Pracuję w Brico jako "sprzedawca" na dziale budowlanym... Bardziej bym to określił jako konsultant do spraw klienta, ale nie o tym...
Sytuacji, zarówno tych śmiesznych, jak i piekielnych jest co nie miara, jednak chcę Wam naświetlić akcję z przed dwóch dni.
Sprzątam sobie spokojnie przy płytkach (akurat wg. podziału wewnętrznego za nie odpowiadam), kiedy z głośnika pada komunikat "pracownik działu budowlanego proszony do telefonu". No to myk. Do chodzę, odbieram i...
(k)-klient (j)-ja
J- Brico Marche, dział budowlany.W czym mogę pomóc?
K- Wy sku***ny, p**dy je**ne gdzie są moje drzwi!!! JA WAM KU*** ŁBY POURYWAM (około dwuminutowy monolog, którego nie udało mi się przerwać)
J- (jak wyczułem chwilę przerwy) Proszę Pana, proszę spróbować się uspokoić i powiedzieć co się stało żebym mógł Panu pomóc.
K- Drzwi moje gdzie są? Ja drzwi miałem kupić a ich nie ma!
J- O jakie drzwi Panu konkretnie chodzi?
K- NNNOoooo o te co je miałem kupić. Miały być a nie ma, ja was *&*$*& do sądu podam!!
J- Czy były to drzwi zaliczkowane, bądź zamówione specjalnie dla Pana?
K- NIE! Ja je dzisiaj oglądałem i były, a teraz nie ma!
J- Czyli rezerwował Pan (jest u nas taka możliwość) towar tak?
K- Mówię ci K*^WA IMBECYLU JE&%@Y że nie. Żem je miał wziąć, ale po przyczepkę pojechałem.
J- To ja Pana chyba nie rozumiem... Usystematyzujmy- nie kupił Pan drzwi i ma Pan obiekcje że nie ma drzwi których Pan nie kupił, czy tak?
K- PRZECIEŻ CI TŁUMACZE DEBILU, ŻE NIE KUPIŁEM BO PO PRZYCZEPKĘ POJECHAŁEM!!! GDZIE SĄ MOJE DRZWI KU**A!!!
Rozmowa tak się ciągnęła dobre 15 minut i wiecie co? Albo ja jestem rzeczywiście debilem, albo ten świat staje na głowie... Żądać drzwi których się nie kupiło? Powiecie, że powinniśmy odłożyć towar dla klienta. Sęk w tym, że z nikim nie rozmawiał- wiem, bo rozmawiałem z chłopakami.
I obywatele... Poważnie - trochę więcej kultury w rozmowie...
Brico
Dranstwo nieslychane, ze pozwoliliscie sobie sprzedac towar ogladany moze wczesniej przez potencjalnego kupca, a nie trzymalisci go w dowolnej ilosci w magazynie, myslac, ze ten klient tylko moze pojechal sobie po przyczepke, w celu transportu do jego domu. Moglibyscie przeciez takich stanow latwo uniknac, angazujac jasnowidza, wyraznie mowiacego, kto co chce kupic, albo dostarczajac zakupy kazdemu natychmiast za fryko do mieszkania. Czyli 100% wasza wina. Jasne - jak zawiesista zupa ze szczupaka.
Odpowiedzjak to? - nie wiecie, że były polizane?
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: polizane - zaklepane.
Odpowiedz@Matys909: towar macany nalezy do macanta ;)
OdpowiedzNo normalnie brak słów.
OdpowiedzSerio uważasz, że wśród użytkowników znajdują się tacy klienci? A co do tematu, to miałam kiedyś podobnego geniusza. Facet, co prawda, dużo bardziej kulturalny, ale chyba z 10 minut kłócił się ze mną, że danego sprzętu nie chcę mu sprzedać ze złośliwości i lenistwa, bo tydzień temu były dwa, więc niemożliwe, że teraz nie ma.
