Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sklepy zoologiczne, a właściwie jeden - poznany od strony zaplecza. I, o…

Sklepy zoologiczne, a właściwie jeden - poznany od strony zaplecza. I, o dziwo, nie będę piekielnić na sam sklep, choć pewnie mogłabym, ale na sklepowych klientów.
Pracowałam w takim sklepie kilka lat. Żeby była jasność - sama jestem weganką, nie popieram handlu zwierzakami, nie lubię ogrodów zoologicznych i ogólnie taki ze mnie świr trochę, choć do tej pory nie podpaliłam nikogo na ulicy, tylko dlatego, że jadł hot-doga :]

W sklepie zoologicznym takim jednym pracowałam, bo zwierzaki uwielbiam.
I szczerze Wam powiem, może ja tak trafiłam szczęśliwie - ale większość ludzi, z którymi przez ten czas pracowałam, dałaby się za sierściaki pociąć. Czasem dosłownie :) Tacy futrzakowi zapaleńcy.
Natomiast klienci... ehhh...
Nie twierdzę, że wszyscy byli piekielni, absolutnie. Spora część chciała się czegoś dowiedzieć, posłuchać, dopytać, pokombinować jak to zrobić, żeby zwierzowi było najlepiej. Z takimi super się rozmawiało, często można było się nawet dowiedzieć sporo. Ale no nie wszyscy, no, niestety...

Typ 1: Ale... ale... ale...
Zwierzątko, pewnie! Bierzemy!
ALE ma nie brudzić, ale ma nie śmierdzieć, ale ma nie gryźć (moje ulubione :)), ale żeby nie trzeba było mu za często sprzątać (raz w tygodniu to jest często i to bardzo, jak się okazuje). Ale to zwierzak musi jeść coś kupowanego? Nie można by tego, co z obiadu...? Marchewkę jakąś...? Ale królik to trawę tylko może...?

Serio ludzie, są zwierzaki, które faktycznie czuć, frety, szczury...choć spokojnie da się to zniwelować przy odrobinie samozaparcia i systematyczności. Ale jak wam zaczyna od szynszyli jechać, to sorry, ale to nie 'zwierzak śmierdzi' - tylko z waszą odpowiedzialnością coś nie halo.

Typ 2: A TANIEJ BY NIE MOŻNA?

Mój ulubiony typ i temat rzeka. Na wszystkim można oszczędzać, dosłownie. To, że królikowi wystarczy klatka 60cm, to już standard. Ja na króliczaki nie sprzedawałam nigdy nikomu klatki poniżej 100cm, a najchętniej te jeszcze większe. Ale ile razy ludziska wyszli z samym królikiem, bo im się przypomniało, że na strychu/u sąsiadów/ u wujka taka duża klatka leży... Jasne :) I truchtem do innego zoologa, gdzie sprzedawcy się tak nie czepiają. Standardem było wmawianie mi, że oni wezmą małą klatkę tylko na chwilę, a potem kupią większą. Parę razy, na początku, nawet mnie nabrali. Dziwnym trafem już nigdy więcej ich w sklepie nie spotkałam :)

Najfajniej jest też oszczędzać na jedzeniu. Przecież ekstrudaty drogie takie, Versele nawet - 18zł za paczkę? Jak obok leży Vitapol za 5zł? Przecież ziarno to ziarno!
Potłumaczysz, ktoś pokiwa głową, weźmie Versele, które ty po jakimś czasie znajdziesz upchane za kocią kuwetą, a na półce z Vitapolem zieje pustkami po kupionych karmach.
I tak moim ulubionym klientem był gość, który chciał kupić chomika dla dziecka, ale bez żadnej wyprawki. Pewna byłam, że już to któryś-chomik-z-rzędu-bo-chomikom-się-tak-zdarza i klatka z oprzyrządowaniem w domu czeka. A gdzie tam. Pan wrzuci do słoika, podsypie piaskiem i da ogórka. Jak się uda to zdechnie zanim się dziecku znudzi. I Pan się nawet specjalnie z zamiarem nie krył. Pan wyszedł więc bez chomika za to z dużym bólem w dołoplecach.

Ja rozumiem, że niektórych ludzi nie stać na zwierzaka. Mnie samą aktualnie nie stać na takie stwory, jakie bym chciała przydomowo kochać. Ale jeśli nas nie stać na to, żeby sierści zapewnić godziwe, fajne życie - to nas nie stać! Koniec, kropka, kurna. Nie stać. Nie ma półśrodków. Nie stać Cię na dobrą karmę dla mastiffa to może rozważ spaniela? Albo pinczera? Kundla? Jeśli klatka dla szynszyli jest za duża to może myszoskoczek...? A, że on nie taki puchaciusienki? Odpowiedzialności, empatii i mózgów...

Typ 3: - Chcemy to zwierzątko bo śliczne takie! Pani pakuje! A co to w sumie za zwierzątko jest...?

- A to króliczki nie zostają takie małe? Urosną? 2,5 kilo!? To jak zwykły królik?!
- Szynszyla potrzebuje aż tak wielkiej klatki? Po co?
- A szczur? Jak to taka duża klatka? Co? Dwa szczury? Nie da się jednego...? To ja dzisiaj wezmę jednego, a w przyszłym tygodniu...
- Jak to świnka morska jest płochliwa...? Ale mój Alanek przecież spokojny taki (powiedziała mama, trzymając oburącz Alanka rozrywającego zębami gryzoniowe dropsy z krzykiem godnym czeluści Mordoru)...
- Ale jak to, że króliki trzeba szczepić...? I to raz w roku...?
- To zwierzęta trzeba wypuszczać? To po co one mają te klatki? PAPUGI TEŻ???!!! Ale Pani, a jak ona mi nasra? OLABOGA!
- Koszatka ma mieć jakąś specjalną dietę...? Ale ja bym jej dała co mi szczurach zostało... i dropsiki jeszcze mam...
- Ale ja myślałem, że można na bank nauczyć królika kuwetować...? A on mi jakieś bobki zostawia wszędzie...
- Ścieranie zębów? No, to marchewka, nie?
- A to chomiki gryzą?
- ŻE ILE LAT ta szynszyla żyje? ILE???
... i ja rozumiem niewiedzę, nawet akceptuję. Ale uwierzcie, była masa ludzi, która podchodziła z żądaniem typu: Pani mi spakuje tego króliczka, tego o, tam, białego tego. Ja już wiedziałam w takim momencie, że będzie ciężko, bo w 9 przypadkach na 10 ludzie nie mieli bladego pojęcia o tym, jak się żyje z takim zwierzakiem. Ale i tak go chcieli. Bo co to za filozofia, sierść to sierść. I to uważam właśnie za prawdziwie piekielne.

I gdzie potem takie sierście znajdowaliśmy? Podrzucone do woliery. Zostawione luzem w alejce między półkami. W pudełku po butach przed wejściem. W siatce plastikowej na psich legowiskach. etc etc...

Typ 4: - zwierzątko dla dziecka.

