Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kilka dni temu zdawałam egzamin na prawo jazdy, zarówno testy jak i…

Kilka dni temu zdawałam egzamin na prawo jazdy, zarówno testy jak i jazda przy pierwszym podejściu - wynik pozytywny. Dlaczego o tym wspominam? Bynajmniej nie po to by się pochwalić :)

WORD jak to WORD, nic nowego, nic szokującego ani piekielnego. Co innego ośrodek, w którym uczyłam się jeździć...

Szkołę jazdy wybrałam z przypadku, pochodzę z małego miasta, wybór był niewielki. Żałuję, że nie popytałam znajomych, nie poszperałam w Internecie, bo zaoszczędziłabym sobie wiele stresu i nerwów.
Kurs zaczął się całkiem normalnie, wieczorami zaczęłam chodzić na teorię. Prowadził ją Pan Z. właściciel szkoły. Pan w średnim wieku. Tłumaczył wszystko dość przejrzyście, wszystko rozumiałam. Wydawało się być kolorowo. Po zdaniu wewnętrznego testu przyszedł czas na jazdy...

Zaczęło się miło, podstawy, obsługa samochodu, omówienie wszystkich świateł, tego co pod maską, ruszanie, jazda do przodu i do tyłu. Później pojeździłam chwilę po mojej miejscowości i pojechałam 10km dalej, do większego miasta. Tam się zaczął koszmar.

Ja rozumiem, że kursant, który dopiero zaczyna jest mało bezpieczny, że instruktor boi się o swój samochód, o innych uczestników ruchu, ale litości!

Jadę ulicą, pada polecenie "zaparkuj prostopadle po lewej stronie", parking pusty, nie ma na nim żadnego samochodu. Pytam w jaki sposób mam to zrobić, bo to moja 3 godzina jazdy i nie potrafię. Pan Z. wtedy wydarł się tak, że podskoczyłam na fotelu, usłyszałam "to Ty nie wiesz?! Parkuj!". Zaparkowałam, nie udało mi się to, niby kąt dobry ale nie pomiędzy liniami. Kazał to zrobić jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze... a za każdym razem byłam tak obrażana, że miałam łzy w oczach. Usłyszałam, że do niczego się nie nadaję, wyszarpywał mi kierownicę z rąk krzycząc, że zaraz uderzę w krawężnik... działo się to wszystko dobrą godzinę, aż powiedziałam, ze chcę już wracać, wtedy powiedział "nareszcie".

Dlaczego już wtedy nie zrezygnowałam? Nie wiem, pomyślałam, że tak to pewnie musi być, on ma rację, a to ze mną jest coś nie tak, nigdy wcześniej nie miałam styczności z samochodem, nie potrafię jeździć no i facet ma rację... Później było tylko gorzej. Na każdą jazdę szłam z ogromną niechęcią, było mi niedobrze na samą myśl, że mam wsiąść z tym Panem w samochód.

Na skrzyżowaniach, darł się, że za czym czekam, dlaczego tak wolno ruszam, że 5 razy bym zdążyła przejechać, a gdy rzeczywiście miałam możliwość wjazdu i ruszyłam samochodem, bo drugi pojazd był kilkaset metrów dalej, to hamował krzycząc "ja chcę żyć!".

Hamowanie.. no właśnie. Niejednokrotnie wciskał hamulec tak gwałtownie, ze uderzałam głową w kierownicę, milutko co? On albo krzyczał, albo udawał obrażonego i nie odzywał się wydając same polecenia. Nie wiem co było gorsze, bo gdy po 6 zaliczonych godzinach wjeżdżałam na ogromne skrzyżowanie i z nerwów nie wiedziałam jak mam się zachować, a on siedział odwrócony plecami i patrzył za okno, to chciało mi się wyć.

Chciałam zrezygnować, byłam przekonana, że nie nadaję się na kierowcę, ale odezwało się do mnie kilka osób z tej szkoły pytając o to jak mi się jeździ i czy Pan Z. jest dla mnie ok, bo oni... i tu opisane wszystko to co spotkało mnie.
Dopiero wtedy poszłam tam, porozmawiałam z Panią z biura i powiedziałam, że chcę zmiany instruktora. Od następnej lekcji miałam mieć kurs z jego synem R, ale jazdę w tym dniu jeszcze z właścicielem. Ile ja się wtedy nasłuchałam... że nie ogarniam podstawowych rzeczy, powinnam zacząć od nowa, bo nie potrafię posługiwać się urządzeniami w samochodzie, że nigdy nie zdam i szkoda jego czasu.

Ostatnie kilka godzin to była bajka, R to bardzo miły instruktor, do którego biegłam z chęcią, bo nie mogłam się doczekać kiedy znów pojadę samochodem. Wziął mnie na trasy egzaminacyjne, pokazał wszystko od nowa, omówił moje błędy. Chwalił i nie krzyczał. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że ja lubię jeździć samochodem.

