Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzisiaj będzie o lojalności. Tak się złożyło, że od 9 lat nie…

Dzisiaj będzie o lojalności.

Tak się złożyło, że od 9 lat nie było mi dane spędzić świąt w Polsce. W tym roku szczęśliwie udało nam się z mężem dostać jednocześnie 2-tygodniowe urlopy. Radości nie byłoby końca, gdyby nie pewien zgrzyt.

Coś mnie w zeszły piątek tknęło, żeby sprawdzić świąteczny grafik - właściwie to tak bardziej z ciekawości chciałam po prostu zerknąć kogo firma wystawiła na pokrycie recepcji. Loguję się więc na "strefę pracownika" i co ja widzę?
Podanie o urlop świąteczny z dnia 1 czerwca 2015 - ANULOWANE. Noż kurde. Byłoby miło, gdyby ktoś mnie o tym fakcie raczył w ogóle poinformować na 2 tyg. przed świętami.

No ale chwileczkę... Maila ze zgodą na urlop mam, więc to mnie troszkę uspokaja, ale coś tu ewidentnie nie gra, no bo ktoś mi dał i ktoś mi zabrał. I to coś bardzo ważnego i baaardzo długo wyczekiwanego.
Skroluję jeszcze raz w dół, to w górę, przeglądam urlopy do 5 lat wstecz. No jak byk anulowane - inaczej być nie chce.
Tutaj dodam, że mamy w firmie taką zasadę, że jeśli jesteśmy w stanie złożyć podania o urlopy z możliwie dużym wyprzedzeniem, to tak właśnie robimy. Tym samym ułatwiamy życie sobie i innym maksymalnie jak to możliwe i dajemy firmie wystarczająco dużo czasu na ustalenie grafiku.

Niewiele myśląc wykonałam telefon do biura pracodawcy - w końcu to moja firma jest oficjalnie odpowiedzialna za mój urlop. Rozmawiałam z 6 różnymi osobami o różnym zakresie odpowiedzialności. Przełączali mnie jeden do drugiego. Co ciekawe wszystkie te osoby znam, telefonicznie co prawda, ale uwierzcie, że przez 5 lat współpracy da się ludzi przez telefon zupełnie nieźle poznać.
I wydawało mi się, że do tej pory nasza współpraca wyglądała dobrze, że się szanowaliśmy i pomagaliśmy sobie, i nie raz i nie dwa broniliśmy sobie nawzajem tyłków, jak ktoś coś przeskrobał.
W podzięce za 5 lat miłej współpracy jedyne, co usłyszałam to kilka totalnie niespójnych wersji:

Wersja 1. To nie oni mi ten urlop zabrali (tzn nie mój pracodawca), a management (czyli klient mojego pracodawcy) mojego budynku się nie zgodził i urlop anulował.
- dziwne. Jeszcze pół biedy, gdyby mi to powiedzieli zanim zarezerwowałam bilety i potwierdzili mailem.

Wersja 2. To był błąd, że ktoś mi ten urlop w ogóle zatwierdził, jeśli urlopów w święta brać nam oficjalnie wolno.
- faktycznie w same święta nie wolno. Ale z tą różnicą, że ja jestem zakontraktowana w budynku, w którym święta ustawowo są wolne. Tzn 24-26.12 i 01.01. Budynek jest wtedy zamknięty. Reszta dni to nie święta, a okres okołoświąteczny i wtedy - aż sprawdziłam umowę - wolne wziąć mi wolno.

Wersja 3. Mamy nowego przełożonego i to pewnie on czegoś nie dopatrzył
- a pewnie, zwalmy na szefa. Na pewno się nie dowie...

Wersja 4. Nie możemy nikogo znaleźć na pokrycie w dniach okołoświątecznych.
- Faktycznie pół roku to za mało, żeby znaleźć kogoś chętnego do pracy. Pominę już, że ja sama mogę zaoferować pomoc ludzi, których znam i którzy bardzo chętnie do pracy by przyszli.

