Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Polska służba zdrowia ma prawdopodobnie nie tylko problemy finansowe, ale również nie…

Polska służba zdrowia ma prawdopodobnie nie tylko problemy finansowe, ale również nie najlepiej idzie jej słuchanie pacjentów i czytanie ze zrozumieniem.

Moja babcia ma 95 lat i w zasadzie do całkiem niedawna była w pełni sprawną staruszką, która nawet i obiad dla całej rodziny upichciła.
Jakieś 2 tygodnie temu wstawała około 1 w nocy do toalety i straciła równowagę, upadła, potłukła się, nie mogła wstać. Mama przestraszyła się, że może to być złamanie biodra, uraz, którego konsekwencji w tym wieku chyba nie ma co tłumaczyć. Karetka zabrała babcię do szpitala, prześwietlenie jedno, potem drugie, w międzyczasie kroplówki itp.

Jeszcze w domu załoga karetki pytała, czy babcia bierze jakieś leki rozrzedzające krew. Ponieważ babcia była zbyt roztrzęsiona, to mama odpowiedziała, że tak, podała nazwę, dawkowanie itd. Dodatkowo wręczyła wykaz branych leków, kartę poprzedniego wypisu ze szpitala oraz wykaz leków, na które babcia jest uczulona.
Mama towarzyszyła babci na SOR. Ponownie wypełnianie jakiejś ankiety, znowu pytanie o leki rozrzedzające krew - ta sama odpowiedź.

Nad ranem przychodzi lekarka i jeszcze raz pyta o leki na rozrzedzenie krwi. Mama ponownie odpowiada, że taki i taki lek, takie i takie dawkowanie. Ok, lekarka zapisała, poszła.
Około 7 zmienili się lekarze dyżurujący. Przed wypisem przychodzi kolejny lekarz i po raz czwarty pyta, czy babcia bierze leki rozrzedzające krew (mimo że w ręku trzymał wspomnianą wcześniej rozpiskę). Tak! Znowu ta sama śpiewka.

Po wszystkich badaniach, około 10, wypisali babcię. Lekarz przyniósł kartę wypisu i receptę, życzył zdrowia i zmył się do kolejnych pacjentów. Mama o szczegóły nie pytała, bo od od 1 w mocy na nogach, a nerwy i zmęczenie zrobiły swoje.

Mama zajęła się babcią po powrocie do domu, ciocia w międzyczasie wpadła po receptę i z nią pobiegła do apteki. W aptece farmaceutka podaje lek- zastrzyki w brzuch w gotowych już strzykawkach.

Ciocia wróciła z lekami do babci, przekazała mamie i mamę coś natchnęło. Zastrzyki w brzuch? Przecież ona brała podobne po złamaniu nogi, żeby nie było zakrzepów. Wzięła się za czytanie ulotki i okazuje się, że babci zapisano nic innego, jak zastrzyki rozrzedzające krew.
Moja mama lekarzem nie jest, więc zadzwoniła do szpitala, chce rozmawiać z tym lekarzem, może trzeba włączyć dodatkowy lek na tydzień, a może pomyłka. W rozmowie mówi, że przecież babcia bierze inny, mocniejszy lek, a lekarz na to:
- Tak? Ojej, to przepraszam. To proszę w takim razie tych zastrzyków nie robić, tamten starczy.
I trzask słuchawką.

Kij z tym, że lek kosztował 40 zł. Tylko jakoś trudno nam w rodzinie wyobrazić sobie, żeby w innych branżach konieczne było sprawdzanie, czy profesjonalista nie popełnił błędu. Bo czy statystyczny Kowalski wychodząc np. od architekta siądzie w domu nad planem domu i będzie sprawdzał, czy przypadkiem nie ma nigdzie pomyłki?

szpital sor słuzba_zdrowia

by astor
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar gatto31
9 11

W Holandii w szpitalu też po kilka razy odpowiada się na te same pytania. Chociaż tutaj wygląda to bardziej jak sprawdzenie i potwierdzenie udzielonych informacji.

