Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia będzie o pracy studenckiej. Znalazłam ofertę pracy w knajpie z piwem…

Historia będzie o pracy studenckiej.

Znalazłam ofertę pracy w knajpie z piwem craftowym jako barmanka. Wszystko super, zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną, przy czym rekruter (który okazał się jednym z dwóch właścicieli) zaznaczył, że specjalnie dla mnie przełożyli termin rozmów, żebym mogła się na niej pojawić.

Po takim początku byłam pełna dobrych nadziei, mimo tego, że doświadczenia z piwem craftowym nie miałam żadnego, za to za barem podstawowe.

O dziwo zostałam zaproszona do pracy. Przez cały miesiąc byłam "na telefon", gdy spodziewali się większego obłożenia. Po tym jak zobaczyłam szefa raz, widziałam go w ciągu pracy tylko jeden kolejny raz. Przez współpracowników opisywany był jako super człowiek, plasterek na rany, dlatego nie byłam podejrzliwa.

Pod koniec miesiąca pracy wciąż właściciele się nie pojawiali, więc spytałam współpracowników, czy podpiszę jakąś umowę. Trzeba tu zaznaczyć, że i Ania i Kamil (imiona zmienione) byli pod nieobecność szefów Państwem Na Włościach, a w sumie żadna decyzja nie była podjęta bez ich głosu. Technicznie nasze stanowiska były równe, ale z nimi szefowie utrzymywali bezpośredni kontakt.

Poproszono mnie do dyspozycyjność na kolejny miesiąc, więc ucieszyłam się, że przestanę żyć z dnia na dzień, tylko zacznę być pewna tego kiedy pracuję. Dostałam informację, że mam pojawić się za dwa dni w pracy i będę od 15.00 do 20.00, a mój grafik sprawdzę sobie, jak będę na miejscu.

Gdzie piekielność?
Okazało się, że zostałam zaproszona w ten sposób na własne zwolnienie. Gdy czekałam pod knajpą (nie miałam kluczy), z środka wyszedł szef (!), zamknął drzwi, odburknął coś na moje "Dzień dobry!" i uciekł.
Po chwili pojawili się współpracownicy, wpuścili mnie do środka i kazali siąść, bo będzie poważna rozmowa.

Nie zostałam przygotowana na to w żaden sposób.
Powiedziano mi, że:
- Moja praca przez cały miesiąc po 10h, wypruwanie sobie flaków, to był tylko okres próbny.
- Nie czuć we mnie pasji do craftu (biorąc pod uwagę fakt, że dopiero się o nim uczyłam, można uznać, że i tak przejawiłam spore zainteresowanie).
- Nie przejawiam zaangażowania, nie ma tu chemii.

No i tu już się oburzyłam. Zaczęłam nie wyrabiać na uczelni, żeby tylko nauczyć się sprzedawać piwo, a oni mi mówią, że nie ma zaangażowania?
Spytałam, jak wobec tego miałoby wyglądać moje zaangażowanie.

Miałam się pojawiać w knajpie poza moimi godzinami pracy, kupować piwo, siedzieć, robić sztuczny tłum i "naganiać klientów".

Wypłatę dostałam. Takimi drobnymi wydaną, że koperta zrobiła się naprawdę gruba.
Bez komentarza.

gastronomia

by ~Lu294
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Drill_Sergeant
4 22

Jak już sprzedajesz crafty to niestety ale idziesz w komerchę i nie jesteś prawdziwym piwowarem. A wręcz jesteś wyklęty ze wspólnoty bo żeś się sprzedał. Ortodoksyjny piwowar ale taki prawdziwy a nie podróba wszystko robi sam, zboże zasieje, chmiel hoduje, słód wytwarza, brzeczkę a rozlewanie do butelek to jest już proces końcowy. Jakbym sprzedawał piwo własnej produkcji to jest to porównywalne z tym jakbym nagrywał na przykład hipsterską alternatywę i wydał legalną płytę. Od razu byłbym wyklęty przez najbardziej true niszowych fanów. Najlepsze piwo to jest takie o którym nikt nie słyszał bo jak coś już jest znane i się reklamuje to znaczy że jest komercyjne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

@Drill_Sergeant: Craft to jest piwo rzemieślnicze - czyli z definicji produkowane w ramach browaru komercyjnego i na sprzedaż. Mylisz z piwowarstwem domowym.

Odpowiedz
avatar stachu68
-2 2

@Drill_Sergeant: Nie wiem czy chociaż promil piwowarów domowych uprawia zboże i chmiel. Drożdży nie propaguje żaden. Swoje teksty o komercji możesz laikom sprzedawać jako bajki. Piwowarzy domowi kupują surowce w sklepach, głównie internetowych, warzą i rozlewają już sami. I nie ma to nic wspólnego z pracą w pubie, mylisz pojęcia.

Odpowiedz
avatar czarny_kruk
5 9

podejrzewam, ze byc moze nie bylas pierwsza osoba tak 'zrobiona'. czasami rozne knajpy zatrudniaja kogos na okres probny, taka osoba pracuje za grosze, bez ubezpieczenia, a potem ja zwalniaja i biora nastepna. a jeszcze zapytam, bo przyznam szczerze, ze nie mam pojecia, czym jest pieo craftowe, moglabys wyjasnic?

Odpowiedz
avatar ieyasu
4 4

@czarny_kruk: Małe browary, nieduże partie, tradycyjne metody, ciekawe smaki i oczywiście adekwatna cena. Jednym słowem żadna masówka typu Żywca.

Odpowiedz
avatar imhotep
24 26

Pracownik nie jest winien swojemu pracodawcy służalczości i posłuszeństwa. Jest mu jedynie winien usługę, za którą otrzymuje zapłatę, będącą nie łaską, lecz zasłużonym wynagrodzeniem — Ludwig von Mises

Odpowiedz
avatar flake92
2 4

@imhotep: Aż specjalnie się zalogowałem, żeby dać plusa. Pozdrawiam kolegę Austriaka :)

Odpowiedz
avatar cassis
11 21

Buahahhaa "nie ma chemii" - mój, karwa mać, "ulubiony" tekst w ostatnich czasach. Chemia to może być jako przedmiot w szkole, ew. w łóżku między kochankami, ale nie w pracy. Do pracy się idzie pracować. A jak szef szuka przyjaciół to niech sobie psa kupi. Wszędzie ten korpo-bulszit - że musi być chemia, ze jesteśmy rodziną, ze się przyjaźnimy i w ogóle. No, kuźwa, nie. Przyjaciół to ja mam POZA pracą. Bo jak w pracy się coś posra, to zawsze jest potem dziwnie, jak się ludzi na siłę integrowało, albo co gorsza ktoś uwierzył, że ma tam przyjaciół. To jest praca, tu się robi zadania i idzie do domu. Chyba że to twoja własna jednoosobowa firma.

Odpowiedz
avatar edekzgredek
2 2

Czyli podpisałaś umowę na miesiąc, a potem chciałaś podpisać kolejną? Czy pracowałaś rzez miesiąc bez umowy bo współpracownicy mówili, że szef jest fajny?

Odpowiedz
Udostępnij