierwszy dzień świąt - nieprzespana. Pojawił się katar, problemy z oddychaniem (bo zatkany nos), znowu gorączka, kaszel. Decyzja - no nic, jedziemy jednak na NPL.

Inna miejscowość, inny powiat, inna NPL niż ta, gdzie byliśmy do tej pory.

I się zaczęło...
Przyjechaliśmy ok 9 rano.
Pierwsze kroki do rejestracji:
- Dzień dobry, dziecko gorączkuje, chcemy skonsultować się z lekarzem.
- Dzień dobry. Poproszę nr PESEL.

SZLAG! I wtedy sobie zdaliśmy sprawę, że książeczka dziecka została w domu (nie braliśmy do teściów). W naszych dokumentach - jak na złość nie zapisane. Próbuję zdalnie zalogować się do systemu prywatnej opieki medycznej, żeby sprawdzić - nie mogę. Prawo Murphy'ego jednym słowem.

- No, niestety, proszę Pani, nie możemy znaleźć.
- Jak nie ma PESEL, to nie mogę zarejestrować.
- Ale ja i żona jesteśmy ubezpieczeni, dziecko jest do nas dopisane w NFZ i ubezpieczone, proszę sprawdzić w systemie.

Kobieta coś grzebie, grzebie w komputerze i po jakimś czasie znowu - nie ma PESEL, to nie da się sprawdzić.

- No ale jak się nie da, jak się da.
Wreszcie się przyznała:
- Ja nie znam dobrze obsługi systemu i nie potrafię znaleźć i sprawdzić.

No, to już znamy przyczynę owego "nie da się". Pani nie wie, jak sprawdzić.
- A czy ktoś potrafi obsłużyć system?
- Tak, koleżanka.
- Może Pani poprosić koleżankę?
- Nie ma jej.
- A gdzie jest?
- Jeździ zastrzyki robić chorym.
- Kiedy będzie?
- Nie wiadomo?
Nie wytrzymałem. Mój wewnętrzny chochlik kazał mi powiedzieć:
- A nie mogła Pani pojechać robić zastrzyków, a Pani koleżanka, jako bardziej biegła w obsłudze systemu, zostać?

Ciągniemy temat dalej zatem:
- Czyli Pani nie zarejestruje mojego dziecka do lekarza?
- Nie ma PESEL, to nie zarejestruję.
- To ja poproszę, żeby mi Pani napisała, że odmawia Pani przyjęcia dziecka z powodu nieposiadania PESEL.
- To może Pan to napisać i mi zostawić, a ja przekażę.
- Proszę Pani, to nie ja chcę zostawić. Chcę, żeby mi to Pani dała, a ja z tym dalej pójdę.
- Ja Panu nic nie dam.
- To ja stąd nie wyjdę bez tego oświadczenia, albo bez przebadania dziecka.
- To może Pan bez zarejestrowania wejść. Ale wtedy będą leki bez refundacji.
- O, czyli można jednak!

Tym oto sposobem okazało się, że od "nie da się" przeszliśmy do "da się".
Pani zebrała ode mnie informacje o imieniu i nazwisku dziecka, o przychodni, gdzie jest lekarz pierwszego kontaktu, o miejscu zamieszkania. Spisała to na kartce i zaniosła do gabinetu lekarza.

Po drodze jeszcze tylko dodała:
- Proszę Pana, święta są, a Pan awanturuje się.
A ja to dla przyjemności byłem tam, prawda? Bo tak lubię sobie pojeździć po izbach przyjęć.

Potem było już z górki. Lekarz, antybiotyk, apteka całodobowa i reszta świąt w oparach inhalatorów, antybiotyków, probiotyków i innych. A na stole w kuchni, obok świątecznych dań, cała plejada leków...

Piekielnych osób w historii jest kilka.
Pierwszą osobą jestem ja. Z pewnością tak. Bo się nie dałem odbić i wymusiłem przyjęcie dziecka do lekarza.
Chciałem potem nawet Panią przeprosić za podniesiony głos. Ale akurat zniknęła gdzieś i nie było jej w rejestracji.

Drugą - jendak będę twierdził, że Pani z rejestracji. Bo dyżur w święta miała chyba za karę. Nic jej się nie chciało.
Gdyby od razu powiedziała, że mogę wejść bez rejestracji (ok, recepta wtedy nie była refundowana, bo bez PESEL, tylko z datą urodzenia), nie byłoby całej afery.