Odpowiedz
avatar nisza
-3 11

Mojej babci kardiolog na zastępstwie przepisał dwa nowe leki. Jakiś czas później prawie przeniosła się na tamten świat - gdyby nie to, że wyjątkowo mogłam byc u niej więcej niż jak zwykle weekend, nikt by nic nie zauważył - ot, zwykłe bole głowy i senność jak przy halnym. Wezwany znajomy lekarz (babcia była pielęgniarka) kazał natychmiast do szpitala, gdzie okazało się, że te nowe leki w żadnym wypadku nie powinny być przepisane razem w dawkach takich, jak ten konował zalecił. Skończyło się na dłuższym pobycie w szpitalu i wszczepeniu rozrusznika. Także niestety.. takie rzeczy nie zdarzaja się wcale za rzadko :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 11

@nisza: Rozrusznik z powodu warfaryny, intrygujące! Pewnie udar krwotoczny serca! :D

Odpowiedz
avatar Piotrek1
8 10

@teofilina: Kardiologia to nie tylko warfaryna. Tutaj raczej dwa różne betablokery. Moj dziadek w pewnym momencie miał przepisany nebiwolol od kardiologa a rodzinny pisał do tego biseprolol. Znam przypadki ludzi którzy dostali zalecenie brania NLPZów np. ibuprofenu a do tego od babci aspiryna. Wbrew pozorom grożne interakcje sa bardzo łatwe przy braku lekarza koordynujacego np. geriatry. ludzie chorzy na cukrzyce chodza do wielu lekarzy - internistów, chirurgów naczyniowych, nefrologów, diabetologów i neurologów - a to tylko powikłania jednej choroby. Przy braku koordynacji może dojść do dublowania się leków - np. antybiotyk od chirurga naczyniowego(bo zakażona stopa cukrzycowa), do tego nefrolog daje jakiś antybiotyk(bo zapalenie nerek, chochiażby wstepujace zakazenie przy cewnikowaniu przez niegojące się rany cewki od clexane).

Odpowiedz
avatar qulqa
3 3

@Piotrek1: Jeżeli dwa różne betablokery, wystarczyłaby stymulacja czasowa serca przez elektrodę endokawitarną. Betablokery nie działają miesiącami :)

Odpowiedz
avatar Renriv
5 5

Równie dobrze za zatrzymanie akcji serca mógł odpowiadać werapamil (bloker kanałów wapniowych) połączony z beta-blokerem. @Piotrek1: Czas działania beta-blokerów ma w tym przypadku mniejsze znaczenie, gdyż to zbyt duża dawka osiągnięta przez skumulowane działanie dwóch substancji powoduje bloki przewodnictwa w sercu.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
4 8

@Renriv: Nie ma co wyjasniac przecietnym laikom DOKLADNIE dzialania lekarstw na serce i ich INTERAKCJI, bo i tak nie pokapuja, a tylko ich wystraszy, wiec moze nie beda koniecznych brac. W moim zawodzie okazalo sie bardzo pomocne mowienie pacjentom, ze MUSZA BEZ PYTANIA informowac KAZDEGO lekarza, chcacego im cos nowego zapisac, albo zmienic dawke dotychczasowego, o WSZYSTKICH AKTUALNIE BRANYCH MEDYKAMENTACH, lacznie z dawka. Przewaznie zapominaja pacjenci JAK TE NAZYWAJA SIE, wiec radze im odrywac od kazdego opakowania koncowke z nazwa i dawka i nosic w portfelu, albo conajmniej wyraznie zapisywac. Nie wymagam od pacjenta znajomosci farmakologii, bo to "wyzsza filozofja", przekraczajaca jego przecietny poziom, ale sam lekarz MUSI uwazac na interakcje i rownolegle leczenie, bo to ON JEST ZAWSZE JEDNA NOGA W WIEZIENIU, jak sie mu zarzuci (I UDOWODNI!) blad w sztuce lekarskiej.