Nie ma czegoś takiego jak zwierzątko dla dziecka. No, chyba, że pluszowe. Dziecko samo wymaga opieki, nie można od niego wymagać, że zajmie się nawet chomikiem w tym stopniu, że rodzice będą mogli umyć ręce ode całej odpowiedzialności. Jeśli ktoś chce zwierzaka 'dla dziecka' to może to być tylko i wyłącznie zwierzak 'dla całej rodziny'. I tak, zwłaszcza przy małych dzieciach, większość zachodu spadnie na rodzica. Nie się co okłamywać, ale większość rodziców wytrwale próbuje.
Najczęściej takim zwierzorem miał być chomik. Spoko, nawet rozumiem - małe to, względnie mała klatka, mało żre. Można 'kupić dziecku', jeśli się chce dziecko zniechęcić do zwierząt w ogólności :)

Mało kto mi chciał wierzyć, że chomiki nie lubią towarzystwa, często bywają wredne i agresywne, nie będą się bawić w dzień, mogą i pewnie ugryzą, i to nie raz. Takie śliczne małe chomiczki... mali futrzaści psychopaci :) Pewnie, że zdarzają się fajne chomiki, ale ja ludzi zawsze, zawsze uprzedzałam, że jest szansa, że trafi się im psychol. Mimo to średnio 2,3 razy w miesiącu ktoś chciał chomika oddać, albo wymienić na egzemplarz niegryzący.

Kolejne 'bezobsługowe' rodziców zdaniem zwierzę dla dziecka to rybka. Rybka, kula, woda, raj na ziemi. Oj, ależ im miny rzedły, jak się okazywało, czego taka rybka potrzebuje, żeby przeżyć dłużej niż tydzień... Nie ma szans, żeby 5 latek opanował taką wiedzę. Często było tak, że ludzie już z kulą w ręce i saszetką karmy dla gupików kazali sobie pyszczaka wyłowić.
A kule przestaliśmy sprowadzać w końcu. Nerwów nam zabrakło. Ja w kilku pozostałych teraz hoduję kaktusy.

Ogólnie nie popieram handlu zwierzakami. Ale jak już pracowałam w takim miejscu, zwierzaki traktowaliśmy praktycznie jak własne, miały lekarstwa, weterynarzy, były zabezpieczane przed pasożytami, klatki dezynfekowane. Kupowaliśmy im świeże jedzonko, często się im z domów przynosiło własne, jak fantazja przy gotowaniu poniosła. Czasem braliśmy do domów, jak się któremuś pogorszyło, a jak coś padało, nie dajcie bogowie, to był płacz niewieści na zapleczu słyszany - i to u dorosłych bab. Kiedyś nawet królikowi robiliśmy wózek, jak miał problem z tylnymi łapami.
Ile razy chodziliśmy obsikani, pogryzieni, prześmierdnięci i ptakowo ofajdani, bo się uparliśmy, że ucywilizujemy jakiegoś ogona - to nasze.
Fretki nie sprzedałam, póki nie oswoiłam, mimo, że czasem wyglądałam jak po zabawach z bombą odłamkową. Miały książeczki, szczepienia, odrobaczenia i dokładny wywiad z potencjalnym przyszłym właścicielem przed sprzedażą.

Bezmózgie ludziska zdarzają się po obu stronach barykady - i tej sprzedającej, i tej kupującej. Ale serio, zdarzają się tacy, którym się jeszcze chce, mimo wszystko :) nawet w sklepach zoologicznych za niezbyt zawrotną pensję - a może i najczęściej właśnie tam.

sklepy zoologia zwierzaki zwierzęta

by ~Eetah
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
17 43

Minus za fragment sugerujący że kundle można gorzej karmić. Wręcz przeciwnie, z kundlami jest gorzej, trudniej (i czasem drożej) bo nie do końca wiadomo, z jakiej razy odziedziczyły specyficzne wymagania.

Odpowiedz
avatar Zmora
9 17

@bloodcarver: No to jest prawda. Ale też jest kwestia taka, że kundel z pokolenia na pokolenie, taki "rasowy" kundel często nie ma specyficznych wymagań, bo ma wszystko wymieszane. Generalnie kundle też są zdrowsze z tego powodu. Zwyczajnie są wytworami znacznie większej puli genowej. Oczywiście to nie usprawiedliwia karmienia kundla gorszą karmą, żeby oszczędzić. Powinien być karmiony tak samo dobrą karmą, w końcu na zdrowiu kundla też zależeć nam powinno. Sugerowanie, że można wziąć kundla z myślą o "oszczędzaniu" jest w gruncie rzeczy okrucieństwem, więc się całkowicie zgadzam z tobą, bloodcarver, że autorka źle robi.

Odpowiedz
avatar Zniewolona
6 16

Myślę, że autorce bardziej chodziło o ILOŚĆ pożywienia. No jednak jest różnica między kundlem, spanielem, a mastifem. Poza tym, akurat ta rasa ma olbrzymie wymagania, zarówno żywieniowe, jak i wychowawcze. Więc tak, mimo iż jestem miłośniczką zwierząt, psa, koty, myszy, rybki - to wszystko przemknęło lub nadal przemyka przez mój dom, to śmiem twierdzić, że kundelkiem łatwiej i taniej jest się zająć niż takim mastiffem czy dogiem.

Odpowiedz
avatar czytanka
2 6

@Zniewolona: Nie wiem, czy jest różnica w ilości. Pamiętaj, że kundle też mają różne rozmiary i potrzeby, więc nie można z góry założyć, że kundel zje tyle a tyle.

Odpowiedz
avatar dzasdusia
1 5

@bloodcarver: Dokładnie. Może autorka niefortunnie się wyraziła, ale jednak pies to pies, członek rodziny, chyba chcemy żeby był zdrowy. Ja zawsze pytana o to, jaką karmę kupuję (pedigree czy chappie?), jestem obrzucona z góry na dół wzrokiem "co za dziwoląg", bo kupuję karmę przez internet za całe 100 zł za 15 kg.. czyli chyba w przeliczaniu nawet mniej niż sklepowe chappie i inne syfki, a dużo lepszą jakościowo. Raz nawet zakupiłam TOTW 7kg za 120 zł... No w ogóle śmiech na sali, prawda?

Odpowiedz
avatar dzasdusia
5 7

@Zniewolona: A czemu ilość? czy 30-kilowy kundel zje mniej karmy niż 12 kg spaniel? Ilość zależy od wielkości, nie rasy. Fakt, że specyficzne rasy czasem muszą jeść specyficzną karmę i muszą być w dużym stopniu bardziej zadbane (trymowanie, strzyżenie), ale kundle też. A że nie są, to tylko wybór właściciela. Niestety wśród ludzi często chodzi przeświadczenie, że z kundlem nie trzeba chodzić do weterynarza, szczepić, leczyć. Bo to tylko kundel. Najwyżej zdechnie. No i szkolić też nie trzeba. Co z tego, że 30-kg bydle skacze p dzieciach i zachowuje się w wieku 2 lat jak szczeniak który miesiąc nie widział człowieka? Kundli się nie szkoli bo i tak są głupie. Albo w drugą stronę - są mądre, więc po co.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 listopada 2015 o 11:14

avatar kaze21
0 0

@Zniewolona: Kundelki potrafią być również duże a czasami i baaardzo duże. Pies jak pies, każdy potrzebuje tak samo dobrej opieki bez względu na rasę. Znajomi mają kundelka który przypomina mastifa. Ma wielki łeb i jest dość groźny więc wcale nie jest się nim łatwo zajmować, a na pewno nie łatwiej niż moim spanielem.