PS. Tak mi zależało na wizycie, ponieważ jechanie do domu i potem do najbliższego lekarza oznaczało min 2h kolejne w drodze (od teściów do lekarza jechałem w kierunku "nie do domu". Taka NPL jest jedna na powiat zazwyczaj).
Dodatkowo, akurat nikt za mną nie czekał, więc nawet specjalnie nie wstrzymywałem kolejki.

przychodnia nocna pomoc lekarska

by Maati
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Krolewna_z_Drewna
12 12

I właśnie dlatego w razie takiego "W" noszę w portfelu zakupioną w kiosku "RUCHU" kartę ICE. Dziecka co prawda nie mam, ale na karcie są moje dane, PESEL, grupa krwi i telefony do osób z mojej grupy ICE. Przecież mnie też może się coś kiedyś przytrafić.

Odpowiedz
avatar Maati
3 23

@Visenna: Nie zgodzę się. Bo Pani mnie nie poinformowała - ja te informacje Pani wyrwałem z gardła. Rozumiem, że zmęczenie, że dyżur. Ale nie znoszę takiego podejścia na zasadzie "nie da się". Bo jak widać, da się. Tylko czemu musiałem się z piekielnego zmienić, żeby dostać to, do czego miałem prawo od samego początku? Bo co sztuczne budowanie przeciwności? Aha - a co do wolnego. Mogę tylko dodać, że Pani taki wybrała zawód, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Tak jak np inna osoba wybrała pracę w obsłudze Klienta, inna w policji, w straży pożarnej. Wiem, że ktoś odpoczywa, a ktoś pracuje. Nie dyskutuję z tym, szanuję pracę tych osób, podziwiam ich, staram się nie robić problemów. Chciałem przeczekać święta i pójść po nich do lekarza - nie dało się, musiałem im roboty dodać.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
30 30

No ale wyjechać na parę dni do innego miasta z dzieckiem bez książeczki to też słabo. Albo nie nauczyć się peselu na pamięć.

Odpowiedz
avatar kissedbyfire
18 20

@KoparkaApokalipsy: zgadzam się. Ja znam na pamięć nr PESEL swojego chłopaka, na wypadek gdyby coś mu się stało i sam nie byłby w stanie udzielić takiej informacji lekarzowi/ratownikowi

Odpowiedz
avatar Maati
2 20

@KoparkaApokalipsy: Tu przyznaję - mój błąd. Zawsze w takich sytuacjach posiłkowałem się elektroniką - a ta teraz zawiodła. Ale i ten magiczny system elektroniczny, co to pozwala weryfikować ubezpieczenie, pozwala na sprawdzenie wszystkich rzeczy. W ostateczności zawsze miała być możliwość napisania oświadczenia, że jest się ubezpieczonym - ale tego Pani też nie chciała przyjąć.

Odpowiedz
avatar lezard
5 7

@Maati: miałam BARDZO PODOBNĄ sytuację. Mnie poratowało przedszkole - nielegalnie co prawda. Po ustaleniu, że nic się nie da zrobić, pani w rejestracji (normalny powszedni dzień, ale na wakacjach byliśmy, więc inna przychodnia oddalona od miejsca zamieszkania o jakieś 600km)zaproponowała, że właściwie mogą nas przyjąć, tylko odpłatnie. Mnie to różnicy nie robiło. Na szczęście mąż wpadł na pomysł, by zadzwonić do przedszkola. Kobitka tłumaczyłą, że to, że dziecko jest podpięte z ubezpieczeniem pod męża nie oznacz, że w jego danych będzie pesel młodego. Nie wiem, nie znam się. Pierwszy i mam nadzieję, że ostatni raz w życiu zapomniałam o książeczce dziecka. Tak - moja wina. :/

Odpowiedz
avatar katem
3 17

@Maati: obawiam się, że to Ty się niewłaściwie zachowałeś i rejestratorka zareagowała na Ciebie w określony sposób. Należałoby się nauczyć życzliwego podejścia do ludzi, choćby po to, że bardzo się to opłaca. Pewnie zaprezentowałeś postawę (niewerbalnie nawet)- "znowu trafiłem na niekompetencję", "jest w pracy za karę" wysyłając negatywne sygnały ataku, to kobieta odruchowo zaczęła się bronić (tak, jak umiała). Widocznie zbyt sprytna nie była, ale tych bardziej inteligentnych na stanowisku rejestratorki raczej nie znajdziesz. @lezard: W danych ubezpieczonego w ZUS-ie są podane pesele ubezpieczonych członków. Mam pracownicę z dziećmi, które są razem z nią ubezpieczone i wysyłając zgłoszenie ich do ubezpieczenia podawałam m.in. pesele dzieci.