Odpowiedz
avatar Piotrek1
0 2

@Renriv: @qulqa: Oczywiście macie racje - jednak nie znamy całej historii - mogły być jakieś przesłanki do stymulacji uwydatnione przez leki. Ja zrozumiałem że musiała mieć rozrusznik w sensie elektrostymulacji - bez rozróznienia na stymulacje stała i czasową. W końcu i tu i tu trzeba coś wszczepić. Mea culpa.

Odpowiedz
avatar nisza
1 5

@teofilina: wiesz co.. widzę, że jesteś jasnowidzem - może załóż telepraktykę lekarską, gdzie będziesz leczyć na odległość? Albo wejdź w spółkę z Rutkowskim, razem rozwiążecie każdą sprawę.. Swoją drogą dziwne to.. jednych ludzka tragedia smuci, a innych bawi i stanowi powód do kpin i drwin. Wstyd mi za takich jak Ty. Do osób zastanawiających się na temat przyczyn rozrusznika - babcia miała niskie ciśnienie. Szanowny konował natomiast przepisał dwa leki, które oddziaływały na pracę serca tak, że samo serce pracowało coraz wolniej,a ciśnienie było coraz niższe. Nie wgłębiam się w farmakologię i działanie poszczególnych leków. W każdym razie po wizycie znajomego rodzinnego zapakowałam babcie do taksówki i zawiozłam do szpitala. Tam miałam szczęście spotkać jej poprzedniego kardiologa, będącego jednocześnie ordynatorem oddziału. Udało mi się go uprosić (może ruszył go jakoś widok przerażonej małolaty, jaką wówczas byłam) i zgodził się babcie zbadać. Po badaniu kazał natychmiast kłaść ją na oddział - generalnie powiedział tyle, że jeszcze kilka dni i by babcia się po prostu nie obudziła, bo serce przestałoby pracować. Jak pisałam, nie wnikam, jakie grupy leków to były, ale wiem, że lekarz, który zapisał leki miał problemy w pracy. Wszystko było w karcie, wystarczyło przepisać. Także bądź uprzejma/y nie bawić się w wyrocznię, bo coś Ci nie wychodzi. Z tego, co wiem, to "stały" kardiolog ze względu na problemy z pracą serca sugerował, że możliwe, że za jakiś czas będzie potrzeba wszczepienia rozrusznika, niestety po tej akcji okazało się to konieczne. Jak pisałam, zwykle ja lub któreś z rodzeństwa jeździliśmy do niej na weekendy (mieszkała sama w innym mieście i nie chciała się przenieść do rodziców). Tamtego razu tak mi sie złożyły zajęcia na uczelni ze swietem, że mogłam byc u niej tydzien i dzięki temu zauważyć, że zachowuje się zupelnie jak nie ona. Teofilina, to nie jest nagonka na wszystkich lekarzy, bo sądząc po komentarzach niedawno została podjęta przez Ciebie jakaś krucjata w obronie tychże. Pracuję w środowisku medycznym i mam do czynienia z lekarzami. Jedni są złotymi ludźmi i ze świeca szukać takich więcej, a dla innych pacjent to po prostu kolejna pozycja na liscie do odhaczenia pozwalająca na więcej kasy. Życie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-2 14

Z jednej strony racja. Z drugiej - jest mało personelu, i zwyczajnie nie wyrabiają. Z trzeciej, wzmianka o innych zawodach w tym kontekście jest nieco nie na miejscu, skoro na każdym leku jest napis by najpierw czytać ulotkę. Czyli z założenia lekarza trzeba w tym aspekcie sprawdzać. I tak jest na całym świecie.