Żeby wyjaśnić to zamieszanie zadzwoniłam do kogoś z managementu, tzn do tej osoby, której numer widniał w mailu z potwierdzeniem mojego urlopu. Odebrała jakaś pani. Pani zdziwiona zapewniła, że oczywiście urlop mam zatwierdzony i ona nie bardzo rozumie skąd moje obawy i zapytała, czy może powinna mi w czymś pomóc?
Właściwie to tak, mogłaby zadzwonić do biura mojej firmy i narobić im tam trochę ambarasu, ale ostatecznie stwierdziłam, że poradzę sobie sama.
Zadzwoniłam więc znów do "swoich", tym razem odebrał jakiś nieznany mi, nieśmiały głos, opisałam sytuację i miałam czekać na telefon. No i tak czekałam, aż do dziś.

Zadzwoniła ta onieśmielona istota z, jakże śmiałym, przekazem - otóż ona podsłuchała rozmowy w biurze i okazało się, że o moim urlopie koledzy sobie zupełnie zapomnieli i obudzili się z przysłowiową ręką w nocniku i pomyśleli, że jak mi go anulują i zwalą na management to będzie okej, a ja nie będę się czepiać, bo i jakim prawem... I mówi mi to tylko dlatego, że ona jest na praktykach do końca roku i spada stamtąd, bo z tymi Judaszami już nie może wytrzymać.

Super. Czyli gdybym nie dociekała swojego, to mój urlop i krocie wydane na bilet do domu poszłoby się rąbać. Teraz niby wszystko ok, urlop potwierdzony, tylko nie wiem jak ja mam teraz z tymi ludźmi normalnie rozmawiać.
Na dodatek jeszcze ktoś musi mi ten urlop oficjalnie przywrócić, bo konsekwencje nieprzyjścia do pracy, podczas gdy w systemie urlopu brak mogłyby się okazać opłakane w skutkach.
W każdym razie mail do firmy poszedł. Czekam na odzew.

praca na recepcji urlop

by BiziBi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mesiaste
24 24

Straszna chamówa po stronie współpracowników, bo w sumie zrobili wszystko z partyzantki. I co, liczyli, że się nie wyda? albo wrzucą cię na minę, bo nie przyjdziesz do pracy i poniesiesz za to konsekwencje? Bo jakoś trudno mi uwierzyć, że ot tak przypomnieli sobie o Twoim urlopie, tym mocniej, że z opowieści zrozumiałam, że grafik nie był dostępny od wczoraj i każdy mógł wcześniej sprawdzić, jak dni są obstawione i przez kogo. A nawet jeśli nie przyuważyli, to ratuje się tyłek w inny sposób, a nie robiąc zamieszanie, z nadzieją, że jakoś to przepchną. No i zacznijmy od tego, że nie po to sobie zaklepywałaś wcześniej wolne, aby teraz ktoś z głupoty czy złośliwości, cię go pozbawił.

Odpowiedz
avatar MyCha
16 16

W normalnych warunkach nie lubię takiego zagrania ale w opisanej przez ciebie sytuacji aż się prosiło wziąć na te 2 tygodnie zwolnienie lekarskie gdyby jednak nie chcieli przydzielić ci tego urlopu. Choć przyznam, że nie wiem gdzie pracujesz i jakie jest tam prawo i podejście ludzi do takich zagrywek. Strzelam, że gdzieś znacznie dalej niż popularna Wielka Brytania.

Odpowiedz
avatar BiziBi
12 12

@MyCha: Też przeleciało mi to przez myśl, ale zdecydowanie wolałabym nie igrać z losem w ten sposób. Druga sprawa, że firma mogłaby takiego zwolnienia nie uznać. A na to wszystko musiałabym dać jakiemuś doktorkowi w łapę, żeby takie zwolnienie dostać, albo symulować chorobę, co zdecydowanie zbyt mocno obciążyłoby mój kręgosłup moralny:) I niestety, ale to wszystko dzieje się właśnie na Wyspach, dokładniej w Londynie. Zapraszam do zerknięcia w moje poprzednie historie - można tam znaleźć coś więcej na ten temat;) mam nadzieję, że kiedyś będę się z tego wszystkiego śmiać, ale jak narazie to ręce opadają.. Piekielność goni piekielność.