Odpowiedz
avatar lezard
-2 10

@katem: tak dokładnie usłyszałam. Pani rzuciła nazwę programu, w którym szperała i też nie do końca chyba potrafiła go ogarnąć. Gdyby nie powiedziała, że przyjęcie dziecka jest możliwe (choćby odpłatnie), to pewnie wywiązałaby się mała awantura. Tak, moja wina, że numeru pesel nie znałam, ale na litość! Po co są ewusie i inne ewidencje?

Odpowiedz
avatar Visenna
11 11

@lezard: żeby sprawdzic ewuś - czyli to czy pacjent ma ubezpieczenie, to trzeba w program do rejestracji wpisać dane pacjenta- w tym pesel. Tak to działa, a nie w drugą stronę. Innymi słowy, nie mając peselu pacjetna, nie sprawdzisz mu ubezpieczenia, popularnie zwanego ewusiem. Ewuś to nie jest jakaś baza danych, gdzie mozna się zalogować i sobie dane sprawdzać po nazwisku. A katem pisała o ZUSIE! NIe sądzisz chyba że rejestratorki będą wydzaniały do zusu żeby dowiedzieć się pesel dziecka z danych rodzica:)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 stycznia 2016 o 19:00

avatar Bastet
6 6

@Visenna: Tym bardziej że nikt by im tego nie podał :)

Odpowiedz
avatar lezard
0 6

@Visenna: ale ja wcale nie chcę, by wydzwaniały. po coś chyba komputery mają? jedni twierdzą, że to do sprawdzenia, inni, że nie.morał z tego taki, by znać, zapisać, pesel. i ok. nie rozumiem tylko stwierdzenia pani, że ona nic nie może, bo jak to widać w mojej sytuacji mogła. zaproponowała odpłatną poradę. po czasie zaproponowała. najpierw się upierała, że nic i koniec. nie masz nru pesel? idź do domu. bo nic nie załatwisz.

Odpowiedz
avatar Maati
-1 9

@katem: Zanim zaczęło się piekielnie, próbowaliśmy lżej. Oj, próbowaliśmy. Stąd te próby znalezienia PESEL w zapisanych wiadomościach gdzieś, na portalu elektronicznym prywatnej przychodni, w której jesteśmy ubezpieczeni itd. Ale Pani nie wyrażała żadnego przejawu chęci pomocy. Jednak, mimo wszystko, w placówkach, gdzie się nie przychodzi dla rozrywki, a po pomoc, oczekiwałbym po prostu większej chęci pomocy. Nie chcę, żeby Pani w kreatywny sposób coś reklamowała, stawała na głowie - ale podała rzetelone informacje. Minimalna doza inicjatywy z jej strony.

Odpowiedz
avatar Visenna
1 7

@lezard: Nie rozumiesz- co z tego że mają komputery? Jak kobieta ma sprawdzić dane dziecka, które NIGDY u nich nie było, gdzie ona ma to sprawdzić? W komputerach nie ma danych, których wcześniej ktoś do nich nie wprowadził. Nigdzie nie miała możliwości sprawdzić, jak brzmi pesel osoby, która była w tej przychodni po raz pierwszy, nie ma takiej siły. A wizytę - powtarzam się - w końcu zaproponowała. Sama. To nie było tak że ojciec zapytał "to może ja pójdę prywatnie?" Nie, ona to powiedziała. A że późno - to trzeba by było zapytać jej: " dlaczego nie zaproponowała mi pani tego wcześniej?" I by się miało odpowiedz i nie trzeba by było domniemywać na piekielnych że pani zrobiła to z lenistwa, bądź dlatego że pracy nie lubi. Może zwyczajnie powiedziała dopiero wtedy, kiedy zreflektowała się, że jest jeszcze przecież taka opcja. Jedni myślą wolniej, inni szybciej...

Odpowiedz
avatar lezard
-1 1

@Visenna:a czy może sprawdzić czy dziecko jest ubezpieczone wpisując pesel ojca, pracodawca ojca zgłaszał do ZUSu dziecko.

