Pewnej Wigilii pojechałem do siostrzeńca (6-7 latek) przebrany za Mikołaja w wiadomym celu dania prezentów i poudawania Gwiazdora. Wróciłem do domu w przebraniu.
Z rodzinką wymyśliliśmy, że odwiedzę w tym stroju sąsiadów (małżeństwo bezdzietne w podeszłym wieku, to i Mikołaja pewnie wiele wiele lat nie widzieli).
Udałem się do nich z czekoladą zapakowaną w elegancki karton, jak by to było nie wiadomo co i nie wiadomo jakie drogie. Taki spontan po prostu.
Wchodzę na podwórko, pukam do drzwi i widzę, że ktoś wygląda przez okno.
Otwiera pani domu i wita mnie soczystym: "o k**wa! Mikołaj!".
I jebs, drzwiami trzasnęła. Dostałem prosto w czoło.
Potem tylko słyszałem, że jakiś złodziej przyszedł i żeby dzwonić na policję.
Paczkę zostawiłem pod drzwiami. Szybko zmyłem się do domu.
Siniak na czole bardzo ładnie komponował się z choinką w tamte Święta, zwłaszcza że bombki były też fioletowe. :)
No i co sie dziwisz non-stop mowia w mediach, o metodach wyludzania kasy od ludzi starszyh.
Odpowiedz@krystalweedon: Trzeba było samemu zeżryć bombona, anie zostawiać dziadom. "Wchodzę na podwórko"- to wtargnięcie na posesje, w przebraniu, uniemożliwiającym identyfikację twarzy. Ciesz się, że dziadek nie był emerytowanym ubekiem, bo by Cię nafaszerował ołowiem z tetenki.
OdpowiedzTeż oglądaliśmy ten epizod serialu: "Czterdziestolatek, 20 lat później" Fejk - zakop, kciuk w dół i minus.
Odpowiedz