Odpowiedz
avatar GiveMeFive
20 32

A mój szynszyl kazał mi się Versele wypchać. Nie tknął ani drobinki, a Vitapol Premium żry ino furczy. Kupowałam mu już przeróżne karmy i zawsze wracam do Vitapolu, bo tego zjada najwięcej, choć odpadu i tak jest trochę. Więc to jedzenie dla zwierzaka to często też kwestia jego gustu. Oczywiście daję mu ponadto jakieś ziółka i kwiatki, ale podstawowej karmy już mu nie zmienię.

Odpowiedz
avatar GiveMeFive
25 35

@Vetheranka: Druga niedawno zdechła przy podawaniu narkozy u weterynarza. Chcesz zdjęcie obu razem na dowód? Oczywiście z datą, bo przy Twoim toku rozumowania, że ma głupiego i leniwego właściciela, to pewnie powiesz, że zmyślam. Za leniwą się nie uważam, jak szynszyl nie chciał jeść Versele przez długi czas, probowałam z miesiąc, mieszałam mu te karmy, zawsze zostawała jedna, to nie będę go tym karmić na siłę. No chyba, że znasz sposób jak go zmusić? Z chęcią wypróbuję.

Odpowiedz
avatar Mavra
25 31

@Vetheranka: Wiesz co z takim podejsciem to ja mam nadzieję, ze ciebie tylko na te kaktusy bedzie stac

Odpowiedz
avatar ljubomora
2 4

@Mavra: Przecież to nie jej historia...

Odpowiedz
avatar Mavra
0 6

@ljubomora: owszem wiem ale użyłam to gdzie autorka napisała ,ze ją stać jedynie na trzymanie kaktusów

Odpowiedz
avatar melomanka
5 7

Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę dlaczego on ten vitapol je, smakuje mu bo to taki zwierzęcy fastfood, jest do niej przyzwyczajony i dlatego marudzi. Nie ma tam nic zdrowego. Zresztą versele ma wiele rodzai. Można szaleć i wybierać, albo beaphar, też jest bardzo polecany. Jeżeli nie je, nie lubi, nie odpowiada mu taki rodzaj karmy to wybierz karmę dla świnek morskich (versele), składowo podobno nawet lepsza od tych dla szynszyli. Moje też jadły tańszą (nie vitapol), a mam 3 kulki, każda o innym temperamencie i gustach kulinarnych, było ciężko ale się udało. Jeżeli już przestawiamy szyszkę na inną karmę to stosujemy metodą proporcji. 25% nowej do 75% starej. Po tygodniu, dwóch zwiększamy proporcje. Zresztą karma to nie jest podstawowy pokarm dla szyszek. Stanowi około 5% całego pożywienia, reszta to zioła i przede wszystkim siano. Wystarczy kilka granulek karmy a reszta jak wspomniałam. Nie powinnaś się zniechęcać, czasem zmiana karmy jest znacznie dłuższa ale skutkuje potem zdrowiem szyszki, lepszym wyglądem futra i radością właściciela. :) moim zdaniem powinnaś jeszcze spróbować, a jeżeli masz wyjątkowo upartą szyszkę to wierz mi w końcu odpuści co zaprocentuje na przyszłość, nie będziesz później musiała odwiedzać weterynarza, a kasę na weta wydasz na dobre zioła. Pozdrawiam. :)

Odpowiedz
avatar GiveMeFive
7 7

@melomanka: Dziekuje za rade! A mozesz mi dokladnie napisac, jaka karme dla tych swinek morskich podawac? Sa rozne rodzaje, czy tylko jeden? W przyszlym tygodniu ide na zakupy do zoologicznego, jesli dostane, to kupie :)

Odpowiedz
avatar melomanka
4 4

@GiveMeFive: Ja na chwilę obecną stosuję beaphar xtra vital(nie chciały jej za bardzo, marudziły strasznie), ale powoli zmieniam na versele laga chinchilla & degu (o dziwo moje kulki zajadają się tym jak szalone, podsypuję im kilka pałeczek albo czasami dam z ręki), co do karmy to Beaphar Nature dla świnek morskich, w sklepie na pewno ją dostaniesz. Jeżeli jednak nie będziesz mogła dostać to polecam sklep Hipcio albo Niezłe Ziółko, jeżeli nie zdecydujesz się jednak na beaphar to spróbuj z VL też dla świnek morskich. Ja też wcześniej karmiłam karmą tańszą, to chyba była Alegia, zaczęłam im wprowadzać beaphar xtra vital, zmiany następowały stopniowo, bo jednak im nie odpowiadała jednak ja nie odpuszczałam i futerko moich szyszek stało się tak puszyste jak nigdy. Wyglądają pięknie, prawdziwe puchatki. Dobra karma nie tylko wpłynie dobrze na wątrobę Twojego szyla ale również futerko, i żebyś czasem nie pomyślała, że ja specjalnie Ciebie na tą karmę namawiam bo droższa itp, fakt jest droższa ale sama widzę po swoich kulkach jak pięknie wyglądają. Zresztą jak wcześniej wspomniałam kilka pałeczek wystarczy, jeżeli masz jednego dorosłego szynszyla to wystarczy jedna łyżka stołowa dziennie, nie będziesz musiała ciągle kupować karmy, reszta to zioła i siano, czasem jakiś przysmak(migdał lub malutki kawałeczek jabłka). Jeżeli będziesz przestawiała swojego szylka to życzę duuużo cierpliwości i oby ten uparciuch jednak się przekonał. :)

Odpowiedz
avatar GiveMeFive
2 2

@melomanka: Kupiłam Beaphar. No zobaczymy co z tego będzie ;)

Odpowiedz
avatar GangstaGirl
2 26

Plus za historię, choć czyta się słabo ze względu na użyty slang.. miało być śmiesznie?

Odpowiedz
avatar geranium
15 19

jeśli chodzi o karmienie - niech sobie będą karmy jak Versele - z gustem się nie wygra. mój królik wcinał tylko karmę za 4,50zł/kg i przeżył 13/14 lat ( kwestia urodzenia/śmierci to dni -nigdy nie dowiedziałam się którego marca się urodził. zmarł w wielkanoc). jeśli chodzi o czystość - klatkę miał może 50x60 cm i nie było przeszkodą do trzymania futrzaka o wadze 10 kg - mniej więcej po roku od kąd przygarneliśmy kota sam się od niego nauczył że siusiu tylko na kuwetę (tacka śniadaniowa ze żwirkiem). to że neskłiki stawia taki urok królików i to trzeba powtarzać każdemu. i tak biegał po całym mieszkaniu a klatkę miał jako stołówkę. a że dziecku - króla dostałam mając lat 7 wrobiona przez sąsiadkę - opieka nad zwierzakiem dobrze robi. mądra opieka gdzie rodzic widzi, nadzoruje poczynania potomków i pilnuje terminowości i odpowiedzialności za powierzone życie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@geranium: Opieka dziecka nad zwierzęciem, którą opisujesz jest dokładnie tą samą opisaną przez autorkę - to jest opieka zbiorowa i dziecko (ze zwierzem) jest pod kontrolą rodzica. Ja jednego ze swoich zwierzów przez całe życie próbowałam przekonać do warzyw i owoców, nie wyszło. Przyzwyczajenia zwyciężyły, mogłam mu najwyżej soki z warzyw porobić i dodać do wody. Ale zazwyczaj fakt, dieta musi być bogata i zróżnicowana.

