Z pozoru bardziej zabawne niż piekielne ale jak się zastanowić...
5 lat temu postanowiliśmy przygarnąć królika z adopcji. Znaleźliśmy odpowiednią organizację, zajmującą się szukaniem "bezpańskim" króliczkom nowych domów. Nietrudno ich znaleźć w internecie :) Po przejrzeniu wszystkich "profili" króliczkowych, zdecydowaliśmy się na Płomyka. Opis brzmiał mniej więcej tak: "samiec, około 3 lat, ze schroniska obecnie w domu tymczasowym, wykastrowany, odrobaczony, zaszczepiony. Nauczony korzystania z kuwety".
To ostatnie mnie najbardziej przekonało ;)
Mieli mi dostarczyć razem z królikiem jego papiery medyczne, jakoś nie wyszło, dopraszałam się jakiś czas, w końcu dałam spokój...
I tak to od prawie 5 lat Płomyczek jest częścią naszej rodzinki. Do tej pory nie było potrzeby bywać z nim u weterynarza, pazurki umiem obcinać sama, zęby ścierał na dostarczonych gałązkach, na dwór nie wychodzi więc szczepić też nie szczepiłam, karmimy go zdrowo itd.
Niestety kilka dni temu zauważyłam problem, nie będę opisywać ale sprawy dotyczące "okolic intymnych".
Dzisiaj mąż pojechał z Płomykiem do weterynarza, nawiasem mówiąc do kliniki z którą ponoć współpracuje stowarzyszenie z którego go wzięliśmy.
Okazało się że Płomyk jest tak naprawdę Płomyczką.
Co piekielnego? A no to, że owe stowarzyszenie (wyświetla się w googlach na topie po wpisaniu "króliki adopcje") prawdopodobnie nie pokazało królika weterynarzowi. Nie wiem skąd go wzięli.
Co za tym idzie, niewykluczone że opycha ludziom zwierzęta które mogą być nosicielami różnych chorób. Każdy królik ma opis "gwarantujący" że był gruntownie przebadany/wyleczony/wysterylizowany w owej bardzo renomowanej klinice...
Wiesz, że możesz do prokuratury zgłosić podejrzenie popełnienia przestępstwa? Artykuł prawdopodobnie 160 KK, ale to już prokurator będzie wiedział. Za narażanie na utratę zdrowia jak najbardziej kara przewidziana jest. I jeśli to zgłosisz, może uratujesz jakąś rodzinę od chorób i pasożytów.
Odpowiedz@bloodcarver: pewnie tak, ale z drugiej strony patrząc to wolę ich (to stowarzyszenie) lekko zmotywować (co też równolegle uczyniłam). Niech sobie dalej działają, niech pomagają tym uszakom bidnym co się jako prezenty gwiazdkowe znudziły i wylądowały w parku. Byleby uczciwie u weta badali i bzdur nie wypisywali :)
OdpowiedzByle nie za lekko. Cokolwiek zadziała, będzie OK.
OdpowiedzJa tu widzę zaniedbanie ze strony obecnej opiekunki. Brak szczepień, jakiejkolwiek kontroli u weta przez 5 lat, beztroska í głupota.
OdpowiedzWzięłaś zwierzaka I przez 5 lat nie byłaś z nim u weterynarza?!! Jak można być tak nieodpowiedzialnym? To Ty jesteś w tej sytuacji piekielna. Mam 2 koty ze schroniska, z książeczką zdrowia í pierwsze, co zrobiłam, to wizyta z futrzakiem u zaufanego weterynarza następnego dnia. To, że królik nie wychodzi, nie znaczy, że nie może zachorować. Zarazki do domu możesz przynieść Ty albo ktoś, kto np. ma chorego zwierzaka lub miał z nim kontakt. Mam nadzieję, że innych zwierząt nie masz.
Odpowiedz@gatto31: A po co chodzić ze zwierzakiem do weta, jeśli jest całkowicie zdrowy i nic złego lub choćby podejrzanego się nie dzieje?
Odpowiedz@BlueBellee: A chociażby po to, żeby weterynarz ocenił czy zęby trzonowe nie przerastają. Właścicielowi trudno to ocenić, a jak już zaczną się z nimi problemy to wizytom u weta nie ma końca.
Odpowiedz@gatto31: Do weterynarza chodzę jak widzę niepokojące objawy. Moje zwierzaki które się w domu pojawiały/są wszystkie dożywają bardzo sędziwego wieku. Pies żył 18 lat, papuga nimfa - obecnie 14 lat i wciąż w formie :) Płomyk, jeśli wierzyć że w momencie adopcji miał ok. 3 lat, obecnie ma 8 i do tej pory jedynym problemem jest obecny z pęcherzem. Wczoraj został przy okazji zbadany kompleksowo.
Odpowiedz@BlueBellee: z królikiem albo gryzoniem trzeba co jakiś czas odwiedzić weta i skontrolować ich stan zdrowia, bo te małe skurczybyki ukrywają swoje choroby i jak właściciel je zauważy to stan zwierzęcia jest już bardzo poważny. Należy obejrzeć zęby, pazury, łapki, oczy, uszy, wymacać brzuszek, można zbadać osłuchowo serce albo zrobić badania krwi. Plus króliki się szczepi. Koty i psy też się szczepi i odrobacza. Nie jest tak, że jak zwierzak wygląda i zachowuje się normalnie to znaczy, że zdrowy i weterynarz nie jest potrzebny. Nie trzeba do niego biegać co miesiąc, ale brak jakiejkolwiek kontroli medycznej przez 5 lat to jednak trochę słabo. Co oczywiście nie zmienia faktu, że dużo bardziej niż autorka zawaliło Stowarzyszenie, nie dając jej pełnej dokumentacji medycznej zwierzęcia. Serio? W takim układzie równie dobrze mogła tego królika kupić w sklepie, miałaby dokładnie takie same informacje na jego temat i taką samą pewność co do jego stanu zdrowia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2015 o 11:34
Pomyślałam dokładnie o tym samym. Dostałam papugi od koleżanki z pracy (długa historia) i pierwsze co zrobiłam to udałam się do weta. Do tego miałam wyrzuty sumienia, że dopiero po dwóch tygodniach. Wszystko było ok, ale wizyta nie kosztowała wiele wysiłku.
