Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od kilku lat co jakiś czas powracam na piekielnych (zazwyczaj w trakcie…

Od kilku lat co jakiś czas powracam na piekielnych (zazwyczaj w trakcie zajęć, wcześniej lekcji). Najwyższy czas, żebym zaczął opisywać swoje przygody.

Udało mi się kiedyś przez przypadek w wakacje dostać pracę w „restauracji” serwującej szeroko pojętą chińszczyznę. Dostałem informację osoby, którą znam, a która aktualnie tam pracowała, że poszukują kierowcy do rozwożenia zamówień. Nie miałem nic lepszego do roboty w te wakacje, a jakieś pieniądze by się przydały. Lepiej mieć niż nie mieć.

Rozmowa kwalifikacyjna była krótka. „Masz prawo jazdy?” „Mam.” „Masz czas pracować 3 dni w tygodniu?” „Mam.” „Wcześniej doświadczenie... w zasadzie to nie problem. Pasuje ci 7zł/h?” „Jasne” (mając lat 18 bez żadnego doświadczenia, człowiek zgodzi się na każdą kwotę) „Oprócz obowiązków kierowcy, dodatkowo gdy nie ma dowozów musisz pomagać kucharzom na zmywaku.” „Żaden problem”. Jak się okazało, że córka kierowniczki, z którą rozmawiałem ukończyła liceum, do którego ówcześnie uczęszczałem to zostałem przyjęty. Super. Zaczynam za 3 dni. Czas na piekielności.

Śmieci były wywożone raz na tydzień. Jako „restauracja” mieliśmy oddzielny kontener zamykany na kluczyk. Po pracy wynosiłem do niego pełne worki. Gdy kontener został opróżniony razem z kucharzem go myłem. Zacznę od smrodu. Po 3-4 dniach kontener było czuć już z 8 metrów (nadal 3-4 do wywozu śmieci). Po całym tygodniu (zwłaszcza, że to było lato) czasami można było poczuć zapaszki już pod lokalem. Pomimo licznych skarg (i około 3 mandatów od straży miejskiej) szefostwo miało wszystko w d*pie. Nie można niczym posypać, żeby zapach nie był tak uciążliwy, bo to przecież są dodatkowe koszta. Nieważne, że jak go otwierałem to zbierało mi się na pawia.

O ile to jeszcze nie było całkowitą tragedią, to jednak zawartość kontenera po 4-5 dniach była już nie do zniesienia. Właśnie po takim czasie w workach pojawiały się jakieś larwy. Nie mam pojęcia co to dokładnie było, ale były ich setki. Nie wiem z czego było robione jedzenie, ale to resztki jedzenia właśnie trafiały do kontenera. Jak wcześniej wspominałem, był on zamykany na kluczyk, więc musiały być od nas. A szefostwo? Wiedziało o wszystkim. Nie miałem zamiaru się wykłócać, ani zwracać na to uwagi bo z pracy bym wyleciał. Jak można tak traktować klientów? Przygotowywać jedzenie ze składników, z których potem te larwy... Uh.
Kolejnym problemem były szczypawki. O ile można je było znaleźć pod zlewem za ladą, to jeszcze nie był to problem. Ale zrozumiałem dlaczego pod „barem” i w kuchni można było znaleźć spray’e na owady. Potem dowiedziałem się, że w kuchni też je można znaleźć. Czułem, że będzie z tym jakiś problem...

[K]lientka,[J]a,[B]armanka
[K] Przepraszam czy mogę poprosić kogoś z obsługi?

Barmanka obsługiwała kolejne zamówienie, kelnerki nie było, więc poszedłem ja.

[K] Przepraszam, ale co to jest? <wskazuje na talerz>
Bez patrzenia wiedziałem co tam znajdę. Czas na palenie głupa.
[J] Ale o co dokładnie Pani chodzi?
[K] <rozgarnia makaron> O TO!
K*rwa co tu powiedzieć?
[J] Przepraszam najmocniej. Już idę to wyjaśniać z kucharzem.
Ta... weź do wyjaśnij Wietnamczykowi, który dont spik Połlisz ani Inglisz za wyjątkiem podstawowych zwrotów oraz „qrwa”. Poszedłem do barmanki.
[J] <szeptem> Klientka znalazła w „daniu” szczypawkę.
[B] <wielkie oczy> Ja pierdl. Mamy innych ludzi w lokalu jak zacznie o tym gadać na głos to mamy przejbn.

Przez chwilę się głowiliśmy co z tym zrobić i doszliśmy do wniosku, że jest jedna opcja. Klientka zniecierpliwiona podeszła już do baru.

[J],[B] Przepraszamy najmocniej. Pierwszy raz coś takiego nam się zdarzyło. Kucharz już został powiadomiony. Oczywiście nie płaci Pani za jedzenie. Etc.