Odpowiedz
avatar Zmora
5 5

@Drago: Ooo. A o jakim zwierzu mowa, że się spytam? Zainteresowała mnie ta dieta.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Zmora: O papudze. Czasami skrobnął jajka lub ryżu, ale głównie jadł nasiona, mimo że próbowałam to zmienić przez wiele lat. Gdy go przygarnęłam był już dorosły, miał straszne warunki i trochę mu odbiło.

Odpowiedz
avatar Zmora
3 3

@Drago: Ale o jakiej papudze mowa? Bo papugi mają baaaardzo różne diety. Bo dla niektórych papug nasiona to jest podstawa naturalnej diety, więc w sumie nic dziwnego, że jedzą głównie nasiona a reszta to dodatki...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Zmora: Wiem, co moje papugi powinny jeść i wiem również, że powinien jeść warzywa i owoce, same ziarna nie powinny stanowić jego diety. Ale niestety chłopak nie dał się przekonwertować, mimo że jego znajomi z klatki zażerali się marchewką itd.

Odpowiedz
avatar Zmora
7 7

@Drago: Okej, okej. Rozumiem, ze gatunek papugi jest ściśle tajny. Spoko. Tak się tylko z ciekawości pytałam...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 6

@Zmora: Nie jest ściśle tajny, ale po to się chowam za nickiem, żeby pozostać anonimową

Odpowiedz
avatar Zmora
9 9

@Drago: Najpierw stwierdzę, że ja nie muszę wiedzieć, więc jak nie chcesz, to nie mów. Mnie to wszystko jedno w sumie. A z zupełnie innej i niezwiązanej strony, to jakoś jednak mi się wydaje, że nie ty jedna masz na świecie papugi tego gatunku. Nawet jakbyś zdobyła je poprzez nielegalny przemyt z odmętów Amazonii, to gdzieś tam i tak jest jakiś kretyn, który też miałby takie papugi. Także bez paniki. xD

Odpowiedz
avatar Monomotapa
43 57

Po czym poznasz weganina? - sam ci to powie. Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać - to zdanie jest zbędne w kontekście historii.

Odpowiedz
avatar inga
19 27

@Monomotapa: Też mnie to zirytowało, ale bałam się że wyjdę na czepialską. Czekałam chociaż na akapit poświęcony cierpieniu myszek zjadanych przez węże, cokolwiek, co uzasadniłoby tę wzmiankę.

Odpowiedz
avatar Zmora
15 21

@inga: Takie uzasadnienie byłoby jeszcze głupsze, niż sama wzmianka. Bo czym innym węże karmić? Sałatą? :)

Odpowiedz
avatar archeoziele
6 12

@Zmora: Są ludzie którzy koty karmią wegańskim żarciem...

Odpowiedz
avatar szafa
6 6

@Monomotapa: Czemu? Historia ma m.in. pokazać, że w sklepach pracują też ludzie, którym bardzo zależy na zwierzętach, a komu zależy bardziej niż weganom?

Odpowiedz
avatar Hachimaro
0 0

@szafa: O, to, to. Wzmianka jest powiązana z treścią historii, więc co w niej złego?

Odpowiedz
avatar Zmora
13 31

'Żeby była jasność - sama jestem weganką, nie popieram handlu zwierzakami, nie lubię ogrodów zoologicznych i ogólnie taki ze mnie świr trochę" Jak ja uwielbiam takich "zwierzolubów" (bez obrazy), którzy gadają, że tak świetnie chronią zwierzęta, na tyle różnych sposobów, bo "ideologia", a tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia, co robią. Haha.

Odpowiedz
avatar rokiowca
3 7

Co d królików to jak już granulat. Ja mojego warzywnie ziołowo karmię. Mój królik korzysta z kuwety ale ostatnio coś ma gorsze dni i brudzi. Krolika można szczepić raz na rok jeśli zastosujemy odpowiednią szczepionkę. Ja za mojego Boryska wszystko bym oddała.

Odpowiedz
avatar Fantagiro
17 17

Doskonale Cię rozumiem. Pracuję jako niania dla piekielnej rodziny, która nie ma bladego pojęcia o zajmowaniu się zwierzakami. Dwójka fajnych dzieci w wieku przedszkolnym. Dziecko chce, to dziecko dostaje. 2 lata temu kiedy zaczęłam pracę dla nich mieli królika - za mała klatka, za mało jedzenia, zmieniane raz na miesiąc. Zwierz chudy, mizerny, kupka nieszczęścia. W miesiąc wyprowdziałam zwierza na prostą. Odkarmiłam, weterynarz, leki, dobre jedzenie. Królik okazał się miziastą przylepą. Niestety zdechł. Zagłodzili go w wakacje kiedy miałam wolne. Podejrzewam, że wyjechali zostawiając go samego w domu. Po wakacjach kupili psa maltańczyka. Zgadnijcie kto się zwierzem zajmuje, uczy podstawowych komend, wyprowadza na spacer czy dba o szczepienia - ja. Regularnie biegam z nim do weta, bo wymiotuje i nie rozumieją mojego tłumaczenia, że pies ma delikatny żołądek i nic po za karmą specjalna jeść nie może. Karmienie go parówkami, chlebem i chipsami to norma. Jak był szczeniakiem dużo sikał w domu. Rozkładałam podkłady, gazety aby się uczył. Nic z tego. Po moim wyjściu wszystko znikało. Po 2 miesiącach chcieli się go pozbyć. W końcu ktoś z rodziny im przetłumaczył, że to niepedagogiczne. Miesiąc temu dzieciaki uparły się na szczura, bo ktoś z grupy ma. Zanim kupili tłumaczyłam, że szczurki to dwa a klatka po króliku ma za duże odstępy między prętami, że lepiej adoptować itp. Na nic moje starania. Tydzień temu przychodzę do pracy i widzę kupionego szczurka. Kupili klatkę, ale za mała. Kupili dorosłą, zdziczałą samiczkę. Najmłodszy z podopiecznych zdążył już szczura upuścić. Starszego ugryzł do krwi. Ręce mi opadają. Na prawdę tak ciężko jest poszukać w internecie informacji o zwierzaku skoro nie chcą mnie słuchać? Tak ciężko jest myśleć?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@Fantagiro: OOo,mam podobną sytuację. Też dwoje dzieci,królik kupiony na Wielkanoc. Niestety rodziców przeroslo to,że zwierzęciu trzeba sprzątac i je wypuszczać,więc w wakacje oddali go do dziadka na wieś. Po wakacjach miał wrócić,ale...okazało się,że urósł a oni doszli do wniosku,że jest za duży,by trzymać go w bloku. A podobno wykształceni ludzie,po studiach... Potem mówili coś o szczurach(ja mam,dzieciom się spodobały), ale jak im powiedziałam,ile mnie miesięcznie utrzymanie szczurów kosztuje, ile czasu im trzeba poświęcić,to na szczęście zrezygnowali. Mam nadzieję,że więcej zwierząt nie wezmą,osobiście będę im to odradzać i uświadamiać ich tak długo,aż zrozumieja, że zwierzę to nie zabawka na chwilę,a już na pewno nie dla dziecka,skoro nawet dorośli nie potrafią sobie z nim poradzić.

