Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pewnie każdy zna taką osobę - sępa, któremu wydaje się, że wzbogaci…

Pewnie każdy zna taką osobę - sępa, któremu wydaje się, że wzbogaci się jak ocygani znajomych na 2zł.

Krótko po przyjeździe do Niemiec poznałam pewną Polkę, Alinę.
Poznałyśmy się przypadkiem, okazało się, że mamy sporo wspólnego, więc szybko nasze kontakty stały się nieco bardziej zażyłe, choć przyjaciółką bym jej nigdy nie nazwała.

Alina, tak samo jak ja, dopiero co przyjechała do Niemiec, choć spędziła tu pierwsze 10 lat życia, więc po niemiecku mówiła perfekcyjnie. Mimo to nie była zbyt aktywna w szukaniu stałej pracy. Miała skończone studia z marketingu, ale wolała pracować 10 godzin w tygodniu jako opiekunka do dzieci, cały czas tłumacząc, że ze względu na pracę jej chłopaka może być wkrótce zmuszona do przeprowadzki do innego miasta, więc nie opłaca jej się szukać pracy na stałe. Nie moja sprawa, każdy robi jak uważa.

Alina i jej chłopak szybko zintegrowali się z naszą paczką. Wiedzieliśmy, że na nadmiar kasy nie narzekają, więc nie dziwiło nas, że nie zostawiają w knajpach napiwków, że zawsze starają się wybierać najtańsze lokale, że na domówki trwające całą noc przynosili po dwa piwa, że Alina zamiast kupować nowe ciuchy wolała pożyczać od wszystkich na około. Ponieważ reszta z nas nie narzekała specjalnie na finanse, zdarzało się, że stawialiśmy im coś w knajpie, że przymykaliśmy na oko na podpijanie bez pytania naszego alkoholu na imprezach, na to, że czasem "zapomniało im się" oddać pożyczonych rzeczy i trzeba było się o nie tygodniami dopominać.

Z czasem jednak zaczęły dziać się rzeczy, na które ciężko było przymykać oko. Zdarzało się, że wychodzili z knajpy przed resztą towarzystwa, zapewniając, że zapłacili swój rachunek przy barze. Potem - niespodzianka, na naszym rachunku widnieją ich napoje i jedzenie, okazuje się, że wcale nie zapłacili. Żeby to było raz - ok, może błąd kelnera. Ale 3 razy w pod rząd? W 3 różnych knajpach?

Przy wspólnym płaceniu rachunku wyliczali dokładnie co do centa, ile mają do zapłaty, płacąc czasem po 10-15 euro monetami po 1-10 centów, mimo, że w portfelu mieli także banknoty. Tłumaczyli, że w ten sposób wiedzą, że na pewno nie przepłacą.

W barach, gdzie można było zamawiać tylko przy barze i od razu płacić często prosili kogoś, kto akurat szedł coś zamówić, aby przyniósł napoje także dla nich. Potem magicznym sposobem zapominali, że są komuś coś winni i bez pożegnania ulatniali się. Po paru takich sytuacjach zaczęliśmy żądać pieniędzy zanim coś im zamówimy. Złośliwie wygrzebywali z portfeli najdrobniejsze monety, krzywiąc się przy tym niesamowicie.

Zamawiamy butelkę alkoholu/shishę/talerz jedzenia w knajpie? No tak, oni piją/palą/jedzą z nami. Płacenie rachunku? Ale jak oni mają się dorzucić? Przecież oni wypili tylko jeden kieliszek/ zaciągnęli się tylko raz/ skubnęli tylko z talerza.

Z jednej strony rozumieliśmy ich ciężką sytuację finansową, z drugiej takie zachowania jednak psują klimat spotkań, po drugie oboje byli już w Niemczech ponad rok, a Alina nadal dorabiała jako opiekunka, nie szukając stałej pracy, choć z jej kwalifikacjami miała szansę na dobrze płatną pracę. Szczerze, po prostu przestaliśmy się z nimi spotykać, bo kilka naszych aluzji na temat niestosownego zachowania zbywali śmiechem lub kompletnie zaprzeczali zaistnieniu takiej sytuacji.