Odpowiedz
avatar Face15372
20 30

"Pierwszą osobą jestem ja. Z pewnością tak. Bo się nie dałem odbić i wymusiłem przyjęcie dziecka do lekarza." Raczej jesteś piekielnym, bo nie znasz / nie masz zapisanego peselu. TY i tylko TY (+matka) jesteście odpowiedzialni za dziecko i sami sobie mocno pod górę zrobiliście. Pani też się nie popisała, ale odpowiadając za kogoś, trzeba zrobić wszystko żeby uniknąć trudności.

Odpowiedz
avatar timo
3 23

Jak można nie znać na pamięć PESELu własnego dziecka?! Jeszcze rozumiem innych członków rodziny, ale dziecka?!

Odpowiedz
avatar timo
3 17

@bonsai, @lezard, @Katka_43: dobrze mnie wychowano, więc Waszą postawę określę eufemistycznie jako lekkomyślność i brak odpowiedzialności, żeby nie nazwać jej po imieniu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 21

@timo: Jak widać patologia może wszystko i wszyscy powinni wkoło nich skakać, bo oni nic nie muszą.

Odpowiedz
avatar timo
-4 16

@Sharp_one: cóż, nowa władza każdemu "da", byle tylko płodził i rodził ile wlezie, to takich przypadków będzie coraz więcej...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 24

@Sharp_one: @timo: Naćpaliście się czy wręcz przeciwnie, zapomnieliście dzisiaj o lekach? Nie pamiętać peselu dziecka to już patologia??? I żeby nie było, że jakoś osobiście to odebrałam, bo ja pesel mojego dziecka znam na pamięć, oprócz tego noszę w portfelu kartę chipową NFZ swoją i dziecka, po prostu uważam że przegięliście. Co w następnej kolejności, odbierać prawa rodzicielskie tym, którzy nie pamiętają peselu?

Odpowiedz
avatar Katka_43
2 26

@timo: A po jaką cholerę mam to pamiętać!? Jak syn był nielat, miałam jego dowód w portfelu, córka jeszcze nielat kilka miesięcy i też ja mam jej dowód, nieważny zresztą, ale pesel jest. Muszę pamiętać piny, sriny, hasła, srasła i jeszcze tym mam sobie głowę zawracać? Na łeb chyba upadliście.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 20

@Sharp_one: Jasne. Osoba, która nazywa patologią rodziców nie pamiętających peselu dziecka jest jak najbardziej upoważniona do tego, żeby mówić komuś "nie histeryzuj", no w końcu taki zarzut w odniesieniu do takiej sytuacji jest wyrazem rozsądnego i całkowicie pozbawionego negatywnych emocji sposobu myślenia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 13

@Sharp_one: Płyta ci się zacięła...

Odpowiedz
avatar Katka_43
-1 11

@timo: Dowód mam, po co pamiętać?

Odpowiedz
avatar Katka_43
5 17

@Sharp_one: Że nie wziął książeczki jego wina, zgadzam się. Ale księżniczka w rejestracji zamiast robić szopkę, od razu powinna powiedzieć co powiedziała, to robi cały cyrk.

Odpowiedz
avatar Katka_43
0 10

@timo: Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, ze jesteś wtórnym analfabetą, nie potrafiącym przeczytać ze zrozumieniem dwóch zdań, napisanych (jak mniemam) przystępną polszczyzną. Patologia.

Odpowiedz
avatar lezard
-1 13

@timo: a znajomość numeru pesel dziecka zagwarantuje mi, że nie zachoruje na śmiertelną chorobę? że nie zginie w wypadku? pierwsze słyszę, żeby znajomość numeru pesel była wyznacznikiem miłości do mojego dziecka. patologia? hehe. :) ciekawe.

Odpowiedz
avatar mesing
3 3

@timo: Osoby przynależace do śląskiego oddziale NFZ-u nie mają z tym problemu. Mamy tu coś takiego jak karta ubezpieczenia zdrowotnego. Tam są zapisane wszystkie dane pacjenta w formie drukowanej i elektronicznej. To jeden z wielu plastików jakie się nosi w portfelu obok dowodu osobistego, kart płatniczych czy lojalnościowych do marketów. Miejsca nie zajmuje prawie wcale a jak jest potrzeba to zawsze jest pod ręką.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 10

@mesing: I tak się pewnie znajdą jaśniepaństwo jak ten typek z historii co zapomną tej karty, ale przecież to nie ich wina i wszyscy powinni z pokłonem jaśniepaństwa obsłużyć mimo że nie ma i nie zna podstawowych dokumentów i danych.