Odpowiedz
avatar chyba_ok
13 15

Jak dobrze, że ktoś w końcu napisał, że nie ma zwierzaka dla dzieci :) jak byłyśmy z siostrą dzieciakami, rodzice kupili nam chomika, ale warunek był taki, że ja i siostra zajmujemy się nim same. I autentycznie tak było, rodzice palcem przy chomiku nie kiwnęli, a opieka wychodziła nam jak to dzieciom, czasem klatka wyczyszczona za późno, czasem niedoczyszczona... A wina zawsze była moja albo siostry, no fakt, nasze zaniedbanie, ale moim zdaniem byłyśmy za małe, żeby zrozumieć co, jak i dlaczego tak często. Jeżeli czytają to jacyś rodzice mający zamiar kupić dziecku zwierzaka to pomóżcie mu się nim zajmować albo po prostu nie kupujcie wcale :)

Odpowiedz
avatar Jorn
26 30

W kilku miejscach tej historii hipokryzja aż wali po oczach. Zaczyna się od stwierdzenia, że autorka nie popiera handlu zwierzętami, ale w sklepie tymi zwierzętami handlującym się zatrudniła. Z miłości do towaru jakoby. Później bardzo najeżdża na klientów kupujących taką, a nie inną karmę. Jeśli ta tańsza jest takim badziewiem, to dlaczego ją sprzedajecie? Czyżby jednak chęć zysku przeważała nad miłością do zwierząt? Czy może jednak ta tania karma się nadaje, ale klienci są piekielni, bo za mało pieniędzy w sklepie wydają? Później jeszcze klienci bywają piekielni, bo gdy się im wytłumaczyło, ile z takim zwierzakiem zachodu, to rezygnowali z zakupu. Równie piekielni byli jednak ci, którzy nie rezygnowali. To w końcu, jak to jest?

Odpowiedz
avatar imhotep
12 14

@Jorn: Podobnie jakbym napisał, że nie popieram przemocy jednocześnie waląc kogoś w mordę :)

Odpowiedz
avatar Hachimaro
0 0

@Jorn: Może autorka wyszła z założenia, że lepiej, jeśli ona będzie pracować w sklepie - niż osoba niemająca pojęcia o zwierzętach i dbająca tylko o zysk?

Odpowiedz
avatar donkamilos
21 25

- Jak poznac wegetarianina? - Nie musisz szukac, sam powie w ciagu 5 minut. Nie wiem po co ten dodatek o byciu weganka, to nic nie wnioslo do piekielnosci.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
-1 1

@donkamilos: Słyszę ból dupy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Fajnie,że uswiadamiasz ludzi o danym gatunku,ale to nie sprawi,że zwierzęta znikną z zoologów,w których niestety,ale warunki w jakich żyją są okropne. Sklepy nastawione są ma zysk,więc najczęściej nie kontroluja skąd pochodzą zwierzęta lub wręcz zachęcają by kupować parki a mioty oddawać do sklepu. Malutkie akwaria dla szczurow,myszek, chomików czy trzymanie dwóch płci razem,to nie są odpowiednie warunki. Dlatego już od dawna nie kupuje w sklepach,które trzymają zwierzęta. I namawiam do tego każdego znajomego.

Odpowiedz
avatar czytanka
15 25

Jakoś nie byłaś wierna swoim przekonaniom, skoro jako zatwardziała przeciwniczka handlu zwierzętami pracowałaś w sklepie zoologicznym i to kilka lat. Wiem, że zarobiony pieniądz nie śmierdzi, ale konsekwentnym trzeba być, skoro ma się takie przekonania, które publicznie się ogłasza. Miłość do zwierząt nie jest tu argumentem, bo jednak handlujesz nimi. Jeśli chodziłoby tylko o zwierzaki, mogłaś zatrudnić się w schronisku lub działać dla jakiejś organizacji charytatywnie. Jak wspomniały osoby przede mną, oszczędzanie na jedzeniu nie jest do końca piekielne. Mój pies nie chciał drogiej karmy, lubił tańszą i to tylko jednej firmy. I co, mieliśmy wziąć go głodem, żeby ruszył te droższe, bo będzie zdrowszy? A na tamtej przeżył spokojne 14 lat, weterynarz nie miał zarzutów co do naszej opieki nad nim. I zwierzak miał frajdę rzucając tą karmą i goniąc ją po przedpokoju przed zjedzeniem. Czy ja dobrze zrozumiałam zdanie: „Pan wyszedł więc bez chomika za to z dużym bólem w dołoplecach. ”? Kopnęłaś klienta i nie poniosłaś konsekwencji? Współpracownicy, inni klienci i kierowca autobusu klaskali? Nie rozumiem tez fragmentu z zza dużą klatki dla szynszyli. To jakiś problem, jeśli będzie większa? Zwierzę nabawi się agorafobii? Królik mojej sąsiadki miał klatkę, w której nie mógł się cały obrócić jak urósł. Jednak od początku bywał tam tylko na noc i podczas odkurzania, wolał kicać po mieszkaniu, więc nie kupowała nowej. Nigdy nie wiesz, czy klient nie ma faktycznie jakiejś klatki od kogoś i jaki charakter będzie miał pupil. Niektóre nie znoszą siedzenia w klatce, inne pyszczka nie chcą poza nią wystawiać. Nie zaprzeczę, że wielu ludzi jest nieodpowiedzialnych i nie powinno mieć nawet roślin do opieki o zwierzętach i dzieciach nie wspomnę. Jednak nie możesz generalizować, że każdy, kto kupuje tańszą karmę czy ziarna, przyczynia się co cierpienia zwierząt. Wbrew pozorom, droższe nie zawsze znaczy lepsze. Że jeśli kupiona klatka nie spełnia Twoich wymagań, to jej nie sprzedasz, bo to jedyna właściwa decyzja. I jeśli ktoś nie wie, ile dane zwierze żyje lat lub czym ścierać mu zęby lub obcinać pazury, będzie złym właścicielem. To tak, jakby powiedzieć, że kobieta, która po urodzeniu dziecka nie wie absolutnie wszystkiego o opiece nad nim z automatu nie będzie dobrą matką. My nie wiedzieliśmy, jak zajmować się psem, gdy go dostaliśmy, popełnialiśmy błędy – to rzecz ludzka. Zadawaliśmy masę dziwnych i głupich pytań weterynarzowi i w zoologicznym. I nie sądzę, że ktoś wziął nas za złych właścicieli. A nawet jeśli, to grubo się pomylił.

Odpowiedz
avatar Mojesloneczko
1 9

Popieram w stu procentach! Moja suczka jest dla mnie córeczka i miała na początku Royal canin ( drogi bo lepszy). Ale miała po nim alergie. I mam jej do dalej wpychac bo drogie to znaczy dobre? N ie wydaje mi się. I owszem ja też zadawalam mnóstwo także i głupich pytań. Człowiek uczy się z czasem. Ale nie chciałabym spotkać w sklepie takiej kobiety. Kupiłbym moja karmę i z tego powodu zabilaby wzrokiem. Kobieta każdego krytykowala a sama źle robiła. Wiadomo jak w takich sklepach było i jest. Popieram Cie w stu procentach.

