Historia z cyklu "mam znajomości, to wiem co mam mówić".
Jak wcześniej pisałam, moi rodzice prowadzą rodzinę zastępczą. Dzieciaki bywają bardzo różne, już się nauczyliśmy że opinia "psychologiczno-pedagogiczna" to jedna wielka ściema. Jednak do rzeczy...
Przyszedł chłopczyk lat 3,5. Co ważne - rok przebywał w innej rodzinie, która kończy już swoją działalność. Myślałby człowiek że będzie dobrze. No nie do końca.
Według pani, która dziecko przekazywała (i u której do tej pory mieszkał) chłopczyk jest cichutki, skryty i nie mówi (chyba że pojedyncze słowa). Do fryzjera z nim nie chodzi tylko obcina sama, bo nie dałby się fryzjerowi dotknąć. Ogólnie podejrzewa u niego FAS (taka choroba, która może wystąpić jeśli matka piła alkohol w ciąży). No i chłopczyk nie biega bo... ma za sztywne kolana.
Przyjęte do wiadomości, aczkolwiek czasami włączało się lekkie zdziwienie.
Kiedy doszła dokumentacja dziecka, okazało się że nie jest wcale takie spokojne. (Co już chłopak zdążył pokazać).
Ataki histerii, opóźnienie w rozwoju, wcześniej wspomniane "sztywne kolana" i inne cuda.
Jaka okazała się prawda? Ataki histerii owszem, występowały. Ale dzieciak kierował się tym, kiedy chciał coś dostać. Jak już zorientował się że płacz 45 minut nic mu nie da, przestał.
Biega jak młoda sarna, uwielbia wręcz przebywać na dworze. Do fryzjera poszedł, trochę był wystraszony ale obyło się bez płaczu ani innych problemów. I... ta dam! Okazuje się że chce mówić i próbuje. Po miesiącu zaczął już sam składać proste zdania. (Kiedy do nas trafił, na psa mówił "hau hau", postęp więc rażący.)
Skąd takie zaniedbania? Pani która go miała, razem ze swoją znajomą pediatrą wymyślały coraz to ciekawsze przypadłości żeby wyjaśnić... brak zainteresowania dzieckiem. Bo chłopiec jedyne czego potrzebował to odrobina ciepła.
Nie mówił - bo nie musiał. Żeby nie płakał (a był w tym na prawdę wytrwały), miał wszystko podstawione pod nos.
Układy
a czy to nie jest tak ze te zastepcze rodziny to poprostu biznes? dziewczyna moja kumpla mieszka w takim zastepczym srodowisku z tym ze jej biologiczn matka to prowadzi - i oni podobno z tego maja calkiem niezly hajs
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: Jeśli podejdziesz do dziecka jak do bydlęcia to i owszem. Problem mają tylko ludzie którzy chcą tym dzieciakom pomóc... Jeśli matka takiego dzieciaka nie ma odebranych praw, to zdarzały się sytuacje że np. Ona uważa że 3 letnie dziecko ma nosić pampers. I ona MA DO TEGO PRAWO. Hajs wcale nie jest tak duży jak się wszystkim wydaje.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 grudnia 2015 o 21:19
@Poziomeczka: No dla niektorych to faktycznie biznes, znam jeden taki przypadek, gdzie kobieta prowadzaca taka rodzine zastepcza nie chciala oddac dziecka rodzinie ktorej sad przyznal opieke bo chciala jeszcze wziac pieniadze z MOPR za kolejny miesiac. Akurat temat rodzin zastepczych jest mi bardzo bliski, i faktycznie pieniadze z tego nie sa az takie duze. Nie wiem czy to jest uzaleznione od miasta ale u mnie np. taka kobieta, ktora prowadzi cos takiego dostaje 2 tys lub 2,5 tys na reke i po 1100 zl na kazde dziecko, z czego wszelakie rachunki i wyzywienie to kolosalne koszty, i czasami te pieniadze tego nie pokrywaja.
Odpowiedz@pola20: W takim razie i tak dostaje więcej niż w moim rejonie.
Odpowiedz@pola20: Czyli wg Ciebie np. na rodzinę z trójką dzieci prawie 6 tysięcy to mało?
Odpowiedz@BlueBellee: Przecież ledwo na iPhone'a starczy dla własnych dzieci...
OdpowiedzNo właśnie. Odnoszę wrażenie,że te "rodziny",to swego rodzaju biznes. Odchować i puścić dalej.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Do diabła! Niech to będzie biznes, ale porządnie i uczciwie prowadzony ! A nie ze szkodą dla dzieciaków.
OdpowiedzNo właśnie - czy ktoś może napisać jakie pieniądze się za to dostaje?
OdpowiedzBo rodziny zastępcze w Polsce to w wielu, wielu przypadkach źródło łatwego dochodu od państwa, a nie forma opieki...
Odpowiedz