Odpowiedz
avatar timo
1 9

@Katka_43, @lezard, @mesing: faktyczne jesteście nieprzeciętnymi imbecylami, skoro nie dość, że nie potraficie zapamiętać ciągu 11 cyfr, to jeszcze nie dociera do waszych pustych zakutych łbów, że portfel/kartę/dowód można stracić w wyniku np. zgubienia lub kradzieży, a łeb jednak jest przyczepiony do reszty człowieka i trudniejszy do zgubienia. I żałosne jest wasze określanie kogoś mianem analfabety i zarzucanie braku umiejętności czytania ze zrozumieniem, skoro sami tej umiejętności nie posiedliście. Jak dla mnie koniec dyskusji, bo równie dobrze mógłbym rozmawiać ze ścianą (chociaż ona ma nad wami taką przewagę, że głupio nie odpowiada).

Odpowiedz
avatar lezard
-1 1

@timo: zmykły cham z Ciebie.

Odpowiedz
avatar lezard
-2 2

@timo: *zwykły

Odpowiedz
avatar wumisiak
19 21

Wiem dobrze, że "panie w rejestracji" potrafią być "złymi kobietami" - ale ta akurat nie wydaje mi się aż "piekielna". Widocznie z jakiegoś powodu trudno było jej się zmobilizować do pracy - zdarza się, także w takich profesjach, że ludzie są akurat przygnębieni, zmęczeni albo cierpią na ból głowy. Nie usprawiedliwia to braku zaangażowania w pracę, ale można zrozumieć takie rzeczy. Ostatecznie nie odmówiła wam pomocy. Natomiast jechanie z chorym dzieckiem do lekarza bez znajomości jego numeru PESEL... cóż, rozumiem, że byliście może przestraszeni stanem malucha i pragnęliście uzyskać dla niego pomoc jak najszybciej, niemniej: to to wy jesteście dwojgiem dorosłych, odpowiedzialnych za swoje dziecko ludzi, powinniście pamiętać o przygotowaniu tak ważnej rzeczy. To, że zazwyczaj się polega na elektronice, to dość niemądre postępowanie w tak ważkiej kwestii - ale pewnie już wyciągnęliście wnioski na przyszłość. Życzę zdrowia waszemu maluchowi!

Odpowiedz
avatar PaniWrzos
20 24

" Bo dyżur w święta miała chyba za karę. Nic jej się nie chciało." No w nagrodę to nikt w święta nie pracuje. Podejrzewam, że też nie byłbyś najszczęśliwszy w takim wypadku. Zgadzam się natomiast, że na pierwszym miejscu piekielny byłeś Ty. Nie dlatego, że coś wymusiłeś, ale dlatego że pesel własnego dziecka powinno się znać. Właśnie w na takie wypadki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 15

Mnie trochę jednak dziwi, że nie mieliście nigdzie zapisanego numeru PESEL dziecka. Jak sama byłam dzieckiem, to nosiłam w plecaku, zapisany na karteczce.

Odpowiedz
avatar qulqa
4 10

@Raveneks: Jeżeli nie udowodniłbyś u prywatnego ubezpieczyciela, że masz prawo korzystać z jego usług (np. numerem PESEL albo kartą pacjenta), zostałbyś pogoniony z poradni albo płaciłbyś pełen koszt wizyty lekarskiej, nie tylko za leki. Tak działają prywatni.

Odpowiedz
avatar MyCha
-3 17

Strzelam, że w tym całym systemie taka rejestratorka nie ma uprawnień do zrobienia więcej niż zarejestrowanie pacjenta, umówienie go z lekarzem itp. Nie może więc nic zepsuć. Czyli mogła wyszukać któreś z rodziców dziecka, poszukać wzmianki o tym dziecku. Strzelam, że nie byłoby tam za dużo klikalnych linków. Metodą prób i błędów, unikając przycisków typu zapisz, mogła dojść do tego jaki jest ten nieszczęsny PESEL. Tylko tu potrzeba dobrej woli i nie można cierpieć na fobię technologiczną. Chyba, że pracę zaczęła dzień wcześniej ale w tedy osoba ustalająca grafik się nie popisała. Jak już ktoś się czegoś podjął to niech robi to porządnie. Z podejściem byleby do emerytury nigdy się swojej sytuacji nie polepszy. To osoby które chcą się uczy wygrywają.