Odpowiedz
avatar Litterka
14 14

@Mojesloneczko: Royal Canin jest drogi. Ale NIE JEST dobry!!! Przeczytaj skład - to zwykła karma dla drobiu - pszenica i kukurydza z dodatkiem mięsa. To nie cena karmy decyduje o jej jakości, poczytaj trochę o żywieniu psów, poszukaj składów i rankingów karm, a na pewno wyjdzie to Twojemu psu na zdrowie i Twojemu portfelowi na dobre :)

Odpowiedz
avatar Zmora
10 10

@Mojesloneczko: Drogie nie zawsze znaczy lepsze.

Odpowiedz
avatar reinevan
1 3

@czytanka: "Mój pies nie chciał drogiej karmy, lubił tańszą i to tylko jednej firmy. I co, mieliśmy wziąć go głodem, żeby ruszył te droższe, bo będzie zdrowszy?" Bardzo wiele firm produkujących wyroby karmopodobne do swoich produktów dodaje substancje uzależniające (niestety jest to proceder w pełni legalny) powodujące właśnie takie a nie inne zachowanie psa. Pół biedy, gdy pies oprócz w/w karmy dostaje witaminy, odżywki i preparaty wspomagające, gorzej, gdy na samej karmie się kończy. Na koniec, tak z ciekawości możesz zdradzić jakiej wielkości był piesek, który dożył tych 14 lat??

Odpowiedz
avatar dzasdusia
0 2

@Mojesloneczko: Jak wyżej - drogi nie znaczy dobry. Najpopularniejsze i jedne z tańszych karm jak pedigree to cena 7-10 zł za 1 kg kupując w sklepie stacjonarnym. Sąsiadka dziwi się, że nie kupuję jej dla mojej Młodej. Bo tania, a ja przepłacam i do tego czekam cały 1 dzień na kuriera. Bo ja raz na 3 miesiące zamawiam karmę w internecie. 7-12 zł za 1 kg (w sumie 10-15 kg na raz), zależnie co mam ochotę/fundusz kupić - Joser, Brit, Fitmin, TOTW. Są karmy droższe i lepsze, ale już te są lepsze od najdroższych sklepowych. Skład niebotycznie lepszy nawet od super polecanych RC i Puriny, które to kosztują 10-13 zł/1kg, i to tylko te podstawowe wersje, "specjalistyczne" nawet do 20zł/kg. A składają się głównie z mączek i zbóż. A skąd cena? Z reklamy. Bo firma znana, bo sklepy tylko takie sprowadzają, bo weterynarze dostają kasę a promowanie. Nie mówię też, że pies karmiony najtańszą karmą nie będzie długo żył. Mam suczkę 10-letnią, karmioną od małego mielonkami z puszek, ostatnio pani wet po usg powiedziała, że jak na ten wiek to organy wewnętrzne są idealne, prócz 1 nerki, no ale wiek. Fakt, zachorowała, najprawdopodobniej na stawy, do końca nie wiadomo jeszcze, ale ogólnie ma się bardzo dobrze. Miałam też psa z uczuleniem na białko, więc jadał karmę z jak najmniejszą jej ilością, ale tutaj też się sporo naszukałam żeby coś wegetarianskiego znaleźć. Nie ma reguły. Jednak nie lubię, jak mi ktoś mówi, że on nie kupi psu drogiej karmy bo RC czy Purina PP jest drga i go nie stać. Są drogie, to fakt. Ale to gadanie, jakby tylko te 2 karmy istniały.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 listopada 2015 o 15:23

avatar fioletowapsiara
-2 4

@dzasdusia: My karmimy naszego Kundelka Caniverą, przeszliśmy kilka innych (Josera, Brit, RC itp) i ta sprawdza się najlepiej. Niby w zakupie jest droga (ok 180 zł/14 kg), ale kiedyś obliczaliśmy i wyszło niewiele więcej dziennie niż np Josera. Teściowie twierdzą, że wymyślamy, bo przecież ich pies żyje na karmie z bieronki/chappi/pedigree i resztkach i przecież taaaaki szczęśliwy. Szkoda mi ich suczki..

Odpowiedz
avatar Litterka
3 3

@dzasdusia: Bo większość ludzi się nie interesuje, to, co widzą w zoologu albo w markecie, to według nich wszystko, co jest. A w kwestii karmy drogiej/taniej i psa. Mam małą, starszą suczkę. Jest już ze mną parę lat. Obecnie ja przebywam zagranicą i Suczą zajmuje się Mama, ale to ja kupuję karmę. Przeobiłyśmy Acanę bezzbożową, było fajnie. Potem Orijen (najlepszy moim zdaniem, bardzo drogi), jeden worek - fajnie, sucz się ma super. Drugi worek - bąki takie, że nie szło żyć. Czyli coś się w składzie zmieniło. Potem była Josera w kilku wariantach - też bąki. No to TOTW - znośnie, ale pobąkiwała, mimo, że też karma lepsza, z tych droższych, bezzbożowych. Potem chyba było coś jeszcze, ale znalazłam karmę Lukullus - stosunek ceny do składu fajny, choć zboża są, a bąków brak, więc jest ok. Także - przyznam, że dużo może zależeć od danego psa. Moja jest ze schroniska, chyba wcześniej żyła u starszych państwa i miała gotowane, więc jednak ten ryż musi mieć - tak wynika z moich obserwacji. Także - nie zawsze najdroższe posłuży naszemu psu, warto sprawdzać, szukać, porównywać, czasem eksperymentować.

Odpowiedz
avatar luss313
2 2

@czytanka: Popieram;) Sama mam w domu dwie papugi. Każda ma swoje maniery i ulubione karmy (niekoniecznie te drogie). Jak jedna pożera marchew to druga wręcz od niej ucieka. Jedna jak tylko widzi nowego człowieka to mu na głowę siądzie, druga nosa z klatki nie wystawi bo się boi. Jedna przytulasek, druga chętnie dziabnie w palec;) Co do klatek, to może nie mam ogromnych. Standardowej są wielkości, ale papużki spokojnie się mieszczą. Ogonami podłogi nie zamiatają. Ktoś może śmiało powiedzieć, że za małe, ale prawda jest taka, że i tak większość czasu ptaki latają sobie wolno po domu. I oczywiście, że (sory za wyrażenie) srają wszędzie jak sobie tak latają, ale cóż, jakbym tego nie akceptowała, to bym ich nie brała. I podobnie jak czytanka też z początku z moim lubym nie wiedzieliśmy wszystkiego o nich. Jakieś podstawy były a tak to się człowiek na błędach uczy nikt się alfą i omegą nie rodzi. Oczywiście, że są ludzie co nie mają pojęcia o zwierzakach i wcale nie chcą mieć, ale nie każda osoba co kupuje zwierzę a nic o nim nie wie, będzie beznadziejnym właścicielem. Bo może właśnie tak się dokształci, że autorkę historii prześcignie o lata świetlne! Pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar szukamnicka
0 0

@luss313: kiedyś miałam kanarki. Klatka nie za wielka, ale minimum kilka razy w tygodniu zamykało się wszystkie okna, obkładało meble gazetami (to były czasy przedinternetowe i jeszcze kupowało się gazety) i otwierało klatkę. Ptaszydła latały swobodnie po całym mieszkaniu albo po całym pokoju jeśli z jakichś powodów nie mozna było rozłożyć gazet wszędzie. To był genialny patent. Kiedy wyjeżdżalismy na urlop zostawialiśmy kanarkom mieszkanie do dyspozycji. Potem tylko wystarczyło sprzątnąć gazety :) (woda była w kilku miejscach, spokojnie starczało nawet na 2 tygodnie.) Wadą takiego chowu był fakt, ze chowane na pół dziko nigdy się do końca nie oswoiły. Kiedy po lataniu trzeba było je zamknąć w klatkach to należało zgasić światło. Dobrowolnie złapać się nie pozwalały.