Odpowiedz
avatar ewilek
3 3

@BiziBi: Jeżeli miałaś potwierdzenie, że udzielono ci urlopu oraz zakupiony bilet lotniczy to najprostszą sprawą było poinformować firmę, że owszem rozumiesz konieczność anulowania ci urlopu i przyjścia do pracy ale żądasz zwrotu poniesionych kosztów biletu w związku ze zmianami, za które to firma ponosi odpowiedzialność. Nie znam prawa brytyjskiego ale podejrzewam, że tam też można na drodze cywilnej dochodzić takich roszczeń.

Odpowiedz
avatar Devotchka
29 29

To bardzo miłe ze strony tej dziewczyny, że powiedziała Ci prawdę. Nawet jeśli niedługo odchodzi to mogła mieć wszystko gdzieś, ładnie się zachowała.

Odpowiedz
avatar guineaPig
14 20

Nie przejmuj się - "Nie Ty pierwsza..." Mi w zeszłym roku odwołano urlop, bo moi muzułmańscy koledzy po fachu musieli po ramadanie odpocząć i firma bała się odrzucić ich podań pomimo tego, że my (czyt.INNOWIERCY) mieliśmy już pozałatwiane urlopy i w większości poopłacane wakacje i wczasy. Ostatecznie na urlop poleciałam, ale ile mnie to nerwów i szarpaniny kosztowało to moje...

Odpowiedz
avatar krystalweedon
6 8

@guineaPig: ja tego nie rozumiem jak Anglicy moga na to pozwalac w koncu UK to państwo świeckie. Z tego co wiem to Ramadam można ,,odbebnić" w innym miesiacu. jakbym ja brała wolne, bo się przejadłam w Boże Narodzenie albo nie przychodze do pracy w niedziele, gdyż: ,,dzień świety, świecić" ,,7 dnia Bóg odpoczywał"

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

@guineaPig: Znajomy miał podobną sytuację. Nie mógł wziąć wolnego, bo jego koledzy mieli pierwszeństwo ze względu na Ramadan.

Odpowiedz
avatar kurczeblade
2 2

@krystalweedon: I w końcu trzeba zacząć to egzekwować.

Odpowiedz
avatar BiziBi
0 2

@krystalweedon: Francuzi nie pozwalali, w efekcie czego stało się, jak się stało. Nie oznacza to jednak, że Anglicy pozwalają na wszystko, choć ostatnie decyzje pana Camerona mocno mnie niepokoją. Ja odnoszę wrażenie, że tutaj jeszcze pozostała zachowana swoista równowaga pomiędzy muzułmanami, a całą tą różnorodną resztą. Ale to moje subiektywne wrażenie, bo ja osobiście złych doświadczeń z muzułmanami nie mam (odpukać - obym nigdy nie miała..).

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
-2 6

Ja bym wysłał jakiegoś maila w stylu "Pamiętajcie że 28-ego grudnia przychodzi kominiarz, do zobaczenia w połowie stycznia." do wszystkich ludzi na tym samym stanowisku, z których jedna powinna wtedy pracować. Potem przestałbym sprawdzać skrzynkę i odpowiadać na jakiekolwiek wiadomości dotyczące anulowania tego urlopu.

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

Ja bym trzasnęła wypowiedzeniem podejrzewam, ale nie wiem, jak u Ciebie wygląda rynek pracy.

Odpowiedz
avatar BiziBi
4 4

@szafa: gdyby nie to, że mimo wszystko lubię swoją pracę, a z tymi ludźmi nie muszę obcować na co dzień twarzą w twarz, to bym nad tym pomyślała. Druga sprawa to o ile podobną pracę prawdopodobnie znalazłabym bez większych problemów to już ze stawkami i wolnymi weekendami jest znacznie gorzej w tej branży. Reasumując: praca zła nie jest tylko ludzie bardzo specyficzni. Ale to pewnie jak wszędzie. Mam też duży dystans do wszystkiego co tutaj się dzieje, a sytuacjami najbardziej piekielnymi dzielę się z Wami i to właśnie dzięki tej pracy;)

Odpowiedz
Udostępnij