Odpowiedz
avatar Bastet
5 7

@MyCha: Nie, w ogólnym systemie Ewuś nic nie zrobisz bez pesela. A w bazie przychodni dziecka nie było.

Odpowiedz
avatar Maati
-3 5

@Bastet: Ale, jak wielokrotnie było pisane, można od PESEL rodzica dojść do tego, jakie dziecko, o jakim nr PESEL, jest to niego "podpięte"...

Odpowiedz
avatar Bastet
6 6

@Maati: O czym ty piszesz? W ogólnopolskiej bazie ewuś nie kombinuje się. Podaje się pesel. Tylko. Nie ma linków. Nie ma innych informacji. Po podaniu pesel rodzica wyskakują jego dane i to czy jest ubezpieczony czy nie. Nie ma prawa być żadnej innej informacji. Kombinować możesz we własnej bazie. Szpitala, przychodni, ośrodka. Sortować i wyszukiwać po tym co ci do głowy przyjdzie.

Odpowiedz
avatar Visenna
5 5

@Bastet: Im się chyba wydaje że to jak w internecie, wpisujesz sobie w google i wybierasz, który link trafniejszy :D I to jest największa piekielność, nie mieć pojęcia jak coś działa i w związku z tym oskarżać ludzi posługujących się tym o brak dobrej woli. @ Maati: o ile mogę zrozumieć, że faktycznie piekielne mogło być dla Ciebie to zdarzenie, to wybacz, ale z tym stawaniem na głowie żeby po rodzicach dochodzić do peseli dzieci - bez przesady!NAWET GDYBY mogła to sprawdzić ( co już wyjaśniono, że nijak nie mogła!) to do lekarza się przychodzi przygotowanym, ta kobieta miała inne zajęcia, pacjentów, telefony do odebrania. A Ty wymagasz żeby ona szukała, kombinowała? I co jeszcze? Ona nie jest ta tylko dla Ciebie, nie uważasz że to już trochę przegięcie, i co jeszcze, nosek może wytrzeć?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2016 o 19:22

avatar didja
3 19

A ja się trochę z przedmówcami nie zgadzam. Owszem, pesel wypada znać. Ale ubezpieczony jest człowiek, nie pesel. I podanie imienia/imion, nazwiska, daty urodzenia, adresu zamieszkania powinno pacjenta zidentyfikować. Tym bardziej że jest to pacjent bardzo małoletni, więc i tak korzystający z darmowej opieki medycznej. A gdyby pacjentem była osoba, która doznała udaru lub z jakiegoś powodu doznała amnezji i nie byłaby w stanie przypomnieć sobie nie tylko numeru pesel, ale własnego nazwiska? A z dokumentów zostałaby okradziona?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 12

@didja: Taki pacjent nie wjeżdża przez rejestrację, to raz. A dwa, że może i system powinien być lepszy ale co ma do tego biedna pani na rejestracji?

Odpowiedz
avatar Bastet
7 9

@didja: Nie. Po zalogowaniu się do ogólnopolskiej bazy Ewuś nic bez pesela nie zrobisz. Nic. Musisz podać pesel i dostajesz inne dane. Nie ma innej możliwości. Po danych jakie opisujesz możesz sobie sortować we własnej bazie, czyli np w bazie przychodni.

Odpowiedz
avatar didja
0 8

@Bastet: Rozumiem, ale uważam, że tak nie powinno być. System powinien być przygotowany na fakt, że ktoś z jakichś powodów nie jest w stanie podać numeru pesel.

Odpowiedz
avatar qulqa
9 9

@didja: Miałam kontakt z bazą danych pacjentów szpitala w niewielkim miasteczku powiatowym. Uwierz mi, osób o TYM SAMYM imieniu, nazwisku i dacie urodzenia było kilka. Różnił ich właśnie numer PESEL. A miasteczko małe ....