Odpowiedz
avatar Nace
3 5

Z tymi chomikami to sama prawda! Sam od dziecka mam chomiki i co drugi to psychopata :D Zazwyczaj brałem po dwa i zawsze jeden z nich był wariatem, który ani się złapać nie dawał, gryzł, uciekał, walczył :P Ale mimo wszystko pocieszne z nich stworzonka :P

Odpowiedz
avatar Zmora
3 5

@Nace: Ale większość chomików trzyma się pojedynczo...

Odpowiedz
avatar dzasdusia
9 9

@Zmora: Też kiedyś mama zrobiła ten błąd, i jak kolejnego chomika dla małej mnie kupiła 2, bo jej pan w sklepie powiedział, że 2 się będą razem bawić. Po tygodniu sprzątając mała ja wyciągnęłam na wpół zjedzonego chomika z domku. Ten drugi miał, fakt, zabawę ;)

Odpowiedz
avatar Nace
1 1

@Zmora: Znaczy się, wiesz co jak kupowałem to kupiłem od razu dwie siostrzyczki. Kupiłem je już w dość sędziwym jak na chomika wieku, w sklepie się dogadywały u mnie w domu przez rok też się dogadywały, a potem nieoczekiwanie ta spokojna zjadła psychopatkę :P Pewnie miała jej dość haha. Ale koniec końców został mi tylko ten spokojny chomik, przyjazny, ufny, nie gryzie, nie ucieka, pocieszny stworzak. Aż dziw, że zjadł tamtą, no ale może faktycznie mu na nerwy działała :P

Odpowiedz
avatar reinevan
4 8

Powiedzmy sobie szczerze, 90% gatunku ludzkiego o zwierzętach wie tyle, że mogą być smaczne. Pozostałe 10% można już szeregować pod względem rzeczywistej wiedzy, ale może około 1,5% ma informacje wykraczające po za kilkunastostronnicowe broszurki i programy popularno "naukowe". Prawdziwy dramat zaczyna się jednak wtedy, gdy ignorant w nieposkromionej chęci posiadania w domu czegoś żywego oprócz kwiatków, trafi do sklepu w którym jedyną obowiązującą zasadą jest - sprzedać za wszelką cenę. Niestety brutalna prawda jest taka, że również co najmniej 90% sklepów "zoologicznych" nastawionych jest na zysk za wszelką cenę, bez względu na dobro zwierzaków.

Odpowiedz
avatar HansKloss91
1 1

Zgadzam się w 100%. Znam chyba tylko jeden sklep gdzie dbają o zwierzaki bardzo dobrze. No i ludzi znających się co nieco na zwierzętach czyli te 1.5% to też ludzie którzy najwięcej wiedzą o jednym konkretnym typie. Nikt chyba nie wie wszystkiego o każdym gatunku. :) Ale popieram Twoje stanowisko!:)

Odpowiedz
avatar MarudaSC
1 7

Takiego podejścia ze świecą szukać! Większość mam wrażenie , że chce tylko sprzedać , ja dla swojej kotki staram sie kupować wszystko co najlepsze(mimo że kota kosztowała mnie 2 zł) teraz chcemy z "gorszą" połową 2 kotka (rasy europejskiej)wszystko wyczytane i zaplanowane jak wprowadzic malucha do domu.

Odpowiedz
avatar elefun
3 3

Niestety niektórzy nigdy się nie nauczą. Ja również, miałam wiele zwierzątek które kochałam, jednak teraz widzę że jednak nie potrafiłam o nie dobrze zadbać. Niby sobie dobrze żyły, ale to jednak nie było to. Czasem nie wiesz, że zwierzę męczysz. Dlatego też moja córka raczej od mamy nic nie dostanie żywego, bo skoro sama nie jestem pewna czy się dobrze zaopiekuję, to wątpię, czy nauczyłabym tego dziecka...

Odpowiedz
avatar Iras
2 2

Apropos zwierzaka dla dziecka - tu sytuacje bywają różne, wiele zalży od wieku i podejścia owego dziecka. Np. w moim przypadku - gdy miałam lat jakieś 10 zaczęłam mieć swoje zwierzaki. Rodzice w sprzatanie czy karmienie się nie wtrącali bo po prostu nie musieli (poza finansowaniem żarcia czy weterynarza, choć to były czasy, że jak z myszka poszłam do weta to spojrzał się na mnie jak na nienormalną)Przy czym na większe wydatki sama musiałam "zarobić". Pamiętam jeszcze moją pierwszą świnkę morską... Klatka 50 /25 cm, po chomiku siostry i brak wtedy pojęcią, że świnka morska jednak jest jakieś 5x większa od chomika... Jakieś 13 lat wtedy miałam... Z dużej szuflady (jakieś 80 cm długości i 35 szerokości), desek i siatki z drobnymi oczkami stworzylam prowizorke, która służyła świniakowi do czasu uzbierania na klatkę. A zbieranie tez wyglądało ciekawie (pomalowanie ogrodzenia - działka 2,5k mkw), skopanie ogródka itp. itd. Aż w końcu uzbierałam na klatke - i kupilam setke xd

Odpowiedz
avatar mskps
6 6

A o tym skąd się biorą zwierzęta w zoologicznym to już nie powiedziałaś? Fajnie, że dbaliście, szczepiliście i weta mieliście. Ale dalej takie fretki czy szynszyle to raczej nie były z prawdziwych hodowli tylko z ferm, z chorobami, z chowem wsobnym itd. Hipokryzja aż wali po oczach z tego tekstu. Jesteś przeciwna vitapolowi? To go nie usuń z półek albo poproś kierownika, żeby to zrobił. A jak już macie to wystawione na półce to nie zawracaj ludzi przy kasie żeby tego nie kupili i płacili trzy razy więcej za karmę. Najwyraźniej ich nie stać. Gdybyś pracowała w warzywniaku to też byś tak ludzi zawracała z towarem? Póki nie byłaś poproszona o doradzenie to nie powinnaś się odzywać w tej sprawie.