OdpowiedzDo tego wszystkiego jeszcze tylko brakowało " Ty nie wiesz kim ja jestem, już tu nie pracujesz, twój szef to mój znajomy" bo po degeneracie jak go opisałeś tego jeszcze bym się spodziewał.
Odpowiedz@Kecaw: Miałam kiedyś klienta typu 'kolega szefa'. Ile się nasłuchałam zanim powiedział, że pójdzie do szefa na skargę a ten mnie zwolni. Nie wiedział, że szef siedzi na zapleczu i wszystko słyszy. Po wyjściu klienta szef, leżący ze śmiechu na biurku, przyznał mi słuszność i ucieszył się, że dbam o jego interesy.
Odpowiedz@Kecaw: kilku się takich zdarzyło. Najlepszy był facet, który mi nawciskał i oznajmił "stary cie wy***bie, bo to mój KUMPEL jest", a szef stał koło mnie :P
Odpowiedz@Zlodziej_Fistaszka: Jakiś typ jedzie po pracowniku jak po szmacie a szef leży na biurku ze śmiechu. Tylko pozazdrościć. Historia jak z "Chwili dla ciebie".
OdpowiedzMi kiedyś jeden groził, że "zadzwoni do Łukasza!", który przestał być moim szefem jakiś rok wcześniej, ale pozostał dobrym kumplem. Cóż mogłam zrobić po tak silnym argumencie? Powiedziałam, żeby go ode mnie pozdrowił ;P
Odpowiedzeee normalka. Też mam takie sytuacje w hurtowni, że klient o coś pyta (czasami o kilka produktów), pyta o dostępność, po czym gdy po dwóch tygodniach wreszcie się decyduje i przychodzi to kupić, a tego towaru nie ma - mam aferę, że on PRZECIEŻ PYTAŁ. Musiałabym chyba cały dwumetrowy regał przeznaczyć na towar, o który ktoś pytał, bądź na który ktoś patrzył, aby uniknąć focha o brak umiejętności jasnowidztwa.
OdpowiedzNie rozumiem jednej rzeczy: dlaczego to była rozmowa przez telefon? Facet przyjechał z przyczepką, wkurzył się, że nie ma drzwi i zamiast zrobić awanturę na miejscu, wrócił do domu i dopiero zadzwonił?
Odpowiedz@recaptcha: Może zaskoczę ciebie ale wiesz że niektóre centra handlowe, z powodu swojej wielkości, to dla ułatwienia stosują wewnętrzny system komunikacji np telefonicznej?
Odpowiedz@Gregorius: thank you mr obvious, ale co, gościu podszedł do obsługi klienta z awanturą, a ci zamiast go wziąć na klatę, zadzwonili do kolegi, zeby sam tego wysłuchiwał? Zresztą w takiej sytuacji i tak by go poprosili osobiście. Ja nie kwestionuję prawdziwiści historii, tylko intryguje mnie ten jeden jej element
Odpowiedz@recaptcha: Śpieszę tłumaczyć- z tego co udało się nam ustalić (obiło się o centralę w Poznaniu) klient wysłał do nas w kwestii kupna swojego pracownika- ten go poinformował o braku towaru.
Odpowiedznie ma to jak kultura osobista
OdpowiedzNasza paranoja, nie możesz porozmawiać z "klientem" jego własnym językiem bo stracisz robotę, ale aż się prosi takiego zbluzgać.
Odpowiedznie domyslasz sie? jestes niekompetentny! niedobry ty a temu, ktory wykupil drzwi nalezace do tego pana, powinienes przegryzc gardlo. i odgryzc rece.
Odpowiedzalbo niczym rejtan rzucic sie, drac na sobie szaty
Odpowiedzzdiagnozowane niedoje**nie mózgowe. Prawdziwa pandemia w ostatnim czasie.
OdpowiedzZapamiętać Jak będę miał własną firmę to dać pozwolenie pracownikom na odłożenie słuchawki jeśli jest taka sytuacja Choćby z tego powodu że obraża mi pracownika
Odpowiedz