Odpowiedz
avatar Rak77
7 11

@bloodcarver: Czytanie ulotek nic nie da gdy chodzi o interakcję leków. Nawet jeśli będzie napisane że "nie stosować z betablokerami(wymyślone)" to przeciętny Kowalski nie wie o co chodzi.

Odpowiedz
avatar katzschen
1 3

@Rak77: też korzystam z tego portalu, ale masz rację że to lekarz przede wszystkim powinien o przyjmowane leki zapytać i poinformować o najczęstszych i niebezpiecznych interakcjach. Kurcze, z jednej strony tyle się mówi o tym, żeby nie leczyć się u wujka Google i nie stawiać sobie diagnoz/nie dobierać leków, a z drugiej jak jednak pacjent nie doczyta samodzielnie, to też jest winien :/

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
0 2

@katzschen: Lakarz powinien zapytac, ALE TEZ PACJENT (posiadajacy troche rozumu w glowie) powinien (we wlasnym interesie) sam z siebie poinformowac O WSZYSTKICH PRZYJMOWANYCH LEKACH. Co mu pomoze, jesli lekarz (zrobiwszy blad) bedzie ukarany, a zdrowie jest (czasem) nieodwolalnie i dozywotnie uszkodzone. Trzeba ZAWSZE myslec (o ile ma sie do myslenia troszke intencji).

Odpowiedz
avatar anonimek94
0 0

@ZaglobaOnufry:I oczywiscie masz racje. Problem w historii jest taki, ze pacjent zrobil to co mowisz, a i tak skutki moglyby byc tragiczne.

Odpowiedz
avatar katem
6 12

Z zawodowej praktyki wynika mi, że projekt budynku jak najbardziej trzeba sprawdzać, bo inaczej Wasz wybudowany dom znajdzie się w galerii architektonicznych dziwactw. ;-) I powtórzę się : znajomość mechaniki samochodowej też może okazać się zbawienna dla życia i zdrowia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 16

Zmienia się rząd, napiszcie petycję o zwiększenie miejsc specjalizacyjnych, zatrudnienie sekretarek coby lekarz nie musiał połowę pracy siedzieć w papierach i miał realny czas na pacjenta, oraz danie młodym lekarzom normalnych warunków pracy żeby ponad 10% absolwentów nie musiało uciekać za granicę, bo póki co mamy 2,2 lekarza na 1000 mieszkańców, co plasuje nas w europie za takimi mocarstwami ekonomicznymi jak np Rumunia.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
1 11

W Niemczech przewaznie z wypisem ze szpitala draluje sie ZARAZ do lekarza domowego, ktory przewaznie wypisuje dalsze zwolnienie z pracy (o ile zachodzi niezdolnosc do niej i jest zatrudnienie) ORAZ wypisuje recepty NA WSZYSTKIE lekarstwa, ktore ON uwaza za sensowne. O ile pacjentka TUTAJ tez pojawilaby sie w prakyce (vel przychodni) swojego lekarza domowego z listem szpitalnym, przypuszczalnie odkrytoby od razu niepasujace leki, o ile w rzeczywistosci takowe byly. Pacjenci bardzo czesto myla sie, albo tendencyjnie negatywnie opisuja leczenie, dlatego wolalbym zawsze widziec liste tych ponoc nieodpowiednich medykamentow, zanim mialbym kogos krytykowac. Sa leki na rozrzedzenie krwi, ktore (W SPECJALNYCH PRZYPADKACH!) przyjmuje sie rownoczesnie z podobnie dzialajacymi, czego laik nie musi wiedziec, od tego sa specjalisci (tu lekarze).