Odpowiedz@speedymika: Ja mam takie samo podejście. Mój pies żył 15 lat, a u weterynarza bywał jak coś sie działo. To samo było z królikiem, który żył u mnie trochę ponad 10 lat, a wzięłam go jak miał ok. 2-3 lat. Nie mówię, że wizyty kontrolne są złe, ale bez przesady. Jak ktoś zna swojego zwierzaka, to umie wyczuć zmianę i wtedy idzie się poradzić lekarza. Ja też nie chodzę do lekarza co chwilę, bo może coś mi jest. I mogę się założyć, że conajmniej połowa z ludzi, którzy najchętniej wymagaliby, aby ze zwierzakiem biegać do weta co miesiąc, sama się profilaktycznie nie bada na wszystkie możliwe sposoby.
Odpowiedz@BlueBellee: dokładnie. Moje zwierzaki nie siedzą sobie w klatkach tylko są w kontakcie z nami. Obserwuję odchody, apetyt, oczka. Z doświadczenia wiem że grunt to nie latanie do weta, tylko zdrowe żywienie. Suczka żyła mi 18 lat, odeszła nie przez moje zaniedbania tylko przez złośliwy nowotwór, który po usunięciu dał przerzuty na płuca, a i tak przeżyła jeszcze 3 lata po operacji a nie jak prognozowano - góra rok. Zwierzakom na zdrowe jedzenie nie żałuję, a każda zmiana w zachowaniu i wyglądzie jest dla mnie sygnałem aby się zainteresować bardziej - tak jak było w tym przypadku. Sama też nie biegam do lekarza jeśli nie widzę podstaw, tą samą zasadę mam co do dziecka. W tej chwili mała bierze 3 antybiotyk w 7,5 letnim życiu, bez powodu lekami nie faszeruję, zdrowo ją żywię i to działa lepiej na odporność niż milion wizyt kontrolnych u lekarza.
Odpowiedz@speedymika: Z ciekawości zajrzałam na to królicze forum. Nie szczepisz, nie kontrolujesz, pozwalasz 5letniemu dziecku samodzielnie karmić zwierzęta: http://forum.kroliki.net/index.php/topic,9065.msg528748.html#msg528748 Tak, nie ma to dużego związku z opisaną historią, ale może zanim zaczniesz rozwiązywać publicznie swoje problemy, to spojrzysz na siebie i swój porządek. Króliki to twardziele i mogą długo żyć z chorobą, zanim pojawią się widoczne objawy, jak już ktoś tu słusznie zauważył.
OdpowiedzOpis Płomyka: Płomyczek jest bardzo ciekawskim, a przede wszystkim towarzyskim zwierzątkiem. Ciągle podąża w ślad za opiekunem, gdy ten krząta się po mieszkaniu Emotikon smile W klatce jest bardzo spokojny. Nie interesują go kable, natomiast lubi czasem pogryźć mebel, dlatego dobrze jest zapewnić mu dużo przedmiotów, które bez przeszkód mógłby sobie nadgryzać. Druga sprawa: 7.04.2011 roku Płomyk został wykastrowany - samicy jąder nie da się wyciąć. Także Płomyk jest kastratem i co najwyżej mógł się pomylić weterynarz sprawdzający teraz płeć. I jeszcze żeby w pełni udowodnić, że królik był pod opieką weterynarza: "Płomyk czyli kompan niedoli Zadymki, miał w czwartek zabieg kastracji. W piątek rozgryzł sobie szwy w wyniku czego na zrobił mu się krwiak :( Wczoraj dr Rzepka z powodzeniem krwiak usunęła, ale Płomyk nie dostał zwolnienia z kołnierza". Płomyk był kastrowany dr Rzepki w Animie. http://forum.kroliki.net/index.php/topic,10740.msg230331.html#msg230331 Mam nadzieję, że to zakończy żywot tego bezsensownego wpisu na piekielni.pl
Odpowiedz@nellciaa: Płomyk był badany sondą wczoraj, aby wykluczyć wątpliwości co do płci. W Ogonku. Wpis więc nie jest tak bezsensowny. Rozumiem że bronisz Stowarzyszenia, ale fakty są takie że to samiczka. Nawiasem mówiąc kable gryzł na początku jak szalony...
Odpowiedz@nellciaa: A przepraszam bardzo, jakie tu są dowody w tym wpisie? Jakieś oświadczenie lekarza weterynarii z jego podpisem czy coś? Link do forum nie mówi nic. Płomyk został wykastrowany, a następnie przeprowadzono na nim operację zmiany płci, po której wrócił w ciągu godziny do pełnej sprawności. Bzdura, prawda? Jednak ma dokładnie taką samą wartość dowodową, jak ten komentarz. Znaczy się żadną. Pomijając już kwestię kto ma rację a kto jej nie ma, nellcia nie pokazała żadnych dowodów, a jedynie swoje wynurzenia, które nie są podparte dosłownie niczym.