Parę miesięcy minęło. Alina napisała do mnie na fb, że znalazła w domu jakąś moją rzecz i chciałaby oddać. Spotkałyśmy się z dwoma innymi koleżankami, pogadałyśmy. Alina powiedziała, że ma stałą pracę, pochwaliła się imponującymi zarobkami, przyznając, że brak jej znajomych, nigdzie nie wychodzi, a ma już tyle odłożonej kasy, że nie wie, co z nią zrobić. Fajnie, czyli coś się zmieniło. Atmosfera bardzo miła, poniosło nas trochę i zaczęłyśmy zamawiać shoty. Ja stawiam kolejkę, potem dwie inne koleżanki również. Można by powiedzieć, że hm... spodziewałyśmy się czwartej kolejki na koszt Aliny, skoro trzy kolejki na nasz koszt wypiła, ale, że nie zaproponowała, to i się nie dopraszałyśmy. No, ale jest, trochę to trwało, Alina pyta w końcu:

- No to co? Jeszcze jedna kolejka?

Ochoczo przystałyśmy. Barman podaje kieliszki, wymienia kwotę do zapłaty i... cisza. Patrzymy po sobie, a Alina wypala w końcu:

- No która płaci?

- Przecież to ty zaproponowałaś, myślałyśmy, że nas zapraszasz.

- Nie no co wy, ja muszę oszczędzać, to wy przecież proponowałyśmy picie shotów, ja tylko zapytałam, czy będziecie jeszcze jedną zamawiać.

No cóż. Każda zapłaciła za swojego shota. Alina z niesmakiem zmuszona była zapłacić również za swojego. Atmosfera się skwasiła, więc szybko zmyłyśmy się do domu. Na pożegnanie Alina rzuciła nam tekstem:

- No dziewczyny, fajnie było! Mam nadzieję, że się niedługo widzimy, hehe, następnym razem oddacie mi za tego shota, co dzisiaj zapłaciłam.

Hmmm, szybko się raczej nie zobaczymy.

znajomi

by digi51
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ZaglobaOnufry
30 34

To jednak chyba byla bardziej Balladyna, a nie Alina.

Odpowiedz
avatar wanilia
19 21

Nawet nie wiesz, jak świetnie Cię rozumiem. Mam podziurki w nosie takich ludzi.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
8 14

Do historii z shotami czyta się lekko, ale one to już zabijają xD

Odpowiedz
avatar GuideOfLondon
43 47

Dobra historia. Przypomniało mi się jak kiedyś w barze postawiłem kumplowi kilka ładnych kolejek. Na koniec posiadówy na odchodne postanowiliśmy wypić jeszcze po jednej. Pech chciał, że zabrakło mi 2 zł, a nie chciało mi się latać do bankomatu, więc wziąłem od kumpla brakującą kwotę. Jakiś czas później znowu spotkałem się z kumplem w barze licząc, że zaproszenie ma charakter rewanżu. Podchodzimy do baru, zamawiamy kolejkę, a kumplem wyjmuję kwotę tylko za swojego drina pomniejszoną o 2 zł i mówi: "to za mnie, ale ostatnio pożyczałeś ode mnie 2 zł, więc dołóż do całości". Ogólnie już z tym kolegą nie piję.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
11 13

Nie rozumiem jednej rzeczy. Dziewczyna znalazła prace i ,,pochwaliła się imponującymi zarobkam" Dlaczego na końcu każda płaciła za swojego szota? Sama proponowała Jeszcze jedna kolejke. Było Alince uświadomić, że powinna SAMA zapłacić ewentualnie ulotnić się, może nauczyłaby się czegos.

Odpowiedz
avatar GuideOfLondon
11 13

@krystalweedon: Taki typ ludzi jest odporna na tego typu sugestie, a wręcz czasami świadomie ich do siebie nie dopuszcza. Walka z wiatrakami.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
8 10

@GuideOfLondon: jest coś takiego jak-,,dasz palec to wezma reke"

Odpowiedz
avatar GuideOfLondon
4 8

@krystalweedon: Tak jak już gdzieś to pisalem: Aktualnie wśród znajomych lub byłych znajomych jestem uważany za chama, żyda czy wręcz strasznego h*ja, bo już nie stawiam, nie pożyczam pieniędzy na "wieczne oddanie" czy nie załatwiam czegoś za przysłowiowe "Bóg zapłać". Ale generalnie nie przeszkadza mi to jakoś strasznie.