Odpowiedz
avatar astor
-3 7

@ZaglobaOnufry: Leki były niepasujące- na ulotce wypisanych zastrzyków było wyraźnie napisane "nie stosować z innymi lekami przeciwzakrzepowymi". To tak po pierwsze. Po drugie- babcię wypisano z SOR w sobotę rano, rodzinny przyjmuje dopiero w poniedziałek. Niby jest ta tzw. pomoc doraźna, ale oni nie są od tego. Po trzecie- zauważyłam, że w Polsce jest sporo lekarzy, którzy nie lubią sprawdzać swoich "kolegów po fachu". Na swoim przykładzie- leczę oparzenia III st. u jednego dermatologa, ale do drugiego trafiłam z czymś innym. I przy okazji chciałam się podpytać, czy może zna jakieś inne metody, leki, cokolwiek. Babka burknęła tylko: "to chyba tamten lekarz wie, co robić, więc po co mnie pani pyta, jak pani nie odpowiada leczenie, to proszę zmienić lekarza". Więc przekładanie modelu niemieckiego na polski jest mocno nietrafione- ze względu na system i mentalność.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 10

@ZaglobaOnufry: A tak właściwie, to co nas obchodzi jak jest w Niemczech?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2015 o 22:41

avatar mraugot
-1 5

@ZaglobaOnufry: A gdyby pacjent kilka razy mówił, że jest uczulony na lek XYZ, albo bierze to, to i tamto, co wyłącza stosowanie jeszcze innego leku, a mimo to ten lek podanoby mu na SOR, bo komuś nie chciało się przeczytać rozpiski albo posłuchać pacjenta, to co wtedy? Jak dla mnie sytuacja prawie identyczna, a brak chociażby krótkiego przepraszam, tylko zbagatelizowanie sprawy przez lekarza jest co najmniej smutne.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-2 6

@mraugot: wtedy by było wtedy. Ale nie było. Więc nie ma co teoretyzować.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
0 2

@Zmora: Moze was tyle obchodzi, jak w UK, badz gdziekolwiek indziej. Polak potrafi dzis wyjechac ze swojego zascianka, to moze go zainteresuje, jak to jest "za miedza", zeby (moze) skorzystac z porobionych tam doswiadczen. Ale moze ciebie to wszystko g... obchodzic, to lataj przez swiat z "klapkami na oczy, jak kon, posiadajac dalej zawezony horyzont. Kazdemu - jak ten chce. A ja dalej pozwole sobie, dodawac moje trzy po trzy z punktu widzenia wlasnego doswiadczenia zyciowego, zdobytego w duzej czesci na zachodzie.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
2 2

@mraugot: W historii podano jednak doslownie: "Tak? Ojej, to przepraszam", czyli lekarz nie padal na kolana, ani nie blagal o wybaczenie, ale przeprosil, mimo ze bez wiekszego wysilku i inwencji. Mogl to zrobic uprzejmiej i bardziej fachowo, oraz wyjasnic sytuacje, czym bylby moze troche rozladowal napiecie.

Odpowiedz
avatar Zmora
-3 3

@ZaglobaOnufry: Czyli jednak miałam rację. ty zwyczajnie reklamujesz Niemcy! A już zaczynałam mieć wrażenie, że po prostu ty nie masz nic ciekawego do powiedzenia. No ja cię proszę... Wiesz dlaczego mnie Niemcy nie interesują w odniesieniu do tej historii? Bo ta historia nie dzieje się w Niemczech. Ja wiem, że ty się lubisz chwalić, jak ci dobrze za granicą, ale dobija mnie to twoje ciągłe pisanie nie na temat. I nie, nie jestem zazdrosna. Sama jestem za granicą i też mi dobrze.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-1 1

@Zmora: A nas moze by zainteresowalo twoje mniemanie na rozne tematy wlasnie z punktu widzenia Polki przebywajacej za granica, jaka by ta zagranica nie byla, bo co kraj, to obyczaj, a mozna z cudzych doswiadczen wyciagnac czasem ciekawe wnioski dla wlasnego zycia. Porownac wlasny zascianek z innym jest zawsze mozliwe i dopuszczalne. Ja wcale nie chwale sie, jak mi sie w Niemczech powodzi, ani ich nie reklamuje, tylko staram sie stwierdzac mozliwie objektywnie czyste fakty, ktore moge zawsze udowodnic. Ale odnosze wrazenie, ze to ty chyba chwalisz sie obecnie, jak to jest za TWOJA granica dobrze. To tylko moge tobie pogratulowac wyboru miejsca zamieszkania.