Jakoś się nam udało wykręcić, chociaż wcale bym jej nie winił gdyby zaczęła się na nas wydzierać na cały lokal. Co ze szczypawkami? Oczywiście nic się nie zmieniło. Powiem więcej, szefowa była zła, że nie policzyliśmy jej tego „dania”.

gastronomia

by cienki
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar OnufryZagloba
2 10

Tak to bywa na swiecie. Jak kiedys pracowalem w jednym frankfurckim szpitalu, to mielismy na oddziale pacjenta-kucharza bardzo porzadnie wygladajacej i nie taniej chinskiej restauracji z centrum miasta, ktora (PRZEDTEM) odwiedzalem czasami jako klient. Gosc mial kile (syfilisa) w zaawansowanym stadium. Nigdy nie wiadomo, czym nakarmia klienta w lokalu i jak przestrzegaja higieny/przepisow. Chyba im przewaznie zwisa. Tak podejrzewam niestety. Lepiej czasem nie wiedziec/widziec i liczyc na szczescie (NIEZARAZENIE!)

Odpowiedz
avatar elda24
25 25

Co do tych larw to troche nie do konca jak piszesz. Byly to zapewne larwy much czy innego owada, które wslizgna sie przez kazda szparkę, nie musiało to być cos z jedzenia. Po prostu smród rozkladajacego sie żarcia zwabil je, bo to idealny teren na zakładanie rodziny. W twoim smietniku tez cos takiego sie zbierze. W moim w wakacje jest zawsze, bo cieplo a śmieci wywożą raz na 2 tygodnie.

Odpowiedz
avatar Iras
17 17

Dokładnie tak jak powiedziała elda - larwy much - nic innego. w obecności odpadków jedzenia (psujące się elementy pochodzenia zwierzęcego to już w ogóle raj), a tym bardziej w śmietniku to norma. Wystarczy, że jedna mucha złoży jaja nawet na worku, to po około 24h będzie już liczna rodzinka sobie pełzać.

Odpowiedz
avatar juanita
16 16

@elda24: Zgadzam się. Przy odpowiednich warunkach larwy pojawiają się nawet na resztkach najlepszej jakości jedzenia.

Odpowiedz
avatar cienki
2 2

@elda24: Bardzo możliwe, w takim razie pomyliłem się w tekście.

Odpowiedz
avatar kirin
13 17

Przerażające (i trochę piekielne) jest to, że dorosły już człowiek, nie wie skąd i dlaczego, w odpadkach jedzenia biorą się larwy. Larwy much.

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Fistaszka
-2 8

@kirin: Może jego rodzice pracują w sanepidzie i u niego śmieci wynosiło się na bieżąco. A tak bardziej serio (i bardziej przerażająco), to są ludzie, którzy nie wiedzą, że należy się codziennie kąpać. O myciu zębów nie wspomnę. Larwy to przy tym małe piwo.

Odpowiedz
avatar Iras
2 8

@Zlodziej_Fistaszka: Żeby wynosić śmieci na bieżąco to nie trzeba w sanepidzie pracować. Normalni ludzie robią to codziennie, żeby właśnie nie mieć owego pełzającego towarzystwa w domu...

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Fistaszka
1 3

@Iras: Miałam różnych współlokatorów. Dwoje z nich hodowało śmieci. Dosłownie hodowało.

Odpowiedz
avatar cienki
2 4

@kirin: w miejscu, w którym mieszkam śmieci zawsze były wywożone co 3-4 dni i nawet, gdy je wynosiłem to nigdy jakoś się nie przyglądałem co kto wrzucił do kontenera

Odpowiedz
avatar BiAnQ
-1 7

Styl pisania - fatalny. Nieprzyjemnie się czyta. I trochę głupoty:) No skąd robale w śmietniku :-) Rozumiem, żeby dziecko z podstawówki nie wiedziało, ale dorosły facet?:)

Odpowiedz
avatar tick
7 7

Ej... to raczej wskazuje, że bardzo dobre i zdrowe żarcie serwowali :D Jak mięso się szybko psuje, to znaczy, że nie zostało potraktowane konserwantami. Więc i muchy szybko składają jaja z których rozwijają się larwy (jak się dawniej "produkowało" białe robaki na ryby? głowę, resztki ryby czy kawałek mięsa układało się w pojemniku na trocinach. Po 3 - 5 dniach zbierało się piękne, tłuste i apetyczne (dla ryb) robaczki. Skorki (czyli szczypawki) to dość pożyteczne zwierzątka - są wszystkożerne, lubią zajadać się mszycami. Czyli ich obecność świadczy o tym, że i zielenina nie była niczym, albo w bardzo umiarkowanym stopniu, pryskana chemią.

Odpowiedz
avatar Moby04
-2 4

Wiesz, co? Jak dla mnie to Ty jesteś najgorszym sortem w tej historii. Tobie przeszkadzało sprzątanie, jak Ci za to płacili. Ale wiedząc, co biega po kuchni robiłeś dobrą minę do złej gry. W końcu wypłata była to walić innych, nie? I pal sześć, że nie miałeś wtedy żadnych zobowiązań - w końcu nowe buty/gry/spodnie/cokolwiek się nie samo nie kupi. A jak się ktoś zatruje to nie Twój problem, nie?

Odpowiedz
Udostępnij