Odpowiedz
avatar Bastet
6 6

@didja: Ale tak jest zamierzony ten system. Nie może być tak, aby można było dowolnie przeglądać całą bazę ludzi w Polsce. Na takie przypadki jak opisany, jest przewidziane oświadczenie. Rodzić oświadcza, że dziecko jest ubezpieczone i w razie nieprawdy można go ścigać o zwrot kosztów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2016 o 16:14

avatar Poison_Ivy
3 19

Czytam te komentarze i nie wiem, czy mnie do Matrixa przeniosło czy co? Biedna pani w recepcji pracuje w święta i jest w złym humorze, a w dodatku rodzic nie zna numeru PESEL - więc według niektórych to wystarczający powód, żeby odmówić dziecku pomocy lekarskiej. A gdyby Maati nie potrafił obstawać przy swoim, i gdyby dziecku coś poważnego się stało? Też byłaby to wina Maatiego i braku nieszczęsnego PESEL-u? Pewnie tak, widać takie czasy. Numerek ważniejszy od człowieka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 20

@Poison_Ivy: A gdzie ktokolwiek pisał o nieudzieleniu pomocy? Po pierwsze gdyby faktycznie dziecko potrzebowało pomocy to trafiłoby na SOR a nie do rejestracji. Dwa histeryzujesz i nie potrafisz trzeźwo spojrzeć na historię, bo dziecko.

Odpowiedz
avatar Poison_Ivy
3 13

@Sharp_one: odmowa zarejestrowania do lekarza skutecznie uniemożliwia udzielenia pomocy przez tegoż lekarza - nie uważasz? I nie, nie histeryzuję. Po prostu wiem, czym może się zakończyć z pozoru niewinna gorączka u dziecka. Gdyby Maati nie nalegał, być może po godzinie stan dziecka byłby na tyle dramatyczny, że zostałoby przyjęte na SOR bez biurokracji. Pytanie, czy warto tak ryzykować.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 17

@Poison_Ivy: A być może lekarz był tydzień wcześniej w Azji i zaraził małego SARS i dni dziecka Maati są policzone. Widzisz, też potrafię sobie dopowiadać. Tylko czy to ma sens?

Odpowiedz
avatar didja
1 13

@Sharp_one: Nie zgadzam się. SOR z zasady przeznaczony jest do innych przypadków. Jak wykazała historia - przypadek dziecka kwalifikował się tylko do nocnej pomocy i bardzo dobrze, że autor nie wiózł dziecka na SOR. Z drugiej strony przepisy mówią o prawie do pomocy medycznej i w żadnej ustawie nie ma warunku pamiętania numeru pesel. Tymczasem bez uporu autora, jak wspomina Poison_Ivy, dziecko nie dostałoby pomocy i mogłoby w istocie po jakimś czasie wymagać obecności na SOR-ze. Powtarzam, rozumiem, że EWUŚ jest niedopracowany. Ale doprawdy nie rozumiem, dlaczego mamy tolerować fakt, że kuzyn pociotka prezesa NFZ w ustawionym przetargu, mówiąc kolokwialnie, odwalił chałę - i przez fuszerkę narusza się prawa pacjenta. Bo mały pacjent dostał odmowę udzielenia pomocy medycznej i prawo do zrealizowano dopiero po uporze rodzica. Guzik każdego z nas obchodzi, jak działa EWUŚ. Ma działać tak, by móc potwierdzić ubezpieczenie medyczne klienta, a nie znajomość numeru pesel.

Odpowiedz
avatar katzschen
3 9

@SharpOne, póki co Ty jesteś jedyną osobą histeryzującą tutaj. Wyluzuj i nie czepiaj się wszystkich dookoła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 14

jakoś dzieci które pochorowały się jeszcze przed nadaniem peselu są przyjmowane do szpitala i leczone. Rodzice codziennie podpisują oświadczenie o uprawnieniach i jest ok. Rejstratorka jakaś durna.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
9 13

Rejestratorka rejestratorką, ale takie informacje jak PESELe (swój, żony, dzieci), NIP swojej firmy, czy np. numery telefonów powinno się albo znać na pamięć albo zapisać, dobrze schować i nosić zawsze przy sobie. Polecam sobie zrobić taką ściągawkę, naprawdę się przydaje.