I mimo tego co mówił Z i jak bardzo wmawiał mi to, że nie zdam, to zdałam.

Dlaczego nic z tym nie zrobiłam? Nie wiem, dziś zachowałabym się inaczej i postawiłabym się albo od razu zmieniła szkołę jazdy.

Szkoła jazdy WORD prawo

by PrawdopodobnieSzczesliwa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar katem
15 15

Niestety, nie wszyscy nadają się na nauczycieli (instruktor jazdy to też nauczyciel), dlaczego więc się pchają do uczenia innych ? Zbyt niska samoocena i potrzeba dominacji nad ludźmi posiadającymi mniejsze umiejętności ?

Odpowiedz
avatar imhotep
4 4

@katem: Odpowiedź na twoje pytanie - $$$

Odpowiedz
avatar Dark_Messiah
9 9

Tak jak już tu napisano w komentarzu powyżej nie każdy nadaje się na nauczyciela czy instruktora. Mogę osobiście ponarzekać na firmę która mnie uczyła jeździć w sumie nie wiele mnie nauczyła oprócz placu, nauczył mnie dopiero znajomy jeżdżący w innej firmy z którym wyjeżdżałem dodatkowe godziny. Ale egzaminu nie zdałem za pierwszym razem a co najdziwniejsze zdałem go dopiero z egzaminatorem który mnie ochrzaniał za wszystko, groził oblaniem egzaminu, byłem pewny że i tego egzaminu nie zdam ale okazało się inaczej do dziś nie wiem czy facet miał takie podejście czy po prostu gorszy dzień.

Odpowiedz
avatar inflamator
4 4

Ja na jazdy poszedłem po około 7 godzinach teorii, których powinno być 30. Pierwszy instruktor - palenie papierochów. Jak ja tego nie znoszę, ale byłem młody i niewyszczekany, to zagryzałem zęby. Prawie każdy wyjazd, to załatwianie jakichś prywatnych spraw instruktora. Jak mu się zepsuł samochód, to przejęła mnie właścicielka całej szkoły. Myślicie, że było lepiej? Było dokładnie to samo. Po całym kursie i - niestety - niezdaniu egzaminu dokupiłem kolejne 15 godzin w zupełnie innej szkole - z polecenia - żadnego palenia w samochodzie i instruktor cały czas ze mną kontrolując moje poczynania. Do wszystkich ludzi jeszcze przed nauką jazdy - nie dajcie sobą pomiatać. Zapłacicie grube pieniądze za tę naukę. Wymagajcie!

Odpowiedz
avatar PrawdopodobnieSzczesliwa
1 7

@Jorn: błędne parkowanie nie było z głupoty i powodu tępej blondyny która nie wiedziała, że trzeba pomiędzy nie wjechać. Proszę czytać ze zrozumieniem.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
2 8

@Jorn: Ocho! Samiec alfa, który to się z kierownicą w ręku urodził.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
3 3

Gdyby mi instruktor powiedział, że szkoda jego czasu, to kazałabym mu oddawać kasę, to sobie zaoszczędzi. Tylko że powiedziałabym tak dziś, bo kiedy zdawałam prawko byłam wystraszoną gówniarą i pozwalałam na siebie pokrzykiwać i jeździć załatwiać sprawy instruktora zamiast obczajać trasy egzaminacyjne.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-4 4

Na ogół nie lubię i nie stosuję agresywnych metod więc na początek powiedziałbym temu Panu, "nie krzycz na mnie". Podejrzewam, że by nie zadziałało wiec dostałby w nos.

Odpowiedz
avatar xxsecretx
-5 7

Ja właśnie jestem na finiszu mojego kuru na prawo jazdy i moja pani instruktor jest świetna. Opinie mają fenomenalne i się nie dziwię. Kilka osób mówiło, że potrafi krzyknąć, ale ja tego nie doświadczyłam. Niemniej jednak bardzo się stresuję mojego egzaminu praktycznego (bo teorie zdałam za pierwszym już jakiś czas temu). Jakieś sposoby na stres?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

Jak już teraz szukasz sposobów na stres to lepiej nie wyjezdzaj na drogę bez "elki". Tam dopiero są nerwy.

Odpowiedz
avatar Piotrek1
2 6

@xxsecretx: Sposób na stres? Autobus, ew. prywatny kierowca.