Odpowiedz@ampH: Wpis z lecznicy został przesłany do właścicielki także nie są to moje wynaturzenia.
Odpowiedz@nellciaa: po pięciu latach zwłoki i tylko dlatego, że rozkręciła publiczną aferę. Brawo... W tym momencie nawet ciężko stwierdzić, czy dostała wypis swojego królika, bo nie jednemu psu Burek i na pewno nie jeden wasz królik był leczony w tej klinice.
Odpowiedz@grupaorkow: proszę Pana dziś została przesłana nie książeczka tylko karta z zabiegu z lecznicy - lecznice takiej dokumentacji normalnie nie dają. Mają ja w systemie i jak jest potrzebna to można o nią poprosić. Stowarzyszenie wydaje książeczki zdrowia jedynie ze swoimi podopiecznymi.
Odpowiedz@nellciaa: Wynurzenia to to, co zostało udostępnione tutaj w komentarzu. My do żadnych "wpisów z lecznicy" dostępu nie mamy, a podane zostały jakieś tylko słowa jako twarde dowody, które mają zakończyć żywot "bezsensownego wpisu". Niestety z podanych PUBLICZNIE informacji jedynym bezsensownym wpisem jest Twój komentarz. Naprawdę, bez złośliwości - on po prostu nie ma sensu, bo nic nie udowadnia. Swoją drogą skoro stowarzyszenie wydaje książeczki wraz z podopiecznymi to dlaczego nie została wydana wraz z podopiecznym i olane zostały prośby? Chyba, że są twarde dowody (nie, stwierdzenie "na pewno została wydana, bo ja tak mówię" nie jest twardym dowodem) na to, że historia jest bujdą na resorach. Jak na razie jest słowo przeciwko słowu, a stowrzyszenia czy inne instytucje powinny umieć się nieco lepiej bronić niż wrzucić jakieś tam zapewnienia bez żadnych dowodów.
Odpowiedz@ampH: Za to osoby prywatne mogą rzucać oskarżenia bez dowodów i potraktujesz to jako "twarde dowody".
Odpowiedz@kazoo13: A i owszem. Potraktuję to jako pierwszą stronę, która poruszyła dany temat. Wszystko się klei. Stowarzyszenie nie musiało się bronić, mogło temat zignorować, albo załatwić prywatnie. Jeśli już postanowiło podważyć słowa autorki to niech to zrobi porządnie - jeśli miałoby rację, to błyskawicznie by autorkę zgasiło. Tymczasem rzuci parę słów uważając to za twarde dowody i dziwi się, że nikt nie wierzy. No niestety nikt myślący nie uwierzy tylko w takie "zapewnienia", skoro powinni mieć naprawdę mocne działa. To przechyla szalę wiarygodności na stronę autorki.
OdpowiedzKróliki to bardzo specyficzne pod względem rozpoznawania płci zwierzęta - łatwo się pomylić, nie raz samce były brane za samice. Jeśli Płomyczek jest wykastrowany to tym łatwiej o pomyłkę u weterynarza [tak, to też ludzie i też im się pomyłki zdarzają]... Tak więc jeśli fundacja może dostarczyć dokument potwierdzający kastrację to należą jej się oficjalne przeprosiny.
Odpowiedz@bonsai: Tak jesteśmy - akurat informacja o kastracji jest w lecznicy, która kastrowała królika, także potwierdzenie takiej informacji nie stanowi problemu.
Odpowiedz@nellciaa: Niestety mimo ponawianych próśb nie doczekałam się ani jego książeczki zdrowia ani żadnych dokumentów medycznych po adopcji. Jako że zdrowy był jak rybka to odpuściłam. Ale teraz oficjalnie żądam dostarczenia mi wszelkiej dokumentacji.
Odpowiedz@bonsai: wczoraj było przeprowadzone badanie sondą aby wykluczyć wątpliwości, ponieważ mąż upierał się że na pewno mamy wykastrowanego samca :) Sonda potwierdziła że to samiczka. Ogonek to renomowana klinika, polecana i specjalizująca się właśnie w uszakach i gryzoniach.
Odpowiedz@speedymika: Czekam na maila z kartą z dnia zabiegu - potwierdzone zostało już telefonicznie z lecznicą Anima, że zabieg kastracji odbył się na samcu i że Płomyk jest samcem. Jak kartę otrzymam prześlę ją mailem. ps. co to było za badanie, bo szczerze mówiąc pierwszy raz słyszę o takim badaniu. Chyba, że było to zwykłe USG?
Odpowiedz@nellciaa: ps2. a weterynarz sprawdził płeć też na podstawie narządów płciowych? bo u dorosłego królika prosto jest stwierdzić płeć - albo jest penis albo widoczne wargi sromowe
Odpowiedz@nellciaa: szczerze mówiąc to nie wiem jak wyglądało w praktyce bo mąż z nim pojechał, mamy chorą córkę i nie mogliśmy jechać razem, a ja z kolei nie mam prawa jazdy, autobusem nie chciałam go ciągać w tą pogodę. Ale przed chwilą rozmawiałam telefonicznie z kliniką, doktor która wczoraj przeprowadzała badanie twierdzi że na absolutne 100% jest to samiczka, jedyna opcja żeby to był samiec to kastracja w pierwszych miesiącach życia. Płomyk podobno w momencie adopcji miał 3 lata i twierdzicie że kastracja została przeprowadzona miesiąc wcześniej. Co do badania to wiem tyle że przy okazji miało wykluczyć/potwierdzić czy nie ma ropomacicza. Ogonek również jest w stanie potwierdzić na piśmie wyniki badań :). Ja się Was nie czepiam że to dziewczynka, bo mi to różnicy nie robi a córka szczęśliwa bo zawsze chciała żeby to była dziewczynka właśnie :) Można powiedzieć że spóźniony prezent od Mikołaja dostała :D Ale chciałabym abyście na przyszłość lepiej sprawdzali zwierzęta, bo inna płeć to najmniejszy z możliwych problemów.