Odpowiedz
avatar HansKloss91
2 2

Specjalnie założyłem konto żeby skomentować Twoją historię. Nie rozumiem ludzi którzy kupują zwierzęta bez żadnego przygotowania. I nie chodzi mi tylko o wyprawkę. Chodzi mi o informacje na temat zwierzęcia i koszty utrzymania. 6 lat zastanawiałem się nad kupnem papugi. Czy będę miał czas? Czy stać mnie na jej utrzymanie? Czy będę potrafił się nią zajmować. Wreszcie nadszedł ten dzień kiedy wiedziałem, że jestem gotów! Kupiłem klatkę (szynszylówke, chyba tak się to nazywa. Całkiem spora klatka.). pierwszy hodowca u którego byłem chciał mi wcisnąć aleksandrette z odgryzioną łapką i wyskubanymi piórami. "Panie! Ale ona sie dopiero opierza! Tak wygląda kazda młoda aleksandretta! A łapka to wypadek no zdarza się. Tak czasem się zdarza. Ale nie, nie wygląda tak młoda aleksandretta. Młoda nie ma wybarwionej tęczówki jak u dorosłego ptaka. Panu podziękowałem. Znalazłem mojego wymarzonego ptaka. Antoś (mnicha nizinna) jest najlepszym ptakiem na świecie! Jego klatka to noclegownia + jadalnia. Resztę czasu spędza ze mną. :) Mam jeszcze psa kundelka. Czarek jest małym psiakiem co nie zmienia faktu, że oba zwierzaki są dość kosztowne w utrzymaniu. Wychodzi to ok 300 złotych miesięcznie. A jeśli wypada weterynarz to jeszcze drożej. Same badania dla papug to jednorazowo ok. 100 złotych. Wycięcie psiakowi nowotworu z powieki to kolejne 900 złotych. Ale nie rozumiem ludzi którzy kupują zwierzaka i nie zapewniają mu dostępu do leczenia. Powinien to być obowiązek. Jak jestem chory to idę do lekarza. Jak coś mnie boli to też idę. Więc dlaczego ludzie nie zabierają zwierzaków? Aż serce boli patrząc czasem na warunki w jakich żyją zwierzaki. :(

Odpowiedz
avatar HansKloss91
2 2

Specjalnie założyłem konto żeby skomentować Twoją historię. Nie rozumiem ludzi którzy kupują zwierzęta bez żadnego przygotowania. I nie chodzi mi tylko o wyprawkę. Chodzi mi o informacje na temat zwierzęcia i koszty utrzymania. 6 lat zastanawiałem się nad kupnem papugi. Czy będę miał czas? Czy stać mnie na jej utrzymanie? Czy będę potrafił się nią zajmować. Wreszcie nadszedł ten dzień kiedy wiedziałem, że jestem gotów! Kupiłem klatkę (szynszylówke, chyba tak się to nazywa. Całkiem spora klatka.). pierwszy hodowca u którego byłem chciał mi wcisnąć aleksandrette z odgryzioną łapką i wyskubanymi piórami. "Panie! Ale ona sie dopiero opierza! Tak wygląda kazda młoda aleksandretta! A łapka to wypadek no zdarza się. Tak czasem się zdarza. Ale nie, nie wygląda tak młoda aleksandretta. Młoda nie ma wybarwionej tęczówki jak u dorosłego ptaka. Panu podziękowałem. Znalazłem mojego wymarzonego ptaka. Antoś (mnicha nizinna) jest najlepszym ptakiem na świecie! Jego klatka to noclegownia + jadalnia. Resztę czasu spędza ze mną. :) Mam jeszcze psa kundelka. Czarek jest małym psiakiem co nie zmienia faktu, że oba zwierzaki są dość kosztowne w utrzymaniu. Wychodzi to ok 300 złotych miesięcznie. A jeśli wypada weterynarz to jeszcze drożej. Same badania dla papug to jednorazowo ok. 100 złotych. Wycięcie psiakowi nowotworu z powieki to kolejne 900 złotych. Ale nie rozumiem ludzi którzy kupują zwierzaka i nie zapewniają mu dostępu do leczenia. Powinien to być obowiązek. Jak jestem chory to idę do lekarza. Jak coś mnie boli to też idę. Więc dlaczego ludzie nie zabierają zwierzaków? Aż serce boli patrząc czasem na warunki w jakich żyją zwierzaki. :(

Odpowiedz
avatar veravang
1 1

Moja szynszyla niedługo bedzie obchodzić 13 urodziny a śmiga jak młodziak:)

Odpowiedz
avatar Opornik
4 4

Jestem mięsożercą ;) I mimo, że moje preferencje kulinarne nie mają nic wspólnego z historią to musiałem się tą informacją podzielić. A co do samej historii. Oczywistą prawdą jest, że większość ludzi powinna mieć kontakt ze zwierzętami wyłącznie pośredni - za pomocą zdjęć.

Odpowiedz
avatar Psychodelia
0 0

Moja mama i ja mamy "obsesję" na punkcie zwierząt. Nie popieram kupowania zwierząt dzieciom ani jako prezenty. Nie do pomyślenia jest dla mnie podejście "zwierzę to tylko zwierzę" bo co? Bo nie mówi? Bo jest mniejsze? Miałam trzy chomiki, koszatniczki, królika, węża i rybki. Wszystkie zwierzątka umarły ze starości, ale za życia uważam, że miały zapewnione to, co najlepsze. Nasz królik był chory - miał wadę genetyczną. Trzeba było raz na 3 miesiące przez tydzień podawać mu zastrzyki za ok. 400 zł. Ne przejmowałam się pieniędzmi, tylko tym, jak królik radośnie biegał na swoim kocyku (króliki trzeba wypuszczać, nasz miał klatkę otwartą 24h). Teraz mamy 7 kotów i mimo że meble ucierpiały bardzo, to mam to gdzieś. Liczy się szczęście zwierząt. I totalnie nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą "bo zwierzakowi to wystarczy". A ciekawe, jak by się poczuł, jakby ktoś jemu dawał same resztki...

Odpowiedz
avatar annturx
0 0

Generalnie to się zgadzam, też uważam że ludzie powinni najpierw poczytać i ewentualnie popytać ZANIM zdecydują się na jakiegokolwiek zwierzaka, żeby znali wszystkie za i przeciw i wiedzieli jaki to będzie nakład finansowy (czyli odpowiednia klatka/akwarium, jedzenie, zabawki, wet itd). Jedyne co to chciałabym zauważyć że myszoskoczki to też zwierzęta stadne i nie powinny być trzymane same. Pewnie dobrze o tym wiesz, tylko że z tekstu to tak troche inaczej wynikało i ktoś mógłby to źle zrozumieć... A ja nie znosze gdy widzę samotne skoki....

Odpowiedz
avatar minus25
0 0

"nie popieram handlu zwierzakami" "W sklepie zoologicznym takim jednym pracowałam" Oraz wzmianka o weganizmie w trzecim zdaniu historii. Juz wiem ze nie warto czytac.

Odpowiedz
avatar szukamnicka
0 0

Hej, a gdzie ten sklep? Bo jak bym kiedyś chciała jakiegoś zwierza, to wolałabym od Ciebie :) Przynajmniej będę miała pewność, że mi nie sprzedasz takiego z którym się nie dopasujemy :)

Odpowiedz
avatar minus25
0 0

"Pracowałam w takim sklepie kilka lat. (...) nie popieram handlu zwierzakami" xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

Odpowiedz
Udostępnij