Odpowiedz
avatar GuideOfLondon
0 4

@krystalweedon: "Chodziło mi o grupe autorki" - serio? nie domyśliłem się;> Ogólnie daleki jestem od czepiania się literówek, ale te "kamienie" i "Anita" zniszczyły mi system;)

Odpowiedz
avatar krystalweedon
-1 5

@GuideOfLondon: nie domyśliłam sie ;)tak wyniosek po tym jak opisałes swoją skromna osobe. Mieszkałam z takim pasożytem co ma na imie Anita i tak jakoś wyszło. Czepiasz sie, ale przynajmmiej poprawiłam humor czy wywowałam skromny półuśmiech.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
7 9

Po kilku podobnych numerach trzeba postawić sprawę jasno, że każdy płaci za siebie, a w razie braku reakcji nie zapraszać na wspólne wyjścia. Tacy ludzie mają to do siebie, że im bardziej przymyka się oko na fundowanie, tym postawa roszczeniowa wzrasta.

Odpowiedz
avatar pola20
11 11

A Ja bym się z nią umówiła specjalnie na jakieś piwo tylko po to żeby pod pretekstem wyjścia do toalety ulotnic się się z knajpy i zostawić ja z rachunkiem. ZresZtą, jak to mówią, pomóż swini to Cię swinia ugryzie.

Odpowiedz
avatar nuclear82
5 5

A najlepsze to, że większość "sępów", których znam ma więcej pieniędzy ode mnie. Nie sposób nie zauważyć lepszego auta czy najnowszego telefonu za kilka tysięcy zł którym ochoczo wymachują przed nosem. No ale co się dziwić, jak się chodzi do knajp i nie płaci to kasa jest. A ja głupi uczciwie dzielę kwote na paragonie i płacę ile tam wyjdzie, no to kasy na ajfona 6 za bardzo nie mam...

Odpowiedz
avatar manson1205
5 7

Towarzystwo piekielne, ale z drugiej strony nie rozumiem co mają w głowach ludzie, którzy pozwalają na sobie tak bezczelnie żerować. Po jednym góra dwóch takich numerach - towarzystwo miałoby zakaz pokazywania mi się na oczy.

Odpowiedz
avatar Felina
2 2

A oddała chociaż tę rzecz? :-P

Odpowiedz
avatar Annvampire
2 2

Ojj współczuje takiej "koleżanki". Moja przyjaciółka też zna takiego sępa. Koleś nigdy nie ma kasy, a ona ciągle go wyciągała na piwo i stawiała, bo jej było go żal i chciała żeby wychodził razem z resztą paczki. Potem on cały czas oczekiwał, że będzie za niego płaciła:P

Odpowiedz
avatar katarzyna
2 2

Nie kumam. Mam szczęście, że nie poznałam nigdy nikogo takiego. Po akcji z shotami powiedziałabym wprost, co o takim zachowaniu myślę i jak powinna się zachować. I przypomniała, że ponoć kasę teraz ma. I wyjaśniła, dlaczego koleżanki się od niej odsunęły. Jak można być takim debilem, żeby oczekiwać, że ktoś będzie za nas płacić w takiej sytuacji? "Z jednej strony rozumieliśmy ich ciężką sytuację finansową" nie fakt, że to się często powtarzało, lecz samo zachowanie jest piekielne. Można nie mieć kasy i umieć się zachować. Od początku wystawiali sobie świadectwo. Też obracałam się kiedyś w znacznie zamożniejszym towarzystwie i różnica w zasobności portfela była dla mnie trudna. Okej, mogę nie pić w klubie, albo wystarczy mi jeden drink. Problem polegał na tym, że jedną z tych osób był mój chłopak (który oczywiście często za mnie płacił i nie miał z tym problemu, ale ja owszem) i nie łatwo było się wymiksować z towarzystwa (jego znajomych). Na wakacjach obiady w restauracjach (i to jeszcze za granicą), a ja zamawiam najtańszą pozycję, której i tak sama bym w życiu nie kupiła i woda do tego. Na naszych pierwszych wakacjach ryczałam w toalecie w restauracji. Było mi wstyd i byłam przerażona, bo nie byłam na to przygotowana i bałam się, że skończy mi się budżet przed powrotem. Korzystaliśmy atrakcji, na które zdecydowałabym się może raz na jakiś czas, nie na co dzień i czułam się zobowiązana współuczestniczyć. No bo jak zrezygnować i jednocześnie zepsuć wyjazd reszcie, która albo solidarnie również zrezygnuje, albo zapłaci za mnie. W restauracji ktoś stwierdzał, że zamówi talerz przekąsek lub flaszkę. Na koniec reszta stwierdzała, że się podzielą. A mnie robiło się słabo. Pierwsze wakacje były koszmarem - my byliśmy młodą parą, a jego znajomych dopiero co poznałam. Może wydaje się to głupi problem, ja wówczas przeżywałam katusze :(.

Odpowiedz
Udostępnij