Odpowiedz@nellciaa: wiem tyle że od pierwszego oglądania były wątpliwości czy to jest wykastrowany samiec czy samiczka, dlatego (i z racji podejrzenia że jeśli dziewczynka to może być ropomacicze) wykonano badanie sondą. Wujek google podpowiada że może być to takie urządzenie: http://www.lancet.pl/pyometra.html
Odpowiedz@speedymika: Kartoteka i lecznica jasno potwierdzają, jaki zabieg był wykonany oraz jaka płeć królika została stwierdzona. Może Pani podejść do lecznicy Anima i zostanie wydana kartoteka królika. Tak na prawdę wystarczyło tylko do nas napisać, a nie robić aferę oraz oskarżać Stowarzyszenie, że króliki nie są pod opieką weterynarzy. Ufamy weterynarzom z którymi współpracujemy i jeśli weterynarz (dr Rzepka od lat zajmuje się królikami i nadal pracuje z tymi zwierzętami, obecnie pracuje w innej lecznicy) stwierdza, że płeć jest taka a nie inna to nie biegniemy do innej kliniki żeby to potwierdzić, zwłaszcza, że nie zdarzyło nam się, by weterynarz z którym współpracujemy się pomylił. Już nie mówiąc o tym, że każdy królik jest poddawany kontroli weterynaryjnej, jest leczony jeśli jest chory, jeśli wymaga zabiegu to jest operowany. SAMI nie leczymy i NIE sprawdzamy płci. ROBI TO ZAWSZE WETERYNARZ. Także sugerowanie, abyśmy lepiej sprawdzali zwierzęta jest trochę spudłowane. Także robienie afery pt. wpis na piekielnych oraz na forum, a dopiero na końcu wysłanie email'a do nas sugerującego, że fałszujemy dokumentacje jest na prawdę nie miłe, nie ładne i nie stosowne. Szczerze mówiąc trochę słów mi brak na takie zachowanie. W przeciągu kilku godzin prześlę Pani email z dokumentem potwierdzającym wykonanie zabiegu kastracji na SAMCU ponieważ jestem w pracy. Ufam, że w związku z tym jak się Pani zachowała i w związku z tym co Pani napisała, napisze Pani również sprostowanie oraz przeprosiny. Co do badania płci metodą ultrasonografii - jeśli samica jest wysterylizowana - to na ultrasonografie nie było by widać macicy - bo sterylizacja polega na wycięciu macicy. Jeśli królik miał zarówno jądra, które zostały usunięte (na co mamy potwierdzenie), a drugi weterynarz stwierdził widoczność macicy to albo królik był obojniakiem (rzadkie przypadki, ale się zdarzają) albo proponuję udać się jeszcze do innego weterynarza. Jeśli sprostowanie się nie pojawi - myślę, że pozostanie nam po Pani duży niesmak, bo wystarczyło napisać tylko do nas i też byśmy na spokojnie wyjaśnili sytuację tak jak zostało zrobione to teraz. Pozdrawiam, Bogumiła Szulakowska
Odpowiedz@nellciaa: rozumiem że macie dokumentację potwierdzającą że tego i tego dnia został wykonany taki i taki zabieg. Natomiast niestety to nie dotyczy tego konkretnego królika. Lekarz mówi że tam w ogóle nie ma śladu po usuniętych jądrach. Jedyna opcja która dopuszcza aby to był samiec to kastracja w bardzo wczesnym wieku zanim się tam mu wszystko wykształciło. Dokumentację miałam otrzymać przy przekazywaniu zwierzaka, niestety tak się nie stało, prosiłam potem o przesłanie na adres pocztą, również się nie doczekałam. Nie oskarżam Was o nic, tylko podaję fakty. A są one takie że zabieg na który macie dokumentację nie mógł być wykonany na tym konkretnym króliku. Nie wiem jak do tego mogło dojść, to już Wasza sprawa aby to z weterynarzem i u siebie wewnętrznie wyjaśnić, ale jest to dość niepokojące, prawda? Jeśli czujecie się Państwo pewnie co do tego że macie rację, mogę wyrazić zgodę na przebadanie (na Wasz koszt oczywiście, gdyż ja ufam wczorajszym wynikom badań, Ogonek również potwierdza pewność do do płci i jest gotowy potwierdzić to na piśmie) dokładniejszą aparaturą, jeśli takowa w ogóle występuje. Na koniec powtórzę co napisałam - jeśli okazuje się że zabieg kastracji nie mógł być przeprowadzony tak jak to opisujecie - to poddaje w wątpliwość Waszą wiarygodność. Fajnie że staracie się pomagać tym uszakom i to bardzo cenię, natomiast bardzo niepokoi mnie że mógł w ogóle wyniknąć taki "babol".