Odpowiedz
avatar whateva
2 2

@sweetsecrets: Do ciebie i tego poniżej: pyta o sposoby na stres wynikający z bycia egzaminowanym - co niekoniecznie ma jakikolwiek związek z jej umiejętnościami i pewnością siebie za kierownicą

Odpowiedz
avatar Aard
1 1

Korciłoby mnie z czystej ciekawości spytać R o powody zachowania tatusia. Tak delikatnie, pod koniec kursu. Jak już pytać, to najbliżej źródła

Odpowiedz
avatar PrawdopodobnieSzczesliwa
3 5

@Aard: Wchodząc pierwszy raz do samochodu z R, zazartowalam mówiąc "mam nadzieję, że Pan nie krzyczy". Nie odpowiedział, z usmiechnietego faceta na kilka dobrych minut stał się ponurakiem. Chyba drazliwy temat, wolałam więcej nie drążyć.

Odpowiedz
avatar imhotep
5 5

@PrawdopodobnieSzczesliwa: Być może: a) miał tego tatusia na co dzień przez wiele lat, to dobrze wie o co chodzi, bo sam się nasłuchał, b) ma świadomość, że ojciec psuje rodzinny interes, który pewnie któregoś dnia mógłby syn przejąć.

Odpowiedz
avatar WrednyInstruktor
1 1

Niestety w tej branży dość wyraźnie widać podział na: - tych "ze starej szkoły" - najczęściej emerytów resortowych, dla których kursant to co najwyżej petent, którego należy ewentualnie tolerować (gatunek powoli wymierający) + instruktorów przez nich wychowanych na swój obraz i podobieństwo. - tych młodych, przedsiębiorczych wyznających z lepszym, lub gorszym skutkiem zasadę "klient nasz pan"

Odpowiedz
avatar riviar
-3 5

Aż mi przypomniał się mój instruktor. Parę jazd było normalnych - ani żadna super sprawa ani piekielna. Pewnego pięknego razu podczas jazd pan instruktor rzucił komendą "skręcaj, już natychmiast, tu w lewo", a ja głupi posłuchałem i zjechaliśmy "nieco" nieładnie i wbrew przepisom za co momentalnie dostałem burę. Na komentarz, że następnym razem mógłby dać nieco czasu na reakcję wcisnął gaz do ziemi i rzucił "jak takiś mądry to teraz sobie radź". Cóż, po udanym zatrzymaniu - co nie było zbyt łatwe - wysiadłem i stwierdzilem, że następnego dnia idę do WORDu opisać sytuację i zmienić instruktora. Żegnany pomstowaniem i obietnicami, że nigdy w życiu nie uda mi się zdać prawka - a jak zdam to się szybko zabiję - udałem się w stronę zachodzącego słońca - tj. domu - z owego totalnego zadupia na które wyjechaliśmy. Babeczka w WORD chyba niespecjalnie chciała uwierzyć w zachowanie ich pracownika, ale instruktora zmieniła, a ja miesiąc później byłem już ze zdanym za pierwszym podejściem egzaminem i od tamtej pory (prawie 8 lat) nie zdobyłem nigdy nawet ryski na samochodzie. Pan instruktor prorokowaniem na życie by chyba nie zarobił, a być może od tamtego czasu nie zarabia też instruktorowaniem - L-ki chyba mają kamerki, więc jeśli komuś po zgłoszeniu przyszło do głowy rzucić okiem na nagranie to pan instruktor musiał polecieć z hukiem.

Odpowiedz
avatar saperka
3 3

@riviar: Instruktor miał pedał gazu po swojej stronie, że wcisnął gaz do ziemi?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2016 o 1:11

avatar cracoff
3 3

@riviar: WORD-y prowadzą kursy nauki jazdy?To ciekawe, bo do tej pory wydawało mi się że WORD przeprowadza tylko egzamin.No i ta sprawa z pedałem "gazu" po stronie instruktora, coś mi tu śmierdzi fejkiem.

Odpowiedz
avatar riviar
-1 1

@riviar: Fakt nie WORD, a ośrodek nauki jazdy, kajam się. Ale jeśli on nie miał gazu po swojej stronie to spotkałem cholernego jedi.

Odpowiedz
avatar whateva
0 0

@riviar: On miał gaz u siebie, za to ty nie miałeś u siebie sprzęgła (wysprzęglenie, i niech sobie wchodzi na obroty)? A przed sobą miałeś w ogóle kierownicę, czy może przedni fotel?

Odpowiedz
avatar riviar
1 1

@whateva: Oh nie jak mogłem wtedy o takim prostym rozwiązaniu nie pomyśleć. Beznadziejny ze mnie kierowca. Nie mam przyszłości, a moje życie celu. Dziękuje Ci Czempionie Ludu i Prawdziwy Władco Kółka za oświecenie. Wybacz mi też, że nie miałem wtedy twoich niewątpliwie natchnionych zdolności i stalowych nerwów. Wybaczysz mi? Wysłać ci kwiaty za urażenie twojego gustu internetowego?

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
0 0

Może ma to i swoje dobre strony: Trafisz na instruktora chama to egzaminator cham nie będzie już takim zaskoczeniem ;-)

Odpowiedz
Udostępnij