Odpowiedz
avatar Bastet
0 16

I oczywiście TYLKO POLSKA SŁUŻBA ZDROWIA. Gdzie indziej nie ma takich pomyłek, a agrest Panie jest wielkości arbuza.

Odpowiedz
avatar timo
2 6

W każdej Okręgowej Izbie Lekarskiej jest Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej, który zajmuje się takimi sprawami. Są też w Polsce sądy - co prawda w tym przypadku nie doszło do uszczerbku na zdrowiu, ale spokojnie można to podciągnąć o niedopełnienie obowiązków służbowych przez lekarza.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-1 3

@timo: G... by wyszlo z donosu. Blad w sztuce lekarskiej TRZEBA udowodnic, a to MIMO ULOTKI, nie jest proste i latwe, gdyz czasem specjalne przypadki wymagaja wyszukanej terapii, ktorej finezji laik nie zawsze pokapuje, a eksperci moga miec rozne zdania. Trzeba TEZ JAKO PACJENT zawsze myslec i pytac, bo kto NIE PYTA, ten rzadziej dostanie wystarczajace wyjasnienie.

Odpowiedz
avatar timo
0 2

@ZaglobaOnufry: słowo "donos" ma wybitnie pejoratywną konotację, kojarzy się raczej z czystą złośliwością i sprawami nieistotnymi lub wręcz nieistniejącymi, często też z zawiadamianiem o czymś anonimowo. Raczej użyłbym słowa "zgłoszenie" lub "zawiadomienie". Ad meritum: ja nie mówiłem o błędzie w sztuce. ROZ nie tylko tym się zajmuje. A zachowanie lekarza opisanego w historii nijak ma się do hipotetycznej wersji, która opisałeś.

Odpowiedz
avatar sharpy
1 3

Typowa bolączka polskich szpitali: "To Nie Nasza Specjalizacja." Jeżeli pacjent ma kilka dolegliwości, to na aktualnym oddziale leczony jest wyłącznie na tę, której oddział dotyczy. Cała reszta - nieważna. Popatrzeć w kartę informacyjną, na co pacjent się leczy - to za dużo. Pacjent z żylakami przełyku na neurologii? Grzanki na śniadanie, niech się wykrwawi, to nie problem neurologiczny. Na kardiologii - leki nasercowe. Lek przeciwpadaczkowy odstawiony bo to nie problem kardiologów. Na rehabilitacji/fizjoterapii - ankieta do wypełnienia. Pacjent z afazją, nie potrafi czytać - opieprzyć, że nie wypełnił ankiety. Pulmonologia - po co pacjentowi leki sterydowe powstrzymujące rozwój nowotwora? Przecież tego nowotwora nie ma na płucach. Jeśli członek rodziny nie dopilnuje - nie wybieraj się do szpitala z więcej niż jednym schorzeniem!