Odpowiedz@speedymika: Inspektor prowadzący królika widział go po zabiegu kastracji. Po 4 latach od zabiegu nie zobaczy Pani śladów po zabiegu kastracji - królik miał wg kartoteki rok i 3 miesiące - mógł być starszy lub młodszy, wiek jest zawsze szacowany. Nikt dokumentacji nie fałszował - wypis z lecznicy ma Pani na mailu. Aparatura nie jest potrzebna do sprawdzenia płci - wystarczy popatrzeć na narządy płciowe. Również podaję fakty. W przypadku braku dokumentacji nie przesłanej przez ówczesnego inspektora mogę jedynie przeprosić, że tak się stało. Nie może jednak Pani oskarżać nas o fałszerstwo, jeśli dostarczyliśmy królika do lecznicy, został wykonany na nim zabieg, królik został odebrany, a wpis w kartotece jest taki jak Pani może zobaczyć na mailu. Mogę Pani dostarczyć potwierdzenie od kilku weterynarzy z różnych regionów polski, że nacięć po kastracji u królika po takim okresie czasu nie widać. Zresztą na forum na wpisie z 12 kwietnia 2011 roku są zdjęcia Płomyka dzień po zabiegu kastracji. Co do potwierdzenia to wydatki mamy pilniejsze, niż potwierdzanie płci Płomyka po raz kolejny. Zwłaszcza, że nie podważam tego, że może mieć on macicę, ponieważ zdarzały się przypadki obojniaków. Tak po prostu bywa. Jeszcze raz powtórzę tylko, że pozostaje niesmak po Pani zachowaniu, bo jak widzę na słowo przepraszam Pani nie stać - upiera się Pani, że czemuś jesteśmy winni a nie jesteśmy. Wykonaliśmy wszystko co zawsze wykonujemy przy podopiecznym. Z naszej strony udowodniliśmy obecnie Pani, że niczego nie zafałszowaliśmy oraz wyjaśniliśmy sytuację (wypis z lecznicy jest, zdjęcia są na forum, wpisy z zabiegu na forum również są). Jedyne za co możemy przeprosić to za brak wysyłki dokumentów. Rzeczywiście to nie powinno się zdarzyć.
Odpowiedz@speedymika: A może wy o innych zwierzakach rozmawiacie? ;) A tak na poważnie, to czemu w takim razie autorka dokumentacji nie dostała? I mam nadzieję, że jeśli wymienicie dokumenty i dojdziecie do jakiegoś wniosku, to poinformujecie? Bo nie ukrywam ciekawości czy Płomyk, to w końcu dziewczynka czy chłopiec ;)
Odpowiedz@nellciaa: większym niesmakiem jest to, że jej nie oddaliście dokumentacji królika w momencie adopcji i teraz prowadzicie retorykę na poziomie "oboże, on złapał mnie na zdradzie, co świnia, jak mógł mnie śledzić!". To nie autorka zachowuje się nie w porządku kręcąc aferę, tylko wy, bo ona jak najbardziej ma rację i święte prawo do wyrażenia swojego niezadowolenia.
Odpowiedz@BlueBellee: też mnie to ciekawi ;). No i faktycznie w grę wchodzi możliwość pomylenia zwierzaków - sytuacja rzadka, ale możliwa [zwłaszcza jeśli był akurat podobny królik w fundacji]. Z taką pomyłką wśród kotów już się spotkałam [oba były jednolicie czarne].
Odpowiedz@speedymika: Zapraszam do przychodni Pulsvet gdzie przyjmuje dr Rzepka. Może Pani udać się do tej lecznicy i dokonać ponownego badania rozpoznania płci. Jeśli nie odpowiada Pani Pulsvet zapraszam do przychodni Kajman. W przypadku wizyty u dr Rzepki należy się wcześniej umówić.
Odpowiedz@nellciaa: ale za co JA mam Was przeprosić? za to że jest dziewczynką? czy za to że opisałam to w miejscu które służy do opisywania wszelkich piekielności? Gdzie JA piszę o fałszowaniu? To Pani użyła pierwsza tego określenia. Mnie w świetle wczorajszych rewelacji weterynarza, zastanawia dlaczego razem z królem nie dostałam dokumentacji, o którą prosiłam. Miały być też wizyty "kontrolne" waszego inspektora, który miał sprawdzić w jakich warunkach żyje królik. Ani razu się z nami nie skontaktowaliście po adopcji. To ja dzwoniłam w spr. dokumentów i na początku w sprawach wątpliwości natury ogólnej. Wyglądało to tak że odebraliśmy zwierzę, zasililiśmy Wasze konto uczciwą sumą w ramach wsparcia na dalsze zajmowanie się uszakami, i na tym się sprawa zamknęła. Jak słusznie ktoś w komentarzach zauważył, mogło dojść do pomylenia zwierząt. Mogło dojść do pomyłki weterynarza, który opisał nie ten zabieg u nie tego zwierzęcia. Mogło oczywiście też być tak że po prostu, ktoś tworzący stronkę zrobił standardowo "kopiuj - wklej" w opis zwierzaka, jako że dokumentacji nie miałam nie byłam w stanie stwierdzić czy opis potwierdza dokonane zabiegi czy po prostu ktoś źle opisał królika. Mogło być to zaniedbanie Wasze czy weterynarza - dla mnie weterynarz nie jest stroną. Mogło być oczywiście też jak to Pani ujęła - celowe fałszerstwo, ale ja tego nigdzie wcześniej nie napisałam. Teraz dyskusja jest bezcelowa. Jeśli Państwo macie ochotę zweryfikować ostatecznie płeć, jak wcześniej napisałam, udostępnię zwierzaka, i jeśli okaże się samcem, zamieszczę na piekielnych stosowne oświadczenie.