Odpowiedz
avatar Piotrek1
-2 16

Całą moją młodość nikt z rodziny nie znał mojego peselu, ksiązeczke zdrowia dziecka zjadł pies jak miałem pół roku a ostatnio ojciec się mnie spytał o mój rok urodzenia bo zapomniał. A nie pamiętam żebym miał problemy z zaniedbaniem. Serio, liczy się człowiek a nie numerek. Wystarczy żeby rejestratorka podałą kwit z oświadczeniem o posiadaniu uprawnień ew. dać jakieś oświadczenie że w ciągu iluśtam dni Maati wyśle te dane pocztą. Jak ktoś przychodzi do lekarza to raczej nie po to żeby być wygonionym przez brak 14 cyferek. Patologią jest przekłądanie biurokracji nad ludzi. Serio.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 stycznia 2016 o 23:56

avatar Bastet
4 6

@Piotrek1: Patologią jest, że system z powodu właśnie takich i wielu innych, jeszcze drobniejszych powodów wywala błędy i odmawia zapłaty za świadczenie. Może ty nie potrzebujesz pieniędzy, ale większość chce dostać zapłatę za wykonaną pracę.

Odpowiedz
avatar 100krotka
5 11

Zgodnie z obowiązującym prawem, jedynymi warunkami dostępu dziecka do świadczeń refundowanych w przypadku braku ubezpieczenia są: posiadanie obywatelstwa polskiego, miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz wiek do 18. roku życia. Warto to wiedzieć. Zdarzają się sytuacje, ze rodzice z wielu powodów nie są ubezpieczeni i wzbraniają się lub ociągają przed konieczna wizyta z dzieckiem w przychodni / szpitalu. Tymczasem każde dziecko ma prawo do darmowego leczenia.

Odpowiedz
avatar qulqa
6 10

@100krotka: Owszem, każde dziecko ma prawo do leczenia, ale to rodzic musi dopilnować, żeby zostały dopełnione formalności prawne. Jakiś czas temu była w którymś z miast przeprowadzono weryfikację uprawnień do leczenia dzieci. I okazało się, że duża część dzieci tych uprawnień po prostu nie ma. Mamusia z tatusiem nie zgłosili dziecka do kadr, mamusia z tatusiem przy zakładaniu działalności gospodarczej albo firmy nie zgłosili dziecka do ubezpieczenia zdrowotnego, mamusia z tatusiem przy zmianie formy zatrudnienia dziecka nie wyrejestrowali i nie zarejestrowali itp. Powiecie - zbędna biurokracja. Tyle że jeżeli nie są spełnione warunki formalne, szpital czy poradnia za takie dziecko pieniędzy nie dostanie i leczy za bezdurno. Albo musi zatrudnić dodatkową panią Franię (o której część z was pogardliwie powie 'kolejna biurwa') do rozsupływania tych prawnych problemów. Tak, przez takie sytuacje rosną długi szpitali czy poradni. Bo rodzicowi sie nie chce zabrać książeczki. Bo nie chce się wpisać PESELU w notes albo do komórki. Bo lekceważy się problem pójścia do kadr / ZUS / Urzędu Pracy i złożenia odpowiedniego formularza. Tak, korona rodzicom z głowy spadnie, jak jakiś kwit wypełnią. Rączki się długopisem pobrudzą. Szeroko było to omawiane w prasie. A przykład z ostatnich dni. Dziewczyna w ostatniej klasie szkoły średniej (czyli 18-latka). Mama i tata stracili pracę, dziewczyna wylądowała w Instytucie Hematologii na krótkim leczeniu. Efekt - rachunek na 90 tys. Bo mama i tata nie pofatygowali się do Urzędu Oracy, żeby uzyskać status bezrobotnych, a przez to ubezpieczenie zdrowotne dla siebie i dzieci. A potem płacz w gazetach. Edit. Szanowny Adnimie, dlaczegoż to słowo 'sprawdz.enie' jest zakazane? Czyżby 'weryfikacja' była jedyną dopuszczalną formą? A tak mi wyświetlało: nie można dodać komantarza, zakazane słowo 'sprawdz.enie'.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2016 o 1:36

avatar qulqa
9 9

@Sharp_one: Kolego. Dodawałam post. Trzykrotnie mi odrzuciło, w ramce był napis 'nie można dodać komentarza ze wzglęsu na zakazane słowa. Zakazane słowo - sprawdzenie'. Ostatni wyraz był napisany na czerwono. Zmieniłam na 'weryfikacja' - weszło. Zrobiłam edit - to sami. Napisałam z kropkami w środku wyrazu - weszło. Dlatego zapytałam Admina, o co chodzi. Naprawdę ta 'analfabetka' była konieczna? Serio? Edit: teraz sprawdzenie wchodzi bez problemu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2016 o 8:48

avatar katzschen
7 9

@SharpOne: idiota. Tak, było konieczne.

Odpowiedz
Udostępnij