Odpowiedz
avatar astor
-1 1

@sharpy: Niestety, i ja spotkałam się z takim podejściem, chociaż być może poniższa historia zabrzmi nieprawdopodobnie. Rok temu ta sama babcia trafiła na kardiologię, w międzyczasie dostała uczulenia (prawdopodobnie na jakiś lek, ale pewni nie jesteśmy), wypisali ją z rozległą wysypką do domu, bo kardiologicznie było w porządku, a przecież wysypka to nie koniec świata, więc po co konsultować się z alergologiem (mama prosiła o taką konsultację, ale nie, bo nie). Dosłownie kilka godzin po powrocie do domu babcię ponownie zabierało pogotowie, bo na skutek uczulenia zaczęła się dusić. Trzy dni na alergologii, duszności minęły, babcia wypisana, w karcie wypisu: "pacjentka wypisana w stanie dobrym, w lewym płucu słychać zmiany" (czy jakoś tak). Minęły dwa dni- babcia trafiła na pulmonologię z zapaleniem oskrzeli. Łącznie w szpitalu spędziła 5 tygodni. Nie wiem, jak jest w innych krajach, ale wydaje mi się, że skoro w jednym szpitalu są lekarze wszystkich tych specjalizacji (babcia cały czas trafiała do tego samego szpitala, tylko na różne piętra), to przeprowadzenie konsultacji z dziedziny X na oddziale Y nie powinno chyba stanowić problemu. Być może (nie znam się) gdyby babcię wcześniej, jeszcze na alergologii, przebadał pulmonolog (albo inny lekarz) i przypisał stosowne leki, to udałoby się uniknąć ponownej wizyty w szpitalu i tym samym oszczędziłoby się koszty NFZ.

Odpowiedz
avatar sharpy
-1 1

@astor: "i tym samym oszczędziłoby się koszty NFZ." - popatrz na drugą stronę medalu: "i ograniczyłoby się przychody szpitala."

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@sharpy: tak, rzeczywiście to jest problem w Polsce, tata po wypadku leżał ze skomplikownaym złamaniem nogi na ortopedii, miał anemię, bo wcześniej stracił wiele krwi i lekarzy to nie interesowało, mama leczyła go burakami i wątróbką. W UK na szczęście patrzą na pacjenta całościowo i proszą o konsultację z innej specjalizacji, albo dwóch specjalistow leczy naraz pacjenta w trakcie jednego pobytu.

Odpowiedz
avatar Gorgony
-2 2

Twoja historia przypomniała mi jaką ja miałam sytuację w szpitalu z babcią w podobnym wieku i nawet podobnie się zaczęło. Niestety była za długa na komentarz. http://piekielni.pl/69993

Odpowiedz
avatar Lilijka92
1 1

Ja poszłam raz rwać ósemkę, a że ustrojstwo zaklinowane, położone i zaplątane w korzenie to mnie na chirurgię szczękową posłali. Dostałam papierki do wypełnienia i wpisuję w odpowiedniej rubryczce, że jestem uczulona na ibuprofen. Po zabiegu przychodzi pielęgniarka z przeciwbólowymi i co widzę? A no ibuprofen. Mówię więc, że jestem uczulona, to przynieśli coś innego. Następnego dnia, co chcą mi podać? Znów ibuprofen. Eh. Czytanie ze zrozumieniem. I teraz co by było, gdybym nie spojrzała, co niesie mi pielęgniarka?

Odpowiedz
avatar JestTamKto
0 0

Mój dziadek poszedł na operację usunięcia żylaków, a jest uczulony na jodynę. Przy przyjęciu do szpitala oczywiście powiedział pielęgniarce, że jest uczulony na jodynę, potem podczas wywiadu został o to spytany, jeszcze przed samym zabiegiem powiedział lekarzowi, i co? Przemyli całą nogę jodyną, blizny po operacji były malutkie a noga wyglądała dosłownie jakby ktoś ją polał wrzątkiem, zrobiły się gigantyczne bąble, aż bolało od patrzenia. Tak to wygląda u nas niestety :/

Odpowiedz
avatar kiniaas007
0 0

Dziadek mój ma 86 lat, wylądował z udarem w szpitalu. Przez 2,5 dnia nie dali mu leków na cukrzycę, doprowadzili do zapalenia płuc (przy czym przez ponad tydzien nie doprosiliśmy się o naklepywanie, choć miał zlecone, sama naklepywałam), w badaniach wyszło, że brak witaminy b12, też została włączona po kilku dniach, bo ciągle ktoś o niej zapominał...

Odpowiedz
Udostępnij