Odpowiedz@grupaorkow: a zauważył Pan, że jeśli chodzi o dokumentację napisałam, że rzeczywiście nasz błąd że książeczka zdrowia nie została wysłana? To chyba jednak nie usprawiedliwia nieslusznych oskarżeń o faszowanie dokumentacj
Odpowiedz@BlueBellee: czekam wciąż na maila z dokumentami z wczorajszej wizyty, od stowarzyszenia już dostałam propozycję ponownego przebadania płci na ich koszt, czym się zajmę zapewne jak mi córa wyzdrowieje (chcę być osobiście przy badaniu a nie chcę targać królika autobusem).
Odpowiedz@speedymika: Innymi słowy mówiąc mają teraz udowadniać, że nie są wielbłądem? To słowo przeciwko słowu: Ty i Twój weterynarz twierdzicie, że to samica; Stowarzyszenie i inna lecznica mają papiery na samca. Błąd, że nie dostałaś wcześniej dokumentacji, ale to dziwne, że po wczorajszej wizycie nie zażądałaś od organizacji wyjaśnień, a tutaj "oficjalnie domagasz się wydania dokumentów". Piszesz, że popierasz ich działalność, aczkolwiek są niedociągnięcia, a następnie oskarżasz ich o zaniedbania i fałszerstwo. Tak, nie użyłaś tego słowa, ale cały czas sugerujesz, że dokumenty, które w końcu dostałaś nie są związane z Twoim zwierzęciem.
Odpowiedz@speedymika: Tylko nie gódź się na sprawdzanie u jakiegoś ich weta. Neutralny grunt to podstawa, dla pewności. Ani "Twój" wet, ani "ich" wet.
Odpowiedz@ampH: Na pewno trzymają pana Mietka w stodole i to jest "ich wet". Naprawia też sprzęgła i regeneruje przekładnie kierownicze. Płeć u królika z pewnością może określić weterynarz specjalizujący się w gryzoniach i zajęczakach.
Odpowiedz@kazoo13: Chyba trochę jeszcze musisz nauczyć się o otaczającym Cię świecie. :) Potraktuję Twoje wpisy jako brak świadomości tego, jak te wszystkie tryby działają, a nie jako wrzuty kogoś związanego ze stowarzyszeniem. Wolę sobie tak to tłumaczyć. :)
Odpowiedz@nellciaa: może mieliście w owym czasie dwa podobne króliki i po prostu się zamieniły?
Odpowiedz@nellciaa: No to zacytujmy fragment z historii: "Mieli mi dostarczyć razem z królikiem jego papiery medyczne, jakoś nie wyszło, dopraszałam się jakiś czas, w końcu dałam spokój..." Błąd można popełnić raz. Jeśli jednak autorka wielokrotnie prosiła o wysłanie dokumentacji (o czym wspomina i w historii i w komentarzach), to nie jest to już błąd, tylko celowe ignorowanie. Oczywiście nie oznacza automatycznie fałszowania dokumentacji, ale lampkę ostrzegawczą z pewnością zapala.
Odpowiedz@nellciaa: A jeżeli okaże się prawdą to co zostało napisane to co? Napiszecie przeprosiny i umieścicie informacje, że nastąpiła ogromna pomyłka?
OdpowiedzDroga autorko, królika powinno się szczepić nawet jeśli nie wychodzi na dwór, ponieważ np. myksomatoza może być przenoszona przez komary. Nie zaliczasz się do najbardziej odpowiedzialnych właścicielek.
OdpowiedzAutorko, a czy Ty robisz jakiekolwiek badania krwi I inne badania profilaktyczne? Czy też wyznajesz zasadę, skoro nic się nie dzieje, to nie ma sensu chodzić po lekarzach I czekasz na niepokojące objawy? To, że zwierzak wygląda zdrowo, nie oznacza jeszcze, że zdrowy jest. Nie rozumiem jak można przynieść do domu zwierzę I nie upewnić się,że wszystko w porządku, dla jego I Twojego bezpieczeństwa. Nawet książeczka zdrowia z milionem pieczątek I podpisów nie przekonałaby mnie dopóki nowego podopiecznego nie zbadałby zaufany wet.
Odpowiedz@gatto31: Dokładnie, dopóki nic się nie dzieje, nie zawracam głowy lekarzom i nie obciążam niepotrzebnie służby zdrowia. Oczywiście jak ktoś bardzo lubi można szukać sobie w internetach wszelkich możliwych chorób i potem zawracać ...pośladki...lekarzom.
Odpowiedz@speedymika: To, że idziesz do lekarza tylko jak coś się dzieje to jest tylko i wyłącznie twój wybór, zwierzę tego wyboru nie ma, bo to ty jesteś za nie odpowiedzialna. Przynajmniej raz w roku powinno się iść ze zwierzęciem do weterynarza na ogólną kontrolę. Możesz obserwować ile chcesz, bo znasz swojego królika itp. ale weterynarzem nie jesteś i zawsze możesz coś przeoczyć. Nie jest to żadna fanaberia czy przewrażliwienie, nie jest to zawracanie "czterech liter" weterynarzowi ale twój obowiązek, skoro zdecydowałaś się na posiadania królika.
OdpowiedzA może postępowy króliczek zmienił sobie za twoimi plecami płeć? Albo jeszcze lepiej, powiedział organizacji, że nie czuje się kobietą i wymagał od nich wpisania płci jako mężczyzna. ;)
Odpowiedz@Devotchka: kto go tam wie, co w nocy wyrabia kiedy śpimy :D Ale teraz przynajmniej wiem skąd umiejętność strzelania takich pięknych babskich fochów (to trzeba zobaczyć, tą minę...) jak mu się coś nie podoba :D
OdpowiedzJa tu widzę sytuację, że ewidentnie weterynarz się pomylił i teraz autorka tekstu idzie w zaparte, no bo przecież większość piekielności szlag by trafił... Po kilku latach nie ma szans, żeby był ślad po kastracji, chyba, że królik miał naprawdę BARDZO obszerną mosznę. Kolejna sprawa - za pomocą "sondy" (prawdopodobnie usg) płci się nie rozpoznaje - bo można wprawdzie sobie szukać macicy z jajnikami, ale pierwszy, lepszy wet, który ma w swoim gabinecie aparat, a nie ma specjalizacji w radiologii może nawet pomylić jelito ślepe z macicą. Pewnym sprawdzeniem płci, jest sprawdzenie, czy królik nie ma penisa - wet bez specjalizacji w gryzoniach i zwierzętach futerkowych, może nie mieć zielonego pojęcia jak go wysunąć. Kolejne - to, że królik nie wychodzi, nie uwalnia od obowiązku szczepień - szczególnie, że choroby, na które króliki się szczepi to tzw. choroby zwalczane z urzędu. Śmiertelne, bardzo łatwo roznoszące się i dodatkowo lekarz, który podejmie się leczenia łamie prawo. (obowiązkowa eutanazja i utylizacja)
Odpowiedz@Iras: Ktoś pomylił się na pewno. Nasza wczorajsza doktor jest absolutnie przekonana do swojej oceny płci, dzwoniłam tam jeszcze dzisiaj rano się upewnić że to mąż czegoś nie poplątał. Ogonek jest lecznicą specjalizującą się w królikach i gryzoniach. Co raczej daje pewność że wiedzą co mówią :)
Odpowiedz@speedymika: ogonek już dawno stracił swoją renomę, a na swoim koncie ma kilka króliczych istnień, więc nie szłabym w zaparte jacy to są świetni skoro do rozpoznania płci stosują sondę USG... Tym bardziej jeśli sama nie masz pewności, sama twierdzisz, że gdzieś doszło do pomyłki, a jednocześnie oczerniasz stowarzyszenie i dodatkowo jawnie masz w czterech literach ich zalecenia (co do obowiązku szczepień i kontroli weterynaryjnej) królik to nie dziecko ani pies i porównywanie jego częstotliwości kontroli weterynaryjnych do psa lub dziecka jest najprościej mówiąc głupie. Mam nadzieje, że Płomyk przyleci Ci powiedzieć jeśli będą mu przerastać zęby :) ps. Chętnie obejrzę wyniki krwi tego królika sprawdzające stan wątroby i nerek wtedy będziemy mogli rozmawiać co do tego czy królik jest zdrowy czy nie.
Odpowiedz@Iras: Ja tylko z małym sprostowaniem, bo z resztą wypowiedzi się zgadzam - mykso i pomór nie są chorobami zwalczanymi z urzędu. Podlegają jedynie obowiązkowi zgłoszenia. Jeśli znajdziesz weta, który będzie chciał leczyć, to jak najbardziej może. Do autorki całego wątku: Dla mnie niepojęte jest, jak przez pięć lat można nie pójść ze zwierzęciem do weta. Rozumiem, że latanie co chwilę to może przesada, ale tyle czasu nie zaglądać w paszczę? Nie zaszczepić? Serca nie osłuchać? Nie zrobić ani razu choćby podstawowych badań krwi? Królikom po 5 roku życia raz na rok wypadałoby zafundować taki luksus. Zwierzę nie powie, że mu wysiada wątroba albo właśnie nerki gorzej pracują.
Odpowiedz@bosnia: to widocznie przez ostatnie 10 lat sie cos zmienilo co do zwalczania z urzedu, ewentualnie wykladowcy byli ze poinformowani (bardziej prawdopodobne, bo uczono nas np, ze babeszjoza w pl nie wystepuje...) Chociaz i tak w sumie są to choroby takie, że nawet jesli ktoś podejmie się leczenia, to i tak szanse oscylują w okolicach kilku %
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2015 o 16:39
@kasikak: Płomyk nie różni się od dziecka, psa ani chomika niczym jeśli chodzi o kwestie zdrowia. Tak samo ocenia się po zachowaniu, apetycie, odchodach. Ani chomik, ani królik, ani małe dziecko nie opowie jak to go coś zaczęło boleć. Niczego nie ma przerośniętego, mimo tego że nie biegałam z nim do weta :) kwestia mojej świadomości, dostarczania materiału do gryzienia, i po prostu zwykłej oceny sytuacji. Wbrew pozorom dbam o Płomyka, najlepszy dowód jest teraz - jak tylko pojawił się problem królik trafił w ręce fachowców. Może lekko z opóźnieniem, ale czas przedświąteczny dla matki polki pracującej jest dość ciężki, a na dodatek młoda się poważnie rozchorowała, ja zresztą też. Tak czy inaczej królik jest teraz w trakcie domowej kuracji, nawet nie pytam męża ile cała impreza kosztowała bo domyślam się że sporo, ale traktujemy to poważnie. Jakbyśmy mieli królika w "nosie" to byśmy olali i pewnie wkrótce byłoby po zwierzaku. To oczywiście nikogo "z przeciwnej strony" nie przekonuje...
Odpowiedz@speedymika: Serio? Królik nie różni się od dziecka ani od psa? Skoro masz królika od 5 lat to powinnaś znac już chociaż trochę naturę tych zwierząt. Przede wszystkim kwestia dostarczania gryzaków ma się nijak do tego czy akurat danemu królikowi będą przerastać zęby czy też nie, tak samo jak kwestia oceny sytuacji chyba że masz rentgen w oczach? Masz? Nie? Więc nie ma o czym dyskutować. Dla mnie jesteś skrajnie nieodpowiedzialną osobą, królik w pewnym wieku powinien mieć wykonywane kontrolne badania krwi chociażby po to aby sprawdzić stan wątroby, bo kiedy Ty zauważysz objawy, dla niego może być już za późno. Kwestia szczepień to odrębny temat rzeka i wyraz zaniedbania ze strony właściciela. Wracając do dokumentacji medycznej, jeśli królik jest na wizytach weterynaryjnych to wizyty są wpisywane do karty i tam pozostają, właściciele ich nie otrzymuje chyba że na wyraźne żądanie i ja takiej dokumentacji również nie odbieram, a króliki idą do nowych właścicieli z książeczką zdrowia, w której są wpisane odrobaczanie, szczepienia i zabieg (o ile już się odbył) Wyjątkiem są króliki przewlekle chore, których dokumentacja jest ważna aby kontynuowac leczenie, wtedy nowy właściciel otrzymuje wszystko. Zrobiłas gównoburzę nie wiadomo z czego, przez 5 lat nie przeszkadzało Ci że nie dostałaś dokumentacji medycznej potwierdzającej zabieg? Teraz nagle płaczesz po internetach, bo jakiś lekarz wymyślił sobie że to samica? Nie, nie przekonuje mnie, że po 5 latach poszłaś z królikiem do lekarza jak widziałaś objawy, gdybyś chodziła z królikiem na kontrolne badania to może danej sytuacji dało by się uniknąć.
OdpowiedzNie chcę mi się nawet za bardzo zastanawiać kto piekielny, kto ma rację i co bardziej prawdopodobne (bezjajeczny Płomyk czy Płomyczka). Słabe wrażenie natomiast robią na mnie wypowiedzi członkiń stowarzyszenia. Przez 5 lat nikt nie był wstanie dosłać papierów, ale przerzucanie się komentarzami przecież nic nie kosztuje. No i tak poza tym, nie byłam, aż tak ciekawa, żeby googlować stowarzyszenie. Teraz mam to na wyciągnięcie myszki (klik w link na fb) i to nie dzięki autorce tekstu.
Odpowiedz@koszi: Nieodesłanie dokumentacji jest słabe, bardzo. Ale oskarżanie stowarzyszenia o kłamstwa mocniejsze nie jest. I chyba podpada pod zniesławienie.
Odpowiedz@kazoo13: Ale ja tu nie widzę, żadnego oskarżania o kłamstwa, same fakty. Nie było dokumentacji, dalej się nie pojawiła a przez weterynarza kiedyś było powiedziane, że był samiec a teraz jest samiczka. Jedynie o jakie kłamstwa jest stowarzyszenie oskarżone to: mieli dosłać dokuemntację (tak powiedzieli) ale tego nie zrobili, więc w sumie skłamali I ewentualnie jest przypuszczenie, że badanie nie było robione wcale -jednak to jest ich obowiązek to udowodnić a do tego powinni dać dokumentację. I tyle. Chociaż zgadzam się, że trochę to dziwne po 5 latach. Gdybym ja nie dostała dokumentacji to poszłabym do weterynarza od razu.
Odpowiedz@anonimek94: Z komentarzy wynika, że dokumentację wreszcie przesłali, a autorka przestała komentować zaraz po tym (gdzieś na górze jest coś o wymianie maili). A kłamstwa owszem, zarzuca się: "prawdopodobnie nie pokazali weterynarzowi", "opychają zwierzęta, które mogą być nosicielami różnych chorób". Zgadzam się z Twoim ostatnim komentarzem. Skoro autorka tak się boi o to nosicielstwo, to szybko się zainteresowała, zaledwie po 5 latach.
OdpowiedzTotalny brak odpowiedzialnosci z twojej strony. Tyle lat brak wizyt u weterynarza i szczepien. W tej historii sama pokazałas jaka jestes piekielna właścicielka. To cud ze ten królik nie rozchorował się
OdpowiedzDlatego jak dla mnie takie adopcje to wolna amerykanka. Ja zastanawiałam się nad adopcją świnek z SPŚM, ostatecznie się wycofałam.
OdpowiedzNie rozumiem jak można mówić: "..postanowiliśmy przygarnąć królika z ADOPCJI". Adoptuje się dzieci, czyli LUDZI, zwierzęta zaś można jedynie PRZYGARNĄĆ.
Odpowiedz@Johny102: Do wiadomości wszystkich, którzy minusują mój poprzedni komentarz. Adopcja (łac. adoptio), przysposobienie, usynowienie – forma przyjęcia do rodziny osoby obcej, stwarzająca stosunek podobny do pokrewieństwa. Jest to przybranie dziecka (często w wieku dziecięcym) za swoje. Trudno, jeśli uważacie psiaka lub królika za swoje dziecko, to nic na to nie poradzę. Pozostaje tylko udać się do właściwego specjalisty.
Odpowiedz@Johny102: Dostaję same minusy. Czyżby ten post czytali tylko ludzie, którzy nie rozumieją słów i używają ich w znaczeniu zupełnie innym niż pierwotne, poprawne znaczenie tych słów?
Odpowiedz